niedziela, 7 września 2025

[T] Rzeczy, których nie nauczysz się z książek: Rozdział 1

 

Hermiona niekoniecznie potrzebowała tej pracy. Jej rodzice dobrze zarabiali i mogła wymienić pieniądze na magiczne, choć wyprawy do Gringotta były uciążliwe. Ale chciała mieć własne pieniądze. Nie chciała prosić mamy za każdym razem, gdy miała chęć kupić nową książkę czy komplet szat. Miała już dziewiętnaście lat. Praktycznie była dorosła. Kiedy więc zobaczyła ogłoszenie o pracę na pół etatu w księgarni Esy i Floresy w Hogsmeade na tablicy ogłoszeń w Pokoju Wspólnym, od razu złożyła aplikację. To było idealne miejsce dla niej. Wiedziała, gdzie znajduje się wszystko w sklepie i uwielbiała przytulną atmosferę. Wysłała sowę z zapytaniem o ofertę i tego samego dnia dostała pozwolenie na rozmowę kwalifikacyjną w Hogsmeade. Była zachwycona, gdy kierownik, Archibald Stokes, zatrudnił ją od razu.

Gdy wyszła ze sklepu i ruszyła z powrotem do zamku, wiatr się wzmógł. Letni upał ustępował już miejsca rześkiej, szkockiej jesieni. Wsunęła ręce do kieszeni swetra z kapturem i przyspieszyła. Nie chciała zostać złapana za bramą po godzinie policyjnej, a słońce zaczynało zachodzić. Dostrzegła przed sobą kutą, żelazną konstrukcję i odetchnęła z ulgą. Gdy tylko znalazła się z powrotem na terenie Hogwartu, poczuła na skórze magię szkoły. Cieszyła się z powrotu. Tak wiele się zmieniło w jej życiu i na świecie, że powrót do szkolnej rutyny był przyjemny. Znów mogła razem z Harrym i Ronem uczyć się w bibliotece i jeść w Wielkiej Sali. Było idealnie. Mniej więcej.

Hermiona była podekscytowana nową szansą. Położyła się spać tej nocy pełna nadziei na dobry rok.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Pierwszy dzień był pasmem porażek. Zaspała i spóźniła się na numerologię, Ron całował się z Lavender przez cały lunch, a potem na zielarstwie ugryzła ją muchówka i musiała opuścić połowę zajęć ze starożytnych run, bo utknęła w Skrzydle Szpitalnym, czekając na panią Pomfrey, która miała opatrzyć ranę. Zanim poszła do księgarni, miała już dość tego dnia.

Przeczesała włosy dłońmi, daremnie próbując ułożyć loki, zanim weszła do środka. Szybko się poddała i otworzyła drzwi, a mały dzwoneczek nad framugą oznajmił jej przybycie. Zapach pergaminu i książek natychmiast ogarnął jej nozdrza, uspokajając nieco gniew. Przestrzeń migotała w blasku świec, a książki pokrywały każdą powierzchnię. Poczuła się jak w domu.

Stokes wyszedł z zaplecza z promiennym uśmiechem na twarzy.

— Ach, panna Granger! Już przyszłaś. Proszę, proszę.

Mówił tak, jakby na nią czekał. Poczuła potrzebę sprawdzenia godziny, ale wiedziała, że się nie spóźniła.

— Będzie panna dziś pracowała na zapleczu — wyjaśnił, przytrzymując drzwi, przez które właśnie przeszedł, i gestem wskazując jej, żeby weszła pierwsza.

Rozejrzała się po pomieszczeniu; był pokryty grubą warstwą kurzu, a stosy książek sięgały dosłownie sufitu. Ale najbardziej zaskakującym widokiem był Draco Malfoy stojący pośrodku tego wszystkiego.

— Granger — wycedził.

— Co on tu robi? — zapytała, nie mogąc ukryć gniewu w głosie.

Stokes zmarszczył brwi, a jego twarz przybrała nieprzekonujący wyraz konsternacji.

— Czyżbym nie wspomniał?

Hermiona pokręciła głową.

— Nie, nie zrobił pan tego.

Draco zaśmiał się szyderczo.

— Nikt ci nie powiedział, że będziesz moją opiekunką, Granger?

Odwróciła się do Stokesa.

— O czym on mówi? Co to ma znaczyć?

Stokes poprawił okulary i pogniecioną koszulę.

— Nie jesteś niczyją opiekunką, panno Granger. Zatrudniłem cię jako pracownika na pół etatu, tak jak ci mówiłem. Twoje godziny pracy po prostu pokrywają się z godzinami prac społecznych pana Malfoya, a jeśli przypadkiem pomożesz mi go pilnować, gdy tu będziesz, cóż, to tylko dodatkowy atut posiadania ciebie w zespole.

Hermiona zacisnęła pięści i z całych sił starała się zachować spokój. Spokojnie. Znajdzie inną pracę. Nie potrzebowała tej, a prawdopodobnie było mnóstwo innych sklepów, które szukały pracowników.

— Nie jestem pewna, czy ta praca mi odpowiada…

Stokes zmarszczył brwi.

Malfoy podszedł do niej od tyłu. Jego ciało nie dotykało jej, ale stał tak blisko, że czuła go każdym centymetrem świadomości.

— Co się stało, Granger, za bardzo boisz się pracować z wielkim, strasznym Śmierciożercą? — zadrwił, a jego oddech łaskotał ją po skórze.

Obróciła się w miejscu, stając z nim twarzą w twarz.

— Pokonałam Voldemorta. Nie sądzę, żeby jeden z jego małych gnojków mógł mnie przestraszyć.

— Więc, zostajesz na tym stanowisku? — zapytał Stokes, a jego twarz pojaśniała.

Odpowiedziała, wciąż wpatrując się w Malfoya:

— Tak, podejmę się tego zadania i będę najlepszą pracownicą, jaką ta księgarnia kiedykolwiek miała.

— Och, świetnie — odparł Stokes z entuzjazmem, a potem ciszej: — Głównie będziesz stanowić środek bezpieczeństwa. Czasem możesz pracować na kasie.

Hermiona przewróciła oczami, co nie umknęło uwadze Malfoya.

— Będzie fajnie — zadrwił, szepcząc słowa na tyle głośno, by Hermiona je usłyszała.

Miała ochotę znowu walnąć go w tę głupią, szpiczastą szczękę. Zasłużył na to. Ale miała coś do udowodnienia i zadanie do wykonania, więc zamiast tego odwróciła się do Stokesa, a jej włosy zatrzepotały i uderzyły Malfoya w pierś.

— Więc co właściwie trzeba tu zrobić? — zapytała, w końcu wracając do tego, co Stokes tłumaczył, gdy obecność Malfoya wszystko zepsuła.

Kierownik poprawił okulary, wyglądając na zadowolonego z powrotu do głównego tematu.

— Tak, tak. Więc pan Malfoy pracuje dla nas nad projektem. Został przydzielony do skatalogowania każdej księgi, którą mamy na magazynie, i przekazania tego Ministerstwu. Wygląda na to, że mamy kilka dość ważnych starych woluminów i Ministerstwo chciałoby mieć rejestr, gdzie znajdują się poszczególne książki. Jak wiadomo mogą być niebezpieczne.

Hermiona miała tego świadomość.

— Cóż, wydaje się to dość proste. Zapisywać tytuł każdej pozycji na liście, a potem wysłać ją do Ministerstwa?

Stokes pokręcił głową, stanowczo się z nią nie zgadzając. Ponad ramieniem usłyszała chichot Malfoya — nieznośnego dupka.

— Nie, panno Granger — powiedział Stokes, wciąż kręcąc głową. — To wieloetapowy, delikatny i skomplikowany projekt. Założyłem, że panna to zrozumie, znając panny zamiłowanie do nauki.

Hermiona wypuściła długi, kontrolowany strumień powietrza, powstrzymując się, by nie powiedzieć obu mężczyznom w pomieszczeniu, żeby się odwalili, a potem wyszli i nie wrócili. Słyszała, że w czarodziejskim Glasgow jest urocza, mała, niezależna księgarnia. Od teraz tylko tam będzie kupować książki.

— Pan Malfoy został już poinformowany o protokole wprowadzonym przez Ministerstwo, a także o etapach, które chcielibyśmy, żebyście wykonali podczas przeglądania naszych książek. On ci wszystko wyjaśni. Naprawdę muszę wracać na sklep. O wiele za długo nie ma tam nikogo.

Po tych słowach Stokes uciekł z zakurzonego, przepastnego zaplecza do ładnego wnętrza księgarni.

Malfoy ominął ją, stając teraz twarzą do niej.

— Cóż, Granger, wygląda na to, że moim zadaniem jest cię wprowadzić, więc proszę, nadążaj. Nie lubię się powtarzać.

Hermiona zacisnęła pięści, wyciągając kciuki, bo wiedziała, o co chodzi. Spuścił wzrok, dostrzegając ruch, a ona poczuła dreszcz satysfakcji na widok tego, jak jego oczy rozszerzyły się na ten widok.

Kaszlnął i odwrócił wzrok, chwytając książkę z pozornie przypadkowego stosu obok siebie.

— Pierwszym krokiem jest porównanie książki z listą tomów, którymi są zainteresowani, dostarczoną przez Ministerstwo.

Machnął różdżką, rozkładając duży zwój tam, gdzie wcześniej było tylko powietrze. Przesunął wzrokiem po wierszach, zatrzymując się we właściwym miejscu.

Hermiona miała ochotę się roześmiać.

— To głupota. Szybkie zaklęcie odnajdujące z pewnością pozwoliłoby na znalezienie dowolnego tytułu, którego potrzebujemy.

Widziała, jak teraz przewraca oczami.

— Nie, Granger, takie zaklęcie nie zadziała. Oczywiście, gdyby tak było, już dawno bym tego spróbował. Ale okazuje się, że te księgi pochodzą z czasów, gdy ortografia i gramatyka były mniej ujednolicone, a ich główne przesłanie to „Rób, co chcesz, a do śniadania wypijemy wino i nic, co robimy, nie ma sensu”. Więc zaklęcie odnajdujące nie zadziała, jeśli brakuje jednego apostrofu lub „c” zostało zamienione na „k”.

— Och, to frustrujące — powiedziała Hermiona, podchodząc bliżej, by zobaczyć listę, którą przeglądał.

— Tak, cóż — odparł, zerkając na nią — kiedy ustalimy, że książka interesuje Ministerstwo, musimy zapisać tytuł, autora i rok wydania, tak jak zakładałaś, a potem zaczyna się prawdziwa praca.

Hermiona uniosła pytająco brew, czekając, aż rozwinie temat.

Zaczął mówić:

— Jeśli książka zostanie uznana za niebezpieczną lub chronioną, muszę objąć ją szeregiem zaklęć ochronnych i zaciemniających, i odesłać do Ministerstwa. Jeśli jednak dopuszczę ją do obiegu, będę zobowiązany do tworzenia kopii dla Ministerstwa, po jednej stronie i po jednym zaklęciu Geminio na raz, ponieważ gdybym miał rzucić je na całą książkę…

— Wtedy powieliłbyś tylko zewnętrzną stronę książki, a nie poszczególne strony. Tak, Malfoy, znam podstawowe zasady magii, dziękuję.

— Nie jestem twoim profesorem, Granger, nie musisz mi imponować swoją kujonowatością.

Puścił jej oko.

Hermiona położyła ręce na biodrach i patrzyła, jak jego wzrok podąża za ruchem.

— Gówno mnie obchodzi, co o mnie myślisz, Malfoy. Właściwie doskonale zdaję sobie sprawę z moich braków w twoich oczach, ale to ja jestem tu z własnej woli, więc tak naprawdę, kto tu jest górą?

Malfoy zachichotał.

— Cóż, oboje utknęliśmy w tym samym, cholernym miejscu, więc z mojego punktu widzenia to nie ty.

— To ty rzuciłeś mi wyzwanie, żebym została — odparła, wzruszając ramionami. — Wygląda na to, że to ty mnie potrzebujesz, a nie ja ciebie.

— Zamknij się i zacznij katalogować te cholernie książki, ty wstrętna, mała wiedźmo — warknął.

Hermiona wiedziała, że musiała go urazić, skoro stracił panowanie nad sobą, ale to tylko trochę złagodziło ból, jaki poczuła, słysząc, jak ją obraża. Wolałaby, żeby jej to nie obchodziło. Wiedziała, że nie powinna się przejmować, ale po prostu nie urosła aż tak bardzo, odkąd skończyła trzynaście lat i kiedy to po raz pierwszy nazwał ją szlamą. Takie rany goiły się, bez względu na to, co myślała.

— Dobra — odpowiedziała, starając się ukryć ból w głosie — bądź grzecznym przestępcą i daj mi pierwszą książkę.

Westchnął ciężko, ale rzucił jej tom. Ustalił status książki, której szukał wcześniej, i teraz, strona po stronie, pracował nad stworzeniem duplikatu dla Ministerstwa. Pracowali w milczeniu, ale atmosfera między nimi była napięta i nieprzyjemna. Była nadwrażliwa na jego ruchy, a on zdawał się odczuwać to samo w stosunku do niej. Zerkał na nią za każdym razem, gdy choćby kaszlnęła, i nie mogła nie zauważyć każdej jego zmiany pozycji. To sprawiało, że to, co powinno być prostym, choć nudnym zadaniem, stawało się o wiele bardziej napięte. Mięśnie ją bolały i cierpliwość była na wyczerpaniu od ciągłego bycia w pogotowiu. Kiedy Stokes dołączył do nich punktualnie o dziesiątej, Hermiona omal nie spadła z krzesła; tak była zaskoczona obecnością innego człowieka.

Na szczęście Malfoy też podskoczył kilka centymetrów w górę, więc nie była tak zażenowana własną reakcją.

Stokes zaśmiał się, gdy drzwi zamknęły się za nim.

— Jesteście strasznie zdenerwowani!

Hermiona ponownie się uśmiechnęła do irytującego, starszego mężczyzny.

— Co możemy dla pana zrobić, panie Stokes?

Sięgnął do wieszaka na ubrania, chwycił kurtkę i kapelusz.

— Och, nic, po prostu czas iść. Uważajcie na siebie w drodze powrotnej do szkoły.

Hermiona wzięła swój płaszcz, który w pewnym momencie przerzuciła przez oparcie krzesła, i założyła go.

Pan Stokes poczekał, aż ona i Malfoy zbiorą swoje rzeczy, i wyszedł z nimi przez frontowe drzwi, zamykając sklep na klucz zaklęciem. Cały budynek pokryła na chwilę fioletowa magia ochronna, po czym światło zgasło i księgarnia znów wyglądała normalnie.

Hermiona spojrzała na mężczyznę.

— To dość potężne zaklęcie ochronne.

Skinął głową.

— O tak. Ministerstwo nalegało, żebyśmy wzmocnili ochronę, kiedy dowiedzieli się, ile cennych, jedynych w swoim rodzaju ksiąg przechowujemy.

Bez dalszej zwłoki skinął lekko ręką na pożegnanie i ruszył dalej w głąb Hogsmeade.

Hermiona wiedziała, że lepiej nie próbować dotrzymać kroku Malfoyowi w drodze powrotnej. Mógłby znowu rzucać obelgami w jej stronę i patrzyć na nią ze słabo skrywaną nienawiścią. Zamiast tego przyspieszyła kroku i starała się go wyprzedzić.

Ale Malfoy miał długie nogi i dogonił ją w zaledwie kilku krokach.

— Uciekasz przede mną, Granger? Myślałam, że jesteś bohaterką. Czyż nie tak cię nazywają?

— Niektórzy z nas nie przejmują się tym, co inni o nas mówią. Wiem, że nie potrafisz się z tym utożsamić — odburknęła, oddychając ciężko, gdy bezskutecznie próbowała go wyprzedzić.

— No cóż — zmierzył ją wzrokiem od góry do dołu — to oczywiste, prawda?

Zatrzymała się, a on potknął się, żeby na nią nie wpaść. Stanęła z nim twarzą w twarz.

— No to zaczynamy. Czekałam na to cały wieczór. Co ci się teraz nie podoba w moim wyglądzie, co? Mam zbyt kręcone włosy, za duże zęby, nieodpowiednie ubrania, brudną krew, już to słyszałam, więc proszę, powiedz co tym razem?

Patrzyła jak jego pierś opada.

— Gdzie tu zabawa, jeśli mówisz to wszystko sama — rzucił, marszcząc brwi.

Uśmiechnęła.

— Powiedziałabym, że mi przykro, ale w sumie to nie. Skoro już to wyjaśniliśmy, czy możemy po prostu robić swoje i ignorować istnienie drugiego, proszę?

— Nie ma mowy — odparł Malfoy dziwnym tonem, którego Hermiona nie potrafiła rozpoznać.

Wzruszyła ramionami.

— Dobra, ale nie chcę na ciebie wrzeszczeć przynajmniej do jutra. Dzisiejszy dzień był totalną katastrofą, na Godryka, więc po prostu się zamknij.

Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale rzuciła mu gniewne spojrzenie i ku jej zaskoczeniu zadziałało. Resztę drogi przeszli w milczeniu. Kiedy dotarli do głównych schodów, gdzie ona miała wejść na górę, a on skręcić do lochów, rzuciła mu kolejne ostrzegawcze spojrzenie, żeby trzymał język za zębami, a on, ku jej zaskoczeniu, zaśmiał się, ale ustąpił i odszedł bez słowa. To było najprzyjemniejsze piętnaście minut, jakie kiedykolwiek spędziła w obecności tego bezużytecznego ślimaka. Może, ale tylko może, będzie pracować w tej księgarni. Tylko po to, żeby mu udowodnić, że da radę.

__________

Witajcie :) w niedzielne popołudnie zapraszam na nowe tłumaczenie w szkolnym klimacie. Tym razem będzie uroczo, słodko, ale takich opowiadań nigdy nie mam dość. Jestem ciekawa Waszych wrażeń po pierwszych rozdziałach. Od razu zapraszam na drugi rozdział. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy