wtorek, 4 stycznia 2022

[T] Bibliotekarka Hogwartu: Rozdział 10 (+18)

 25 grudnia 2008

 

Nos Hermiony się zmarszczył, gdy przekręciła się i wtuliła w swoją miękką, ciepłą poduszkę. Było zdecydowanie za wcześnie i chciała się wyspać, ponieważ czytała do późna poprzedniego wieczora. Cichy chichot jednak to uniemożliwił i próbowała stłumić uśmiech, udając, że śpi.

Poczuła ruch, jakby ktoś próbował obejść łóżko na palcach i dać jej czas do ataku. Otworzyła oczy i uniosła się gwałtownie, sięgając po chichoczącego chłopca, aż stał się szczęśliwą, łaskotaną masą piżamy z Wolverine'em i rozczochranej blond czupryny włosów.

— Hermiono! Jest Boże Narodzenie! Chodź, prezenty! — Praktycznie podskakiwał w miejscu, gdy przestała go łaskotać, i złapał ją za rękę, wyciągając z łóżka.

Po prostu zaśmiała się i uniosła go, dopóki radośnie nie usiadł jej na kolanie, opowiadając do ucha o małych i wielkich prezentach, które widział, i o jego liście do Świętego Mikołaja, i o tym, że był takim grzecznym chłopcem przez cały rok… Upewniając się, że słyszy, jak chłopiec mówi, Hermiona wyjęła z komody parę grubych skarpetek, żeby zabrać je ze sobą, i szybko przeszła po zimnej kamiennej podłodze w kierunku komnaty Draco.

— Scorp? — słyszała tylko, jak Draco woła w komnacie, chcąc znaleźć syna, gdy stawiała go na podłodze.

— Tato, poszedłem po Hermionę, pod naszą choinką są prezenty dla niej! — Rozpromienił się, biegnąc, by wskoczyć na kanapę.

Draco spojrzał na stopy chłopca.

— Nie nosisz kapci ani skarpetek; w tym tempie szybko się przeziębisz. Biegnij jakieś założyć, zanim otworzymy prezenty. — Odpędził chłopca, po czym zwrócił się do Hermiony. — Hej, wesołych świąt.  Westchnął i potarł zmęczoną twarz.

Oboje spojrzeli na siebie i wybuchli śmiechem. Włosy Hermiony sterczały w każdą stronę, próbując uwolnić się z warkocza, w który je zaplotła do snu. Jej ciepła piżama w kratę była luźna i wygodna, ale zdecydowanie nie należała do kategorii sprośnych. Ale czarownica wyglądała na rozgrzaną i wciąż trochę śpiącą, a Draco zauważył małe piegi na jej nosie, i zastanawiał się, jakby to było budzić się przy niej.

Hermiona podeszła bliżej i sięgnęła w górę, wsuwając za jego ucho zabłąkany kosmyk blond włosów, unosząc w milczeniu brew i wpatrując się w jego klatkę piersiową. Draco spojrzał w dół i zdał sobie sprawę, że ma na sobie swoją starą koszulkę; prezent od Blaise’a, gdy zdał egzaminy mistrzowskie. Napis: „Mistrzowie eliksirów warzą lepiej” nie był jedynie wyblakły, ale miał przynajmniej jedną dziurę.

— Przepraszam, rano bywa trochę nadpobudliwy. — Draco nerwowo potarł kark. Był przyzwyczajony do tego, że każdego ranka po rozwodzie był tylko on i Scorp, więc to trochę dziwne, że chłopiec nie potrafił się opanować. Z drugiej strony, widok Hermiony w zwykłym wydaniu sprawiał, że czuł się bardziej komfortowo.

Hermiona wzruszyła ramionami.

— Hej, kiedyś bywałam jeszcze gorsza. Wstawałam o piątej rano, jadłam ciastka mamy na śniadanie i piłam gorące kakao przed rozpakowywaniem prezentów. — Wzruszyła ramionami. — Mogę usiąść? Muszę założyć skarpetki. — Wskazała na grubą parę białych skarpet, które trzymała w ręku.

— Tak, jasne, poproszę o herbatę i kawę. — Skinął na nią, żeby usiadła wygodnie, zanim zawołał skrzata domowego i poprosił, żeby przyniósł im gorące napoje.

Tak naprawdę nie umawiali się na spędzanie razem świąt Bożego Narodzenia, ale zostali w zamku i pomyśleli, że fajnie będzie przekonać się, jak przebiegną święta i, być może, wybrać się na randkę. Mimo że planowali pójść na jedną tydzień po balu, nic z tego nie wyszło, ponieważ Hermionę dopadło przeziębienie i została w łóżku przez kilka dni, aby wyzdrowieć. Na szczęście wróciła do pełni sił i nie mogła się doczekać drugiego dnia świąt w Muszelce z przyjaciółmi i rodziną. Może Draco i ona mogliby zjeść razem kolację lub lunch w Boże Narodzenie, pomyślała i z wdzięcznością przyjęła parujący kubek herbaty od Draco, gdy skrzaty dostarczyły napoje i śniadanie.

Scorp i jego nieograniczona energia wrócili w międzyczasie. Usiadł na dywanie przed kominkiem, patrząc z podekscytowaniem na wszystkie prezenty. Hermiona zachichotała i podciągnęła stopy wyżej na sofę, chowając je pod siebie i wygodnie się sadowiąc.

— Więc który prezent otworzysz jako pierwszy? — zapytała uradowanego chłopca, który podzielił prezenty na stosy, uśmiechając się, gdy zdał sobie sprawę, że jego jest największy.

— Jak myślisz, który powinienem otworzyć? — spytał, nie do końca pewny, od czego zacząć.

Hermiona spojrzała na jego stos, domyślając się, co było w środku niektórych z nich.

— Może zaczniesz od największego i skończysz na najmniejszym? — zasugerowała.

— Dobrze. — Uśmiechnął się i praktycznie rzucił się na największe pudełko, promieniejąc na widok zaawansowanego zestawu eliksirów dla dzieci. — Dzięki, tato! Pokażesz mi, jak je uwarzyć? — Spojrzał na dołączoną listę.

— Oczywiście, możemy warzyć razem w lochach — zaoferował Draco z dumą w oczach z talentu, którym już teraz zachwycał jego syn.

A zestaw do eliksirów stanowił początek prezentów. Nowa miotła dla dzieci, mugolski gameboy z kilkoma grami do zabawy oraz mnóstwo słodyczy i ubrań. W końcu dotarł do najmniejszego prezentu, małej koperty, i spojrzał na nią z ciekawością, zanim ją otworzył. Jego oczy błyszczały, gdy popatrzył na Hermionę.

— To… to dla mnie? Kiedy mogę jechać? — zapytał, trzymając plastikową kartę blisko piersi.

Hermiona uśmiechnęła się uprzejmie.

— Możemy jeździć co dwa tygodnie lub raz w miesiącu, albo w zależności od tego, jak szybko przeczytasz wypożyczone książki — obiecała.

Draco spojrzał na nich z zaciekawieniem, zanim podekscytowany Scorpius usiadł mu na kolanach, pokazując błyszczącą, plastikową kartę ze swoim imieniem.

— Zobacz, tatusiu! Hermiona dała mi moją własną kartę biblioteczną do mugolskiej i magicznej londyńskiej biblioteki! — Rozpromienił się, myśląc o wszystkich książkach, jakie mógł tam znaleźć; o Wikingach, Sasach i niesamowitych gladiatorach Rzymu.

— Dziękuję — wyszeptał Draco do ucha Hermiony, a ona tylko się uśmiechnęła, wiedząc, że to jedynie drobiazg, który czasem może znaczyć wiele.

— Mogę zafiukać do Berta i opowiedzieć mu o moich prezentach? — zapytał Scorpius niecierpliwie, chcąc zadzwonić do pokoju wspólnego Slytherinu, aby poopowiadać i dowiedzieć się, co dostał Bert.

Draco zaśmiał się.

— Jasne. Może użyjesz Sieci Fiuu w gabinecie, dywan jest tam bardzo miękki. — Wskazał na ukryte drzwi, prowadzące do jego gabinetu.

Scorpius zeskoczył z jego kolan i już był przy drzwiach, gdy się odwrócił.

— Nie otwierajcie prezentów zanim wrócę. — Pogroził palcem dorosłym i zniknął w gabinecie, zostawiając ich, by pośmiali się z jego wybryków.

— To był idealny prezent. Myślę, że nudzę go książkami, które mu czytam. — Draco westchnął, trochę zmęczony.

Hermiona przywołała kolejną kopertę spod choinki i wręczyła mu ją.

— Mam też dla ciebie; obaj macie abonament na rok. Zobaczysz, czy mu się to spodoba. Jestem pewna, że będzie chciał, żeby jego tata z nim pojechał — zaoferowała z uśmiechem.

— Dziękuję — zgodził się i uniósł brwi, gdy w kopercie znalazł coś dodatkowego. — Bilety? — zapytał.

— Bilety sezonowe. Wspomniałeś, że tęsknisz za teatrem, więc pomyślałam, że to może ci się spodobać. Bilety są dla ciebie i gościa; możesz zabrać Scorpiusa lub kogoś na randkę — zaproponowała. Draco spojrzał na program.

— Za trzy dni wystawiają „Dziadka do orzechów”, nie wiedziałem go od lat — zadumał się.

— Ja też nie; moja mama zabrała mnie na niego trzy razy, gdy byłam młodsza — powiedziała Hermiona ze smutnym uśmiechem. Zawsze tęskniła za rodzicami w Boże Narodzenie.

— To może pójdziemy na randkę? Słyszałem, że lubisz włoskie jedzenie. — Wyciągnął rękę na oparciu sofy, zapraszając ją z czułym uśmiechem na wspomnienie ich ostatniego włoskiego lunchu w mugolskim Londynie.

Hermiona oparła się o jego bok, wciąż trzymając kubek gorącej herbaty i ukrywając uśmiech, gdy ręka mężczyzny spoczęła na jej talii.

— Z przyjemnością, i pragnę zjeść dobre calzone — przyznała.

— Może odbiorę cię o piątej? — zaproponował swobodnym tonem, ale zdał sobie sprawę, że naprawdę nie może się doczekać spędzenia czasu z tą piękną kobietą.

— Postaram się zdążyć — powiedziała od niechcenia, ale uśmiechnęła się, kiedy połaskotał ją w bok policzka. Musiała odłożyć kubek, żeby nic nie rozlać, kończąc z powrotem w jego ramionach.

— Czy to nie jest odpowiednia okazja? — mruknął, gdy znów znaleźli się na tyle blisko, że ich oddechy się zmieszały. Pachniała porankiem, cynamonem i herbatą, ale chciał sprawdzić, czy smakuje tak samo.

Jednak prześcignęła go, nie mogąc znieść napięcia, i zamknęła lukę między nimi, aż ich usta połączyły się w delikatnym, pierwszym pocałunku. Nie wyczuła wahania; jego ramiona wokół niej zacisnęły się odrobinę, by trzymać ją blisko. Traktując to jako zachętę, nachyliła się po kolejny pocałunek, sięgając, by pogłaskać lekko zarośnięty policzek blondyna. Ich usta rozłączyły się na ułamek sekundy, by znów złączyć w namiętnym pocałunku, i Draco poczuł znajome uczucie w klatce piersiowej na smak Earl Grey na jej języku.

Rozdzielili się, słysząc chichot dochodzący z drzwi i zauważając Scorpiusa. Wydawałoby się, że miał talent do pojawiania się w niewłaściwych momentach, jak to dziecko. Hermiona ponownie wzięła kubek i oparła się o bok Draco, aby zachować trochę dystansu między nimi, ale nadal cieszyć się ciepłem i towarzystwem.

— Możemy otworzyć więcej prezentów? — zasugerowała i obserwowała, jak mniejszy blondyn podbiega do choinki, wybierając podarek, które każde z nich miało otworzyć jako następny.

 

28 grudnia 2008

 

— To było piękne. — Hermiona uśmiechnęła się, machając różdżką, by usunąć śnieg  z peleryny, przez który właśnie brnęli, i zaczęła zdejmować rękawiczki, gdy wspinali się po schodach zamku.

Dochodziła północ, a oni właśnie wracali z wieczornej randki w Londynie. Wiedząc, że Hermiona woli mniejsze, kameralne restauracje, Draco zabrał ją do Soho na pyszną włoską kolację, zanim przenieśli się do Royal Opery na oszałamiającą sztukę „Dziadek do orzechów” w wykonaniu Royal Ballet. Jeśli chodzi o pierwsze randki, ta zdecydowanie wylądowała na szczycie jej listy.

— Tak, było. — Spojrzał na nią z tym swoim czułym uśmiechem, gdy podał jej łokieć i rozpoczęli wspinaczkę.

— Scorpius zadomowił się u Longbottomów czy śpi w dormitorium w lochach? — zapytała, kiedy weszli na swoje piętro.

— Hanna napisała, że był z Bertem w dormitorium. Nie sądzę, że zobaczymy go do rana — powiedział, nie zdając sobie sprawy z tego, co zasugerował.

Hermiona spojrzała na niego, kiedy zatrzymali się przy drzwiach.

— Filiżanka herbaty przed snem? — zapytała cicho, a pytanie elegancko niosło zaproszenie wykraczające poza gorący napój.

— Z przyjemnością — zgodził się i poczekał, aż przejdzie, zanim zamknął za nimi drzwi do jej komnaty.

Gdy pomógł jej zdjąć ciężki płaszcz, Hermiona poczuła, jak jego dłonie przesuwają się po jej ramionach, ocierając o talię, po czym cofnął się, by powiesić ich płaszcze. Stali tak przez chwilę, patrząc na siebie.

— Powinnam nastawić czajnik? — spytała, gdy podszedł bliżej.

Draco tylko potrząsnął głową, obejmując ją ramionami, a ich usta spotkały się ponownie, tym razem z większą pewnością. Obawiał się, że formalna randka ograniczy ich przez maniery, ale była taka ciepła i rozmawiali ze sobą otwarcie i szczerze podczas kolacji, śmiejąc się z dziecięcych historyjek Scorpiusa i podchmielonych świątecznych wybryków Hermiony. Przez cały wieczór czuł iskry przelatujące nad nimi i był szczęśliwy, widząc, jak jej pożądanie rosło, tak jak jego.

Hermiona nie mogła się oprzeć, by włożyć palce w miękkie blond loki, otaczające jego twarz, i przytrzymaniu go trochę bliżej jej zaokrąglonych kształtów. Niektórym może się wydawać, że działali za szybko, ale to pożądanie było między nimi od tygodni i bardzo chciała się dowiedzieć, czy pasują do siebie również pod innymi względami. Minęło również trochę czasu, odkąd z kimś spała, więc czuła, jak jej puls przyspiesza z oczekiwania.

Jej ręka zsunęła się po jego szyi do guzików koszuli i zaczęła je rozpinać, dokładnie w chwili, gdy poczuła, jak zamek jej sukienki sunie wzdłuż pleców w kierunku bioder. Ruszyli do jej sypialni, a ubrania spadały, aż stali się plątaniną niecierpliwych kończyn i rozgrzanych ciał. Nie mógł się powstrzymać i pocałował różowy sutek, smakując miękką skórę, gdy jego dłonie gładziły jej biodra. Sięgnął do tyłu, by ścisnąć jeden z jędrnych pośladków kobiety. Draco nie mógł się powstrzymać; zawsze uwielbiał pośladki i lubił te wszystkie ołówkowe spódnice i dopasowane sukienki, które Hermiona nosiła.

Sapnęła, gdy jego kciuk trochę się droczył z jej łechtaczką, drażniąc nerwy, więc przycisnęła biodra do jego dłoni i dwa długie palce gładko się w nią wsunęły. Na chwilę zamknął oczy i ponownie ją pocałował w usta, ciesząc się ciepłem kobiety po wielu latach narzuconego sobie celibatu. Jego żona mogła uznać, że ma prawo zdradzać w małżeństwie, ale on z zasady odmówił zniżania się do jej poziomu i minęło trochę czasu, odkąd cieszył się kobiecym dotykiem i ciałem.

Hermiona bardzo różniła się od Astorii. Jego żona była wytworną pięknością o przezroczystej skórze i perfekcyjnym, marmurowym ciele, którego pozazdrościłby mu niejeden mężczyzna. Ich życie małżeńskie było jednak odzwierciedleniem ich życia seksualnego; mroźnego i,  niestety, pozbawionego jakiejkolwiek namiętności czy przyjemności. Kobieta w jego ramionach była ciepłą, miękką, pachnącą, renesansową pięknością; z niesfornymi włosami, zarysowanymi krągłościami, rozstępami i dołeczkami na udach. Dotknęła go samowolnie i pocałowała z namiętnością, której pragnął u partnerki. Dawała tyle, ile mogła, a on przypomniał sobie, że miesiące temu powiedziała mu, że nie spotkała jeszcze czarodzieja, który mógłby dotrzymać jej kroku. Być może właśnie się odnaleźli.

Hermiona z niecierpliwością owinęła udo wokół jego talii i obróciła ich, siadając na zgrabnych biodrach blondyna, po czym nachyliła się ku niemu, by wprowadzić go do pełnego żaru wnętrza. Syknął, czując jej dotyk na napiętym z pożądania penisie. Jej usta otworzyły się nieznacznie, kiedy obniżyła się na całą długość, centymetr po centymetrze rozciągając mięśnie, które od jakiegoś czasu nie były używane. Chwilę zajęło jej usadowienie, po czym pochyliła się, by jeszcze raz pocałować Draco, zanim zaczęli się poruszać, znajdując wspólny rytm po kilku wstępnych ruchach.

Mocno trzymał jej biodra, nie ograniczając ani nie prowadząc, ale po prostu trzymając ją za boki i obserwując, jak zbliża się do orgazmu. Czuła się bosko, pozostawiając wilgotny ślad na jego pachwinie, gdy ich podniecenie wzrastało. Wiedząc, co lubi, Hermiona sięgnęła w dół, by wyczuć, w którym miejscu się łączą, i pocierała łechtaczkę w rytm pchnięć, osiągając rozkosz. Draco patrzył, jak zbliża się coraz bardziej, a kiedy była blisko szczytu, odwrócił ich i wchodził się w nią krótkimi, głębszymi pchnięciami, upewniając się, że ociera się o nią, aby uzyskać dodatkowe tarcie.

Jej zarumienione policzki stały się bardziej różowe, a między brwiami pojawiła się lekka zmarszczka, gdy zachwiała się na chwilę, zanim wygięła ciało i krzyknęła. Jej paznokcie na moment wbiły się w jego ramiona, kiedy go chwyciła, dreszcze przebiegały przez całe jej ciało przez dłuższy czas, nim opadła z powrotem na poduszki. Zdała sobie sprawę, że do niej nie dołączył, i odetchnęła, zanim ponownie otarła się o niego, by skusić go, żeby znów się poruszył.

Okazało się, że to była bardzo długa noc, a kiedy ponownie zasnęli, około wczesnych godzin porannych, Hermiona poczuła się nasycona i rozgrzana w objęciach Draco.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Mamrotała i podrapała się w swędzący nos, ziewając szeroko, zanim ponownie zagrzebała się w poduszce. Prawdopodobnie było jeszcze za wcześnie, musiała ją obudzić poduszka czy coś. Usłyszała przyjemne dla ucha mruczenie, zanim miękki policzek musnął jej nos, drażniąc, aż zmarszczyła go i zamrugała zmęczonymi oczami.

Jej nowy chowaniec, dwuletni kot rasy maine coon, którego nazwała Simone po Simone de Beauvoir, dawał do zrozumienia swojemu człowiekowi, że potrzebuje trochę uwagi. Hermiona znalazła dygoczącego kota, skulonego na podłodze przy wejściu, lodowatego z zimna po tym, jak wszedł do zamku, by szukać pomocy. Podniosła małą damę i zaniosła do skrzydła szpitalnego, żeby Poppy się jej przyjrzała. Kobieta rzuciła kilka zaklęć diagnostycznych i zastosowała serię zaklęć rozgrzewających, by powoli wróciła odpowiednia temperatura. Były dość zaskoczone, jak udało się zwierzęciu przetrwać na śniegu, ale Hogwart był sanktuarium nie tylko dla ludzi, więc Hermiona tego nie kwestionowała.

Gdy próbowała odejść od kotki, ta ożywiła się i wspięła, by odpocząć w jej ramionach, nie chcąc rozstawać się ze swoim nowym człowiekiem. I tak dwa dni temu Hermiona zaadoptowała zadziorną kotkę i dobrze się czuły w swoim towarzystwie.

— O co chodzi? — wyszeptała i sięgnęła, by pogłaskać małą główkę i szpiczaste uszy.

Simone zamruczała i wtuliła się w nią, zanim miauknęła pytająco. W końcu pora na śniadanie i pomimo tego, że w komnacie było dwoje ludzi, nikt jej nie nakarmił. Skandaliczne.

Hermiona zachichotała i potarła swój mały nos.

— Nie będzie długo — obiecała, po czym obróciła się w ramionach Draco, by go obudzić.

Już mrugał zmęczonymi oczami, zanim wtulił twarz w jej rozczochrane loki.

— Już jest rano? — mruknął, wdychając jej cytrynowy szampon z werbeną.

— Niestety dla nas, szczęśliwie dla Scorpa. Nie powinieneś go zabrać na śniadanie? — zapytała.

Draco wymamrotał coś, czego nie zrozumiała, zanim przysunął ją bliżej.

— Powinienem. Czy jestem złym ojcem, przyznając, że wolałbym przebywać tutaj? — zapytał, całując ją w czoło.

Uśmiechnęła się i wtuliła w jego ramiona, pieszcząc lekko srebrzyste blond włosy na klatce piersiowej.

— Myślę, że każdy rodzic potrzebuje zasłużonej przerwy, zwłaszcza samotny rodzic — powiedziała i pochyliła się, by poczuć delikatny zapach jego wody kolońskiej z zeszłej nocy i piżmo po ich nocnych szaleństwach. — Po prostu nie chcę, żeby wpadł tutaj i znalazł nas nagich. Ma talent do pojawiania się w nieodpowiednich momentach — zaśmiała się. — I muszę nakarmić Simone, bo inaczej zaatakuje moje włosy, tak jak wczoraj rano — przyznała.

Draco prychnął.

— No cóż, to imponujące. Odgryzłaś się? — droczył się, odsuwając od jej łaskoczących palców przy jego boku.

— Chodź, jaśnie panie. Może przygotujesz wodę na wspólny prysznic? — zaproponowała, wstając, by nakarmić miauczącego kota.

Draco zdał sobie sprawę, że jego ojciec prawdopodobnie przewraca się w grobie jak cholerny wachlarz, gdy błysnął swoim firmowym uśmiechem, obserwując, jak jej nagi tyłek podskakuje w drodze do aneksu kuchennego. Nie był w stanie z tego zrezygnować, nawet gdyby mógł…

___________

Witajcie :) wreszcie pojawia się obiecany w niedzielę rozdział. Jestem ciekawa, czy Wam się podobał. Dajcie znać! Zwłaszcza co sądzicie o scenie +18 i ogólnie o rozdziale.

Kolejny prawdopodobnie pojawi się w piątek. Jestem strasznie zmęczona pracą i nie mam siły na tłumaczenie, ale od czwartku mam wolne, więc postaram się coś przetłumaczyć. Nawet nie mam siły na długie rozpisywanie się, wybaczcie...

Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Enjoy!

2 komentarze:

  1. Super rozdział! Scorp jest taki słodki, a Herm i Draco idealnie do siebie pasują! Czekam na kolejne rozdziały!

    OdpowiedzUsuń

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy