Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bibliotekarka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bibliotekarka. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 13 stycznia 2022

[T][Z] Bibliotekarka Hogwartu: Epilog

 15 lat później

 

Hermiona zamknęła najnowszą powieść Jo Nesbo. W końcu zabrała się za nią po kilku ostatnich nerwowych miesiącach. Uważała, by nie pozostawić śladu swojego burgundowego lakieru na paznokciach na ostrych kartkach i wyciągnęła zakładkę, wbijając ją prosto w poobijaną skórzaną oprawę dzieł Szekspira. Po przeczytaniu czegoś nowego nadszedł czas, aby ponownie zatopić się w lekturze niektórych ze swoich ulubionych. Czystą radość sprawiało jej ponowne przeczytanie uwielbianego tekstu, co zawsze najbardziej ją odprężało.

Algave — najbardziej wysunięty na południe region Portugalii, stanowił oszałamiającą mieszankę plaż, pól golfowych, rezerwatów przyrody, małych starożytnych wiosek rybackich i fascynujących rzymskich ruin. Uwielbiali podróżować, ale to nie był ich pierwszy raz w Portugalii i zadbali o zarezerwowanie dwunastu dni w tym raju. Hermiona już w ciągu pierwszych dwóch dni podróży zwiedzała lokalne miejsca historyczne. Tego dnia postanowiła odpocząć i po prostu cieszyć się słońcem, morzem oraz swoją książką. Na szczęście miała wspaniałe towarzystwo w uroczej żonie Scorpiusa, Marcelli, która była tak samo podekscytowana wycieczkami, jak ona.

Hermiona od razu zbliżyła się do młodej kobiety; ich osobowości były tak podobne. Była bardzo dumna ze Scorpiusa za to, że kiedy spotkał swoją partnerkę, wiedział, że musi się starać, aby z nim była. Wyrósł na przystojnego młodzieńca. Przez kilka lat był kapryśnym nastolatkiem, ale zawsze tak grzecznym, że kiedy zaczął testować ich granice i pozwalać sobie na nieco więcej niż to było wskazane przy jego nakładzie pracy, byli na to przygotowani i wiedzieli, co zrobić, aby ukończył Hogwart z doskonałymi ocenami i był gotowy na stawienie czoła światu. I ani razu ich nie zawiódł, od razu podejmując praktyki zawodowe i wkraczając do sektora biznesowego.

Scorpius przejął firmę Malfoyów w wieku dwudziestu dwóch lat, ponieważ Draco nie miał do tego smykałki i pozwolił mu wynająć zarząd, który miał przez lata mu pomagać. Upewnił się jednak, że jest mentorem dla swojego syna, tak jak jego ojciec dla niego, i obserwował, jak rozkwita i bierze odpowiedzialność w swoje ręce. W tym samym roku ujrzał Marcellę na wakacjach we Florencji. Urocza, młoda kobieta natychmiast rozpaliła w nim iskrę, gdy poznał ją w pracy jako jedną z przewodniczek w Uffuzi. Od razu między nimi zaiskrzyło i niecały rok później Hermiona dumnie prowadziła Scorpiusa do ołtarza, by poczekał na swoją uroczą narzeczoną, jak zrobiłaby każda dumna matka.

Ta myśl sprawiła, że się uśmiechnęła. Sfinalizowanie formalności zajęło kilka lat, ale kiedy ona i Draco pobrali się, zapytała Scorpiusa, czy chciałby oficjalnie zostać jej synem. Był wtedy małym pierwszoroczniakiem, i pomimo tego, że była w jego życiu przez kilka lat, przytulił ją mocno i po raz pierwszy nazwał mamą. A kiedy Marcella została ich córką przez małżeństwo, Hermiona powitała ją z otwartymi ramionami i zachęciła, by nazywała ich mamą i tatą, ponieważ sama ich nie miała. To też sprawiło, że Hermiona zjednała sobie silną młodą kobietę, która straciła rodziców w młodym wieku i znała ból oraz siłę, której wymagało po prostu pójście dalej i życie pełnią życia, jednocześnie tęskniąc za nimi.

Hermiona czuła, jak słońce przybiera na intensywności, i widziała, że jej skóra staje się złocista. Sięgając po spray do opalania o wysokiej ochronie, zaczęła go wcierać w swoje ciało. Upewniła się, że wmasowała trochę na brzuch, uśmiechając się lekko na widok luźnej skóry, wystającej z jej bikini z wysokim stanem.

Jej ciało nie było już takie jak w młodości, ale, mimo to, była szczęśliwa. Po urodzeniu córki, Sabriny, trzynaście lat temu, wpadła w depresję poporodową i przez chwilę nie czuła się zbyt dobrze w swoim ciele. Draco wspierał ją przez cały czas, ale wiedziała, że to dotkliwie odbiło się na ich związku. Udało jej się ponownie odnaleźć równowagę i postanowiła zaakceptować zmarszczki, luźną skórę na brzuchu, która już nigdy nie była taka sama, piersi, które ostatnio stały się bardziej sprężyste niż sterczące i siwiznę, która zaczęła się pojawiać na jej włosach jak grzyby po deszczu. Za kilka miesięcy skończy czterdzieści pięć lat i nadal czuła się piękna, zwłaszcza, gdy jej mąż patrzył na nią, jakby była absolutną boginią.

— Mamo, mogłabyś posmarować mi plecy? — zapytała ją Marcella, najwyraźniej mając ten sam pomysł, co jej teściowa.

Hermiona skinęła na nią, by przypięła swoje lśniące, ciemne loki, i delikatnie nałożyła balsam na miękkie plecy, uśmiechając się do krągłej młodej kobiety. Scorpius zdecydowanie miał podobny do ojca gust do kobiet, pomyślała z rozbawieniem. O wilku mowa…

— Jak się miewają moje dwie ulubione damy? — Uśmiechając się zawadiacko, wręczył każdej z nich papierowy kubek z dużą porcją lodów.

— Proszę, powiedz, że to pistacjowe — jęknęła Hermiona, biorąc mały kęs i rzeczywiście pyszny orzechowy posmak rozkwitł na jej języku. — Dziękuję, Scorp. — Poklepała go po policzku w podziękowaniu i oparła się z powrotem na fotelu, by cieszyć się lekkim deserem. Zawsze jedli obfite śniadania, zabierali ze sobą owoce i inne przekąski na plażę, a na koniec dnia siadali do co najmniej dwugodzinnej kolacji. Tak było na wakacjach i Hermiona bardzo to lubiła, zwłaszcza to, że mogła jeść małe smakołyki w ciągu dnia.

— Cała przyjemność po mojej stronie. I czekoladowe, dla mojej ukochanej. — Pochylił się, by skraść buziaka swojej rozpromienionej żonie, zanim usiadł za nią, by ją przytulić, gdy delektowała się lodami.

— Widziałeś swojego ojca? — zapytała Hermiona z ciekawością, tęskniąc za jego obecnością i czując, jakby opuścił ją jakiś czas temu.

— Chyba mówił coś o wstąpieniu do willi? — Scorpius wzruszył ramionami.

Hermiona skończyła lody i włożyła książki do torby plażowej, zawiązując ją wokół bioder, zanim znalazła swoją różdżkę.

— Pójdę sprawdzić, co u niego. Bawcie się dobrze na plaży, gołąbeczki — powiedziała, po czym popatrzyła dookoła, aby upewnić się, że nadal są osłonięci przed mugolami, i deportowała się w miejscu, gdzie stała.

— Dobrze rozegrane. — Marcella uśmiechnęła się do męża, oferując mu ostatni kęs pysznego deseru.

— Co mogę powiedzieć, uwielbiam tłum. — Mrugnął i pogonił ją po plaży do pięknej, lazurowej wody.

Hermiona pojawiła się w drzwiach ich willi i weszła, nasłuchując swojego męża, ale w domu było bardzo cicho. Zmarszczyła brwi i upewniła się, że usunęła piasek ze stóp, zanim boso weszła po schodach do ich pokoju.

Była zaskoczona, gdy zobaczyła mężczyznę, którego szukała, śpiącego na ich łóżku w spodenkach do pływania. Uśmiechnęła się do pięknych kwiatów ustawionych na jej nocnym stoliku i przeczytała dołączoną do nich notatkę.

 

Nie ma miejsca we wspólnej dwojga serc przestrzeni

Dla barier, przeszkód. Miłość to nie miłość, jeśli,

Zmienny świat naśladując, sama się odmieni

Lub zgodzi się nie istnieć, gdy ktoś ją przekreśli.

O, nie: to znak, wzniesiony wiecznie nad bałwany,

Bez drżenia w twarz patrzący sztormom i cyklonom

Gwiazda zbłąkanych łodzi, nieoszacowanej

Wartości, choćby pułap jej zmierzył astronom.

Miłość to nie igraszka Czasu: niech kwitnące

Róże wdzięków podcina sierpem zdrajca blady

Miłości nie odmienią chwile, dni, miesiące:

Ona trwa - i trwać będzie po sam kraj zagłady.

Jeśli się mylę, wszystko inne też mnie łudzi:

Że piszę to; że kochał choć raz któryś z ludzi.

 

Piętnaście lat i więcej… Kocham na zawsze, Draco XX

 

Hermiona natychmiast rozpoznała Sonet 116 Szekspira, który zawsze znajdował się w starych tomach jego dzieł, a jej kopie spoczywały teraz w torbie plażowej obok ich łóżka. To była tradycja — bukiet kwiatów za każdy rok bycia razem. Zawsze zasuszała kwiaty i rozwieszała je w domu lub robiła herbatę z ziół, które nieodmiennie dodawał do kwiatów.

Nie chciała przeszkadzać mężowi, wiedząc, jak bardzo był wyczerpany, bo zasnął, zamiast ją zaskoczyć. Oboje stawiali na szczerość. Po latach spędzonych w Hogwarcie pragnęli zmiany, więc Hermiona postanowiła wykładać na Londyńskim Uniwersytecie Magicznym, gdzie uczyła złożoności starożytnych run w odniesieniu do magii, natury tradycyjnej magii i kilku modułów o kuratorstwie zasobów i zarządzaniu biblioteką. Bycie wykładowcą było wyczerpującą pracą, ale pozwoliło jej wnosić wkład i prowadzić badania, być mentorką młodych czarownic i czarodziejów oraz inspirować ich na przyszłość. Była to najbardziej satysfakcjonująca praca, jaką kiedykolwiek wykonywała.

Draco postanowił przyjąć stanowisko, które Kingsley chętnie mu zaproponował, gdy dowiedział się, że Mistrz Eliksirów szuka pracy. Potrzebowali nowego kierownika Działu Badań i Rozwoju Eliksirów w Departamencie Tajemnic, więc Draco spędzał wiele godzin, zarządzając całym działem oraz własnymi badaniami i eksperymentami. Byli bardzo zajętą parą, a ponieważ Sabrina dołożyła im jeszcze więcej obowiązków, tylko przy wsparciu przyjaciół, którzy przez lata również stali się ich rodziną, udało im się znaleźć odrobinę czasu dla siebie. Potrzebowali tych wakacji, bo oboje byli wyczerpani pod koniec czerwca, więc Draco zaaranżował tę willę ze swoim przyjacielem i zaprosili Scorpiusa z Marcellą, którzy bardzo chętnie dołączyli do rodziców w tym pięknym miejscu.

Zeszła na dół i zrobiła sobie filiżankę herbaty, kiedy opalona Sabrina weszła do pomieszczenia; jej nos łuszczył się już po spaleniu go pierwszego dnia pobytu.

— Mamo, nie uwierzysz, znalazłam niesamowity sklep. — Uśmiechnęła się i zdjęła torebkę z ramienia, odsłaniając uroczą lustrzankę cyfrową Canon, którą Hermiona kupiła jej rok temu, gdy wyraziła poważne zainteresowanie fotografią. — Mieli niesamowita gamę starych i nowoczesnych aparatów Polaroid, więc kupiłam jeden i kilka klisz za pieniądze z urodzin. — Z dumą pokazała jej twarde, skórzane etui i nowy model Polaroid Originals 9008. — Nie mogę się doczekać, aż pokażę go cioci Astrid. — Rozpromieniła się.

Hermiona zachichotała i pocałowała ją w czoło, po czym nalała córce lemoniady.

— Cieszę się, że podoba ci się zwiedzanie tego miejsca. Robiłaś już jakieś zdjęcia na plaży, czy teraz skupiasz się na krajobrazach? — zapytała.

— Pejzażach, ale jutro chcę spędzić dzień na plaży i uchwycić ludzkość w najbardziej zrelaksowanej formie. — Zaśmiała się i chwyciła szklankę od swojej mamy, całując ją w policzek, zanim udała się do swojej sypialni na dole za rogiem, by przebrać się w kostium kąpielowy na kilkugodzinny relaks przy basenie.

Hermiona uśmiechnęła się czule. Choć Scorpius zdecydowanie przypominał Draco, miał łagodne oczy Astorii. I pomimo tego, że wyglądał jak jego ojciec, został przydzielony do Ravenclawu ze względu na jego pragnienie wiedzy, nakręcane przez Hermionę, i łagodną naturę chłopca. Sabrina natomiast wyglądała dokładnie tak samo jak jej matka, ze swoimi napuszonymi blond lokami, wystającym nosem i piegami, ale wyostrzone, szare oczy, pełne inteligencji i pasji, miała po ojcu. Nic dziwnego, że ich córka trafiła do Slytherinu. Będąc tak podobną do niego osobowością, miała tendencję do kłócenia się z ojcem trochę częściej niż z Hermioną, ale można się było tego spodziewać, bo zaczynała dojrzewać.

Wzięła filiżankę herbaty i wróciła na górę do ich sypialni, aby usiąść obok śpiącego męża, i otworzyła książkę na jednym słowie. Otello. Uśmiechnęła się czule; ta sztuka sprawiła, że pomyślała o Astrid, która kilka lat temu zabrała ją do Paryża na długi weekend, aby zobaczyła sztukę w wykonaniu bardzo utalentowanego amatorskiego zespołu teatralnego. Po kilku latach nauczania w Hogwarcie i zerwaniu z Sarą, Astrid przyjęła stanowisko dyrektorki Beauxbatons po przejściu na emeryturę Madame Maxime. Była to wymagająca praca, ale Astrid zawsze znajdowała czas na intensywne życie towarzyskie, pełne sztuki, mentoringu i mecenatu dla młodych i ambitnych panien, które uczęszczały do jej szkoły. Była znana jako Madame Pie, co na język angielski przekładano na Madame Magpie, ponieważ zawsze dostrzegała najjaśniejsze gwiazdy, artystów, filozofów i przedsiębiorców. Pozostały w stałym kontakcie, a Hermiona była często zapraszana do Beauxbatons, by wygłaszać przemówienia na temat przetrwania wojny przez kobiety, jej podróży przez edukację i wpływu jej na życie, aby zainspirować nowe uczennice.

Hanna i Neville również utrzymywali kontakt. Ich Archie właśnie miał rozpocząć szósty rok nauki. Z całą pewnością przejął żywiołową naturę swojej matki i zamiłowanie do roślin ojca. Obecnie przebywał w Beauxbatons na letniej szkolnej wymianie wraz ze swoim chłopakiem, Louisem Weasleyem. Hanna była zachwycona pilnością syna, a Neville kipiał dumą. Swoją córkę nazwali Partice, imieniem prababki Hanny. Od września miała rozpocząć swój czwarty rok w Hogwarcie; była spokojną i delikatną młodą damą z zamiłowaniem do run i języków. Przyjaźniła się z Sabriną, mimo że były w różnych domach, ale często przebywała latem w ich londyńskim domu. Życie nie toczyło się bez wyzwań, ale jak dotąd dobrze im szło.

Hermiona pogrążyła się w sztuce, sercem wspierając Desdemonę, i pomimo tego, że czytała to wiele razy, lago wciąż sprawiał, że lekko się wzdrygała, mając zbyt wiele podobieństw do prawdziwych ludzi w jej życiu w Hogwarcie. Ręka prześlizgnęła się po jej udzie, ale kiedy spojrzała w dół, Draco po prostu przesunął się na drugą stronę i sięgnął po nią instynktownie, zamiast być obudzonym. Nie mogła się powstrzymać i sięgnęła, by przeczesać palcami jego długie, srebrzyste loki. Po rozwodzie z Astorią Draco miał włosy do brody, obcinając je na długość, o którą urosły podczas małżeństwa. Wtedy zrobił to z łatwością i Hermiona zastanawiała się, czy zapuściłby włosy po ich ślubie. Nie była rozczarowana. W chwili, gdy złożyli przysięgę, strzyżenie ustało i rozpoczęło się przycinanie, utrzymując włosy zdrowe, ale wciąż rosnące, aż sięgały szczytu jego łopatek. Część niej zastanawiała się, czy Draco po czterdziestce będzie wyglądał jak Lucjusz, ale miękkość rysów Narcyzy powstrzymywała go przed zamienieniem się w kopię swojego ojca i pozwoliła mu się starzeć z wdziękiem, a długie włosy dodawały odrobinę klasy i szacunku. Jej oczy przesunęły się wzdłuż jego pleców i uśmiechnęła się na wspomnienie tego, jak dobre te lata były dla jej męża. Nadal był wysoki, szczupły i umięśniony po długich godzinach pracy, cotygodniowych meczach Quidditcha i aż do teraz odbywających się co dwa tygodnie ich sesji treningowych. Tak naprawdę przerwali dopiero, gdy Hermiona zaszła w ciążę i poradziła sobie z depresją poporodową. Spróbowali treningów jeszcze raz, aby połączyć się tak, jak kiedy zaczęli się spotykać i pomogło im to na nowo stać się silniejszymi.

Kilka zmarszczek mimicznych wryło się w jego skórę wokół oczu i ust, ale ona je miłowała, wiedząc, skąd się wzięły. Przypominała sobie, jak kiedyś jej mama pokazała zdjęcie jej taty i powiedziała, że to przywilej patrzeć, jak twój partner starzeje się z tobą, ponieważ znasz historię z każdym śmiechem, stresem, piegiem, blizną i rozstępem. I miała rację; jego ciało było jak mapa, które czasami znała z dotyku i pamięci lepiej niż swoje.

— Czy lago zasiał już ziarno wątpliwości co do ukochanej Otella? — spytał sennie Draco. Jego palce zacisnęły się na moment na jej udzie, gdy przysunął się bliżej i pocałował miękkie zagłębienie przy pachwinie.

— Skąd zawsze wiesz? — Zaśmiała się czule, pochylając, by pocałować go w policzek. Jej dłoń sięgnęła, żeby delikatnie podrapać go po plecach, wiedząc, jaki był zadowolony, gdy to robiła.

Prawdę mówiąc, prawie zamruczał; mięśnie napięły się na chwilę, gdy przeciągnął się przed skurczem na jej dotyk.

— Zawsze najpierw kibicujesz Otellowi, ale za bardzo lubisz Desdemonę, a lago przypomina ci Hogwart. I zawsze kończysz „Snem nocy letniej” — zanucił, pochylając się, by uszczypnąć ją w udo, sprawiając, że podskoczyła.

— O nie, nigdy więcej zadrapań od ciebie — zaprotestowała, ale ledwo zdążyła odłożyć książkę, zanim została wciągnięta w jego ramiona, a jego usta znalazły drogę do jej.

— Z oczu kobiety czerpię tę doktrynę: wciąż błyszczą właściwym, prometejskim ogniem; są książką, sztuką, akademią, które pokazują, zawierają i karmią cały świat — oznajmił miękko, patrząc w te piękne, roześmiane, pijane oczy, zanim ponownie zażądał jej ust, rozkoszując się czasem, gdy po prostu mógł ją przytulić i odpocząć bez pracy, dzieci i innych zobowiązań, wiszących nad ich głowami.

Hermiona objęła go ramionami, gdy pocałował ją leniwie, nie spiesząc się, przemierzając znajome krajobrazy. Kiedy przerwał, by pocałować ją w szyję, dotknęła ustami jego włosy, wdychając uspokajający zapach.

— Tęskniłam za tobą — przyznała. Ostatnie kilka tygodni były szczególnie nerwowe z powodu końca roku akademickiego, oceniania prac dyplomowych i badań Draco.

— Ja za tobą też. — Zanurkował, by pocałować jej słodkie usta. — Przepraszam, że zasnąłem i nie dokończyłem twojej niespodzianki.

Hermiona zaśmiała się i pokręciła głową.

— Nie masz za co przepraszać. Zostańmy w łóżku przez resztę dnia, dzieci mogą same się sobą zająć — zaproponowała.

— Podoba mi się ten pomysł, pani Malfoy. — Uśmiechnął się, rozkoszując nazywaniem jej tak najczęściej, jak to możliwe.

Kiedy zatraciła się w jego dotyku, Hermiona nie żałowała decyzji, którą podjęła, by zaufać, że ich losy skrzyżowały się z jakiegoś powodu.

_______________

Witajcie :) wiem, że miałam publikować jutro, ale po tym prawie skończonym i bardzo ciężkim tygodniu potrzebuję odprężenia i relaksu w postaci Waszych reakcji, więc proszę — specjalnie dla Was pojawia się Epilog „Bibliotekarki Hogwartu”. Mam nadzieję, że ilość informacji Was nie przytłoczyła i wszystko było zrozumiałe. Jestem ciekawa który fragment najbardziej Was zaskoczył? Dajcie znać w komentarzach.

Jako że kończymy tę przygodę pora na kilka podziękowań. Przede wszystkim bardzo dziękuję mojej becie, że bez wahania zgodziła się mi pomóc i razem mogłyśmy przeżywać niektóre sceny! Jej pomoc była nieoceniona. Dziękuję także Wam, czytelnikom, za każdy komentarz czy reakcję. Wasza obecność dodała mi chęci do tłumaczenia i regularnych publikacji. Kto wie, może ta historia pomoże mi także wkręcić się na nowo w inne historie... Najbardziej jednak cieszy mnie fakt, że doceniliście dojrzałość relacji Draco i Hermiony oraz rozpływaliście się nad słodkością Scorpiusa. Małe rzeczy ale cieszą jak nigdy. Jeszcze raz dziękuję, że po prostu jesteście tu ze mną mimo zawirowań w moim życiu i momentach całkowitego odcięcia się od tłumaczeń czy pisania. Miło było wrócić, mam nadzieję, że na dłużej.

W weekend pora na zmierzenie się z „To, co najlepsze” i czymś co powinno się spodobać fanom serialu „Przyjaciele”. Są tu tacy? :)

Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego weekendu. Enjoy!

wtorek, 11 stycznia 2022

[T] Bibliotekarka Hogwartu: Rozdział 13

 26 czerwca 2009

 

Hermiona wygładziła swoje piękne, burgundowe, letnie szaty, założone na wieczór. Dzisiaj miała się odbyć uczta na zakończenie roku szkolnego 2008/2009 i było jej smutno, że niektórzy z jej ulubionych uczniów i klubowiczów odchodzą. Pocieszał ją fakt, że wszyscy byli bardzo utalentowani i gotowi na wielkie przygody. Gdy uczniowie kończyli naukę, często pracownicy nie mieli od nich wiadomości, ale Hermiona utrzymywała korespondencyjny kontakt z kilkoma absolwentami, ciesząc się z ich sukcesów i wiecznie podsyłając sugestie i recenzje topowych książek. I wiedziała, że co najmniej trzech uczniów, którzy kończyli szkołę w tym roku, wyślą jej listy we wrześniu, aby poinformować, jak przyzwyczajają się do życia poza murami zamku.

— Wyglądasz promiennie jak zawsze, kochanie. — Draco wszedł do jej sypialni i objął ją ramionami, całując jej pachnącą szyję.

— Tak jak ty. — Uśmiechnęła się na widok jego eleganckich grafitowo-szarych szat i krawata. — Jak mogło mi się tak poszczęścić? — drażniła się z uśmiechem, splatając ich palce na jej talii.

Draco uniósł brew w lustrze.

— Myślałem, że to oczywiste; czego tu nie kochać? — Zaśmiał się i uniknął jej ciosu z łokcia w jego żebra, odwracając się i żądając zuchwałego pocałunku. Już miał coś dodać, ale…

— Miauuu. — Simone spojrzała na niego z łóżka. Do tej pory odpoczywała sobie spokojnie ze swoim człowiekiem, ale teraz przyszedł tu jej partner i przeszkadzali jej w drzemce.

— Staje się taką zrzędliwą kotką za każdym razem, gdy tu przychodzę — mruknął Draco, a niezadowolone spojrzenie Simone tylko się nasiliło, jednak skomentowała to cichym, ostrzegawczym miauknięciem.

Hermiona lekko uderzyła go w ramię.

— Ona rozumie, co mówisz, i oczywiście nie robi to na niej żadnego wrażenia. Przerywasz jej dwudziestą godzinę dziennego snu. — Wyprosiła go, po czym pochyliła się, by pogłaskać swojego chowańca, który mruczał na gest jej człowieka, a następnie szybko zeszła na dół ze swoim partnerem do Wielkiej Sali na ucztę.

W tym roku Puchar Domów trafił do Slytherinu, przez co Draco promieniał, dumny ze swoich węży i ich drużyny Quidditcha za tak doskonałe występy, górując nad innymi domami z co najmniej stu punktową przewagą! Pomachali do Scorpiusa, który siedział z pierwszoroczniakami przy stole Slytherinu, po czym odwrócili się, by posłuchać sędziwej dyrektorki.

— Gratulacje dla Slytherinu za wygranie Pucharu Domów w tym roku — zaczęła, a oklaski ze stołu Ślizgonów brzmiały przez kilka chwil, więc poczekała, aż się uspokoją, zanim kontynuowała. — W imieniu nas wszystkich — machnęła wzdłuż stołu — życzymy wam cudownych wakacji i czekamy na was we wrześniu. Nasi absolwenci — uśmiechnęła się ciepło do Gryfonów z siódmego roku, którzy siedzieli tuż przed nią — koniec waszej podróży tutaj jest początkiem tej w większym świecie. Zawsze będziecie mile widziani w Hogwarcie, bez względu na to, czy pewnego dnia zechcecie uczyć młode umysły, jak kiedyś uczono was, czy też będziecie szukać schronienia — powiedziała z dumą. — Smacznego. — Usiadła, a głośna owacja od uczniów i pracowników poniosła się po Wielkiej Sali.

— To zawsze trochę mnie rozczula — mruknęła cicho do Hermiony, która siedziała obok niej.

— Mnie także — przyznała brunetka i ścisnęła miękką, pomarszczoną dłoń w przyjacielskim geście, zanim ich talerze wypełniły się jedzeniem i zaczęły jeść.

— Więc twój pierwszy rok w Hogwarcie jako nauczyciela dobiegł końca. — Hermiona odwróciła się, by spojrzeć na siedzącego obok niej blondyna. — Jakie było twoje największe osiągnięcie i porażka? — zapytała, zastanawiając się także nad swoim rokiem.

— Ciężko wybrać przy tak wielu osiągnięciach. — Mrugnął do niej zawadiacko, sprawiając, że zachichotała. — Myślę, że moim osiągnięciem byli wszyscy siedmioroczni, którzy zdobyli powyżej oczekiwań i wyżej z owutemów z eliksirów — przyznał. — Chociaż prywatne osiągniecie miało miejsce w okresie Bożego Narodzenia. — Uśmiechnął się, a z jego oczu promieniowało uczucie, które żywił do niej.

— A porażka? — spytała, zastanawiając się, co mógłby wybrać. Wiedziała, że sama miała kilka typów dla siebie.

Draco rozmyślał przez chwilę, przeżuwając pyszne puree ziemniaczane.

— Myślę, że dołek każdego roku przypada na początek maja — przyznał, na co skinęła głową, całkowicie się z nim zgadzając. — Ale poza tym chyba smocza ospa Scorpa. Cieszę się, że to już za nim, ale przez kilka dni martwiło mnie, jak bardzo był chory — dodał cicho, żeby nikt go nie usłyszał.

Hermiona wspierająco ścisnęła jego udo pod stołem, zanim sięgnęła po wino i wróciła do jedzenia.

— A co z twoim osiągnięciem? — zapytał, zastanawiając się, czy byłoby podobne do jego.

Hermiona też musiała chwilę pomyśleć, po czym skinęła głową.

— Boże Narodzenie z pewnością było moją ulubioną częścią roku — zgodziła się, ale kontynuowała — jednak muszę powiedzieć, że nasze sesje treningowe również były czymś, co sprawiało mi przyjemność — stwierdziła, ciesząc się, że nadal trenowali razem niemal każdego tygodnia, a teraz, gdy pogoda znacznie się poprawiła, również biegali.

Hanna, która podsłuchiwała ich rozmowę, uśmiechnęła się czule do swojego zaokrąglonego brzucha, będąc już w piątym miesiącu ciąży.

— Właśnie zrobiliśmy badania i nie sądziłam, że mogę być bardziej zakochana niż byłam. Myliłam się — powiedziała parze, nie mogąc się doczekać powitania na świecie dziewczynki, aby Archie mógł mieć młodszą siostrę.

— A co z tobą, Minerwo? — zapytała Hermiona, zauważając, że kobieta przygląda się rozmawiającym uczniom.

Minerwa upiła łyk wina, zastanawiając się nad pytaniem.

— Muszę powiedzieć, że ten rok był wyjątkowo udany dla naszych uczniów, ale bardziej dla pracowników. — Uśmiechnęła się ciepło do bystrej, młodej kobiety, która przeszła tak wiele, by stać się osobą, którą była dzisiaj. Jej spojrzenie przeniosło się na Neville’a i Hannę oraz Astrid i Sarę, którzy śmiali się z pierwszorocznych Gryfonów, walczących o deser. — Rzeczywiście wyjątkowe — powiedziała z dumą.

— Mam nadzieję, że twoje oczy nie zaczną błyszczeć, albo będę musiała podejrzewać, że za dużo rozmawiałaś z portretem Dumbledore’a — dokuczała czule Hermiona, salutując kieliszkiem do wina i świętując kolejny rok sukcesów w Hogwarcie.

Po uczcie skrzaty usunęły stoły, aby umożliwić uczniom nawiązanie kontaktów z nauczycielami, co było ostatnią szansą przed poranną ceremonią na ukończenie szkoły i popołudniowym wyjazdem na wakacje. Hermiona otrzymała kwiaty, czekoladki, zebrała adresy e-mailowe od swoich uczniów i pożegnała się ze wszystkimi ulubieńcami ciepłymi uściskami, upewniając się, że wszyscy wiedzą, jak dumni byli z nich nauczyciele.

Zwykle chodziła na ceremonię, ale w tym roku zdecydowali, że pojadą na wakacje trochę wcześniej, a Draco zarezerwował międzynarodowy świstoklik na dziesiątą rano, więc musiała się spakować, bo będą wylatywali, gdy zacznie się rozdanie świadectw.

Po pożegnaniu Hermiona udała się do swojej komnaty i rozejrzała po zastawionej paczkami przestrzeni, gotowej na zagospodarowanie jej w inny sposób. Podjęli decyzję, aby zamieszkać w komnacie rodzinnej w przyszłym roku, i chociaż smutno jej było pakować rzeczy z tak wielu lat życia, nie mogła się doczekać wprowadzenia do Draco i Scorpiusa. A czy był lepszy sposób na uczczenie końca pewnej epoki niż ostatni babski wieczór, zanim nie będą się widziały przez niemal sześć tygodni? Rozmawiały do wieczora, w końcu rozstając się tuż przed północą. Astrid i Sara wybierały się na miesiąc do Francji, aby podróżować i spotkać się z rodzicami francuski. Minerwa miała odwiedzić swojego starszego brata w Walii na kilka tygodni przed wizytą u Poppy, a Hanna, promieniejąc szczęściem, planowała wymyślić całą listę imion dzieci podczas wakacyjnych podróży po Hiszpanii w poszukiwaniu słońca dla siebie i kilku rzadkich roślin dla Neville’a.

— Obiecuję, że napiszę, gdy ustalimy trzy najlepsze typy. — Rozpromieniła się Hanna, kiedy wymieniły ostatni uścisk i wszystkie kobiety wróciły do swoich komnat.

Hermiona posprzątała i lewitowała walizkę do komnat Malfoyów tak cicho, jak to było możliwe, by nie obudzić Scorpiusa, który już usnął. Posprzątała jego zabawki i skierowała się do sypialni, wrzucając po drodze swoje szaty i sukienkę do kosza na pranie w łazience, po czym cicho weszła do pokoju w samej bieliźnie.

Draco wciąż nie spał, czytając w łóżku i czekając ze zmęczonym uśmiechem, aż do niego dołączy.

— Hej, jak minął babski wieczór? — zapytał, obserwując ją z uznaniem, gdy szykowała się do snu.

Zdjęła koronkowy stanik i powiesiła na krześle, żeby założyć go następnego dnia, i sięgnęła po balsam, wcierając odrobinę pod jędrne piersi i wokół tułowia, gdzie na skórze pozostał ślad po staniku.

— Dobrze było po raz ostatni nadrobić zaległości w moich dawnych komnatach. Część mnie będzie za nimi tęsknić przez jakiś czas — przyznała, sięgając pod poduszkę po szarą, bawełnianą koszulę nocną, w której sypiała.

Draco jednak chwycił ją za nadgarstek i pociągnął na łóżko prosto w swoje ramiona, ciesząc się dotykiem jej skóry na jego nagiej piersi.

— Jesteś pewna, że nie chcesz ich zatrzymać? — spytał, pieszcząc długimi palcami jej miękki bok aż do uda, które owinęła wokół jego talii, jak na zaproszenie.

Hermiona potrząsnęła głową.

— Minerwa się cieszy, że możemy powiększyć moje biuro i wystawić do widoku wszystkie moje książki oraz mieć miejsce dla dziewczyn. To ma sens, bo jeśli Scorp by czegoś ode mnie potrzebował, będzie mógł łatwiej mnie znaleźć — stwierdziła, sięgając, by przeczesać palcami jego miękkie blond loki i przyciągnąć go bliżej.

— A jeśli Draco czegoś potrzebuje? — zapytał z uśmiechem i zamknął jej usta pocałunkiem, zanim zdążyła wrócić z odpowiedzią w stylu panny mądralińskiej.

Hermiona wyciągnęła rękę i pomacała trochę w poszukiwaniu różdżki, po czym rzuciła pospiesznie zaklęcie zamykające i wyciszające na drzwi oraz szybkie zaklęcie antykoncepcyjne na brzuch, tak na wszelki wypadek. Po wykonaniu tej czynności, rzuciła różdżkę na stół, sprawiając, że brzdękała na powierzchni, ale w ogóle jej to nie obchodziło, ponieważ w końcu mogła zająć się blondynem.

— Ach — sapnął Draco i skierował się w dół jej szyi, bawiąc się podskakującymi piersiami i ssąc jej sutki tak, jak lubiła, zanim złożył pocałunki na jej brzuchu, kierując się do prostych, bawełnianych majtek, które wciąż miała na sobie. — Nie możesz się doczekać naszych wakacji we Włoszech? — wycedził, powoli zdejmując bieliznę, drażniąc jej cierpliwość.

— Hmm? — zapytała, najpierw trochę nieskoncentrowana, zanim zarejestrowała jego pytanie. — O, tak, nie mogę się doczekać, kiedy zobaczę willę i poczytam na słońcu. — Uśmiechnęła się, zanim z jej ust wyrwał się cichy jęk, gdy rozsunął jej uda.

— Dobrze, nie mogę się doczekać, aby oprowadzić cię po willi i niektórych jej zakamarkach — wymamrotał bezczelnie, zanim zanurkował.

Hermiona zdołała zadławić się śmiechem, ale była zbyt rozkojarzona, by odpowiedzieć. Ich wakacje z pewnością zaczęły się w bardzo przyjemny sposób, ale bardziej przypominało to początek reszty jej życia niż cokolwiek innego.

__________

Witajcie :) tak jak obiecałam, dzisiaj publikuję ostatni rozdział tej historii. Został jeszcze epilog, więc nie martwcie się, dowiecie się jeszcze wielu ciekawych rzeczy o naszych bohaterach. Jestem ciekawa, czy macie jakieś typy? Ja momentami byłam zaskoczona fantazją autorki oryginału... Ten rozdział jest dość krótki, ale i tak mi się podoba. Ta relacja Draco i Hermiony to coś, czego potrzebuję. Ach, marzenie! 

Epilog zostanie opublikowany w piątek. Mam dość ciężki tydzień w pracy i całkowity brak czasu na cokolwiek, więc musicie być cierpliwi, jak zwykle.

W międzyczasie uległy zmianie moje plany tłumaczeniowe. Doszła nowa historia, która może nie jest wysokich lotów, ale mnie bawi i pomyślałam, że jako fani zabawnych historii też będziecie się fajnie przy niej bawić. Ta historia to Apartment 9 3/4 i liczy bardzo dużo rozdziałów (50 + epilog). Nie chcę zdradzać szczegółów fabuły, niedługo pojawi się mała zapowiedź od samej autorki oryginału. Od razu zaznaczam, że to dodatkowy tekst, więc rozdziały nie będą się pojawiać dość często. Taki mam plan na ten moment, ale pewnie jeśli historia mnie wciągnie, to nie będę mogła się oderwać od tłumaczenia, tak jak było z Bibliotekarką.

Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia! Enjoy!

niedziela, 9 stycznia 2022

[T] Bibliotekarka Hogwartu: Rozdział 12

 2 maja 2009

 

— Gdzie jest Harry Potter? — melodyjny szept przemienił się w ryk furii koło jej uszu. Cuchnący oddech pieścił miękką skórę jej ucha i policzka, sprawiając, że odwróciła się od szalonej wiedźmy, słabo szlochając.

Długie, ostre paznokcie wbiły się w jej brodę, gdy szybko obrócono jej twarz, aż widziała tylko burzę czarnych loków i te ciemne oczy, pełne szaleństwa, nienawiści i żądzy krwi.

— Patrz na mnie, gdy do ciebie mówię, ty mała, brudna szlamo. — Splunęła brunetce w twarz i wstała, okrążając swoją osłabioną zdobycz.

Trwało to od trzech godzin i Hermiona poczuła, jak jej ciało słabnie, a prawa noga lekko drży w miejscu przeciążenia mięśnia. Poradzi sobie z biciem, pluciem i dławieniem. Ale rozdzierający ból zaklęcia niewybaczalnego był koszmarem, a rzucająca go wiedźma rozkoszowała się jej cierpieniem, czyniąc zaklęcie jeszcze bardziej bolesnym. Nigdy świadomie nie zdradziłaby Harry’ego, ale martwiła się, że jej umysł się podda, zanim zdoła powstrzymać się przed zdradą przyjaciół.

Nie. Wolałaby umrzeć, a jeśli taki miał być jej los, to tak się stanie. Na razie musiała się skupić i dalej walczyć z bólem…

— CRUCIO!

Niemal agonalny krzyk przeszył jej rozchylone usta, gdy zaklęcie rozlało się w jej żyłach jak stopiona lawa, a każdy mięsień ciała spiął się.

 

Hermiona wyprostowała się na łóżku. Echo jej krzyku wciąż unosiło się w sypialni, niemal wyrwanego z jej ust na wspomnienie oprawcy. Serce waliło głośno w piersi, była przesiąknięta potem, a ciężkie loki nasiliły i tak już okrutny ból głowy. Jedenaście lat, a wciąż dobrze to pamiętała, jakby wydarzyło się wczoraj.

Po tym, jak zdołała się nieco uspokoić, wstała z łóżka i zdjęła przepoconą koszulkę i majtki, które zakładała do spania, zanim zanurzyła się w gorącej kąpieli, by uśmierzyć ból mięśni. Kiedy pochyliła się, by chwycić mleko arnikowe do kąpieli dla rozluźnienia bolącego biodra, zauważyła krew zabarwiającą wodę, i zdała sobie sprawę, że to nie miesiączka, ale raczej przeklęta „szlama”, wyryta na jej ciele, która mocno krwawiła na wspomnienie jej autorki i bólu, jakiego Hermiona doznała, chcąc wszystkich ochronić.

Zabolało i poczuła potrzebę podrapania blizny aż do skóry, jak to miała w zwyczaju robić przez pierwszy rok po wojnie, kiedy koszmary były najgorsze. Tym razem powstrzymała się i wlała do wanny kremowe mleczko do kąpieli, po czym zanurzyła również włosy, aby nasiąkły lepkimi kroplami potu, które zbierały się na skórze jej głowy. Już czuła ból pulsujący mocno w skroniach i wiedziała, że dzisiejszy dzień będzie bolesny dla wielu z jej pokolenia, które nadal przeżywało swoje koszmary i straty.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

— Mimi! — Scorp podbiegł do niej, by ją przytulić, gdy odstawiła wózek do sortowania i lekko go ścisnęła, krzywiąc się z bólu, jaki ją to kosztowało.

— Hej, uczysz się dzisiaj? — zapytała, zastanawiając się, dlaczego chłopiec był w bibliotece zamiast ze swoimi przyjaciółmi. W końcu była sobota, a na zewnątrz wreszcie piękna pogoda.

Unikała tego jak zarazy, jasne słońce pogarszało jej ból głowy. Miała tylko nadzieję, że nie zamieni się w migrenę…

— Wszyscy są nad jeziorem. — Wzruszył ramionami. — Chciałem tu z tobą poczytać — wyjaśnił, patrząc na prawie pustą bibliotekę.

To była prawda. Większość uczniów po prostu spotykała się z innymi i wygrzewała na słońcu przez kolejne dwa tygodnie przed rozpoczęciem egzaminów, podczas gdy uczniowie ze starszych roczników zażarcie przygotowywali się do owutemów, ćwicząc na zewnątrz lub w lochach na lekcjach powtórkowych u Draco.

— Może usiądziesz i poprosisz o lemoniadę? — zasugerowała z małym, zmęczonym uśmiechem i obserwowała, jak odchodzi, by poczytać.

Jeszcze raz westchnęła na panującą tu ciszę i upewniła się, że spisała wszystkie zwroty, zanim usiadła przy biurku, żeby zrobić inwentaryzację, którą zawsze przeprowadzała o tej porze roku. Przygotowała też kilka wiadomości przypominających dla uczniów, którzy byli spóźnieni ze zwrotami książek.

Podskoczyła lekko na swoim miejscu, kiedy Scorp zaczął do niej mówić; jego głos był donośny i niósł się na całe pomieszczenie.

— Wiesz, że Grecy nazywali Celtów keltoi, co znaczy „barbarzyńcy?” I przyjęło się to także wśród Rzymian? — zaczął, przeglądając dwie strony, które właśnie przeczytał, i dzieląc się z nią niektórymi niesamowitymi faktami. — I wyemigrowali tutaj, do Wielkiej Brytanii. Czy Celtowie mieli zdolności magiczne? — kontynuował swoje podekscytowane rozmyślania.

— Scorp — wychrypiała lekko, zanim odchrząknęła; jej głowa pulsowała, a głos chłopca odbijał się echem w uszach.

— Czy Druidzi byli Celtami? Naprawdę byli czarodziejami? Zawsze się zastanawiałem, czy to opowieści ludowe, czy też byli tak potężni. Czy założyciele Hogwartu byli Druidami? Chyba jeden z nich był Walijczykiem, a inny Irlandczykiem? — kontynuował, nie słysząc jej.

— Scorp, proszę… — zaczęła, ale on nadal nie słyszał jej protestów.

— A czy wiesz, że język gaelicki jest najstarszą wersją…

— Dość! — Hermiona nagle przerwała jego wypowiedź na tyle głośno, że słyszano ją w całej bibliotece, a kilkoro rozproszonych uczniów natychmiast zamarło z powodu lekkiego dreszczu magicznej energii w bibliotece.

Wszyscy przez chwilę siedzieli nieruchomo, zszokowani tym, że zazwyczaj miła i spokojna bibliotekarka podniosła głos w ten sposób. Scorpius natychmiast przestał mówić i wzdrygnął się na głośne słowa, skierowane w jego kierunku.

Czy jego Mimi nie chciała słuchać o Celtach? Ale kupiła mu kartę biblioteczną, żeby mógł to przeczytać! Czy była zmęczona słuchaniem go, jak jego matka? Wszystkie te pytania kłębiły się w jego głowie, gdy dolna warga zaczęła mimowolnie drżeć. Jego matka mówiła do niego w ten sposób…

Hermiona wzięła głęboki, uspokajający oddech i otworzyła oczy przepełnione bólem, by spojrzeć na Scorpiusa, natychmiast żałując, że podniosła na niego głos.

— Scorp, przepraszam, ja… Scorpiusie! — zawołała za nim, ponieważ nie dał jej okazji na wyjaśnienia, a zamiast tego zeskoczył z krzesła i wybiegł z biblioteki.

Hermiona ukryła twarz w dłoniach, zamknęła oczy ze zmęczeniem i teraz także z żalem. Wiedziała, że dzisiejszy dzień będzie katastrofą, ale była dorosła i powinna myśleć o Scorpiusie. Widząc sposób, w jaki na nią patrzył, i łzy, które zbierały się w jego oczach, poczuła się jeszcze gorzej.

Może, mimo wszystko, nie była dobrym rodzicem…

Zrobiło jej się ciemno przed oczami i wypiła kolejny eliksir przeciwbólowy, który i tak nie zadziałałby na taki ból głowy. I po prostu postanowiła przez resztę dnia trzymać się z dala od wszystkich z obawy przed wyrządzeniem jeszcze większej szkody tym, których kochała.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Hermiona ponownie moczyła obolałe ciało w wannie, tym razem sącząc Ognistą Whisky, zbyt zmęczona na cokolwiek innego. Przez resztę dnia udało jej się unikać rozmowy z kimkolwiek innym, nawet z uczniami, którzy omijali ją z daleka. Uczniowie starszych roczników wiedzieli, że nie jest dobrze przeszkadzać niektórym nauczycielom w pierwszym tygodniu maja. To był trudny czas dla wielu; niektórych nauczycieli, niektórych uczniów, którzy stracili swoich bliskich w wojnie. Na zamku istniało niewypowiedziane porozumienie, że drugi maja był dniem, w którym wszyscy powinni po prostu odpocząć.

Przynajmniej coroczne bale w Ministerstwie na pamiątkę Drugiej Wojny Czarodziejów zakończyły się po dziesiątej rocznicy i nie zmuszano jej do uczestniczenia w tych spotkaniach ani znajdowania wygodnych wymówek. Czasami po prostu wyjeżdżała z kraju na długi weekend, aby utopić swoje smutki i zmienić chociaż na chwilę otoczenie, byleby uniknąć Wielkiej Brytanii.

Cichy jęk bólu wyrwał się z jej ust, gdy potarła swoje delikatne skronie, zadowolona, że eliksir, który wzięła wcześniej, zaczyna działać.

Jej wcześniejszy wybuch wciąż pojawiał się w myślach i nie wiedziała, czy dzisiaj wieczorem powinna iść i przeprosić Scorpa. Podejrzewała, że ucieknie po tym, jak wcześniej z nim rozmawiała i może nawet się z nią nie pożegnać. Nie była pewna, czy jest w wystarczająco dobrym stanie psychicznym, by spróbować rozwiązać ten problem. Jutro, powiedziała sobie stanowczo, wiedząc, że będzie trochę bardziej wypoczęta, zrównoważona i będzie mogła przeprosić i pracować nad odzyskaniem zaufania Scorpa.

Jej zaklęcia osłaniające lekko zadrżały i dały jej znać, że ktoś z pozwoleniem na wejście właśnie wszedł przez drzwi i je zamknął. Brunetka zamknęła oczy i odetchnęła głęboko, wyczuwając magię, która nie należała do niej, łatwo identyfikując ją z Draco. Stąpał cicho, ale czuła jego obecność, gdy szedł do łazienki, gdzie zobaczył delikatne światło świec i lekko zapukał, na wypadek, gdyby drzemała.

— Wejdź, Draco — zaprosiła cichym głosem, podciągając kolana do piersi w mlecznej wodzie, by się przytulić, zmęczona i zmartwiona, że on też będzie na nią zły.

Draco wszedł i zatrzymał się w drzwiach na jej widok. Poczuł zapach arniki, zanim jeszcze otworzył drzwi, i zobaczył, jak zmęczona była, oraz dojrzał wyraźnie zaznaczoną bliznę. Ból błyszczał w jej dużych, nieco pijanych oczach, a ciężki kok z obfitymi lokami na czubku głowy był niechlujny.

Patrząc na nią, blondyn wiedział, że jej dzień był tak samo udany, jak jego. Trzy stopione kociołki, co najmniej sto punktów zabranych z kilku domów, pulsujący ból głowy i płaczący Scorpius. Zrobił więc jedną rozsądną rzecz, o jakiej mógł pomyśleć, i zaczął się rozbierać, by dołączyć do niej w wannie.

Hermiona była zaskoczona, że nie krzyczał na nią za to, jak rozmawiała ze Scorpiusem. Po prostu stał tam i przyglądał się jej, nic nie mówiąc. Kiedy zaczął się rozbierać, dolała trochę gorącej wody do wanny i przywołała szklankę, po cichu oferując mu drinka.

Kiwnął głową, wkładając swoje ubrania do kosza na pranie, i wszedł za nią, wyciągając swoje długie nogi wokół drobnej sylwetki, zanim delikatnie owinął ramiona wokół jej obolałego ciała, by usadzić ją na swoich kolanach.

Stłumiła cichy dźwięk dyskomfortu, ale pozwoliła sobie pochylić się ku jego ciepłu i zamknąć oczy na chwilę, rozkoszując się wygodą, jaką zapewniał jego uścisk.

— Mam maść z żywokostu działającą na rany wojenne. Pomogę ci ją nałożyć — powiedział cicho przy jej uchu, a jego usta wylądowały na ramieniu kobiety w delikatnym pocałunku.

— Dziękuję — zamruczała cicho. — Czy twój dzień był tak samo straszny jak mój? — zapytała po chwili, czując, jak jego napięte mięśnie zaczynają się rozluźniać w gorącej wodzie.

— Powstrzymałem się przed powiedzeniem pannie Stevens, że powinna rozważyć ponowne zdawanie sumów z eliksirów w przyszłym roku. — Westchnął i pociągnął spory łyk alkoholu z dreszczem spowodowanym pieczeniem w gardle.

— Żałuję, że nie powstrzymałam się dzisiaj przed podniesieniem głosu na Scorpa — wyszeptała Hermiona ze zmęczeniem, ściskając gardło, i zdała sobie sprawę, że jest na skraju płaczu.

Draco odstawił szklankę i objął ją ramionami.

— Co się stało? — zapytał, chcąc usłyszeć jej wersję.

Kiedy Scorpius wpadł do ich komnaty i po prostu rzucił mu się w ramiona, bardzo się martwił, że stało się coś złego. Najpierw chłopiec nie chciał nic powiedzieć, potem jeszcze trochę płakał, aż w końcu był w stanie powiedzieć się, że Hermiona na niego krzyczała. Że się martwił, bo może ona nie chce, aby przebywał w jej pobliżu, tak jak jego matka. Draco wiedział, że to do niej niepodobne, i rozumiejąc, jaki dzisiaj był dzień, zapewnił syna najlepiej jak potrafił, że Hermiona wciąż bardzo go kocha. Chłopiec był jednak trochę niepewny i nadal przygnębiony, zanim poprosił o zostanie z przyjaciółmi, najwyraźniej nie mając nastroju na przebywanie z dorosłymi.

Draco nie był pewien, czy w jego obecnym stanie to był dobry pomysł, ale być może pozostawienie syna z jego przyjaciółmi pozwoli mu trochę przemyśleć tę kłótnię i da mu czas na sprawdzenie swojej partnerki. I miał rację, wiedząc, że oboje byli dzisiaj w cholernie złym nastroju.

Hermiona lekko pociągnęła nosem, zanim wtuliła się w niego mocniej, gdy trzymał ją delikatnie, ale uspokajająco.

— Po prostu… nie wiem, co się stało, po prostu wybuchłam — zaczęła wyjaśniać. — Cały dzień strasznie bolała mnie głowa, a w bibliotece było tak cicho. A kiedy usiadł kilka stóp dalej przy swoim ulubionym stole, zajęłam się pracą nad inwentaryzacją, a on zaczął mówić z podnieceniem… i wiesz, jak się nakręca, czyta stronę, a jego świadomość płynie do pytań i rozmyślań, a on mówił tak głośno. Dwukrotnie próbowałam poprosić, by po prostu mówił ciszej, ale mnie nie słyszał. — Wzięła drżący oddech i pociągnęła kolejny łyk ze szklanki. — I wybuchłam. — Spojrzała na niego, krzywiąc się z żalem. — Po prostu wybuchłam. Wiem, nie powinnam, ale chciałam tylko, żeby przestał mówić tak głośno. Więc podniosłam głos, by powiedzieć to wystarczająco dosadnie, a on uciekł. — Westchnęła ze zmęczeniem. — Chciałam przeprosić i wyjaśnić, ale spojrzenie, które mi posłał… Wiem, że go zraniłam i sprawiłam, że był zażenowany. Nie chcę stracić jego zaufania, ale po prostu nie mogłam dzisiaj tego znieść… — przyznała, szlochając cicho. — Spieprzyłam to, Draco — dodała, po czym zwinęła się w jego ramionach; jej ciało drżało, gdy ciężkie łzy połączyły się z wodą w wannie.

Draco tylko przytulił ją mocniej, całując jej niesforne loki i czoło.

— Wcale nie spieprzyłaś. Scorp cię kocha i jesteś dla niego niesamowita. Zaufaj mi: jako ktoś, kto widział, jak jego biologiczna matka odrzuca go i traktuje jak uciążliwego, mogę to odróżnić. Miałaś zły dzień i dopadła cię jego żywiołowość. Zaufaj mi, przerabiałem to. — Westchnął zmęczony i oparł policzek o jej głowę, zamykając na chwilę oczy, podczas gdy ona się uspokoiła.

— Ale nie powinnam podnosić na niego głosu — powiedziała cicho, równie zmęczona.

— Żaden rodzic nie jest doskonały i każde dziecko będzie go testować. Chwilowy brak komunikacji między wami nie oznacza, że to spieprzyłaś, ani że nie da się tego naprawić — argumentował. — Scorp to mądry dzieciak. Rano możemy wszystko wyjaśnić. Na razie chodźmy do łóżka, jestem tak samo wyczerpany, jak ty — zaproponował, unosząc jej podbródek, żeby sprawdzić, czy przestała płakać.

Miała trochę podpuchnięte oczy, piegi pojawiły się na nosie, a w spojrzeniu wirowały emocje, ale, mimo to, wszystko, czego chciał, to po prostu położyć się z nią do łóżka i przytulić, by dać obojgu poczucie bezpieczeństwa.

— No dalej, chodźmy do łóżka. — Delikatnie zachęcił ją do wstania i wyszedł za nią z wanny, pomagając się wysuszyć. Dostrzegł drżenie jej prawego biodra i mięśni ud, domyślając się, że to trwałe uszkodzenie, spowodowane torturami jego ciotki.

Nałożenie maści zajęło niewiele czasu, a kiedy upewnili się, że komnata jest zamknięta, położyli się na łóżko tacy, jacy byli, przytulając się do siebie, by poczuć ciepło drugiego ciała i nagą skórę. Draco przyciągnął ją blisko swojej piersi i wdychał jej zapach w zagłębieniu szyi. Niepowtarzalny zapach ludzkiego ciepła, arniki i rumianku z jej szamponu. Uwielbiał ten zapach. I z tą ostatnią myślą zasnął, trzymając blisko już drzemiącą brunetkę.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Czuła, że lada chwila może zwymiotować, ale zdołała się uspokoić, zawiązując szarfę swojej granatowej sukienki kopertowej. Draco posłał jej wspierający uśmiech, ale była zbyt zdenerwowana, by odpowiedzieć czymś więcej niż lekkim uniesieniem kącików ust, które zamieniło się w grymas. Przeżyła krwawą wojnę, ale perspektywa cofania się od niej małego Scorpiusa i odrzucenia była bardziej przerażająca niż wspomnienia.

— Wszystko będzie dobrze, obiecuję — dopingował ją Draco. Bardzo dobrze znał swojego syna i wiedział, że on mocno kochał Hermionę. W ciągu ostatnich kilku miesięcy była dla niego matką zdecydowanie lepszą niż biologiczna w czasie ich małżeństwa. Nie miał wątpliwości, że sprawa szybko się rozwiąże.

Wrócili do komnaty Malfoyów, a Draco zszedł do Pokoju Wspólnego Slytherinu, aby zabrać stamtąd syna. Hermiona była zbyt zdenerwowana, żeby po prostu stać, więc trochę posprzątała i wezwała skrzaty, aby przyniosły im niedzielny brunch do pokoju, zamiast jeść go na osobności. Zajęto to kilka chwil i ściskała filiżankę gorącej herbaty, popijając ją powoli i oddychając między łykami, by się uspokoić.

Kiedy jej dwaj ulubieni chłopcy wrócili, odstawiła filiżankę, by poświęcić im całą swoją uwagę. Scorp wyglądał na nieco zmęczonego, ale był ubrany i ściskał w ręce piżamę i najnowszą książkę. Książkę, którą wybrali razem zaledwie kilka dni temu, kiedy zabrała go do Londynu do biblioteki i na lody do parku. Gdy tylko ją zobaczył, jego dolna warga znów zaczęła drżeć i zatrzymał się tam, gdzie stał, patrząc na nią nieco niepewnie.

Hermiona obeszła stół i przykucnęła na jedno kolano, żeby być z nim na równi.

— Bardzo przepraszam, że podniosłam na ciebie głos. Wczoraj miałam zły dzień i mam nadzieję, że mi wybaczysz? — zapytała, przeżuwając dolną wargę, czekając na jego werdykt.

Poruszał się tak szybko, że pomyślała, iż jego idolem powinien być Flash, a nie Spiderman, ale, mimo to, ramiona małego blondyna trzymały ją z całej siły; jego ciało drżało, gdy płakał, uwalniając stłumione w sobie emocje.

— Och, bardzo przepraszam, kochanie. — Hermiona przytuliła go mocno, pocierając jego małe plecy, by go uspokoić, i całując w czoło. — Nie mogę się doczekać, kiedy usłyszę, czego dowiedziałeś się ze swojej nowej książki o Celtach — obiecała, gdy otarł oczy piąstką.

— Nie chciałaś wczoraj. Myślałem, że nie chcesz, żebym z tobą przebywał, tak jak mama… — powiedział z małą czkawką od płaczu.

— Posłuchaj mnie teraz, Scorpiusie. — Delikatnie trzymała go za ramiona i upewniła się, że patrzył na nią, gdy z nim rozmawiała. — Zawsze będę chciała, żebyś ze mną przebywał. Zawsze będę robiła wszystko, by znaleźć czas na spędzenie go z tobą. Zawsze jesteś mile widziany w bibliotece. I nie obiecam ci, że kiedyś nie będę miała złego dnia. Obiecuję ci za to, że nigdy nie będziesz musiał we mnie wątpić — powiedziała wyraźnie i szczerze, wiedząc, że chłopiec był wystarczająco bystry, by zrozumieć, że chodziło jej o każde słowo.

Zawahał się tylko przez chwilę, po czym skinął głową i ponownie mocno ją przytulił. W zamian uściskała go i pocałowała miękkie blond włosy.

— Obiecuję — powtórzyła, gdy przylgnął do niej.

— Kocham cię, Mimi. — Pociągnął nosem w jej szyję.

Uśmiechnęła się czule, ocierając łzy z oczu.

— Ja też cię kocham, kochanie. — Ponownie pocałowała go w czoło i odchyliła się, by rzucić mu zachęcający uśmiech. — Może zjemy niedzielny brunch i opowiesz nam wszystko o swojej nowej książce? — zasugerowała, a on skinął głową, wydmuchując nos w oferowaną chusteczkę, zanim udał się do stołu, by usiąść.

Draco podszedł do kobiety, którą teraz dumnie nazywał swoją partnerką, i pochylił się, by ją delikatnie pocałować. Nie powtórzył słów, które przed chwilą wypowiedział jego własny syn, ale Hermiona i tak dostrzegła je w sposobie, w jaki na nią patrzył, i posłała mu uśmiech pełen miłości, obejmując jego ogolony policzek, by pogłaskać kość policzkową. Jeszcze raz cmoknął ją w usta, zanim dołączyli do Scorpiusa przy stole, aby zjeść pyszny brunch.

_____________

Witajcie :) kończy się długi weekend, więc czas na kolejny rozdział tłumaczenia. Ta część jest przeplatanką różnych emocji, ale mam nadzieję, że Wam się spodoba. Ja bardzo współczułam Hermionie i Scorpowi, bo wiem, że takie nieoczekiwane zachowanie bywa zaskoczeniem. Dajcie znać, co Wy sądzicie o tej części.

Mogę uroczyście ogłosić, że skończyłam tłumaczyć tę historię. Jestem z siebie mega dumna, bo to kolejna ważna dla mnie opowieść. Ale chcę Wam dawkować emocje, więc 13 Rozdział pojawi się we wtorek, a Epilog w piątek. A ja w międzyczasie zajmę się tłumaczeniem To, co najlepsze. 11 rozdział jest dość obszerny, więc szykujcie się na długą lekturę.

Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia. Enjoy!

piątek, 7 stycznia 2022

[T] Bibliotekarka Hogwartu: Rozdział 11

19 marca 2009

 

Hermiona mruknęła cicho do siebie, odkładając książki na właściwe półki i uśmiechając się do dźwięków dochodzących z różnych miejsc. Krukoni z piątego roku i Puchoni z drugiego mieli czas wolny, więc obecnie koczowali przy dużych stołach, prowadząc rozmowy na tematy od wyrafinowanych do bezsensownych.

— Słyszeliście? Wilkołaki są teraz w stanie znaleźć zatrudnienie; przyjęli ustawę o ich zatrudnianiu — wygłosił jeden z uczniów piątego roku zza porannej gazety, co sprawiło, że uśmiech Hermiony poszerzył się. Wreszcie Wizengamot docenił ciężką pracę tak wielu wilkołaków, takich jak zmarły Remus Lupin, i wniósł ich do społeczeństwa.

— Myślę, że to nie w porządku — nadeszła stanowcza odpowiedź Rolanda Barnegarda.

— A to dlaczego, panie Barnegard? — Hermiona podeszła do nich ze swoim wózkiem i stanęła przy stole, by usłyszeć jego opinię.

Piętnastolatek spojrzał na nią.

— Fakt, że mogą pracować, to małe zwycięstwo, tak, ale wciąż istnieje tak wiele przepisów dotyczących ich ochrony, elastycznych godzin pracy, corocznego urlopu, a także macierzyńskiego i ojcowskiego, których ta ustawa nie obejmuje — wyjaśnił swój punkt widzenia.

Hermiona uśmiechnęła się do niego zachęcająco.

— Zgadza się, dziesięć punktów dla Ravenclawu — powiedziała, widząc, jak chłopak promienieje dumą. — I jeśli się nie mylę, profesor Price daje dodatkowe punkty za eseje na temat praw i warunków życia magicznych stworzeń. Możesz przedstawić swoją argumentację w formie pisemnej jako esej w tej sprawie — zasugerowała i wręczyła mu książkę na temat ustawodawstwa, która może się przydać w jego odniesieniach.

— Dziękuję, proszę pani — odpowiedział, rumieniąc się, gdy odeszła, by porozkładać tomy na półkach.

Słyszała, jak koledzy z klasy trochę z niego szydzą z powodu rumieńca, i przewróciła oczami na wybryki nastolatków, ale jej dobry nastrój nie zniknął, gdy zauważyła grupę małych drugoroczniaków skuloną razem i przeglądającą ilustrowaną wersję Magicznych dolegliwości w zsynchronizowanym zachwycie i obrzydzeniu. Zachichotała, gdy jeden z nich zrobił się zielony i donośne „fuj” dotarło do jej ucha.

Jej uśmiech zbladł, kiedy zauważyła małą blond głowę, wystającą zza jej biurka. Scorpius był bardzo nieruchawy, nietypowo jak na jedenastą rano. Nawet kiedy siedział i czytał lub kolorował, miał tendencję do wiercenia się i poruszania, a ta cisza była niepokojąca. Postawiła wózek z boku i skierowała się do niego, zauważając, jak blady i ciepły był, gdy dotknęła jego czoła, by sprawdzić temperaturę. Zbyt ciepły, jak na jej gust.

Rozejrzała się i zauważyła Camille, Puchonkę z szóstego roku, na której zawsze mogła polegać. Po zamienieniu kilku słów, wysłała list do dyrektorki i delikatnie podniosła chłopca, niosąc go ostrożnie do skrzydła szpitalnego.

— Mimi? — Pociągnął nosem i owinął ramiona wokół jej szyi, czując zawroty głowy i mając nadzieję, że jego Mimi się nim zaopiekuje.

Hermiona posłała mu mały, uspokajający uśmiech. To było jego ulubione zdrobnienie dla niej i cieszyła się, że tak dobrze się czuł z jej obecnością w swoim życiu.

— Ciii, już dobrze, trzymam cię. Idziemy odwiedzić ciocię Poppy i dowiedzieć się, co możemy zrobić, byś poczuł się lepiej — uspokoiła go i otworzyła drzwi jedną ręką, niosąc malca w kierunku najbliższego łóżka.

Poppy podeszła pospiesznie, kiedy zauważyła, że niesie bezwładnego chłopca. Rzuciła kilka zaklęć diagnostycznych, zanim przywołała sześć eliksirów.

— Początkowe stadium smoczej ospy. Widać, jak jego skóra wokół uszu zabarwia się na zielono. Ty już przechodziłaś, kochanie? — zapytała z troską, ponieważ ta choroba była bardzo zaraźliwa.

Hermiona skinęła głową.

— Na pierwszym roku. Rodzice musieli skontaktować się z Minerwą, żeby zapytać, co ze mną zrobić, ale moja na szczęście była dość łagodna. Powinnam powiadomić Draco, on podejmuje decyzje dotyczące opieki na Scorpem — powiedziała, odwracając się do wyjścia.

— Właściwie, zostałaś wpisana w aktach Scorpiusa Malfoy, jako jego kontakt w nagłych wypadkach — rzekła Poppy, delikatnie zachęcając odpoczywającego chłopca do wypicia eliksirów.

Hermiona prawie potknęła się o własne nogi, zanim usiadła na skraju szpitalnego łóżka chłopca.

— Jestem? Kiedy Draco mnie wpisał? — zapytała z ciekawością.

— W styczniu, po tym jak oficjalnie zostaliście parą. — Mrugnęła do niej, zadowolona, że urocza młoda kobieta jest szczęśliwa i zakochana.

Hermiona uśmiechnęła się czule do małego chłopca.

— To wielka odpowiedzialność — przyznała, odsuwając spoconą grzywkę z czoła dziecka. To, że Draco zaufał jej w kwestii dobrego samopoczucia syna, uświadomiło jej, jak bardzo się zaangażował.

— Po pierwsze, wie, że zawsze będziesz mieć do czynienia z jego synem. — Poppy uśmiechnęła się i wręczyła jej małą skrzynkę eliksirów. — Po drugie, dwa razy dziennie lek przeciwwirusowy, a do czterech razy dziennie leki przeciwbólowe — powiedziała, wiedząc, że Hermiona doskonale zaopiekuje się chłopcem.

— Dziękuję, Poppy. Mogę go zabrać do łóżka i przebrać w jego piżamę? — zapytała, wiedząc, że będzie mu tam zdecydowanie wygodniej.

— Oczywiście. Nic więcej nie mogę dla niego zrobić, sam musi to zwalczyć — powiedziała kobieta, odsyłając skrzynkę eliksirów do komnaty Draco, pozwalając tym samym Hermionie zanieść Scopriusa do jego pokoju.

Nie zajęło jej dużo czasu włożenie mu piżamy Pikachu i siedzenie z nim, aż zapadł w głęboki, gorączkowy sen. Wiedziała, że jej ołówkowa spódnica nie była zbyt wygodna, więc przywołała prostą, szarą koszulę nocną i lekki sweterek, by zakryć ramiona, zanim przebrała się w łazience i starannie złożyła ubranie do pracy na boku sofy. Otworzyła szafkę w łazience i uśmiechnęła się, znajdując kilka gumek do włosów, schludnie ułożonych na półce, czekając na poskromienie skręconej bestii. Udało jej się zapleść włosy w niechlujny warkocz i skierowała się do aneksu kuchennego, żeby zrobić Scorpowi herbatę owocową, a sobie ulubioną z melisą; kolejny drobiazg, który znalazł się w komnacie Malfoyów.

Oficjalnie byli razem od prawie trzech miesięcy i wszystko między nimi wyglądało tak, jak wcześniej. Cóż, z wyjątkiem posiadania towarzysza, z którym można było czytać książki w łóżku i kochać się namiętnie, co oboje uwielbiali, uprzednio upewniając się, że drzwi są dobrze zamknięte, a pokój wyciszony przed bezczelnym małym chłopcem. Uśmiechnęła się głupio na wspomnienie ich ostatniej eskapady, kiedy to wykorzystali cichy, niedzielny poranek do innego niż zazwyczaj treningu w ich sali treningowej. Ale życie w Hogwarcie płynęło własnym tempem. Niektórzy uczniowie zaczęli przygotowywać się do egzaminów, które miały się odbyć za dwa miesiące. Inni niecierpliwie oczekiwali Świąt Wielkanocnych, które rozpoczną się za kilka tygodni. Draco zawsze był zajęty sprawdzaniem testów i prac domowych, więc spędzali wiele wieczorów na kanapie przed kominkiem, gdzie Scorp zasypiał, a Draco pracował, podczas gdy Hermona czytała lub odpowiadała na listy przyjaciół, rodziny i współpracowników.

Z wyćwiczoną łatwością zaparzyła zioła, wysyłając dwa listy; jeden do Minerwy, aby wiedziała, że będzie potrzebowała tygodnia wolnego, by zaopiekować się Scorpiusem, i drugi do Draco, by powiadomić go o stanie Scorpa i zapewnić o jego opiece. Dodała trochę ciemnego leśnego miodu do herbaty chłopca, aby pomóc w gojeniu, i poszła sprawdzić, jak się miewa. Simone drapała w drzwi, żeby ją wpuścić, a Hermiona obserwowała, jak zwierzę idzie prosto przed kominek, kołysząc biodrami, by się rozgrzać, głośno przy tym mrucząc.

Kiedy Draco w końcu dołączył do nich po swojej ostatniej lekcji, znalazł brunetkę zwiniętą na sofie, czytającą w ciszy, z jego synem leżącym na jej kolanach, gdy delikatnie gładziła palcami blond loki, by złagodzić ból głowy chłopca, a Simone spoczywała na górze sofy blisko szyi Hermiony, aby dotrzymać jej towarzystwa. Brunetka obdarzyła go zmęczonym uśmiechem i wskazała na chłopca, który z minuty na minutę robił się coraz bardziej zielony.

Draco westchnął ze smutkiem, widząc stan swojego syna. Wiedział, że ten dzień kiedyś nadejdzie, ale nadal okropny był widok chorego i cierpiącego dziecka. Ostrożnie podniósł chłopca i zaniósł go z powrotem do łóżka, gdzie mógł mu podać eliksir przeciwwirusowy i utulić do snu.

Hermiona w międzyczasie poprosiła skrzaty domowe o przyniesienie im pysznej kremowej zupy pomidorowej z chrupiącą bagietką i masłem czosnkowym. Pokroiła bagietkę kilkoma szybkimi ruchami różdżki i rzuciła na zupę zaklęcia rozgrzewające, wiedząc, że Draco najpierw będzie się chciał odświeżyć po całym dniu. Wkrótce dołączył do niej ubrany w piżamę i gotowy na wczesny wieczór.

— Jak ci minął dzień? — spytała Hermiona, gdy pochylił się, by cmoknąć ją w usta, zanim usiedli obok siebie przy małym stole jadalnym.

Posmarowała po kawałku bagietki masłem, podczas gdy on posypał zupę odrobiną wędzonego sera Dunlop. To był prosty posiłek, ale oboje uwielbiali proste i pyszne jedzenie, więc przyjął pieczywo z wdzięcznością; jego brzuch burczał z głodu.

— Dziękuję — wymamrotał nad smacznym masłem z dzikim czosnkiem i lokalnymi ziołami. Skrzaty z pewnością znały się na swojej pracy. — Było ciężko — przyznał. — Ślizgoni z szóstego roku postanowili sabotować połowę eliksirów Gryfonów. Nie mam pojęcia, dlaczego nadal łączymy te dwa domy na lekcje z zajęć grupowych. Elenor Hastings stopiła kociołek na swoim stole, powodując oparzenia drugiego stopnia innych trzech uczniów drugiego roku. Poppy nie była zadowolona z faktu, ilu moich uczniów wymagało dzisiaj jej pomocy — powiedział zmęczonym głosem, zanim wziął kolejny kęs.

Hermiona dmuchała na gorącą łyżkę pomiędzy kęsami pysznego pieczywa.

— Co mieli warzyć? — zapytała z zaciekawieniem, przypominając sobie incydent, w którym Neville roztopił prawie cały kociołek podczas warzenia prostego eliksiru nasennego.

— Jak na ironię, maść na oparzenia. — Draco przewrócił oczami na jej chichot, po czym uśmiechnął się, gdy jej oczy rozbłysły rozbawieniem.

Zawsze sobie wyobrażał, że tak powinien wyglądać prawdziwy związek; rozmowy podczas wspólnych kolacji, by nadrobić zaległości, wykonywanie na zmianę obowiązków domowych i cieszenie się swoim towarzystwem podczas codziennych wzlotów i upadków. I może jakaś jego część mogła już powiedzieć, że znalazł równą sobie życiową partnerkę, pomimo niedługiego bycia razem.

Hermiona wzięła kolejny kęs, zanim zadała pytanie, które zaprzątało jej głowę przez ostatnie kilka godzin.

— Dzisiaj dowiedziałam się od Poppy, że dodałeś mnie do kontaktów w nagłych przypadkach Scorpa. Wiesz, że to daje mi prawo do decydowania o jego opiece? — zapytała.

Draco skinął głową.

— Dobrze o tym wiem. Być może niektórzy uznają to za pochopne, ale jestem przekonany, że zrobisz wszystko, co w twojej mocy, aby stawiać mojego syna na pierwszym miejscu i podjąć właściwą decyzję w sytuacji zagrożenia. Oczywiście, jeśli uważasz, że to za wcześnie, mogę to wycofać — zasugerował, zastanawiając się, czy prosi o zbyt wiele, chociaż, sądząc po sposobie, w jaki Hermiona naturalnie opiekowała się jego synem, był pewien, że pewnego dnia nie będzie miała nic przeciwko rozważeniu bycia jego rodzicem.

— Nic z tych rzeczy, nie mam nic przeciwko. Po prostu się zastanawiałam, ponieważ większość rodziców często jest bardzo ostrożna, jeśli chodzi o zaufanie innym w sprawie swoich dzieci — przyznała.

— Ufam ci — powiedział prosto i szczerze, bez uśmiechu, bez dokuczliwego tonu, po prostu czystą i prostą prawdą.

Hermiona poczuła coraz silniejsze uczucia do tego mężczyzny, który w pojawił się w jej życiu jako wróg z dzieciństwa, a okazał się być tym, czego naprawdę pragnęła w swoim partnerze. Wymienili szybki pocałunek nad zupą, zanim przerwał im odgłos szurania nogami.

— Och, Scorp. Chodź tutaj. — Hermiona wstała po chwili i podniosła go. Skóra chłopca była jasnozielona z okazjonalną, swędzącą wysypką.

— Nie wiedziałem, dokąd poszłaś — wymamrotał sennie; jego włosy były mokre przez gorączkę.

— Jestem tutaj, kochanie — obiecała. — Draco, możesz przynieść miskę z zimną wodą i flanelę? — zapytała przed powrotem do sypialni dziecka.

Draco wiedział, że niewiele mogą zrobić, poza zapewnieniem chłopcu wygody, więc zdecydował się na krótki odpoczynek podczas kilku następnych dni i miał nadzieję, że wkrótce jego syn wróci do formy. Przyniósł Hermionie to, czego potrzebowała, i oparł się o framugę drzwi, by patrzeć, jak delikatnie myje rozpaloną twarz i szyję jego syna, żeby go ochłodzić.

Tak, to była kobieta jego życia i zrobi wszystko, aby mieć ją przy sobie.

 

28 marca 2009

 

— Dobrze, jeden płaszcz przeciwdeszczowy, jedno pudełko na lunch i… — Hermiona uśmiechnęła się na widok twardego pudełka pełnego kart do gry i włożyła je do małego plecaka z Marvelem — twoje karty Pokemonów. Wszystko gotowe. — Uśmiechnęła się i pomogła mu założyć plecak.

— Dziękuję, Mimi, jesteś najlepsza. — Odwrócił się i przytulił ją w pasie.

Hermiona złożyła pocałunek na niechlujnych blond lokach i na chwilę przycisnęła go do siebie.

— Przykro mi, że nie mogę dołączyć do zabawy, ale dopilnuję, aby twoje przyjęcie urodzinowe było najlepsze — obiecała.

Scorpius kończył dzisiaj dziewięć lat i mogłaby przysiąc, że w zeszłym miesiącu urósł o kolejny cal… Za kilka lat będzie tak wysoki, jak ona teraz, i to ona skończy jako najniższy członek rodziny. Po wyzdrowieniu ze smoczej ospy, chcieli dołożyć wszelkich starań, aby jego urodziny były wyjątkowe, więc Draco zabierał go do mugolskiego Londynu na dziecięcy zlot fanów Pokemonów i wycieczkę do biblioteki po więcej książek o Celtach — jego nowym historycznym celu.

Hermiona w międzyczasie planowała w zamku małe przyjęcie dla chłopca i jego przyjaciół z pierwszego  roku, aby mogli się nim cieszyć pod koniec dnia. Była jednak dość zmęczona po długiej opiece nad Scorpem, więc planowała odpocząć przez kilka godzin przed wieczornymi przygotowaniami. Przynajmniej ciasto było już gotowe, a balony nadmuchane, więc miała niewiele do zrobienia.

— Dziękuję, że go przygotowałaś. — Wszedł Draco, podwijając rękawy swetra do przedramion, po czym przyciągnął ją do swojego ciała na szybkiego buziaka.

Hermiona zamruczała na ten czuły gest, trzymając go przez chwilę, zanim pozwoliła im odejść.

— Mam nadzieję, że będziecie się świetnie bawić i spodziewam się zobaczyć mnóstwo zdjęć. — Podała Draco mugolski aparat jednorazowy, aby dodać zdjęcia do kolażu na ścianie w salonie.

— Obiecuję. — Draco mrugnął zawadiacko i skradł ostatni pocałunek, po czym razem z podskakującym i machającym Scorpem udali się Siecią Fiuu na Ulicę Pokątną.

Hermiona nie mogła powstrzymać czułego uśmiechu rozkwitającego na jej ustach, zanim posprzątała trochę w pokojach chłopaków i wróciła do swojej komnaty. Być może za jakiś czas będą mogli dostać większą, rodzinną, aby połączyć ich komnaty, ale na razie to im odpowiadało, bo dzielił ich jedynie korytarz.

Cieszyła się cudowną, gorącą kąpielą, zanim założyła swoją ulubioną, bordową sukienkę kopertową i sprawdziła przygotowania do przyjęcia. Wszystko było na swoim miejscu; balony i stół ustawiono w jednej z mniejszych jadalni na trzecim piętrze, a skrzaty zapewniły ją, że tort w kształcie łodzi Wikingów jest gotowy i prawie skończyły przygotowywanie jedzenia. Upewniła się, że wszystkie prezenty Scorpa ułożyła na zapasowym stole w pomieszczeniu, a za pomocą kilku silnych zaklęć ustawiła trampolinę i „Tor przeszkód Wikingów”, jak głosił napis, przeznaczony dla chłopców, aby się ścigali i poczuli jak mali wojownicy podczas szkolenia. Już słyszała w głowie pisk podniecenia Scorpa.

Po zakończeniu przygotowań wróciła do swojej komnaty i przygotowała kilka przekąsek oraz duży dzbanek herbaty, dokładnie w momencie podwójnego pukania do drzwi. Minęły trzy długie tygodnie, odkąd udało im się znaleźć czas, aby usiąść i nadrobić wszystko w więcej niż w dwie minuty.

— Wchodźcie — przywitała obie kobiety, wymieniając pocałunki i uściski, zanim usadowiły się na swoich ulubionych miejscach na kanapie i fotelach, zwijając się przy ognisku, ponieważ tak wczesną wiosną w zamku wciąż panował przeciąg.

— Jak mały Scorpius? Wyleczony i gotowy na przyjęcie? — spytała Hanna, przyjmując filiżankę gorącej parującej herbaty, takiej jak lubiła, z dużą ilością mleka i cukru.

— Znowu biega i jest bardzo podekscytowany na wieczór. Draco zabrał go do Londynu do biblioteki i na zlot fanów Pokemonów. Jest bardzo dumny ze swojej kolekcji kart — zachichotała Hermiona. — Obawiam się, że rośnie mały poskramiacz smoków. Mówi tylko o swoim ulubionym Pokemonie, którym jest Charmander, czyta o Celtach i bajki o smokach. — Westchnęła i podała herbatę Astrid, po czym nalała sobie filiżankę i usiadła.

— Lepiej zaopatrz się w dożywotni zapas maści na oparzenia — droczyła się Hanna, nucąc z zachwytu nad herbatą i sięgając po smakowicie wyglądającą truflę.

— Dziękuję za wsparcie emocjonalne — mruknęła Hermiona śmiertelnie poważnym tonem, sprawiając, że Astrid dla odmiany prychnęła nieelegancko.

— Ignoruj naszą zrzędliwą przyjaciółkę, wciąż nie sypia. — Astrid szturchnęła blondynkę, która natychmiast pokazała jej język w bardzo dojrzałym pokazie niezgody.

— Mówiąc o braku snu, jak tam romans z panną Sarą? — Hermiona uśmiechnęła się nad herbatą, zauważając lekki rumieniec na policzkach Astrid.

— Cóż — zaczęła, bawiąc się brzegiem kaszmirowego swetra. — Jest boska, bardzo nieśmiała, ale ma w sobie więcej ognia niż początkowo sądziłam, co jest… wspaniałe — przyznała, wywołując chichot towarzyszek. — Mais, zaprosiła mnie na spotkanie z jej rodzicami i nie wiem, czy mnie polubią — dodała, wyraźnie zdenerwowana.

— Hej, to zupełnie normalne być zdenerwowaną. Gdyby rodzice Draco żyli, prawdopodobnie wydziedziczyliby go albo próbowali zastraszyć lub szantażować, żebym go zostawiła, aby mógł się ożenić z kimś ze swojej warstwy społecznej. — Hermiona wzruszyła ramionami, nie przejmując się już nietolerancją wyższych sfer. — Rodzice Sary to mugole, mogą być trochę zaskoczeni, ale z tego, co słyszałam, nie są ani konserwatywni, ani nie boją się czarodziejskiego świata. Po prostu bądź sobą, a jestem pewna, że pokochają cię w mgnieniu oka — zapewniła.

— Czy powinnam coś wiedzieć przed spotkaniem? Mam na myśli o mugolach — zapytała Astrid, choć czuła, że może dość dobrze lawirować między tymi dwoma światami.

Hermiona zaśmiała się i wzięła trochę winogron do przegryzienia.

— To pytanie do nauczycielki mugoloznawstwa. — Mrugnęła, sprawiając, że Astrid jęknęła.

— Bardzo pomocne — wycedziła sarkastycznie i upiła łyk Earl Grey.

— Poradzisz sobie — zapewniła Hermiona, mimo że Hanna śmiała się z kłopotliwego położenia Astrid.

— Hmm, te trufle są pyszne. Przez ostatnie tygodnie miałam chęć na słodycze i zachcianki na karmel — zadumała się Hanna, czekając na ich reakcję.

Oczywiście mogła liczyć na to, że zawsze spostrzegawcza Hermiona pierwsza podejmie rękawicę.

— Szczególne zachcianki, mówisz? — zapytała z uśmiechem na ustach.

— W rzeczy samej — odpowiedziała Hanna.

— A gdybym chciała ci zaproponować pyszny Pinot Grigio, który obecnie chłodzi się w szafce? — spytała.

— Cóż, musiałabym odmówić. Niestety, przez następne kilka miesięcy nie będę mogła pić wina podczas naszych wieczornych spotkań — potwierdziła z błyskiem szczęścia w oczach.

— Będziesz mieć bébé — powiedziała Astrid i niemal rzuciły się na byłą Puchonkę z uściskami i gratulacjami, zanim Hermiona zeszła do kuchni, by poprosić o pyszne czekoladowe babeczki do świętowania.

— Zobaczysz, za rok o tej porze, to będziesz ty. — Hanna wskazała na Hermionę.

Brunetka trochę się zasmuciła, wiedząc, że to mało prawdopodobne, aby zaszła w ciążę z powodu urazów, które odniosła podczas wojny, a Scorpius potrzebował wiele uwagi.

— Nie spieszy mi się, jesteśmy zadowoleni z tego, co mamy. — Uśmiechnęła się.

Pamiętała pożegnalny uśmiech Draco i czułość w jego oczach, gdy całował ją dzisiaj rano przy śniadaniu, i wiedziała, że każde słowo w tym zdaniu było prawdziwe. Cieszyli się z tego, co mają, a ona nie mogła się doczekać nadchodzących miesięcy i, miejmy nadzieję, lat ich wspólnego życia.

__________________

Witajcie :) w długi weekend pojawiam się z nowym rozdziałem tłumaczenia. Wiem, że pewnie poziom słodkości Was momentami przeraża, ale ja po prostu uwielbiam za to tę historę i bardzo się cieszę, że dostałam zgodę na jej tłumaczenie. Przy okazji przekazuję pozdrowienia dla wszystkich od autorki oryginału. Była bardzo zaskoczona, gdy jej napisałam, że tak dobrze ta historia przyjęła się w Polsce. Zatem dzięki, że jesteście! :)

Mój długi weekend to czas na totalne wyciszenie i skupienie na moich pasjach, więc plan jest prosty: skończyć tłumaczenie tego opowiadania. Czy się uda? Cóż, wszystko zmierza w dobrym kierunku, ale dla pewności trzymajcie kciuki, bo jeśli się uda, to kolejną część opublikuję już w niedzielę, a pozostałe dwie w przyszłym tygodniu. A potem wracamy do To, co najlepsze. Chcę porządnie ruszyć z tym opowiadaniem, bo aż mi głupio, że tak to przeciągam. Myślę, że regularne publikacje może dwa razy w tygodniu dodadzą mi chęci do działania. Ktoś się cieszy? :)

Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego leniuchowania! Enjoy!

Obserwatorzy