25 grudnia 2008
Nos
Hermiony się zmarszczył, gdy przekręciła się i wtuliła w swoją miękką, ciepłą
poduszkę. Było zdecydowanie za wcześnie i chciała się wyspać, ponieważ czytała
do późna poprzedniego wieczora. Cichy chichot jednak to uniemożliwił i
próbowała stłumić uśmiech, udając, że śpi.
Poczuła
ruch, jakby ktoś próbował obejść łóżko na palcach i dać jej czas do ataku.
Otworzyła oczy i uniosła się gwałtownie, sięgając po chichoczącego chłopca, aż
stał się szczęśliwą, łaskotaną masą piżamy z Wolverine'em i rozczochranej blond
czupryny włosów.
—
Hermiono! Jest Boże Narodzenie! Chodź, prezenty! — Praktycznie podskakiwał w
miejscu, gdy przestała go łaskotać, i złapał ją za rękę, wyciągając z łóżka.
Po
prostu zaśmiała się i uniosła go, dopóki radośnie nie usiadł jej na kolanie,
opowiadając do ucha o małych i wielkich prezentach, które widział, i o jego
liście do Świętego Mikołaja, i o tym, że był takim grzecznym chłopcem przez
cały rok… Upewniając się, że słyszy, jak chłopiec mówi, Hermiona wyjęła z
komody parę grubych skarpetek, żeby zabrać je ze sobą, i szybko przeszła po
zimnej kamiennej podłodze w kierunku komnaty Draco.
—
Scorp? — słyszała tylko, jak Draco woła w komnacie, chcąc znaleźć syna, gdy
stawiała go na podłodze.
—
Tato, poszedłem po Hermionę, pod naszą choinką są prezenty dla niej! —
Rozpromienił się, biegnąc, by wskoczyć na kanapę.
Draco
spojrzał na stopy chłopca.
—
Nie nosisz kapci ani skarpetek; w tym tempie szybko się przeziębisz. Biegnij
jakieś założyć, zanim otworzymy prezenty. — Odpędził chłopca, po czym zwrócił
się do Hermiony. — Hej, wesołych świąt. Westchnął i potarł zmęczoną
twarz.
Oboje
spojrzeli na siebie i wybuchli śmiechem. Włosy Hermiony sterczały w każdą
stronę, próbując uwolnić się z warkocza, w który je zaplotła do snu. Jej ciepła
piżama w kratę była luźna i wygodna, ale zdecydowanie nie należała do kategorii
sprośnych. Ale czarownica wyglądała na rozgrzaną i wciąż trochę śpiącą, a Draco
zauważył małe piegi na jej nosie, i zastanawiał się, jakby to było budzić się
przy niej.
Hermiona
podeszła bliżej i sięgnęła w górę, wsuwając za jego ucho zabłąkany kosmyk blond
włosów, unosząc w milczeniu brew i wpatrując się w jego klatkę piersiową. Draco
spojrzał w dół i zdał sobie sprawę, że ma na sobie swoją starą koszulkę;
prezent od Blaise’a, gdy zdał egzaminy mistrzowskie. Napis: „Mistrzowie
eliksirów warzą lepiej” nie był jedynie wyblakły, ale miał przynajmniej jedną
dziurę.
—
Przepraszam, rano bywa trochę nadpobudliwy. — Draco nerwowo potarł kark. Był
przyzwyczajony do tego, że każdego ranka po rozwodzie był tylko on i Scorp,
więc to trochę dziwne, że chłopiec nie potrafił się opanować. Z drugiej strony,
widok Hermiony w zwykłym wydaniu sprawiał, że czuł się bardziej komfortowo.
Hermiona
wzruszyła ramionami.
—
Hej, kiedyś bywałam jeszcze gorsza. Wstawałam o piątej rano, jadłam ciastka
mamy na śniadanie i piłam gorące kakao przed rozpakowywaniem prezentów. —
Wzruszyła ramionami. — Mogę usiąść? Muszę założyć skarpetki. — Wskazała na
grubą parę białych skarpet, które trzymała w ręku.
—
Tak, jasne, poproszę o herbatę i kawę. — Skinął na nią, żeby usiadła wygodnie,
zanim zawołał skrzata domowego i poprosił, żeby przyniósł im gorące napoje.
Tak
naprawdę nie umawiali się na spędzanie razem świąt Bożego Narodzenia, ale
zostali w zamku i pomyśleli, że fajnie będzie przekonać się, jak przebiegną
święta i, być może, wybrać się na randkę. Mimo że planowali pójść na jedną
tydzień po balu, nic z tego nie wyszło, ponieważ Hermionę dopadło przeziębienie
i została w łóżku przez kilka dni, aby wyzdrowieć. Na szczęście wróciła do
pełni sił i nie mogła się doczekać drugiego dnia świąt w Muszelce z
przyjaciółmi i rodziną. Może Draco i ona
mogliby zjeść razem kolację lub lunch w Boże Narodzenie, pomyślała i z
wdzięcznością przyjęła parujący kubek herbaty od Draco, gdy skrzaty dostarczyły
napoje i śniadanie.
Scorp
i jego nieograniczona energia wrócili w międzyczasie. Usiadł na dywanie przed
kominkiem, patrząc z podekscytowaniem na wszystkie prezenty. Hermiona
zachichotała i podciągnęła stopy wyżej na sofę, chowając je pod siebie i wygodnie
się sadowiąc.
—
Więc który prezent otworzysz jako pierwszy? — zapytała uradowanego chłopca,
który podzielił prezenty na stosy, uśmiechając się, gdy zdał sobie sprawę, że
jego jest największy.
—
Jak myślisz, który powinienem otworzyć? — spytał, nie do końca pewny, od czego
zacząć.
Hermiona
spojrzała na jego stos, domyślając się, co było w środku niektórych z nich.
—
Może zaczniesz od największego i skończysz na najmniejszym? — zasugerowała.
—
Dobrze. — Uśmiechnął się i praktycznie rzucił się na największe pudełko,
promieniejąc na widok zaawansowanego zestawu eliksirów dla dzieci. — Dzięki,
tato! Pokażesz mi, jak je uwarzyć? — Spojrzał na dołączoną listę.
—
Oczywiście, możemy warzyć razem w lochach — zaoferował Draco z dumą w oczach z
talentu, którym już teraz zachwycał jego syn.
A
zestaw do eliksirów stanowił początek prezentów. Nowa miotła dla dzieci,
mugolski gameboy z kilkoma grami do zabawy oraz mnóstwo słodyczy i ubrań. W
końcu dotarł do najmniejszego prezentu, małej koperty, i spojrzał na nią z
ciekawością, zanim ją otworzył. Jego oczy błyszczały, gdy popatrzył na
Hermionę.
—
To… to dla mnie? Kiedy mogę jechać? — zapytał, trzymając plastikową kartę
blisko piersi.
Hermiona
uśmiechnęła się uprzejmie.
—
Możemy jeździć co dwa tygodnie lub raz w miesiącu, albo w zależności od tego,
jak szybko przeczytasz wypożyczone książki — obiecała.
Draco
spojrzał na nich z zaciekawieniem, zanim podekscytowany Scorpius usiadł mu na
kolanach, pokazując błyszczącą, plastikową kartę ze swoim imieniem.
—
Zobacz, tatusiu! Hermiona dała mi moją własną kartę biblioteczną do mugolskiej
i magicznej londyńskiej biblioteki! — Rozpromienił się, myśląc o wszystkich
książkach, jakie mógł tam znaleźć; o Wikingach, Sasach i niesamowitych
gladiatorach Rzymu.
—
Dziękuję — wyszeptał Draco do ucha Hermiony, a ona tylko się uśmiechnęła,
wiedząc, że to jedynie drobiazg, który czasem może znaczyć wiele.
—
Mogę zafiukać do Berta i opowiedzieć mu o moich prezentach? — zapytał Scorpius
niecierpliwie, chcąc zadzwonić do pokoju wspólnego Slytherinu, aby poopowiadać
i dowiedzieć się, co dostał Bert.
Draco
zaśmiał się.
—
Jasne. Może użyjesz Sieci Fiuu w gabinecie, dywan jest tam bardzo miękki. —
Wskazał na ukryte drzwi, prowadzące do jego gabinetu.
Scorpius
zeskoczył z jego kolan i już był przy drzwiach, gdy się odwrócił.
—
Nie otwierajcie prezentów zanim wrócę. — Pogroził palcem dorosłym i zniknął w
gabinecie, zostawiając ich, by pośmiali się z jego wybryków.
—
To był idealny prezent. Myślę, że nudzę go książkami, które mu czytam. — Draco
westchnął, trochę zmęczony.
Hermiona
przywołała kolejną kopertę spod choinki i wręczyła mu ją.
—
Mam też dla ciebie; obaj macie abonament na rok. Zobaczysz, czy mu się to
spodoba. Jestem pewna, że będzie chciał, żeby jego tata z nim pojechał —
zaoferowała z uśmiechem.
—
Dziękuję — zgodził się i uniósł brwi, gdy w kopercie znalazł coś dodatkowego. —
Bilety? — zapytał.
—
Bilety sezonowe. Wspomniałeś, że tęsknisz za teatrem, więc pomyślałam, że to
może ci się spodobać. Bilety są dla ciebie i gościa; możesz zabrać Scorpiusa
lub kogoś na randkę — zaproponowała. Draco spojrzał na program.
—
Za trzy dni wystawiają „Dziadka do orzechów”, nie wiedziałem go od lat —
zadumał się.
—
Ja też nie; moja mama zabrała mnie na niego trzy razy, gdy byłam młodsza —
powiedziała Hermiona ze smutnym uśmiechem. Zawsze tęskniła za rodzicami w Boże
Narodzenie.
—
To może pójdziemy na randkę? Słyszałem, że lubisz włoskie jedzenie. — Wyciągnął
rękę na oparciu sofy, zapraszając ją z czułym uśmiechem na wspomnienie ich
ostatniego włoskiego lunchu w mugolskim Londynie.
Hermiona
oparła się o jego bok, wciąż trzymając kubek gorącej herbaty i ukrywając uśmiech,
gdy ręka mężczyzny spoczęła na jej talii.
—
Z przyjemnością, i pragnę zjeść dobre calzone — przyznała.
—
Może odbiorę cię o piątej? — zaproponował swobodnym tonem, ale zdał sobie
sprawę, że naprawdę nie może się doczekać spędzenia czasu z tą piękną kobietą.
—
Postaram się zdążyć — powiedziała od niechcenia, ale uśmiechnęła się, kiedy
połaskotał ją w bok policzka. Musiała odłożyć kubek, żeby nic nie rozlać,
kończąc z powrotem w jego ramionach.
—
Czy to nie jest odpowiednia okazja? — mruknął, gdy znów znaleźli się na tyle
blisko, że ich oddechy się zmieszały. Pachniała porankiem, cynamonem i herbatą,
ale chciał sprawdzić, czy smakuje tak samo.
Jednak
prześcignęła go, nie mogąc znieść napięcia, i zamknęła lukę między nimi, aż ich
usta połączyły się w delikatnym, pierwszym pocałunku. Nie wyczuła wahania; jego
ramiona wokół niej zacisnęły się odrobinę, by trzymać ją blisko. Traktując to
jako zachętę, nachyliła się po kolejny pocałunek, sięgając, by pogłaskać lekko
zarośnięty policzek blondyna. Ich usta rozłączyły się na ułamek sekundy, by
znów złączyć w namiętnym pocałunku, i Draco poczuł znajome uczucie w klatce
piersiowej na smak Earl Grey na jej języku.
Rozdzielili
się, słysząc chichot dochodzący z drzwi i zauważając Scorpiusa. Wydawałoby się,
że miał talent do pojawiania się w niewłaściwych momentach, jak to dziecko.
Hermiona ponownie wzięła kubek i oparła się o bok Draco, aby zachować trochę
dystansu między nimi, ale nadal cieszyć się ciepłem i towarzystwem.
—
Możemy otworzyć więcej prezentów? — zasugerowała i obserwowała, jak mniejszy
blondyn podbiega do choinki, wybierając podarek, które każde z nich miało
otworzyć jako następny.
28 grudnia 2008
—
To było piękne. — Hermiona uśmiechnęła się, machając różdżką, by usunąć
śnieg z peleryny, przez który właśnie brnęli, i zaczęła zdejmować
rękawiczki, gdy wspinali się po schodach zamku.
Dochodziła
północ, a oni właśnie wracali z wieczornej randki w Londynie. Wiedząc, że
Hermiona woli mniejsze, kameralne restauracje, Draco zabrał ją do Soho na
pyszną włoską kolację, zanim przenieśli się do Royal Opery na oszałamiającą
sztukę „Dziadek do orzechów” w wykonaniu Royal Ballet. Jeśli chodzi o pierwsze
randki, ta zdecydowanie wylądowała na szczycie jej listy.
—
Tak, było. — Spojrzał na nią z tym swoim czułym uśmiechem, gdy podał jej łokieć
i rozpoczęli wspinaczkę.
—
Scorpius zadomowił się u Longbottomów czy śpi w dormitorium w lochach? —
zapytała, kiedy weszli na swoje piętro.
—
Hanna napisała, że był z Bertem w dormitorium. Nie sądzę, że zobaczymy go do
rana — powiedział, nie zdając sobie sprawy z tego, co zasugerował.
Hermiona
spojrzała na niego, kiedy zatrzymali się przy drzwiach.
—
Filiżanka herbaty przed snem? — zapytała cicho, a pytanie elegancko niosło
zaproszenie wykraczające poza gorący napój.
—
Z przyjemnością — zgodził się i poczekał, aż przejdzie, zanim zamknął za nimi
drzwi do jej komnaty.
Gdy
pomógł jej zdjąć ciężki płaszcz, Hermiona poczuła, jak jego dłonie przesuwają
się po jej ramionach, ocierając o talię, po czym cofnął się, by powiesić ich
płaszcze. Stali tak przez chwilę, patrząc na siebie.
—
Powinnam nastawić czajnik? — spytała, gdy podszedł bliżej.
Draco
tylko potrząsnął głową, obejmując ją ramionami, a ich usta spotkały się
ponownie, tym razem z większą pewnością. Obawiał się, że formalna randka
ograniczy ich przez maniery, ale była taka ciepła i rozmawiali ze sobą otwarcie
i szczerze podczas kolacji, śmiejąc się z dziecięcych historyjek Scorpiusa i
podchmielonych świątecznych wybryków Hermiony. Przez cały wieczór czuł iskry
przelatujące nad nimi i był szczęśliwy, widząc, jak jej pożądanie rosło, tak
jak jego.
Hermiona
nie mogła się oprzeć, by włożyć palce w miękkie blond loki, otaczające jego
twarz, i przytrzymaniu go trochę bliżej jej zaokrąglonych kształtów. Niektórym
może się wydawać, że działali za szybko, ale to pożądanie było między nimi od
tygodni i bardzo chciała się dowiedzieć, czy pasują do siebie również pod
innymi względami. Minęło również trochę czasu, odkąd z kimś spała, więc czuła,
jak jej puls przyspiesza z oczekiwania.
Jej
ręka zsunęła się po jego szyi do guzików koszuli i zaczęła je rozpinać,
dokładnie w chwili, gdy poczuła, jak zamek jej sukienki sunie wzdłuż pleców w
kierunku bioder. Ruszyli do jej sypialni, a ubrania spadały, aż stali się
plątaniną niecierpliwych kończyn i rozgrzanych ciał. Nie mógł się powstrzymać i
pocałował różowy sutek, smakując miękką skórę, gdy jego dłonie gładziły jej
biodra. Sięgnął do tyłu, by ścisnąć jeden z jędrnych pośladków kobiety. Draco
nie mógł się powstrzymać; zawsze uwielbiał pośladki i lubił te wszystkie
ołówkowe spódnice i dopasowane sukienki, które Hermiona nosiła.
Sapnęła,
gdy jego kciuk trochę się droczył z jej łechtaczką, drażniąc nerwy, więc
przycisnęła biodra do jego dłoni i dwa długie palce gładko się w nią wsunęły.
Na chwilę zamknął oczy i ponownie ją pocałował w usta, ciesząc się ciepłem
kobiety po wielu latach narzuconego sobie celibatu. Jego żona mogła uznać, że
ma prawo zdradzać w małżeństwie, ale on z zasady odmówił zniżania się do jej poziomu
i minęło trochę czasu, odkąd cieszył się kobiecym dotykiem i ciałem.
Hermiona
bardzo różniła się od Astorii. Jego żona była wytworną pięknością o
przezroczystej skórze i perfekcyjnym, marmurowym ciele, którego pozazdrościłby
mu niejeden mężczyzna. Ich życie małżeńskie było jednak odzwierciedleniem ich
życia seksualnego; mroźnego i, niestety, pozbawionego jakiejkolwiek
namiętności czy przyjemności. Kobieta w jego ramionach była ciepłą, miękką,
pachnącą, renesansową pięknością; z niesfornymi włosami, zarysowanymi
krągłościami, rozstępami i dołeczkami na udach. Dotknęła go samowolnie i
pocałowała z namiętnością, której pragnął u partnerki. Dawała tyle, ile mogła,
a on przypomniał sobie, że miesiące temu powiedziała mu, że nie spotkała
jeszcze czarodzieja, który mógłby dotrzymać jej kroku. Być może właśnie się
odnaleźli.
Hermiona
z niecierpliwością owinęła udo wokół jego talii i obróciła ich, siadając na
zgrabnych biodrach blondyna, po czym nachyliła się ku niemu, by wprowadzić go
do pełnego żaru wnętrza. Syknął, czując jej dotyk na napiętym z pożądania
penisie. Jej usta otworzyły się nieznacznie, kiedy obniżyła się na całą
długość, centymetr po centymetrze rozciągając mięśnie, które od jakiegoś czasu
nie były używane. Chwilę zajęło jej usadowienie, po czym pochyliła się, by
jeszcze raz pocałować Draco, zanim zaczęli się poruszać, znajdując wspólny rytm
po kilku wstępnych ruchach.
Mocno
trzymał jej biodra, nie ograniczając ani nie prowadząc, ale po prostu trzymając
ją za boki i obserwując, jak zbliża się do orgazmu. Czuła się bosko,
pozostawiając wilgotny ślad na jego pachwinie, gdy ich podniecenie wzrastało.
Wiedząc, co lubi, Hermiona sięgnęła w dół, by wyczuć, w którym miejscu się
łączą, i pocierała łechtaczkę w rytm pchnięć, osiągając rozkosz. Draco patrzył,
jak zbliża się coraz bardziej, a kiedy była blisko szczytu, odwrócił ich i
wchodził się w nią krótkimi, głębszymi pchnięciami, upewniając się, że ociera
się o nią, aby uzyskać dodatkowe tarcie.
Jej
zarumienione policzki stały się bardziej różowe, a między brwiami pojawiła się
lekka zmarszczka, gdy zachwiała się na chwilę, zanim wygięła ciało i krzyknęła.
Jej paznokcie na moment wbiły się w jego ramiona, kiedy go chwyciła, dreszcze
przebiegały przez całe jej ciało przez dłuższy czas, nim opadła z powrotem na
poduszki. Zdała sobie sprawę, że do niej nie dołączył, i odetchnęła, zanim
ponownie otarła się o niego, by skusić go, żeby znów się poruszył.
Okazało
się, że to była bardzo długa noc, a kiedy ponownie zasnęli, około wczesnych
godzin porannych, Hermiona poczuła się nasycona i rozgrzana w objęciach Draco.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Mamrotała
i podrapała się w swędzący nos, ziewając szeroko, zanim ponownie zagrzebała się
w poduszce. Prawdopodobnie było jeszcze za wcześnie, musiała ją obudzić
poduszka czy coś. Usłyszała przyjemne dla ucha mruczenie, zanim miękki policzek
musnął jej nos, drażniąc, aż zmarszczyła go i zamrugała zmęczonymi oczami.
Jej
nowy chowaniec, dwuletni kot rasy maine coon, którego nazwała Simone po Simone
de Beauvoir, dawał do zrozumienia swojemu człowiekowi, że potrzebuje trochę
uwagi. Hermiona znalazła dygoczącego kota, skulonego na podłodze przy wejściu,
lodowatego z zimna po tym, jak wszedł do zamku, by szukać pomocy. Podniosła
małą damę i zaniosła do skrzydła szpitalnego, żeby Poppy się jej przyjrzała.
Kobieta rzuciła kilka zaklęć diagnostycznych i zastosowała serię zaklęć
rozgrzewających, by powoli wróciła odpowiednia temperatura. Były dość
zaskoczone, jak udało się zwierzęciu przetrwać na śniegu, ale Hogwart był
sanktuarium nie tylko dla ludzi, więc Hermiona tego nie kwestionowała.
Gdy
próbowała odejść od kotki, ta ożywiła się i wspięła, by odpocząć w jej
ramionach, nie chcąc rozstawać się ze swoim nowym człowiekiem. I tak dwa dni
temu Hermiona zaadoptowała zadziorną kotkę i dobrze się czuły w swoim
towarzystwie.
—
O co chodzi? — wyszeptała i sięgnęła, by pogłaskać małą główkę i szpiczaste
uszy.
Simone
zamruczała i wtuliła się w nią, zanim miauknęła pytająco. W końcu pora na
śniadanie i pomimo tego, że w komnacie było dwoje ludzi, nikt jej nie nakarmił.
Skandaliczne.
Hermiona
zachichotała i potarła swój mały nos.
—
Nie będzie długo — obiecała, po czym obróciła się w ramionach Draco, by go
obudzić.
Już
mrugał zmęczonymi oczami, zanim wtulił twarz w jej rozczochrane loki.
—
Już jest rano? — mruknął, wdychając jej cytrynowy szampon z werbeną.
—
Niestety dla nas, szczęśliwie dla Scorpa. Nie powinieneś go zabrać na
śniadanie? — zapytała.
Draco
wymamrotał coś, czego nie zrozumiała, zanim przysunął ją bliżej.
—
Powinienem. Czy jestem złym ojcem, przyznając, że wolałbym przebywać tutaj? —
zapytał, całując ją w czoło.
Uśmiechnęła
się i wtuliła w jego ramiona, pieszcząc lekko srebrzyste blond włosy na klatce
piersiowej.
—
Myślę, że każdy rodzic potrzebuje zasłużonej przerwy, zwłaszcza samotny rodzic
— powiedziała i pochyliła się, by poczuć delikatny zapach jego wody kolońskiej
z zeszłej nocy i piżmo po ich nocnych szaleństwach. — Po prostu nie chcę, żeby
wpadł tutaj i znalazł nas nagich. Ma talent do pojawiania się w nieodpowiednich
momentach — zaśmiała się. — I muszę nakarmić Simone, bo inaczej zaatakuje moje
włosy, tak jak wczoraj rano — przyznała.
Draco
prychnął.
—
No cóż, to imponujące. Odgryzłaś się? — droczył się, odsuwając od jej
łaskoczących palców przy jego boku.
—
Chodź, jaśnie panie. Może przygotujesz wodę na wspólny prysznic? —
zaproponowała, wstając, by nakarmić miauczącego kota.
Draco
zdał sobie sprawę, że jego ojciec prawdopodobnie przewraca się w grobie jak
cholerny wachlarz, gdy błysnął swoim firmowym uśmiechem, obserwując, jak jej
nagi tyłek podskakuje w drodze do aneksu kuchennego. Nie był w stanie z tego
zrezygnować, nawet gdyby mógł…
___________
Witajcie :) wreszcie pojawia się obiecany w niedzielę rozdział. Jestem ciekawa, czy Wam się podobał. Dajcie znać! Zwłaszcza co sądzicie o scenie +18 i ogólnie o rozdziale.
Kolejny prawdopodobnie pojawi się w piątek. Jestem strasznie zmęczona pracą i nie mam siły na tłumaczenie, ale od czwartku mam wolne, więc postaram się coś przetłumaczyć. Nawet nie mam siły na długie rozpisywanie się, wybaczcie...
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Enjoy!
Super rozdział! Scorp jest taki słodki, a Herm i Draco idealnie do siebie pasują! Czekam na kolejne rozdziały!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :)
Usuń