Hermiona
była wyczerpana. Następne kilka tygodni, które miały miejsce po jej rozmowie z
Harrym, nie były łatwe. Wydawało jej się, że ma dwa razy więcej pracy, co
szczerze mówiąc, nie przeszkadzało jej zbytnio. Cormac ciągle przychodził i
pytał o jej weekendowe plany i był coraz bardziej zirytowany, gdy odmawiała
randek. Harry wypytywał o klątwę Malfoya, a na domiar złego nie zbliżyła się
nawet o cal do rozwiązania zagadki, mając wrażenie, że ciągle jest w tym samym
miejscu co na początku.
W
piątek wieczorem, gdy leżała na kanapie, nie mogła powstrzymać się od śmiechu,
gdy wspominała ostatni weekend. Poprzedniej nocy padał śnieg, więc Hermiona
przekonała Draco, żeby poszedł z nią na spacer po ogrodzie, tak jak robiła za
każdym razem, gdy go odwiedzała. Podejrzewała, że nie wychodził z dworu w ciągu
tygodnia. Nie miała pojęcia, co ją do tego zmusiło, ale kiedy Draco się
odwrócił, wzięła garść śniegu i rzuciła puszystą kulką w tył jego głowy. Jego
mina była bezcenna. Odwrócił się powoli, jego usta otworzyły się ze zdziwienia,
a ona próbowała stłumić chichot dłonią ukrytą w rękawiczce. Jego spojrzenie
zamieniło się w figlarne, zanim pochylił się i nabrał tyle śniegu, ile zdołały
zebrać jego gigantyczne ramiona. Oczywiście Hermiona, będąc najmądrzejszą
czarownicą swego pokolenia, dobrze wiedziała, co zamierza zrobić, więc gdy
tylko Draco podniósł nad głowę gigantyczną śnieżkę, by nią rzucić, potraktowała
go kolejną, mniejszą, rzucając prosto w jego twarz i powodując, że
śnieżka-gigant spadła mu na głowę.
To,
co się działo potem, trwało około pół godziny. Walczyli na śnieżki aż do
momentu, gdy usta Hermiony zrobiły się sine od zimna. Gdy wracali do
posiadłości, aby się ogrzać przed kominkiem i napić gorącego kakao, Draco
rzucił jej na głowę kupę śniegu. Po czym jak gdyby nigdy nic, nie oglądając się
na partnerkę dziecinnej zabawy, wszedł do środka, pogwizdując.
Przypuszczała,
że zasłużyła na to, co ją spotkało, wiedząc, iż to właśnie ona zaczęła walkę na
śnieżki, ale zrzucenie na nią śniegu podczas zawieszenia broni było po prostu
ciosem poniżej pasa i wymagało zapłaty.
Przerwała
planowanie zemsty, kiedy usłyszała stukanie przy kuchennym oknie. Wstała i
przeciągnęła się, zanim podeszła, by wpuścić puchacza.
—
Witaj, Herkulesie. Czy Malfoy cię przysłał? — zapytała, głaszcząc delikatnie
sowę po głowie, gdy ta cicho pohukiwała.
Herkules
podniósł nóżkę i pokazał Hermionie zawiązany na niej list. Odwiązała zwitek, po
czym podała stworzonku karmę dla sów, którą trzymała w szklanym słoju na
kuchennym blacie. Gdy sowa nawet się nie poruszyła, doszła do wniosku, że ma
nakazane pozostać w pobliżu, dopóki nie dostanie odpowiedzi.
Usiadła
przy kuchennym stole, rozwijając list i czytając schludne pismo. Malfoy musiał
spędzić trochę czasu, pisząc to, pomyślała.
Granger,
Moja matka chciałaby
Cię serdecznie zaprosić na jutro. Nie na badania, ale z osobistych powodów —
chce wyprawić bal, chociaż jedynie my na nim będziemy. Wiem, że to brzmi
absurdalnie, ale ona szaleje z nudów. W końcu namówiła zaczarowane przedmioty,
aby posprzątały salę balową według jej upodobań, a teraz upiera się, że powinna
być oddana do użytku.
Proszę, powiedz,
że do mnie dołączysz jutro wieczorem i miejmy nadzieję, że nie będzie zbyt
niezręcznie. Obiecuję, że Ci to wynagrodzę.
Wyślij odpowiedź
przez Herkulesa.
Do jutra,
Draco
PS. Matka mówi,
że jeśli powiesz „tak”, po prostu przyjdź jak zwykle o 16:00 — ma dla Ciebie
sukienkę, która będzie „idealna” — to jej słowa. Najwyraźniej muszę wziąć
kąpiel, więc…. pomódl się za mnie?
Hermiona
skubnęła wargę i zaśmiała się nerwowo. Bal? Tylko z nią i Malfoyem? Serio? To
po prostu absurdalne… prawda?
Cóż,
nie miała żadnych innych planów i miło byłoby założyć coś innego. Poza tym
Malfoy ostatnio nie był taki zły.
Podeszła
do biurka i wyciągnęła pergamin oraz pióro, aby napisać odpowiedź.
Malfoy,
Będę zaszczycona,
mogąc spełnić życzenie Twojej matki i uczestniczyć w balu.
Przyjdę do dworu
o czwartej.
Do zobaczenia,
Hermiona
PS. W zamian
domagam się kolejnej kolacji we dworze, ale tym razem Twoja matka będzie
musiała występować.
Wysłała
list przez Herkulesa, zanim zmieniła zdanie. Miała tylko nadzieję, że tego nie
pożałuje.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Po
raz kolejny Hermiona nie mogła spać. Tym razem dlatego, że śniła o Balu
Bożonarodzeniowym z czwartego roku, ale zamiast Wiktora Kruma jej partnerem był
Draco Malfoy — ten ludzki Draco Malfoy — jednak o wiele starszy niż jej
czternastoletni rówieśnicy, prawdopodobnie w obecnym wieku. Sam sen był raczej
miły, ponieważ wypełniały go taniec oraz ogrom śmiechu i spotkania z
przyjaciółmi.
Jednak
to, co ją niepokoiło, to emocje, które odczuwała wobec blond chłopaka we śnie.
Byli przyjaciółmi, o czym wiedzieli, ale czuła coś więcej. Zainteresowanie.
Uczucia. W jednej części snu pocałował ją w dłoń, powodując mrowienie w
okolicach karku. Zastanawiała się, jakby
to było go pocałować…
Obudziła
się, gdy Draco w jej śnie zaczął się pochylać z zamiarem skosztowania jej ust.
Usiadła,
podsuwając kolana pod brodę i obejmując je ramionami. Próbowała rozszyfrować,
co ten sen oznaczał.
Twój sen
sugeruje, że chcesz pocałować Draco Malfoya, pomyślała, zażenowana przewracając oczami.
Jednak w jego obecnym stanie nie było sposobu, by to mogło się udać. Ale
pomijając kwestię klątwy, czy naprawdę zaczęła coś do niego czuć? Spędzali razem prawie całe weekendy od
około dwóch miesięcy, więc powstanie jakichkolwiek uczuć nie powinno być aż tak
zaskakujące. Prawdopodobnie on nie budzi się w środku nocy, myśląc o takich
rzeczach.
Zmusiła
się do snu, chociaż była niespokojna, a sny wciąż wypełniały namiętne pocałunki
i delikatny dotyk.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Tymczasem
we dworze Draco również rzucał się i przekręcał, zastanawiając się, czy nie
postąpił głupio, pisząc Hermionie o absurdalnym planie jego matki. Prawdopodobnie śmiała się do rozpuku i
przyjdzie tylko dlatego, że jest jej mnie żal ze względu na mój obecny stan,
pomyślał. Miał jednak nadzieję, że nie. Kłamałby, gdy powiedział, że nie
pociąga go ta bujnowłosa dziewczyna. Jasne, zaszła mu za skórę, ale to były
tylko przekomarzania, które lubił najbardziej. Nie wyglądała źle; jej lśniące
loki spływały kaskadami na plecy… albo w tym cholernym, niechlujnym koku na
czubku głowy, który plotła, gdy zaczytywała się w książkach przez dłuższy czas.
Jej oczy były koloru czekolady, jego ulubionego deseru, a przez większość dnia
pachniała wanilią i lawendą. Jej uśmiech był zaraźliwy i… Nie! Stop! Nie ma
mowy, żeby cokolwiek do niego czuła, więc nie ma sensu drążyć tematu.
Prawda?
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Pomimo
niepokojących myśli z tamtej nocy Hermiona wciąż znajdowała się w wolnym
pokoju, który uważała za „swój” w dworze Malfoyów. Była tam Polly wraz z panią
Malfoy na wózku z herbatą (Hermiona nie była pewna, w jaki sposób udało jej się
wejść po schodach, ale nie zapytała). Kazano jej się przyszykować, używając
najlepszej soli do kąpieli, nawilżającego mydła do ciała i odżywki do włosów,
które czarodziejski świat miał do zaoferowania. Musiała przyznać, że użycie
tych produktów sprawiło, iż poczuła się rozpieszczona i ośmieliła się
powiedzieć — seksowna.
Siedziała
na krześle owinięta w pluszowy szlafrok, przesiąknięty zapachem lawendy,
podczas gdy zaczarowane przedmioty do układania włosów szczotkowały, suszyły i
formowały jej loki. Finalna fryzura składała się z koka nad karkiem i resztą
luźnych loków spływających po plecach.
Pani
Malfoy kazała jej zamknąć oczy, kiedy zakładano jej suknię. Czuła, jak miękki
jedwab opada na czubki stóp. Kiedy Hermiona ponownie otworzyła oczy, stało
przed nią piękne lustro. Mając trudność ze złapaniem oddechu, nie mogła
uwierzyć, że osoba w odbiciu to ona.
Na
sobie miała suknię w kolorze złota, w której materiał wszyto połyskujące
ozdoby.
—
Och, pani Malfoy… Nie mogę…
—
Możesz, nalegam. Kupiłam tę suknię lata temu i nigdy nie znalazłam powodu, aby
ją nosić. Muszę powiedzieć, że wygląda na tobie oszałamiająco, moja droga.
Pasuje lepiej na ciebie niż na mnie.
—
Wątpię w to, pani Malfoy, ale dziękuję — powiedziała Hermiona, uśmiechając się
uprzejmie do czajnika.
Założono
także kilka błyszczących bransoletek, prosty naszyjnik z łezką i pasujące złote
szpilki, zanim Hermiona została uznana za gotową.
—
Millie — powiedziała pani Malfoy. — Proszę, przekaż mojemu synowi, że panna
Granger jest gotowa.
—
Tak, pani — odpowiedział kielich, zanim zniknął za drzwiami.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
W
komnatach Draco narzekał na grzebień i szczotkę, które obecnie próbowały
poskromić jego futro. Na szczęście podczas kąpieli użył mydła pielęgnacyjnego,
a bez niego ten proces mógł przebiegać znacznie, znacznie gorzej.
—
Ała! — warknął na szczotkę do włosów. Potrząsnął łbem, gdy ta nadal go
torturowała. — Nie jestem pewien, czy to warte zachodu, Świetliku.
—
Czy paniczowi zależy na tej dziewczynie? — zapytał świecznik.
—
Przypuszczam, że trochę — odparła bestia, krzywiąc się, gdy szczotka do włosów
pociągnęła trochę zbyt mocno skołtunioną sierść. Mógł przysiąc, że zrobiła to
celowo. — Dobra, tak. Ponad wszystko. W porządku?
—
W takim razie jest tego warte, paniczu — powiedział mądrze Świetlik.
Po
godzinach tortur futro Draco było w końcu lśniące, gładkie w dotyku i
pozbawione kołtunów. Merlinie, chciał, aby ta klątwa wreszcie ustąpiła. Oddałby
wszystko, by znów mieć swoje naturalne i jedwabiste włosy.
Ubrał
się w ciemnoniebieskie formalne szaty i przejrzał się w lustrze, gdy Millie
pojawiła się w pokoju.
—
Panna Granger czeka, paniczu — poinformowała go.
—
W porządku. Dziękuję, Millie. Będę za minutę — powiedział.
Wziął
kilka głębokich oddechów. Nie wiedział, dlaczego tak się denerwuje tym balem. W
końcu tam miała być tylko Granger.
Wyszedł
z pokoju z wysoko uniesioną głową. Kiedy dotarł do schodów prowadzących na
półpiętro, niemal zapomniał o oddechu.
Hermiona
stała na schodach prowadzących do wschodniego skrzydła, nerwowo poprawiając
sukienkę. Kiedy w końcu podniosła wzrok, zarumieniła się i uśmiechnęła.
Równocześnie
zeszli po schodach, aż spotkali się na środku.
—
Pięknie wyglądasz — powiedział szczerze.
Zaczerwieniła
się jeszcze bardziej.
—
Dziękuję. Ładnie się wystroiłeś.
—
Idziemy? — zapytał, oferując ramię.
Przytakując,
ułożyła rękę na jego przedramieniu. Para zeszła po pozostałych schodach,
kierując się do sali balowej.
Drzwi
otworzyły się, gdy tylko do nich podeszli, a Hermiona westchnęła na widok przed
sobą.
Pomieszczenie
było prawdopodobnie wielkości Wielkiej Sali, jeśli nie większe. Na suficie i
ścianach znajdowały się ruchome malowidła ścienne, głównie nocne niebo, a wśród
nich wizualizacje różnych konstelacji. Wszędzie płonęły świece, a w tle
rozbrzmiewała cicha melodia.
Draco
zwrócił się do niej i ukłonił, zapraszając gestem do tańca.
Hermiona
dygnęła i wzięła oferowaną dłoń. Pozwoliła mu prowadzić się na środek parkietu.
Rozpoczął
powolnym, prostym walcem, za który Hermiona była wdzięczna, ponieważ to był
jedyny taniec, który naprawdę znała.
Nie
rozmawiali ze sobą podczas tańca, ponieważ czuli się ze sobą bardzo swobodnie,
nawet gdy milczeli. Ich ruchy były zsynchronizowane i pewne, gdy płynęli po
parkiecie. Obrócił ją, odchylił z łatwością i znowu podniósł, powodując, że
uśmiechnęła się i zaśmiała. Tańczyli przez godziny, nie odrywając od siebie
oczu. Kiedy muzyka w końcu ucichła, Draco poprowadził ją na balkon, by zaczerpnąć
świeżego powietrza.
—
Dawno tak dobrze się nie bawiłam — powiedziała Hermiona, odwracając się do
niego. — Dziękuję ci.
Skinął
głową, uśmiechając się w zamian.
Obserwowali
nocne niebo, dopóki nie chrząknął.
—
Mogę cię o coś zapytać? — Zgodziła się, więc kontynuował: — Czy podoba ci się
tutaj? Chodzi mi o to, kiedy mnie odwiedzasz? A może przychodzisz, bo czujesz
się zobowiązana?
Hermiona
patrzyła na swoje dłonie, gdy odpowiedziała:
—
Na początku czułam się trochę zobowiązana. Obiecałam, że pomogę ci się
dowiedzieć, jak przerwać klątwę, a ja nie lubię zawodzić. — Spojrzała na niego,
kładąc małą rękę na jego wielkiej. — Ale w ciągu ostatnich kilku tygodni
odkryłam, że nie mogę się doczekać, aby tu przyjść, nawet jeśli tylko
rozmawiamy lub spacerujemy po ogrodzie. Dwór nie jest tak straszny jak
wcześniej i z jakiegoś powodu czuję się… bezpiecznie.
Draco
nie odważył się poruszyć ręką, bojąc się, że ona ją puści. Podobało mu się to
uczucie i żałował tylko, że jest pokryty futrem i tak duży, że nie może trzymać
jej w swoich ramionach.
—
Gdybyś mogła móc życzyć sobie czegokolwiek… co by to było? — zapytał.
—
Jeśli miałabym być szczera… chciałabym znów zobaczyć moich rodziców. Chociaż na
chwilę. Tak bardzo za nimi tęsknię — odpowiedziała z lekko załzawionymi oczami.
—
Czy oni…?
—
Och, nie. Żyją. Ale są… cóż... Przed rozpoczęciem wojny wymazałam im
wspomnienia i wysłałam do Australii. Potem próbowałam to odwrócić, ale nie
mogłam. Bałam się, że próbując, trwale uszkodzę ich umysły, więc na razie żyją
szczęśliwym życiem i tak naprawdę tylko tego dla nich chciałam. Nawet jeśli
żyją tak beze mnie.
—
Znam sposób, żebyś mogła sprawdzić, co u nich — powiedział, wstając i ponownie
oferując ramię.
Pozwoliła
mu poprowadzić się do jego komnat, gdzie wyciągnął lustro z szuflady stołu, na
którym stała róża. Zauważyła, że pozostało niewiele płatków i zagryzła usta.
—
To lustro — wyjaśnił, wręczając je jej — pozwoli ci wszystko zobaczyć. Po
prostu musisz zapytać.
Hermiona
spojrzała na niego, a potem uniosła lustro na wysokość swojej twarzy.
—
Chciałabym zobaczyć rodziców, proszę.
Lustro
zaświeciło jasno, zanim na szkle pojawiły się dwie osoby. Rodzice Hermiony
znajdowali się na plaży, wypoczywając na leżakach i czytając książki. Wyglądali
na szczęśliwych.
Hermiona
uśmiechnęła się i wytarła łzę z policzka, która spłynęła z jej oczu. Kiedy
obraz wyblakł, oddała lustro.
—
Dziękuję — powiedziała cicho.
Draco
potrząsnął głową.
—
Zachowaj je. Będziesz mogła w każdym momencie zobaczyć, co u nich.
Jej
serce się rozradowało.
—
Dziękuję ci… bardzo ci dziękuję, Draco.
—
Nie ma za co, Hermiono.
____________
Witajcie :) mamy weekend, więc pora na kolejny rozdział opowiadania. Mam ogromną nadzieję, że jesteście usatysfakcjonowani, ponieważ ta część jest pełna dramione i uroczych momentów z naszą dwójką w rolach głównych. Piszcie jak wrażenia.
Powoli zbliżamy się do końca opowieści. Nie mogę uwierzyć, że tak szybko minęło te dziesięć tygodni i przed nami tylko trzy pozostałe części. Oczywiście następna pojawi się w przyszły weekend.
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego weekendu i tygodnia. Enjoy!
Cześć:)
OdpowiedzUsuńKocham ten rozdział 😍 To jest to na co czekałam od jakiegoś czasu! Moje dramione w takiej ilości!
Twoje tłumaczenie było prawie pierwszym co zobaczyły moje oczy po glebie z konia, więc
to coś znaczy ;)
Pozdrawiam ciepło i miłego dnia :)
Wiedziałam, że ten rozdział Ci się spodoba! Bardzo mnie to cieszy. :)
UsuńTa historia spowodowała, że na nowo pokochałam i wkręciłam się w tłumaczenia. Może to początek dobrej passy?
Pozdrawiam
Kocham! Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ❤️ Kocham Dramione i mam nadzieję, że będę mogła tu zawitać na dłużej 😊
OdpowiedzUsuńFajnie, że tu jesteś! Cieszę się, że rozdział Ci się spodobał i od razu zapraszam na kolejny. :)
UsuńPozdrawiam