niedziela, 2 stycznia 2022

[T] Bibliotekarka Hogwartu: Rozdział 9

 18 grudnia 2008

 

W tym roku Bal Bożonarodzeniowy wypadał w piątek wieczorem i zajęcia skończyły się wcześnie, aby wszyscy mogli się przygotować. Sale w większości świeciły pustkami, a w bibliotece od godziny nie było uczniów. Tylko trzydziestu zostało na przerwę świąteczną, a pozostali mieli wyjeżdżać w sobotę wczesnym rankiem, aby złapać pociąg z Hogwartu do Londynu na rozpoczęcie ferii zimowych. Hermiona zrobiła ostatni obchód po bibliotece, zanim zamknęła ją na popołudnie. Zajęcia oficjalnie zakończyły się w południe i wszyscy wiedzieli, że przed przerwą świąteczną muszą zabrać wszystkie potrzebne materiały do nauki, zanim stracą dostęp do książek na praktycznie cały dzień.

Zamknęła drzwi dużym, ciężkim kluczem i swoim magicznym podpisem, po czym udała się do swojego pokoju na lekki obiad przed przygotowaniami. Większość profesorów polegała na skrzatach domowych, które zapewniały jedzenie i napoje, ale Hermiona zmodyfikowała swoje komnaty, dodając do salonu dobudówkę na pół pokoju z zestawem szafek i jedną chłodzącą szybko psujące się produkty i kilkoma innymi na sztućce, ulubione filiżanki do herbaty oraz szafkę na herbatę i ciastka, w której trzymała także owoce. Miała też mały palnik z czajnikiem, żeby wieczorem, podczas czytania, móc zaparzyć sobie herbatę ziołową i Ovaltine. Być może to było jej mugolskie dziedzictwo, ale chciała być pewna, że poprosi skrzaty, by coś dla niej przygotowały tylko wtedy, gdy sama nie będzie w stanie tego zrobić.

Po zjedzeniu herbatników z małego talerza, sera i jabłka, zaczęła przygotowywać się do balu. Minerwa chciała, aby wszyscy pracownicy w nim uczestniczyli, więc zgodzili się przebrać i założyć odznakę personelu, która identyfikowała ich wśród uczniów. Nie chcieli ustalać tematu przewodniego, ale zgodzili się, że przyjście jako postać historyczna z kultury mugolskiej lub czarodziejskiej jest najprostszym wyborem, który da im różnorodność w wyborze własnego stylu. Po leniwej kąpieli i skończeniu ostatniej powieści, Hermiona owinęła się szlafrokiem i otworzyła drzwi, by wpuścić Astrid, kiedy zapukała do drzwi, tak jak to miała w zwyczaju robić; z dużą energią, ale i uprzejmością.

— Hej, wszystko w porządku? — zapytała, nieprzyzwyczajona do tego, że jej przyjaciółka wygląda na tak zdenerwowaną.

Blondynka wyglądała prosto, ale oszałamiająco w długich, czarnych spodniach typu palazzo i dopasowanym, czarnym topie, z rzędami pereł wokół szyi i fryzurą przypominającą lata dwudzieste.

— Nawiązanie do Coco Chanel? — spytała Hermiona porozumiewawczo i zaprosiła ją, by usiadła.

Astrid jednak ledwo siadła, już zaczęła spacerować.

— Była wspaniałą czarownicą. Podoba ci się? Czy to za dużo? Niewystarczająco? Nie wiem. Myślisz, że Sarze się spodoba? — pytała trochę nerwowo.

Hermiona uśmiechnęła się porozumiewawczo i skierowała do swojej małej kuchni, gdzie nalała im po małym kieliszku brandy.

— Jestem pewna, że jej się spodoba. Chyba mówiła, że przebierze się za mugolskiego naukowca, aby zainspirować niektóre ze swoich uczennic do dalszego zgłębiania mugolskich nauk połączonych z magicznymi — zadumała się.

Hermiona i Hanna wiedziały, że francuska nauczycielka obrony przed czarną magią była biseksualna i podobała jej się panna Sara Newton, nauczycielka mugoloznawstwa. Sara była uroczą, młodą kobietą; trochę nieśmiałą i cichą, słodką, krągłą blondynką o uroczych oczach i zamiłowaniu do książek, w którym prawie dorównywała Hermionie. Była córką profesora antropologii i szkockiej malarki. W latach osiemdziesiątych wychowywała się w liberalnym, mugolskim gospodarstwie domowym, w którym nazwisko Thatcher uważano za przekleństwo. Tyle dowiedziały się z okazjonalnych wieczorów przy winie, które odbywały się w komnatach Hermiony.

I może raz czy dwa ukradkiem Sara spojrzała na Astrid, kiedy ta mówiła; jej spojrzenie było zaciekawione i pojawił się lekki rumieniec na policzkach. Hermiona to zauważyła, chociaż znała swoją koleżankę na tyle dobrze, by wiedzieć, że nigdy nie miałaby odwagi zaprosić Astrid, nawet gdyby ta była zainteresowana.

— Co mam zrobić? Nie sądzę, żeby była zainteresowana. Merde, zapaliłabym — prychnęła Astrid.

— Hej, usiądź, boli mnie już głowa od twojego chodzenia. A Sara nie znosi palenia, więc może to nienajlepszy pomysł? — zasugerowała Hermiona z uniesioną brwią.

Astrid westchnęła i w końcu usiadła na krześle, sącząc brandy.

— Ona nigdy nie poczuje tego samego — powiedziała ponuro.

— Nie dowiesz się, dopóki nie zapytasz — stwierdziła znacząco Hermiona. Kiedy Astrid ledwo zareagowała, ścisnęła jej przedramię. — Hej, wiem, że to ważne, ale pod koniec dnia albo obie będziecie czuły to samo, albo nie. A jeśli ona nie czuje do ciebie tego samego, przynajmniej będziesz wiedziała, że tak nie miało być — powiedziała z uśmiechem i, pomimo zaskoczenia, owinęła ramiona wokół blondynki, przytulając ją. — Cokolwiek się stanie, jesteśmy tu dla ciebie — obiecała i kojąco potarła jej plecy.

Merci, mon amie. — Astrid pocałowała ją w policzek, po czym ponownie wstała z większą energią. — Powinnam zrobić… jak to się mówi… ostatnie poprawki? — Wskazała na swój strój.

— Myślę, że godnie oddajesz cześć pannie Chanel. — Hermiona uśmiechnęła się i zachichotała, kiedy została ponownie przytulona.

Merci. — Uśmiechnęła się Astrid i wróciła do swojej komnaty, żeby dokończyć przygotowania.

Hermiona westchnęła i odłożyła okulary, sama czując nieco melancholii. Hanna i Neville pojechali do Devon, by odwiedzić rodziców Hanny podczas świąt Bożego Narodzenia. To ich pierwsze Boże Narodzenie jako pełnej, trzypokoleniowej rodziny. Hermiona nie miała nic przeciwko zastąpieniu profesora zielarstwa i pomocy w pilnowaniu uczniów podczas dzisiejszego balu, jeśli to oznaczało więcej czasu dla rodziny tego młodego małżeństwa.

Kiedy była młodsza, Boże Narodzenie bywało ciężkie. Tęskniła za rodzicami, wypiekami mamy, zapachem pieczonych ziemniaków z rozmarynem od taty i chwilą wolnego od szkoły i cieszeniem się swoim towarzystwem. Z biegiem lat zaczęła tworzyć własne tradycje i rytuały, a mieszkanie w Hogwarcie wiązało się ze spędzeniem świątecznego czasu z przyjaciółmi i kolegami. W tym roku nie mogła się doczekać, aby zobaczyć jakie kreatywne kostiumy wymyślili uczniowie, a także spokojnych świąt w zamku.

Ostrożnie wysuszyła włosy i ubrała swój kostium, spoglądając w lustro, aby upewnić się, że ładnie pasuje. Potem założyła wszystkie dodatki i zaplotła włosy zgodnie ze zdjęciem, które znalazła w jednym z podręczników do historii. Odrobina niebieskiej farby na twarzy sprawiła, że z dumą mogła powiedzieć, iż królowa Iceni Boudicca będzie obecna na balu tego wieczoru. Przetransmutowała swoją tunikę tak, aby dobrze pasowała; skórzany pasek wokół bioder trzymał piękny, ozdobny sztylet, i nosiła tradycyjny naszyjnik plemienia Iceni. Jej bujne loki stanowiły prawdziwy atut, ponieważ, według opisów, królowa Iceni miała piękną, rudą grzywę kręconych włosów. Ostatnim akcentem był szal w szkocką kratę, którym owinęła klatkę piersiową i wsunęła końce za pasek. Trudno było uzyskać historyczny wygląd, ale miała nadzieję, że przynajmniej odda cześć tej ważnej dla historii postaci.

W końcu gotowa, i z przypiętą odznaką personelu, zeszła do holu i wpadła na Poppy, która wyglądała, jakby wyszła prosto z wiktoriańskiej szkoły pielęgniarskiej.

— Niech zgadnę: Florence Nightingale. — Hermiona uśmiechnęła się promiennie, patrząc na piękne detale na czarnej sukience i sznurowadłach.

— Była jednym z najbardziej utalentowanych charłaków znanych w obu naszych kulturach — powiedziała z dumą Poppy. Jej siwe loki były schludnie upięte pod białym czepkiem.

— Wyglądasz pięknie, Poppy — skomplementowała Hermiona. — Nie mam wątpliwości, że zainspirujesz niektórych młodszych uczniów do zastanowienia się nad karierą uzdrowiciela.

Poppy ujęła ich ręce i spojrzała na kostium Hermiony.

— Jesteś imponującą pogańską królową, moja droga. Myślę, że możesz bardzo dobrze wypaść w konkurencji na najlepszy kostium. — Poklepała ją po dłoni.

— Mam nadzieję, że nie! Nagrody są tylko dla uczniów. — Uśmiechnęła się, gdy weszły do Wielkiej Sali wejściem dla personelu.

Wielka Sala była wspaniale udekorowana. Wokół unosiły się setki świec, tworząc dobrze oświetloną, ale intymną atmosferę. Kilka małych choinek rozstawiono w całym obwodzie i udekorowano złotem, czerwienią oraz zielenią, tak jak dużą choinkę za stołem nauczycielskim. Resztę stołów zsunięto na boki, aby stworzyć parkiet taneczny, jednocześnie pozwalając uczniom usiąść i porozmawiać, gdy chcieliby się napić drinka. Dla wszystkich przygotowano miski z przekąskami i ponczem oraz innymi kusząco przyprawionymi napojami. Gdy tylko weszły, z sufitu zaczął padać śnieg, stanowiąc odbicie delikatnych opadów na zewnątrz. Otwarte drzwi z boku zostały zaczarowane, by utrzymywać ciepło na sali, jednocześnie pozwalając uczniom wymknąć się na przylegający dziedziniec i do ogrodów.

Minerwa stanęła pośrodku sceny i uśmiechnęła się do uczniów, którzy w tym roku włożyli wiele starań w przygotowania. Ona sama miała na sobie długą spódnicę i białą koszulę oraz fioletowo-biało-zieloną szarfę, przewieszoną przez pierś, z wyhaftowanym na białym tle napisem: „Głos dla kobiet!”. Hermiona nie wyobrażała sobie nikogo innego na zamku, kto mógłby przebrać się za Emmeline Pankhurst, wiedźmę, która swoją kampanią na rzecz praw kobiet zmieniła bieg mugolskiej i magicznej historii. Obok Minerwy stała Astrid, która wyglądała na opanowaną i spokojną, chociaż Hermiona wyczuła jej lekkie zdenerwowanie, gdy spojrzała przelotnie na Sarę ubraną w fartuch laboratoryjny, z dwiema fiolkami w kieszeni, oznaczonymi rozpoznawalnym na całym świecie czerwonym krzyżem. Dla Hermiony było oczywiste, że przebrała się za Marię Curie. To zdumiewające, jak wiele historycznych postaci postanowili reprezentować.

Minerwa klasnęła, by zwrócić na siebie uwagę wszystkich, i uśmiechnęła się do wilkołaków, księżniczek, wojowników, wampirów i małego Thora, który biegał radośnie.

— Dobry wieczór wszystkim. Witamy na tegorocznym Kostiumowym Balu Bożonarodzeniowym. Nie muszę wam przypominać, że jest to szkolna uroczystość i oczekuję, że wrócicie do łóżek przed północą. Przedstawiciele personelu mają przypięte charakterystyczne odznaki. Zajmą się patrolowaniem korytarzy i terenów wokół szkoły. Jeżeli zostaniecie przyłapani na nieodpowiednim zachowaniu, stracicie punkty waszego domu i po powrocie z ferii zimowych czeka was szlaban — ostrzegła surowo, patrząc na uczniów znad swoich okularów, po czym znów się uśmiechnęła i klasnęła w dłonie, otwierając bal Walcem Kwiatów Czajkowskiego.

Jak można się było spodziewać, niektórzy uczniowie byli nieco onieśmieleni walcem i tylko kilka par od razu zaczęło tańczyć; większość z nich stanowili uczniowie szóstego i siódmego rocznika. Więc nauczyciele trochę im pomogli, a Minerwa przyjęła rękę profesora Bloggarta, który kręcił nią po parkiecie z energią większą niż pozwalał mu na to jego wiek.

Hermiona pomyślała, że to dobry moment, by przełamać lody, więc skłoniła się Poppy i wyciągnęła rękę. Na szczęście kobieta miała podobne poczucie humoru i przyjęła jej dłoń, więc Boudicca zabrała Florence Nightingale na przechadzkę po parkiecie, chichocząc przy tym. Większość uczniów, którzy je zauważyli, przyłączyła się do nich ze śmiechem i wkrótce parkiet wypełnił się trochę bardziej. Pod koniec piosenki dyrektorka machnęła różdżką i włączyła mugolski system stereo, który Sara zdołała zaczarować, aby działał magicznie, a losowa kombinacja klasycznej i nowoczesnej mugolskiej oraz magicznej muzyki zaczęła wydobywać się z dużych głośników.

Hermiona stłumiła swój śmiech, słysząc muzykę Rihanny; większość uczniów mugolskiego pochodzenia natychmiast ją rozpoznała. W ciągu kilku sekund parkiet zamienił się z na wpół zaludnionego na zatłoczony, więc Hermiona zaprowadziła Poppy do sekcji z napojami, gdzie śmiały się do rozpuku i nalewały sobie owocowego ponczu, który elfy przygotowały na tę okazję. To było nic więcej tylko mieszanka soków i przypraw, ale i tak smakował obłędnie. W ten weekend będzie musiała znów zrobić trochę grzanego wina i zaprosić Astrid, żeby opowiedziała jej wszystko o wieczorze.

Podczas gdy dla uczniów bal był ekscytujący, a konkurs na najlepszy kostium sprawił, że wszyscy szybciej niż kiedykolwiek nauczyli się zaklęć zmieniających, dla nauczycieli to była misja. Przed tym wieczorem spotkali się na zebraniu personelu i Minerwa, z mapą w ręku, połączyła ich w pary na patrole w głównej sali, korytarzach i dziedzińcu, który posiadał wiele zakamarków, gdzie mogli się schować zakochani uczniowie. Hermiona zasugerowała, aby Astrid i Sara były razem sparowane do monitorowania korytarzy, ponieważ Sara po latach spędzonych w Hogwarcie miała wielką wiedzę na temat zamkowych skrótów, a Astrid jeszcze wszystkich się nie nauczyła. Minerwa uznała to za wspaniały pomysł. Astrid była bardziej niż kiedykolwiek zdenerwowana perspektywą spędzenia w większości nieprzerwanych czterech godzin w towarzystwie swojej sympatii, ale Hermiona wiedziała, że to da im impuls, by dowiedziały się, co do siebie czują.

Prawie potknęła się, gdy wpadło na nią małe ciało, i o mały włos wylałaby drinka, chichocząc, gdy zauważyła bardzo podekscytowanego Scorpiusa w kostiumie Thora, który uśmiechał się do niej szeroko.

— Hermiono, Hermiono, jadłaś już babeczki? Są pyszne! Patrzyłem na drzewo; łuk opadł w dół i mnie połaskotał! To było niesamowite! Ciekawe jak je zaczarowano. Mogę się tego nauczyć? — zapytał na prawie jednym oddechu, a szeroki uśmiech przyklejony do jego twarzy nie zniknął nawet na moment.

O Boże, ktoś zjadł za dużo cukru, pomyślała, zanim nalała mu ponczu.

— Uważaj, jest ciepłe. Co do zaklęcia, będziesz musiał poczekać na naukę jego do drugiego roku, ale mogę pożyczyć ci książkę, żebyś ją przeczytał — obiecała i pozwoliła mu wziąć się za rękę i poprowadzić ją żwawo do drzewa i pokazać łaskoczącą wstążkę.

Ale ledwo mógł się powstrzymać i wkrótce zauważył coś innego, zabawnego i błyszczącego, i ruszył, by odkrywać.

— Nie biegaj! — Hermiona zawołała za nim, ale potrząsnęła głową z rozbawieniem, ponieważ nie było mowy, żeby chłopiec ją usłyszał lub miał zamiar posłuchać rozsądku.

— Nie sądzę, że będę w stanie dzisiaj wieczorem położyć go do łóżka, chyba że całkowicie padnie z powodu odurzenia cukrem. — Draco pojawił się obok niej. Cóż, technicznie rzecz biorąc, to nie był on, ponieważ nosił tradycyjną szatę czarodziejów w szmaragdowej zieleni, coś, co nosiłoby się jakiś czas temu.

— I dobry wieczór, Lordzie Slytherinie — zauważyła Hermiona.

Skinął głową, przyglądając się wojennej farbie i rozczochranym włosom.

— Królowa Boudicca tańcząca z Florence Nightingale, co za historyczny moment — wycedził złośliwie.

— Cóż, siła kobiet i w ogóle. Jeśli nie zostanę zaproszona do tańca, znajdę sobie własnego partnera do tańca. — Wzruszyła ramionami i dopiła kubek gorącego ponczu.

Draco przez chwilę wyglądał na zamyślonego, zanim potrząsnął głową.

— Nie jestem pewien, kim jest ta kobieta i dlaczego śpiewa o całowaniu dziewczyny, ale obawiam się, że nie jestem na tyle wstawiony, by do tego tańczyć. — Uśmiechnął się, dając jej znak, by poprowadziła go na dziedziniec, gdzie mieli razem patrolować.

— Nazywa się Katy Perry i nie obwiniam cię. Twoja panna Peregrine wydaje się jednak mieć pomysł. — Wskazała na Ślizgonkę z piątego roku w kostiumie anioła, wykonującą jakiś taniec ze swoją przyjaciółką, przebraną za banshee. Nie była do końca pewna, jak nazywał się ten rodzaj tańca. Mogła jednak powiedzieć, że sporo rówieśników dziewcząt przyglądało im się z zainteresowaniem. — Czy to tylko ja, czy ty też czujesz się trochę stary, patrząc na nich? — zapytała, wskazując na podekscytowanych nastolatków.

Nigdy tego nie mieli. Nigdy nie mieli czasu, żeby po prostu dobrze się bawić. Nawet mimo tego, że mieli Bal Bożonarodzeniowy na czwartym roku, żadne z nich nie miało czasu, aby być nastolatkiem i cieszyć się nim. Wieczór Hermiony został zrujnowany przez zazdrość Rona, a Draco musiał przyjść z Pansy, która jedynie plotkowała. A potem wybuchła wojna i ich życie wymknęło się spod kontroli.

Draco wyczuł zmianę w jej nastroju i skinął głową.

— Czasami. Nie mają pojęcia, jak to było. Cieszę się z tego. Nie chciałbym, żeby Scorp dorastał w taki sposób, jak ja. Ale jednocześnie…

— Nigdy nie będą tak przygotowani na niebezpieczeństwo, jak my — dokończyła za niego, patrząc na dziedziniec i piękne ogrody.

Rzucili na siebie zaklęcia rozgrzewające, aby nie zamarznąć podczas patrolowania, i ruszyli kamienną ścieżką w przyjemnej ciszy, oboje pogrążeni w myślach.

I, co zaskakujące, następne trzy godziny minęły szybciej, niż sądzili. Kiedy przerwali ciszę, łatwo było wpaść w rytm, nadrabiając zaległości z zeszłego tygodnia, ponieważ nie widywali się zbyt często poza zebraniem personelu w celu planowania tego wydarzenia. Scorpius regularnie odwiedzał bibliotekę, a Hermiona była szczęśliwa, widząc, że dobrze sobie radzi z nauką, od czasu do czasu pomagając mu w odrobieniu pracy domowej lub w znalezieniu odpowiedniej książki, która wyjaśniłaby ten temat w zrozumiały sposób dla jego ciekawskiego umysłu.

— A potem zapytał mnie o wojnę z goblinami i czy zaatakowali czarodziejów, ponieważ byli tacy brzydcy, a czarodzieje jakoś ich obrazili — wyjaśniła, ku rozbawieniu Draco.

Śmiał się serdecznie, wiecznie rozbawiony ciekawskimi pytaniami syna.

— Mam nadzieję, że wyrośnie z tego, zanim będę musiał go ratować w Gringotcie po tym, jak kogoś obrazi — parsknął i zatrzymał się wpół kroku.

Zbliżali się do drzwi Wielkiej Sali; dziedziniec był pusty, bo powoli zaganiali uczniów do ich dormitoriów. Stereo ponownie zmieniło utwory i współczesną mugolską muzykę zastąpiła ta bardziej znajoma dla dwóch członków personelu.

— Szostakowicz… Do tego mogę tańczyć. — Draco odwrócił się do Hermiony i skłonił się, wyciągając rękę.

A Hermiona przyjęła ją z uśmiechem, pozwalając blondynowi przyciągnąć się bliżej, gdy zaczęli taniec pełen wdzięku. Dźwięk muzyki był delikatny, noc czysta i chłodna, a słabnący księżyc oświetlał dziedziniec i ziemię pod ich stopami.

— Nie tańczyłam od jakiegoś czasu — przyznała Hermiona, gdy nią obracał.

Draco zaśmiał się.

— Może i nie, ale to nieprawda, że wcześniej nie tańczyliśmy. A przynajmniej tak sądził Scorp — zadumał się.

Hermiona spojrzała na niego pytająco.

— Co masz na myśli?

Dłoń Draco spoczywająca na dolnej części jej pleców wygięła się nieco i obrócili się, a ich ciała przysunęły się nieco bliżej.

— Zakradł się, aby zobaczyć nasz trening bojowy dwa tygodnie temu i powiedział, że wyglądamy, jakbyśmy tańczyli, a nie walczyli — wyjaśnił.

— Wydaje mi się, że to wiąże się ze zażyłością — zauważyła. — Może powinniśmy poprosić Astrid, aby dołączyła do nas pewnego ranka, zmieniła rutynę, stworzyła kilka sytuacji pojedynków z wieloma napastnikami — zasugerowała.

— Rutynę? Nazywasz mnie nudnym, Granger? — Jego oczy zwęziły się, chociaż widziała w nich nutkę rozbawienia.

Uśmiechnęła się szeroko.

— Cóż, nie wiem, może to stało się trochę przewidywalne — zachichotała drażniąco.

Jej śmiech ucichł chwilę później, gdy oba ramiona Draco objęły ją wokół talii i zatrzymały. Stali blisko siebie, a powietrze między nimi szumiało energią, która sprawiła, że Hermiona zrozumiała, iż ich magia zaczęła się łączyć. Jego wzrok przesunął się z niepewnych orzechowych oczu na te miękkie różowe usta i poczuł potrzebę pocałowania ich, jakby od tego zależała jego magia.

Przerwał im głośny śmiech i odsunęli się od siebie, gdy przez drzwi wypadła grupa uczennic i zatrzymała się na widok profesora i bibliotekarki.

— Już prawie północ, dziewczęta. Ostatni taniec, a potem do dormitoriów. Koniec z wychodzeniem na zewnątrz. — Hermiona wprowadziła ich do środka i rzuciła zaklęcia, aby upewnić się, że żaden uczeń nie został na dziedzińcu, zanim zamknęli drzwi.

Wielka Sala zaczynała pustoszeć, gdy uczniowie wychodzili grupami, śmiejąc się i planując kontynuować prywatne przyjęcia w swoich domach. Draco westchnął, wiedząc, że będzie musiał pilnować swoich węży i upewnić się, że wszyscy pójdą spać i będą gotowi do porannej podróży.

Hermiona zwróciła jego uwagę, wskazując na jedno z krzeseł, które zostało przemienione w fotel, a mały Thor skulił się na nim, głęboko śpiąc.

— Wiem, że musisz pilnować uczniów w swoim domu. Mogę go zabrać do łóżka, jeśli chcesz? — zasugerowała.

Draco patrzył na nią przez chwilę, zanim skinął głową.

— Dzięki, to byłoby mile widziane. Może mogłabyś zostać na drinka przed snem? — zapytał, nie chcąc zostawić tego, co wydarzyło się między nimi bez odpowiedzi.

Hermiona zawahała się, ale skinęła głową, że tak byłoby najlepiej. Ruszyli w różnych kierunkach; Hermiona, by powiadomić Minerwę, że wychodzi, a Draco zszedł do lochów, gdy skończył się ostatni taniec i tym samym bal. Hermiona pochyliła się i próbowała znaleźć najlepszy sposób na podniesienie chłopca bez budzenia go. Spał głęboko, wyglądał spokojnie, w końcu padł od nadmiaru cukru i ciągłego biegania, więc podniosła go ostrożnie i poczuła, jak małe ramiona owijają się wokół jej szyi, gdy ułożyła go na biodrze.

— Hermiono? — zapytał sennie.

— Cii, to tylko ja. Czas do łóżka, śpij, jesteś bezpieczny — obiecała, ostrożnie wchodząc pod pustych schodach.

Kiedy znalazła się na piętrze personelu, przez chwilę zastanawiała się, czy zostanie wpuszczona do komnaty Malfoyów, ale jej zaklęcie odblokowujące zostało łatwo zaakceptowane i weszła do środka, rozglądając się dookoła, aby znaleźć pokój chłopca. Przestrzeń była schludna, ale zamieszkana, z porozrzucanymi zabawkami i komiksami. Przeszła przez korytarz i zajrzała do jednego pokoju, szybko cofając się, ponieważ wydawał się być sypialnią Draco. Zamiast tego udała się do drugiego pokoju i uśmiechnęła się na widok pięknego malarstwa ściennego. To zdecydowanie był pokój chłopca. Delikatnie położyła Scorpiusa na łóżku i machnęła różdżką, zamieniając kostium na jego piżamę, mając nadzieję, że dzięki temu będzie mu wygodniej.

Kiedy kołdra znalazła się tuż pod jego brodą, chłopiec wtulił się w poduszkę, a Hermiona pochyliła się, by pocałować go w czoło, i wyszeptała mu do ucha: „słodkich snów”, zanim opuściła pokój i cicho zamknęła drzwi. Po rzuceniu zaklęcia alarmującego na drzwi, udała się do salonu, gdzie zastała Draco, który właśnie się pojawił.

Patrzyli na siebie przez dłuższą chwilę, zanim Draco skinął na nią, by dołączyła do niego na sofie. W pierwszej chwili chciała usiąść naprzeciwko niego, ale zdecydowała się tego nie robić, siadając obok blondyna i wzdychając ze znużeniem, gdy jego ramię wysunęło się zza sofy i ją owinęło.

— Mogę być szczera? — zapytała, patrząc na niego.

Uniósł brew.

— Ponownie, jak mogłabyś nie? — Zaśmiał się.

— Prawda — zgodziła się. — To naprawdę miłe, ale jestem bardzo zmęczona — powiedziała, po czym szybko zakryła usta, by stłumić ziewnięcie; jej oczy zaszły łzami, kiedy mrugała ze zmęczenia.

— Mam tak samo — przyznał Draco. — Mam nadzieję, że jutro dłużej pośpię — przyznał.

Hermiona skinęła głową i zastanowiła się przez chwilę.

— Chcesz może… zjeść razem lunch… w tym tygodniu? — odważyła się.

Draco potrząsnął głową.

— Nie, nie sądzę, żebym chciał zjeść lunch. Chcę cię zabrać na randkę… jeśli chcesz — zasugerował, mając nadzieję, że będą mogli kontynuować to, co zaczęli.

Hermiona uśmiechnęła się, ale ponownie musiała zakryć usta przez ziewnięcie, bezgłośnie przepraszając oczami.

— Z przyjemnością. Jednak w tej chwili muszę zmyć te barwy wojenne i położyć się spać. — Wstała i była zaskoczona, gdy też się podniósł i podszedł z nią do drzwi.

— No to dobranoc. — Pochylił się i pocałował ją w policzek.

— Dobranoc. — Uśmiechnęła się i skierowała do swojej komnaty.

Kolejne pół godziny zajęło jej zmycie wszystkiego, upewnienie się, że jej włosy są wygodnie splecione na noc, i wreszcie ubrała się w grubą, kraciastą piżamę. Była wyczerpana i wciąż ziewała, ale zanim zasnęła, uśmiechnęła się przez podekscytowanie trzepoczące w brzuchu. Byli przyjaciółmi od miesięcy; treningi, zakupy w Londynie, zwyczajne pogawędki przy śniadaniu… Wiedziała, że szybko się zaprzyjaźnią, ale nigdy nie spodziewała, że aż tak do siebie zbliżą. Część jej pozostała ostrożna, ale mimo to była podekscytowana perspektywą odkrycia, dokąd to może zaprowadzić.

_________

Witajcie :) tak jak obiecałam, pojawiam się z trochę dłuższym rozdziałem. Wiem, że to nadal mało, ale ta historia po prostu tak ma. Chociaż pewnie w tym rodziale wszystko wynagrodzą ciekawe opisy. Zapewne czekaliście na pocałunek Draco i Hermiony... my z betą też! Ale w kolejnej części wszystko zostanie oddane z nawiązką, bo czeka nas scena +18. Więc... ktoś czeka? :) Dajcie znać.

Kolejny rozdział pojawi się we wtorek lub w środę. Wszystko zależy od tego ile czeka na mnie rzeczy do zrobienia w pracy po urlopie, bo nie było mnie dość długo i mam wrażenie, że szybko się z tym nie uporam. Wiem, że to pewnie nie na temat, ale właśnie jestem po seansie rocznicowego dokumentu o sadze "Harry Potter" i jestem przepełniona tą magią i na nowo poczułam chęć do działania. Także może w Nowym Roku uda mi się spełnić kilka swoich postanowień związanych z publikacjami tłumaczeń i opowiadań.

Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia! Enjoy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy