Nie
mógł oddychać.
Minęły
godziny, odkąd Astoria się pojawiła i wywróciła jego świat do góry nogami, a on
wciąż nie mógł oddychać. Hermiona nie
była zainteresowana jego wyjaśnieniami i nie mógł jej za to winić. Zatrzasnęła
frontowe drzwi przed jego twarzą, prawie łamiąc mu nos.
Pierwszą
rzeczą, jaką zrobił, było skontaktowanie się z Potterem.
Nie,
pierwszą rzeczą, jaką zrobił, było rzucenie zaklęcia wyciszającego na dom i
krzyczenie do utraty głosu. Może to dziecinne, ale musiał wyrzucić te emocje z siebie, żeby móc się skupić. Problematyczne
było to, że Hermiona mogła już nigdy więcej nie chcieć z nim rozmawiać po tym,
jak przyłapała go na tak skandalicznym kłamstwie. Obecnie wszystko sprzysięgło
się przeciwko niemu.
Hermiona
była wściekła. Może nigdy nie będzie miał szansy się wytłumaczyć. Draco nie
mógł jej winić, jeśli odsunie go na dobre. Musiała nie tylko chronić siebie,
ale także swojego syna.
Draco
zapukał w wazon, który kupiła Hermiona.
Całkowicie
ją dobił, gdy przyznał, że Astoria mówiła prawdę. Widział, jak odpływa kolor z
jej twarzy, a cała radość w oczach znika, gdy bawiła się medalionem. Ale
Scorpius… On był najbardziej zraniony tym wszystkim. Draco martwił się, że jego
syn może mu nigdy nie wybaczyć.
Tak
bardzo chronił swoją matkę.
Po
opanowaniu wściekłości Draco podszedł do kominka, by skontaktować się z
Potterem, a w tym samym czasie uaktywniła się Sieć Fiuu.
Głowa
Pottera unosiła się w płomieniach.
—
Astoria przyjechała do Francji? — syknął.
—
Miałem do ciebie zadzwonić.
—
Nie ma kurwa potrzeby. Jesteś z Hermioną?
—
Myślisz, że rozmawiałbym z tobą przez kominek, gdybym był? — wypalił Draco. —
Nie, nie jestem. Wyrzuciła mnie po tym, jak Astoria powiedziała jej, że jest
moją narzeczoną. Poszło tak dobrze, jak można było się spodziewać.
Harry
wypuścił serię wulgaryzmów.
—
Jest źle, Draco. Robards jest minuty — nie, cholerne sekundy — od wysłania aurorów do tego miasta.
Powinien
był się zorientować, co mówił jego partner, gdy tylko to wypowiedział, ale
Draco mu przerwał:
—
Dlaczego wysyła aurorów?
—
Draco — warknął Potter. — Astoria to żałosna kobieta pragnąca ciągłej uwagi.
Jak myślisz, co zrobiła w chwili, gdy wylądowała w Anglii?
Och.
Kurwa.
Draco
poczuł, że jest mu jeszcze bardziej niedobrze, kiedy skręcił mu się żołądek.
—
Grozi jej niebezpieczeństwo?
—
Trudno powiedzieć na pewno, ale zakładamy, że ktokolwiek asystował przy
klątwie, mieszka w Anglii. Jeśli tak… Cóż, jest za późno, by to wyciszyć.
Przykro mi. — Usta Harry’ego wykrzywiły się w grymasie. — Ale nie jesteś już
zaręczony. Greengrassowie rozwiązali umowę, gdy Astoria wróciła z wiadomością,
że masz syna. Twoi rodzice o tym wiedzą. Już zgłosili się do Departamentu
Urodzeń, aby zakwestionować ojcostwo.
—
Co? — Usta Draco otworzyły się. — Scorpius jest moim synem. Nie ma wątpliwości!
Nawet Astoria to widziała i na pewno mówi to samo każdemu z kim rozmawia. —
Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała z każdym urywanym oddechem. —
Potter, kto wie, że Granger jest jego matką? — Każde słowo wychodziło z jego
ust jak szept, bez względu na to, jak bardzo starał się wyrównać ton. — Odpowiedz mi.
—
Wszyscy wiedzą. — Harry pochylił się w bok i zaszeleścił papierami, zanim
podniósł numer Proroka Codziennego. — Robards dostał świeżą kopię. Jutro wyjdzie.
ZARĘCZYNY MALFOY-GREENGRASS
ZERWANE
HERMIONA GRANGER — ODNALEZIONA
ŻYWA
MATKĄ NAJMŁODSZEGO DZIEDZICA
MALFOYÓW
Draco
wiedział, że nie znali wszystkich faktów, ale te, które do tej pory ogłosili,
były prawdziwe. Chociaż nie był w stanie odczytać drobnego druku, który
znajdował się na pozostałej części strony.
Jego
klatka piersiowa groziła zapadnięciem i Draco potknął się, siadając na stoliku
do kawy, z opadniętymi ramionami.
Harry
rzucił gazetę.
—
Za dwa dni będę u ciebie świstoklikiem. Robards mi go wydał i powiedział, że są
inne komplikacje, o których musisz zostać poinformowany osobiście.
Draco
ledwo go słyszał. Gorzej już być nie mogło.
—
Dobrze. Do zobaczenia.
—
Jeszcze jedna rzecz. — Harry poprawił kołnierzyk. — Ron też przyjeżdża.
Najwyraźniej
mogło być gorzej.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Weasley
wpadł do jego domu bez pukania i przyszpilił ostrym spojrzeniem. Niektóre
rzeczy nigdy się nie zmienią. Wyglądał, jakby chciał uderzyć Draco, gdy szedł
do przodu, a jego buty ciężko stąpały po drewnianej podłodze. Ron wziął go z
zaskoczenia, kiedy jego dłonie zacisnęły się na jego ramieniu i szarpnął go do
przodu.
—
Dla twojej wiadomości, nadal jestem zirytowany tym, że Robards uznał, że
wprowadzi mnie tylko w podstawy i mam nie zrobić ci krzywdy, ale kurwa, wyglądasz
jak gówno.
Przytulił
Draco — jednorękim rodzajem uścisku, który nie trwał długo — i niezręcznie
poklepał go po plecach.
—
Powiedziałbym ci, gdybym mógł — mruknął Draco.
—
Tak, wiem. Naprawdę nie mogę cię winić, prawda? Kurwa, nie mogę uwierzyć, że była
tutaj przez cały ten czas. — Ron przeczesał palcami włosy, obracając się, by
się rozejrzeć. — Ona tu udekorowała, prawda? Jesteś beznadziejny w tych
sprawach, więc wiem, że to nie twoja sprawka.
—
Odwal się, Weasley.
Harry
obserwował ich z ledwo widocznym rozbawieniem.
—
Jak się trzymasz?
—
Czy to nie oczywiste? Znaczy, spójrz na jego twarz.
—
Dzięki — zadrwił Draco.
—
Nie — zaczął Ron. — Chodzi mi tylko o to, że już wiemy, że czujesz się chujowo
i prawdopodobnie nie chcesz o tym rozmawiać.
Draco
potarł skronie.
—
Musiałeś go zabierać ze sobą?
—
Jakby miał jakiś wybór! Hermiona też jest moją najlepszą przyjaciółką, wiesz.
Świadomość, że żyje… — Ron potrząsnął głową. — Chcę tylko zobaczyć to na własne
oczy, aby uwierzyć.
—
Prawdopodobnie rzuciła by czymś we mnie, gdybym to zaaranżował. — Draco skinął
na nich, by usiedli, ale Harry i Ron spojrzeli na siebie niepewnie. — Co jest?
Ron
wskazał głową sofę.
—
Właściwie, stary, prawdopodobnie powinieneś usiąść.
Zmusił
Draco, by usiadł i przysiadł na stole przed nim.
Jakby
nie był już wystarczająco zmartwiony, atmosfera w pokoju zgęstniała.
—
Kiedy dzwoniłeś, wspomniałeś o komplikacjach. Jak to mogłoby się jeszcze
bardziej pogorszyć? Granger już jest w niebezpieczeństwie i wiem, że to
ostatnia rzecz, jakiej potrzebuję, ale…
Harry
uniósł rękę.
—
To właściwie nie jest zła wiadomość. Uzdrowiciel Smith dostał dokumentację
medyczną od tutejszego lekarza Hermiony. Doktor Caron nie ma pojęcia, że jego
najnowsza recepcjonistka w rzeczywistości jest autorem. Nigdy jej nie spotkałem,
ale Robards wysłał ją po tym, jak mi powiedziałeś. Hermiona umówiła się na
wizytę. Powiedziała ci, że ma zaplanowany rezonans magnetyczny mózgu?
Mimo
że jego usta się poruszały, nie wypowiedział żadnych słów.
Zajęło
to kilka dodatkowych sekund, ale w końcu Draco skinął głową.
—
Wykazuje oznaki utraty rozumu. Uzdrowiciel Smith mówi, że okno, w którym mogła
bezpiecznie zapamiętywać, szybko zamyka się z dnia na dzień. — Wiedział, że
Potter się powstrzymuje po sposobie, w jaki jego partner zamierzał przegryźć
dziurę w swojej dolnej wardze. — Draco…
—
Przejdź do sedna, Potter.
Palce
Harry’ego zacisnęły się na krawędzi stołu.
—
Jeśli wkrótce sobie nie przypomni, już na zawsze będzie pod wpływem zaklęcia Obliviate lub straci rozum — powiedział
na jednym wdechu i Draco poderwał się z kanapy.
—
Co?
—
Malfoy…
—
Scorpius otrzyma swój list z Hogwartu…
W końcu musiała
sobie przypomnieć. Musiała. Nie było innej opcji.
—
Tak, to też ci się nie spodoba, ale mówią o jakimś prawie, które…
—
Zamknij mordę, kurwa! — Znał je. — Nie pozwolę nikomu zabrać go matce.
Nie dam rady bez
niej.
—
Słuchaj, jeśli to się ziści, nigdy nie będzie mogła zobaczyć, jak wchodzi na
peron. Draco, to ją zabije.
Draco
przeczesał włosy palcami.
—
Nie zrezygnuję z niej.
—
Musisz zaakceptować, że być może będziesz musiał! — warknął Harry.
Weasley
cofnął się, najwyraźniej wyczuwając, co będzie dalej.
—
Spierdalaj! Nie chcesz, żeby wróciła?! — krzyknął Draco.
Harry
wstał, jego oczy zwęziły się na oskarżenie.
—
W tej chwili musisz na siebie uważać. Wiem, że cierpisz, ale…
—
Jasne, zrzuć winę na to, że jestem zdenerwowany, ale wygląda na to, że po
prostu za bardzo się boisz, żeby…
Knykcie
Harry’ego uderzyły w szczękę Draco, posyłając go do tyłu.
—
Oczywiście, że chcę, żeby wróciła, ale nie zamierzam jej zabić, żeby to się
stało! A ty?
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Po
przełknięciu eliksiru łagodzącego ból obolałej szczęki i zastawieniu się, czy
chciałby się odwdzięczyć tym samym, Draco wyciągnął z szafki butelkę Ogdena.
Biorąc łyk prosto z butelki, patrzył, jak śnieg pada za oknem w kuchni. W
drugim pokoju zatrzeszczał kominek, a między drinkami Draco obserwował, jak na
oknie tworzy się lód.
Połowa
niego — ta lepsza — miał wrażenie, że została oderwana. Jedyną osobą, która
mogła złagodzić ból, była ona, ale
wiedział, że nieprawdopodobne było to, żeby w najbliższym czasie z nim
porozmawiała.
Więc
kiedy usłyszał pukanie do drzwi, miał nadzieję, że to Granger stanie po drugiej
stronie pokoju, ale Draco nie był zdziwiony, gdy nigdzie jej nie było. Clara
stała na jego werandzie z uniesioną brwią i zaciśniętymi ustami. Wyglądała na… zirytowaną. Przepchnęła się obok niego
do domu i odwróciła, opierając ręce na biodrach.
—
Powiedz mi, czy masz eliksir na trzeźwość? Wygląda na to, że będziesz go
potrzebował, jeśli planujesz utopić swoje smutki w tej butelce. — Machnęła
ręką. — Zamknij usta, kochany. Nie powinieneś być zbyt zaskoczony, prawda?
Hermiona powiedziała mi, co się stało.
Ledwo
kontaktował, co się dzieje.
—
Jesteś czarownicą.
Jej
różdżka wsunęła się w jej dłoń z rękawa i uniosła ją.
—
Na to wygląda i Hermiona też.
—
Wiesz, kim ona jest — wydyszał Draco, zaciskając palce na butelce, aż jego
skóra znalazła się między sygnetem a gładką powierzchnią szkła. — Zawsze
wiedziałaś, prawda?
—
Nie, nie zawsze wiedziałam. — Clara schowała różdżkę. — Kiedy ją znalazłam, nie
miałam pojęcia, że jest czarownicą, ale wiedziałam, ze została przeklęta.
Czarna magia to straszna rzecz. Zanieczyszcza powietrze, otaczając swoją
ofiarę, ale podejrzewam, że to znajome. — Założyła ręce na piersi, kołysząc się
z boku na bok na środku pokoju. — Wiem, kim jesteś. Wiem, że po wojnie
dokumenty udowodniły, co zrobiłeś dla Hermiony i tych dwóch chłopców.
—
Dlaczego nie skontaktowałaś się z Brytyjskim Ministerstwem, jeśli wiedziałaś,
kim ona jest?
Skrzywiła
się, ale lekko.
—
Słyszałam, co o tobie mówili, ale nigdy nie byłam pewna, czy to nie ty ją tu
przysłałeś.
—
Nie mógłbym…
—
Skąd mogłam to wiedzieć? Skąd mogłam wiedzieć, jak głęboka była twoja lojalność
wobec rodziny po zakończeniu wojny? Tak, zostawiłeś ich podczas panowania
Voldemorta — oby nigdy nie zaznał spokoju — ale pamiętam czas, kiedy zrobiłabym
wszystko, by zyskać jego przychylność. Spłodzenie dziecka z mugolaczką z
pewnością doprowadziłoby do wyrzucenia ciebie z drzewa genealogicznego. — Clara
zatrzymała się, patrząc na niego. — Teraz wiem, że się myliłam.
—
Tak, myliłaś się.
—
Greengrassowie? — Oczy Clary przesunęły się po nim. — To parszywi ludzie,
zwłaszcza ojciec tej dziewczyny. Od zakończenia wojny byli w złym stanie.
—
Znasz ich? — Clara skinęła głową i podłoga poruszyła się pod jego stopami. —
Dlaczego teraz mi mówisz, że jesteś czarownicą?
Clara
zanuciła, przesuwając dłonią po oparciu krzesła.
—
Podejrzewam, że ty i ja będziemy musieli wkrótce współpracować. Zawsze się nimi
opiekowałam i nie zamierzam przestać. Jednak teraz musisz udać się do Hermiony.
—
Ona nie chce mnie widzieć.
Clara
westchnęła.
—
Hermiona jest zraniona, ale bez ciebie cierpi jeszcze bardziej. Nie da się tego
rozwiązać, dopóki do niej nie pójdziesz i Draco, będzie bezpieczniejsza tobą u
swego boku.
Przystawił
butelkę do ust.
—
Kurwa. — Skinął głową. — Pójdę. Daj mi tylko kilka minut.
—
Chcesz teraz ten eliksir?
—
Nie. Myślę, że będę potrzebował reszty zawartości tej butelki, by prawidłowo
się płaszczyć.
Kącik
jej ust drgnął.
—
Postaraj się nie zwymiotować na jej buty, kochanie. Porozmawiamy jeszcze, ale
najpierw…
Draco
zacisnął palce wokół szyjki butelki.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Hermiona
wróciła do pracy następnego dnia — dzień po Bożym Narodzeniu nie był
szczególnie pracowity — i zignorowała notatkę włożoną w szczelinę w drzwiach.
Jej imię było napisane schludnym pismem, które natychmiast rozpoznała i rzuciła
ją w bok. Po tym, jak Draco wyszedł w Boże Narodzenie, Scorpius był zbity z
tropu i głęboko ją to zraniło, że nie pozwoliła Scorpiusowi samemu tego
rozpracować. Bardzo się nad tym zastanawiała.
Mimo
że była wściekła, nie miała wątpliwości, że uda im się to rozwiązać. Zbliżyli
się do siebie tak bardzo w ciągu kilku miesięcy i nie było mowy, żeby Draco
zaryzykował wszystko bez powodu.
Pomimo
tego nie zgadzała się z jego tokiem rozumowania i potrzebowała od niego odpocząć.
Niestety,
wydawał się tego nie rozumieć. A jeśli zrozumiał,
postanowił świadomie to zignorować, ponieważ kilka dni później Hermiona wróciła
do domu i zastała Draco siedzącego na jej werandzie, z łokciami opartymi na
kolanach i zwieszoną głową. Z odległości kilku kroków poczuła, że śmierdzi
whisky — z odrobiną cynamonu — i zrobiło jej się go żal. Szczerze mówiąc, jej
gniew osłabł, zanim znów się nasilił.
—
Wiesz, że nie powinieneś tu być.
Przeczesał
włosy palcami i jego ciężkie westchnienie dotarło do niej przez rozległy ganek.
—
Możesz dać mi szansę na wyjaśnienie? To nie jest to, o czym myślisz.
Nie
żeby to widział, ale skinęła głową.
—
Oczywiście, dam ci szansę na wyjaśnienie, Draco, ale nie teraz. Zwłaszcza, gdy siedzisz pijany na mojej
werandzie.
—
Powiedziałaś mu? — Głos Draco załamał się.
Nie
mogąc się powstrzymać, usiadła obok niego, ocierając się kolanem o jego.
—
Oczywiście, że nie. Scorpius nie musi wiedzieć, kim jest Astoria.
—
Czy on myśli, że odszedłem? Boże, Hermiono, nigdy bym was nie zostawił. —
Pochylił się ku niej, chowając twarz w zagłębieniu jej szyi.
Potarła
jego plecy.
—
Nie, nie myśli tak. Scorpius myśli, że wezwano cię, byś załatwił rodzinne
sprawy. — Hermiona przechyliła głowę. — Jadłeś? Nie możesz się upijać na pusty
żołądek.
Zaśmiał
się żałośnie i przeciągnął dłonią po twarzy.
—
Nawet kiedy jestem pieprzonym palantem, próbujesz się mną opiekować. Kurwa,
nigdy na ciebie nie zasługiwałem, prawda?
—
Pokłóciliśmy się. Skłamałeś. — Wzdrygnął się. — Ale na pewno będziemy walczyć,
Draco. To nie oznacza, że wszystko przepadło. Z pewnością to nie oznacza, że na
mnie nie zasługujesz.
Hermiona
pogładziła go po włosach, a gniew ponownie zniknął.
—
Przysięgam, że nie jest tak, jak myślisz, Hermiono.
Westchnienie
przemknęło przez jej usta.
—
Nigdy nie jest. To nie pierwszy raz, kiedy to słyszę, więc myślę, że rozumiesz,
dlaczego to niezbyt mnie uspokaja.
Jego
ręka znalazła jej dłoń i Draco złączył ich palce.
—
To było zaaranżowane małżeństwo. Od miesięcy starałem się znaleźć sposób, by
się z tego wydostać.
—
Więc miałeś miesiące, żeby mi powiedzieć. — Wiatr przemknął obok nich i
zadrżała. — Nie rób tego. — Hermiona odsunęła się, gdy zaczął ściągać kurtkę. —
Powinniśmy być partnerami i częściowo to oznacza, że nic przed sobą nie
ukrywamy. Gdybyś mi powiedział, zrozumiałabym i wykopałabym tę podłą kobietę z
mojego ganku, zanim dostałaby szansę, aby zrujnować nasze Święta Bożego
Narodzenia.
Jęknął.
—
Nie rozumiem, jak mogłeś mnie tak łatwo okłamać. Za każdym razem, gdy byliśmy
razem, wiedziałeś i patrzyłeś, jak zakochuję się w tobie jak jakaś idiotka.
Przez cały czas miałeś ze mnie ubaw. Czy to według ciebie było zabawne?
—
Hermiono, nie… — Draco w końcu podniósł głowę. Miał przekrwione oczy i był
bledszy niż zwykle. — Po prostu… bałem się, że cię stracę z tego powodu. Zanim
zdałem sobie sprawę, jak bardzo zależy mi na tobie i Scorpiusie, bałem się, ze
odejdziesz.
Uszczypnęła
grzbiet nosa.
—
Postanowienie, że będziesz mnie okłamywał, nie było najmądrzejszym pomysłem,
jaki kiedykolwiek miałeś.
—
Pragnę ciebie i Scorpiusa w moim życiu. Nigdy nie kłamałem w tej sprawie,
Hermiono.
—
Wierzę ci.
Draco
ujął jej policzek.
—
Proszę, nie płacz. Nigdy nie chciałem, żebyś płakała.
Hermiona
chciała odtrącić jego rękę i twierdzić, że nie ma prawa jej pocieszać, ale był
jedynym, który mógł sprawić, że poczuła się lepiej.
—
Te zaręczyny… To koniec? Zająłeś się tym?
Szare
oczy wyostrzyły się.
—
Zadbano o to. Chociaż spodziewam się jeszcze kilku komplikacji. — Przesuwając
kciukiem po jej knykciach, wziął głęboki oddech. — Układ jest całkowicie
zerwany.
—
O jakich komplikacjach mówisz?
Odchylając
głowę z ostrym westchnieniem, Draco wpatrywał się w gwiazdy.
—
Moim ojcu.
Powtórzyła
to, co powiedział, marszcząc brwi w zmieszaniu.
—
Dlaczego?
—
Lucjusz jest… będzie sprawiał kłopoty.
Hermiona
wiedziała, że powinna zapytać, co dokładnie oznaczają kłopoty, ale mogła skupić
się tylko na tym, jak znajomo brzmiało to imię.
—
Lucjusz — powtórzyła i powolny ból przeszył jej głowę. — Lucjusz.
Draco
wpatrywał się w nią, jej oczy rozszerzyły się, a on wyszeptał jej imię. Chwycił
ją za ramiona i potrząsnął.
—
Hermiono…
Jej
język przebiegł po wargach.
—
Spotkaliśmy się już wcześniej, Draco?
Ból
eksplodował zza jej oczu; taki, który wymazał wszelkie myśli, które mogła mieć
i jej oczy pociemniały.
—
Ja pierdolę… — syknął Draco.
Ogarnęła
ją ciemność.
A
potem nic.
_____________
Witajcie :) tak jak obiecywałam, pojawiam się z nowym rozdziałem. Jesteście zaskoczeni rewelacjami Clary? Ja od jakiegoś czasu podejrzewałam, że coś w niej jest „innego”. Czy to pozytywne, dowiecie się niebawem. Coś czuję, że jeszcze nie raz będziecie zaskoczeni. :)
Rozpoczął się nowy tydzień, więc kontynuuję tłumaczenie, ale jeszcze nie wiem, kiedy cokolwiek opublikuję. Pewnie w tym tygodniu coś się pojawi. Zobaczymy.
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia. Enjoy!
Łooo co tu się odbyło 🤯🤯 No tego, że Clara jest czarownicą to się nie spodziewałam. Mam nadzieję, że Hermiona odzyska pamięć i nie utraci rozumu, to byłoby okropne 💔 Uwielbiam kiedy Draco przeprasza, zawsze jest wtedy taki słodki 😍 CUDO! czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńLilak
Mnie samą ta informacja o Clarze bardzo zaskoczyła, więc nie dziwię się Twojej reakcji. Draco zrobi wszystko, by jego Hermiona wróciła, a te przeprosiny to cud, miód i orzeszki :)
UsuńNice post thank you Andrew
OdpowiedzUsuń