2 maja 2009
— Gdzie jest
Harry Potter? — melodyjny szept przemienił się w ryk furii koło jej uszu.
Cuchnący oddech pieścił miękką skórę jej ucha i policzka, sprawiając, że
odwróciła się od szalonej wiedźmy, słabo szlochając.
Długie, ostre
paznokcie wbiły się w jej brodę, gdy szybko obrócono jej twarz, aż widziała
tylko burzę czarnych loków i te ciemne oczy, pełne szaleństwa, nienawiści i
żądzy krwi.
— Patrz na mnie,
gdy do ciebie mówię, ty mała, brudna szlamo. — Splunęła brunetce w twarz i
wstała, okrążając swoją osłabioną zdobycz.
Trwało to od
trzech godzin i Hermiona poczuła, jak jej ciało słabnie, a prawa noga lekko
drży w miejscu przeciążenia mięśnia. Poradzi sobie z biciem, pluciem i
dławieniem. Ale rozdzierający ból zaklęcia niewybaczalnego był koszmarem, a
rzucająca go wiedźma rozkoszowała się jej cierpieniem, czyniąc zaklęcie jeszcze
bardziej bolesnym. Nigdy świadomie nie zdradziłaby Harry’ego, ale martwiła się,
że jej umysł się podda, zanim zdoła powstrzymać się przed zdradą przyjaciół.
Nie. Wolałaby
umrzeć, a jeśli taki miał być jej los, to tak się stanie. Na razie musiała się
skupić i dalej walczyć z bólem…
— CRUCIO!
Niemal agonalny
krzyk przeszył jej rozchylone usta, gdy zaklęcie rozlało się w jej żyłach jak
stopiona lawa, a każdy mięsień ciała spiął się.
Hermiona
wyprostowała się na łóżku. Echo jej krzyku wciąż unosiło się w sypialni, niemal
wyrwanego z jej ust na wspomnienie oprawcy. Serce waliło głośno w piersi, była
przesiąknięta potem, a ciężkie loki nasiliły i tak już okrutny ból głowy.
Jedenaście lat, a wciąż dobrze to pamiętała, jakby wydarzyło się wczoraj.
Po
tym, jak zdołała się nieco uspokoić, wstała z łóżka i zdjęła przepoconą
koszulkę i majtki, które zakładała do spania, zanim zanurzyła się w gorącej
kąpieli, by uśmierzyć ból mięśni. Kiedy pochyliła się, by chwycić mleko
arnikowe do kąpieli dla rozluźnienia bolącego biodra, zauważyła krew
zabarwiającą wodę, i zdała sobie sprawę, że to nie miesiączka, ale raczej
przeklęta „szlama”, wyryta na jej ciele, która mocno krwawiła na wspomnienie
jej autorki i bólu, jakiego Hermiona doznała, chcąc wszystkich ochronić.
Zabolało
i poczuła potrzebę podrapania blizny aż do skóry, jak to miała w zwyczaju robić
przez pierwszy rok po wojnie, kiedy koszmary były najgorsze. Tym razem
powstrzymała się i wlała do wanny kremowe mleczko do kąpieli, po czym zanurzyła
również włosy, aby nasiąkły lepkimi kroplami potu, które zbierały się na skórze
jej głowy. Już czuła ból pulsujący mocno w skroniach i wiedziała, że dzisiejszy
dzień będzie bolesny dla wielu z jej pokolenia, które nadal przeżywało swoje
koszmary i straty.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
—
Mimi! — Scorp podbiegł do niej, by ją przytulić, gdy odstawiła wózek do
sortowania i lekko go ścisnęła, krzywiąc się z bólu, jaki ją to kosztowało.
—
Hej, uczysz się dzisiaj? — zapytała, zastanawiając się, dlaczego chłopiec był w
bibliotece zamiast ze swoimi przyjaciółmi. W końcu była sobota, a na zewnątrz
wreszcie piękna pogoda.
Unikała
tego jak zarazy, jasne słońce pogarszało jej ból głowy. Miała tylko nadzieję,
że nie zamieni się w migrenę…
—
Wszyscy są nad jeziorem. — Wzruszył ramionami. — Chciałem tu z tobą poczytać —
wyjaśnił, patrząc na prawie pustą bibliotekę.
To
była prawda. Większość uczniów po prostu spotykała się z innymi i wygrzewała na
słońcu przez kolejne dwa tygodnie przed rozpoczęciem egzaminów, podczas gdy
uczniowie ze starszych roczników zażarcie przygotowywali się do owutemów,
ćwicząc na zewnątrz lub w lochach na lekcjach powtórkowych u Draco.
—
Może usiądziesz i poprosisz o lemoniadę? — zasugerowała z małym, zmęczonym
uśmiechem i obserwowała, jak odchodzi, by poczytać.
Jeszcze
raz westchnęła na panującą tu ciszę i upewniła się, że spisała wszystkie
zwroty, zanim usiadła przy biurku, żeby zrobić inwentaryzację, którą zawsze
przeprowadzała o tej porze roku. Przygotowała też kilka wiadomości
przypominających dla uczniów, którzy byli spóźnieni ze zwrotami książek.
Podskoczyła
lekko na swoim miejscu, kiedy Scorp zaczął do niej mówić; jego głos był donośny
i niósł się na całe pomieszczenie.
—
Wiesz, że Grecy nazywali Celtów keltoi, co znaczy „barbarzyńcy?” I przyjęło się
to także wśród Rzymian? — zaczął, przeglądając dwie strony, które właśnie
przeczytał, i dzieląc się z nią niektórymi niesamowitymi faktami. — I
wyemigrowali tutaj, do Wielkiej Brytanii. Czy Celtowie mieli zdolności
magiczne? — kontynuował swoje podekscytowane rozmyślania.
—
Scorp — wychrypiała lekko, zanim odchrząknęła; jej głowa pulsowała, a głos
chłopca odbijał się echem w uszach.
—
Czy Druidzi byli Celtami? Naprawdę byli czarodziejami? Zawsze się
zastanawiałem, czy to opowieści ludowe, czy też byli tak potężni. Czy
założyciele Hogwartu byli Druidami? Chyba jeden z nich był Walijczykiem, a inny
Irlandczykiem? — kontynuował, nie słysząc jej.
—
Scorp, proszę… — zaczęła, ale on nadal nie słyszał jej protestów.
—
A czy wiesz, że język gaelicki jest najstarszą wersją…
—
Dość! — Hermiona nagle przerwała jego wypowiedź na tyle głośno, że słyszano ją
w całej bibliotece, a kilkoro rozproszonych uczniów natychmiast zamarło z
powodu lekkiego dreszczu magicznej energii w bibliotece.
Wszyscy
przez chwilę siedzieli nieruchomo, zszokowani tym, że zazwyczaj miła i spokojna
bibliotekarka podniosła głos w ten sposób. Scorpius natychmiast przestał mówić
i wzdrygnął się na głośne słowa, skierowane w jego kierunku.
Czy
jego Mimi nie chciała słuchać o Celtach? Ale kupiła mu kartę biblioteczną, żeby
mógł to przeczytać! Czy była zmęczona słuchaniem go, jak jego matka? Wszystkie
te pytania kłębiły się w jego głowie, gdy dolna warga zaczęła mimowolnie drżeć.
Jego matka mówiła do niego w ten sposób…
Hermiona
wzięła głęboki, uspokajający oddech i otworzyła oczy przepełnione bólem, by
spojrzeć na Scorpiusa, natychmiast żałując, że podniosła na niego głos.
—
Scorp, przepraszam, ja… Scorpiusie! — zawołała za nim, ponieważ nie dał jej
okazji na wyjaśnienia, a zamiast tego zeskoczył z krzesła i wybiegł z
biblioteki.
Hermiona
ukryła twarz w dłoniach, zamknęła oczy ze zmęczeniem i teraz także z żalem.
Wiedziała, że dzisiejszy dzień będzie katastrofą, ale była dorosła i powinna
myśleć o Scorpiusie. Widząc sposób, w jaki na nią patrzył, i łzy, które
zbierały się w jego oczach, poczuła się jeszcze gorzej.
Może,
mimo wszystko, nie była dobrym rodzicem…
Zrobiło
jej się ciemno przed oczami i wypiła kolejny eliksir przeciwbólowy, który i tak
nie zadziałałby na taki ból głowy. I po prostu postanowiła przez resztę dnia
trzymać się z dala od wszystkich z obawy przed wyrządzeniem jeszcze większej
szkody tym, których kochała.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Hermiona
ponownie moczyła obolałe ciało w wannie, tym razem sącząc Ognistą Whisky, zbyt
zmęczona na cokolwiek innego. Przez resztę dnia udało jej się unikać rozmowy z
kimkolwiek innym, nawet z uczniami, którzy omijali ją z daleka. Uczniowie
starszych roczników wiedzieli, że nie jest dobrze przeszkadzać niektórym
nauczycielom w pierwszym tygodniu maja. To był trudny czas dla wielu;
niektórych nauczycieli, niektórych uczniów, którzy stracili swoich bliskich w
wojnie. Na zamku istniało niewypowiedziane porozumienie, że drugi maja był
dniem, w którym wszyscy powinni po prostu odpocząć.
Przynajmniej
coroczne bale w Ministerstwie na pamiątkę Drugiej Wojny Czarodziejów zakończyły
się po dziesiątej rocznicy i nie zmuszano jej do uczestniczenia w tych
spotkaniach ani znajdowania wygodnych wymówek. Czasami po prostu wyjeżdżała z
kraju na długi weekend, aby utopić swoje smutki i zmienić chociaż na chwilę
otoczenie, byleby uniknąć Wielkiej Brytanii.
Cichy
jęk bólu wyrwał się z jej ust, gdy potarła swoje delikatne skronie, zadowolona,
że eliksir, który wzięła wcześniej, zaczyna działać.
Jej
wcześniejszy wybuch wciąż pojawiał się w myślach i nie wiedziała, czy dzisiaj
wieczorem powinna iść i przeprosić Scorpa. Podejrzewała, że ucieknie po tym,
jak wcześniej z nim rozmawiała i może nawet się z nią nie pożegnać. Nie była
pewna, czy jest w wystarczająco dobrym stanie psychicznym, by spróbować
rozwiązać ten problem. Jutro,
powiedziała sobie stanowczo, wiedząc, że będzie trochę bardziej wypoczęta,
zrównoważona i będzie mogła przeprosić i pracować nad odzyskaniem zaufania
Scorpa.
Jej
zaklęcia osłaniające lekko zadrżały i dały jej znać, że ktoś z pozwoleniem na
wejście właśnie wszedł przez drzwi i je zamknął. Brunetka zamknęła oczy i
odetchnęła głęboko, wyczuwając magię, która nie należała do niej, łatwo
identyfikując ją z Draco. Stąpał cicho, ale czuła jego obecność, gdy szedł do
łazienki, gdzie zobaczył delikatne światło świec i lekko zapukał, na wypadek,
gdyby drzemała.
—
Wejdź, Draco — zaprosiła cichym głosem, podciągając kolana do piersi w mlecznej
wodzie, by się przytulić, zmęczona i zmartwiona, że on też będzie na nią zły.
Draco
wszedł i zatrzymał się w drzwiach na jej widok. Poczuł zapach arniki, zanim
jeszcze otworzył drzwi, i zobaczył, jak zmęczona była, oraz dojrzał wyraźnie
zaznaczoną bliznę. Ból błyszczał w jej dużych, nieco pijanych oczach, a ciężki
kok z obfitymi lokami na czubku głowy był niechlujny.
Patrząc
na nią, blondyn wiedział, że jej dzień był tak samo udany, jak jego. Trzy
stopione kociołki, co najmniej sto punktów zabranych z kilku domów, pulsujący
ból głowy i płaczący Scorpius. Zrobił więc jedną rozsądną rzecz, o jakiej mógł
pomyśleć, i zaczął się rozbierać, by dołączyć do niej w wannie.
Hermiona
była zaskoczona, że nie krzyczał na nią za to, jak rozmawiała ze Scorpiusem. Po
prostu stał tam i przyglądał się jej, nic nie mówiąc. Kiedy zaczął się
rozbierać, dolała trochę gorącej wody do wanny i przywołała szklankę, po cichu
oferując mu drinka.
Kiwnął
głową, wkładając swoje ubrania do kosza na pranie, i wszedł za nią, wyciągając
swoje długie nogi wokół drobnej sylwetki, zanim delikatnie owinął ramiona wokół
jej obolałego ciała, by usadzić ją na swoich kolanach.
Stłumiła
cichy dźwięk dyskomfortu, ale pozwoliła sobie pochylić się ku jego ciepłu i
zamknąć oczy na chwilę, rozkoszując się wygodą, jaką zapewniał jego uścisk.
—
Mam maść z żywokostu działającą na rany wojenne. Pomogę ci ją nałożyć —
powiedział cicho przy jej uchu, a jego usta wylądowały na ramieniu kobiety w
delikatnym pocałunku.
—
Dziękuję — zamruczała cicho. — Czy twój dzień był tak samo straszny jak mój? —
zapytała po chwili, czując, jak jego napięte mięśnie zaczynają się rozluźniać w
gorącej wodzie.
—
Powstrzymałem się przed powiedzeniem pannie Stevens, że powinna rozważyć
ponowne zdawanie sumów z eliksirów w przyszłym roku. — Westchnął i pociągnął
spory łyk alkoholu z dreszczem spowodowanym pieczeniem w gardle.
—
Żałuję, że nie powstrzymałam się dzisiaj przed podniesieniem głosu na Scorpa —
wyszeptała Hermiona ze zmęczeniem, ściskając gardło, i zdała sobie sprawę, że
jest na skraju płaczu.
Draco
odstawił szklankę i objął ją ramionami.
—
Co się stało? — zapytał, chcąc usłyszeć jej wersję.
Kiedy
Scorpius wpadł do ich komnaty i po prostu rzucił mu się w ramiona, bardzo się
martwił, że stało się coś złego. Najpierw chłopiec nie chciał nic powiedzieć,
potem jeszcze trochę płakał, aż w końcu był w stanie powiedzieć się, że
Hermiona na niego krzyczała. Że się martwił, bo może ona nie chce, aby
przebywał w jej pobliżu, tak jak jego matka. Draco wiedział, że to do niej
niepodobne, i rozumiejąc, jaki dzisiaj był dzień, zapewnił syna najlepiej jak
potrafił, że Hermiona wciąż bardzo go kocha. Chłopiec był jednak trochę
niepewny i nadal przygnębiony, zanim poprosił o zostanie z przyjaciółmi,
najwyraźniej nie mając nastroju na przebywanie z dorosłymi.
Draco
nie był pewien, czy w jego obecnym stanie to był dobry pomysł, ale być może
pozostawienie syna z jego przyjaciółmi pozwoli mu trochę przemyśleć tę kłótnię
i da mu czas na sprawdzenie swojej partnerki. I miał rację, wiedząc, że oboje
byli dzisiaj w cholernie złym nastroju.
Hermiona
lekko pociągnęła nosem, zanim wtuliła się w niego mocniej, gdy trzymał ją
delikatnie, ale uspokajająco.
—
Po prostu… nie wiem, co się stało, po prostu wybuchłam — zaczęła wyjaśniać. —
Cały dzień strasznie bolała mnie głowa, a w bibliotece było tak cicho. A kiedy
usiadł kilka stóp dalej przy swoim ulubionym stole, zajęłam się pracą nad
inwentaryzacją, a on zaczął mówić z podnieceniem… i wiesz, jak się nakręca,
czyta stronę, a jego świadomość płynie do pytań i rozmyślań, a on mówił tak
głośno. Dwukrotnie próbowałam poprosić, by po prostu mówił ciszej, ale mnie nie
słyszał. — Wzięła drżący oddech i pociągnęła kolejny łyk ze szklanki. — I
wybuchłam. — Spojrzała na niego, krzywiąc się z żalem. — Po prostu wybuchłam.
Wiem, nie powinnam, ale chciałam tylko, żeby przestał mówić tak głośno. Więc
podniosłam głos, by powiedzieć to wystarczająco dosadnie, a on uciekł. —
Westchnęła ze zmęczeniem. — Chciałam przeprosić i wyjaśnić, ale spojrzenie,
które mi posłał… Wiem, że go zraniłam i sprawiłam, że był zażenowany. Nie chcę
stracić jego zaufania, ale po prostu nie mogłam dzisiaj tego znieść… —
przyznała, szlochając cicho. — Spieprzyłam to, Draco — dodała, po czym zwinęła
się w jego ramionach; jej ciało drżało, gdy ciężkie łzy połączyły się z wodą w
wannie.
Draco
tylko przytulił ją mocniej, całując jej niesforne loki i czoło.
—
Wcale nie spieprzyłaś. Scorp cię kocha i jesteś dla niego niesamowita. Zaufaj
mi: jako ktoś, kto widział, jak jego biologiczna matka odrzuca go i traktuje
jak uciążliwego, mogę to odróżnić. Miałaś zły dzień i dopadła cię jego
żywiołowość. Zaufaj mi, przerabiałem to. — Westchnął zmęczony i oparł policzek
o jej głowę, zamykając na chwilę oczy, podczas gdy ona się uspokoiła.
—
Ale nie powinnam podnosić na niego głosu — powiedziała cicho, równie zmęczona.
—
Żaden rodzic nie jest doskonały i każde dziecko będzie go testować. Chwilowy
brak komunikacji między wami nie oznacza, że to spieprzyłaś, ani że nie da się
tego naprawić — argumentował. — Scorp to mądry dzieciak. Rano możemy wszystko
wyjaśnić. Na razie chodźmy do łóżka, jestem tak samo wyczerpany, jak ty —
zaproponował, unosząc jej podbródek, żeby sprawdzić, czy przestała płakać.
Miała
trochę podpuchnięte oczy, piegi pojawiły się na nosie, a w spojrzeniu wirowały
emocje, ale, mimo to, wszystko, czego chciał, to po prostu położyć się z nią do
łóżka i przytulić, by dać obojgu poczucie bezpieczeństwa.
—
No dalej, chodźmy do łóżka. — Delikatnie zachęcił ją do wstania i wyszedł za
nią z wanny, pomagając się wysuszyć. Dostrzegł drżenie jej prawego biodra i
mięśni ud, domyślając się, że to trwałe uszkodzenie, spowodowane torturami jego
ciotki.
Nałożenie
maści zajęło niewiele czasu, a kiedy upewnili się, że komnata jest zamknięta,
położyli się na łóżko tacy, jacy byli, przytulając się do siebie, by poczuć ciepło
drugiego ciała i nagą skórę. Draco przyciągnął ją blisko swojej piersi i
wdychał jej zapach w zagłębieniu szyi. Niepowtarzalny zapach ludzkiego ciepła,
arniki i rumianku z jej szamponu. Uwielbiał ten zapach. I z tą ostatnią myślą
zasnął, trzymając blisko już drzemiącą brunetkę.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Czuła,
że lada chwila może zwymiotować, ale zdołała się uspokoić, zawiązując szarfę
swojej granatowej sukienki kopertowej. Draco posłał jej wspierający uśmiech,
ale była zbyt zdenerwowana, by odpowiedzieć czymś więcej niż lekkim uniesieniem
kącików ust, które zamieniło się w grymas. Przeżyła krwawą wojnę, ale
perspektywa cofania się od niej małego Scorpiusa i odrzucenia była bardziej
przerażająca niż wspomnienia.
—
Wszystko będzie dobrze, obiecuję — dopingował ją Draco. Bardzo dobrze znał
swojego syna i wiedział, że on mocno kochał Hermionę. W ciągu ostatnich kilku
miesięcy była dla niego matką zdecydowanie lepszą niż biologiczna w czasie ich
małżeństwa. Nie miał wątpliwości, że sprawa szybko się rozwiąże.
Wrócili
do komnaty Malfoyów, a Draco zszedł do Pokoju Wspólnego Slytherinu, aby zabrać
stamtąd syna. Hermiona była zbyt zdenerwowana, żeby po prostu stać, więc trochę
posprzątała i wezwała skrzaty, aby przyniosły im niedzielny brunch do pokoju,
zamiast jeść go na osobności. Zajęto to kilka chwil i ściskała filiżankę
gorącej herbaty, popijając ją powoli i oddychając między łykami, by się
uspokoić.
Kiedy
jej dwaj ulubieni chłopcy wrócili, odstawiła filiżankę, by poświęcić im całą
swoją uwagę. Scorp wyglądał na nieco zmęczonego, ale był ubrany i ściskał w
ręce piżamę i najnowszą książkę. Książkę, którą wybrali razem zaledwie kilka
dni temu, kiedy zabrała go do Londynu do biblioteki i na lody do parku. Gdy
tylko ją zobaczył, jego dolna warga znów zaczęła drżeć i zatrzymał się tam,
gdzie stał, patrząc na nią nieco niepewnie.
Hermiona
obeszła stół i przykucnęła na jedno kolano, żeby być z nim na równi.
—
Bardzo przepraszam, że podniosłam na ciebie głos. Wczoraj miałam zły dzień i
mam nadzieję, że mi wybaczysz? — zapytała, przeżuwając dolną wargę, czekając na
jego werdykt.
Poruszał
się tak szybko, że pomyślała, iż jego idolem powinien być Flash, a nie Spiderman,
ale, mimo to, ramiona małego blondyna trzymały ją z całej siły; jego ciało
drżało, gdy płakał, uwalniając stłumione w sobie emocje.
—
Och, bardzo przepraszam, kochanie. — Hermiona przytuliła go mocno, pocierając
jego małe plecy, by go uspokoić, i całując w czoło. — Nie mogę się doczekać,
kiedy usłyszę, czego dowiedziałeś się ze swojej nowej książki o Celtach —
obiecała, gdy otarł oczy piąstką.
—
Nie chciałaś wczoraj. Myślałem, że nie chcesz, żebym z tobą przebywał, tak jak
mama… — powiedział z małą czkawką od płaczu.
—
Posłuchaj mnie teraz, Scorpiusie. — Delikatnie trzymała go za ramiona i
upewniła się, że patrzył na nią, gdy z nim rozmawiała. — Zawsze będę chciała,
żebyś ze mną przebywał. Zawsze będę robiła wszystko, by znaleźć czas na
spędzenie go z tobą. Zawsze jesteś mile widziany w bibliotece. I nie obiecam
ci, że kiedyś nie będę miała złego dnia. Obiecuję ci za to, że nigdy nie
będziesz musiał we mnie wątpić — powiedziała wyraźnie i szczerze, wiedząc, że
chłopiec był wystarczająco bystry, by zrozumieć, że chodziło jej o każde słowo.
Zawahał
się tylko przez chwilę, po czym skinął głową i ponownie mocno ją przytulił. W
zamian uściskała go i pocałowała miękkie blond włosy.
—
Obiecuję — powtórzyła, gdy przylgnął do niej.
—
Kocham cię, Mimi. — Pociągnął nosem w jej szyję.
Uśmiechnęła
się czule, ocierając łzy z oczu.
—
Ja też cię kocham, kochanie. — Ponownie pocałowała go w czoło i odchyliła się,
by rzucić mu zachęcający uśmiech. — Może zjemy niedzielny brunch i opowiesz nam
wszystko o swojej nowej książce? — zasugerowała, a on skinął głową, wydmuchując
nos w oferowaną chusteczkę, zanim udał się do stołu, by usiąść.
Draco
podszedł do kobiety, którą teraz dumnie nazywał swoją partnerką, i pochylił
się, by ją delikatnie pocałować. Nie powtórzył słów, które przed chwilą
wypowiedział jego własny syn, ale Hermiona i tak dostrzegła je w sposobie, w
jaki na nią patrzył, i posłała mu uśmiech pełen miłości, obejmując jego ogolony
policzek, by pogłaskać kość policzkową. Jeszcze raz cmoknął ją w usta, zanim
dołączyli do Scorpiusa przy stole, aby zjeść pyszny brunch.
_____________
Witajcie :) kończy się długi weekend, więc czas na kolejny rozdział tłumaczenia. Ta część jest przeplatanką różnych emocji, ale mam nadzieję, że Wam się spodoba. Ja bardzo współczułam Hermionie i Scorpowi, bo wiem, że takie nieoczekiwane zachowanie bywa zaskoczeniem. Dajcie znać, co Wy sądzicie o tej części.
Mogę uroczyście ogłosić, że skończyłam tłumaczyć tę historię. Jestem z siebie mega dumna, bo to kolejna ważna dla mnie opowieść. Ale chcę Wam dawkować emocje, więc 13 Rozdział pojawi się we wtorek, a Epilog w piątek. A ja w międzyczasie zajmę się tłumaczeniem To, co najlepsze. 11 rozdział jest dość obszerny, więc szykujcie się na długą lekturę.
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia. Enjoy!
No i zbliżamy się do końca tej pięknej historii. Dzisiejszy rozdział bardzo mi się podobał, nie było w nim zbyt dużo słodyczy i wiecznego szczęścia. Jak to w życiu bywa, niektóre dni są ciężkie do przetrwania. Czekam na.kolejny rozdział!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podobało. Wiem, że nie zawsze ma być słodko i kolorowo. Autorka fajnie miesza prawdziwe życie ze szczęściem.
UsuńPozdrawiam i zapraszam na nowy rozdział.