—
Daj spokój, Malfoy. Nie zachowuj się jak dziecko — powiedziała Hermiona, stojąc
po drugiej stronie drzwi.
—
Nie jestem dzieckiem — odburknął Malfoy, krzyżując swoje ogromne, owłosione
ramiona na piersi.
—
Dobrze, więc nie bądź szczeniakiem —
odgryzła się sarkastycznie.
Draco
rzucił jej gniewne spojrzenie, ale wywołało to tylko u niej cichy chichot.
Stali zaledwie kilka stóp od siebie, choć Draco nadal był w środku, podczas gdy
Hermiona na zewnątrz.
—
No dalej, spróbuj — zachęciła. — Skoro ja byłam w stanie dotknąć klamki i nie
musiałam używać magii, aby ją otworzyć, jestem pewna, że bez trudu przejdziesz
przez drzwi i nie spadnie ci ani jeden włos z głowy.
Draco
stęknął marudnie.
—
Dobra, ale jeśli się mylisz, będziesz mi coś winna.
—
Okej, upiekę ci kolejne ciasto — zaproponowała.
Ta
propozycja skusiła Draco. Westchnął głęboko, przesuwając stopę tak, że tylko
jeden palec u nogi znalazł się blisko progu. Zamknął oczy i przesunął się
bliżej, a potem jedną stopę postawił po drugiej stronie. Otworzył oczy, nie
mogąc ukryć szoku.
—
Widzisz — zachęciła Hermiona z triumfalnym uśmiechem. — Nie miałeś, czym się
martwić.
Draco
przeszedł w końcu przez próg.
—
Nie musisz tak się puszyć, panno Mądralińska. Nie powinnaś mnie winić za
ostrożność.
—
Prawdopodobnie nie — odpowiedziała, wzruszając ramionami, po czym odwróciła się
i wkroczyła na ogrodową ścieżkę. Spojrzała ze smutkiem na umierające rośliny. —
Mogę spróbować je ożywić… gdybyś chciał.
Draco
podrapał się po głowie, w miejscu skąd wyrastał jeden z rogów.
—
Jak chcesz. Nigdy tak naprawdę nie przejmowałem się ogrodem. Ale matka… Jestem
pewien, że będzie zachwycona, jeśli doprowadzisz go do ładu.
Hermiona
przykucnęła przy pobliskiej grządce, chcąc skontrolować jej stan.
—
Kiedy zrobi się cieplej, mogę je przesadzić i odratować. Moja mama była
doskonałym ogrodnikiem. Tata mówił, że „miała rękę do roślin”.
Draco
ściągnął brwi lekko skonfundowany.
—
Powiedziałaś, że twoja matka miała rękę z
kwiatów?
Hermiona
zachichotała, gdy wstała i wytarła ręce w spodnie.
—
To powiedzenie. Jeśli ktoś naprawdę dobrze troszczy się o rośliny, to mówi się,
że ta osoba „ma rękę do roślin”.
—
Cóż, to dziwne — mruknął Draco.
—
Och, a mówienie „na gacie Merlina” jest lepsze?
Draco
prychnął i potrząsnął głową.
—
Nie, raczej nie.
Chodzili
po ogrodach przez jakiś czas, gawędząc beztrosko. Hermiona rozglądała się
dookoła, nabierając pewności, że właściwie cały teren wymagał renowacji. Kiedy
wrócili do środka, pani Malfoy przygotowała herbatę i talerz ciastek domowej
roboty Hermiony.
—
A co z szarlotką? — zapytał Draco.
—
Będzie deserem do dzisiejszej kolacji. Przyłączysz się do nas, prawda panno
Granger? — spytała porcelanowa pani domu.
Hermiona
skinęła lekko głową i się uśmiechnęła.
—
Tak, oczywiście.
Kolacja
tego wieczoru była o wiele spokojniejsza niż poprzednia. Byli tylko we dwoje, z
panią Malfoy kursującą między kuchnią a jadalnią. Kiedy przyniesiono deser,
Hermiona odkroiła sobie kawałek ciasta i odłożyła resztę z patery dla Draco.
Uniósł brew, co skwitowała uśmiechem.
Nawet
nie zawracał sobie głowy sztućcami czy talerzykiem. Podniósł kawałek z patery i
wcisnął go do ust, powodując, że jego policzki wydęły się komicznie, co
rozśmieszyło Hermionę.
Potem
pozwolił jej wybrać kilka książek ze swojej biblioteki, by mogła je zabrać do domu
na tydzień. Wepchnęła trzy z nich do torebki na łańcuszku, wdzięczna, że nigdy
nie odwróciła zaklęcia zmniejszającego.
—
Jeśli nic się nie wydarzy, wrócę w najbliższą sobotę koło południa. Wyślę sowę,
jeśli miałoby mi się nie udać…
—
Pamiętaj, że…
—
Tak, wiem, sowy tylko w nocy. Och i nie zapomnij przeczytać książek, które ci
zostawiłam. Porównamy notatki, gdy wrócę.
—
Dajesz mi zadania domowe? — jęknął cicho.
—
A masz coś lepszego do roboty? — spytała, unosząc brew.
Wzruszył
obojętnie ramionami.
—
Zawsze możesz wyrywać chwasty — zasugerowała.
—
Myślę, że wolę pracę domową, dzięki —
odpowiedział, przewracając oczami.
—
Tak myślałam — powiedziała, poprawiając torbę na ramieniu. — A tak na serio,
postaraj się wychodzić na zewnątrz, dobrze ci zrobi trochę świeżego powietrza —
zaproponowała, otwierając drzwi (bez użycia magii) i aportowała się ze cichym
pyknięciem.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
—
Tu jesteś — powiedział Harry, wchodząc zza rogu do boksu Hermiony. — Byłem
kilka razy pod twoim domem w ten weekend, ale nie było cię tam. Gdzie byłaś?
—
Przepraszam, Harry — odpowiedziała Hermiona, podnosząc wzrok znad dokumentów na
biurku. — Byłam zajęta.
Harry
zmrużył oczy.
—
Czym tak właściwie zajęta?
—
To taki poboczny projekt, nad którym pracuję — wyjaśniła, próbując wrócić do
pracy.
—
Czy to ma związek z Malfoyem? — zapytał.
Hermiona
znów uniosła głowę, a jej twarz wykrzywiła się z zakłopotania.
—
Skąd ci to przyszło do głowy?
—
Ponieważ odkąd byłaś u Malfoya, jesteś… Cóż, nie potrafię tego nazwać. Ale
wiem, że czegoś mi nie mówisz, a poza tym nigdy nie byłaś zajęta w weekendy.
—
Naprawdę, Harry. To nic takiego — powiedziała.
—
Więc dlaczego nie powiesz mi, czego dotyczy twój projekt? — zapytał, unosząc
brew.
Hermiona
westchnęła.
—
Ponieważ jest… prywatny.
—
Dla kogo?
Z
ust szatynki wydobył się cichy jęk.
—
Harry, naprawdę nie mogę o tym teraz mówić. Mam mnóstwo pracy. Może spotkamy
się na lunch albo co…
—
W takim razie lunch. Dzisiaj — przerwał jej Harry. — Przyjdę po ciebie w
południe. Ron cały dzień pracuje w terenie, więc będziemy tylko we dwoje.
Zanim
Hermiona spróbowała się sprzeciwić, Harry wyszedł z jej boksu. Zamknęła oczy i
uszczypnęła grzbiet nosa, po czym wzięła głęboki oddech i wróciła do papierów
leżących tuż przed nią.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
—
Okej, gadaj — powiedział Harry, gdy usiedli w mugolskim sklepie z kanapkami
znajdującym się poza ministerstwem.
—
Dobrze, jeśli musisz wiedzieć, to tak
— pracuję nad projektem z Malfoyem — wyjawiła, zanim wzięła kęs kanapki.
—
Wiedziałem — powiedział, potrząsając głową, zanim ugryzł swoją kanapkę. —
Dlaczego wcześniej mi tego nie powiedziałaś?
—
Ponieważ wiedziałam, jak się zachowasz... co w gruncie rzeczy już miało
miejsce. Jesteś nadopiekuńczy.
—
Obwiniasz mnie? — zapytał z niedowierzaniem. — Praca z Malfoyem? Musisz być
przy nim ostrożna, bo…
—
Wiesz, jak na kogoś, kto zeznawał w jego
sprawie, zachowujesz się tak, jakby wciąż był podejrzanym śmierciożercą —
oświadczyła zirytowana.
—
Tylko dlatego, że sądziłem, iż nie zasłużył na Azkaban, nie znaczy, że mu ufam.
Zwłaszcza gdy dotyczy to ciebie — wyjaśnił, wskazując ją palcem.
Hermiona
westchnęła.
—
Już taki nie jest. Przysięgam. Wciąż jest wyniosły, ale odnosi się do mnie
przyzwoicie. Zmienił się… na wiele sposobów.
Harry
wpatrywał się w nią przez chwilę, po czym westchnął z rezygnacją.
—
W porządku, jeśli myślisz, że się zmienił i nie traktuje cię strasznie ani nie
wyzywa, to wydaje mi się, że mogę spróbować
nie być tak nadopiekuńczym.
Uśmiechnęła
się.
—
Dzięki, Harry.
—
Więc o co właściwie chodzi z tym twoim projektem dla Malfoya? — zapytał z
ciekawością.
Hermiona
wzięła kęs, myśląc o sposobie wyjaśnienia sytuacji. Ostatecznie zdecydowała się
kierować prawdą, w większości.
—
Mniej więcej rok temu Malfoy został przeklęty. Zaczekaj, pozwól mi skończyć —
powiedziała, wyczuwając, że Harry rwie się, aby zadać milion pytań. — Klątwa w
zasadzie uwięziła go w posiadłości, dlatego nikt go nie widział ani nic nie
słyszał. Jedynym powodem, dlaczego o tym wiem, był fakt, że poszłam go
sprawdzić.
—
Więc jaka to była klątwa? Uwięziła
Malfoya w dworze? To nie wydaje się takie straszne… ała! — Potarł nogę, w którą
go kopnęła, ale zobaczył uśmiech błąkający się w kącikach jej ust.
—
Nie, to była tylko część przekleństwa. Jest coś więcej, ale szczegóły muszę
zachować dla siebie. Przychodziłam do niego w weekendy, aby pomóc to rozgryźć i
przerwać. Inaczej klątwa pozostanie z nim na stałe.
—
Prawdopodobnie będę tego żałować, ale czy mogę jakoś pomóc? — zaoferował się
Harry.
Hermiona
już miała potrząsnąć głową, kiedy zatrzymała się i uśmiechnęła.
—
Właściwie... może uda ci się zobaczyć, jakie książki masz dostępne na Grimmauld
Place? Głównie chodzi o klątwy z transformacjami…
—
Transformacje? Czego…
—
Harry, proszę, nie zadawaj pytań. Obiecałam Malfoyowi, że nikomu nic nie
powiem, a to już naciskanie.
Harry
skinął głową.
—
W porządku. Poszukać książek o klątwach z transformacjami, zrozumiałem.
Hermiona
uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością.
—
Dzięki, Harry. I nie mów nic o tym Ronowi… — poprosiła, wstając z krzesła, aby
wyrzucić resztki do kosza. Harry poszedł w jej ślady.
—
Zaufaj mi, wiem. Poza tym, on także był zajęty w ostatnie weekendy —
oświadczył, drapiąc się w tył głowy.
—
Och? Co robił?
—
Cóż, spotyka się z kimś.
—
To wspaniale! — powiedziała, uśmiechając się szczerze. Mimo że nie wyszło jej z
Ronem, postanowili pozostać przyjaciółmi, chociaż wciąż obawiała się, że coś do
niej czuje. — Kto jest szczęśliwą wybranką?
—
Susan Bones — wyjawił Harry, otwierając drzwi Hermionie, by mogli wyjść ze
sklepu. — Ale nie mów mu, że wiesz. Myślę, że chce ci to powiedzieć osobiście.
Jednak pomyślałem, że dam ci przewagę.
Reszty
rozmowy nie dało się słyszeć, ponieważ para wyszła na zewnątrz.
Cormac
wkrótce opuścił sklep, rzucając na siebie zaklęcie kameleona. Podążył za parą,
aby wysłuchać dalszej części rozmowy między Hermioną a Harrym.
—
Więc Malfoya ktoś przeklął, co? A Granger pomaga mu to przerwać… Nic dziwnego,
że wciąż nie chce się ze mną umówić… Założę się, że ta śmierciożercza szumowina
rzuciła na nią Imperiusa! Nie wiem,
dlaczego Potter tego nie widzi, ale ja nie jestem ślepy. Muszę odzyskać
Hermionę… tylko muszę pomyśleć, jak to zrobić.
_____________
Witajcie :) mamy końcówkę weekendu, więc można powiedzieć, że się wyrobiłam. A tak na serio to wczoraj miałam urwanie głowy, bo przyjechałam do domu na urlop i po prostu nie było sensu publikować na wariata. Dzisiaj jeszcze bety dodały ostatnie poprawki, no i jest! Mam nadzieję, że Wam się podoba i w sumie właśnie teraz rozpoczyna się prawdziwa akcja. Jak wszystko przebiegnie, dowiecie się niebawem.
Tak jak pisałam, właśnie rozpoczynam mój prawie trzytygodniowy urlop. Bardzo mnie to cieszy i być może uda mi się zrealizować pewien plan. Domyślacie się jaki? Czekam na Wasze typy!
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia. Enjoy!
Jestem... Jak zwykle spóźniona :(
OdpowiedzUsuńTo najbardziej wyczerpujące wakacje jakie miałam do tej pory i absolutnie mi to nie odpowiada.
Ale! Rozdział fajny, tylko, że wszystko dzieje się tak wooooolnoooo. Mam nadzieję na dramione z prawdziwego zdarzenia! Bo teraz czuje się lekko zawiedziona, bo ich relacje poprawiają się minimalnie i prawie niezauważenie. Z jednej strony to dobrze, z drugiej - mam niedosyt.
Pozdrawiam ciepło :)
Wiem, co czujesz. Ja w teorii jestem na urlopie, ale tyle się dzieje, że nawet nie mam czasu odpisywać na komentarze.
UsuńTak, wszystko dzieje się wolno, ale mimo wszystko lubię taką wersję dramione. Subtelność ponad wszystko.
Pozdrawiam