Przewracając
oczami, Hermiona obserwowała, jak Scorpius delikatnie szturchnął Krzywołapa,
budząc go z drugiej porannej drzemki. Niespodziewanie czajnik zagwizdał w
momencie, gdy zadzwonił telefon, a Hermiona podskoczyła. Nie spodziewała się
telefonu. Podniosła słuchawkę, przyłożyła ją do ucha i owinęła przewód wokół
palca.
—
Halo?
—
Hermiono, nigdy nie uwierzysz w moje parszywe szczęście. — Hermiona mogła się
domyślić po szorstkości jej głosu. — Jestem chora i zarażam.
—
Och, w porządku. Mogę wziąć dzień wolny. W sklepie jest dzisiaj komplet
pracowników…
Clara
odchrząknęła.
—
Albo uznasz za korzystne, aby Draco
znów zajął się Scorpiusem przez cały dzień. Robi się poważnie między wami,
prawda?
Nie
była pewna, czy mądrze było kusić los, zgadzając się, czy nawet powinna to
rozważać. Znali go zaledwie kilka tygodni. To prawda, że te tygodnie były
wypełnione śmiechem, od którego bolały ją policzki i pozbawiał ją powietrza.
—
Co sugerujesz?
Scorpius
zachichotał, gdy Krzywołap przewrócił się na plecy, ukazując brzuch do
głaskania. To była pułapka, ale jej syn za każdym razem się nabierał, a ich
przerośnięty kot podgryzał mu ręce.
—
Co byś zrobił, gdybym to ja cię
ugryzł?
—
Nie gryź Krzywołapa — syknęła Hermiona, zwracając się do telefonu. — Claro…
Clara
westchnęła.
—
Zbliżyliście się do siebie i to wspaniale, ale w końcu będziesz musiała
powiedzieć o tym związku Scorpiusowi. Nie oznacza to, że powinnaś zrobić to
natychmiast, ale przygotowanie się do tego nie brzmi źle.
—
Nie wiem. — Hermiona przygryzła dolną wargę.
—
Ostatnim razem fantastycznie się bawili. Scorpius opowiedział mi o tym. Tylko o
tym mówił przez resztę tygodnia.
Hermiona
o tym wiedziała. Odetchnęła i natychmiast przełknęła ślinę.
—
W porządku, wpadnę do Draco i zapytam. Zdrowiej szybko. Chcesz, żebym zrobiła
ci zakupy w sklepie spożywczym?
—
Nie, ale jestem pewna, że i tak to zrobisz. — Clara parsknęła. — Tylko zwykłą
zupę, jeśli łaska. Do zobaczenia później.
Połączenie
zostało zerwane i Hermiona odłożyła słuchawkę na podstawkę.
—
Scorpius? Załóż płaszcz, idziemy do Draco. — Zanim te słowa wypłynęły z jej
ust, zerwał się na równe nogi i chwycił płaszcz, który wisiał na krześle. — Dlaczego
nie ubierasz się tak szybko przez cały czas?
Przechylił
głowę w bok z szerokim uśmiechem, który kobieta pewnie znienawidzi, gdy
chłopiec będzie nastolatkiem.
—
To Draco, mamo.
Obrócił
się na pięcie z rozmachem. Gdy tylko dotrą do momentu, w którym mu powiedzą, jeśli to zrobią, Scorpius z pewnością
nie będzie miał żadnych zastrzeżeń do jej związku z Draco.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Bez
niespodzianek, Draco zgodził się sekundę po tym, jak go poprosiła. W
rzeczywistości nie skończyła pytania, a porozumienie wyszło z jego ust i
wymieniła z nim uśmiechy, gdy Scorpius opadł na trawnik. Ale chwila ciszy
zniknęła, gdy tylko nadeszła.
—
Muszę dzisiaj pracować. To praca biurowa, więc jeśli nie masz nic przeciwko,
żebym zabrał go ze sobą na kilka godzin… — Draco urwał. — To naprawdę żaden
problem i nie bylibyśmy tam długo.
Nie
była pewna, czy posterunek policji to najlepsze miejsce dla sześcioletniego
chłopca, ale ustąpiła.
—
Będziesz go trzymał z dala od kłopotów? Nie zobaczy nikogo, kto jest
przestępcą, prawda? — Kiedy odwróciła wzrok, znalazła syna pochylonego i
skubiącego źdźbła trawy, a potem zerknęła na Draco, którego oczy ściemniały. —
Draco?
Potrząsnął
głową.
—
Oczywiście, że nie. Nie pozwoliłbym, żeby tak się stało i tak, uchronię go od
kłopotów. Zjemy lunch i przyniesiemy ci go później?
Cóż, gdy tak to
ujął…
Hermiona
skinęła głową.
—
Świetnie. Nie mogę się doczekać. — Patrzyła, jak jego oczy przesuwają się na
jej usta. — Nawet o tym nie myśl.
Zaśmiał
się.
—
Mam spiżarnię.
Odwróciła
się od niego, przesuwając palcami wzdłuż żyły na wewnętrznej stronie jego
nadgarstka.
— Wiesz, wolę łóżka od spiżarni. To…
informacja na następny raz.
Oczy
Draco zwęziły się, ale nie odwróciła wzroku, gdy ogarnęło ją poczucie triumfu.
—
Scorpius — potargała mu włosy, kucając obok. — Draco będzie cię pilnował przez
cały dzień, dobrze? Musi pracować przez kilka godzin, więc masz zachowywać się
jak najlepiej.
Spojrzał
nad nią na Draco z szeroko otwartymi oczami.
—
Naprawdę? Dzięki, mamo! — Scorpius
zarzucił ręce na jej szyję, ściskając ją mocno, po czym podbiegł do Draco.
Śmiejąc
się pod nosem, Hermiona nagle nie była pewna, kogo jej syn bardziej lubi.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Kiedy
wrócił do domu, Scorpius zapytał, czy Draco mógłby się nim czasami opiekować. Może nie tylko wtedy, gdy Clara jest chora?
Potem
szybko dopowiedział Nie chcę, by Clara
myślała, że jej nienawidzę.
To
było urocze. Hermiona zachichotała, kiedy położyła go do łóżka, mierzwiąc mu
włosy, dopóki nie zaprotestował. Pocałowała go w czoło i zasnął, gdy stała w
drzwiach.
To
było trzy noce temu. Przez wszystkie trzy noce Scorpius budził ją atakiem
krzyków, które przeszywały ją do szpiku kości, że instynktownie złapała kij z
szafy. Nie miewał koszmarów od ponad dwóch lat. Wtedy przekonywała go, że pod
jego łóżkiem, ani w szafie nie ma potworów, więc nagłe pojawienie się koszmarów
było dziwne.
Jego
małe rączki były wilgotne, a twarz poczerwieniała od hiperwentylacji. Łzy
spływały mu po policzkach, gdy Hermiona otworzyła drzwi.
—
Kochanie — wydyszała, siadając obok niego, gdy przecierał twarz pościelą. — Co
się stało?
Nie
chciał jej powiedzieć dwie noce wcześniej. Za każdym razem gdy pytała, Scorpius
odwracał się od niej i nie mówił ani słowa. Biorąc pod uwagę jego zwykłą
szczerość, nawet gdy pakowało go to w kłopoty, Hermiona nie była pewna, co o
tym sądzić.
—
Kochanie, nie mogę pomóc, jeśli nie wiem, co się dzieje. — Potarła jego plecy,
kiedy osunął się do przodu. — Możesz powiedzieć mi wszystko.
Słaby
szloch wstrząsnął jego ciałem.
—
Nie chcę mieć kłopotów.
—
Nie będziesz…
—
Draco nie wie.
Zmroziło
krew w jej żyłach.
—
O czym ty mówisz?
Scorpius
potrząsnął głową.
—
Lubię, gdy się mną zajmuje. Bawimy się i…
Jej
paznokcie wbiły jej w jej dłoń, gdy jedna zacisnęła się w pięść.
—
Scorpius, to ważne, by być szczerym. Nie wpadniesz w kłopoty. Zwłaszcza, jeśli to nie była jego wina,
a jeśli była…
Nie
chciała podążać tym tokiem myślenia.
Przełknął
ślinę i odwrócił się, by schować twarz w jej piersi.
—
Draco musiał z kimś porozmawiać. Siedziałem przy jego biurku. Był tam folder i
raczej nie powinienem go otwierać, ale to zrobiłem.
Objęła
go ramionami.
—
Scorpiusie, co widziałeś?
Minęło
kilka sekund.
—
Była ranna. Jej głowa krwawiła. Nie widziałem jej twarzy.
Uświadomienie
sobie spadło na nią, jak grom z jasnego nieba, po czym szybko zastąpiła je
wściekłość. Wiedziała, że Scorpius prawdopodobnie widział zdjęcia z morderstwa,
o którym Draco wspomniał kilka tygodni wcześniej. Był to temat plotek i
wiedziała, że dziewczyna została pobita na śmierć.
A
Scorpius to widział.
Hermiona
nie poruszyła się, gdy płakał, wtulając się w nią, dopóki jego oddech nie
zwolnił. Położyła go i przykryła pościelą, siedząc z nim dwadzieścia minut, aby
upewnić się, że śpi. Cicho zamykając drzwi, z wyjątkiem szczeliny, by wpuścić
światło, pospiesznie zeszła po schodach i założyła buty, otulając się cienką
kurtką.
Mimo
że była druga nad ranem, nie obchodziło jej zbytnio, czy obudzi Draco, waląc w
frontowe drzwi jego domu. Sekundę później otworzyły się, ukazując go w pełni
ubranego w piżamę, marszczącego brwi.
—
Hermiono? Czy ze Scorpiusem wszystko w porządku? Czy ty…
Przerwała
mu swoim złośliwym i donośnym głosem — walić sąsiadów — i przyszpiliła go
ostrym spojrzeniem.
—
Nie jest z nim kurwa dobrze przez ciebie!
Cały
kolor odpłynął z twarzy Draco, gdy uniósł ręce.
—
Czekaj, ja nic nie…
—
Nic nie zrobiłeś? — Hermiona zakończyła z sykiem. — Myślę, że ty i ja wiemy, że
to nieprawda. Nie mogę uwierzyć, że pozwoliłam mu iść z tobą do pracy! Nie
wierzę, że w ogóle powierzyłam ci mojego syna!
Draco
wzdrygnął się.
—
Hermiono, nie wiem, co się dzieje, ale nigdy celowo nie skrzywdziłbym
Scorpiusa.
Szczerość
wypływała z każdego słowa i jakoś to powodowało, że było jeszcze gorzej.
Opierając
dłonie na biodrach, spojrzała na niego ostrym i bezlitosnym spojrzeniem.
—
Co sobie myślałeś, zostawiając akta dotyczące morderstwa tej biednej dziewczyny
na swoim biurku, skąd mój syn mógł je wziąć. Czyż nie żartowaliśmy jakim to
jest wścibskim dzieckiem? O czym myślałeś?
— Każde słowo było zaakcentowane, niemal przypominało warknięcie.
Zacisnął
powieki, a palce zacisnęły się wokół framugi drzwi.
—
Nie miałem pojęcia.
—
To oczywiste i możliwe. Budził się z krzykiem przez ostatnie trzy noce, bo
widział tę dziewczynę z rozwaloną głową! Chcesz wiedzieć, co sprawia, że jestem
jeszcze bardziej zła?
Draco
nic nie powiedział, ale widziała, jak jego gardło pulsuje, gdy przełyka.
—
Nie chciał mi powiedzieć, żebym się na ciebie złościła. Nie chciał, żebyś był
na niego zły za węszenie. I wiesz co
jeszcze? Scorpius zapytał mnie tej nocy, kiedy wrócił do domu, czy mógłby
spędzać z tobą więcej czasu. — Hermiona potrząsnęła głową. — Nie wiem, o czym
myślałam, kiedy rozważałam powiedzenie „tak”?
—
Hermiono, czekaj…
Sięgnął
ku niej, ale cofnęła się.
—
Nie chcę słyszeć twoich przeprosin. Jakiekolwiek by nie były, nie są
wystarczająco dobre.
Załamanie
pojawiło się na jego twarzy i nie mogła sobie wyobrazić, skąd wzięło się
przekonanie, że może wyglądać na tak przygnębionego.
—
Tak mi przykro. Nie miałem pojęcia. Nigdy bym… — Głos mu się załamał, a oczy
zaszły łzami.
Zeszła
po schodach.
—
Wiem, że ci przykro, ale to nie wystarczy.
Hermiona
nie obejrzała się, nawet mając świadomość, że Draco wciąż znajduje się na swoim
ganku.
Mając
nadzieję, że ona wróci.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Wszechogarniający
ból w klatce piersiowej mógł być porównywalny tylko z jedną chwilą z jego życia
i to był moment, w którym patrzył, jak Granger znika pośrodku Ostatecznej Bitwy
pochłonięta przez ciemnofioletową mgiełkę. Czekał, aż kobieta wróci do domu,
czekał, aż zgasną wszystkie światła, z wyjątkiem tego, które, jak wiedział,
Hermiona zostawiła dla Scorpiusa.
Kurwa.
Scorpius…
Naprawdę
zjebał. Przeczesując włosy palcami, odwrócił się i zobaczył twarz Pottera wciąż
unoszącą się w kominku.
—
Słyszałeś wszystko?
Potter
skrzywił się.
—
Tak, stary, będziesz…
—
Wiedziałem, że to spierdolę.
—
Draco, to błąd, ale to nie oznacza, że wszystko się spieprzy. To tymczasowe…
spieprzenie.
Harry
skulił się pod spojrzeniem Draco.
—
Zdaje się, że mówiłeś, że to słyszałeś.
Potter
westchnął.
—
Najwyraźniej nie jesteś w nastroju do rozmowy, ale jeśli zdecydujesz, że…
—
Raczej nie.
—
… wiesz, gdzie mnie szukać.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Draco
wiedział, że potrzebowała przestrzeni. Jednak trzy dni później nie był pewien,
czy trzymał się z daleka, by załagodzić sytuację, czy też dlatego, że był
tchórzem. Połączenia Pottera przez sieć Fiuu pozostały bez odpowiedzi i Draco
nawet przeszło przez myśl, aby odłączyć się na zawsze. Zrobiłby to, gdyby nie
Robards. Jeśli mężczyzna wezwał by go
bezpośrednio do zdania raportu ze sprawy — a wkrótce by to zrobił, gdyby Draco
nie poinformował Pottera, że upił się w sztok — a Draco by nie odpowiedział…
Cóż, Draco nie miał szczególnej ochoty zastanawiać się nad konsekwencjami.
Nie
zatrzymał się koło jej domu bez zapowiedzi, chociaż dąsał się na sofie,
zastanawiając się, czy myślała o nim podczas kolacji, którą powinni zjeść
wspólnie. A jego zdradziecki umysł zapewniał go, że być może Granger nie była
do niego tak przywiązana, a to było dokładnie to, co sprawiłoby, że nie
chciałaby być z nim widziana.
Nie
zatrzymał się także niby przypadkiem koło księgarni.
Przez
cały czas zastanawiał się, czy ona też za nim tęskni. Było jasne, że
przynajmniej ktoś z domu Granger tęsknił. Draco obudził się, by znaleźć
Krzywołapa w swoim domu, miauczącego z oburzeniem na pustą miskę, którą strącił
ze stołu. Draco nie miał pojęcia, jak pół-kuguchar dostał się do środka, ale
zamiast tego go nakarmił.
Krzywołap
leżał zwinięty w kłębek w nogach łóżka, podczas gdy Draco wpatrywał się w
paczkę przed nim. Był na tyle dorosły, by nie bać się złych wiadomości, które
niewątpliwie zawierała koperta. Nic nigdy nie przychodziło mu łatwo — nie
skarżył się, to było wciąż prawdziwe ogólne oświadczenie.
Przełykając
ślinę, rozerwał kopertę i zaśmiał się, gdy Krzywołap warknął przez sen.
—
Jesteś gwałtownym maleństwem.
Nie
było potrzeby czytania dokumentu. Przeglądając pierwszą stronę, Draco już
wiedział, a żołądek podszedł mu do gardła. Mimo to przeczytał treść jeszcze
kilka razy, pragnąć, aby wyschnięty atrament na stronie zamienił się w inne
słowa.
—
Kurwa!
Krzywołap
otworzył jedno oko.
Draco
spojrzał na niego, obserwując jak rozciąga się na pościeli i wbija w nią
pazury.
—
Jasne, czuj się jak u siebie w domu.
Miau.
—
Merlinie, mam przejebane.
Przeczesał
palcami włosy, paznokcie podrapały skórę głowy.
Z
kolejnym miauknięciem, tym razem bardziej wściekłym niż poprzednie, Krzywołap
usiadł i wpatrywał się w kawałki pergaminu zaśmiecającego łóżko. Przechylił
głowę na bok, a kiedy Draco wygładził futro na czubku jego głowy, zwierzę
pochyliło się w jego stronę.
—
Nie rozwiążą zaręczyn — wyszeptał Draco, a jego żołądek się skręcił. — Nie
wiem, czy uda mi się z tego wymigać.
Przebierając
nogami, Krzywołap wspiął się na jego kolana, patrząc mu prosto w oczy.
—
Nie wiem, dlaczego ci to mówię. Nie rozumiesz, prawda?
Rozległ
się dziki syk, po którym nastąpił dźwięk, który Draco uznał za warczenie, zanim Krzywołap zeskoczył z jego kolan i
rozerwał pergamin. Mężczyzna parsknął, wciąż czując nieszczęście, gdy spojrzał
na łóżko teraz wypełnione podartymi kawałkami pergaminu.
—
Ja też tak o tym myślę.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
To był właściwy
wybór,
powtarzała sobie Hermiona. Wierzyła w to, odkąd ponownie przeanalizowała fakty, bo przecież one nie podlegały
negocjacjom. Pozwolenie Draco na pilnowanie Scorpiusa nie było złą decyzją, ale
Draco był rażąco nieodpowiedzialny.
Powinien
był wiedzieć, że teczka leży na biurku.
Powinien
był zdawać sobie sprawę, że wszystko może się zdarzyć.
Powinien…
Ten
sposób myślenia posunął się tak daleko, że odpłynęła myślami. Chociaż pod
żadnym względem nie obwiniała Scorpiusa — był tylko dzieckiem, a koszmary, z
którymi się zmagał, były wystarczającą karą — powinien był wiedzieć, że nie
może dotykać czegoś, co nie należało do niego.
Przypominając
sobie powody winy Draco, które na dobrą sprawę były podważalne, uznała, że to
cud, że była nieugięta przez tak długi czas. Tydzień to zbyt długi czas
spędzony z dala od osoby, która sprawiła, że ostatni miesiąc minął w plątaninie
splątanych kończyn i spiżarni i śmiechu aż to utraty tchu.
Nie
wspominając, że bez względu na to, co robiła, wspomnienie twarzy Draco, gdy
odchodziła, zawsze łamało jej serce. Wiedziała, że wystarczyły sekundy, żeby
błagał ją o przebaczenie. W jego rysach twarzy był wypisany prawdziwy żal i
wstyd.
Hermiona
powinna była powiedzieć, że potrzebuje czasu na uspokojenie się, na
przemyślenie wszystkiego. Żałowała swoich złośliwych słów, jakiekolwiek by one nie były, to nie wystarczy.
I
przeszkadzało jej to w każdej sekundzie każdego dnia.
Scorpius
też nie radził sobie zbyt dobrze. Słusznie zdenerwowana, kilka razy przyłapała
go na próbie wymknięcia się frontowymi drzwiami. Tęsknię za Draco. Mamusiu, proszę?
Wiedząc
o tym wszystkim, nie była zaskoczona, gdy Scorpius spojrzał na nią pośrodku
alejki podczas zakupów spożywczych.
—
Mamusiu?
—
Co się stało? — Hermiona sięgnęła po ostatnie pudełko płatków śniadaniowych na
górnej półce. Była po prostu za niska, byłoby łatwiej, gdy był z nią ktoś
wyższy. Ktoś jak…
—
Czy Draco może przyjść dzisiaj na kolację?
Pudełko
wyślizgnęło się z jej palców i próbowała je złapać, uderzając łokciem o półkę.
—
Ja… — Hermiona urwała, odzywając się dopiero wtedy, gdy ton jej głosu był
normalny. — Nie jestem pewna, czy Draco będzie chciał, kochanie. On i ja
pokłóciliśmy się.
Scorpius
wpatrywał się w podłogę.
—
To wszystko moja wina. — Założył ręce na piersi. — Mamusiu, naprawdę tęsknię za
Draco.
Wrzucając
pudełko do wózka, uklękła przez Scorpiusem.
—
Nic nie jest twoją winą. Draco i ja jesteśmy dorośli.
—
Chcę mu pokazać moje nowe książki. — Oczy chłopca zaszły łzami. — Poprosiłem
Clarę o jedną ze smokiem. Tak ma na imię, prawda?
Nie
mogła mu odmówić, nie wtedy, gdy był na granicy płaczu i patrzył w nią w ten
pełen nadziei sposób. Z pewnością nie kiedy Hermiona także bardzo tęskniła za
Draco.
—
Porozmawiam z nim wieczorem. Co ty na to? Możesz zostać trochę z Clarą, a jeśli
wszystko pójdzie dobrze, może wpadnie dziś wieczorem lub jutro.
Możesz
zostać trochę z Clarą, a jeśli wszystko pójdzie dobrze, może wpadnie dziś
wieczorem lub jutro.
—
Naprawdę? — Scorpius rozpromienił się i otarł oczy.
Hermiona
skinęła głową.
—
Tak, naprawdę.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Uważała
się za szczęściarę, kiedy Clara o nic nie pytała i po prostu wprowadziła
Scorpiusa do środka po ich wyprawie do sklepu.
Wycierając
dłonie w dżinsy, zrobiła sobie krótki spacer do Draco i ta sama deska co zawsze
zaskrzypiała pod jej stopami, gdy wspinała się po schodach. Zanim Hermiona
zdążyła sobie to wyperswadować, lekko zapukała w frontowe drzwi.
Część
jej chciała odejść, ale to nie pomogłoby nikomu. Podczas gdy jej gniew był
niesłuszny, unikanie do przez kilka dni było irracjonalne i dziecinne. Myśl o
ucieczce zniknęła, gdy drzwi się otworzyły.
—
Jeśli to zły moment… — Hermiona przerwała, robiąc wszystko, co w jej mocy — i nie udało jej się — by nie patrzeć na
jego nagą klatkę piersiową. Wokół pasa miał owinięty ręcznik i było jasne, że
pod spodem nic nie ma.
Oczy
Draco były szeroko otwarte i potrząsnął głową.
—
Nie! W porządku. Proszę, wejdź. Ubiorę się i zaraz wracam.
Zostawił
ją w progu, po zamknięciu za nią drzwi.
Przełykając,
Hermiona podeszła do sofy. Krzywołap wyszedł zza rogu.
—
Więc tutaj się schowałeś.
Usiadła
na środku sofy, krzyżując jedną nogę z drugą, gdy jej kot zwinął się na
poduszce obok niej.
Chwilę
później Draco wyłonił się z korytarza, woda wciąż spływała z jego włosów, gdy
usiadł obok niej. Jego kolano było ciepłe przy jej nogach, a gardło
podskakiwało, gdy przełykał.
—
Dobrze cię widzieć.
—
Przepraszam — wypaliła Hermiona, chwytając go za kolano i przysuwając się
bliżej niego. — Po kilku dniach zdałam sobie sprawę, że mogłam przesadnie
zareagować tamtej nocy. Scorpius obudził się wtedy zalany łzami, a ja… byłam
tak wściekła, że całą winę skierowałam na ciebie. To był wypadek.
Uniósł
brwi.
—
Miałaś rację i naprawdę nie sądzę, że przesadziłaś, Hermiono. Monumentalnie
spieprzyłem i…
Ręce
Hermiony objęły jego twarz i przycisnęła swoje usta do jego, wplatając palce we
wciąż mokre włosy. Cokolwiek chciał powiedzieć, nie miało to znaczenia, gdy
przyciągnął ją do swojej piersi.
—
Przepraszam — wyszeptała Hermiona — nie mogę przestać myśleć o tym, jak bardzo
tęskniłam za całowaniem się z tobą.
—
Zapewniam, że to uczucie jest całkowicie odwzajemnione. — Draco zaśmiał się.
Odsuwając
się, Hermiona podwinęła nogi pod siebie.
—
Teraz, gdy mogę jasno myśleć, musimy przeprowadzić poważną rozmowę o tym, co
wydarzyło się w zeszłym tygodniu.
Jego
oczy pociemniały.
—
Wybacz, jeśli to brzmi dziwnie albo zbyt bezpośrednio, biorąc pod uwagę krótki
czas, odkąd się znamy, ale Scorpius tęsknił za tobą jak szalony. Ja także tęskniłam za tobą jak szalona.
Twarz
Draco złagodniała.
—
To nie jest dziwne.
Westchnęła
z ulgą.
—
Nigdy nie wpuściłam nikogo do życia Scorpiusa, Draco. Kiedy to się stało, ja…
Pomyślałam, że to był błąd, ale nie wierzę w to, niezupełnie. Wiem, że tamtej
nocy powiedziałam okrutne słowa, ale mam nadzieję, że mi wybaczysz.
—
Niedługo przekonasz się, że nie ma niczego, czego był ci nie wybaczył. — Kręcił
jej loki wokół palca, jego uśmiech był ponury.
—
Nie wiem jak to powiedzieć. — Hermiona przygryzła dolną wargę. — To niemal
żenujące, że nigdy nie wpuściła do jego życia kogoś z kim się umawiałam, Draco.
Bałam się — właściwie nadal boję — co by się stało, gdybyśmy mu powiedzieli, że
się spotykamy, a potem to by się skończyło.
Draco
uniósł głowę.
—
Hermiono…
—
Nie proszę cię, żebyś mi cokolwiek obiecywał. Nie chcę, żeby to tak brzmiało,
ale tylko w taki sposób ma to szansę przetrwać, jeśli traktujesz to tak
poważnie, jak ja. Gdy robiliśmy dzisiaj zakupy na kolację, Scorpius rozpłakał
się na środku sklepu, ponieważ tęsknił za jedzeniem z tobą kolacji.
—
On… co?
Hermiona
skinęła głową.
—
Uwielbia cię, ale nie mogę wpuścić się do jego życia jako kogoś ważnego dla
mnie, jeśli nie…
Draco
pociągnął ją na swoje kolana, chwytając za biodra i mocno pocałował.
—
Tęskniłem za tobą. — Jego ręce
zsunęły się po jej bokach. — Tęskniłem za Scorpiusem. A jeśli pytasz mnie, czy
to coś poważnego i czy jesteś dla mnie ważna,
odpowiedź brzmi: tak. Zawsze było tak.
Zawsze brzmiało dziwnie, ale Hermiona
uśmiechnęła się, słysząc te piękne słowa i przesunęła biodra bliżej niego.
—
Idealnie — zamruczała. — Jednak mój syn oczekuje ciebie na kolacji za
piętnaście minut, więc jeśli się nie pospieszysz…
Parsknął.
—
Nie ma pospiechu, a poza tym nasz pierwszy raz na pewno nie będzie na mojej
sofie.
Oczy
Hermiony pojaśniały.
—
A drugi?
—
Ty kusząca mała wiedźmo. — Draco przyciągnął jej usta do swoich.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Tego
wieczoru podczas kolacji Draco i Scorpius spierali się o przedstawienie smoków
w nowej książce chłopca. Draco upierał się, że smoki nie byłyby tak przyjazne,
gdyby się zakradały — rzucając jednocześnie spojrzenie pełne humoru Hermionie —
a Scorpius mruknął, że wszystko, co muszą zrobić, to być krewnym i będzie
dobrze. To była prawdopodobnie najdziwniejsza debata, jaka kiedykolwiek miała
miejsce przy jej stole i Hermiona podejrzewała, że jeśli będzie ich jeszcze kilka,
jeżeli Draco będzie w to zaangażowany.
Przynajmniej
miała nadzieję, że tak będzie.
Po
położeniu Scorpiusa do łóżka, uciekając się do przekupstwa, że następnego dnia
pójdą do parku, Draco i Hermiona noc spędzili na sofie. Położyła głowę na jego
ramieniu i cieszyła się ciszą, czytając, a on był zadowolony z patrzenia na
nią.
To
było wstrząsające, ale Hermiona szybko wtopiła się w jego domową atmosferę.
Następnego
dnia Scorpius pobiegł do największej zjeżdżalni i pomachał im przed wejściem po
schodach.
—
Dziękuję, że przyszedłeś z nami dzisiaj. — Hermiona usiadła na ławce i
poprawiła bluzkę. — Nie żeby Scorpius dał ci jakikolwiek wybór.
Draco
prychnął.
—
Z radością tu przyszedłem. — Usiadł obok niej, obejmując ją ramieniem. — Chcę
cię o coś zapytać, ale to sprawa osobista.
Hermiona
klasnęła, gdy Scorpius zjechał ze zjeżdżalni.
—
Możesz mnie zapytać, o co tylko chcesz.
Bawił
się brzegiem jej swetra.
—
Czy czułabyś się nieswojo, gdybym zapytał cię o ojca Scorpiusa?
Napięła
się.
—
Zapytaj mnie o cokolwiek, ale nie mogę zagwarantować, że odpowiem na twoje
pytania. O czym zapewne już wiesz.
—
Chciałem tylko zapytać, czy myślisz, że kiedykolwiek mogłabyś mu wybaczyć.
Nikt
jej o to nie pytał. Zadawali sondujące pytania, niegrzeczne pytania, ale nigdy,
czy wybaczy mężczyźnie, który był dla niej obcy. Hermiona obserwowała, jak jej
syn machał ze zjeżdżalni i przełknęła ślinę.
—
Lubię myśleć, że mogłabym, gdyby miał dobry powód, dla którego trzymał się z
daleka. Po prostu nie wiem, kto chciałby go przegapić.
—
Tak. — Draco pozwolił głowie opaść do tyłu i wpatrywał się w niebo.
Kiedy
spojrzała za siebie, ich oczy się spotkały i dreszcz przebiegł po jej
kręgosłupie.
—
Nie wyobrażam sobie kogoś, kto dobrowolnie zdecydowałby się przegapić choćby
chwilę z wami.
Juhuu nowy rozdział! Warto było czekać, bo jest genialny! Trochę dramy i duuużo miłości to coś co lubię najbardziej 😄 Mam nadzieję, że niedługo pojawi się kolejny rozdział. Ale na tak dobre rozdziały warto czekać!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za komentarz! Już myślałam, że nikt nie czeka, bo w zasadzie nikt tutaj nie komentuje, więc miło. :) Tak drama i miłość będzie się tu przewijać bez końca! Kolejny planuję dodać w weekend.
UsuńPozdrawiam
Arcanum
Cudowna praca - ostatnio stwierdziłam, że zaglądnę do blogsfery czy istnieje - no i jest! Dobra robota, Arcanum!
OdpowiedzUsuńTrzymaj się i nie poddawaj!