wtorek, 17 sierpnia 2021

[T] Przewodnik po randkach i miłości według Draco Malfoya: Podkładki

 

Prosta odpowiedź — unikanie.

Nazbierało jej się wiele dni urlopu, a szef zawsze powtarzał, że nie musi go informować, jeśli chce wziąć dzień wolny, ale kiedy pojawiła się w jego kominku przez sieć Fiuu, by mu powiedzieć, że musi to zrobić, był tak zaniepokojony, jakby miała swego rodzaju załamanie nerwowe i kazał jej wziąć urlop do końca tygodnia.

Ginny wpadła w poniedziałek po pracy z paczką czekoladowych żab i zszokowaną miną. Po tym, jak Hermiona dokładnie wyjaśniła, że wszystko z nią w porządku i nie zamierza opuścić czarodziejskiego świata na rzecz życia w mugolskim klasztorze, Ginny opadła na sofę i spojrzała na nią uważnie.

— Dobra — powiedziała — co się wydarzyło w weekend?

— Nic — skłamała Hermiona. — Chciałam mieć tylko trochę wolnego, to wszystko.

— Trollowa bzdura — oświadczyła Ginny, kładąc stopy na kanapie poprawiając spodnie, aby jej rosnący brzuch miał więcej miejsca. — Nigdy nie chcesz mieć wolnego. Próbowałaś przyjść do pracy w Nowy Rok.

— Jestem po prostu napędzana — mruknęła Hermiona, a Ginny roześmiała się.

— Tak jasne — powiedziała. — No weź, wiem, że coś jest nie tak.

A potem wszystko się wydało. Ginny z trudem powstrzymywała śmiech, gdy Hermiona opowiadała o wydarzeniach z jej randki z Cormacem, ale jej chichot szybko zamienił się w niedowierzanie, gdy doszła do czasu spędzonego z Draco.

— Lubi cię — powiedziała natychmiast Ginny.

— Której części z „odrzucił mnie” nie usłyszałaś? — zapytała żałośnie Hermiona, odgryzając łeb czekoladowej żabie.

— Och, dobrze cię słyszałam — odpowiedziała Ginny. — Ale słyszałam także coś bardzo interesującego od Daphne Greengrass o niedawnej randce jej siostry z Draco. Tuż przed tym jak na niego wpadłaś.

Oczy Hermiony rozszerzyły się jak spodki.

— Serio?!

— Tak — powiedziała Ginny, wyraźnie zachwycona. — Najwyraźniej wszystko skończyło się płaczem, bo nie mógł przestać mówić o… tobie.

Cisza między nimi była ogłuszająca.

— On co?!

— Tak! — Ginny uśmiechnęła się. — Na randce z jedną z najbardziej rozchwytywanych młodych kobiet ze świata czarodziejów Draco Malfoy nie mógł przestać mówić o tobie.

Hermiona zarumieniła się wściekle.

— To nieprawda. Powiedział, że mam przerażającą osobowość biurową.

Ginny milczała chwilę za długo.

— O Boże, ty też tak sądzisz?!

Młodsza kobieta spojrzała na nią ostrożnie.

— Cóż, wiesz, hm… niektórzy ludzie mogą uważać kobiety takie jak ty za… onieśmielające.

— Co masz na myśli, mówiąc kobiety takie jak ja?!

— Mam na myśli… ambitne. Napędzane. Nie bojące się mówić, co myślą.

Hermiona opuściła głowę na zagłówek sofy.

— Świetnie — sapnęła. — Większość mężczyzn uważa mnie za przerażającą. I chociaż Draco taki nie jest, nadal nie może znieść myśli umawiania się ze mną.

— Może po prostu się denerwuje — powiedziała Ginny z namysłem, ale Hermiona pokręciła głową.

— Proszę Gin. Nie chcę o tym myśleć. Zresztą i tak go nie lubię, to było tylko głupie zauroczenie. Wezmę tydzień wolnego od pracy, zapomnę o tym wszystkim i w poniedziałek będę gotowa pójść do pracy i jak zawsze się z nim pokłócić.

Ginny skinęła głową ze zrozumieniem, a Hermiona odetchnęła z ulgą.

— Świetnie — oświadczyła. — Zaproponowałabym ci wino, ale oczywiście nie będzie to możliwe przez następne kilka miesięcy. Więc zamiast tego nastawię wodę na herbatę i możesz mi opowiedzieć o pokoju dziecinnym, który podobno razem z Harrym dekorujecie dla małego Pottera.

Ginny rozpromieniła się.

 

~*~*~*~*~*~*~*~

 

Hermiona uznała, że tydzień bez pracy — i także bez Draco — jest cudownie odświeżający.

Pomiędzy próbą nauki szydełkowania (celem był koc dla jej przyszłego chrześniaka, ale jak dotąd udało jej się wyprodukować niewiele więcej niż plątaninę wełny) i doskonaleniem różnego rodzaju zaklęć ogrodniczych, udało jej się odciąć od myśli związanych z jej współpracownikiem.

Zanim nadszedł następny poniedziałek, czuła się bardziej niż gotowa, by zignorować Draco i wszelkie docinki jakie może jej zaserwować.

 

~*~*~*~*~*~*~*~

 

— W końcu wróciłaś.

Natychmiast podniosła wzrok i kopnęła się mentalnie.

Cholera.

Draco stał, jak zwykle, w drzwiach jej biura, z rękami w kieszeniach i nieczytelnym wyrazem twarzy, gdy na nią patrzył. I zrobił coś z jej wnętrznościami, przebijając się przez tamę, nad którą tak ciężko pracowała.

Cokolwiek to było, to zauroczenie nie zniknęło.

A desperackie pragnienie wyciągnięcia ręki i dotknięcia go szarpnęło struny jej serca.

— Cóż, zauważyłeś — powiedziała stanowczo, wiedząc, że brakowało jej ognia między nimi, ale nie mogła nic z tym zrobić.

— Jak ci minął tydzień? — próbował.

— Wspaniale — wycedziła.

Zapadła między nimi cisza pełna napięcia, a Draco spróbował się uśmiechnąć.

— Nie zamierzasz spytać, jak mnie minął…

Hermiona chwyciła pobliską podkładkę (jasnoróżową, ozdobioną rysunkowym Pufkiem) i cisnęła nią w jego kierunku, a ta odbiła się nieszkodliwie od futryny i spadła, aby dołączyć do małego stosu pocisków o podobnym przeznaczeniu leżących na podłodze.

Spojrzał na nie.

— Jak często rzucasz we mnie rzeczami?

— Prawie za każdym razem, gdy bezpodstawnie przychodzisz do mojego biura — odpowiedziała krótko. — Więc dość często.

Na jego twarzy pojawił się uśmiech, a serce Hermiony podskoczyło.

— Myślałem…

— Możesz to robić gdzieś indziej, a nie w moim biurze? — zapytała szybko.

Zamrugał.

— Myślałem o trzeciej wskazówce dla ciebie. Dotyczących umawiania się na randki.

Hermiona krew zalała, umartwienie pękło w jej żyłach.

— Nie mogę w to uwierzyć! — wypaliła. — Kiedy to do ciebie dotrze?! Nie obchodzi mnie, co masz do powiedzenia! — Chwyciła się czegoś — czegokolwiek— by zyskać przewagę. — Właściwie to mam randkę w ten weekend i nie potrzebowałam żadnej z twoich głupich rad! Ponieważ w przeciwieństwie do ciebie on jest miły i słodki i nie myśli, że jestem onieśmielająca!

Draco wzdrygnął się.

— Więc jeśli nie masz nic przeciwko — warknęła — chciałabym, abyś wyszedł z mojego biura i zostawił mnie w spokoju, najlepiej na zawsze.

Uniosła różdżkę i drzwi zatrzasnęły się tuż przed jego twarzą.

Patrzyła tam, ciężko oddychając z uczuciem zadowolenia buzującym w jej krwi.

Nie na długo.

— Kurwa.

 

~*~*~*~*~*~*~*~

 

— Ginny, potrzebuję twojej pomocy! — załkała, wbiegając do gabinetu młodszej kobiety w Departamencie Magicznych Gier i Sportów, przewracając kilka mioteł i stos dokumentów. — Znajdź mi kogoś, kto pójdzie ze mną na randkę w ten weekend.

Ginny obróciła się na krześle i przełknęła makaron, najwyraźniej nie zaskoczona nagłym pojawieniem się Hermiony.

— Draco Malfoy — powiedziała.

— Nie!

Ginny zachichotała.

— Mówię poważnie — oświadczyła Hermiona. — Właśnie nakrzyczałam na Draco i powiedziałam mu, że mam randkę w ten weekend.

— A masz?

— Oczywiście, że nie!

Ginny była bliska śmiechu, a Hermiona rzuciła się na pobliskie krzesło, kładąc twarz na biurku.

— Proszę, pomóż — wymamrotała.

— Dobra — powiedziała Ginny. — Co u licha cię opętało, że powiedziałaś Malfoyowi, że masz randkę?

Jęknęła w biurko.

— Spanikowałam.

— Myślałam, że panujesz nad sobą.

Wiem, ja pierdolę.

Ginny ochronnie położyła ręce na brzuchu, wyglądając na zgorszoną.

— Proszę — powiedziała. — Nie przy Potterze Juniorze.

— Jestem pewna, że Potter Junior jest narażony na znacznie gorsze rzeczy od twoich braci — wymigała się Hermiona, ponownie się prostując. — Myślisz, że możesz mi pomóc?

Ginny zacisnęła usta.

— Potrzebujesz faceta na randkę.

— Tak.

— Kogoś dostępnego w bardzo krótkim czasie.

— Tak.

— Kogoś, kto sprawi, że Draco będzie zazdrosny.

— Nie powiedziałam, że… — Zauważyła wyraz twarzy Ginny i westchnęła. — Dobra, dobra, to może być bonus.

A potem Ginny spojrzała na miotły, które Hermiona przewróciła.

— Myślę, że mam pomysł.

 

~*~*~*~*~*~*~*~

 

— Hermijonina!

Wiktor Krum wyglądał tak, jak zawsze z gęstymi brwiami nad ciemnymi oczami i wyostrzonym spojrzeniem, które zawsze miękło na jej widok. Od dawna o nim nie myślała, ale ciepłe, nostalgiczne wspomnienie ich młodzieńczego romansu jarzyło się pod jej skórą jak blask świecy.

Uśmiechnęła się do niego czule.

 — Jak się masz, Wiktorze?

Zaoferował jej uścisk, a ona szczęśliwie z tego skorzystała.

 — Lepiej, widząc cię, tak myślę — powiedział.

— Jak minął sezon w quidditcha w tym roku? — zapytała go, gdy usadowili się przy stole restauracji, uśmiechając się do siebie nad kieliszkami.

— Nieźle — odpowiedział. — Ale mam dość gadania o quidditchu w pracy. — Posłał jej uśmiech. — Porozmawiajmy o tobie.

A Hermiona zarumieniła się.

 

~*~*~*~*~*~*~*~

 

To było niesamowicie słodkie ze strony Wiktora, że zgodził się na spotkanie w tak krótkim czasie. Ginny wykorzystując możliwości swojego Departamentu, szybko ustaliła miejsce pobytu niektórych międzynarodowych graczy quidditcha, dała cynk Hermionie i szybka sowa wystarczyła, by zorganizować tę kolację.

Siedzieli na zewnątrz na tarasie restauracji, w której Hermiona nigdy wcześniej nie była, ale gorąco polecali ją Potterowie. Atmosfera była cudowna, światła wokół nich ciepłe i lekko przygaszone, a Wiktor był dżentelmenem, zadawał jej właściwe pytania, opowiadał ciekawe historie i poświęcał jej szczerą, niepodzielną uwagę.

To było… miłe.

Było.

Hermiona zignorowała głos z tyłu głowy, który przypominał jej, że miłe niekoniecznie było tym, czego chciała.

Mimo tego wieczór przebiegał w miarę dobrze.

Tak było, dopóki nad jej głową nie przeleciała duża sowa i upuściła niewielki list na kolana kobiety, po czym natychmiast odleciała.

Hermiona spojrzała w dół, po czym na Wiktora, czując, że jej policzki płoną.

— Bardzo przepraszam!

— Nic nie szkodzi — powiedział, machając ręką ze zrozumieniem. — Wiem, że jesteś zajętą kobietą. Proszę, śmiało.

Hermiona walczyła ze sobą przez chwilę, zanim poddała się i otworzyła list.

 

Wskazówka numer 37: połóż łokcie na stole.

 

— Coś się stało? — zapytał Wiktor?

Przełknęła szok, który wezbrał się w jej gardle na słowa Draco.

— Nie, nic a nic. — Usunęła list i z determinacją pochyliła się do przodu, trzymając łokcie z dala od stołu. — Bardzo za to przepraszam — powiedziała. — O czym mówiłeś?

Znów pogrążyli się w rozmowie; miłej, cywilizowanej rozmowie. Rodzaju rozmowy, która była łatwa, prosta i niewymagająca.

Mimo to nie mogła powstrzymać przyjemnego szarpnięcia w żołądku, gdy niecałe dziesięć minut później na jej kolanach wylądował drugi list.

 

Wskazówka numer 38: zamów najtańsze wino z menu.

 

Poczuła wściekłość w żołądku, ale jednocześnie… niepowstrzymaną intrygę.

— Proszę pani, nie zezwalamy na dostarczanie sowich przesyłek, gdy inni goście jedzą — powiedział przechodzący kelner i Hermiona przygryzła wargę, próbując usunąć wszystkie emocje oprócz złości na Draco.

Zamierzała go zabić. Tym razem naprawdę.

— Ktoś sobie ze mnie żartuje — powiedziała Wiktorowi, który miał tyle uprzejmości w sobie, że kiwnął głową i wrócił do poprzedniej rozmowy na temat ostatnich reform edukacyjnych w Durmstrangu, jakby tego rodzaju rzeczy zdarzały się codziennie.

Gdy w połowie drugiego dania dotarł trzeci list, Hermiona natychmiast wepchnęła go do torebki, gdzie leżał przez dwie minuty, zanim wygrała kobieca ciekawość i rozpieczętowała go pomimo rozczarowanego wyrazu twarzy Wiktora.

 

Wskazówki 39 do 44: włóż rękę do szklanki; uderz sztućcami o podłogę; wyzywaj swojego partnera; nie zgadzaj się ze wszystkim, co mówi; zaproś kogoś innego na randkę; powiedz mu, że potem jesteś umówiona z kimś innym.

 

Jej szczęka opadła.

— Nalegam — powiedział nagle kelner. — Jeśli nie może się pani powstrzymać tych listów, będziemy zmuszeni panią wyprosić.

— Wiem, wiem — mruknęła szybko Hermiona, wpychając pergamin do torebki — przepraszam…

— Czy jesteś pewna, że chcesz tu być? — zapytał cicho Wiktor, a poczucie winy zebrało się w jej piersi.

— To się więcej nie powtórzy — zapewniła obu mężczyzn. — Bardzo przepraszam.

Zaciekle grzebała w swoim makaronie, zdecydowana wyrzucić z głowy wszystkie myśli o Draco. Ale w miarę upływu czasu gdy ona i Viktor rozmawiali jak starzy przyjaciele, nawet gdy się uśmiechała, śmiała i rumieniła, nie mogła przestać myśleć o listach.

Przesyłał jej złe rady.

Co to oznaczało?

Nagle zdała sobie sprawę, że bez względu na to, jak przystojny był Wiktor, jak cierpliwy, miły i uprzejmy był z jakiegoś powodu nadal wolałaby siedzieć tu z Draco, kłócąc się, drażniąc i rzucając sobie nawzajem wyzwania aż zabrakłoby im tchu.

Była stracona.

I gdy tylko doszła do tego wniosku, na stół spadł kolejny list.

Spojrzała bezradnie na Wiktora.

— Musisz? — zapytał zrezygnowany, a ona wzdrygnęła się, już znając odpowiedź.

— Przepraszam — powiedziała, rzucając mu ostatnie desperackie spojrzenie zanim sięgnęła po kopertę.

 

Wskazówka numer 45: wybiegnij z restauracji.

 

Czy on… chciał, żeby wyszła?

Najwyraźniej zbyt długo milczała.

— Hermijonino — powiedział Wiktor, kładąc garść monet na stole i wstając. — Idę do domu.

Poczucie winy ogarnęło ją jak imadło. I dotarło do niej, że to będzie jej trzecia nieudana randka w tym roku. Trzy randki, na które nigdy nie powinna była iść, trzy randki, które zakończyły się katastrofą i wszystkie z winy Draco. Bez wyjątków.

— Wiktor, poczekaj…

Był już poza zasięgiem jej wzroku.

Chwyciła torebkę i zerwała się na równe nogi z zamiarem podążenia za nim, aż „hej!” od nękającego ją kelnera kazało jej wrócić, by uregulować resztę rachunku. Potem wybiegła z restauracji, próbując znaleźć Wiktora, zdecydowana by go przeprosić, wyrzucić Draco z pamięci, przepychając się przez drzwi i…

Wpadła prosto w ramiona kogoś o miękkich, platynowych włosach i zdumionym wyrazie twarzy.

— Ty! — syknęła, odrywając się od Draco, który patrzył na nią z niedowierzaniem. — Co ty tutaj robisz?!

Draco zamrugał, jakby nie był pewien, czy rzeczywiście da mu czas na odpowiedź.

— Ginny powiedziała mi gdzie…

— Zabiję ją — powiedziała Hermiona, a wściekłość i upokorzenie bulgotały w jej piersi, gdy odwróciła się i odeszła od niego na kilka kroków. — Nie mogę uwierzyć…

— Wow, poczekaj…

— Nie! — wrzasnęła, odwracając się, by na niego spojrzeć. — To wszystko twoja wina! Ciągle mnie nakręcasz. Utknęliśmy razem na tej głupiej randce w ciemno i nie mogłeś być miły nawet przez pięć minut! A potem ciągle się ze mnie śmiałeś i popisywałeś swoim życiem miłosnym, że byłam zmuszona umówić się z cholernym Cormacem McLaggenem, a w końcu gdy zaczęłam myśleć, że może wcale nie jesteś taki zły, nękałeś mnie podczas gdy byłam na idealnej randce, bo co, nie mogłeś znieść myśli, że umówiłam się z kimś, kto naprawdę mnie lubi?! Jasno dałeś mi do zrozumienia, że nie jestem dla ciebie wystarczająco dobra, więc co jeszcze potrzebujesz, by udowodnić swoją rację?!

— Hermiono, czy mogłabyś po prostu posłuchać…

— Nie! — krzyknęła. — Mam cię dość! Wysyłasz mi okropne „wskazówki”, gdy jestem z kimś innym? W co ty sobie pogrywasz?!

I chociaż mógł powiedzieć wiele, zdecydował się na coś, co sprawiło, że wbiło ją w ziemię.

— Próbowałem przeprosić — powiedział.

Była prawie pewna, że świat przestał się kręcić.

— Ty co?

— Miałaś rację. Nigdy nie powinienem był mówić, że to nie była randka.

Ulica wokół nich była zatłoczona, ale Hermiona czuła, że w uszach dzwoni jej cisza.

— Więc dlaczego tego nie zrobiłeś? — Odetchnęła.

Zrobił krok ku niej.

— Byłem przerażony.

Zaśmiała się drętwo.

— Och tak, racja, bo jestem tak cholernie onieśmielająca

— Nie! — wybuchnął, a ona ponownie zamarła. — Nie. Nie onieśmielasz. Nie mnie. Uwielbiam to, że jesteś taka silna i krnąbrna, i że nigdy nie wycofujesz się z kłótni. — Wziął oddech, podczas gdy serce Hermiony łomotało w piersi. — Łatwiej było nie myśleć, dlaczego tak bardzo lubiłem się z tobą droczyć — powiedział cicho. — I przeraziło mnie to, gdy zdałem sobie sprawę, że jest coś, co lubię jeszcze bardziej.

Nie wiedziała, kto podszedł bliżej, ale stał ledwie dwa centymetry od niej.

— Naprawdę przepraszam — mruknął. — za wszystko.

— Masz zabawny sposób na okazywanie tego — powiedziała niemal bez tchu. — Te wszystkie złe rady…

Przełknął ślinę.

— To nie były złe rady…

— Och i sugerowanie, żebym wybiegła z restauracji…

— To właśnie na mnie zadziałało.

Spojrzała na niego.

— Co?

— Wszystko, co ci dzisiaj wysłałem. To były rzeczy, które zrobiłaś, przez które się z tobą drażniłem i tak, na papierze brzmią jak okropne rady. Ale to właśnie one… sprawiły, że bardziej cię lubię.

Jej wściekłość złagodniała, ostygła i malała coraz bardziej w jej klatce piersiowej, aż nie była pewna, czy w ogóle pamięta, dlaczego w ogóle się na niego złościła.

Stał tak blisko.

— Draco? — zapytała cicho. — Gdy przyszedłeś do mojego biura w tym tygodniu, powiedziałeś, że masz dla mnie trzecią radę dotyczącą randek.

Zamrugał w milczeniu.

— Co to było?

Spojrzał w dół, mając zaczerwienione policzki.

— Chodziło o… to miało być… „zapytaj mnie ponownie” — wyznał.

— Zapytać o co?

— Czy tamten wieczór był randką.

Serce utkwiło jej w gardle, puls niemal palił w opuszkach palców.

— Cóż — wydyszała. — A był?

Jego dłoń musnęła jej palce, gdy nerwowo przełknął ślinę.

— Chcę, żeby tak było.

Serce Hermiony eksplodowało nadzieją, a żyły wypełniły się możliwościami.

— Potrzebuję jeszcze jednej rady — mruknęła drżącym głosem.

Draco skinął głową, jego oczy były tak szare i szeroko otwarte.

— Draco — wydyszała. — Jak mogę sprawić, że mnie pocałujesz?

Nie mogła przestać wpatrywać się w jego usta.

Desperacka przerwa.

— Właśnie tak — szepnął.

A potem — tam — delikatne muśnięcie niezdecydowanych ust i całe powietrze opuściło płuca Hermiony, gdy zarzuciła mu ręce na szyję i odwzajemniła pocałunek.

_____________

Hej! To znowu ja i kolejny rozdział tłumaczenia. Jak wrażenia? Zadowoleni i chętni na więcej? Tak jak pisałam wcześniej, świetnie się bawiłam przy tym tłumaczeniu, które jest mega komiczne, ale jednocześnie super urocze. Dajcie znać, co myślicie o tej części.

Ostatni rozdział opublikuję w piątek. Trochę się stresuję, bo to pierwsza scena +18, którą tłumaczyłam bez bety... ale może będziecie wyrozumiali. ;)

Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego!

2 komentarze:

  1. Hejo hejo:)
    Dawno mnie tutaj nie było. Chociaż może byłam, tyle że anonimowo, bez komentarzy, bez zaznaczania swojej obecności. Niestety nie jestem już tak aktywna na polu Dramione jak kiedyś, ale nadal pojawiam się na forach, grupach i blogach, by wyławiać przysłowiowe "perełki".
    Podoba mi się ten tekst. Podoba mi się Twoje tłumaczenie:) Miła, pogodna historia, idealna na deszczowe wieczory. Świetnie się czytało, wcale nie było tkliwie, oby więcej takich tekstów:)
    Tak czy inaczej, chociaż już odwyklam od ujawniania się w dramionowym świecie, zrobiłam ten mały wyjątek by Cię zapewnić, że nadal, po tylu latach wracam tu z uśmiechem na ustach.
    Pozdrawiam, IVa Nerda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hejka :) Jak miło widzieć komentarz od kogoś znajomego! Cieszę się, że jesteś, że nadal czytasz te moje wypociny :D Mnie od razu się spodobała ta historia i cieszę się, że autorka dała mi możliwość tłumaczenia całej jej twórczości :) Więc spodziewajcie się wielu perełek.
      Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję :)
      Arcanum

      Usuń

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy