sobota, 1 października 2022

[T] Mine: Rozdział 1: Wieści

 

Hermiona zabębniła palcami o blat, nie chcąc patrzeć ponownie na zegar. I tak to zrobiła, wzdychając niecierpliwie.

— Gdzie on jest? — wymamrotała do siebie.

Zaczęła chodzić po niewielkim salonie, który dzieliła z Ronem w ich przytulnym, małym domku. Przywykła do tego, że się spóźniał, najczęściej zdarzało się to z powodu jego pracy; bycie aurorem oznaczało, że zazwyczaj nie pracował w normalnych godzinach, tak jak ona. Chciała tylko, żeby dzisiaj, ze wszystkich dni, był w domu na czas.

Miała mu coś ważnego do powiedzenia i to się w niej gotowało. Dowiedziała się o tym tego ranka i postanowiła poczekać, aż oboje wrócą z pracy, aby mu powiedzieć. Czuła podekscytowanie i zdenerwowanie tym, jak przyjmie tę wiadomość.

Po ponownym spojrzeniu na zegar i zobaczeniu, że minęła tylko jedna marna minuta, zrozumiała, że on po prostu pracuje godzinę dłużej lub więcej i powinna się zrelaksować. Usiadła na kanapie i wzięła swoją najnowszą książkę. Kupiła ją tego dnia dla kaprysu. Wiedziała, że to głupie, ale była podekscytowana, że może dowiedzieć się najwięcej o tym, co miało się wydarzyć.

Rozejrzała się po pokoju, a na jej twarzy pojawił się ciepły uśmiech. Mieli tyle wspomnień z tego małego domku, który kupili zaledwie rok temu. Wymagało to trochę przekonywania, ale w końcu Ron zgodził się nabyć dom w mugolskim Londynie. Nigdy nie była szczęśliwsza. Spojrzała na pobliskie zdjęcie, stojące na niskim stoliku przy kanapie, i podniosła je, zostawiając zamkniętą książkę na swoim miejscu. Było to proste, mugolskie zdjęcie przedstawiające dwoje ludzi ubranych w stroje narciarskie; twarze mieli czerwone z zimna, ale ich oczy tryskały szczęściem. Kilka miesięcy temu poprosił ją, by zabrała go na narty na Nowy Rok. Próbował, jak tylko mógł, ale po prostu nie mógł utrzymać się na swoich nartach. Spojrzała czule na zdjęcie, przypominając sobie czas, kiedy pomagała mu zejść ze stoku dla początkujących, a narty splątały się i oboje upadli na ziemię.

 

— Och, Ron, może jazda na nartach po prostu nie jest dla ciebie — powiedziała, próbując rozplątać ich narty.

— Poczekaj, pozwól mi pomóc — oznajmił, pochylając się w tym samym czasie, co ona, i przypadkowo zderzyli się głowami.

Śmiali się z tej niezdarności, a potem Hermiona podniosła garść śniegu i rzuciła w niego, śmiejąc się głośniej, gdy wylądował na czubku jego głowy. Ron zemścił się, chwytając garść własnego śniegu i próbując wepchnąć go za z tyłu jej kurtki.

— Dobra, dobra! Rozejm! Rozejm! — zaproponowała, próbując usunąć śnieg z ubrania.

Jej zęby szczękały z zimna, ale nie dbała o to. Świetnie się bawiła i żałowała, że kilka krótkich dni nie może się trochę wydłużyć.

Kiedy Ron zobaczył, jak bardzo zmarzła, przysunął się do niej i przyciągnął do siebie, kradnąc pocałunek. Kiedy się rozdzielili, widział tylko jej oczy, patrzące na niego i pełne ciepła i miłości. Nigdy w życiu nie pragnął niczego innego.

— Kocham cię, Hermiono — powiedział.

— Ja też cię kocham, Ron — odpowiedziała z uśmiechem na twarzy.

Dobrze było w końcu z nim być. Rozśmieszał ją i czuła się kochana jak nigdy wcześniej.

Wciąż na nią patrzył, chcąc powiedzieć coś więcej, ale nie mógł znaleźć słów. Potem, zanim się zorientował, zapytał:

— Wyjdziesz za mnie?

Hermiona tylko gapiła się na niego.

— Co? — zapytała w końcu, niemal bez tchu.

Dotknął kurtki, próbując sięgnąć do kieszeni, ale przeszkadzały mu rękawiczki. Niecierpliwie zdjął jedną zębami i odrzucił na bok. Wreszcie udało mu się włożyć rękę do kieszeni i wyciągnął małe, aksamitne pudełeczko.

— Och… Ronald… — wymamrotała, czując gotujące się w niej nerwy i podekscytowanie.

— Noszę to ze sobą prawie rok… czekam na odpowiedni moment, żeby cię zapytać.

Otworzył pudełeczko i pokazał jej pierścionek w środku.

Hermionie zabrakło oddechu. Obrączka została wykonana z jej ulubionego białego złota. Na środku znajdował się pojedynczy, prosty, okrągły diament. Ale to, co najbardziej zapierało jej dech w piersiach, to delikatnie wyrzeźbione róże wokół diamentu.

— Jest piękny — powiedziała, nie odrywając oczu od pudełeczka w jego dłoni.

— Zauważyłem go w jednym z mugolskich sklepów jubilerskich. Wiem, że kochasz róże, a kiedy to zobaczyłem, po prostu musiałem go kupić.

— Uwielbiam go — mruknęła, patrząc na Rona i uśmiechając się czułe, płacząc ze szczęścia.

— Czy to znaczy tak? — zapytał nerwowo.

— Tak. Zdecydowanie tak — odpowiedziała, śmiejąc się i ocierając łzy z policzka.

Ron zdjął drugą rękawiczkę, po czym pomógł jej, by móc umieścić pierścionek na palcu Hermiony. Pasował idealnie.

Pochylił się, by znów ją pocałować, ale przez tę całą szamotaninę z szukaniem pierścionka zapomniał, jak bardzo był splątany.

— Och, pieprzyć to — mruknął, wyjmując różdżkę z tylnej kieszeni.

Rozejrzał się, aby mieć pewność, że w pobliżu nie ma mugoli, zanim aportował ich do ich pokoju w domku, który wynajęli.

 

Hermiona przeszła od patrzenia na zdjęcie do zerkania na pierścionek na palcu. Planowali ślub, odkąd wrócili z wyjazdu na narty, a ona była podekscytowana tym, że za kilka tygodni w końcu zostanie panią Hermioną Jean Granger-Weasley.

Pukanie do drzwi wejściowych wyrwało ją z marzeń o ślubie. Spojrzała z ciekawością w tamtą stronę, zastanawiając się, kto to mógł być; prawie wszyscy, których znała, korzystali z Sieci Fiuu albo aportowali się do jej salonu. Odstawiła zdjęcie na stolik i użyła prostego zaklęcia transportującego, by przelewitować książkę do swojego pokoju, tak na wszelki wypadek.

Otworzyła drzwi i była zaskoczona, widząc przed wejściem jednego z jej najlepszych przyjaciół, Harry’ego Pottera.

— Harry! — krzyknęła. — Dlaczego nie zafiukałeś?

Całkowicie otworzyła drzwi, wpuszczając przyjaciela. Spojrzała za nim.

— Gdzie jest Ron? — zapytała.

— Hermiono… — zaczął.

— Niech zgadnę. Wróci później do domu — powiedziała, kręcąc głową, chociaż wciąż się uśmiechała. Skierowała się do kuchni. — Chcesz herbaty?

— Hermiono… — powtórzył Harry, idąc za nią.

Nie słyszała go; była zajęta nuceniem pod nosem, gdy nastawiała czajnik na kuchence.

— Hermiono… — powiedział trochę głośniej, kiedy odwróciła się, by wyjąć z szafki dwa kubki.

W końcu spojrzała na niego i zdała sobie sprawę, że jest brudny. Jego szaty były podarte w niektórych miejscach, a w innych spalone.

— Harry? — zaczęła. — Co się stało z twoimi szatami?

Spojrzał po sobie, przeklinając siebie samego, że nie przebrał się przed przyjściem.

— Gdzie jest Ron? — zadała ponownie pytanie.

— Właśnie przyszedłem ci powiedzieć…

— Gdzie jest Ron, Harry? — zapytała bardziej natarczywie.

— Hermiono… Ron… Ron… — Nie mógł się zmusić, by to powiedzieć. Ale musiał… musiała to od niego usłyszeć. — Ron nie żyje, Hermiono.

Ceramiczne kubki wyślizgnęły się z jej rąk, roztrzaskując się na podłodze.

— Co? — zapytała ledwie szeptem.

— On… odszedł, Hermiono — powiedział Harry.

— Nie — oznajmiła surowo. — Mylisz się.

— Chciałbym, żeby tak było. Ale widziałem…

— Więc źle widziałeś. On nie może… on nie może… Nie, nie, nie wierzę w to — powiedziała, a jej oczy napełniły się gorącymi, gniewnymi łzami.

— Hermiono — powtórzył Harry, podchodząc do niej.

Cofnęła się.

— Dlaczego mi to robisz, Harry? To okrutny żart — powiedziała, nienawidząc siebie za szloch, który się jej wyrwał. — Gdzie on jest, Harry?

— W kostnicy… — odpowiedział cicho.

— NIE! Nie wierzę… — Nie mogła się zmusić do powiedzenia tego. Rozejrzała się po swoim mieszkaniu… Ich mieszkaniu… jego obecności w każdym kącie. — My… za kilka tygodni mamy się pobrać. On nie może… Nie może być…

Słowa nie wyszły z jej ust. Harry, z oczami zaciemnionymi przez łzy, w końcu zbliżył się na tyle, by przyciągnąć Hermionę do siebie, trzymając ją, gdy przytuliła się do niego. Trzęsła się, łkając w jego klatkę piersiową.

— To niesprawiedliwe — szlochała. — To po prostu niesprawiedliwe.

— Wiem — powiedział Harry, przytulając ją mocniej.

— Dzisiaj miał być taki dobry dzień. Miałam mu powiedzieć… o mój Boże — wymamrotała, odsuwając się od Harry’ego.

— O czym? — zapytał, patrząc na jej przerażoną minę.

Spojrzała w dół i delikatnie położyła drżącą dłoń na brzuchu. Harry zrozumiał, co zamierzała powiedzieć, zanim to uczyniła, i znowu pękło mu serce na myśl o dwójce jego najlepszych przyjaciół.

— Chciałam mu powiedzieć, że… jestem w ciąży.

___________

Witajcie :) mamy październik, więc wracam z nowym tłumaczeniem. Wiem, że ten rozdział jest wypełniony tragedią, ale wierzcie mi, to naprawdę jest fajna i urocza historia. Chociaż przez chwilę lubiłam Rona. A Wy? Co sądzicie o tym rozdziale? Dajcie znać.

Wiem, że ten rozdział jest krótki, ale kolejne będą dłuższe. Jednak nie spodziewajcie się tasiemców. Plan na publikację tej historii jest następujący: publikacja trzy razy w tygodniu w poniedziałki, czwartki i soboty przez cały październik. Gdy będę miała rozdziały przetłumaczone na zapas, być może będę publikować jeszcze częściej. Zobaczymy, kiedy złapię moje ulubione flow :)

Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego weekendu. Enjoy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy