piątek, 31 grudnia 2021

[T] Bibliotekarka Hogwartu: Rozdział 8

 6 grudnia 2008

 

Hermiona śmiała się z kłopotliwego położenia Draco, obserwując jego syna pośrodku mugolskiego sklepu Primark, próbującego zdecydować, czy pójdzie na Bal Bożonarodzeniowy jako Thor czy Wolverine.

— Co myślisz, tatusiu? — zapytał chłopiec, wyglądając na pełnego nadziei i niezdecydowania.

Draco, naprawdę niepewny, co to za miejsce, dlaczego było tu tak wielu ludzi, którzy kupowali te tanie rzeczy, a przede wszystkim, jak się tutaj znalazł, spojrzał na dwa kostiumy.

— Cóż, jeśli się nad tym zastanowić, jeden z nich to Bóg z fajną peleryną, a drugi to włochaty mężczyzna, trochę jak wilkołak. Wybrałbym Boga, kolego. — Wskazał.

— Zrobiłbyś to, prawda? — powiedziała Hermiona, drażniąc się z rozbawieniem, otrzymując w zamian celny łokieć w żebra, co sprawiło, że zaczęła chichotać jeszcze bardziej.

— Powinienem pójść jako Thor, pani Hermiono? Nie ma Lokiego — mruknął Scorpius trochę smutno.

— Ale masz wspaniałego tatę i ja też upewnię się, że będę wspaniałym towarzystwem. Szybko zapomnisz, że nie ma Lokiego — obiecała z uśmiechem, a on w końcu się zgodził.

Draco podniósł kostium i podejrzliwie odsunął go od swojego ciała.

— Nawet nie chcę wiedzieć, z czego to jest zrobione — zadrwił cicho. Oczywiście miał na sobie dopasowaną koszulę i spodnie, i zawsze starał się, aby jego syn nosił czystą bawełnę, jeśli tylko mógł. Ta rzecz wyglądała na zupełnie nowy poziom niewygody.

— Hej, to tylko jeden wieczór. Będzie idealnie na niego pasować — zapewniła go Hermiona i złapała paczkę gumek do włosów przy kasie, które utrzymywały jej bujne włosy. Lubiła kupować takie drobiazgi w tym sklepie.

— Dobrze, ale potem pójdziemy coś zjeść, umieram z głodu. — Wyrwał jej gumki do włosów z ręki i położył je na blacie razem ze stosem zakupów, aby doliczyć je do ich rachunku.

Hermiona zgodziła się skinieniem głowy i wrzuciła swój zakup do torebki, gdy wyszli na rześkie zimowe powietrze.

— Gdzie chcielibyście zjeść? — zapytała niepewna, co dwaj Malfoyowie lubili jeść, kiedy wychodzili na miasto. Wiedziała już, że Scorp uważał paluszki rybne za najlepszą rzecz na świecie od czasów Nutelli na toście i był w stanie zjeść ich talerz, co sprawiało, że Draco drżał, ponieważ w ogóle nie lubił ich zapachu.

— Rybę? — spytał Scorp jak na zawołanie, sprawiając, że Hermiona się uśmiechnęła.

— Nie dzisiaj, Scorp, jadłeś wczoraj. Może jakiś makaron? — zasugerował Draco. Przynajmniej jego syn uwielbiał warzywa i cieszył się wieloma prostymi wegetariańskimi posiłkami pomiędzy zachciankami na ryby.

— Ten czerwony z serem? — Rozpromienił się. — Tak, proszę! Pani Hermiono, możemy zjeść makaron? — zapytał, chcąc, żeby ona także polubiła takie jedzenie.

— Oczywiście, uwielbiam makaron — powiedziała, zaskoczona, gdy poczuła, jak mała rączka wsuwa się w jej dłoń i trzyma. Spojrzała w dół na chłopca, który uśmiechał się do niej nieśmiało, zastanawiając, czy wszystko jest w porządku. Ścisnęła lekko jego dłoń na znak akceptacji i skierowali się do pobliskiej włoskiej restauracji.

Zanim usiedli, Scorp spojrzał na swojego tatę.

— Tatusiu, muszę do toalety, gdzie mam iść? — zapytał.

Draco rozejrzał się za znakami i wyjaśnił, że ma za nimi podążać. Wiedział, że chłopiec sobie poradzi. Wziął płaszcz Hermiony i odsunął jej krzesło, zanim usiadł naprzeciwko niej.

— Mój syn bardzo cię lubi — zauważył. — Masz coś przeciwko? — W końcu padło między nimi pytanie, które zaprzątało mu głowę.

— Nie znam słodszego chłopca. Cóż, teraz jestem matką chrzestną Louisa, więc może mieć konkurencję w kategorii „najsłodszy uśmiech”, ale poza tym, jest cudownym dzieckiem, naprawdę — powiedziała Hermiona z uśmiechem ponad krawędzią jej menu.

I Draco nie miał wątpliwości, że była pewna każdego słowa. Akceptowała zarówno jego przyjaźń, jak i żywiołową naturę jego syna, i była dla niego życzliwa.

— Bardziej lubi spędzać czas z tobą w bibliotece niż odwiedzać mnie w lochach. — Zmarszczył brwi w udawanym rozczarowaniu, ale naprawdę nie mógł winić dziecka.

Hermiona uniosła szpiczastą brew. Ten gest sprawił, że ogarnęła go melancholia, ponieważ tak bardzo przypominał mu jego zmarłego ojca chrzestnego.

— Przebywasz w lochach, więc jeszcze mu się dziwisz? Tam jest zimno, jak w jeziorze za dnia! Nie mam pojęcia, jak uczniowie mogą spać w swoich dormitoriach i potrafić się ogrzać — zastanawiała się. — Mogę być z tobą szczera? — zapytała po chwili wahania, niepewna, czy powinna, ale byli przyjaciółmi, więc chciała, aby usłyszał jej myśli.

— Jak mogłabyś nie? — spytał Draco z rozbawionym uśmiechem, ale skinął głową, aby ją zachęcić do mówienia.

— Myślę, że tęskni za… mamą. Niekoniecznie za swoją mamą, ale może za poczuciem posiadania mamy? Kobietą w jego życiu, z którą mógłby czuć się komfortowo — powiedziała ostrożnie, mając nadzieję, że nie przekracza granicy.

Draco westchnął, pocierając przez chwilę swój gładki podbródek w zamyśleniu.

— Cóż, jestem przekonany, że na pewno nie tęskni za mamą. Nigdy nie była dla niego matką, tak naprawdę. I nigdy nie wiedziałem, jak mu wytłumaczyć, że nie tak mama powinna go kochać i troszczyć się o niego. Myślę, że czegoś mu brakuje, ale nie jestem pewny, czy do końca wie czego. Ale kobiecy wpływ na jego życie na pewno mu się przydał i muszę ci za to podziękować — przyznał.

— Jest bardzo sympatyczny; mam tylko nadzieję, że będzie odwiedzał mnie w bibliotece, gdy w jego życiu pojawi się nowa mama — zadumała się, zanim przejrzała menu, nie dostrzegając zdziwionego spojrzenia Draco.

Scorp pojawił się przy stole, wyglądając na rozczarowanego.

— Tatusiu, nie mogłem umyć rąk, umywalka była za wysoko i nie umiałem sięgnąć. — Zmarszczył brwi.

— Proszę, unieś ręce — mruknął Draco, rzucając zaklęcie czyszczące bez różdżki, a jego syn znów się uśmiechnął, siadając obok ojca i starając się zachować maniery, tak jak go nauczono.

Hermiona ukryła swój rozbawiony uśmiech za menu, po czym pomogła mu wybrać, podczas gdy Draco zamawiał coś do picia i butelkę wina, którą dorośli mieli się podzielić. Gdy byli w połowie posiłku, węglowodany z makaronu zdawały się przejmować ciało Scorpiusa i dodały mu energii, co zaowocowało długą opowieścią o historii, którą przeczytał w swojej najnowszej książce o Wikingach. Hermiona była pewna, że Fenrir nie był prawdziwy, ale wydawało się, że odgrywał ważną rolę. Przynajmniej Scorp miał naturalny talent do opowiadania historii, więc, kto wie, może kiedyś zostanie sławnym pisarzem.

— Och, co za idealny obrazek. — Opowieść Scorpiusa przerwał znajomy, przesłodzony głos.

— Cześć, Pansy. Co cię sprowadza do takiego lokalu? Myślałem, że mugolski Londyn jest poniżej twojej godności — wycedził Draco, nie będąc pod wrażeniem wiedźmy z twarzą mopsa, stojącej przy ich stole i patrzącej na nich z pogardą.

— Jedzenie było naprawdę okropne. Przynajmniej nie musiałam płacić za hańbę. Dlaczego nie jestem zdziwiona, że znalazłam cię tutaj ze szlamowatą księżniczką Gryffindoru? — Spojrzała na Hermionę z obrzydzeniem.

— Witaj, Pansy, dobrze wiedzieć, że przez te lata pracowałaś nad swoim charakterem — odpowiedziała idealnie uprzejmie Hermiona, a jej usta wygięły się w sarkastycznym uśmiechu.

Pansy szydziła z niej nieuprzejmie.

— Próbujesz wspinać się w hierarchii, prawda? — wycedziła zimno.

Hermiona uniosła brew.

— Dobre w byciu na dnie jest to, że jedyna droga pnie się w górę. Ty natomiast wydajesz się być w spirali na dół — zauważyła.

Nie była zwolenniczką plotek, ale wszyscy wiedzieli, że małżeństwo Pansy wisiało na włosku, a ona pozostała tak paskudną osobą, jaką była kiedyś. Dawno, dawno temu, Hermiona myślała, że Pansy zachowywała się tak z powodu swojego dzieciństwa i wojny, którą przeżyli. Parkinsonowie nie byli znani z ciepła, traktując córkę jak bydło, które miało zostać wydane za mąż za najwyższą cenę. I z tego powodu Hermiona współczuła kobiecie. Ale to nie usprawiedliwiało nienawiści Pansy ani sposobu, w jaki się wobec niej zachowywała przez te wszystkie lata.

— Przynajmniej nie jestem brudną szlamą — syknęła Pansy, po czym odeszła, eksponując swą wyniosłość.

Chwilę później pełną napięcia ciszę przy stole przerwał Scorpius, który wyglądał na kompletnie zdezorientowanego.

— Tatusiu, co to jest szlama? — zapytał, ale ucichł, gdy usta Draco zacisnęły się w wąską kreskę, słysząc to słowo z ust swojego syna. Ale tym razem ktoś go uprzedził w wyjaśnieniach.

— Szlama to obelga, którą niektórzy czarodzieje i czarownice używają w odniesieniu do ludzi takich jak ja, którzy są mugolakami — wyjaśniła spokojnie Hermiona, odkładając serwetkę, ponieważ straciła apetyt. — To bardzo brzydkie słowo i jest używane przez tych, którzy wierzą, że ludzie tacy jak ty i tacy jak ja nie powinni być przyjaciółmi ani nie mieć w życiu tych samych przywilejów.

Scorpius zmarszczył brwi.

— Ale… dlaczego? Lubię być pani przyjacielem, pani Hermiono. — Wydął wargi.

Hermiona posłała mu mały uśmiech i nie zdając sobie z tego sprawy, odsunęła grzywkę chłopca za ucho i odsłoniła jego przystojną twarzyczkę.

— Ja też lubię być przyjaciółką twoją i twojego taty. Nie czujesz, że jesteś lepszy od innych lub zasługujesz na więcej, prawda? — zapytała Hermiona.

Scorpius zastanawiał się nad tym przez chwilę, ale potrząsnął głową.

— Nie, chyba że chodzi o lody. Zjem wszystkie, jeśli są truskawkowe — przyznał, wywołując śmiech dorosłych. Ale Hermiona wiedziała, że zrozumiał, o co chodzi.

— Gdyby to był smak czekoladowy, też miałabym trudność z podzieleniem się — przyznała. — Ale rozumiesz, dlaczego nie powinno się używać tego słowa, prawda? — zapytała.

Chłopiec skinął głową.

— Tak. I powiem Mandy Parkinson, że też nie powinna ich używać — odpowiedział stanowczo, po czym dopił wodę. — Robimy jeszcze zakupy czy wracamy do domu? — zapytał.

Draco spojrzał na niego zaskoczony tym, że jego syn tak łatwo uznał Hogwart za swój dom, ale skinął głową.

— Wracamy do domu. Czeka nas kolejna walka na śnieżki — obiecał Draco i wstał, by zapłacić za posiłek.

W międzyczasie Hermiona pomogła Scorpiusowi założyć płaszcz i upewniła się, że czubki jego uszu są zasłonięte śliczną, wełnianą czapką, po czym zawiązała swój szalik, widząc, że na zewnątrz wzmaga się wiatr. Poczuła ciężar płaszcza na ramionach i sięgnęła do tyłu, by go włożyć, dziękując Draco z uśmiechem, zanim wyruszyli na poszukiwania najbliższego punktu teleportacyjnego.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

— Tato? Mogę cię zapytać o coś dotyczące panny Hermiony? — spytał Scorpius starszego Malfoya tego wieczoru, kiedy wkładał swoją nową ulubioną piżamę z Pikachu, zakupioną podczas podróży do mugolskiego Londynu.

— Możesz — powiedział Draco, po czym zaprowadził go do łóżka i przykrył.

Scorp poruszył się trochę, zanim znalazł idealną pozycję, i spojrzał na niego w zamyśleniu.

— Dlaczego panna Hermiona ma wypisane brzydkie słowo na ramieniu, skoro to brzydkie słowo?

Draco usiadł obok niego, przeglądając książki swojego syna, i próbując wymyślić, jak odpowiedzieć na tego rodzaju pytanie. Jak mógł złamać mu serce i powiedzieć, że kiedyś sam używał tego słowa względem swojej przyjaciółki? Jak mógł w ogóle wyjaśnić, że to przeklęte słowo zostało wyryte w jej ciele zaklętym sztyletem przez jego szaloną ciotkę w jego rodzinnym domu? Jak wytłumaczyć wojnę ośmiolatkowi?

— Tato? — zapytał Scorp, zastanawiając się, dlaczego tata nie odpowiada.

Draco westchnął i wybrał jedną z książek Roalda Dahla, które kochał jego syn, i w końcu spojrzał mu w oczy.

— Hermiona ma wypisane brzydkie słowo na ramieniu, ponieważ szalona wiedźma nienawidziła jej i jej talentu tak bardzo, że próbowała zmiażdżyć jej ducha, naznaczając ją przeklętym ostrzem. Podczas wojny było ciężko, a Hermiona jest bohaterką, która walczyła podczas najtrudniejszej z bitew — próbował wyjaśnić.

— Więc szalona wiedźma nie zmiażdżyła jej ducha? — zapytał chłopiec z zaciekawieniem, powtarzając te ważne słowa.

Draco posłał mu półuśmiech.

— Oczywiście, że nie. Hermiona się nie poddaje. — Potargał włosy chłopca i usiadł obok niego na zagłówku, pozwalając chłopcu przytulić się do swojego boku na pocieszenie. — A teraz dowiedzmy się, co się stało podczas pierwszego dnia Matyldy w szkole, dobrze?

_______________

Witajcie :) mamy piątek, więc pora na kolejny rozdział tłumaczenia. Chyba można go uznać za przejściowy, bo zbliżamy się do ważnych momentów historii. Pewnie każdy z Was znajdzie tu coś dla siebie, przynajmniej mam taką nadzieję.

Kolejna część pojawi się w niedzielę. Powoli zbliżamy się do końca opowieści, ale jeszcze wiele fajnych i ważnych scen przed nami. W niedzielę wracam do Warszawy, ale przede mną tylko trzy dni pracy i długi weekend, więc z pewnością coś przetłumaczę. Czekajcie cierpliwie. :)

Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Udanego Sylwestra i wszystkiego dobrego w Nowym Roku! Enjoy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy