Szybko zbliżało się lato. Wkrótce
dzieci wrócą z Hogwartu i Hermiona wiedziała, że to oznacza znacznie
ograniczony czas z Draco… chyba że zdecydują się to upublicznić. Wciąż nie była
pewna, co mogłoby to oznaczać, jak to zostanie odebrane ani jakie będzie miało
konsekwencje dla jej pracy. Zmiennych było tak wiele, że najlepiej, to się nad
tym nie rozwodzić. Uświadomienie sobie, że tylko opóźnia to, co prawdopodobnie
jest nieuniknioną katastrofą, mocno ją uderzyło. Nie chciała, żeby to się
skończyło.
Szybciej niż koniec semestru zbliżały
się urodziny Draco. Hermiona miała plany. Takie, które obejmowały powrót do jej
dawnego domu, żeby zajrzeć na strych. Co oznaczało, że musiała wysłać Ronowi
sowę. Jaki był najlepszy sposób, by powiedzieć swojemu byłemu mężowi, że musisz
przeszukać dom, który dzieliliście, w poszukiwaniu czegoś, co uszczęśliwiłoby
mężczyznę, z którym obecnie się bzykasz?
Skrzywiła się na samą myśl o reakcji
Rona. Zawsze nienawidził Malfoya. O wiele bardziej niż ona czy Harry. W
rzeczywistości, gdyby chciała, aby jej związek z Draco ujrzał światło dzienne,
nie była pewna, co zrobiłby Ron. Jedno było pewne: to nie byłoby miłe.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Draco obudził się nagle. Książka, na
której zasnął, miała małą plamę ze śliny, która skaziła wysłużony pergamin.
Zmarszczył brwi i otarł kącik ust. Jakże
niegodne.
Biblioteka Malfoyów była obszerna, ale
nie był w stanie znaleźć żadnego niejasnego prawa ani sprawy, które mogłyby
pomóc w jego obecnej sytuacji. Jeśli zdoła znaleźć sposób na zachowanie zarówno
swojej pracy jak i Hermiony, warto spróbować. Ale jego poszukiwania były
bezskuteczne.
Inną opcją było poprosić o przysługę —
być może uda mu się załatwić sprawę z Blaise’em, by utrzymać go w ryzach. Ale
to byłoby tylko tymczasowe rozwiązanie, a jako ktoś, kto desperacko próbował
zerwać wszelkie więzy ze Śmierciożercami, brakowało mu podejrzanych kontaktów.
Jego życiowa sytuacja była o wiele
lepsza, odkąd Hermiona stała się jej częścią. Kusiło go, by po prostu zrezygnować,
żeby mogli przestać ukrywać swój związek, ale jak by wtedy wyglądała jej
sytuacja w Ministerstwie? W końcu był jedynym, który przyjął nominację na
doradcę. Nie mógł jej zawieść. Prawda była taka, że zrezygnowałby ze
wszystkiego, by zapewnić jej szczęście. Nawet własnym kosztem.
Westchnął i potarł skronie. Jakim żałosnym durniem się stałem.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Pudełko bez uszczerbku leżało na łóżku
Hermiony. Okazało się, że Ron nie miał nic przeciwko temu, by przyszła
przejrzeć rzeczy na strychu, ponieważ miał spędzić cały weekend w Norze.
Uderzyła ją fala wspomnień, gdy
wyciągnęła swój stary mundurek z Hogwartu. Pachniał trochę stęchlizną, ale był
w nieskazitelnym stanie. Szkarłatno-złoty krawat zabrał ją z powrotem do nocy w
pokoju wspólnym Gryffindoru, gdzie dzielili się sekretami i planami.
Uśmiechnęła się tęsknie, przesuwając
dłonią po herbie domu zdobiącym szatę. Nie będzie jej potrzebowała. Złożyła ją
ostrożnie i włożyła z powrotem do pudełka. Czas na chwilę prawdy.
Przejrzała się w lustrze, prawie
niedowierzając, że nadal pasuje. Jej piersi były teraz większe — sweter i biała
koszula praktycznie pękały w szwach — ale było dobrze, bo planowała zostawić je
w większości odsłonięte. Magicznie skróciła spódnicę, aż zobaczyła brzeg
pończoch, które miała pod spodem. Uśmiech wpełzł na jej usta, gdy wyobraziła
sobie Draco widzącego ją w starym mundurku. To byłyby jego najlepsze urodziny.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Niestety urodziny Draco wypadały w
dzień powszedni, więc musiał iść do pracy. Podczas porannego spotkania z
Hermioną zauważył, że ma na sobie szpilki i wyjątkowo obcisłe szaty. Nie mogąc
się oprzeć, zamknął drzwi i wyciszył jej gabinet machnięciem różdżki. Ruszył w
jej stronę z drapieżnym spojrzeniem.
— To dla mnie?
Jego ręce przesunęły się w dół jej bioder
od tyłu, a ona odwróciła się w jego ramionach.
— Hmm. Może zapowiedź. Po pracy mam
dla ciebie niespodziankę.
— Kusisz.
— Mówiliśmy, że koniec z wygłupianiem
się w biurze. — Ton jej głosu był surowy, ale nie mogła ukryć cienia uśmieszku
tworzącego się na jej ustach.
— Ty
powiedziałaś, a ja po prostu się na to zgodziłem. — Postanowił pocałować ją w
szyję, zanim zajął swoje miejsce. Patrzył na nią, gdy bezpiecznie usiadła za
biurkiem, porządkując swoje papiery i notatki na cały dzień. — Przyjdź dzisiaj wieczorem
do dworu.
Spojrzała na niego, otwierając usta.
— Co?
— Przyjdź dzisiaj wieczorem do dworu
na moje urodziny. Skrzaty domowe zawsze idą na całość, chociaż mówię im, żeby
tego nie robiły. — Nadal wpatrywała się w niego, jakby nie usłyszała go poprawnie.
Wzruszył ramionami. — Poza tym moja mama o nas wie.
Brwi Hermiony uniosły się do góry. Nie było dobrze.
— Ona co? — Jej głos trochę zaskrzypiał, gdy zadawała pytanie.
— To moja matka i Ślizgonka. Domyśliła
się tego po naszym pierwszym seksie. — Draco uśmiechnął się złośliwie,
przypominając sobie wspomnienie przyłapania go przez matkę. — Nie martw się,
nikomu nie powiedziała.
— Draco… — urwała.
W jakiś sposób było inaczej — bardziej
oficjalnie. Pójście do dworu oznaczało przyznanie się do tego, że to był
związek, a spotkanie Narcyzy Malfoy po raz pierwszy od lat brzmiało mniej niż
przyjemnie.
— Granger, proszę? Jako mój prezent?
Zawsze jesteśmy u ciebie w mieszkaniu i nigdy nie narzekam.
Bardziej niż czegokolwiek pragnął dziś
spać we własnym łóżku, a obecność Hermiony sprawiłaby, że byłoby jeszcze
lepiej. Chciał, żeby wiedziała, jak bardzo stała się dla niego ważna.
Westchnęła. Co mogłoby boleć mocniej,
jeśli Narcyza już wiedziała?
— Niech będzie.
Uśmiechnął się.
— Doskonale. Nie musisz sobie zawracać
głowy dawaniem mi czegoś innego.
To była kolej Hermiony na uśmiech, gdy
pomyślała o mundurku leżącym w jej torbie.
— Och, ale już coś dla ciebie mam.
Myślę, że ci się spodoba.
Ciepło rozeszło się po ciele Draco,
gdy zdał sobie sprawę z wydźwięku w jej głosie.
— Nie mogę się doczekać.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Wejście do dworu po raz pierwszy od
ponad dwudziestu lat było dziwne. Draco szedł obok niej, żeby nie zostawić jej
samej w korytarzu, ale Hermiona wciąż czuła niepokój. Ostatnim razem, kiedy tu
była… cóż, to miało miejsce tak dawno temu. Jej demony już dawno zostały
uśpione i wyglądało na to, że Draco również.
Właściwie ledwo rozpoznała to miejsce.
— Wygląda zupełnie inaczej niż
pamiętam.
Draco spojrzał na nią z nostalgicznym
wyrazem twarzy.
— Tak. Cóż, Astoria wyremontowała całą
posiadłość, kiedy się wprowadziła. Nie chciała, by cokolwiek wyglądało tak, jak
podczas wojny.
— Mądra kobieta. — Hermiona
uśmiechnęła się. Draco najwyraźniej pociągała inteligencja.
— Oczywiście.
Przeszli przez imponujący salon, który
teraz sąsiadował z korytarzem. Draco oprowadził ją, gdy szli dalej przez
pierwsze piętro aż do drugiego, gdzie znajdował się jego pokój.
— Możesz tu zostawić torby i odświeżyć
się, jeśli chcesz.
— Dziękuję. — Hermiona rozejrzała się
po pokoju. Z jakiegoś powodu wyobraziła sobie pokój nastoletniego Draco —
mieszankę srebra i zieleni z przerażającymi, ciemnymi meblami. Zamiast tego jej
oczom ukazały się neutralne kolory: szary, beżowy i trochę granatu. Odwróciła
się i zauważyła, że Draco przyglądał jej się uważnie. — Więc twoja matka
dołączy do nas na kolację?
— Pytałem, ale uznała, że powinniśmy
zachować prywatność — to twój pierwszy raz we dworze jako moja… — urwał,
szukając słowa. Kim właściwie była? Jego kumpelą do pieprzenia? Jego
dziewczyną? Żadne z tych słów nie pasowało.
Hermiona zrozumiała aluzję.
— Och, rozumiem.
Miała to samo pytanie w głowie,
zastanawiając się, jaka dokładnie była definicja ich związku. Przyjaciele z
korzyściami nie wydawali się już mieć racji bytu. Czy Draco Malfoy był jej
chłopakiem? Z pewnością był jej kochankiem, ale więź, którą z nim miała i
opiekuńczość — to było coś więcej.
Odchrząknął i wyszedł.
Oboje trochę odświeżyli się przed
kolacją. Potem Draco zaprowadził ją do imponująco dużej jadalni, wyposażonej w
mahoniowy stół, wystarczająco duży, by pomieścić dwanaście osób. Wszędzie
wydawałoby się to przesadzone, ale we dworze po prostu pasowało. Hermiona
zauważyła gobelin rodziny Blacków z Grimmauld Place umieszczony wzdłuż jednej
ze ścian. Podeszła bliżej. Jakoś magicznie go naprawiono, aby pokazać Syriusza,
Andromedę i innych, których wydziedziczono, jako odrestaurowanych.
— Gdzie ty… Jak… Draco?
Obserwował ją zafascynowanymi oczami.
— Właściwie to prezent od Pottera.
Przypuszczam, że po naszej małej przygodzie z zeszłego roku trochę się zasmucił
i postanowił pójść do dawnego domu. Pomyślał, że moja mama chciałaby mieć ten
gobelin i znalazła sposób, by przywrócić spalone obrazy.
— Jak?
Oczy Hermiony były przyklejone do
materiału. Wielokrotnie wpatrywała się w ten gobelin, kiedy podczas wojny
używali Grimmauld Place jako kryjówki. Podpisano ich całymi nazwiskami.
— Przebaczeniem. Najwyraźniej twórca
drzewa genealogicznego był sentymentalny.
Na ustach Draco pojawił się lekki
uśmiech i nie mogła się oprzeć. Hermiona podniosła się na palcach, żeby go
pocałować, przygładzając mu włosy i pozwalając, by jej palce tańczyły na jego
szyi.
— Przebaczenie to też potężna magia.
— Najwidoczniej. — Jego ramiona
owinęły się wokół niej, gdy pocałował ją zachłannie.
Głośny trzask zaskoczył ich.
— Kolacja już jest gotowa.
— Dziękuję, Tilly — wycedził Draco.
Hermiona zaśmiała się i usiadła.
— Dla twojej wiadomości, płacę im. —
Wyglądał na trochę zakłopotanego, pamiętając jej postawę wobec skrzatów
domowych.
— Nic nie powiedziałam.
— Ale pomyślałaś. — Uśmiechnął się,
gdy zajadali.
Draco nie żartował, kiedy powiedział,
że skrzaty domowe poszły na całość. Hermiona była wypchana po brzegi, gdy szli
z powrotem do pokoju Draco. Tego wieczoru był szczególnie swawolny; jego stopa
muskała ją pod stołem, ręce wędrowały po jej ciele, gdy prowadził ją przez
dwór. Miała ochotę zapomnieć o mundurku i po prostu pozwolić mu się pieprzyć na
schodach — ale nie, obiecała niespodziankę i była gotowa ją spełnić. Nawet
jeśli musiałaby zaczarować ubrania, by pasowały po tym obfitym posiłku. I na
pewno nie zamierzała dać się przyłapać jego matce na ruchaniu.
Oderwała jego wędrujące palce ze
swoich bioder, kiedy w końcu wrócili do jego sypialni.
— Poczekaj tutaj. Pójdę przygotować
twoją niespodziankę.
Przygryzł jej ucho, zanim ją wypuścił.
— Pospiesz się, Granger. Jestem
niecierpliwym facetem.
Jego seksowny uśmieszek wywołał w niej
dreszcze pragnienia. Szybko złapała swoją torbę i udała się do łazienki, by się
przebrać. Nadal dobrze pasował, nawet jeśli był trochę niewygodny z powodu jej
pobłażania. Na szczęście była przygotowana na każdą sytuację. Odnalazła
eliksir, który spakowała wcześniej, i wypiła go, od razu łagodząc uczucie
wzdęcia. O wiele lepiej.
Zostawiła rozpięte kilka guzików
bluzki i ściągnęła rozpinany sweter na tyle, by pokazać bogactwo dekoltu, który
wepchnęła w stanik push up. Jej spódnica była grzesznie krótka, a kiedy się
pochyliła, spora część jej tyłka stała się widoczna — dzięki czarnym stringom,
które miała na sobie. Przywiązała paski podwiązki do pończoch, które przed
chwilą założyła i uśmiechnęła się do swojego odbicia w lustrze. Ogólnym efektem
była bardzo „niegrzeczna uczennica”.
— Skończyłaś, Granger? — Jego
stłumiony głos sączył się przez drzwi.
— Już kończę! — zawołała, wychodząc do
pokoju.
— Nie beze mnie, ty… — przestał mówić,
gdy tylko ją zobaczył. Brakowało mu słów.
— Obawiam się, że byłam bardzo
niegrzeczną dziewczynką, Profesorze Malfoy. — Zakręciła kosmyk włosów, które
dla efektu zaczesała w niechlujne warkocze. Łagodniejszym głosem dodała: — Wszystkiego
najlepszego, Draco. Podoba ci się?
— Kurwa. — Był taki twardy. Jej cycki
wyglądały niesamowicie w oldschoolowym swetrze, ale, co więcej — pamiętał ją,
jaka była, jak ją widywał. Zdecydowanie zawsze miał słabość do Hermiony Granger. Przeszedł przez pokój i objął jej
twarz. — Uwielbiam to. Nie mogę uwierzyć, że zrobiłaś to dla mnie.
Pocałowała go szybko, po czym
odwróciła się. Pochyliwszy się lekko, zerknęła przez ramię, by zobaczyć jego
reakcję.
— Byłam niegrzeczna, profesorze? Coś
mi zrobisz?
Draco przełknął ślinę, ale zrozumiał
aluzję. Zrzucił z siebie szatę i podwinął śnieżnobiałe rękawy koszuli zapinanej
na guziki.
— Ty brudna, mała kujonko.
Przychodzisz do mojej klasy, jakbyś wszystko wiedziała. Myślę, że twoją karą
powinno być mocne lanie. Czy to brzmi uczciwie?
Hermiona poczuła, jak wysycha jej w
ustach, przypominając sobie, jak bardzo jej się to podobało, kiedy ostatni raz
sprawił jej spontaniczne lanie.
— T-tak, proszę pana.
Zwrot „proszę pana” wydawał się trafić
prosto do jego penisa, bo spodnie nagle zrobiły się zbyt ciasne.
— Jak myślisz, na ile zasługujesz,
panno Granger?
— Czy siedem nie jest najpotężniejszą
liczbą magiczną? — Jej głos był nieco zadyszany.
Draco odchrząknął. Merlinie,
zamierzała sprawić, żeby doszedł w spodniach.
— No to chodź tu, kujonko. Pochyl się.
— Skinął na nią, stojąc w nogach łóżka.
Hermiona podeszła do niego, kołysząc
biodrami tak seksownie, jak to możliwe, zanim pochyliła się nad nogami łóżka.
Usłyszała jego gwałtowny wdech, gdy na nią spojrzał.
— Mówiłem to już wcześniej, ale twój
tyłek jest idealny. — Wyszedł z postaci tylko na chwilę; jego dłonie
natychmiast skierowały się do jej odsłoniętych pośladków, by masować ciepłe
ciało. — Chcę, żebyś odliczała, panno Granger.
Jego palec bawił się paskiem jej
stringów, pozwalając mu znaleźć się w właściwym miejscu. Hermiona sapnęła.
— Tak jest, proszę pana!
Draco rozkoszował się widokiem jej
rozłożonej i bezbronnej przed nim. Sposób, w jaki mu ufała, poruszył coś
głęboko w nim. Ścisnął ją po raz ostatni, zanim jego ręka odsunęła się do tyłu,
mocno klepiąc ją w prawy pośladek. Zaczerwienił się od kontaktu i Draco dostał
białej gorączki.
— Jeden — liczyła posłusznie.
— Dobra dziewczynka. — Musiał
poświęcić trochę czasu, by ją pochwalić i złapać oddech.
Klaps!
— Dwa! — krzyknęła Hermiona.
Przy trzecim klapsie odsunął jej
majtki i stwierdził, że jest już mokra. Nie był pewien, jak poradzi sobie z
resztą. Kilka razy zakręcił palcem wokół jej łechtaczki, zanim wycofał się i
wymierzył kolejny mocny klaps.
— Cztery — jęknęła. Kurwa, była taka
podniecona.
Chciał się poddać i wejść w nią. Ale
zmusił się do kontynuowania, zmieniając pośladki.
— Mam nadzieję, że dostałaś nauczkę.
— Siedem…!
Głos Hermiony załamał się na ostatnim,
jej twarz była wciśnięta w materac. Stała się lepkim bałaganem; rzucała na
łóżku i potrzebowała go w sobie teraz.
— Ja pierdolę — wydyszał Draco,
pocierając jej spuchnięty tyłek i składając tam delikatny pocałunek. Była taka
piękna.
— Proszę, Draco.
Jak mógł się jej oprzeć?
Upuścił spodnie na podłogę, podwinął
jej spódnicę do końca, odsunął na bok cienki materiał stringów i wszedł w nią
jednym płynnym pchnięciem.
Oboje jęczeli, gdy ją napełniał. Była
tak mokra, że z łatwością się wsunął, a jej mięśnie mocno go ścisnęły.
— Granger — mruknął Draco, ruszając
się.
Czuła się jak czysty grzech, który
dostał rozgrzeszenie. Świat nabierał sensu, gdy znajdował się głęboko w niej.
Hermiona chwyciła prześcieradło,
jęcząc, gdy w nią uderzał. Tarcie było zbyt duże po klapsach. Jej wrażliwe
sutki ocierały się o łóżko, kiedy się poruszały. Wcześniej już brał ją od tyłu,
ale to było coś innego. Wiedziała, że rano będzie obolała, ale chciała więcej.
Jego palce wbiły się w jej biodra,
podziwiając czerwone plamy na jej tyłku — swoje dzieło. Nigdy, nawet
przez miliony lat, nie wyobrażałby sobie, że Hermiona wykopie dla niego swój
stary mundurek szkolny, ale tak było: zbezcześcił księżniczkę Gryffindoru w
swojej sypialni. Złapał jeden z jej warkoczy, szarpiąc lekko, by odchylić jej
głowę do tyłu, kiedy wbił się w nią. Sapnęła, gdy pocałował skórę jej szyi.
Powoli podciągnął jej sweter i koszulę, odsłaniając kręgosłup, aby mógł
pogłaskać jej skórę podczas pieprzenia.
— O Boże, Draco — jęknęła.
Jego biodra zaczęły przyspieszać i
wiedział, że dłużej nie wytrzyma. Puściwszy jej biodra, Draco odciągnął ją
lekko do tyłu, aż jej miednica znalazła się tuż nad łóżkiem, wsuwając pod nią
rękę, by pocierać jej łechtaczkę.
— Bądź grzeczną dziewczynką i dojdź
dla mnie, panno Granger.
— Kurwa — zawołała, podskakując pod
nim, gdy jego palce zwiększyły nacisk.
Wkrótce doszła; jej ściany zacisnęły
się na nim, gdy osiągnęła przyjemność. Nadal ją pieprzył, pchając jeszcze kilka
razy, zanim krzyknął, dochodząc w niej.
Wysunął się powoli i opadł obok niej.
— Najlepsze urodziny w historii.
Hermiona uśmiechnęła się; jej twarz
była czerwona z wysiłku.
— Dobrze. Cieszę się. — Wyciągnęła
rękę i przygładziła jego włosy. Jej serce nabrzmiało.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Hermiona nie mogła spać. Niekoniecznie
chodziło o to, że leżała w innym łóżku, ani o fakt, że wróciła do domu, w
którym była torturowana — w rzeczywistości wyglądał zupełnie inaczej i nie była
w stanie zlokalizować konkretnego pomieszczenia, w którym to się stało. Merlin
wiedział, że Draco wymęczył ją na tyle, że była wykończona, ale nie przestawało
jej szumieć w głowie. Ponieważ zakochała się w nim — i to bardzo — i nie była
pewna, co z tym zrobić. Cicho wyślizgnęła się z jego ramion, narzuciła szlafrok
i postanowiła trochę pospacerować po dworze.
Wkrótce całkowicie się zgubiła i
zastanawiała się, dlaczego jej pozbawiony snu mózg uznał, że to dobry pomysł.
Nie była pewna, w jaki sposób znalazła się w skrzydle, po którym obecnie
wędrowała — ta posiadłość była tak cholernie ogromna. Ale delikatny dźwięk
kubka stawianego na spodku przykuł jej uwagę i sprawił, że nieświadomie weszła
prosto do salonu Narcyzy Malfoy. Natychmiast zamarła w drzwiach. Najwyraźniej
Narcyza miała w zwyczaju pić samotnie herbatę o północy.
— Wejdź, kochanie — zawołała cicho
starsza czarownica, nie podnosząc wzroku i popijając z kubka.
Hermiona z wahaniem weszła, niepewna,
czy kobieta wie, kogo zaprasza.
— Witam, pani Malfoy. To tylko ja.
Hermiona Granger.
Spojrzała na nią z rozbawionym
błyskiem w oku.
— Mów mi Narcyza, Minister.
Wiedziałam, że to ty. Twoje kroki są inne niż Draco.
Hermiona skinęła głową i podeszła
bliżej, gdy Narcyza wskazała puste krzesło. Lata były łaskawe dla Narcyzy
Malfoy. Jej włosy nadal miały kolor srebrzystego blondu, a wokół jej lodowo
niebieskich oczu znajdowało się tylko kilka cienkich zmarszczek.
Hermiona uśmiechnęła się, siadając.
— W takim razie mówi do mnie Hermiona,
Narcyzo.
W końcu bzykała się z jej synem. Nie
było potrzeby silić się na formalności.
— Kłopoty ze snem, Hermiono?
— Tak, obawiam się, że tak. A ty?
— Mam problemy ze snem, odkąd odszedł
Lucjusz. Chcesz może herbaty? To bezkofeinowa.
— Tak, dziękuję.
Wzięła zaproponowany kubek.
Zastanawiała się, czy nie powiedzieć czegoś o Lucjuszu, ale wyraz twarzy
Narcyzy dał jasny sygnał, że ta jest chętna do dyskusji na inne tematy.
— Przykro mi z powodu twoich problemów
ze snem, ale muszę przyznać, że cieszę się, że tu przyszłaś, Hermiono. — Na jej
twarzy pojawił się subtelny uśmiech, gdy się jej przyglądała. — Jesteś dobra
dla Draco. Od lat nie widziałam go tak szczęśliwego.
Hermiona znieruchomiała, pozwalając, by
spory łyk gorącej herbaty spłynął prosto do gardła.
— Tak, cóż, jest imponującym doradcą.
Moja praca jest o wiele mniej stresująca, odkąd pojawił się w Ministerstwie.
— Hmm — mruknęła Narcyza. — To
wspaniale, ale mówię o waszej osobistej relacji.
W zamyśleniu popijała herbatę, jej
spojrzenie było tak samo badawcze jak zawsze.
— Ja… ja tak naprawdę nie…
— W porządku, kochanie. Nikomu nie
powiedziałam. Nawet Draco nic mi nie powiedział.
Po prostu wiedziałam po jego zachowaniu, że coś się dzieje. Jesteś jedyną
kobietą, o której mówi. I ma wokół siebie ten blask, gdy o tobie rozmawia. Mogę
powiedzieć, że jesteś dla niego ważna.
— Och, rozumiem. — Odchrząknęła.
— Nie wyobrażam sobie, że byłabym akceptowalnym wyborem dla waszej rodziny i
nie jestem do końca pewna, kim dokładnie dla siebie jesteśmy, ale on mnie
uszczęśliwia. — Jej policzki zaróżowiły się, gdy to przyznała.
Narcyza przyglądała jej się przez
chwilę; jej oczy były nieco szkliste.
— Czy kiedykolwiek byłaś naprawdę
wdzięczna, że tak strasznie się w czymś myliłaś? — Jej głos załamał się, gdy
mówiła, a Hermiona wpatrywała się w nią ze zdumieniem. Było to najbliższe
przeprosin, jakie mogła otrzymać, ale znaczyło więcej, niż kiedykolwiek się
spodziewała.
— Myślę, że wiem, co masz na myśli. —
Robiło się niezręcznie i poczuła nagłą potrzebę powrotu do łóżka Draco. —
Przepraszam, Narcyzo. Dziękuję za herbatę.
— Oczywiście, kochanie. W każdej
chwili.
Już prawie wyszła z pokoju, kiedy
usłyszała:
— Hermiono?
Odwróciła się powoli.
— Tak?
— Jeśli to coś znaczy, z przyjemnością
witam cię w rodzinie.
— Ja… dziękuję, Narcyzo. — Skinęła raz
głową i wyszła tak szybko, jak tylko mogły ponieść ją stopy.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Czwartek minął w oszołomieniu, zarówno
Draco, jak i Hermiona byli wyczerpani środową wieczorną aktywnością. Więc zanim
nadszedł piątek, Draco mógł myśleć jedynie o weekendzie. Zostały tylko dwa,
zanim Scorpius wróci do domu.
Ostatnią rzeczą, jaką musiał zrobić,
było spotkanie z Harrym Potterem, ale ten zostawił mu wiadomość na biurku i
Draco był zmuszony udać się na piętro DPPC.
— Chciałeś mnie widzieć, Harry?
Myślałem, że nie spotkamy się w tym tygodniu z powodu twojego napiętego
harmonogramu.
— Siadaj, Malfoy.
Draco zrobił to, o co został
poproszony, ale uniósł brew, kiedy Harry bezróżdżkowo zamknął drzwi i
wymamrotał zaklęcie wyciszające.
— Co się dzie…
— Od jak dawna bzykasz się z Hermioną?
Zbladł, a serce mu waliło.
— Jestem pewien, że nie mam pojęcia, o
czym ty…
— Och, przestań, Malfoy. Wiem, że to
się dzieje. Pewnego dnia poszedłem zaskoczyć ją kawą. Drzwi były zamknięte i
usłyszałem… odgłosy.
Niemożliwe. Postanowili nie bzykać się
w biurze… z wyjątkiem jednego razu (może dwóch?). Ciągle łamali wszystkie
własne zasady. Starał się wyglądać na skonsternowanego.
— Dlaczego myślisz, że to ja? —
Przeklął swój ton głosu za to, że wyszedł zauważalnie wyższy.
Harry zmierzył go wzrokiem.
— Właśnie nie miałem co do tego
pewności, ale przed sekundą to potwierdziłeś. — Uśmieszek tworzący się na jego
ustach był prawie znajomy.
— Kurwa. — Draco potarł kark i zaśmiał
się nerwowo. — Cóż, teraz jesteś Ślizgonem?
— Tiara Przydziału dała mi wybór… — Przez chwilę patrzył na
niego tęsknym wzrokiem, a potem zmrużył oczy. — Nie zmieniaj tematu. Jak długo,
Malfoy?
Ramiona Draco opadły w porażce.
— Chyba ze dwa miesiące… może trzy?
— Na brodę Merlina. Wiesz, że właśnie
się rozwiodła, prawda?
— Naprawdę? Miałem wrażenie, że nadal
jest mężatką.
— Malfoy.
— Dobra, Potter. Tak, wiem. W końcu
jestem jej doradcą.
— Dokładnie, dlatego wiesz, jakie to
nieetyczne. Nie wspominając o tym, jak to musi mieszać w jej emocjach.
— Dobra, po pierwsze, Granger nie jest
jakimś delikatnym kwiatkiem, który wykorzystuję. Wiedziała dokładnie, w co się
pakuje. I, dla twojej informacji: sama do mnie przyszła.
— Nie wierzę, by Hermiona… — urwał,
zauważając mordercze spojrzenie, jakim obdarzył go Draco, i odchrząknął. —
Jakkolwiek by nie było, nie wyobrażam sobie, żeby to znaczyło dla niej coś
innego niż odskocznia i to taka, która mógłaby doprowadzić was oboje do
zwolnienia, jeśli mogę dodać.
Draco poczuł, jak jego maska słabnie
na sekundę, po czym wróciła na swoje miejsce. Wiedział, że był bardziej
przywiązany niż Hermiona, ale miał nadzieję, że nie postrzegała go jako
odskoczni. Jego usta zacisnęły się w cienką linię, gdy zastanawiał się, co
powiedzieć.
— Wiem.
— Dlatego uważam, że powinieneś to
zakończyć.
Westchnął i uszczypnął grzbiet nosa.
Odkąd to Potter ma mu mówić, co ma robić?
— Doceniam twoją troskę, ale myślę, że
to sprawa między Granger a mną.
Oczy Harry’ego rozszerzyły się.
— Ja pierdolę.
— Co? — zażądał Draco.
— Jesteś w niej zakochany. — To nie
zostało sformułowane jako pytanie.
Draco wpatrywał się w niego przez
chwilę.
— Nie bądź śmieszny — wypalił.
— Wybacz, że to mówię, kolego, ale
masz to wypisane na twarzy. I oczywiście, że jesteś. Dlaczego miałbyś nie być?
— Odchylił się do tyłu, wciąż wpatrując się w Draco. — Wy dwoje jesteście
największymi pasjonatami, jakich znam. Merlinie, to ma sens. Oboje jesteście
mądrzy, kłótliwi… Nie mogę uwierzyć, że wcześniej tego nie zauważyłem.
Draco wiercił się na swoim miejscu.
Nigdy nie powinien był tracić czujności przy Potterze.
— Nie jestem pewien, czy podoba mi się
twój ton.
Harry pochylił się do przodu.
— Musisz to zakończyć, Malfoy. Zwłaszcza, jeśli ją kochasz. Nie
rozumiesz, jak bardzo to może zaszkodzić jej karierze? — W jego głosie brzmiała
gorączkowa nuta.
Draco potarł twarz i pochylił się,
jęcząc w dłonie.
— Oczywiście, że rozumiem. Ciągle się
martwię, że ktoś nas przyłapie. Po prostu… nie mogę jej niczego odmówić. Mam
przejebane po królewsku.
— Jezu. Jak to się stało? Nieważne,
nie chcę wiedzieć. Po prostu powiedz mi, że to rozważysz. Zanim sprawy wymkną
się spod kontroli. Możesz mi nie wierzyć, Draco, ale zacząłem uważać ciebie za
mojego przyjaciela i nie chcę cię widzieć zranionego.
— Przyjaciela…
Naprawdę, Potter?
Harry przewrócił oczami.
— Może bardziej jak przyjacielskiego
wroga.
— Słusznie. — Draco zaśmiał się
ponuro, wstając. — Nic nie obiecuję, ale rozważę to.
Spotkanie z Potterem pozostawiło go w
strasznie złym nastroju, gdy wracał do swojego gabinetu. Nie widział Hermiony
od ich porannego spotkania, ale miał nadzieję, że nadal spotykają się dziś
wieczorem. Czy powinien jej powiedzieć, że jej najlepszy przyjaciel wiedział o
ich nielegalnych działaniach? Był pewien, że Hermiona poczułaby się zdradzona,
gdyby dowiedziała się, że jej nie
powiedział, ale Harry dał mu wybór…
Draco był zajęty zbieraniem swoich
rzeczy, kiedy zauważył na biurku szarą kopertę. Dziwne, nie było tu tego wcześniej.
Pochylił się, podniósł ją i otworzył.
Upuścił ją z powrotem, gdy tylko zobaczył zawartość. Nie, nie, nie, nie.
Wewnątrz było zdjęcie, na którym on i
Hermiona całowali się na werandzie hotelu. Patrzył, jak pochyla się, by dotknąć
jej ust, raz po raz, aż zrobiło mu się niedobrze. Dołączono notatkę:
Musimy
porozmawiać.
-B
— Kurwa!
Draco przewrócił swoje krzesło.
Powstrzymał się, zanim rozniósł cały gabinet, oddychając ciężko przez kilka
chwil, zanim włożył zdjęcie z powrotem do koperty.
— Cholera — zaklął ponownie,
przeczesując palcami włosy.
To zajmie trochę czasu, ale wciąż był
Malfoyem i Ślizgonem. Mógł to rozgryźć.
Mam
taką nadzieję.
______________
Witajcie :) późnym wieczorem pojawiam się z nowym rozdziałem. No i co, za dobrze było, prawda? Mamy lekką dramę, która zamieni się w prawdziwy kanał... Możecie tylko obstawiać, co się będzie działo. Jeszcze sześć rozdziałów do końca, więc drama może trwać i trwać. Ale w tej historii jest happy end, także bez napinki. :)
Kolejny rozdział prawdopodobnie pojawi się w piątek, także oczekujcie. Dzisiaj był mój pierwszy dzień w pracy po urlopie. Tak zwany do zapomnienia. Chyba będzie tylko gorzej, więc emocjonalne wsparcie potrzebne.
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego wieczoru! Enjoy!
Lekka kraksa można by rzec 😬 Ta scena z przebraniem... Cudo! To najlepsze co czytałam w ostatnim czasie! I Narcyza jak zawsze wspaniała i wyrozumiała. Czego chcieć więcej? A no, zniknięcia problemów najlepiej 😄 Mam nadzieję, że jakoś da się kulturalnie rozwiązać ta sytuację. Czekam na kolejny rozdział!
OdpowiedzUsuń