Hermiona obudziła się powoli,
powracając z zaświatów. Nie do końca wiedziała, gdzie się znajduje. Po
pierwsze, czuła, że dotykają ją szpitalne prześcieradła. Nikłe bóle w jej
umyśle, przypomniały o bólu, który był jak sen, ale zignorowała je. Delektowała
się świeżym powietrzem i usłyszała czyjś śmiech.
Zamrugała oczami i zobaczyła, że jest
w znajomym pomieszczeniu: rzędy czystych białych łóżek, słaby cytrynowy zapach
środka dezynfekującego, uspokajające kolory. Ale dlaczego tu jest? Coś musiało
się stać… pamiętała to, trochę. Bała się, była torturowana… Lucjusz Malfoy.
Wspomnienia niechętnie wróciły.
Wybawił ją ze szkoły fałszywym listem. Potem ją schwytali i zabrali do dworu
Lucjusza. Skrzywiła się na wspomnienie bólu. A potem… została uratowana, tak,
przypomniała sobie, ale słabo. Ramiona wokół niej, ktoś był zdenerwowany.
Rozmawiał z nią. Ich głosy były pełne bólu… mogła odwzorować ich brzmienie, jak
szept.
– Hermiona?
– Draco…
Draco. Na jej twarzy mimowolnie
pojawił się uśmiech, poczuła wewnętrzne ciepło. Oczywiście to on ją uratował.
Przypomniała sobie jak się do niego uśmiechnęła, kiedy nie mógł uwierzyć, że
ona naprawdę żyje.
– Żyjesz?
– Żyję.
Ja żyję…
– Żyjesz. Żyjesz…
Czuła się… szczęśliwa. Tak szczęśliwa,
to dobre słowo. Wpół martwa, cała we krwi, każdy ruch sprawiał jej ból, ale
była szczęśliwa. Przez niego. Ze względu na Draco.
I nagle przypomniała sobie ostatnią
rzecz, jaką mu powiedziała.
– Kocham
cię…
Hermiona podniosła się na łóżku do
pozycji pionowej, krzywiąc się, ale nie zwróciła na to uwagi. Kocham cię…
powiedziała to do Draco. I kiedy to mówiła, miała to na myśli. Kochała go. I
kiedy przypomniała sobie jak zachowuje się kiedy o nim myśli, poczuła
wewnętrzne ciepło, więc zaprzeczanie nie miało sensu.
Była w nim zakochana.
Nagle zadzwonił dzwonek, przerywając
jej myśli. Na korytarzu usłyszała rozmowy ludzi, wychodzących z zajęć.
Zamrugała, biorąc uspokajający oddech i ułożyła się na poduszkach. Znowu
kochała Draco. Albo przynajmniej myślała, że tak jest… Nie, nie, tak było. Nie
ma sensu w to wątpić. Tak było… Teraz, wszystko co musi zrobić to… powiedzieć
mu.
Poczuła skręt żołądka, na myśl o tym,
ale zignorowała to. To chyba normalne, że czuje się dziwnie, jeśli ma mu
powiedzieć, coś tak ważnego. A prawdopodobieństwo, że będą jakieś problemy
podczas tej rozmowy było prawie takie samo jak to, że sklątki tylnowybuchowe
nagle wyrosną dwa cale nad jej głową.
Spojrzała w górę, żeby się upewnić. Po
tym wszystkim, wszystko może się zdarzyć…
Hermiona odepchnęła dziwne myśli na
bok i zastanawiała się, co dokładnie powiedzieć, kiedy usłyszała znajomy głos.
– Obudziłaś się!
Spojrzała w górę, nie mogąc
powstrzymać uśmiechu i zobaczyła Draco uśmiechającego się podobnie. Widziała
wiele jego uśmiechów: naturalnych, szyderczych, pełnych kpiny, ale ten uśmiech
był prawdziwy. Poczuła motylki w brzuchu.
– Tak – odpowiedziała z uśmiechem. – I
czuję się świetnie. Co się stało? Jak długo spałam? A i gdzie jest pani
Pomfrey? Normalnie biegałaby rozdrażniona po skrzydle szpitalnym…
Jego uśmiech nieznacznie się
zmniejszył. – Pani Pomfrey jest na konferencji uzdrowicieli w Świętym Mungu.
Byłaś nieprzytomna przez trzy dni… – powiedział, siadając na drewnianym krześle
obok niej. – Cóż, wiele się wydarzyło…
– Co? – zapytała Hermiona. – Powiedz
mi… od początku. – Miała jakieś złe przeczucia ale zignorowała je. – W jaki
sposób uciekliśmy z Malfoy Manor?
– Ktoś powiadomił Ministerstwo – mruknął
krótko, po czym dodał: – Nie mam pojęcia kto, bo Harry i Ron rozglądali się po
pokoju zszokowani, moja matka krzyczała, a jedyną osobą, która nic nie
wiedziała, był… – urwał.
Hermiona zmarszczyła brwi, jej lęk
wzrósł. – Kto? Tą osoba, która nie wiedziała był… twój ojciec – Draco skrzywił
się, co jeszcze bardziej zdziwiło Hermionę. – Co? Coś nie tak?
– On nie żyje. – odpowiedział, nie
patrząc jej w oczy. – Zabiłem go.
Oczy Hermiony rozszerzyły się w szoku,
zdała sobie sprawę, że szczęka jej opadła i szybko ją zamknęła. Draco zabił
swojego ojca? Wiedziała, że nienawidził Lucjusza… ale czy to powód do
morderstwa?
Denerwujący głos w jej głowie
przypomniał jej, że takie rzeczy się zdarzają. Zdarzyło się to pod wpływem
impulsu, kiedy Draco był na granicy wytrzymałości, bo myślał, że umarła… Ona to
spowodowała. Kiedy zobaczył jak Lucjusz ją torturuje, nie wytrzymał.
– Oh – jęknęła.
– Zapomnij o tym – powiedział od
niechcenia, zakładając ręce i patrząc w podłogę. Jego twarz, która zazwyczaj
była pozbawiona emocji, zdradzała głęboką nienawiść. – To było… To nie jest…
– W porządku – odpowiedziała,
uśmiechając się słabo. – To znaczy, wiem ile to dla ciebie znaczy… byłeś zły.
Miałeś prawo być zły. I cóż…
– To nadal złe – odrzekł. – Nie
chciałem nikogo zabić.
– Wiem – powiedziała ze współczuciem.
– Zapomnij o tym, jeśli cię to denerwuje… powiedz mi, co jeszcze się wydarzyło.
– Dokończyliśmy eliksir – odpowiedział
bez entuzjazmu. – To była Mandy Brocklehurst… Krukonka. Nasz rok.
– Naprawdę? – zapytała. – Czy
nauczyciele wiedzą? Co się z nią stało?
– Próbują zdecydować, co z nią zrobić
– odpowiedział. – Nauczyciele wiedzą. Przyznała się, nie wiedząc, że ją obserwują…
i nagrali to jako dowód. – Nadal nie patrzył jej w oczy, ale na jego twarzy nie
było już tyle złości jak wcześniej. Wciąż jednak zamartwiał się sytuacją z
ojcem.
– Dobry pomysł – zauważyła z uśmiechem.
Kiedy zobaczyła jego zaskoczenie, zaczęła się zastanawiać, kiedy będzie miała
szansę, powiedzieć mu o swoich uczuciach.
– Oczywiście, że to był dobry pomysł –
powiedział z uśmiechem i ich oczy się spotkały. – W końcu to był mój pomysł.
Hermiona zaczęła się śmiać. Cały Draco – pomyślała ciepło… Ale kiedy
spojrzała na niego, zobaczyła, że znowu wpatruje się w podłogę. Wpatrywał się z
roztargnieniem w prześcieradła i wyglądał, jakby się nad czymś zastanawiał.
– Czy dobrze się czujesz? – zapytała
niepewnie, wiedząc doskonale, że takie zachowanie może być spowodowane sytuacją
z jego ojcem. Ale Draco westchnął i kiwnął głową.
– W porządku – odpowiedział. – Tylko
myślę o czymś. Nic ważnego, tylko to co powiedziałaś… Pewnie wtedy bredziłaś i
wątpię, że to pamiętasz.
Serce Hermiony podskoczyło. – Co
powiedziałam? – zapytała zaciekawiona. – Co to było?
– To nic ważnego…
– To… jest ważne – powiedziała,
przełykając ślinę. – Bo pamiętam, co powiedziałam… i to co powiedziałam, jest
ważne. To nie były brednie. To był… prawda.
Odwrócił się do niej, jego twarz była
pełna nadziei i zwątpienia. – Czy powiedziałaś to co myślę, że powiedziałaś? –
zapytał prawie bezgłośnie.
Hermiona uśmiechnęła się i skinęła
głową stanowczo. – Tak – powiedziała. – Kocham cię. I to miałam na myśli.
Oczy Draco rozszerzyły się ze
zdumienia. – Naprawdę?
Skinęła głową, rozglądając się niemal
nieśmiało, zanim spojrzała mu w oczy. Zadrżała na ich widok, czując, że z jego
oczu może wyczytać wszystko.
– Powiedziałaś to przedtem… ale
wiedziałem, że kłamałaś – powiedział, prawie szepcząc. Hermiona poczuła, że się
rumieni. – Ale teraz – oczy Draco obserwowały jej twarz – nie kłamiesz.
Obserwowali się, nic wokół nich nie
miało znaczenia. Czuła tylko bicie swojego serca, widziała jego szare oczy
pełne ciepła…
I zanim zorientowała się, co się
dzieje, poczuła jego usta na swoich, całujące ją delikatnie. Poderwała się
zaskoczona, emocje w niej szalały. Zamknęła oczy i delikatnie odwzajemniła
pocałunek. Objął ją ramionami i jej ręce instynktownie znalazły się na jego
plecach. Trzymali się mocno i całowali.
Chwilę później usłyszała dźwięk z
korytarza i skrzypnięcie drzwi. Podskoczyła na ten dźwięk, podobnie jak Draco,
który rzucił się do pozycji siedzącej, tak mocno, że omal nie spadł na podłogę
z krzykiem.
Hermiona rzuciła zawstydzone i winne
spojrzenie w kierunku drzwi, gdzie stali zszokowani Harry i Ron.
– Um – powiedział Ron taktownie, jego
uszy zaczerwieniły się. – Widzę, że się obudziłaś.
– Tak – skinęła głową. Zapadła cisza,
przerwana przez Draco, który wstał z fałszywym uśmiechem i spróbował usiąść
przyzwoicie na krześle.
– To dobrze – zgodził się Harry,
mrugając. – Widzę, że czujesz się dobrze…
– Tak – powiedziała Hermiona. Znowu
nastała cisza, ale nagle Draco wybuchł śmiechem. Zwrócił uwagę trójki Gryfonów.
– Z czego u licha się śmiejesz? –
zapytała Hermiona, marszcząc brwi.
– Z was – odparł, wciąż się śmiejąc –
można by pomyśleć, ze nigdy nie widzieliście całujących się ludzi!
– Cóż, nie widzieliśmy was całujących
się – powiedział Harry taktownie. – To co innego, jeśli widzisz osoby, które
znasz.
– Możemy zostawić was w spokoju, jeśli
chcecie – zaoferował Ron, jego uszy pokryły się purpurą.
Hermiona spojrzała na Draco – Nie
sądzę, że tego potrzebujemy – odparła. – Będziemy mieć na to dużo czasu… – uśmiechnęła
się.
♥ ♥ ♥ ♥
Hermiona opuściła skrzydło szpitalne
tydzień później. To był doskonały, letni dzień, jak z wakacyjnego przewodnika.
Żar lał się z nieba, powodując, że wszyscy marzyli o lodach i zamrożonych
zimnych napojach. Praktycznie wszyscy, łącznie z nauczycielami, odpoczywali na
błoniach.
Hermiona, Draco, Harry i Ron nie byli
wyjątkiem. Usiedli w cieniu wierzby, aby chociaż trochę osłonić się przed
promieniami słonecznymi. Hermiona odpoczywała, oparta wygodnie o ramię Draco.
Pani Pomfrey mówiła, że dziewczyna jest słaba, ale Draco zapewnił ją, że
zaopiekuje się Hermioną.
Harry i Ron grali w szachy
czarodziejów. Ron był w nich mistrzem. Było zbyt gorąco, żeby rozmawiać, zbyt
gorąco na wszystko oprócz odpoczynku.
Hermiona ucięła sobie drzemkę, z której
obudził ją wesoły głos. – Panienka Hermiona, czuje się lepiej!
Spojrzała na uśmiechniętą twarz
Śpiewki. – Cześć Śpiewko – powiedziała z uśmiechem. – Jak się masz?
Skrzat uśmiechnął się. – Śpiewka ma
się bardzo dobrze, panienko Hermiono!
Hermiona mrugnęła i podniosła głowę.
Śpiewka była rozpromieniona i trzymała za rękę Zgredka, który miał identyczny
uśmiech.
– Jesteście…? – zapytała i Śpiewka
skinęła dumnie głową. – To świetnie! – odparła Hermiona z uśmiechem. –
Gratuluję! Ekhm… Mrużka dobrze to przyjęła?
– Mrużka ma się bardzo dobrze,
panienko Hermiono – odpowiedział Zgredek. – Mrużka zaprzyjaźniła się z innym
skrzatem… – kiedy powiedział zaprzyjaźniła
zasugerował, że to coś więcej.
– To dobrze – uśmiechnęła się
dziewczyna, opierając się o Draco. Czuła się szczęśliwa. Była otoczona krzykiem
i śmiechami jej przyjaciół, cichymi szeptami i okresowymi wybuchami radości
Rona, i ramionami Draco.
W przeszłości było wiele zła ale to
już koniec. Przyszłość przyjdzie, ale nie miała złudzeń, że będzie w niej ciemność.
Ale teraz jest bezpieczna i szczęśliwa. Nie myśli o tym co było i o tym co
będzie. Czuła tylko ciepło słońca, chłód cienia, uczucie miłości, szczęścia i
pokoju. Wiedziała, że cokolwiek się stanie, dobre czy złe, jasne lub ciemne,
zawsze skończy się dobrze. Przejdą przez to razem: Hermiona, Harry, Ron i
Draco.
I tylko to się liczyło.
❤ KONIEC
_______________
Witajcie :) To już koniec tej historii. Przyznam szczerze, że trochę mi smutno, bo polubiłam to opowiadanie. Najważniejsze, że jest happy end :) Przy okazji Śpiewka znalazła swojego księcia <3 Jak Wam się podoba rozdział? Iva doczekałaś się pocałunku. Mam nadzieję, że jesteś usatysfakcjonowana :)
Teraz robię małą przerwę od publikowania nowego opowiadania. Chcę poprawić wcześniejsze rozdziały, bo początki moich tłumaczeń pozostawiają wiele do życzenia. Jak napiszę czwarty rozdział Muzycznej misji zacznę poprawianie. Możliwe, że niedługo ukaże się zapowiedź nowej historii. Ale niestety nie wiem dokładnie kiedy to się stanie.
To chyba tyle. Komentujcie i oceniajcie. Enjoy!