— Wow — zadumała się Hermiona, patrząc
na ogromną, francuską willę.
— Powiem tak: rodzice mają przede mną
tajemnice.
— Czy nie mówiłeś, że byłeś tu jako
dziecko?
— Tak, Granger, ale miałem chyba pięć
lat. Mój umysł jest rozległy, ale nie wszechmocny.
Hermiona sapnęła szyderczo.
— Niemożliwe, wielki Draco Malfoyu.
— Dobra, tego już za wiele — drażnił
się, zanim przyciągnął ją do siebie, by długo całować.
Kiedy w końcu pozwolił jej odetchnąć,
wyszeptała:
— Za kilka dni nie będziesz już mógł
mówić do mnie Granger.
— Nie bądź śmieszna. Dla mnie zawsze
będziesz Granger. Poza tym, myślałem, że zdecydowałaś się na dwuczłonowe
nazwisko.
Uśmiechnęła się.
— O tak. Po prostu pogrywam sobie z
tobą.
Uderzył ją w tyłek, kiedy kończyli
spacer po ścieżce do willi. Wciąż myślał, że nie mógłby kochać jej bardziej, a,
mimo wszystko, ona codziennie zmieniała jego zdanie w tym temacie.
Prawda była taka, że Draco poślubiłby
ją wszędzie. Był gotów zrobić to dzień po oświadczynach. Mogli nawet wyprawić
prosty ślub w rezydencji, a nawet po prostu pójść do Ministerstwa i skończyć z
tym cyrkiem. Jednak Hermiona, będąc mózgiem całej operacji, nalegała, że
powinni mieć bardziej wyszukany ślub, tylko po to, by trzymać się zasad
wszystkich ludzi, którzy zmuszali ich do podróży.
Nie żeby Draco narzekał; w końcu
właśnie tak się w niej zakochał. A kimże był, żeby spierać się z tak genialnym
pomysłem?
Gdy weszli do pięknej rezydencji,
przywitała ich Narcyza, zaangażowana już w kierowanie zespołem skrzatów
domowych sprzątających i dekorujących to miejsce.
— Draco, kochanie! — wykrzyknęła,
podchodząc do niego i go obejmując.
— Mamo — odpowiedział.
— I Hermiono. — Pocałowała w policzek
swoją przyszłą synową.
— Narcyzo, miło cię widzieć.
— Przysięgam, że to miejsce było
ruiną. Nie mogę w niczym ufać
francuskim kuzynom. — Machnęła różdżką w kierunku frontu posiadłości i
wszystkie zasłony się rozsunęły, wpuszczając światło. — Ale nie martwcie się —
będzie idealnie na wasz wielki dzień.
— Gdzie jest ojciec?
— Och, przybędzie jutro, jak sądzę.
Chciałam przyjechać wcześniej i upewnić się, że wszystko jest w dobrym stanie
i, na Merlina, dobrze, że to zrobiłam.
Draco uśmiechnął się. Jego matka
przeszła w tryb pełnego planowania wydarzeń i nie mógł teraz nic zrobić, aby ją
powstrzymać.
— Doskonale, dziękujemy za twoją
dbałość o szczegóły — powiedział, a Narcyza skinęła głową. — Hermiona i ja
chcielibyśmy się najpierw rozgościć. Mogłabyś wskazać nam właściwy kierunek?
— Oczywiście, kochanie. — Wycelowała
różdżkę w podłogę i na płytce pojawiła się zielona strzałka. — Po prostu
podążajcie za nią.
Okazało się, że willa była prawie tak
duża jak dwór. Draco i Hermiona weszli po wielkich schodach i dotarli do
obszernego, wschodniego skrzydła, zanim znaleźli swój pokój. Był to ogromny
apartament, już przystrojony w romantyczne odcienie klejnotów, ze świeżymi
kwiatami dookoła.
— Cóż, to chyba lekka przesada, nie
sądzisz? — Hermiona stała, oceniając wnętrze.
Draco spojrzał na jedwabną pościel.
— Wcale nie, kochanie. Co powiesz na
przetestowanie jej?
Położyła ręce na biodrach. Cholera,
wiedziała, że uważał to za seksowne.
— Ustaliliśmy, że zero seksu do nocy
poślubnej, pamiętasz?
— Tak, ale Granger… minął już tydzień!
Umieram bez ciebie.
— Nie dramatyzuj. — Podeszła do niego
i zarzuciła mu ręce na szyję. — Pomyśl, jak nieziemsko będzie przez to całe
oczekiwanie.
Jak ona mogła. Był już w połowie
twardy przez ton jej głosu.
— Hmm — mruknął przy jej szyi, całując
delikatną skórę. — Ale myślisz, że dasz
radę poczekać?
Potarł językiem jej obojczyk, wiedząc,
że w ten sposób doprowadza ją do szaleństwa.
Hermiona pociągnęła go, by zakryć jego
usta swoimi. Pocałowała go długo i powoli, pozwalając, by jej język wsunął mu
się leniwie do ust, splatając z jego. Palce Draco wbiły się w jej biodra, gdy
go całowała. Kurwa, była dobra. Kiedy w końcu się cofnęła, brakowało mu tchu.
— Tak, myślę, że całkiem nieźle sobie
radzę z tą sytuacją. — Uśmiechnęła się.
— Nienawidzę cię — mruknął.
— Ja też cię kocham — zaintonowała,
całując go w nos, zanim ruszyła, by rozpakować swoje rzeczy.
Draco znał swoją narzeczoną i
wiedział, że jest tak samo podniecona jak on. Wiedział, że gdyby wsunął rękę w
jej majtki, byłaby mokra. Ale wiedział też, jak upartą Gryfonkę miał zamiar
poślubić. Hermiona Granger nigdy nie cofała się przed wyzwaniem, zwłaszcza tym,
które sama stworzyła.
Pozwolił jej wygrać i zaczął
rozpakowywać własną walizkę.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Draco musiał przyznać, że jego matka
naprawdę miała oko do dekorowania wnętrz. Sala balowa willi została pięknie
urządzona na próbną kolację. Sufit zaczarowano tak, że odbijał niebo i był
zalany błyszczącymi gwiazdami na atramentowym tle. Świece unosiły się po
pomieszczeniu, tworząc intymną atmosferę.
Firmy cateringowe zaczynały się
przygotowywać i wiedział, że Hermiona chciała, by z góry przywitał ich gości.
Podszedł tam i zatrzymał się, by podziwiać ją od tyłu. Miała na sobie
szkarłatną suknię, która ciasno opinała jej biodra i rozszerzała się na dole.
Jej tyłek wyglądał jak dzieło sztuki.
Podszedł do niej i pocałował ją w
szyję, uprzednio odciągając bujne loki.
— Wyglądasz wspaniale.
Uśmiechnęła się i odwróciła głowę, by
dać mu szybkiego całusa rubinowymi ustami.
— A ty szykownie.
Draco wyprostował się i pociągnął
końce peleryny. Miał na sobie czarne szaty i szmaragdowy krawat. Wybrali
grudniowy ślub, co bez obawy o śmieszność tłumaczyło czerwień i zieleń jako ich
kolory. Myśleli też, że to zniechęci wielu ludzi do przybycia.
Mylili się.
Teo i Harry byli pierwszymi, którzy
przybyli, spacerując po krętej alejce i trzymając się za ręce, w grubych
płaszczach chroniących ich przed zimnem.
— Nie sądzisz, że świstoklik jest
trochę za daleko od wejścia? — mruknął Teo, klepiąc Draco po plecach.
— Myślałem, że ludzie będą chcieli
mieć wejście z przytupem — wyjaśnił.
— Chyba tylko ty, kolego — powiedział
Harry.
— I prawdopodobnie Pansy — dodała
Hermiona, przewracając oczami.
— Prawda — przyznał Teo. — Nie mogę
uwierzyć, że w końcu się ustatkujesz. — Zwrócił się do Hermiony. — Jesteś pewna
co do tego nikczemnika?
Uśmiechnęła się, a Draco poczuł lekkie
drżenie, kiedy oświadczyła:
— Nigdy w życiu nie byłam niczego
bardziej pewna.
— Ohyda. — Harry pocałował ją w
policzek i przepchnął się obok Draco, ściskając jego ramię, gdy wślizgiwał się
do środka.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
— To tyle, jeśli chodzi o twój
mistrzowski plan — wyszeptał Draco Hermionie do ucha, pozwalając, by jego usta
musnęły jej małżowinę. Kilka kosmyków włosów poluzowało się i odgarnął je za
jej ucho.
— Cóż, przynajmniej wszyscy musieli
brnąć tutaj na mrozie.
Odwróciła się do niego i uśmiechnęła.
Migdalili się z tyłu sali, ale jakimś cudem wylądowali pośród wszystkich gości.
Zanucił swą aprobatę i podał jej
kieliszek szampana. Zjawili się prawie wszyscy, których zaprosili. Uniósł brwi,
gdy spojrzał w róg pomieszczenia, by zobaczyć Pansy i Cho, z pochylonymi
głowami, wyraźnie spiskujące.
Hermiona wzięła kieliszek, wzniosła
toast i upiła spory łyk.
— Jesteś zaskoczony, że to nadal trwa?
— Niezbyt. Pansy potrzebowała kogoś,
kto mógłby za nią nadążyć. Myślę, że naprawdę do siebie pasują.
Uśmiechnęła się i wsunęła rękę w jego.
— Nie mogę się doczekać tego, że jutro
za ciebie wyjdę.
— Zapewniam cię, że to uczucie jest
całkowicie odwzajemnione. — Pochylił się, żeby ją pocałować i planował, że
potrwa to trochę dłużej, ale przerwało im niegrzeczne chrząknięcie. Draco
spojrzał, aby zobaczyć, kto się odważył im przerwać i…
— Weasley.
— Chciałem tylko wam pogratulować,
gdybym jutro nie miał szansy. — Wyciągnął rękę do Draco, który niechętnie ją
wziął i potrząsnął. — Właściwie jesteście dla siebie idealni i naprawdę się
cieszę, że Hermiona jest szczęśliwa. W zasadzie — przerwał, patrząc na nią — to
jesteś najszczęśliwsza, jaką kiedykolwiek cię widziałem, Miona.
— Dziękuję, Rolandzie. — Opuściła
ramiona Draco, by przytulić Rona. — Naprawdę się cieszę, że ty i Luna mogliście
przyjechać. Wiem, że właśnie wróciłeś z poszukiwań chrapaka krętorogiego.
— Tak, cóż… jeśli myślisz, że tu jest
zimno, powinnaś pojechać do Szwecji o tej porze roku. — Roześmiał się i wrócił
do swojego stolika, gdzie czekała Luna.
Draco spojrzał na swoją narzeczoną.
— Kto by się spodziewał?
Żartobliwie uszczypnęła go w ramię.
— Chodź, powiedzmy wszystkim dobranoc.
Jestem zmęczona, a jutro wielki dzień.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Nie
płacz, nie płacz, nie płacz. Ach, kurwa. Nie działało. Draco
powtarzał w kółko te mantrę, ale w chwili, gdy zobaczył Hermionę na końcu
dywanu, przepadł doszczętnie. Wyglądała niemal anielsko w klasycznej sukience z
misterną koronkową powłoką i długimi rękawami. Pochodziła w mugolskiego butiku,
ale została zaczarowana, więc kwiaty na koronce poruszały się, jakby muskał je
wiatr. Jej włosy zostały zaczesane w elegancki sposób, akcentując bujne loki, a
na polecenie Narcyzy założyła bardzo skromną tiarę.
Krótko mówiąc, jego czarownica była
najpiękniejszą, eteryczną istotą, jaka kiedykolwiek chodziła po ziemi.
Harry poprowadził ją do ołtarza, co na
początku wydawało się dziwnym wyborem. Ale biorąc pod uwagę, że ojciec Hermiony
obecnie mieszkał w Australii i nie miał pojęcia, kim była — a reszta jej autorytetów
nie żyła — był najlepszą opcją. Tak często zapominał, ile przeszła, by dostać
się tam, gdzie jest teraz.
Draco chętnie wcieliłby się w tysiąc
istnień, by wynagrodzić jej to.
Im bardziej się zbliżała, tym lepiej
mógł widzieć jej twarz, na której kryła się mieszanina niepokoju, ale także
niepowstrzymanego szczęścia. Praktycznie promieniała, a jego serce
przyspieszyło. Kiedy stanęła naprzeciwko niego, Harry szybko wyszeptał:
— Jeśli spadnie jej choćby włos z
głowy, zabiję cię.
Chociaż raz Draco nie mógł się
bardziej zgodzić.
— Zrozumiano.
Mrugnął do Hermiony, zanim odwrócili
się do pastora i bezgłośnie wyszeptali „Kocham cię”.
Draco szybko przyjrzał się reszcie
ludzi, by zobaczyć, jak jego matka się rozpłakała, a ojciec miał nieco
łagodniejszy wyraz twarzy niż zazwyczaj. Lucjusz naprawdę zbliżył się do
Hermiony w ciągu kilku ostatnich miesięcy i to dało mu nadzieję na przyszłość.
Nie chciałby wybierać między nimi, chociaż wiedział, że czarownica obok niego
będzie jego priorytetem od tej chwili.
Potem zobowiązali się do życia ze sobą
nawzajem. Kiedy przysięgi dobiegły końca — te standardowe, ponieważ Hermiona
nie ufała mu, że nie będzie poetycko wychwalał jej włosów przez dwadzieścia
minut — wziął ją w ramiona, pochylił w dół i zgorszył gości najmocniej jak się
dało, składając na jej ustach najbardziej wyszukany pocałunek w swoim życiu. W
ogóle tego nie żałował.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Ręce Draco spoczęły na gorsecie sukni
Hermiony. Koronkowe kwiaty poruszały się delikatnie, a on miał najpilniejsze
pragnienie, by rozebrać ją z tej sukni. Ugryzł płatek jej ucha i wyszeptał:
— Potrzebuję cię.
— Jeszcze nie zjedliśmy kolacji —
jęknęła.
— Tylko jednej rzeczy jestem
spragniony. — Sugestywnie poruszył brwiami i był zachwycony jej zduszonym
chichotem.
— Chcę zjeść, ale jeśli się
pospieszysz, może moglibyśmy się wymknąć na trochę.
— Jak romantycznie.
— To ty jesteś zdesperowany —
zbeształa go, rzucając ukradkiem spojrzenie na resztę osób, zanim ścisnęła jego
spodnie od garnituru.
— Kurwa, kobieto.
Przeciągnął ją za rękę przez salę
balową, gdzie ich przyjęcie weselne trwało w najlepsze, i zignorował wszelkie
próby zwrócenia ich uwagi przez innych.
Hermiona śmiała się przez cały czas,
gdy biegła z nim korytarzem, szukając odpowiedniego pokoju. Draco w końcu
otworzył drzwi do małego salonu i wciągnął ją do środka, zamykając je i
wygłuszając pomieszczenie machnięciem różdżki.
— Góra piętnaście minut. — Jej usta
zacisnęły się w wąską linię, a on zdecydowanie planował ją pocałować.
— Wspaniale, więc mamy czas, żebyś
doszła dwa razy.
Zrzucił marynarkę i położył ją na
pobliskim krześle.
— Ambitnie, prawda?
— Ja? Nigdy.
Pisnęła cicho, gdy pchnął ją na drzwi i
praktycznie zaatakował ustami. Ich pocałunki były ogniste i szalone, tak
wygłodniałe, jakby nie widzieli się przez ostatni tydzień. Język Hermiony jako
pierwszy wepchnął się do jego ust i uznał to za małe zwycięstwo, bo cierpiała
tak samo jak on.
— Draco — wydyszała, kiedy cofnął się,
by pokryć pocałunkami jej szyję. — Nie zostawiaj żadnych śladów, musimy tam
wrócić.
— Zaklęcie maskujące, kochanie —
odpowiedział, zsuwając się w dół jej ciała i zaczynając żmudne podciąganie
spódnicy jej wyszukanej sukni. Mógł po prostu ją usunąć, ale co byłoby w tym
fajnego?
Pod spodem jej niezbyt wysokie białe
szpilki również były pokryte koronką i wyszyte perłami z przodu. Nie widział
ich wcześniej pod tymi materiałami. Szybko je zsunął i pocałował czubek jej
stopy. Jej skóra była taka miękka.
— Marnujesz czas — mruknęła, zbierając
materiał w dłoniach, aby mu pomóc.
— Cii, kochanie. Cierpliwości.
Szybko pocałował ją w nogę i wycisnął
siniaka na wewnętrznej stronie uda, po czym zdjął delikatne koronkowe stringi,
które miała na sobie. Potem przełożył jej nogę przez ramię, otwierając ją
szerzej na swój chętny język. Jak bardzo tęsknił za tym smakiem.
— Kurwa — jęknęła Hermiona, gdy jego
język malował delikatne kółka na jej łechtaczce. — Brakowało mi tego.
Przeczesała palcami jego włosy,
delikatnie drapiąc po skórze głowy.
Draco uśmiechnął się do niej i
zwiększył nacisk oraz szybkość. Jednym z jego punktów dumy było to, ile razy
mógł doprowadzić ją do orgazmu, zanim w końcu ją pieprzył. Wsunął dwa palce do
środka i szybko znalazł to miejsce, które doprowadzało ją do szaleństwa,
pchając i pocierając z energią.
Całe dwie minuty zajęło jej dojście
przez dotyk jego języka; jego ego urosło, gdy lizał wrażliwe i wciąż pulsujące
przyjemnością mięśnie. Oddychała ciężko, szeptając bez sensu w euforii. Noga,
której używała, by się podeprzeć, drżała od podtrzymywania jej ciężaru i
wiedział, że muszą się poruszyć.
Odwracając się, Draco zauważył
szezlong — cały z kremowego aksamitu i mahoniowego drewna. To wystarczyło. Podniósł Hermionę i zaprowadził tam, kładąc ją
delikatnie, zanim zdjął spodnie. Ostrożnie położył je na oparciu krzesła, żeby
się nie pomarszczyły.
— Jesteś taki dramatyczny — drażniła
się, rozkładając dla niego szerzej nogi, aby mógł zobaczyć, jaka jest gotowa i
lśniąca.
— A ty to uwielbiasz — zadumał się,
uwalniając swojego członka i klękając przed nią na poduszce.
— O tak. — Jej uśmiech był dekadencki,
gdy pochyliła się do przodu i zebrała palcem małą perełkę z jego czubka,
natychmiast wsuwając ją do ust. — Mmm.
Draco wzdrygnął się i zatrzymał przed
jej wejściem.
— Doprowadzisz mnie do śmierci.
Potem wsunął się powoli, cal po calu,
czerpiąc ulgę z powrotu do domu po długiej nieobecności.
Jęknęli jednocześnie, gdy wszedł cały.
Jej ręce mocno ściskały jego ramiona. Minęło tylko trochę ponad tydzień, ale
przyzwyczaił się do tego, że ma ją prawie każdego dnia i wydawało mu się to
wiecznością.
— Granger — wydyszał.
Poruszyła biodrami pod nim, gdy rzucił
się na nią.
— Dla ciebie Granger-Malfoy.
— Kurwa.
Wbił się w nią z zapałem człowieka,
który zaginął na morzu tylko po to, by wrócić do ukochanej. Nie wytrzyma długo.
Zbliżył kciuk do miejsca, w którym byli połączeni, i mocno przycisnął jej
opuchniętą łechtaczkę, zachęcając ją do szczytowania.
Dźwięki, jakie Hermiona wydawała
podczas seksu, były muzyką dla jego uszu. Uwielbiał narastającą intensywność
jęków i westchnień, jak napięcie w symfonii mistrza. Nie mógł uwierzyć w swoje
wielkie szczęście, że do końca życia będzie mógł wywoływać u niej te reakcje.
Milczała, gdy szczytowała. Jej usta
rozchyliły się w idealny kształt litery O, a oczy wywróciły się do tyłu i
zamknęły. Jedyną rzeczą, która zapowiadała nadchodzący orgazm, było zaciśnięcie
palców na jego ramionach i mięśni wokół jego członka. Niemal szalał z ekstazy i
szybko podążył za nią do błogości, trzymając ją nieruchomo, gdy w niej
dochodził.
— Boże — mruknęła tuż przed tym, gdy
się wysunął.
Uśmiechnął się.
— „Draco” lub „mąż” wystarczy.
Uderzyła go, ale i tak się roześmiała.
— Chodź, wracajmy tam.
Rzuciła szybkie Tergeo na bałagan między jej udami i poprawili ubrania, zanim
wrócili do sali balowej.
Draco uśmiechał się zarozumiale,
odprowadzając żonę na przyjęcie. Pomiędzy jego zachowaniem a zarumienionymi
policzkami Hermiony, wątpił, by kogokolwiek oszukali odnośnie tego, co właśnie
robili.
I zupełnie mu to nie przeszkadzało.
______________
Witajcie :) niedzielny wieczór to idealna pora na ostatni rozdział tego tłumaczenia. Wiele się w nim działo, wiele razy się śmialiśmy i zachwycaliśmy, ale niestety wszystko co fajne, kiedyś się kończy. Ostatni rozdział to taka mała wisienka na torcie z odrobiną pieprzu :D
Wiem, że wiele z Was wręcz uwielbia tę historię i bardzo za to dziękuję! Dziękuję za każdy komentarz, gwiazdkę, ciepłe słowa. Wiem, że zawsze jesteście i czytacie moje tłumaczenia. To wiele dla mnie znaczy, bo głównie robię to dla Was, abyście mieli możliwość zapoznania się z angielską twórczością.
Zrobiło się sentymentalnie, wybaczcie. Po prostu to moje kolejne „dziecko”, które na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Sama widzę swój tłumaczeniowy progres, a docenienie przez czytelników to kolejny bodziec do dalszej pracy. Dlatego też planuję już nowe tłumaczenia i trochę nagdonienie obecnie tłumaczonych historii. Prawdopodobnie na razie publikacji nie będzie, bo muszę trochę przetłumaczyć... Ale może coś się pojawi w okolicy weekendu. Czekajcie cierpliwie!
Tyle ode mnie. Komentujcie i ocenajcie. Miłego tygodnia. Enjoy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)