piątek, 7 stycznia 2022

[T] Bibliotekarka Hogwartu: Rozdział 11

19 marca 2009

 

Hermiona mruknęła cicho do siebie, odkładając książki na właściwe półki i uśmiechając się do dźwięków dochodzących z różnych miejsc. Krukoni z piątego roku i Puchoni z drugiego mieli czas wolny, więc obecnie koczowali przy dużych stołach, prowadząc rozmowy na tematy od wyrafinowanych do bezsensownych.

— Słyszeliście? Wilkołaki są teraz w stanie znaleźć zatrudnienie; przyjęli ustawę o ich zatrudnianiu — wygłosił jeden z uczniów piątego roku zza porannej gazety, co sprawiło, że uśmiech Hermiony poszerzył się. Wreszcie Wizengamot docenił ciężką pracę tak wielu wilkołaków, takich jak zmarły Remus Lupin, i wniósł ich do społeczeństwa.

— Myślę, że to nie w porządku — nadeszła stanowcza odpowiedź Rolanda Barnegarda.

— A to dlaczego, panie Barnegard? — Hermiona podeszła do nich ze swoim wózkiem i stanęła przy stole, by usłyszeć jego opinię.

Piętnastolatek spojrzał na nią.

— Fakt, że mogą pracować, to małe zwycięstwo, tak, ale wciąż istnieje tak wiele przepisów dotyczących ich ochrony, elastycznych godzin pracy, corocznego urlopu, a także macierzyńskiego i ojcowskiego, których ta ustawa nie obejmuje — wyjaśnił swój punkt widzenia.

Hermiona uśmiechnęła się do niego zachęcająco.

— Zgadza się, dziesięć punktów dla Ravenclawu — powiedziała, widząc, jak chłopak promienieje dumą. — I jeśli się nie mylę, profesor Price daje dodatkowe punkty za eseje na temat praw i warunków życia magicznych stworzeń. Możesz przedstawić swoją argumentację w formie pisemnej jako esej w tej sprawie — zasugerowała i wręczyła mu książkę na temat ustawodawstwa, która może się przydać w jego odniesieniach.

— Dziękuję, proszę pani — odpowiedział, rumieniąc się, gdy odeszła, by porozkładać tomy na półkach.

Słyszała, jak koledzy z klasy trochę z niego szydzą z powodu rumieńca, i przewróciła oczami na wybryki nastolatków, ale jej dobry nastrój nie zniknął, gdy zauważyła grupę małych drugoroczniaków skuloną razem i przeglądającą ilustrowaną wersję Magicznych dolegliwości w zsynchronizowanym zachwycie i obrzydzeniu. Zachichotała, gdy jeden z nich zrobił się zielony i donośne „fuj” dotarło do jej ucha.

Jej uśmiech zbladł, kiedy zauważyła małą blond głowę, wystającą zza jej biurka. Scorpius był bardzo nieruchawy, nietypowo jak na jedenastą rano. Nawet kiedy siedział i czytał lub kolorował, miał tendencję do wiercenia się i poruszania, a ta cisza była niepokojąca. Postawiła wózek z boku i skierowała się do niego, zauważając, jak blady i ciepły był, gdy dotknęła jego czoła, by sprawdzić temperaturę. Zbyt ciepły, jak na jej gust.

Rozejrzała się i zauważyła Camille, Puchonkę z szóstego roku, na której zawsze mogła polegać. Po zamienieniu kilku słów, wysłała list do dyrektorki i delikatnie podniosła chłopca, niosąc go ostrożnie do skrzydła szpitalnego.

— Mimi? — Pociągnął nosem i owinął ramiona wokół jej szyi, czując zawroty głowy i mając nadzieję, że jego Mimi się nim zaopiekuje.

Hermiona posłała mu mały, uspokajający uśmiech. To było jego ulubione zdrobnienie dla niej i cieszyła się, że tak dobrze się czuł z jej obecnością w swoim życiu.

— Ciii, już dobrze, trzymam cię. Idziemy odwiedzić ciocię Poppy i dowiedzieć się, co możemy zrobić, byś poczuł się lepiej — uspokoiła go i otworzyła drzwi jedną ręką, niosąc malca w kierunku najbliższego łóżka.

Poppy podeszła pospiesznie, kiedy zauważyła, że niesie bezwładnego chłopca. Rzuciła kilka zaklęć diagnostycznych, zanim przywołała sześć eliksirów.

— Początkowe stadium smoczej ospy. Widać, jak jego skóra wokół uszu zabarwia się na zielono. Ty już przechodziłaś, kochanie? — zapytała z troską, ponieważ ta choroba była bardzo zaraźliwa.

Hermiona skinęła głową.

— Na pierwszym roku. Rodzice musieli skontaktować się z Minerwą, żeby zapytać, co ze mną zrobić, ale moja na szczęście była dość łagodna. Powinnam powiadomić Draco, on podejmuje decyzje dotyczące opieki na Scorpem — powiedziała, odwracając się do wyjścia.

— Właściwie, zostałaś wpisana w aktach Scorpiusa Malfoy, jako jego kontakt w nagłych wypadkach — rzekła Poppy, delikatnie zachęcając odpoczywającego chłopca do wypicia eliksirów.

Hermiona prawie potknęła się o własne nogi, zanim usiadła na skraju szpitalnego łóżka chłopca.

— Jestem? Kiedy Draco mnie wpisał? — zapytała z ciekawością.

— W styczniu, po tym jak oficjalnie zostaliście parą. — Mrugnęła do niej, zadowolona, że urocza młoda kobieta jest szczęśliwa i zakochana.

Hermiona uśmiechnęła się czule do małego chłopca.

— To wielka odpowiedzialność — przyznała, odsuwając spoconą grzywkę z czoła dziecka. To, że Draco zaufał jej w kwestii dobrego samopoczucia syna, uświadomiło jej, jak bardzo się zaangażował.

— Po pierwsze, wie, że zawsze będziesz mieć do czynienia z jego synem. — Poppy uśmiechnęła się i wręczyła jej małą skrzynkę eliksirów. — Po drugie, dwa razy dziennie lek przeciwwirusowy, a do czterech razy dziennie leki przeciwbólowe — powiedziała, wiedząc, że Hermiona doskonale zaopiekuje się chłopcem.

— Dziękuję, Poppy. Mogę go zabrać do łóżka i przebrać w jego piżamę? — zapytała, wiedząc, że będzie mu tam zdecydowanie wygodniej.

— Oczywiście. Nic więcej nie mogę dla niego zrobić, sam musi to zwalczyć — powiedziała kobieta, odsyłając skrzynkę eliksirów do komnaty Draco, pozwalając tym samym Hermionie zanieść Scopriusa do jego pokoju.

Nie zajęło jej dużo czasu włożenie mu piżamy Pikachu i siedzenie z nim, aż zapadł w głęboki, gorączkowy sen. Wiedziała, że jej ołówkowa spódnica nie była zbyt wygodna, więc przywołała prostą, szarą koszulę nocną i lekki sweterek, by zakryć ramiona, zanim przebrała się w łazience i starannie złożyła ubranie do pracy na boku sofy. Otworzyła szafkę w łazience i uśmiechnęła się, znajdując kilka gumek do włosów, schludnie ułożonych na półce, czekając na poskromienie skręconej bestii. Udało jej się zapleść włosy w niechlujny warkocz i skierowała się do aneksu kuchennego, żeby zrobić Scorpowi herbatę owocową, a sobie ulubioną z melisą; kolejny drobiazg, który znalazł się w komnacie Malfoyów.

Oficjalnie byli razem od prawie trzech miesięcy i wszystko między nimi wyglądało tak, jak wcześniej. Cóż, z wyjątkiem posiadania towarzysza, z którym można było czytać książki w łóżku i kochać się namiętnie, co oboje uwielbiali, uprzednio upewniając się, że drzwi są dobrze zamknięte, a pokój wyciszony przed bezczelnym małym chłopcem. Uśmiechnęła się głupio na wspomnienie ich ostatniej eskapady, kiedy to wykorzystali cichy, niedzielny poranek do innego niż zazwyczaj treningu w ich sali treningowej. Ale życie w Hogwarcie płynęło własnym tempem. Niektórzy uczniowie zaczęli przygotowywać się do egzaminów, które miały się odbyć za dwa miesiące. Inni niecierpliwie oczekiwali Świąt Wielkanocnych, które rozpoczną się za kilka tygodni. Draco zawsze był zajęty sprawdzaniem testów i prac domowych, więc spędzali wiele wieczorów na kanapie przed kominkiem, gdzie Scorp zasypiał, a Draco pracował, podczas gdy Hermona czytała lub odpowiadała na listy przyjaciół, rodziny i współpracowników.

Z wyćwiczoną łatwością zaparzyła zioła, wysyłając dwa listy; jeden do Minerwy, aby wiedziała, że będzie potrzebowała tygodnia wolnego, by zaopiekować się Scorpiusem, i drugi do Draco, by powiadomić go o stanie Scorpa i zapewnić o jego opiece. Dodała trochę ciemnego leśnego miodu do herbaty chłopca, aby pomóc w gojeniu, i poszła sprawdzić, jak się miewa. Simone drapała w drzwi, żeby ją wpuścić, a Hermiona obserwowała, jak zwierzę idzie prosto przed kominek, kołysząc biodrami, by się rozgrzać, głośno przy tym mrucząc.

Kiedy Draco w końcu dołączył do nich po swojej ostatniej lekcji, znalazł brunetkę zwiniętą na sofie, czytającą w ciszy, z jego synem leżącym na jej kolanach, gdy delikatnie gładziła palcami blond loki, by złagodzić ból głowy chłopca, a Simone spoczywała na górze sofy blisko szyi Hermiony, aby dotrzymać jej towarzystwa. Brunetka obdarzyła go zmęczonym uśmiechem i wskazała na chłopca, który z minuty na minutę robił się coraz bardziej zielony.

Draco westchnął ze smutkiem, widząc stan swojego syna. Wiedział, że ten dzień kiedyś nadejdzie, ale nadal okropny był widok chorego i cierpiącego dziecka. Ostrożnie podniósł chłopca i zaniósł go z powrotem do łóżka, gdzie mógł mu podać eliksir przeciwwirusowy i utulić do snu.

Hermiona w międzyczasie poprosiła skrzaty domowe o przyniesienie im pysznej kremowej zupy pomidorowej z chrupiącą bagietką i masłem czosnkowym. Pokroiła bagietkę kilkoma szybkimi ruchami różdżki i rzuciła na zupę zaklęcia rozgrzewające, wiedząc, że Draco najpierw będzie się chciał odświeżyć po całym dniu. Wkrótce dołączył do niej ubrany w piżamę i gotowy na wczesny wieczór.

— Jak ci minął dzień? — spytała Hermiona, gdy pochylił się, by cmoknąć ją w usta, zanim usiedli obok siebie przy małym stole jadalnym.

Posmarowała po kawałku bagietki masłem, podczas gdy on posypał zupę odrobiną wędzonego sera Dunlop. To był prosty posiłek, ale oboje uwielbiali proste i pyszne jedzenie, więc przyjął pieczywo z wdzięcznością; jego brzuch burczał z głodu.

— Dziękuję — wymamrotał nad smacznym masłem z dzikim czosnkiem i lokalnymi ziołami. Skrzaty z pewnością znały się na swojej pracy. — Było ciężko — przyznał. — Ślizgoni z szóstego roku postanowili sabotować połowę eliksirów Gryfonów. Nie mam pojęcia, dlaczego nadal łączymy te dwa domy na lekcje z zajęć grupowych. Elenor Hastings stopiła kociołek na swoim stole, powodując oparzenia drugiego stopnia innych trzech uczniów drugiego roku. Poppy nie była zadowolona z faktu, ilu moich uczniów wymagało dzisiaj jej pomocy — powiedział zmęczonym głosem, zanim wziął kolejny kęs.

Hermiona dmuchała na gorącą łyżkę pomiędzy kęsami pysznego pieczywa.

— Co mieli warzyć? — zapytała z zaciekawieniem, przypominając sobie incydent, w którym Neville roztopił prawie cały kociołek podczas warzenia prostego eliksiru nasennego.

— Jak na ironię, maść na oparzenia. — Draco przewrócił oczami na jej chichot, po czym uśmiechnął się, gdy jej oczy rozbłysły rozbawieniem.

Zawsze sobie wyobrażał, że tak powinien wyglądać prawdziwy związek; rozmowy podczas wspólnych kolacji, by nadrobić zaległości, wykonywanie na zmianę obowiązków domowych i cieszenie się swoim towarzystwem podczas codziennych wzlotów i upadków. I może jakaś jego część mogła już powiedzieć, że znalazł równą sobie życiową partnerkę, pomimo niedługiego bycia razem.

Hermiona wzięła kolejny kęs, zanim zadała pytanie, które zaprzątało jej głowę przez ostatnie kilka godzin.

— Dzisiaj dowiedziałam się od Poppy, że dodałeś mnie do kontaktów w nagłych przypadkach Scorpa. Wiesz, że to daje mi prawo do decydowania o jego opiece? — zapytała.

Draco skinął głową.

— Dobrze o tym wiem. Być może niektórzy uznają to za pochopne, ale jestem przekonany, że zrobisz wszystko, co w twojej mocy, aby stawiać mojego syna na pierwszym miejscu i podjąć właściwą decyzję w sytuacji zagrożenia. Oczywiście, jeśli uważasz, że to za wcześnie, mogę to wycofać — zasugerował, zastanawiając się, czy prosi o zbyt wiele, chociaż, sądząc po sposobie, w jaki Hermiona naturalnie opiekowała się jego synem, był pewien, że pewnego dnia nie będzie miała nic przeciwko rozważeniu bycia jego rodzicem.

— Nic z tych rzeczy, nie mam nic przeciwko. Po prostu się zastanawiałam, ponieważ większość rodziców często jest bardzo ostrożna, jeśli chodzi o zaufanie innym w sprawie swoich dzieci — przyznała.

— Ufam ci — powiedział prosto i szczerze, bez uśmiechu, bez dokuczliwego tonu, po prostu czystą i prostą prawdą.

Hermiona poczuła coraz silniejsze uczucia do tego mężczyzny, który w pojawił się w jej życiu jako wróg z dzieciństwa, a okazał się być tym, czego naprawdę pragnęła w swoim partnerze. Wymienili szybki pocałunek nad zupą, zanim przerwał im odgłos szurania nogami.

— Och, Scorp. Chodź tutaj. — Hermiona wstała po chwili i podniosła go. Skóra chłopca była jasnozielona z okazjonalną, swędzącą wysypką.

— Nie wiedziałem, dokąd poszłaś — wymamrotał sennie; jego włosy były mokre przez gorączkę.

— Jestem tutaj, kochanie — obiecała. — Draco, możesz przynieść miskę z zimną wodą i flanelę? — zapytała przed powrotem do sypialni dziecka.

Draco wiedział, że niewiele mogą zrobić, poza zapewnieniem chłopcu wygody, więc zdecydował się na krótki odpoczynek podczas kilku następnych dni i miał nadzieję, że wkrótce jego syn wróci do formy. Przyniósł Hermionie to, czego potrzebowała, i oparł się o framugę drzwi, by patrzeć, jak delikatnie myje rozpaloną twarz i szyję jego syna, żeby go ochłodzić.

Tak, to była kobieta jego życia i zrobi wszystko, aby mieć ją przy sobie.

 

28 marca 2009

 

— Dobrze, jeden płaszcz przeciwdeszczowy, jedno pudełko na lunch i… — Hermiona uśmiechnęła się na widok twardego pudełka pełnego kart do gry i włożyła je do małego plecaka z Marvelem — twoje karty Pokemonów. Wszystko gotowe. — Uśmiechnęła się i pomogła mu założyć plecak.

— Dziękuję, Mimi, jesteś najlepsza. — Odwrócił się i przytulił ją w pasie.

Hermiona złożyła pocałunek na niechlujnych blond lokach i na chwilę przycisnęła go do siebie.

— Przykro mi, że nie mogę dołączyć do zabawy, ale dopilnuję, aby twoje przyjęcie urodzinowe było najlepsze — obiecała.

Scorpius kończył dzisiaj dziewięć lat i mogłaby przysiąc, że w zeszłym miesiącu urósł o kolejny cal… Za kilka lat będzie tak wysoki, jak ona teraz, i to ona skończy jako najniższy członek rodziny. Po wyzdrowieniu ze smoczej ospy, chcieli dołożyć wszelkich starań, aby jego urodziny były wyjątkowe, więc Draco zabierał go do mugolskiego Londynu na dziecięcy zlot fanów Pokemonów i wycieczkę do biblioteki po więcej książek o Celtach — jego nowym historycznym celu.

Hermiona w międzyczasie planowała w zamku małe przyjęcie dla chłopca i jego przyjaciół z pierwszego  roku, aby mogli się nim cieszyć pod koniec dnia. Była jednak dość zmęczona po długiej opiece nad Scorpem, więc planowała odpocząć przez kilka godzin przed wieczornymi przygotowaniami. Przynajmniej ciasto było już gotowe, a balony nadmuchane, więc miała niewiele do zrobienia.

— Dziękuję, że go przygotowałaś. — Wszedł Draco, podwijając rękawy swetra do przedramion, po czym przyciągnął ją do swojego ciała na szybkiego buziaka.

Hermiona zamruczała na ten czuły gest, trzymając go przez chwilę, zanim pozwoliła im odejść.

— Mam nadzieję, że będziecie się świetnie bawić i spodziewam się zobaczyć mnóstwo zdjęć. — Podała Draco mugolski aparat jednorazowy, aby dodać zdjęcia do kolażu na ścianie w salonie.

— Obiecuję. — Draco mrugnął zawadiacko i skradł ostatni pocałunek, po czym razem z podskakującym i machającym Scorpem udali się Siecią Fiuu na Ulicę Pokątną.

Hermiona nie mogła powstrzymać czułego uśmiechu rozkwitającego na jej ustach, zanim posprzątała trochę w pokojach chłopaków i wróciła do swojej komnaty. Być może za jakiś czas będą mogli dostać większą, rodzinną, aby połączyć ich komnaty, ale na razie to im odpowiadało, bo dzielił ich jedynie korytarz.

Cieszyła się cudowną, gorącą kąpielą, zanim założyła swoją ulubioną, bordową sukienkę kopertową i sprawdziła przygotowania do przyjęcia. Wszystko było na swoim miejscu; balony i stół ustawiono w jednej z mniejszych jadalni na trzecim piętrze, a skrzaty zapewniły ją, że tort w kształcie łodzi Wikingów jest gotowy i prawie skończyły przygotowywanie jedzenia. Upewniła się, że wszystkie prezenty Scorpa ułożyła na zapasowym stole w pomieszczeniu, a za pomocą kilku silnych zaklęć ustawiła trampolinę i „Tor przeszkód Wikingów”, jak głosił napis, przeznaczony dla chłopców, aby się ścigali i poczuli jak mali wojownicy podczas szkolenia. Już słyszała w głowie pisk podniecenia Scorpa.

Po zakończeniu przygotowań wróciła do swojej komnaty i przygotowała kilka przekąsek oraz duży dzbanek herbaty, dokładnie w momencie podwójnego pukania do drzwi. Minęły trzy długie tygodnie, odkąd udało im się znaleźć czas, aby usiąść i nadrobić wszystko w więcej niż w dwie minuty.

— Wchodźcie — przywitała obie kobiety, wymieniając pocałunki i uściski, zanim usadowiły się na swoich ulubionych miejscach na kanapie i fotelach, zwijając się przy ognisku, ponieważ tak wczesną wiosną w zamku wciąż panował przeciąg.

— Jak mały Scorpius? Wyleczony i gotowy na przyjęcie? — spytała Hanna, przyjmując filiżankę gorącej parującej herbaty, takiej jak lubiła, z dużą ilością mleka i cukru.

— Znowu biega i jest bardzo podekscytowany na wieczór. Draco zabrał go do Londynu do biblioteki i na zlot fanów Pokemonów. Jest bardzo dumny ze swojej kolekcji kart — zachichotała Hermiona. — Obawiam się, że rośnie mały poskramiacz smoków. Mówi tylko o swoim ulubionym Pokemonie, którym jest Charmander, czyta o Celtach i bajki o smokach. — Westchnęła i podała herbatę Astrid, po czym nalała sobie filiżankę i usiadła.

— Lepiej zaopatrz się w dożywotni zapas maści na oparzenia — droczyła się Hanna, nucąc z zachwytu nad herbatą i sięgając po smakowicie wyglądającą truflę.

— Dziękuję za wsparcie emocjonalne — mruknęła Hermiona śmiertelnie poważnym tonem, sprawiając, że Astrid dla odmiany prychnęła nieelegancko.

— Ignoruj naszą zrzędliwą przyjaciółkę, wciąż nie sypia. — Astrid szturchnęła blondynkę, która natychmiast pokazała jej język w bardzo dojrzałym pokazie niezgody.

— Mówiąc o braku snu, jak tam romans z panną Sarą? — Hermiona uśmiechnęła się nad herbatą, zauważając lekki rumieniec na policzkach Astrid.

— Cóż — zaczęła, bawiąc się brzegiem kaszmirowego swetra. — Jest boska, bardzo nieśmiała, ale ma w sobie więcej ognia niż początkowo sądziłam, co jest… wspaniałe — przyznała, wywołując chichot towarzyszek. — Mais, zaprosiła mnie na spotkanie z jej rodzicami i nie wiem, czy mnie polubią — dodała, wyraźnie zdenerwowana.

— Hej, to zupełnie normalne być zdenerwowaną. Gdyby rodzice Draco żyli, prawdopodobnie wydziedziczyliby go albo próbowali zastraszyć lub szantażować, żebym go zostawiła, aby mógł się ożenić z kimś ze swojej warstwy społecznej. — Hermiona wzruszyła ramionami, nie przejmując się już nietolerancją wyższych sfer. — Rodzice Sary to mugole, mogą być trochę zaskoczeni, ale z tego, co słyszałam, nie są ani konserwatywni, ani nie boją się czarodziejskiego świata. Po prostu bądź sobą, a jestem pewna, że pokochają cię w mgnieniu oka — zapewniła.

— Czy powinnam coś wiedzieć przed spotkaniem? Mam na myśli o mugolach — zapytała Astrid, choć czuła, że może dość dobrze lawirować między tymi dwoma światami.

Hermiona zaśmiała się i wzięła trochę winogron do przegryzienia.

— To pytanie do nauczycielki mugoloznawstwa. — Mrugnęła, sprawiając, że Astrid jęknęła.

— Bardzo pomocne — wycedziła sarkastycznie i upiła łyk Earl Grey.

— Poradzisz sobie — zapewniła Hermiona, mimo że Hanna śmiała się z kłopotliwego położenia Astrid.

— Hmm, te trufle są pyszne. Przez ostatnie tygodnie miałam chęć na słodycze i zachcianki na karmel — zadumała się Hanna, czekając na ich reakcję.

Oczywiście mogła liczyć na to, że zawsze spostrzegawcza Hermiona pierwsza podejmie rękawicę.

— Szczególne zachcianki, mówisz? — zapytała z uśmiechem na ustach.

— W rzeczy samej — odpowiedziała Hanna.

— A gdybym chciała ci zaproponować pyszny Pinot Grigio, który obecnie chłodzi się w szafce? — spytała.

— Cóż, musiałabym odmówić. Niestety, przez następne kilka miesięcy nie będę mogła pić wina podczas naszych wieczornych spotkań — potwierdziła z błyskiem szczęścia w oczach.

— Będziesz mieć bébé — powiedziała Astrid i niemal rzuciły się na byłą Puchonkę z uściskami i gratulacjami, zanim Hermiona zeszła do kuchni, by poprosić o pyszne czekoladowe babeczki do świętowania.

— Zobaczysz, za rok o tej porze, to będziesz ty. — Hanna wskazała na Hermionę.

Brunetka trochę się zasmuciła, wiedząc, że to mało prawdopodobne, aby zaszła w ciążę z powodu urazów, które odniosła podczas wojny, a Scorpius potrzebował wiele uwagi.

— Nie spieszy mi się, jesteśmy zadowoleni z tego, co mamy. — Uśmiechnęła się.

Pamiętała pożegnalny uśmiech Draco i czułość w jego oczach, gdy całował ją dzisiaj rano przy śniadaniu, i wiedziała, że każde słowo w tym zdaniu było prawdziwe. Cieszyli się z tego, co mają, a ona nie mogła się doczekać nadchodzących miesięcy i, miejmy nadzieję, lat ich wspólnego życia.

__________________

Witajcie :) w długi weekend pojawiam się z nowym rozdziałem tłumaczenia. Wiem, że pewnie poziom słodkości Was momentami przeraża, ale ja po prostu uwielbiam za to tę historę i bardzo się cieszę, że dostałam zgodę na jej tłumaczenie. Przy okazji przekazuję pozdrowienia dla wszystkich od autorki oryginału. Była bardzo zaskoczona, gdy jej napisałam, że tak dobrze ta historia przyjęła się w Polsce. Zatem dzięki, że jesteście! :)

Mój długi weekend to czas na totalne wyciszenie i skupienie na moich pasjach, więc plan jest prosty: skończyć tłumaczenie tego opowiadania. Czy się uda? Cóż, wszystko zmierza w dobrym kierunku, ale dla pewności trzymajcie kciuki, bo jeśli się uda, to kolejną część opublikuję już w niedzielę, a pozostałe dwie w przyszłym tygodniu. A potem wracamy do To, co najlepsze. Chcę porządnie ruszyć z tym opowiadaniem, bo aż mi głupio, że tak to przeciągam. Myślę, że regularne publikacje może dwa razy w tygodniu dodadzą mi chęci do działania. Ktoś się cieszy? :)

Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego leniuchowania! Enjoy!

2 komentarze:

  1. Super rozdział! Przyznaje, trochę za dużo słodyczy jak dla mnie, ale i tak fajnie się je czyta. Już się nie mogę doczekać kontynuacji To,co najlepsze ❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Wiem, że nie wszyscy lubią tak słodkie opowiadania, ale czasem po prostu trzeba się oderwać od dram i tym podobnych. Kontynuacja już niedługo :)

      Usuń

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy