Kiedy
Hermiona wyznała swoją miłość, a Draco leżał bez życia, pani Malfoy wjechała do
pokoju na wózku z herbatą. Zobaczyła całą scenę i spojrzała na różę,
zauważając, że spadł ostatni płatek.
Spóźnili
się.
Smutna,
wyjechała powoli z pomieszczenia.
Jedynym
dźwiękiem, który można było usłyszeć, był szloch Hermiony.
Niespodziewanie
Draco zaczął świecić. Hermiona uniosła głowę i wstała, cicho przy tym
wzdychając.
Ciało
Draco uniosło się z podłogi, a emanujące z niego światło wydawało się nabierać
intensywności, stawało się jaśniejsze z każdą chwilą, dopóki zbyt ostry blask
nie zmusił jej do zamknięcia oczu.
Kiedy
znów je otworzyła, Draco — prawdziwy Draco — leżał na podłodze, gdzie niegdyś
spoczywała bestia. Jego ciałem wstrząsały dreszcze.
Wstała
niepewna, czy powinna do niego podejść, ale wtedy przekręcił się na brzuch i
powoli podniósł. Spojrzał na swoje ręce, potem w dół na ciało i szybko odwrócił
się, a jego oczy zatrzymały się na postaci Hermiony.
—
To… To ja. To naprawdę ja — wydusił z niedowierzaniem.
Z
oczu Hermiony popłynęły łzy, gdy się uśmiechnęła i skinęła głową.
—
Tak, przerwałeś klątwę.
Draco
podszedł prosto do niej i ją pocałował.
—
Nie, to ty ją przerwałaś. To wszystko ty — powiedział, całując ją gorączkowo.
—
Ja? — zapytała bez tchu. — Ale jak…
—
To była klątwa miłosna. Mogła zostać przerwana wyłącznie, gdybym znalazł miłość
i sprawił, że ten ktoś pokocha mnie z wzajemnością. — Uniósł głowę i ponownie
spojrzał jej w oczy. — Nigdy ci tego nie powiedziałem, ponieważ chciałem, żebyś
pokochała mnie na swoich warunkach, nie z powodu jakiejś głupiej klątwy.
Ramiona
Hermiony owinęły się wokół niego, gdy mocno go przytuliła. Odwzajemnił gest,
trwali tak, kołysząc się, wdychając swój zapach i rozkoszując się wzajemnym
ciepłem.
Przerwał
im Harry, wbiegając do pokoju. Jego oczy toczyły jak oszalałe.
—
Hermiono! — zawołał. — Tutaj jesteś! — Zatrzymał się, pojmując, że kobieta tuli
się do Malfoya. — Malfoy? To naprawdę ty?
Draco
skinął głową, gdy Hermiona uśmiechnęła się. Puściła go, by uściskać Harry’ego.
—
Przepraszam, że cię wystraszyłam, Harry. Cormac zaatakował Draco, a potem… o
nie! Cormac! Wypadł zza balustradę…
—
Wszystko z nim w porządku — uspokoił ją szybko Harry. — Zobaczyłem, jak spada i
zatrzymałem go zaklęciem, zanim dotknął ziemi. Zostanie
przetransportowany do Azkabanu, jak tylko tu posprzątamy.
Hermiona
westchnęła z ulgą, po czym spojrzała na drzwi, przez które ktoś wszedł.
—
Matko — powiedział Draco, podchodząc do wysokiej blondynki, która patrzyła na
wszystko z niedowierzaniem.
Hermiona
uśmiechnęła się, obserwując Draco i jego matkę, zadowolona, że wszystko wróciło
do normalności.
Kiedy
Narcyza w końcu puściła syna, spojrzała na Hermionę i uśmiechnęła się. Podeszła
do niej i bez słowa przytuliła, powodując szok u wszystkich zebranych w pokoju.
—
Dziękuję — wyszeptała.
Hermiona
zamknęła oczy i odwzajemniła gest.
Kiedy
wreszcie odsunęły się od siebie, Draco podszedł do Hermiony, wsuwając swoją
rękę w jej dłoń i splatając palce.
Harry
popatrzył na trójkę osób w pomieszczeniu, zanim podrapał się po głowie.
—
Cóż, muszę już iść. McLaggen jest na dole w pełni zakneblowany i prawdopodobnie
powinienem zabrać go do ministerstwa.
Gdy
wyszedł, Narcyza spojrzała na syna i Hermionę.
—
Cóż, myślę, że pierwszą rzeczą, jaką powinnam zrobić skoro wróciłam do własnej
postaci, to przyjemna, długa kąpiel. Do zobaczenia później?
Na
ich skinienie pocałowała policzek syna i ścisnęła dłoń Hermiony, po czym
wyszła.
Gdy
byli sami, Draco pociągnął Hermionę za rękę i posadził na jednej z sof w swoim
pokoju.
—
Więc jaka jest pierwsza rzecz, którą chcesz zrobić, kiedy już wróciłeś do
normalności? — zapytała Hermiona.
Draco
uśmiechnął się i pochylił, by ją pocałować, ale zachichotała i lekko go
odepchnęła.
—
Mówię poważnie.
—
Cóż, prawdopodobnie prysznic bez użycia całego pojemnika mydła pielęgnującego,
a potem może… chciałbym gdzieś wyjść? Pospacerować ulicą Pokątną, odwiedzić
księgarnię, sklep ze sprzętem do quidditcha… kupić nową różdżkę. — Spojrzał na
Hermionę, przesuwając kosmyk włosów za jej ucho i pocierając kciukiem policzek.
— Chciałabyś może mi towarzyszyć?
Uśmiechnęła
się do niego, odwracając lekko głowę, by ucałować jego dłoń.
—
Z przyjemnością.
Pocałowali
się ponownie, delikatnie i powoli, jakby nie chcieli tracić ani chwili.
Hermiona
musnęła opuszkiem jego podbródek, gdy się od siebie odsunęli, marszcząc brwi.
—
Co? — zapytał.
—
Cóż, zastanawiałam się — spojrzała w jego stalowoszare oczy i zapytała bardzo
poważnie: — Co byś powiedział na temat zarostu? Przywykłam do tego, jak
wyglądałeś przez ostatnie kilka miesięcy i…
Jej
wypowiedź przerwał atak jego warg na jej usta. Mogła przysiąc, że usłyszała
warknięcie.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Następnej
zimy para spacerowała ulicą Pokątną, trzymając się za ręce. Kiwali na
przywitanie i uśmiechali się do mijających ich czarownic oraz czarodziejów.
Draco pokręcił głową.
—
Nie wiem, czy kiedykolwiek przyzwyczaję się do ludzi traktujących mnie w ten
sposób…
—
Czyli jak? Serdecznie? — zapytała Hermiona.
Draco
skinął głową, więc Hermiona się zatrzymała. Położyła dłonie odziane w
rękawiczki na jego twarzy i spojrzała mu prosto w oczy.
—
Traktują cię w taki sposób, ponieważ na to zasłużyłeś, Draco Malfoyu. To ty wybudowałeś domy dla tych, którzy
straci swoje podczas wojny. To ty
założyłeś firmę Eliksiry Malfoyów i dostarczałeś je do wszystkich
czarodziejskich szpitali na całym świecie całkowicie za darmo. Jesteś tym, który przekazał pieniądze na
rzecz Świętego Munga, aby stworzyć oddział zdrowia psychicznego. To ty…
—
Okej, okej, łapię — przerwał jej mowę motywacyjną, śmiejąc się cicho i
rumieniąc. Pochylił się i pocałował czule swoją partnerkę. — Wiesz, że nie
zrobiłbym tego wszystkiego bez ciebie, prawda?
—
To znaczy, że jesteśmy świetnym zespołem — zawtórowała mu, puszczając oczko.
Draco
przez chwilę wpatrywał się w jej oczy, po czym zgodził się kiwnięciem. Sięgnął
do kieszeni i wyjął małe, aksamitne pudełeczko i uniósł je na wysokość jej
oczu.
—
Co… co to jest? — wyszeptała.
—
Czekałem na idealny moment, żeby ci go dać. Myślałem o Bożym Narodzeniu, ale to
było zbyt banalne. Może Nowy Rok, po tym jak cię pocałowałem... ale znowu —
banał. Pomyślałem o Walentynkach, ale jest po prostu tak cholernie daleko do
nich i nie mogę się doczekać, by zapytać, czy zechciałabyś zostać moją żoną? —
powiedział bez tchu.
Podszedł
bliżej, opierając czoło na jej czole. Wzrok obojga był skupiony na pudełeczku,
które Draco właśnie otworzył. Hermiona wstrzymała oddech, widząc pierścień w
środku. Był złoty, z rubinowym kamieniem pośrodku i szmaragdami wokół niego.
Przypominał… różę.
W
końcu podniosła twarz, patrząc na Draco. Uśmiech rozświetlił jej oblicze, gdy stanęła
na palcach i pocałowała go delikatnie.
—
Tak — wyszeptała.
Stali
tak blisko siebie, że chociaż znajdowali się na środku chodnika w otoczeniu
tłumu innych ludzi, nikt nie zdawał sobie sprawy z tego, co się między nimi
działo.
Draco
wyjął pierścień z pudełka, a Hermiona zdjęła rękawiczkę. Pasował idealnie, gdy
Draco wsunął go na serdeczny palec.
Hermiona
objęła mężczyznę za szyję i przytuliła. Gdy się odsunęła, jej twarz lśniła od
łez, a na jej ustach błąkał się uśmiech.
Zwrócili
się w kierunku, gdzie wcześniej zmierzali, ponownie chwytając się za ręce. Nie
przeszli wielu kroków, gdy przed nimi wyrosła stara kobieta, pchająca drewniany
wózek.
—
Widzę, że gratulacje są na miejscu — powiedziała, podając Draco różę i
puszczając mu oczko. — Jest piękna, panie Malfoy.
Zanim
zdążył udzielić odpowiedzi, staruszka ruszyła w dalszą drogę.
Draco
i Hermiona spojrzeli na siebie z niedowierzaniem.
—
Czy to…? — Pytanie zawisło w powietrzu.
—
Tak myślę — odpowiedział.
Oboje
spojrzeli w kierunku, w którym kobieta poszła, ale okazało się, że przepadła.
Znów
popatrzyli po sobie i się uśmiechnęli. Draco podał Hermionie różę, a ona
zaciągnęła się jej słodkim zapachem.
Szli
dalej, nie tracąc uśmiechu z twarzy. Draco usłyszał chichot Hermiony, a
następnie jej słowa:
—
Powinnam napisać książkę o tej całej historii. Mam dla niej idealny tytuł. —
Spojrzała na niego. W jej oczach skrzyły iskierki rozbawienia. — Piękna… i
bestia.
KONIEC