W
wigilię Hermiona przyłapała się na pakowaniu prezentów, co jak co roku
odkładała na ostatnią chwilę. Przynajmniej teraz pomagał jej Draco, ale kiedy
zauważyła, że zużył całą przezroczystą taśmę na jeden prezent, nie była pewna,
czy potrzebowała jego pomocy.
—
Sprawiasz, że to wygląda na proste. — Draco zacisnął zęby i podniósł coś, co
według niej miało być prezentem.
Hermiona
przechyliła głowę na bok.
—
Co to za prezent?
—
Gra planszowa. — Jego usta wygięły się w grymasie, gdy zauważył otwór w jego
dość tandetnym sposobie pakowania.
—
Jesteś pewny? — Hermiona roześmiała się i wyciągnęła rękę po prezent, po czym
powoli go rozpakowała. Nic z tego papieru do pakowania nie nadawało się do
ponownego użytku.
Gdy
siedzieli na środku salonu, Hermiona nuciła coś pod nosem, a Draco popijał
herbatę.
—
Jest podekscytowany na Boże Narodzenie?
—
Co wieczór mówi mi, że w tym roku złapie Świętego Mikołaja. — Hermiona
skończyła pakować prezent i przesunęła go po drewnianej podłodze. Wpadł na
stertę ustawioną pod choinką. Hermiona zagryzła wargę. — Chyba kupiłeś mu za
dużo prezentów.
Spojrzenie
Draco podążyło za jej wzrokiem i uśmiechnął się.
—
Przeszkadza ci to?
Cóż,
nie. Jako matka chciała, aby je syn miał wszystko, czego zapragnie, ale nie
chciała by był zbyt rozpieszczany.
Potrząsnęła
głową.
—
Nie, chyba nie. Szczerze mówiąc, nie mogę się doczekać, aż zobaczę jego minę,
gdy wróci dzisiaj do domu. Całkowicie się zatraci.
—
Jak wiele dokładnie — Draco szarpnął za swój kołnierzyk, a chytry uśmieszek
wykrzywił jego usta — mamy czasu do jego powrotu?
Hermiona
odsunęła na bok niezapakowane prezenty i chwyciła palcami krawat Draco, ciągnąc
go za sobą na podłogę.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
—
Ale mamusiu… — Dolna warga Scorpiusa drgała, gdy wskazał na schody.
—
Nie. — Hermiona spojrzała przez ramię. Draco opierał się o ścianę na końcu
korytarza. — Jeżeli złapiesz Świętego Mikołaja, gdy będzie dostarczał prezenty,
w ogóle ich nie dostaniesz.
Chłopiec
oparł ręce na biodrach i spojrzał na nią.
—
Cóż, nadal będę miał te, które ty i Draco…
—
Mikołaj wszystko zabierze — wtrącił się Draco.
Rozległ
się pisk.
—
Ale… ale… ale byłem dobrym dzieckiem!
—
Hmm — wycedził Draco. — Ale kłótnia z mamą nie jest mile widziana.
Scorpius
westchnął.
—
Dobrze. Pójdę spać. Dobranoc. —
Wszedł do swojego pokoju i zamknął drzwi — wydawało się, że dla uzyskania
dramatycznego efektu — zanim otworzyło je kliknięcie, żeby światło wpadało do
środka. — Kocham cię.
Hermiona
zachichotała.
—
Ja ciebie też kocham. Do zobaczenia rano.
Hermiona
zbiegła po schodach z Draco tuż za nią, przesuwając palcami po poręczy.
—
Będę musiała poczekać, aż zaśnie, zanim przyniosę prezenty na dół. Przysięgam,
że z roku na rok jest coraz trudniej utrzymać przy życiu magię świąt. Zawsze
jest taki wścibski.
Draco
okręcił jeden z jej loków wokół swojego palca i kobieta przerwała.
—
Czy kiedykolwiek mówiłem, że jesteś cudowną mamą? — zapytał cicho. Lampki
zdobiące choinkę zamigotały za nim. — To niewiarygodne do oglądania.
Głos
ugrzązł jej w gardle, gdy próbowała znaleźć odpowiedź.
—
Robię, co w mojej mocy.
Opuszki
jego palców musnęły jej policzek.
—
Udało ci się, ale to, co powiedziałaś sprawiło, że zacząłem się zastanawiać,
czy obawiasz się, że zaczyna przestawać wierzyć w Świętego Mikołaja?
Wydychając
powietrze, Hermiona skinęła głową.
—
W zeszłym roku w sklepie było starsze dziecko i powiedziało Scorpiusowi, że on
nie istnieje. Scorpius nic mi nie powiedział, ale myślę, że już niemal się
zorientował, że to ja kładę prezenty pod choinką.
—
Chodźmy na górę. — Na ustach Draco pojawił się przebiegły uśmieszek. — Będę
chodzić po dachu.
Jej
oczy rozszerzyły się.
—
Co?! Nie będziesz tam chodził, Draco. Do cholery, możesz spaść! Co wtedy
z nami będzie?
—
W najgorszym wypadku złamię kończynę — powiedział Draco nonszalancko. —
Żartuję. Nie spadnę. Moja praca sprawia, że znajduję się w różnego rodzaju
dziwnych sytuacjach, pamiętasz? — Ściskając kciukiem jej podbródek, podniósł
jej głowę. — Pozwól mi to zrobić.
Chociaż
obawiała się, że może tego żałować, Hermiona skinęła głową.
Draco
pocałował ją w skroń, po czym zdjął płaszcz z wieszaka i pospiesznie wyszedł.
W
tym samym czasie Hermiona weszła po schodach i do pokoju syna, który wciąż nie
spał. Jego ręce był skrzyżowane na piersi, gdy patrzył w sufit.
—
Nie możesz spać? — zapytała, siadając obok niego. — Draco został wezwany do
pracy, ale będzie tutaj, zanim się obudzisz.
Scorpius
usiadł, opierając się o wezgłowie.
—
Jesteś pewna, że wróci na czas?
—
Draco będzie tutaj nim otworzysz oczy.
Scorpius
zmarszczył brwi.
—
No nie wiem. Mogę obudzić się dość wcześnie.
Hermiona
prychnęła.
—
Z wyjątkiem pozostałych trzystu sześćdziesięciu czterech dni w roku.
—
Chyba że to rok przestępny.
Cóż,
miał rację.
Szuranie.
Oczy
Scorpiusa rozszerzyły się, gdy wpatrywał się w sufit.
—
Czy to….
Szuranie.
Patrzyła,
jak jego uśmiech się poszerza, a palce zaciskają na kołdrze.
—
Wygląda na to, że w tym roku Święty Mikołaj wcześnie dotarł do naszego domu. —
Hermiona przeczesała palcami jego włosy.
Wydał
z siebie zdziwiony pisk, gdy tuż nad ich głowami rozległy się kroki.
—
To Święty Mikołaj! — wrzasnął Scorpius i nie było wątpliwości, że Draco to
dosłyszał.
W
połowie spodziewając się głośnego huku przez podniecenie Scorpiusa, Hermiona
czekała z zapartym tchem, by usłyszeć, jak Draco spada z dachu. Jakimś cudem
nic się nie wydarzyło. Uśmiechając się do syna, wzięła jego dłonie w swoje.
—
Teraz musisz iść spać.
—
Ale…
—
Im szybciej zaśniesz, tym szybciej się obudzisz i zobaczysz, co ci przyniósł
Mikołaj.
Scorpius
niechętnie owinął się kołdrą i obrócił. Usłyszała jak mamrocze Dobra.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Hermiona
wymknęła się z pokoju i zeszła na dół, by zobaczyć, jak Draco zdejmuje buty
przy drzwiach. Odgarnął śnieg z włosów i uśmiechnął się do niej.
—
Zadziałało?
—
Tak. — Hermiona uśmiechnęła się. — Zechciałbyś pomóc mi włożyć prezenty pod
choinkę?
Draco
pokonał dzielącą ich odległość dwoma długimi krokami.
—
Powinniśmy poczekać, aż będziesz pewna, że śpi. Może spróbować się tu zakraść i
zobaczy, że mamusia całuje Świętego Mikołaja. — Wziął ciastko z talerza, który
zostawił Scorpius. — To zapłata. — Hermiona uniosła brew. — Za moją ciężką
pracę.
Założyła
ręce na piersi, cicho się śmiejąc.
—
Posiedź ze mną chwilę.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Zapakowane
prezenty ułożyli pod choinką tuż po północy i Hermiona skupiła się na uśmiechu
rozszerzającym jego usta.
—
Wesołych świąt, Draco. — Wyciągnęła z kieszeni małe pudełko i podała mu je
zamiast wciskać w jego dłoń. — To niewiele, ale chciałam się upewnić, że wiesz,
jak bardzo jestem wdzięczna, mając ciebie obok w tym roku.
Jej
żołądek trzepotał, gdy spojrzał na nią z lekko rozchylonymi ustami, gdy
odetchnął.
—
Nie musiałaś.
—
Ale chciałam. No dalej, otwórz!
Draco
zaśmiał się i ostrożnie pociągnął za wstążkę, żeby się rozplątała. Otworzył
pudełko i zmarł. Wewnątrz znajdowała się para spinek do mankietów, które
znalazła w sklepie niedaleko pracy.
—
Podobają ci się? — Jedna sekunda ciszy następowała po drugiej. — Jeśli nie, to…
Pokiwał
głową.
—
Mam całkiem niezłą kolekcję spinek do mankietów w Anglii. Mój dziadek przekazał
mi swoją kolekcję, żebym kontynuował tradycję, ale muszę powiedzieć… — Draco
odgarnął jej włosy z twarzy, muskając kciukiem wysoko na policzku. — Te są
moimi ulubionymi.
Hermiona
wsunęła ręce pod jego boki i przytuliła go mocno. Kołysali się razem, gdy wciąż
trzymał w dłoni pudełko, a drugą ręką obejmował ją w pasie, gdy opadła policzek
na jego klatce piersiowej.
Słowa
znajdowały się na końcu jej języka, ale jego palce powoli przesuwały się wzdłuż
jej kręgosłupa, że zapomniała, jak się mówi.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Weszli
do jej sypialni, stąpając cicho, gdy jego usta opadły na jej. Dłonie Draco
chwyciły ją za talię, a palce zacisnęły się na biodrach, gdy ją podniósł.
Zerkając przez ramię, Hermiona obserwowała go, gdy upewniał się, że żadne małe
oczka ich nie szpiegują.
Palce
Hermiony zatopiły się w jego włosach i owinęła nogi wokół jego talii. Lekko
szarpiąc kosmyki, przyłapała go na uśmiechaniu się.
—
Musimy być cicho — wyszeptała Hermiona, obejmując jego szczękę, powodując tym
odchylenie głowy.
—
To nie ja mam trudności z byciem cicho, kochanie. Tylko ty. — Jego palce
wsunęły się między nich, przesuwając się do pachwiny i powoli pocierając jej
łechtaczkę przez joggery. Jęknęła cicho. — Widzisz, znowu to robisz. Oczywiście
nie narzekam, ale jeśli mamy…
Uszczypnęła
go w sutek, przerywając mu.
—
Czy kiedykolwiek mówiłam ci, że za dużo gadasz?
—
Tylko wtedy, gdy się niecierpliwisz, kiedy moja głowa nie znajduje się między
twoimi…
Szczypnięcie.
—
Więc może powinieneś nad tym popracować.
Jej
plecy były przyklejone do drzwi, a każde wybrzuszenie w drewnie odciskało się
na jej kręgosłupie. Draco odsunął ją i położył na łóżku. Zwinnymi palcami — co
pojawiało się częściej w jej myślach, niż głośno to przyznawała — Draco powoli
rozpiął swoją koszulę, gdy jego oczy wpatrywały się w nią, śledząc każdy jej
ruch.
Jej
koszula spadła pierwsza, bo zacisnęła palce wokół rąbka i zdjęła ją przez
głowę. Podniecona sposobem, w jaki jego oczy pociemniały, a język wysunął się,
by oblizać dolną wargę, Hermiona wygięła się w łuk na łóżku i zdjęła joggery,
odsłaniając cal po calu nagą skórę.
—
Jesteś zbyt ubrany — powiedziała, sięgając za plecy, by rozpiąć stanik.
—
Zaraz nie będę — wychrypiał Draco i jego ubrania wylądowały na podłodze.
Materac
wygiął się pod naporem jego kolana, gdy czołgał się ku niej. Gdy spoczął między
jej udami, powoli przesuwał opuszkami palców po jej skórze, a kąciki jego ust
zadrżały, gdy przeszedł ją dreszcz.
Zazwyczaj
była bardzo niecierpliwa, ale nie nakłaniała go do pospiechu. Jej głowa opadła
do tyłu, lądując na poduszce, a niskie, przenikliwe dźwięki wydobyły się z jej
ust, gdy wytyczał niewidzialną ścieżkę na jej skórze. Prawie drżąc, zanim wsunął
palce w elastyczną gumkę jej majtek, Hermiona westchnęła z ulgą, gdy je zdjął.
Draco
opuścił usta, przesuwając językiem po jej wargach, a ona sama odszukała jego
dłonie. Splatając ich palce razem, zakręcił językiem w miejscu, w którym
najbardziej pragnęła jego dotyku, a jej plecy wygięły się w łuk na łóżku.
—
Cholera… — syknęła, napinając nogi.
—
Cicho. — Zaśmiał się i dmuchnął na jej łechtaczkę.
Po
jej kręgosłupie przebiegł dreszcz.
Hermiona
nie była do końca pewna, jakie dźwięki wydobyły się z jej ust, gdy niemal doprowadził
ją do szczytu. Może to był dźwięk błagania Jestem
tak blisko, Draco. Proszę, a może inne bezsensowne kaprysy. Mogły to być
szlochy, które zlewały się razem, gdy walczyła, by je stłumić, trzymając dłoń
na ustach.
Tak
czy inaczej, usłyszała dźwięk swojej narastającej przyjemności i poczuła ścisk
żołądka.
Wbiła
paznokcie w grzbiet jego dłoni, gdy jej plecy wygięły się w łuk i zdołała wziąć
urwany oddech z jego imieniem na ustach.
Nieustannie.
—
Chodź tutaj — powiedziała Hermiona, jej klatka piersiowa unosiła się i opadała
przy krótkich oddechach. Chwyciła do za ramiona, gdy usiadła na kolanach,
popychając go na plecy, zanim usiadła na nim okrakiem. Unosząc palec do ust,
skinęła na niego, by był cicho. — Jest dobrze?
Skinął
głową i sięgnął po jej tyłek. Pocałował ją wolniej niż kiedykolwiek i poczuła,
że jej serce zaraz pęknie.
To
uczucie było wszechogarniające.
Miała
słowa na końcu języka, gdy kołysała się nad nim. Rękami wędrowała po jego klatce
piersiowej i napotkała jego oczy.
Draco
wyszeptał coś niezrozumiałego z zagłębieniu jej szyi i pomyślała, że brzmiało
to jak wszystko, co kiedykolwiek chciała usłyszeć.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
—
Obudź się!
Słowa
przerwało trzaśnięcie drzwiami i Hermiona szybko usiadła. Palce Scorpiusa wciąż
były zakręcone wokół klamki, a jasne blond włosy sterczały na wszystkie strony.
Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, który sprawił, że prawie cała jej
irytacja zniknęła.
Prawie.
Draco
poruszył się, naciągając poduszkę na twarz i odwracając się.
Scorpius
wpatrywał się w niego z rozchylonymi ustami, a potem na nią i znowu na niego.
Na jego twarzy pojawiło się nieme pytanie, a brwi zmarszczyły się, gdy próbował
ubrać je w słowa. Hermiona zwróciła jego uwagę i skinęła głową.
Właśnie
wtedy, chociaż myślała, że to niemożliwe, uśmiech Scorpiusa poszerzył się
jeszcze bardziej.
—
Tak?
—
Tak. — Nie tak chciała, żeby się o tym dowiedział, ale najwyraźniej nie miał
nic przeciwko.
—
Cicho, śpię — jęknął Draco.
Scorpius
wczołgał się na łóżko i wskoczył na niego, wbijając łokieć w żebra Draco.
Ten
zakaszlał, siadając prosto i owijając ramiona wokół Scorpiusa, gdy chłopiec
pisnął.
—
Nieładnie tak skakać na ludzi, którzy śpią — warknął Draco, łaskocząc go po
bokach.
—
Nie możesz spać w Boże Narodzenie!
Hermiona
oparła się o wezgłowie, wypuszczając oddech i patrząc na nich. Róż pokrył
policzki Draco, a Scorpius miał prawie identyczny rumieniec. Byli do siebie tak
podobni, że to aż ściskało jej serce.
—
Scorpius, może zejdziesz na dół? Zaraz tam przyjdziemy.
Wyglądał,
jakby jej nie wierzył, ale i tak ześlizgnął się z łóżka i wyszedł z pokoju. Gdy
dotarł do drzwi, odwrócił się do niech ze zdeterminowaną zmarszczką na brwiach.
—
Macie dwie minuty.
Draco
prychnął.
—
Nie marnuje czasu, prawda? — Jego ręka znalazła się na jej dłoni i przesunął
kciukiem po jej knykciach. — Co jest?
Wiedząc,
że prawdopodobnie mieli tylko minutę, zanim jej syn wpadnie znów do pokoju —
był tak cholernie niecierpliwy — Hermiona nie zawahała się, gdy jej żołądek
skręcił się w supeł.
—
Zastał nas śpiących razem w łóżku. To po prostu… Teraz wszystko wydaje się o
wiele bardziej realne. Zawsze był sprytnym, małym chłopcem, więc nie wątpię, że
już poskładał te kawałki w całość. Ale…
Musnął
palcami jej twarz.
—
Nadal cię to przeraża?
Hermiona
przytaknęła i pochyliła się nad dłonią obejmującą jej twarz.
—
Oczywiście, że tak, ale z tobą u boku wszystko jest trochę mniej burzliwe.
Powolny,
ledwo widoczny uśmiech wygiął jego usta. Draco delikatnie musnął jej dolną
wargę, mrucząc:
—
Wesołych świąt, Granger.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Zanim
Hermiona i Draco dotarli na sam dół schodów, zastali czekającego na nich
Scorpiusa, kołyszącego się na czubkach stóp z zaciekawionym wyrazem twarzy.
Hermiona uniosła brew, kiedy poszedł za nią do kuchni, podczas gdy Draco
podszedł do sofy.
—
Mamusiu?
Wyciągnęła
z szafki dwa kubki, które głośno o siebie uderzyły.
—
Tak?
—
Czy Draco może być moim tatą?
Kubek,
który Scorpius pomalował dla niej kilka miesięcy temu, prawie wyślizgnął się z
jej palców. Odwracając się do niego, Hermiona odkryła, że jego oczy są szeroko
otwarte i migoczące tą dziecięcą nadzieją, której nigdy nie chciała, żeby
stracił. Jej żołądek podskoczył, macki niepokoju i paniki splotły się razem,
ale nie odepchnęła tematu ze strachu.
Przykucając,
trzymała go za ramiona.
—
Myślę, że będziesz musiał go zapytać, ale założę się, że powie tak.
Właściwie
już wiedziała, że to zrobi. Hermiona podejrzewała, że na pewnym poziomie
Scorpius też to zrobił. Uśmiechnęła się, patrząc, jak jej syn wpada do salonu i
chwyta prezent, gotowy go rozpakować.
Te
święta nie przypominały żadnych innych, które spędzili razem i to nie tylko z
powodu obecności Draco. Hermiona pamiętała pierwsze Boże Narodzenie Scorpiusa.
Miał jedenaście miesięcy i nie do końca rozumiał pojęcie papieru do pakowania,
ale i tak się nim zatracił.
Z
czułością wspominała, jak kołysała go w ramionach i co wieczór sadzała do na
kolanach, wskazując na bombki na choince. Zawsze sięgał do światełek i
łańcucha, a ona wciąż miała zdjęcia bobasa zawiniętego w srebrzyste pasma.
Clara zrobiła im zdjęcie — jej i Scorpiusowi — z dekoracjami nałożonymi na jej
głowę, podczas gdy Scorpius sięgał ku nim.
To
wspomnienie sprawiło, że się zatrzymała. Na początku była zbyt pochłonięta
ostrożnością, by chłonąć każdą sekundę — co nie znaczyło, że teraz nie czuła
się tak samo. Bała się, że ktoś ją skrzywdzi lub jego za zwykłą egzystencję.
Strach
nigdy tak naprawdę nie zniknął. Ale coś się zmieniło.
Hermiona
zatrzymała się w drzwiach po wstawieniu czajnika. Scorpius potrząsał prezentem,
przykładając ucho do boku, próbując odgadnąć, co to było. Draco roześmiał się,
podnosząc rękę, by ukryć uśmiech, a Scorpius robił wszystko, by ponownie usłyszeć
ten śmiech.
Chcę wszystko
zapamiętać właśnie tak.
Poduszka
opadła, gdy usiadła obok Draco, przysuwając się bliżej i podwijając nogi pod
siebie. Scorpius spojrzał na nią i podarł papier do pakowania na strzępy.
Klatka
piersiowa Draco zadrżała, kiedy się śmiał.
—
Boże, on nawet nie przestaje na nie patrzeć.
Hermiona
przewróciła oczami.
—
Czego się po nim spodziewałeś, kiedy kupiłeś tyle prezentów? Serio, Draco,
prawie pokryłeś nimi całą podłogę!
—
Nie, tam jest puste miejsce.
Rzeczywiście
pod dużymi oknami było jedno puste miejsce.
—
Jesteś śmieszny — mruknęła z rozbawieniem, bo nie mogła udawać irytacji.
Splótł
ich palce i złożył pocałunek na jej czole.
—
Cholera, nie powinienem tego robić?
Jego
zamartwianie się było ujmujące.
—
Byłabym obrażona, gdybyś mi powiedział, że tego żałujesz. — Uśmiechnęła się. —
Powinnam ci chyba powiedzieć, że… — zaczęła Hermiona, gdy Draco wskazał na
duży, strasznie zapakowany prezent pod migoczącą choinką. — To dla mnie?
Skinął
głową.
—
Co chciałaś mi powiedzieć?
Hermiona
ostrożnie przeszła nad różnymi zabawkami, które teraz zaśmiecały podłogę i
pokręciła głową.
—
Dowiedz się wkrótce.
Gdyby
jej nie przerwał, powiedziałaby mu, o co zapytał ją Scorpius, ale teraz kiedy
miała chwilę do namysłu, wiedziała, że powinien usłyszeć to od Scopiusa.
—
Mamusiu — prychnął chłopiec. — Musisz to rozerwać w ten sposób. — Ostatnie
słowo zagłuszyło rwanie papieru.
Zaśmiała
się.
—
Nie chcę narobić bałaganu. Och, dziękuję. — Był to zestaw pływających regałów,
o których wspominała kilka tygodni temu, a pod nimi leżała pełna biblioteczka.
— Są cudowne.
—
Będę szczęśliwy, jeśli zawisną na ścianie i nie będę ciągle potykał się o
książki.
—
Ale mama trzyma wszystkie książki w swoim pokoju — powiedział Scorpius,
podnosząc wzrok na chwilę, a przerażenie zawładnęło Draco.
Chichocząc,
Hermiona zajęła swoje miejsce na kanapie.
—
Nie martw się. Nie zapyta, dlaczego byłeś w moim pokoju. — Draco sięgnął do
kieszeni, a ona przechyliła głowę. — Kolejny prezent?
Draco
uśmiechnął się.
—
Nie myślałaś, że kupię ci tylko zestaw półek na książki, prawda?
—
Prawdę mówiąc, myślałam, że kupisz mi więcej książek.
—
Och, są zamówione. Nie udało się ich dostarczyć na Boże Narodzenie, ale przyjdą
pod koniec tygodnia. Victoirie mi pomogła.
Zmarszczyła
nos. Więc zamawiał książki w jej sklepie. Jak
mogła to przegapić?
—
Dała mi listę, którą trzymasz pod ladą, z książkami, które planujesz kupić. —
Walczył z upartym lokiem, który nie chciał pozostać za jej uchem, zawijając go
wokół swojego palca, zanim puścił. Wcisnął pudełko w jej dłoń, a jego palce
musnęły jej.
—
Na co czekasz? Otwórz.
Z
cichymi słowami dźwięczącymi w jej głowie, Hermiona rzuciła okiem na Scorpiusa,
który trzymał papier do pakowania, aby Krzywołap mógł na niego skoczyć, i
otworzyła wieko. W aksamitną tkaninę wtulony był delikatny łańcuszek, a
pośrodku Hermiona znalazła wisiorek.
Balansując
pudełeczkiem na kolanie, Hermiona ostrożnie podniosła naszyjnik, odkrywając, że
wisiorek był tak naprawdę medalionem.
—
Jest przepiękny.
Draco
obrócił palcem, namawiać ją, by się odwróciła.
—
Włożyłem do środka zdjęcie Scorpiusa. Odwróć się i pozwól mi go założyć.
Jego
palce musnęły jej kark, gdy mocował się zapięciem. Był to długi łańcuszek, a
medalion opadł na jej pierś. Otworzyła go, delikatnie wsuwając paznokieć między
małą szczelinę.
—
Och — sapnęła, jej ręka powędrowała do ust, a oczy zaczęły łzawić. — Był
dzieckiem. Skąd u licha to wziąłeś?
—
Clara.
Pochyliła
się ku niemu, tuląc naszyjnik i patrząc na pulchne policzki Scorpiusa. Śmiał
się.
To
wciąż był jej najbardziej ulubiony dźwięk na świecie.
Hermiona
nie zauważyła, jak Scorpius zbliżał się do nich, dopóki nie stanął między
kolanami Draco. Spojrzał na niego i poczuła motyle w brzuchu, gdy obserwowała,
jak twarz Draco przepełnia czułość.
Podniósł
chłopca i usadził na swoich kolanach. Krzywołap szybko do nich dołączył,
zręcznie wskakując na fotel.
—
Czy dostałeś wszystko, co chciałeś na Boże Narodzenie?
—
Prawie. — Scorpius wpatrywał się w swoją dłoń i przygryzł dolną wargę. — Mogę
cię nazywać tatą?
Z
gardła Draco wydobył się zduszony dźwięk. Jego oczy skierowały się na Hermionę,
pełne pytań i przepełnione zaskoczeniem.
Skinęła
głową.
Ramiona
Draco zacisnęły się wokół Scorpiusa, gdy mocno go uściskał.
—
Oczywiście, że możesz.
Spojrzał
na Hermionę ponad głową Scorpiusa, a jego usta wykrzywił delikatny uśmiech.
Hermiona
potarła plecy swojego — ich, pomyślała — syna, opierając głowę na ramieniu
Draco. Rozległo się pukanie do drzwi i odsunęła się.
—
To pewnie Clara. Powiedziała, że wpadnie.
Rzuciła
spojrzenie przez ramię i rozczuliła się, widząc że Scorpius wtulił się w klatkę
piersiową Draco, podczas gdy ktoś nadal dobijał się do drzwi.
Nie zawracając sobie głowy zerkaniem przez
judasza, zacisnęła palce na klamce i pozwoliła, by drzwi się otworzyły.
To
nie była Clara.
Była
to kobieta, której Hermiona była prawie pewna, że nigdy w życiu nie widziała.
—
Hermiona Granger? — Kobieta zakrztusiła się, gdy Hermiona przyglądała się jej
ciemnym włosom z blond pasemkami. Zielone oczy zwęziły się, a pomalowane
wiśniami usta zacisnęły w cienką linię. — Ty… myślałam, że…
—
Przepraszam… Znamy się? — Dwie myśli, które nie uformowały się w pełni, otarły
się o siebie w jej umyśle. — Panienko?
Dłoń
Draco pogładziła jej kręgosłup, gdy podszedł do drzwi, ale zesztywniał, kiedy
jego oczy spoczęły na kobiecie.
—
Astoria, co ty tu robisz? — Słowa wyszły przez zaciśnięte zęby, a jego palce
zaborczo zacisnęły się na biodrze Hermiony.
—
Miałam zadać ci to samo pytanie.
Usłyszeli
za sobą ciche i szybkie kroki, a Scorpius pociągnął Draco za koszulę.
—
Tato, potrzebuję pomocy z zabawką.
Dla
Hermiony było jasne, że Scorpius właśnie testował nowe słowo, ale nie miała
wątpliwości, że teraz powie je przy każdej możliwej okazji.
Draco
uśmiechnął się, ale nie zerknął na niego.
Astorii
opadła szczęka.
—
Poważnie, Draco? — Jej fałszywa uprzejmość zniknęła, gdy wbiła gwóźdź w jego
pierś.
Hermiona
odepchnęła rękę, marszcząc brwi.
—
Znacie się?
Idealne
czerwone usta drgnęły, a Astoria uśmiechnęła się okrutnie.
—
Jesteśmy zaręczeni. Albo byliśmy.
Po
czym drzwi zatrzasnęły się głośno i ledwo słyszała dźwięk butów na wysokich
obcasach schodzących po schodach przez puls w bębenkach.
Zaręczony.
Nie bez powodu
opuścił Anglię, Hermiono.
Zaręczony.
On. Był.
Zaręczony.
Odwróciła
się do Draco, stwierdzając, że jest śmiertelnie blady.
—
Scorpius, chcę, żebyś poszedł do swojego pokoju. Nie wychodź. Weź kilka
zabawek, przyjdę za kilka minut. — Cudem mówiła w miarę spokojnym głosem.
—
Ale mamo, chcę się bawić z tatą…
Hermiona
potrząsnęła głową.
—
Później, Scorpiusie. Proszę, idź na górę.
Zerkając
na dwoje dorosłych, Scorpius poszedł. Hermiona patrzyła, jak Krzywołap podąża
zanim po schodach.
—
Czy ona kłamie? — To był szept, ledwie oddech, do którego mogła się zmusić.
Przełknął,
a jego gardło podskoczyło pod wpływem ruchu.
—
To nie tak, Hermiono.
—
Nie o to pytałam. Jeśli pamiętasz, wszystko słyszałam. Więc pytam, czy to prawda?
Kolejne
przełknięcie.
Jego
palce zgięły się, a dłonie zacisnął w pięści.
—
Hermiono, ja…
Podłoga
zakołysała się pod nią, gdy jej nogi groziły zawaleniem się.
—
Wyjdź.
—
Hermiono, proszę, pozwól mi wyjaśnić. To nie jest…
—
To, co myślę? Dlaczego tak zawsze mówią kłamcy? — Założyła ręce na piersi. —
Nie chcę na ciebie patrzeć. Nie mogę teraz znieść myślenia o tobie. — Otarła
oczy dłońmi i zaszlochała. — Muszę iść na górę i wyjaśnić Scorpiusowi, że wezwali
cię do pracy, bo nie mam zamiaru mówić mu, że osoba, którą chciał nazwać swoim
ojcem, jest pieprzonym kłamcą.
Draco
sięgnął po nią, jego palce ledwo musnęły jej ramię.
—
Nie miałaś dowiedzieć się w ten sposób.
—
A czy w ogóle miałam?
Westchnął.
—
Nie pozwolisz mi wyjaśnić?
—
Myślę, że straciłeś swoją szansę, gdy twoja narzeczona sama zadała cios —
warknęła. — Proszę, wyjdź.
Chciał
ją pocałować. Zobaczyła to wyryte na jego twarzy tuż obok żalu, chociaż nie
była pewna, czy żałował tylko dlatego, że został przyłapany.
—
Tak mi przykro — wyszeptał Draco, zanim drzwi się otworzyły i zamknęły, gdy
wyszedł.
Pozostawiona
w cichym przedpokoju Hermiona sięgnęła po naszyjnik. Przesuwając po nim
kciukiem, wymamrotała:
—
Mnie też.
_______________
Witajcie :) wreszcie pojawiam się z nowym rozdziałem tego tłumaczenia. Chyba odkładałam to tłumaczenie, przez to, jak wszystko tak po prostu się posypało w tej cudownej błogości... Wiadomo było, że kiedyś wszystko się wyda, ale i tak nie jestem zbytnio fanką końcówki tego rozdziału. Bo reszta to cud, miód i orzeszki. A jakie Wy macie odczucia? Dajcie znać.
Chciałabym szybko skończyć to tłumaczenie, bo niesamowicie mi jest głupio z tym, że tak to przeciągam. Także wieczorem zabieram się za dalsze tłumaczenie. Na dniach pojawią się kolejne rozdziały.
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia. Enjoy!
Mega się ucieszyłam jak zobaczyłam na grupie na Facebooku, że dostałaś nowy rozdział 😍 Rozpłynęłam się jak przeczytałam, że Scorpius chce nazywać Draco tata ❤️ Ale niestety wszystko co dobre musi się skończyć, ale mam nadzieję, że Draco szybko to wyjaśni z Hermioną. Uwielbiam to opowiadanie i mega się cieszę, że rozdziały będą częściej ❤️
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Cześć! Fajnie, że nadal tu jesteś i czekasz. Tak, rozdział był fajny, aż do samej końcówki... Draco będzie robił wszystko, by rozwiązać tę sytuację. Czy mu się uda, przekonasz się już we wtorek, kiedy opublikuję następny rozdział.
UsuńPozdrawiam
Arcanum