Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Piękna i bestia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Piękna i bestia. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 11 sierpnia 2019

Piękna i bestia: Rozdział 13


Kiedy Hermiona wyznała swoją miłość, a Draco leżał bez życia, pani Malfoy wjechała do pokoju na wózku z herbatą. Zobaczyła całą scenę i spojrzała na różę, zauważając, że spadł ostatni płatek.
Spóźnili się.
Smutna, wyjechała powoli z pomieszczenia.
Jedynym dźwiękiem, który można było usłyszeć, był szloch Hermiony.
Niespodziewanie Draco zaczął świecić. Hermiona uniosła głowę i wstała, cicho przy tym wzdychając.
Ciało Draco uniosło się z podłogi, a emanujące z niego światło wydawało się nabierać intensywności, stawało się jaśniejsze z każdą chwilą, dopóki zbyt ostry blask nie zmusił jej do zamknięcia oczu.
Kiedy znów je otworzyła, Draco — prawdziwy Draco — leżał na podłodze, gdzie niegdyś spoczywała bestia. Jego ciałem wstrząsały dreszcze.
Wstała niepewna, czy powinna do niego podejść, ale wtedy przekręcił się na brzuch i powoli podniósł. Spojrzał na swoje ręce, potem w dół na ciało i szybko odwrócił się, a jego oczy zatrzymały się na postaci Hermiony.
— To… To ja. To naprawdę ja — wydusił z niedowierzaniem.
Z oczu Hermiony popłynęły łzy, gdy się uśmiechnęła i skinęła głową.
— Tak, przerwałeś klątwę.
Draco podszedł prosto do niej i ją pocałował.
— Nie, to ty ją przerwałaś. To wszystko ty — powiedział, całując ją gorączkowo.
— Ja? — zapytała bez tchu. — Ale jak…
— To była klątwa miłosna. Mogła zostać przerwana wyłącznie, gdybym znalazł miłość i sprawił, że ten ktoś pokocha mnie z wzajemnością. — Uniósł głowę i ponownie spojrzał jej w oczy. — Nigdy ci tego nie powiedziałem, ponieważ chciałem, żebyś pokochała mnie na swoich warunkach, nie z powodu jakiejś głupiej klątwy.
Ramiona Hermiony owinęły się wokół niego, gdy mocno go przytuliła. Odwzajemnił gest, trwali tak, kołysząc się, wdychając swój zapach i rozkoszując się wzajemnym ciepłem.
Przerwał im Harry, wbiegając do pokoju. Jego oczy toczyły jak oszalałe.
— Hermiono! — zawołał. — Tutaj jesteś! — Zatrzymał się, pojmując, że kobieta tuli się do Malfoya. — Malfoy? To naprawdę ty?
Draco skinął głową, gdy Hermiona uśmiechnęła się. Puściła go, by uściskać Harry’ego.
— Przepraszam, że cię wystraszyłam, Harry. Cormac zaatakował Draco, a potem… o nie! Cormac! Wypadł zza balustradę…
— Wszystko z nim w porządku — uspokoił ją szybko Harry. — Zobaczyłem, jak spada i zatrzymałem go zaklęciem, zanim dotknął ziemi. Zostanie przetransportowany  do Azkabanu, jak tylko tu posprzątamy.
Hermiona westchnęła z ulgą, po czym spojrzała na drzwi, przez które ktoś wszedł.
— Matko — powiedział Draco, podchodząc do wysokiej blondynki, która patrzyła na wszystko z niedowierzaniem.
Hermiona uśmiechnęła się, obserwując Draco i jego matkę, zadowolona, że wszystko wróciło do normalności.
Kiedy Narcyza w końcu puściła syna, spojrzała na Hermionę i uśmiechnęła się. Podeszła do niej i bez słowa przytuliła, powodując szok u wszystkich zebranych w pokoju.
— Dziękuję — wyszeptała.
Hermiona zamknęła oczy i odwzajemniła gest.
Kiedy wreszcie odsunęły się od siebie, Draco podszedł do Hermiony, wsuwając swoją rękę w jej dłoń i splatając palce.
Harry popatrzył na trójkę osób w pomieszczeniu, zanim podrapał się po głowie.
— Cóż, muszę już iść. McLaggen jest na dole w pełni zakneblowany i prawdopodobnie powinienem zabrać go do ministerstwa.
Gdy wyszedł, Narcyza spojrzała na syna i Hermionę.
— Cóż, myślę, że pierwszą rzeczą, jaką powinnam zrobić skoro wróciłam do własnej postaci, to przyjemna, długa kąpiel. Do zobaczenia później?
Na ich skinienie pocałowała policzek syna i ścisnęła dłoń Hermiony, po czym wyszła.
Gdy byli sami, Draco pociągnął Hermionę za rękę i posadził na jednej z sof w swoim pokoju.
— Więc jaka jest pierwsza rzecz, którą chcesz zrobić, kiedy już wróciłeś do normalności? — zapytała Hermiona.
Draco uśmiechnął się i pochylił, by ją pocałować, ale zachichotała i lekko go odepchnęła.
— Mówię poważnie.
— Cóż, prawdopodobnie prysznic bez użycia całego pojemnika mydła pielęgnującego, a potem może… chciałbym gdzieś wyjść? Pospacerować ulicą Pokątną, odwiedzić księgarnię, sklep ze sprzętem do quidditcha… kupić nową różdżkę. — Spojrzał na Hermionę, przesuwając kosmyk włosów za jej ucho i pocierając kciukiem policzek. — Chciałabyś może mi towarzyszyć?
Uśmiechnęła się do niego, odwracając lekko głowę, by ucałować jego dłoń.
— Z przyjemnością.
Pocałowali się ponownie, delikatnie i powoli, jakby nie chcieli tracić ani chwili.
Hermiona musnęła opuszkiem jego podbródek, gdy się od siebie odsunęli, marszcząc brwi.
— Co? — zapytał.
— Cóż, zastanawiałam się — spojrzała w jego stalowoszare oczy i zapytała bardzo poważnie: — Co byś powiedział na temat zarostu? Przywykłam do tego, jak wyglądałeś przez ostatnie kilka miesięcy i…
Jej wypowiedź przerwał atak jego warg na jej usta. Mogła przysiąc, że usłyszała warknięcie.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Następnej zimy para spacerowała ulicą Pokątną, trzymając się za ręce. Kiwali na przywitanie i uśmiechali się do mijających ich czarownic oraz czarodziejów. Draco pokręcił głową.
— Nie wiem, czy kiedykolwiek przyzwyczaję się do ludzi traktujących mnie w ten sposób…
— Czyli jak? Serdecznie? — zapytała Hermiona.
Draco skinął głową, więc Hermiona się zatrzymała. Położyła dłonie odziane w rękawiczki na jego twarzy i spojrzała mu prosto w oczy.
— Traktują cię w taki sposób, ponieważ na to zasłużyłeś, Draco Malfoyu. To ty wybudowałeś domy dla tych, którzy straci swoje podczas wojny. To ty założyłeś firmę Eliksiry Malfoyów i dostarczałeś je do wszystkich czarodziejskich szpitali na całym świecie całkowicie za darmo. Jesteś tym, który przekazał pieniądze na rzecz Świętego Munga, aby stworzyć oddział zdrowia psychicznego. To ty
— Okej, okej, łapię — przerwał jej mowę motywacyjną, śmiejąc się cicho i rumieniąc. Pochylił się i pocałował czule swoją partnerkę. — Wiesz, że nie zrobiłbym tego wszystkiego bez ciebie, prawda?
— To znaczy, że jesteśmy świetnym zespołem — zawtórowała mu, puszczając oczko.
Draco przez chwilę wpatrywał się w jej oczy, po czym zgodził się kiwnięciem. Sięgnął do kieszeni i wyjął małe, aksamitne pudełeczko i uniósł je na wysokość jej oczu.
— Co… co to jest? — wyszeptała.
— Czekałem na idealny moment, żeby ci go dać. Myślałem o Bożym Narodzeniu, ale to było zbyt banalne. Może Nowy Rok, po tym jak cię pocałowałem... ale znowu — banał. Pomyślałem o Walentynkach, ale jest po prostu tak cholernie daleko do nich i nie mogę się doczekać, by zapytać, czy zechciałabyś zostać moją żoną? — powiedział bez tchu.
Podszedł bliżej, opierając czoło na jej czole. Wzrok obojga był skupiony na pudełeczku, które Draco właśnie otworzył. Hermiona wstrzymała oddech, widząc pierścień w środku. Był złoty, z rubinowym kamieniem pośrodku i szmaragdami wokół niego. Przypominał… różę.
W końcu podniosła twarz, patrząc na Draco. Uśmiech rozświetlił jej oblicze, gdy stanęła na palcach i pocałowała go delikatnie.
— Tak — wyszeptała.
Stali tak blisko siebie, że chociaż znajdowali się na środku chodnika w otoczeniu tłumu innych ludzi, nikt nie zdawał sobie sprawy z tego, co się między nimi działo.
Draco wyjął pierścień z pudełka, a Hermiona zdjęła rękawiczkę. Pasował idealnie, gdy Draco wsunął go na serdeczny palec.
Hermiona objęła mężczyznę za szyję i przytuliła. Gdy się odsunęła, jej twarz lśniła od łez, a na jej ustach błąkał się uśmiech.
Zwrócili się w kierunku, gdzie wcześniej zmierzali, ponownie chwytając się za ręce. Nie przeszli wielu kroków, gdy przed nimi wyrosła stara kobieta, pchająca drewniany wózek.
— Widzę, że gratulacje są na miejscu — powiedziała, podając Draco różę i puszczając mu oczko. — Jest piękna, panie Malfoy.
Zanim zdążył udzielić odpowiedzi, staruszka ruszyła w dalszą drogę.
Draco i Hermiona spojrzeli na siebie z niedowierzaniem.
— Czy to…? — Pytanie zawisło w powietrzu.
— Tak myślę — odpowiedział.
Oboje spojrzeli w kierunku, w którym kobieta poszła, ale okazało się, że przepadła.
Znów popatrzyli po sobie i się uśmiechnęli. Draco podał Hermionie różę, a ona zaciągnęła się jej słodkim zapachem.
Szli dalej, nie tracąc uśmiechu z twarzy. Draco usłyszał chichot Hermiony, a następnie jej słowa:
— Powinnam napisać książkę o tej całej historii. Mam dla niej idealny tytuł. — Spojrzała na niego. W jej oczach skrzyły iskierki rozbawienia. — Piękna… i bestia.

KONIEC
 __________

Witajcie :) tak oto kończy się ta bajkowa historia. Być może nadmiar cukru Was przerasta, ale ja uwielbiam takie zakończenia. Prawdopodobnie niektórzy będą w siódmym niebie. :)
Bardzo się cieszę, że zdecydowałam się na powrót właśnie z takim tłumaczeniem — uroczym, pozbawionym dramatów i mającym swój urok. Być może to spowoduje, że teraz naprawdę się rozpędzę i ruszę ze swoją historią.
Dziękuję wszystkim za komentarze i za to, że towarzyszyliście mi przez te trzynaście tygodni. Wiem, że nie zawsze rozwój wydarzeń Wam odpowiadał, ale mimo wszystko byliście.
Słowa podziękowania kieruję także do moich bet, które odwaliły kawał dobrej roboty. Dzięki, że się zgodziłyście i poświęcałyście swój wolny czas. Bez Was nie dałabym rady!
Teraz czas skupić się na Last Minute Love, więc trzymajcie kciuki, aby rozdział pojawił się jeszcze w tym miesiącu.
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia! Enjoy!

niedziela, 4 sierpnia 2019

Piękna i bestia: Rozdział 12


Gdy tylko stopy Hermiony dotknęły podłogi w mieszkaniu, skierowała się po proszek Fiuu stojący na kominku, a następnie pospiesznie sypnęła nim do paleniska. Uklękła, krzyknęła: „Grimmauld Place!”, i włożyła głowę w zielony płomień.
— Harry! Harry, jesteś tam?! — zawołała.
Usłyszała kroki. Spostrzegła Harry’ego zatrzymującego się i opadającego na kolana.
— Hermiono? Wszystko w porządku?
— Nie. Przyjdziesz do mnie? Proszę. Musimy powstrzymać Cormaca — zwróciła się do niego z prośbą.
Harry skinął głową.
— Okej. Cofnij się, będę za sekundę.
Wyjęła głowę i rozpoczęła nerwowy spacer po pomieszczeniu. W ciągu kilku sekund pojawił się Harry.
— Hermiono, co się dzieje? Co Cormac zrobił?
— Wie. Wie o Draco. O klątwie… o tym, jak wygląda… wszystko! — wykrzyczała zdruzgotana.
— Jak się dowiedział? — zapytał Harry.
— Przyszedł do mnie dzisiaj i zaczął grzebać w moich rzeczach. Znalazł mój notatnik. Zagroził, że jeśli nie będę z nim, opowie wszystkim o Malfoyu. Musimy go powstrzymać, Harry... ale on może być gdziekolwiek — powiedziała, gorączkowo ciągnąc za skręcone pukle.
Harry potrząsnął głową.
— Nie. Wiem, gdzie jest. Widziałem go pół godziny temu w Dziurawym Kotle, prawdopodobnie wciąż tam jest. Chodź.
Kolejno rzucili garść proszku Fiuu i wylądowali jedno po drugim w Dziurawym Kotle. Przed nimi rozgrywało się to, czego Hermiona najbardziej się obawiała. Na środku pubu siedział Cormac otoczony garstką pijanych czarodziejów wsłuchujących się w każde słowo, które wymawiały jego kłamliwe usta.
— Mówię wam, jest ogromny, ma około dziesięć stóp wzrostu, duży, brzydki pysk i ostre, zakrzywione kły — głosił Cormac, próbując ożywić tłum. Kątem oka zauważył Hermionę i odwrócił się do niej. — Prawda, Granger? W sumie jest twoim małym zwierzęcym projektem.
— Cormac — mruknęła, podchodząc do niego i chwytając za ramię, by odciągnąć go na bok. — Błagam cię. Nie rób tego. Zmienił się! Nie jest taki sam jak kiedyś. Jest miły i delikatny… to mój przyjaciel.
Cormac wyrwał rękę z jej uścisku, oświadczając głośno.
— Gdybym cię nie znał, powiedziałbym, że coś czujesz do Malfoya.
— To nie jest twoja sprawa, czy coś czuję czy nie!
— Zwariowałaś i powinnaś się udać do Świętego Munga! — wrzasnął, zdobywając aprobatę otaczających go pijaków. Zwrócił się do nich, stając wcześniej na stole. — Z tego co mi wiadomo, porwie nasze dzieci… przyjdzie po nie w nocy!
— Nie! — zaprzeczyła głośno Hermiona.
Harry podszedł bliżej.
— Daj spokój, McLaggen, myślę, że już wystarczy.
Jednak Cormac zignorował ich i kontynuował:
— Nie jesteśmy bezpieczni, dopóki jego głowa nie zawiśnie na ścianie. Więc zabijmy bestię!
Rozległy się gromkie brawa i ludzie zaczęli rozprawiać o szturmie na dwór Malfoyów.
— Cormac, nie pozwolę ci tego zrobić — postawił się McLaggenowi Harry.
Potter wyciągnął różdżkę, ale Cormac był szybszy. Rozbroił Harry’ego i Hermionę, a potem zabrał ich różdżki i wskazał na nich palcem.
— Jeśli nie jesteście z nami, jesteście wrogami. Wy dwaj — nakazał przypadkowym czarodziejom — zamknijcie ich w jednym z bocznych pomieszczeń. Nie możemy pozwolić, aby uciekli, by ostrzec tego potwora.
— Wypuść nas! Rozwiąż nas, Cormac! — wrzasnęła Hermiona.
Jej krzyki zdały się na nic. Ona i Harry zmagali się z więzami, słysząc, że wszyscy z głównego pomieszczenia zaczynali znikać z charakterystycznym pyknięciem.
— Co zrobimy, Harry? Draco nie może używać magii! Będzie bezbronny! — lamentowała.
— Wymyślimy coś… jestem tego pewien — zapewnił Harry, walcząc ze sznurem.
Zawiasy w drzwiach jęknęły, a potem drzwi się otworzyły. Harry i Hermiona patrzyli oniemiali, gdy do środka weszła Luna.
— Witaj, Harry. Cześć, Hermiono. Potrzebujecie pomocy? — zapytała uprzejmie.
— Luna! — ucieszyła się Hermiona z wdzięcznością. — Tak. Proszę. Czy możesz to ściągnąć?
Blondwłosa czarownica skinęła głową, machnęła różdżką w stronę przyjaciół i uwolniła ich.
— Dzięki, Luno — mruknął Harry, a potem spojrzał na nią z zaciekawieniem. — Dlaczego wcześniej cię tam nie widzieliśmy?
— Och! Prawie nikt mnie nie zauważa — oświadczyła beztrosko. — Gdy Cormac mówił o Malfoyu, użyłam zaklęcia kameleona, aby być niewidzialną.
— Cóż, uratowałaś nam życie — powiedziała Hermiona, przytulając dziewczynę, a potem odwróciła się do Harry’ego. — Udam się do dworu. Pójdziesz ze mną?
Harry skinął głową.
— Tak, będę tuż za tobą.
— Och, czy to spotkanie z jeńcem u Malfoyów? Mogę dołączyć? — zapytała Luna.
— Draco ma kłopoty, Luno. Pomożemy mu — wyjaśniła Hermiona, po czym odsunęła się od przyjaciół i obróciła, znikając z cichym pyknięciem.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

W międzyczasie Cormac i jego towarzysze aportowali się na obrzeżach dworu Malfoyów.
— Chodźcie — powiedział Cormac, prowadząc wszystkich do frontowych drzwi, z różdżką wyciągniętą przed sobą.
Draco, który stał na balkonie, patrzył, jak tłum czarodziejów zaczął celować w drzwi wejściowe, próbując je otworzyć.
Nie obchodziło go to. Odrzucił jedyną osobę, na której mu zależało (pomijając matkę).
— Paniczu? Dwór jest atakowany — powiedział Świetlik.
Draco westchnął.
— To nie ma znaczenia. Niech wejdą.
Oparł się o poręcz balkonu, czekając na swój los.
Cormac i jego zgraja zdołali wyważyć drzwi i weszli po cichu.
— Bierzcie wszystko, co znajdziecie, ale pamiętajcie, że Malfoy jest mój — polecił Cormac niskim tonem.
Pozostali czarodzieje mu skinęli i ruszyli w głąb dworu, a Cormac prosto na schody. Kiedy dotarł na półpiętro, mógłby zgadywać, który kierunek wybrać, ale drogę wskazały mu ślady pazurów na ścianach.
Idąc powoli korytarzem z różdżką na wysokości oczu, natknął się na podwójne drzwi prowadzące do komnat Draco. Były uchylone, więc nie miał większych problemów ze wślizgnięciem się do środka.
Znalazł Draco siedzącego na balkonie. Czekał na niego.
— Więc to prawda — szydził Cormac, podchodząc powoli. — Słynny Draco Malfoy został przemieniony w bestię. Zawsze wiedziałem, że dostaniesz to, na co zasługujesz.
— Czego chcesz, Cormac? — zapytał Draco ze znużeniem.
— Chcę wiedzieć, jakie zaklęcie rzuciłeś na Hermionę — powiedział.
— Nie rzucałem na nią zaklęć. Nie mogę używać magii — poinformawał Draco.
— Kłamiesz! Nie ma mowy, żeby Hermiona wybrała ciebie, chyba że w grę wchodziła magia!
— Myśl, co chcesz — powiedział Draco, wzruszając ramionami. — To mnie nie obchodzi.
Cormac rzucił na Draco zaklęcie piekące, co sprawiło, że ten się skrzywił.
— Co jest? Jesteś zbyt miły i delikatny, by walczyć? — zapytał ironicznie, rzucając kolejne przekleństwo w kierunku Draco.
Malfoy spojrzał w bok i zauważył kolejną osobę aportującą się w pobliżu dworu. Przyjrzał się bliżej i rozpoznał Hermionę.
— Hermiona? — wypowiedział jej imię.
— Draco! — zawołała. Zobaczyła, że Cormac zbliżał się do niego i krzyknęła: — Cormac! Stój!
Wbiegła pospiesznie przez frontowe drzwi.
Wiedząc, że Hermiona przybyła, Draco zyskał siłę, której potrzebował. Gdy tylko Cormac przymierzał się do rzucenia kolejnej klątwy, Malfoy wstał i jednym uderzeniem łapy odrzucił jego różdżkę daleko za siebie.
Rozbrojony Cormac zrobił jedyną rzecz, którą mógł… uderzył Draco prosto w twarz. Jego ręka zderzyła się z jednym z kłów. Krzyk Cormaca odbił się od ścian, gdy ten zrozumiał, że jego kończyna jest złamana.
Draco zajął się czarodziejem, który pojawił się przy drzwiach, a Cormac próbował odskoczyć, jednak nie był wystarczająco szybki. Draco złapał go za szatę i przeciągnął w stronę balkonu, trzymając na wyciągnięcie ręki. Nie zamierzał puścić, chciał tylko wystraszyć tego drania.
Cormac błagał, zwisając nad krawędzią:
— Proszę, nie! Zrobię wszystko! Wszystko!
Z uśmiechem pełnym satysfakcji Draco odsunął go od krawędzi balkonu, wciąż trzymając wysoko.
— Wynoś się — warknął. — I zostaw Hermionę w spokoju.
Upuścił Cormaca, który moment później znalazł się na ziemi.
Draco odwrócił się od niego, gdy Hermiona przeszła przez podwójne drzwi.
— Draco! — jęknęła, czując ulgę, że wszystko z nim w porządku.
Uśmiechnął się do niej.
— Hermiono — powiedział miękko.
Gdy szli ku sobie, usłyszeli krzyk Cormaca:
Sectumsempra!
Czerwona plama krwi przeniknęła przez ubranie Draco.
— Nie! — wrzasnęła Hermiona. Uniosła swoją różdżkę i krzyknęła: — Drętwota!
Cormac został powalony siłą jej zaklęcia, lecąc w kierunku poręczy i spadając trzy piętra w dół na teren wokół rezydencji.
Hermiona ciężko dysząc, upuściła różdżkę, a potem upadła na kolana i zaczęła płakać.
Draco leżał na podłodze, wykrwawiając się i łapiąc łapczywie powietrze.
— Ty… wróciłaś.
— Oczywiście, że wróciłam, ty bestio! Nie mogłam im pozwolić… Och, to wszystko moja wina! — załkała, wycierając łzy.
Draco zakaszlał, a z jego ust wypłynęła krew.
— Przynajmniej mogłem cię zobaczyć… po raz ostatni.
— Nie mów tak! — jęknęła błagalnie. — Jestem tu, uleczę cię. Wszystko będzie dobrze.
Jakby w tym celu złapała różdżkę i wycelowała w jego świeże rany.
Draco potrząsnął głową i uniósł łapę, by położyć ją na jej dłoni, co wydawało się zabierać większość jego sił.
— Jest za późno… Hermiono… Ko…
Oczy Draco potoczyły się do tyłu głowy i wziął ostatni oddech.
Hermiona pozwoliła sobie na kolejny szloch, ukrywając twarz w jego piersi.
— Proszę — błagała. — Proszę, nie odchodź. Kocham cię.
______________

Witajcie :) na ostatnią chwilę przed końcem weekendu udało mi się opublikować rozdział. Wiem, pewnie chcecie mnie ukatrupić za przerywanie w takim momencie, ale no, nie mam żadnej mocy w tym zakresie (sama miałam ochotę udusić autorkę oryginału, także wiem, co czujecie). Nieuchronnie zbliża się koniec, ale będzie cudowny, więc na pewno się nie zawiedziecie.
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia. Enjoy!

sobota, 27 lipca 2019

Piękna i bestia: Rozdział 11


Hermiona zamruczała cicho, mocząc się w wannie. Była idealnej wielkości, chociaż o wiele mniejsza od tej we dworze. Wróciła myślami do tańca z Draco i uśmiechnęła się na samo wspomnienie. W głębi duszy wiedziała, że się zmienił i nie był już tym okrutnym chłopakiem z przeszłości. Podobnie jak on miała nadzieję na przełom w sprawie klątwy, zanim na zawsze zostanie przemieniony.
Pukanie do frontowych drzwi wybiło ją z rozmyślań. Zmarszczyła czoło i wyszła z wanny, natychmiast włożyła szlafrok, wiążąc go wokół talii, po czym przeszła korytarzem do salonu, gdzie znajdowały się frontowe drzwi. Spojrzała przez wizjer i prawie jęknęła.
Cormac. I na dodatek z bukietem kwiatów.
Kiedy ten facet da sobie spokój?!
Zirytowana, otworzyła drzwi i spojrzała na mężczyznę.
Nieświadomy tego, że nie był zbyt mile widziany, uśmiechnął się na powitanie.
— Dobry wieczór, Hermiono. Przyszedłem nie w porę? — zapytał.
— Właściwie tak. Brałam kąpiel. — Oparła biodro o framugę drzwi. — Co tu robisz, Cormac?
— Przyszedłem sprawdzić, czy jesteś w domu i czy nie chciałabyś gdzieś wyskoczyć lub coś w tym stylu.
— Gdzieś wyskoczyć? — spytała sceptycznie.
— Tak, cóż, domyśliłem się, że nie będziesz chciała nigdzie wyskoczyć, więc pomyślałem, że wpadnę po przyjacielsku i porozmawiamy. W sumie jest kilka rzeczy związanych z pracą, które chciałbym z tobą omówić.
Zawahała się przez chwilę.
— Cóż, w porządku… — powiedziała, prostując się.
— Świetnie! — oznajmił radośnie, wchodząc do jej mieszkania. — Och, to dla ciebie — powiedział, wpychając jej w ręce tuzin czerwonych róż.
Przewracając oczami za jego plecami, powiedziała:
— Pójdę włożyć je do wody i się przebrać. Usiądź na kanapie.
Czekała, aż zajmie miejsce, po czym zniknęła w swoim pokoju, zamykając go na klucz.
Gdy tylko to zrobiła, Cormac wstał i zaczął grzebać w rzeczach znajdujących się na stoliku do kawy. Nie znajdując niczego, podszedł do półki na książki, by tam poszukać. Wciąż bez powodzenia zacisnął usta, buszując w salonie. Wtedy to zobaczył — notatnik wsunięty pod jedną z książek na stole w jadalni. Cicho i ostrożnie podszedł do stosu. Zerkając na drzwi sypialni Hermiony, aby się upewnić, że nie wychodzi, szybko wyciągnął notatnik. Otworzył i przeszukał, próbując zebrać jak najwięcej informacji. Coś o klątwie… transformacjach… zaczarowanej róży… osłonach we dworze. Na ostatniej stronie znajdował się rysunek ogromnego potwora.
Dziwne, pomyślał. Dlaczego Hermiona miałaby taki rysunek w swoim notesie, jeśli sprawa dotyczy Malfoya… chyba że…
Zerknął na rysunek i zdał sobie sprawę z podobieństwa między bestią a spadkobiercą rodziny Malfoyów…
— Co ty, do cholery, wyprawiasz?! — wrzasnęła Hermiona, błyskawicznie przechodząc przez pokój i wyrywając mu notatnik z ręki. — Nie masz prawa grzebać w moich rzeczach!
— Czy to był Malfoy? — zapytał, ignorując ją. — Dlaczego on tak wygląda?
— To nie jest twoja sprawa! Teraz wyjaśnij mi, dlaczego szperasz w moich rzeczach — zażądała.
Cormac wzruszył ramionami.
— Byłem ciekawy tego „projektu”, nad którym pracujesz z Malfoyem. — Hermiona chciała coś powiedzieć, ale uniósł dłoń, aby ją powstrzymać. — Nie zaprzeczaj. Słyszałem, jak mówiłaś Potterowi, że spędzasz u niego weekendy nad jakimś projektem.
— Co… Jak… Śledziłeś mnie? — zapytała oszołomiona.
— Musiałem — odpowiedział, ponownie wzruszając ramionami. — Unikałaś mnie.
Hermiona rozmasowała nasadę nosa i jęknęła z frustracji.
— Unikałam cię, ponieważ nie dociera do ciebie słowo „nie”. Nie umówię się z tobą, Cormac. Nie wiem, dlaczego masz taką obsesję na moim punkcie, ale jest wiele innych czarownic, które chciałyby…
— Nie chcę innych czarownic, Hermiono. Chcę ciebie. — Wyciągnął rękę, aby pogłaskać ją po policzku, ale odepchnęła jego dłoń.
Potrząsnęła głową.
— Ale ja cię nie chcę — odparła.
Gniew błysnął w jego oczach.
— Co? Wolałabyś kogoś takiego? — Wskazał na notatnik, który Hermiona schowała pod pachą. — Wolałabyś być z bestią jak Malfoy niż z szanowanym czarodziejem takim jak ja?
— On nie jest potworem, Cormac. Ty nim jesteś. Teraz wynoś się z mojego mieszkania — powiedziała, wskazując mu drzwi.
Podniósł ręce w teatralnym geście poddania, gdy kierował się do drzwi.
— W porządku, dobra. Zrób po swojemu. Ale nie możesz jego sekretu trzymać w tajemnicy przed czarodziejskim światem.
— Czy to groźba? — zapytała, wpatrując się w niego.
— Ode mnie? Nigdy bym ci nie groził, Hermiono. Powiedz tylko, że chcesz być ze mną i…
— Nigdy! — oświadczyła, uderzając go w twarz, a potem wypychając przez próg.
— Niech ci będzie — odpowiedział cicho zza drzwi.
Wypuściła drżący oddech, dopiero gdy kroki mężczyzny się oddaliły.
Zdecydowanie mieli problem.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Hermiona aportowała się do dworu zaraz po odejściu Cormaca. Musiała ostrzec Draco, na wypadek gdyby Cormac coś planował. Weszła do środka i zawołała go, gdy tylko zamknęła drzwi.
— Hermiona? — zapytał, wychodząc zza rogu. — Mówiłaś, że wrócisz w następnym tygodniu… Wszystko w porządku?
— Szczerze mówiąc, nie jestem pewna — powiedziała, kierując się do salonu, by usiąść na kanapie.
Draco podążył za nią i zajął miejsce obok.
— Może podzielisz się tym z klasą, panno Granger? — zapytał bezczelnie, próbując rozluźnić napięcie, które wyczuwał.
Zachichotała cicho, wzdychając, po czym oparła się na miękkiej kanapie. Jęknęła.
— Znasz Cormaca McLaggena? — Po jego skinieniu kontynuowała: — Węszył dzisiaj w moim mieszkaniu i znalazł notatnik dotyczący twojej klątwy. Nie wiem, ile zobaczył, ale na pewno widział rysunek przedstawiający ciebie.
Draco zaklął pod nosem i potrząsnął głową.
— Dlaczego wpuściłaś tego ciula do swojego mieszkania? Myślałem, że nie chcesz się z nim spotykać? — zapytał.
— Uwierz mi, to był pierwszy i ostatni raz — oświadczyła ze złością i wstała. — Przyszedł, mówiąc coś o wyskoczeniu gdzieś razem jako przyjaciele. Chciał też porozmawiać o pracy. Właśnie wyszłam z wanny i byłam tylko w szlafroku, kiedy zapukał do drzwi. Zostawiłam go na chwilę i poszłam do pokoju, aby się przebrać. Kiedy wróciłam do salonu, przeglądał mój notatnik, który, nawiasem mówiąc, znajdował się pod stosem książek, więc na pewno przeglądał moje rzeczy.
— Co powiedział, kiedy to zobaczył?
Opowiedziała mu wszystko, słowo w słowo. Draco milczał przez chwilę, analizując to, co się wydarzyło.
— Draco… powiedz coś — błagała Hermiona, opadając obok niego. — Nigdy nie chciałam, żeby ktokolwiek się dowiedział, musisz to wiedzieć.
Spojrzał jej w oczy i skinął głową.
— Wiem. Ale wydaje mi się, że na razie najlepiej będzie, jeśli przestaniesz tu przychodzić.
Po czym wstał, odwrócił się od niej i odszedł.
— O czym ty mówisz? — zapytała, lekko zaskoczona.
— Mówię, że już nie musisz mi pomagać. Możesz odejść i nie martwić się o powrót. Poradzę sobie sam. Nie chcę, żeby ktoś cię skrzywdził przeze mnie.
— Draco, nie martwię się o siebie, tylko o ciebie! Nie pozwolę mu tu przyjść i zrobić, cokolwiek zamierza — odpowiedziała zaciekle.
— Potrafię o siebie zadbać — powiedział, spoglądając na nią. Jego twarz była pełna gniewu. — Nie potrzebuję napuszonej Gryfonki do pomocy. Więc idź. Nie potrzebuję ani ciebie, ani twojej pomocy.
Hermiona wstała.
— Dobrze. Sama trafię do wyjścia.
Zebrała swoje rzeczy i podeszła do drzwi, deportując się, gdy tylko przekroczyła próg. Draco mógł przysiąc, że zobaczył łzę na jej policzku, zanim dziewczyna zniknęła.
Warcząc z frustracji, uderzył w ścianę, robiąc dziurę. Jego zaalarmowana matka szybko pojawiła się w pomieszczeniu.
— Draco! Co to było? — zapytała. — Czy panna Granger właśnie wyszła?
— Tak, ale już nie wróci. Powiedziałem jej, żeby sobie poszła i nigdy nie wracała — oświadczył.
— Dlaczego, na Merlina, to zrobiłeś? — spytała jego matka.
— Ponieważ… nie chcę żeby ją skrzywdzono przeze mnie — powiedział, okręcając się na pięcie.
Pani Malfoy westchnęła.
— Po tak długim czasie… wreszcie nauczyłeś się kochać.
Świetlik, który podskoczył na wózku, zapytał:
— Czy to przerwie klątwę, pani Malfoy?
— Nie wiem, czy to wystarczy — mruknęła ze smutkiem. — Ona także musiałaby go pokochać.
Nie chcąc słyszeć dalszej rozmowy, Draco wyszedł z pokoju i wspiął się po schodach prowadzących do jego komnaty.
Zamykając się na chwilę przed resztą świata, patrzył, jak kolejny płatek róży powoli opadł na stół.
__________________

Witajcie :) jest sobota, więc publikuję kolejny rozdział. Teraz zacznie się właściwa akcja i mam nadzieję, że będziecie zadowoleni. Cormac jest mega irytujący, ale chyba nikogo to już nie dziwi. Piszcie jak wrażenia!
Powoli kończy się ta historia. Nie sądziłam, że mimo wielkiego podobieństwa do filmu, tak bardzo Wam się spodoba! Dziękuję za wszystkie komentarze i mam nadzieję, że wytrwacie do końca.
Niedługo skończy się także lipiec, a tym samym mój urlop. Pora wracać do szarej rzeczywistości, jednak mimo to mam zamiar pisać. Tak, wracam do Last Minute Love i jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, w sierpniu pojawi się rozdział. Więc trzymajcie kciuki.
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Enjoy!

sobota, 20 lipca 2019

Piękna i bestia: Rozdział 10


Hermiona była wyczerpana. Następne kilka tygodni, które miały miejsce po jej rozmowie z Harrym, nie były łatwe. Wydawało jej się, że ma dwa razy więcej pracy, co szczerze mówiąc, nie przeszkadzało jej zbytnio. Cormac ciągle przychodził i pytał o jej weekendowe plany i był coraz bardziej zirytowany, gdy odmawiała randek. Harry wypytywał o klątwę Malfoya, a na domiar złego nie zbliżyła się nawet o cal do rozwiązania zagadki, mając wrażenie, że ciągle jest w tym samym miejscu co na początku.
W piątek wieczorem, gdy leżała na kanapie, nie mogła powstrzymać się od śmiechu, gdy wspominała ostatni weekend. Poprzedniej nocy padał śnieg, więc Hermiona przekonała Draco, żeby poszedł z nią na spacer po ogrodzie, tak jak robiła za każdym razem, gdy go odwiedzała. Podejrzewała, że nie wychodził z dworu w ciągu tygodnia. Nie miała pojęcia, co ją do tego zmusiło, ale kiedy Draco się odwrócił, wzięła garść śniegu i rzuciła puszystą kulką w tył jego głowy. Jego mina była bezcenna. Odwrócił się powoli, jego usta otworzyły się ze zdziwienia, a ona próbowała stłumić chichot dłonią ukrytą w rękawiczce. Jego spojrzenie zamieniło się w figlarne, zanim pochylił się i nabrał tyle śniegu, ile zdołały zebrać jego gigantyczne ramiona. Oczywiście Hermiona, będąc najmądrzejszą czarownicą swego pokolenia, dobrze wiedziała, co zamierza zrobić, więc gdy tylko Draco podniósł nad głowę gigantyczną śnieżkę, by nią rzucić, potraktowała go kolejną, mniejszą, rzucając prosto w jego twarz i powodując, że śnieżka-gigant spadła mu na głowę.
To, co się działo potem, trwało około pół godziny. Walczyli na śnieżki aż do momentu, gdy usta Hermiony zrobiły się sine od zimna. Gdy wracali do posiadłości, aby się ogrzać przed kominkiem i napić gorącego kakao, Draco rzucił jej na głowę kupę śniegu. Po czym jak gdyby nigdy nic, nie oglądając się na partnerkę dziecinnej zabawy, wszedł do środka, pogwizdując.
Przypuszczała, że zasłużyła na to, co ją spotkało, wiedząc, iż to właśnie ona zaczęła walkę na śnieżki, ale zrzucenie na nią śniegu podczas zawieszenia broni było po prostu ciosem poniżej pasa i wymagało zapłaty.
Przerwała planowanie zemsty, kiedy usłyszała stukanie przy kuchennym oknie. Wstała i przeciągnęła się, zanim podeszła, by wpuścić puchacza.
— Witaj, Herkulesie. Czy Malfoy cię przysłał? — zapytała, głaszcząc delikatnie sowę po głowie, gdy ta cicho pohukiwała.
Herkules podniósł nóżkę i pokazał Hermionie zawiązany na niej list. Odwiązała zwitek, po czym podała stworzonku karmę dla sów, którą trzymała w szklanym słoju na kuchennym blacie. Gdy sowa nawet się nie poruszyła, doszła do wniosku, że ma nakazane pozostać w pobliżu, dopóki nie dostanie odpowiedzi.
Usiadła przy kuchennym stole, rozwijając list i czytając schludne pismo. Malfoy musiał spędzić trochę czasu, pisząc to, pomyślała.

Granger,
Moja matka chciałaby Cię serdecznie zaprosić na jutro. Nie na badania, ale z osobistych powodów — chce wyprawić bal, chociaż jedynie my na nim będziemy. Wiem, że to brzmi absurdalnie, ale ona szaleje z nudów. W końcu namówiła zaczarowane przedmioty, aby posprzątały salę balową według jej upodobań, a teraz upiera się, że powinna być oddana do użytku.
Proszę, powiedz, że do mnie dołączysz jutro wieczorem i miejmy nadzieję, że nie będzie zbyt niezręcznie. Obiecuję, że Ci to wynagrodzę.
Wyślij odpowiedź przez Herkulesa.
Do jutra,
Draco
PS. Matka mówi, że jeśli powiesz „tak”, po prostu przyjdź jak zwykle o 16:00 — ma dla Ciebie sukienkę, która będzie „idealna” — to jej słowa. Najwyraźniej muszę wziąć kąpiel, więc…. pomódl się za mnie?

Hermiona skubnęła wargę i zaśmiała się nerwowo. Bal? Tylko z nią i Malfoyem? Serio? To po prostu absurdalne… prawda?
Cóż, nie miała żadnych innych planów i miło byłoby założyć coś innego. Poza tym Malfoy ostatnio nie był taki zły.
Podeszła do biurka i wyciągnęła pergamin oraz pióro, aby napisać odpowiedź.

Malfoy,
Będę zaszczycona, mogąc spełnić życzenie Twojej matki i uczestniczyć w balu.
Przyjdę do dworu o czwartej.
Do zobaczenia,
Hermiona
PS. W zamian domagam się kolejnej kolacji we dworze, ale tym razem Twoja matka będzie musiała występować.

Wysłała list przez Herkulesa, zanim zmieniła zdanie. Miała tylko nadzieję, że tego nie pożałuje.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Po raz kolejny Hermiona nie mogła spać. Tym razem dlatego, że śniła o Balu Bożonarodzeniowym z czwartego roku, ale zamiast Wiktora Kruma jej partnerem był Draco Malfoy — ten ludzki Draco Malfoy — jednak o wiele starszy niż jej czternastoletni rówieśnicy, prawdopodobnie w obecnym wieku. Sam sen był raczej miły, ponieważ wypełniały go taniec oraz ogrom śmiechu i spotkania z przyjaciółmi.
Jednak to, co ją niepokoiło, to emocje, które odczuwała wobec blond chłopaka we śnie. Byli przyjaciółmi, o czym wiedzieli, ale czuła coś więcej. Zainteresowanie. Uczucia. W jednej części snu pocałował ją w dłoń, powodując mrowienie w okolicach karku. Zastanawiała się, jakby to było go pocałować…
Obudziła się, gdy Draco w jej śnie zaczął się pochylać z zamiarem skosztowania jej ust.
Usiadła, podsuwając kolana pod brodę i obejmując je ramionami. Próbowała rozszyfrować, co ten sen oznaczał.
Twój sen sugeruje, że chcesz pocałować Draco Malfoya, pomyślała, zażenowana przewracając oczami. Jednak w jego obecnym stanie nie było sposobu, by to mogło się udać. Ale pomijając kwestię klątwy, czy naprawdę zaczęła coś do niego czuć? Spędzali razem prawie całe weekendy od około dwóch miesięcy, więc powstanie jakichkolwiek uczuć nie powinno być aż tak zaskakujące. Prawdopodobnie on nie budzi się w środku nocy, myśląc o takich rzeczach.
Zmusiła się do snu, chociaż była niespokojna, a sny wciąż wypełniały namiętne pocałunki i delikatny dotyk.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Tymczasem we dworze Draco również rzucał się i przekręcał, zastanawiając się, czy nie postąpił głupio, pisząc Hermionie o absurdalnym planie jego matki. Prawdopodobnie śmiała się do rozpuku i przyjdzie tylko dlatego, że jest jej mnie żal ze względu na mój obecny stan, pomyślał. Miał jednak nadzieję, że nie. Kłamałby, gdy powiedział, że nie pociąga go ta bujnowłosa dziewczyna. Jasne, zaszła mu za skórę, ale to były tylko przekomarzania, które lubił najbardziej. Nie wyglądała źle; jej lśniące loki spływały kaskadami na plecy… albo w tym cholernym, niechlujnym koku na czubku głowy, który plotła, gdy zaczytywała się w książkach przez dłuższy czas. Jej oczy były koloru czekolady, jego ulubionego deseru, a przez większość dnia pachniała wanilią i lawendą. Jej uśmiech był zaraźliwy i… Nie! Stop! Nie ma mowy, żeby cokolwiek do niego czuła, więc nie ma sensu drążyć tematu.
Prawda?

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Pomimo niepokojących myśli z tamtej nocy Hermiona wciąż znajdowała się w wolnym pokoju, który uważała za „swój” w dworze Malfoyów. Była tam Polly wraz z panią Malfoy na wózku z herbatą (Hermiona nie była pewna, w jaki sposób udało jej się wejść po schodach, ale nie zapytała). Kazano jej się przyszykować, używając najlepszej soli do kąpieli, nawilżającego mydła do ciała i odżywki do włosów, które czarodziejski świat miał do zaoferowania. Musiała przyznać, że użycie tych produktów sprawiło, iż poczuła się rozpieszczona i ośmieliła się powiedzieć — seksowna.
Siedziała na krześle owinięta w pluszowy szlafrok, przesiąknięty zapachem lawendy, podczas gdy zaczarowane przedmioty do układania włosów szczotkowały, suszyły i formowały jej loki. Finalna fryzura składała się z koka nad karkiem i resztą luźnych loków spływających po plecach.
Pani Malfoy kazała jej zamknąć oczy, kiedy zakładano jej suknię. Czuła, jak miękki jedwab opada na czubki stóp. Kiedy Hermiona ponownie otworzyła oczy, stało przed nią piękne lustro. Mając trudność ze złapaniem oddechu, nie mogła uwierzyć, że osoba w odbiciu to ona.
Na sobie miała suknię w kolorze złota, w której materiał wszyto połyskujące ozdoby.
— Och, pani Malfoy… Nie mogę…
— Możesz, nalegam. Kupiłam tę suknię lata temu i nigdy nie znalazłam powodu, aby ją nosić. Muszę powiedzieć, że wygląda na tobie oszałamiająco, moja droga. Pasuje lepiej na ciebie niż na mnie.
— Wątpię w to, pani Malfoy, ale dziękuję — powiedziała Hermiona, uśmiechając się uprzejmie do czajnika.
Założono także kilka błyszczących bransoletek, prosty naszyjnik z łezką i pasujące złote szpilki, zanim Hermiona została uznana za gotową.
— Millie — powiedziała pani Malfoy. — Proszę, przekaż mojemu synowi, że panna Granger jest gotowa.
— Tak, pani — odpowiedział kielich, zanim zniknął za drzwiami.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

W komnatach Draco narzekał na grzebień i szczotkę, które obecnie próbowały poskromić jego futro. Na szczęście podczas kąpieli użył mydła pielęgnacyjnego, a bez niego ten proces mógł przebiegać znacznie, znacznie gorzej.
— Ała! — warknął na szczotkę do włosów. Potrząsnął łbem, gdy ta nadal go torturowała. — Nie jestem pewien, czy to warte zachodu, Świetliku.
— Czy paniczowi zależy na tej dziewczynie? — zapytał świecznik.
— Przypuszczam, że trochę — odparła bestia, krzywiąc się, gdy szczotka do włosów pociągnęła trochę zbyt mocno skołtunioną sierść. Mógł przysiąc, że zrobiła to celowo. — Dobra, tak. Ponad wszystko. W porządku?
— W takim razie jest tego warte, paniczu — powiedział mądrze Świetlik.
Po godzinach tortur futro Draco było w końcu lśniące, gładkie w dotyku i pozbawione kołtunów. Merlinie, chciał, aby ta klątwa wreszcie ustąpiła. Oddałby wszystko, by znów mieć swoje naturalne i jedwabiste włosy.
Ubrał się w ciemnoniebieskie formalne szaty i przejrzał się w lustrze, gdy Millie pojawiła się w pokoju.
— Panna Granger czeka, paniczu — poinformowała go.
— W porządku. Dziękuję, Millie. Będę za minutę — powiedział.
Wziął kilka głębokich oddechów. Nie wiedział, dlaczego tak się denerwuje tym balem. W końcu tam miała być tylko Granger.
Wyszedł z pokoju z wysoko uniesioną głową. Kiedy dotarł do schodów prowadzących na półpiętro, niemal zapomniał o oddechu.
Hermiona stała na schodach prowadzących do wschodniego skrzydła, nerwowo poprawiając sukienkę. Kiedy w końcu podniosła wzrok, zarumieniła się i uśmiechnęła. 
Równocześnie zeszli po schodach, aż spotkali się na środku.
— Pięknie wyglądasz — powiedział szczerze.
Zaczerwieniła się jeszcze bardziej.
— Dziękuję. Ładnie się wystroiłeś.
— Idziemy? — zapytał, oferując ramię.
Przytakując, ułożyła rękę na jego przedramieniu. Para zeszła po pozostałych schodach, kierując się do sali balowej.
Drzwi otworzyły się, gdy tylko do nich podeszli, a Hermiona westchnęła na widok przed sobą.
Pomieszczenie było prawdopodobnie wielkości Wielkiej Sali, jeśli nie większe. Na suficie i ścianach znajdowały się ruchome malowidła ścienne, głównie nocne niebo, a wśród nich wizualizacje różnych konstelacji. Wszędzie płonęły świece, a w tle rozbrzmiewała cicha melodia.
Draco zwrócił się do niej i ukłonił, zapraszając gestem do tańca.
Hermiona dygnęła i wzięła oferowaną dłoń. Pozwoliła mu prowadzić się na środek parkietu.
Rozpoczął powolnym, prostym walcem, za który Hermiona była wdzięczna, ponieważ to był jedyny taniec, który naprawdę znała.
Nie rozmawiali ze sobą podczas tańca, ponieważ czuli się ze sobą bardzo swobodnie, nawet gdy milczeli. Ich ruchy były zsynchronizowane i pewne, gdy płynęli po parkiecie. Obrócił ją, odchylił z łatwością i znowu podniósł, powodując, że uśmiechnęła się i zaśmiała. Tańczyli przez godziny, nie odrywając od siebie oczu. Kiedy muzyka w końcu ucichła, Draco poprowadził ją na balkon, by zaczerpnąć świeżego powietrza.
— Dawno tak dobrze się nie bawiłam — powiedziała Hermiona, odwracając się do niego. — Dziękuję ci.
Skinął głową, uśmiechając się w zamian.
Obserwowali nocne niebo, dopóki nie chrząknął.
— Mogę cię o coś zapytać? — Zgodziła się, więc kontynuował: — Czy podoba ci się tutaj? Chodzi mi o to, kiedy mnie odwiedzasz? A może przychodzisz, bo czujesz się zobowiązana?
Hermiona patrzyła na swoje dłonie, gdy odpowiedziała:
— Na początku czułam się trochę zobowiązana. Obiecałam, że pomogę ci się dowiedzieć, jak przerwać klątwę, a ja nie lubię zawodzić. — Spojrzała na niego, kładąc małą rękę na jego wielkiej. — Ale w ciągu ostatnich kilku tygodni odkryłam, że nie mogę się doczekać, aby tu przyjść, nawet jeśli tylko rozmawiamy lub spacerujemy po ogrodzie. Dwór nie jest tak straszny jak wcześniej i z jakiegoś powodu czuję się… bezpiecznie.
Draco nie odważył się poruszyć ręką, bojąc się, że ona ją puści. Podobało mu się to uczucie i żałował tylko, że jest pokryty futrem i tak duży, że nie może trzymać jej w swoich ramionach.
— Gdybyś mogła móc życzyć sobie czegokolwiek… co by to było? — zapytał.
— Jeśli miałabym być szczera… chciałabym znów zobaczyć moich rodziców. Chociaż na chwilę. Tak bardzo za nimi tęsknię — odpowiedziała z lekko załzawionymi oczami.
— Czy oni…?
— Och, nie. Żyją. Ale są… cóż... Przed rozpoczęciem wojny wymazałam im wspomnienia i wysłałam do Australii. Potem próbowałam to odwrócić, ale nie mogłam. Bałam się, że próbując, trwale uszkodzę ich umysły, więc na razie żyją szczęśliwym życiem i tak naprawdę tylko tego dla nich chciałam. Nawet jeśli żyją tak beze mnie.
— Znam sposób, żebyś mogła sprawdzić, co u nich — powiedział, wstając i ponownie oferując ramię.
Pozwoliła mu poprowadzić się do jego komnat, gdzie wyciągnął lustro z szuflady stołu, na którym stała róża. Zauważyła, że pozostało niewiele płatków i zagryzła usta.
— To lustro — wyjaśnił, wręczając je jej — pozwoli ci wszystko zobaczyć. Po prostu musisz zapytać.
Hermiona spojrzała na niego, a potem uniosła lustro na wysokość swojej twarzy.
— Chciałabym zobaczyć rodziców, proszę.
Lustro zaświeciło jasno, zanim na szkle pojawiły się dwie osoby. Rodzice Hermiony znajdowali się na plaży, wypoczywając na leżakach i czytając książki. Wyglądali na szczęśliwych.
Hermiona uśmiechnęła się i wytarła łzę z policzka, która spłynęła z jej oczu. Kiedy obraz wyblakł, oddała lustro.
— Dziękuję — powiedziała cicho.
Draco potrząsnął głową.
— Zachowaj je. Będziesz mogła w każdym momencie zobaczyć, co u nich.
Jej serce się rozradowało.
— Dziękuję ci… bardzo ci dziękuję, Draco.
— Nie ma za co, Hermiono.
____________

Witajcie :) mamy weekend, więc pora na kolejny rozdział opowiadania. Mam ogromną nadzieję, że jesteście usatysfakcjonowani, ponieważ ta część jest pełna dramione i uroczych momentów z naszą dwójką w rolach głównych. Piszcie jak wrażenia.
Powoli zbliżamy się do końca opowieści. Nie mogę uwierzyć, że tak szybko minęło te dziesięć tygodni i przed nami tylko trzy pozostałe części. Oczywiście następna pojawi się w przyszły weekend.
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego weekendu i tygodnia. Enjoy!

Obserwatorzy