niedziela, 9 stycznia 2022

[T] Bibliotekarka Hogwartu: Rozdział 12

 2 maja 2009

 

— Gdzie jest Harry Potter? — melodyjny szept przemienił się w ryk furii koło jej uszu. Cuchnący oddech pieścił miękką skórę jej ucha i policzka, sprawiając, że odwróciła się od szalonej wiedźmy, słabo szlochając.

Długie, ostre paznokcie wbiły się w jej brodę, gdy szybko obrócono jej twarz, aż widziała tylko burzę czarnych loków i te ciemne oczy, pełne szaleństwa, nienawiści i żądzy krwi.

— Patrz na mnie, gdy do ciebie mówię, ty mała, brudna szlamo. — Splunęła brunetce w twarz i wstała, okrążając swoją osłabioną zdobycz.

Trwało to od trzech godzin i Hermiona poczuła, jak jej ciało słabnie, a prawa noga lekko drży w miejscu przeciążenia mięśnia. Poradzi sobie z biciem, pluciem i dławieniem. Ale rozdzierający ból zaklęcia niewybaczalnego był koszmarem, a rzucająca go wiedźma rozkoszowała się jej cierpieniem, czyniąc zaklęcie jeszcze bardziej bolesnym. Nigdy świadomie nie zdradziłaby Harry’ego, ale martwiła się, że jej umysł się podda, zanim zdoła powstrzymać się przed zdradą przyjaciół.

Nie. Wolałaby umrzeć, a jeśli taki miał być jej los, to tak się stanie. Na razie musiała się skupić i dalej walczyć z bólem…

— CRUCIO!

Niemal agonalny krzyk przeszył jej rozchylone usta, gdy zaklęcie rozlało się w jej żyłach jak stopiona lawa, a każdy mięsień ciała spiął się.

 

Hermiona wyprostowała się na łóżku. Echo jej krzyku wciąż unosiło się w sypialni, niemal wyrwanego z jej ust na wspomnienie oprawcy. Serce waliło głośno w piersi, była przesiąknięta potem, a ciężkie loki nasiliły i tak już okrutny ból głowy. Jedenaście lat, a wciąż dobrze to pamiętała, jakby wydarzyło się wczoraj.

Po tym, jak zdołała się nieco uspokoić, wstała z łóżka i zdjęła przepoconą koszulkę i majtki, które zakładała do spania, zanim zanurzyła się w gorącej kąpieli, by uśmierzyć ból mięśni. Kiedy pochyliła się, by chwycić mleko arnikowe do kąpieli dla rozluźnienia bolącego biodra, zauważyła krew zabarwiającą wodę, i zdała sobie sprawę, że to nie miesiączka, ale raczej przeklęta „szlama”, wyryta na jej ciele, która mocno krwawiła na wspomnienie jej autorki i bólu, jakiego Hermiona doznała, chcąc wszystkich ochronić.

Zabolało i poczuła potrzebę podrapania blizny aż do skóry, jak to miała w zwyczaju robić przez pierwszy rok po wojnie, kiedy koszmary były najgorsze. Tym razem powstrzymała się i wlała do wanny kremowe mleczko do kąpieli, po czym zanurzyła również włosy, aby nasiąkły lepkimi kroplami potu, które zbierały się na skórze jej głowy. Już czuła ból pulsujący mocno w skroniach i wiedziała, że dzisiejszy dzień będzie bolesny dla wielu z jej pokolenia, które nadal przeżywało swoje koszmary i straty.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

— Mimi! — Scorp podbiegł do niej, by ją przytulić, gdy odstawiła wózek do sortowania i lekko go ścisnęła, krzywiąc się z bólu, jaki ją to kosztowało.

— Hej, uczysz się dzisiaj? — zapytała, zastanawiając się, dlaczego chłopiec był w bibliotece zamiast ze swoimi przyjaciółmi. W końcu była sobota, a na zewnątrz wreszcie piękna pogoda.

Unikała tego jak zarazy, jasne słońce pogarszało jej ból głowy. Miała tylko nadzieję, że nie zamieni się w migrenę…

— Wszyscy są nad jeziorem. — Wzruszył ramionami. — Chciałem tu z tobą poczytać — wyjaśnił, patrząc na prawie pustą bibliotekę.

To była prawda. Większość uczniów po prostu spotykała się z innymi i wygrzewała na słońcu przez kolejne dwa tygodnie przed rozpoczęciem egzaminów, podczas gdy uczniowie ze starszych roczników zażarcie przygotowywali się do owutemów, ćwicząc na zewnątrz lub w lochach na lekcjach powtórkowych u Draco.

— Może usiądziesz i poprosisz o lemoniadę? — zasugerowała z małym, zmęczonym uśmiechem i obserwowała, jak odchodzi, by poczytać.

Jeszcze raz westchnęła na panującą tu ciszę i upewniła się, że spisała wszystkie zwroty, zanim usiadła przy biurku, żeby zrobić inwentaryzację, którą zawsze przeprowadzała o tej porze roku. Przygotowała też kilka wiadomości przypominających dla uczniów, którzy byli spóźnieni ze zwrotami książek.

Podskoczyła lekko na swoim miejscu, kiedy Scorp zaczął do niej mówić; jego głos był donośny i niósł się na całe pomieszczenie.

— Wiesz, że Grecy nazywali Celtów keltoi, co znaczy „barbarzyńcy?” I przyjęło się to także wśród Rzymian? — zaczął, przeglądając dwie strony, które właśnie przeczytał, i dzieląc się z nią niektórymi niesamowitymi faktami. — I wyemigrowali tutaj, do Wielkiej Brytanii. Czy Celtowie mieli zdolności magiczne? — kontynuował swoje podekscytowane rozmyślania.

— Scorp — wychrypiała lekko, zanim odchrząknęła; jej głowa pulsowała, a głos chłopca odbijał się echem w uszach.

— Czy Druidzi byli Celtami? Naprawdę byli czarodziejami? Zawsze się zastanawiałem, czy to opowieści ludowe, czy też byli tak potężni. Czy założyciele Hogwartu byli Druidami? Chyba jeden z nich był Walijczykiem, a inny Irlandczykiem? — kontynuował, nie słysząc jej.

— Scorp, proszę… — zaczęła, ale on nadal nie słyszał jej protestów.

— A czy wiesz, że język gaelicki jest najstarszą wersją…

— Dość! — Hermiona nagle przerwała jego wypowiedź na tyle głośno, że słyszano ją w całej bibliotece, a kilkoro rozproszonych uczniów natychmiast zamarło z powodu lekkiego dreszczu magicznej energii w bibliotece.

Wszyscy przez chwilę siedzieli nieruchomo, zszokowani tym, że zazwyczaj miła i spokojna bibliotekarka podniosła głos w ten sposób. Scorpius natychmiast przestał mówić i wzdrygnął się na głośne słowa, skierowane w jego kierunku.

Czy jego Mimi nie chciała słuchać o Celtach? Ale kupiła mu kartę biblioteczną, żeby mógł to przeczytać! Czy była zmęczona słuchaniem go, jak jego matka? Wszystkie te pytania kłębiły się w jego głowie, gdy dolna warga zaczęła mimowolnie drżeć. Jego matka mówiła do niego w ten sposób…

Hermiona wzięła głęboki, uspokajający oddech i otworzyła oczy przepełnione bólem, by spojrzeć na Scorpiusa, natychmiast żałując, że podniosła na niego głos.

— Scorp, przepraszam, ja… Scorpiusie! — zawołała za nim, ponieważ nie dał jej okazji na wyjaśnienia, a zamiast tego zeskoczył z krzesła i wybiegł z biblioteki.

Hermiona ukryła twarz w dłoniach, zamknęła oczy ze zmęczeniem i teraz także z żalem. Wiedziała, że dzisiejszy dzień będzie katastrofą, ale była dorosła i powinna myśleć o Scorpiusie. Widząc sposób, w jaki na nią patrzył, i łzy, które zbierały się w jego oczach, poczuła się jeszcze gorzej.

Może, mimo wszystko, nie była dobrym rodzicem…

Zrobiło jej się ciemno przed oczami i wypiła kolejny eliksir przeciwbólowy, który i tak nie zadziałałby na taki ból głowy. I po prostu postanowiła przez resztę dnia trzymać się z dala od wszystkich z obawy przed wyrządzeniem jeszcze większej szkody tym, których kochała.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Hermiona ponownie moczyła obolałe ciało w wannie, tym razem sącząc Ognistą Whisky, zbyt zmęczona na cokolwiek innego. Przez resztę dnia udało jej się unikać rozmowy z kimkolwiek innym, nawet z uczniami, którzy omijali ją z daleka. Uczniowie starszych roczników wiedzieli, że nie jest dobrze przeszkadzać niektórym nauczycielom w pierwszym tygodniu maja. To był trudny czas dla wielu; niektórych nauczycieli, niektórych uczniów, którzy stracili swoich bliskich w wojnie. Na zamku istniało niewypowiedziane porozumienie, że drugi maja był dniem, w którym wszyscy powinni po prostu odpocząć.

Przynajmniej coroczne bale w Ministerstwie na pamiątkę Drugiej Wojny Czarodziejów zakończyły się po dziesiątej rocznicy i nie zmuszano jej do uczestniczenia w tych spotkaniach ani znajdowania wygodnych wymówek. Czasami po prostu wyjeżdżała z kraju na długi weekend, aby utopić swoje smutki i zmienić chociaż na chwilę otoczenie, byleby uniknąć Wielkiej Brytanii.

Cichy jęk bólu wyrwał się z jej ust, gdy potarła swoje delikatne skronie, zadowolona, że eliksir, który wzięła wcześniej, zaczyna działać.

Jej wcześniejszy wybuch wciąż pojawiał się w myślach i nie wiedziała, czy dzisiaj wieczorem powinna iść i przeprosić Scorpa. Podejrzewała, że ucieknie po tym, jak wcześniej z nim rozmawiała i może nawet się z nią nie pożegnać. Nie była pewna, czy jest w wystarczająco dobrym stanie psychicznym, by spróbować rozwiązać ten problem. Jutro, powiedziała sobie stanowczo, wiedząc, że będzie trochę bardziej wypoczęta, zrównoważona i będzie mogła przeprosić i pracować nad odzyskaniem zaufania Scorpa.

Jej zaklęcia osłaniające lekko zadrżały i dały jej znać, że ktoś z pozwoleniem na wejście właśnie wszedł przez drzwi i je zamknął. Brunetka zamknęła oczy i odetchnęła głęboko, wyczuwając magię, która nie należała do niej, łatwo identyfikując ją z Draco. Stąpał cicho, ale czuła jego obecność, gdy szedł do łazienki, gdzie zobaczył delikatne światło świec i lekko zapukał, na wypadek, gdyby drzemała.

— Wejdź, Draco — zaprosiła cichym głosem, podciągając kolana do piersi w mlecznej wodzie, by się przytulić, zmęczona i zmartwiona, że on też będzie na nią zły.

Draco wszedł i zatrzymał się w drzwiach na jej widok. Poczuł zapach arniki, zanim jeszcze otworzył drzwi, i zobaczył, jak zmęczona była, oraz dojrzał wyraźnie zaznaczoną bliznę. Ból błyszczał w jej dużych, nieco pijanych oczach, a ciężki kok z obfitymi lokami na czubku głowy był niechlujny.

Patrząc na nią, blondyn wiedział, że jej dzień był tak samo udany, jak jego. Trzy stopione kociołki, co najmniej sto punktów zabranych z kilku domów, pulsujący ból głowy i płaczący Scorpius. Zrobił więc jedną rozsądną rzecz, o jakiej mógł pomyśleć, i zaczął się rozbierać, by dołączyć do niej w wannie.

Hermiona była zaskoczona, że nie krzyczał na nią za to, jak rozmawiała ze Scorpiusem. Po prostu stał tam i przyglądał się jej, nic nie mówiąc. Kiedy zaczął się rozbierać, dolała trochę gorącej wody do wanny i przywołała szklankę, po cichu oferując mu drinka.

Kiwnął głową, wkładając swoje ubrania do kosza na pranie, i wszedł za nią, wyciągając swoje długie nogi wokół drobnej sylwetki, zanim delikatnie owinął ramiona wokół jej obolałego ciała, by usadzić ją na swoich kolanach.

Stłumiła cichy dźwięk dyskomfortu, ale pozwoliła sobie pochylić się ku jego ciepłu i zamknąć oczy na chwilę, rozkoszując się wygodą, jaką zapewniał jego uścisk.

— Mam maść z żywokostu działającą na rany wojenne. Pomogę ci ją nałożyć — powiedział cicho przy jej uchu, a jego usta wylądowały na ramieniu kobiety w delikatnym pocałunku.

— Dziękuję — zamruczała cicho. — Czy twój dzień był tak samo straszny jak mój? — zapytała po chwili, czując, jak jego napięte mięśnie zaczynają się rozluźniać w gorącej wodzie.

— Powstrzymałem się przed powiedzeniem pannie Stevens, że powinna rozważyć ponowne zdawanie sumów z eliksirów w przyszłym roku. — Westchnął i pociągnął spory łyk alkoholu z dreszczem spowodowanym pieczeniem w gardle.

— Żałuję, że nie powstrzymałam się dzisiaj przed podniesieniem głosu na Scorpa — wyszeptała Hermiona ze zmęczeniem, ściskając gardło, i zdała sobie sprawę, że jest na skraju płaczu.

Draco odstawił szklankę i objął ją ramionami.

— Co się stało? — zapytał, chcąc usłyszeć jej wersję.

Kiedy Scorpius wpadł do ich komnaty i po prostu rzucił mu się w ramiona, bardzo się martwił, że stało się coś złego. Najpierw chłopiec nie chciał nic powiedzieć, potem jeszcze trochę płakał, aż w końcu był w stanie powiedzieć się, że Hermiona na niego krzyczała. Że się martwił, bo może ona nie chce, aby przebywał w jej pobliżu, tak jak jego matka. Draco wiedział, że to do niej niepodobne, i rozumiejąc, jaki dzisiaj był dzień, zapewnił syna najlepiej jak potrafił, że Hermiona wciąż bardzo go kocha. Chłopiec był jednak trochę niepewny i nadal przygnębiony, zanim poprosił o zostanie z przyjaciółmi, najwyraźniej nie mając nastroju na przebywanie z dorosłymi.

Draco nie był pewien, czy w jego obecnym stanie to był dobry pomysł, ale być może pozostawienie syna z jego przyjaciółmi pozwoli mu trochę przemyśleć tę kłótnię i da mu czas na sprawdzenie swojej partnerki. I miał rację, wiedząc, że oboje byli dzisiaj w cholernie złym nastroju.

Hermiona lekko pociągnęła nosem, zanim wtuliła się w niego mocniej, gdy trzymał ją delikatnie, ale uspokajająco.

— Po prostu… nie wiem, co się stało, po prostu wybuchłam — zaczęła wyjaśniać. — Cały dzień strasznie bolała mnie głowa, a w bibliotece było tak cicho. A kiedy usiadł kilka stóp dalej przy swoim ulubionym stole, zajęłam się pracą nad inwentaryzacją, a on zaczął mówić z podnieceniem… i wiesz, jak się nakręca, czyta stronę, a jego świadomość płynie do pytań i rozmyślań, a on mówił tak głośno. Dwukrotnie próbowałam poprosić, by po prostu mówił ciszej, ale mnie nie słyszał. — Wzięła drżący oddech i pociągnęła kolejny łyk ze szklanki. — I wybuchłam. — Spojrzała na niego, krzywiąc się z żalem. — Po prostu wybuchłam. Wiem, nie powinnam, ale chciałam tylko, żeby przestał mówić tak głośno. Więc podniosłam głos, by powiedzieć to wystarczająco dosadnie, a on uciekł. — Westchnęła ze zmęczeniem. — Chciałam przeprosić i wyjaśnić, ale spojrzenie, które mi posłał… Wiem, że go zraniłam i sprawiłam, że był zażenowany. Nie chcę stracić jego zaufania, ale po prostu nie mogłam dzisiaj tego znieść… — przyznała, szlochając cicho. — Spieprzyłam to, Draco — dodała, po czym zwinęła się w jego ramionach; jej ciało drżało, gdy ciężkie łzy połączyły się z wodą w wannie.

Draco tylko przytulił ją mocniej, całując jej niesforne loki i czoło.

— Wcale nie spieprzyłaś. Scorp cię kocha i jesteś dla niego niesamowita. Zaufaj mi: jako ktoś, kto widział, jak jego biologiczna matka odrzuca go i traktuje jak uciążliwego, mogę to odróżnić. Miałaś zły dzień i dopadła cię jego żywiołowość. Zaufaj mi, przerabiałem to. — Westchnął zmęczony i oparł policzek o jej głowę, zamykając na chwilę oczy, podczas gdy ona się uspokoiła.

— Ale nie powinnam podnosić na niego głosu — powiedziała cicho, równie zmęczona.

— Żaden rodzic nie jest doskonały i każde dziecko będzie go testować. Chwilowy brak komunikacji między wami nie oznacza, że to spieprzyłaś, ani że nie da się tego naprawić — argumentował. — Scorp to mądry dzieciak. Rano możemy wszystko wyjaśnić. Na razie chodźmy do łóżka, jestem tak samo wyczerpany, jak ty — zaproponował, unosząc jej podbródek, żeby sprawdzić, czy przestała płakać.

Miała trochę podpuchnięte oczy, piegi pojawiły się na nosie, a w spojrzeniu wirowały emocje, ale, mimo to, wszystko, czego chciał, to po prostu położyć się z nią do łóżka i przytulić, by dać obojgu poczucie bezpieczeństwa.

— No dalej, chodźmy do łóżka. — Delikatnie zachęcił ją do wstania i wyszedł za nią z wanny, pomagając się wysuszyć. Dostrzegł drżenie jej prawego biodra i mięśni ud, domyślając się, że to trwałe uszkodzenie, spowodowane torturami jego ciotki.

Nałożenie maści zajęło niewiele czasu, a kiedy upewnili się, że komnata jest zamknięta, położyli się na łóżko tacy, jacy byli, przytulając się do siebie, by poczuć ciepło drugiego ciała i nagą skórę. Draco przyciągnął ją blisko swojej piersi i wdychał jej zapach w zagłębieniu szyi. Niepowtarzalny zapach ludzkiego ciepła, arniki i rumianku z jej szamponu. Uwielbiał ten zapach. I z tą ostatnią myślą zasnął, trzymając blisko już drzemiącą brunetkę.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Czuła, że lada chwila może zwymiotować, ale zdołała się uspokoić, zawiązując szarfę swojej granatowej sukienki kopertowej. Draco posłał jej wspierający uśmiech, ale była zbyt zdenerwowana, by odpowiedzieć czymś więcej niż lekkim uniesieniem kącików ust, które zamieniło się w grymas. Przeżyła krwawą wojnę, ale perspektywa cofania się od niej małego Scorpiusa i odrzucenia była bardziej przerażająca niż wspomnienia.

— Wszystko będzie dobrze, obiecuję — dopingował ją Draco. Bardzo dobrze znał swojego syna i wiedział, że on mocno kochał Hermionę. W ciągu ostatnich kilku miesięcy była dla niego matką zdecydowanie lepszą niż biologiczna w czasie ich małżeństwa. Nie miał wątpliwości, że sprawa szybko się rozwiąże.

Wrócili do komnaty Malfoyów, a Draco zszedł do Pokoju Wspólnego Slytherinu, aby zabrać stamtąd syna. Hermiona była zbyt zdenerwowana, żeby po prostu stać, więc trochę posprzątała i wezwała skrzaty, aby przyniosły im niedzielny brunch do pokoju, zamiast jeść go na osobności. Zajęto to kilka chwil i ściskała filiżankę gorącej herbaty, popijając ją powoli i oddychając między łykami, by się uspokoić.

Kiedy jej dwaj ulubieni chłopcy wrócili, odstawiła filiżankę, by poświęcić im całą swoją uwagę. Scorp wyglądał na nieco zmęczonego, ale był ubrany i ściskał w ręce piżamę i najnowszą książkę. Książkę, którą wybrali razem zaledwie kilka dni temu, kiedy zabrała go do Londynu do biblioteki i na lody do parku. Gdy tylko ją zobaczył, jego dolna warga znów zaczęła drżeć i zatrzymał się tam, gdzie stał, patrząc na nią nieco niepewnie.

Hermiona obeszła stół i przykucnęła na jedno kolano, żeby być z nim na równi.

— Bardzo przepraszam, że podniosłam na ciebie głos. Wczoraj miałam zły dzień i mam nadzieję, że mi wybaczysz? — zapytała, przeżuwając dolną wargę, czekając na jego werdykt.

Poruszał się tak szybko, że pomyślała, iż jego idolem powinien być Flash, a nie Spiderman, ale, mimo to, ramiona małego blondyna trzymały ją z całej siły; jego ciało drżało, gdy płakał, uwalniając stłumione w sobie emocje.

— Och, bardzo przepraszam, kochanie. — Hermiona przytuliła go mocno, pocierając jego małe plecy, by go uspokoić, i całując w czoło. — Nie mogę się doczekać, kiedy usłyszę, czego dowiedziałeś się ze swojej nowej książki o Celtach — obiecała, gdy otarł oczy piąstką.

— Nie chciałaś wczoraj. Myślałem, że nie chcesz, żebym z tobą przebywał, tak jak mama… — powiedział z małą czkawką od płaczu.

— Posłuchaj mnie teraz, Scorpiusie. — Delikatnie trzymała go za ramiona i upewniła się, że patrzył na nią, gdy z nim rozmawiała. — Zawsze będę chciała, żebyś ze mną przebywał. Zawsze będę robiła wszystko, by znaleźć czas na spędzenie go z tobą. Zawsze jesteś mile widziany w bibliotece. I nie obiecam ci, że kiedyś nie będę miała złego dnia. Obiecuję ci za to, że nigdy nie będziesz musiał we mnie wątpić — powiedziała wyraźnie i szczerze, wiedząc, że chłopiec był wystarczająco bystry, by zrozumieć, że chodziło jej o każde słowo.

Zawahał się tylko przez chwilę, po czym skinął głową i ponownie mocno ją przytulił. W zamian uściskała go i pocałowała miękkie blond włosy.

— Obiecuję — powtórzyła, gdy przylgnął do niej.

— Kocham cię, Mimi. — Pociągnął nosem w jej szyję.

Uśmiechnęła się czule, ocierając łzy z oczu.

— Ja też cię kocham, kochanie. — Ponownie pocałowała go w czoło i odchyliła się, by rzucić mu zachęcający uśmiech. — Może zjemy niedzielny brunch i opowiesz nam wszystko o swojej nowej książce? — zasugerowała, a on skinął głową, wydmuchując nos w oferowaną chusteczkę, zanim udał się do stołu, by usiąść.

Draco podszedł do kobiety, którą teraz dumnie nazywał swoją partnerką, i pochylił się, by ją delikatnie pocałować. Nie powtórzył słów, które przed chwilą wypowiedział jego własny syn, ale Hermiona i tak dostrzegła je w sposobie, w jaki na nią patrzył, i posłała mu uśmiech pełen miłości, obejmując jego ogolony policzek, by pogłaskać kość policzkową. Jeszcze raz cmoknął ją w usta, zanim dołączyli do Scorpiusa przy stole, aby zjeść pyszny brunch.

_____________

Witajcie :) kończy się długi weekend, więc czas na kolejny rozdział tłumaczenia. Ta część jest przeplatanką różnych emocji, ale mam nadzieję, że Wam się spodoba. Ja bardzo współczułam Hermionie i Scorpowi, bo wiem, że takie nieoczekiwane zachowanie bywa zaskoczeniem. Dajcie znać, co Wy sądzicie o tej części.

Mogę uroczyście ogłosić, że skończyłam tłumaczyć tę historię. Jestem z siebie mega dumna, bo to kolejna ważna dla mnie opowieść. Ale chcę Wam dawkować emocje, więc 13 Rozdział pojawi się we wtorek, a Epilog w piątek. A ja w międzyczasie zajmę się tłumaczeniem To, co najlepsze. 11 rozdział jest dość obszerny, więc szykujcie się na długą lekturę.

Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia. Enjoy!

2 komentarze:

  1. No i zbliżamy się do końca tej pięknej historii. Dzisiejszy rozdział bardzo mi się podobał, nie było w nim zbyt dużo słodyczy i wiecznego szczęścia. Jak to w życiu bywa, niektóre dni są ciężkie do przetrwania. Czekam na.kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podobało. Wiem, że nie zawsze ma być słodko i kolorowo. Autorka fajnie miesza prawdziwe życie ze szczęściem.
      Pozdrawiam i zapraszam na nowy rozdział.

      Usuń

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy