Hermiona zabębniła palcami o blat, nie
chcąc patrzeć ponownie na zegar. I tak to zrobiła, wzdychając niecierpliwie.
— Gdzie on jest? — wymamrotała do
siebie.
Zaczęła
chodzić po niewielkim salonie, który dzieliła z Ronem w ich przytulnym, małym
domku. Przywykła do tego, że się spóźniał, najczęściej zdarzało się to z powodu
jego pracy; bycie aurorem oznaczało, że zazwyczaj nie pracował w normalnych
godzinach, tak jak ona. Chciała tylko, żeby dzisiaj, ze wszystkich dni, był w
domu na czas.
Miała mu coś ważnego do powiedzenia i
to się w niej gotowało. Dowiedziała się o tym tego ranka i postanowiła
poczekać, aż oboje wrócą z pracy, aby mu powiedzieć. Czuła podekscytowanie i
zdenerwowanie tym, jak przyjmie tę wiadomość.
Po ponownym spojrzeniu na zegar i
zobaczeniu, że minęła tylko jedna marna minuta, zrozumiała, że on po prostu
pracuje godzinę dłużej lub więcej i powinna się zrelaksować. Usiadła na kanapie
i wzięła swoją najnowszą książkę. Kupiła ją tego dnia dla kaprysu. Wiedziała,
że to głupie, ale była podekscytowana, że może dowiedzieć się najwięcej o tym,
co miało się wydarzyć.
Rozejrzała się po pokoju, a na jej
twarzy pojawił się ciepły uśmiech. Mieli tyle wspomnień z tego małego domku,
który kupili zaledwie rok temu. Wymagało to trochę przekonywania, ale w końcu
Ron zgodził się nabyć dom w mugolskim Londynie. Nigdy nie była szczęśliwsza.
Spojrzała na pobliskie zdjęcie, stojące na niskim stoliku przy kanapie, i podniosła
je, zostawiając zamkniętą książkę na swoim miejscu. Było to proste, mugolskie
zdjęcie przedstawiające dwoje ludzi ubranych w stroje narciarskie; twarze mieli
czerwone z zimna, ale ich oczy tryskały szczęściem. Kilka miesięcy temu
poprosił ją, by zabrała go na narty na Nowy Rok. Próbował, jak tylko mógł, ale
po prostu nie mógł utrzymać się na swoich nartach. Spojrzała czule na zdjęcie,
przypominając sobie czas, kiedy pomagała mu zejść ze stoku dla początkujących,
a narty splątały się i oboje upadli na ziemię.
—
Och, Ron, może jazda na nartach po prostu nie jest dla ciebie — powiedziała,
próbując rozplątać ich narty.
—
Poczekaj, pozwól mi pomóc — oznajmił, pochylając się w tym samym czasie, co
ona, i przypadkowo zderzyli się głowami.
Śmiali
się z tej niezdarności, a potem Hermiona podniosła garść śniegu i rzuciła w
niego, śmiejąc się głośniej, gdy wylądował na czubku jego głowy. Ron zemścił
się, chwytając garść własnego śniegu i próbując wepchnąć go za z tyłu jej
kurtki.
—
Dobra, dobra! Rozejm! Rozejm! — zaproponowała, próbując usunąć śnieg z ubrania.
Jej
zęby szczękały z zimna, ale nie dbała o to. Świetnie się bawiła i żałowała, że
kilka krótkich dni nie może się trochę wydłużyć.
Kiedy
Ron zobaczył, jak bardzo zmarzła, przysunął się do niej i przyciągnął do
siebie, kradnąc pocałunek. Kiedy się rozdzielili, widział tylko jej oczy,
patrzące na niego i pełne ciepła i miłości. Nigdy w życiu nie pragnął niczego
innego.
—
Kocham cię, Hermiono — powiedział.
—
Ja też cię kocham, Ron — odpowiedziała z uśmiechem na twarzy.
Dobrze
było w końcu z nim być. Rozśmieszał ją i czuła się kochana jak nigdy wcześniej.
Wciąż
na nią patrzył, chcąc powiedzieć coś więcej, ale nie mógł znaleźć słów. Potem,
zanim się zorientował, zapytał:
—
Wyjdziesz za mnie?
Hermiona
tylko gapiła się na niego.
—
Co? — zapytała w końcu, niemal bez tchu.
Dotknął
kurtki, próbując sięgnąć do kieszeni, ale przeszkadzały mu rękawiczki.
Niecierpliwie zdjął jedną zębami i odrzucił na bok. Wreszcie udało mu się
włożyć rękę do kieszeni i wyciągnął małe, aksamitne pudełeczko.
—
Och… Ronald… — wymamrotała, czując gotujące się w niej nerwy i podekscytowanie.
—
Noszę to ze sobą prawie rok… czekam na odpowiedni moment, żeby cię zapytać.
Otworzył
pudełeczko i pokazał jej pierścionek w środku.
Hermionie
zabrakło oddechu. Obrączka została wykonana z jej ulubionego białego złota. Na
środku znajdował się pojedynczy, prosty, okrągły diament. Ale to, co
najbardziej zapierało jej dech w piersiach, to delikatnie wyrzeźbione róże
wokół diamentu.
—
Jest piękny — powiedziała, nie odrywając oczu od pudełeczka w jego dłoni.
—
Zauważyłem go w jednym z mugolskich sklepów jubilerskich. Wiem, że kochasz
róże, a kiedy to zobaczyłem, po prostu musiałem go kupić.
—
Uwielbiam go — mruknęła, patrząc na Rona i uśmiechając się czułe, płacząc ze
szczęścia.
—
Czy to znaczy tak? — zapytał nerwowo.
—
Tak. Zdecydowanie tak — odpowiedziała, śmiejąc się i ocierając łzy z policzka.
Ron
zdjął drugą rękawiczkę, po czym pomógł jej, by móc umieścić pierścionek na
palcu Hermiony. Pasował idealnie.
Pochylił
się, by znów ją pocałować, ale przez tę całą szamotaninę z szukaniem
pierścionka zapomniał, jak bardzo był splątany.
—
Och, pieprzyć to — mruknął, wyjmując różdżkę z tylnej kieszeni.
Rozejrzał
się, aby mieć pewność, że w pobliżu nie ma mugoli, zanim aportował ich do ich
pokoju w domku, który wynajęli.
Hermiona przeszła od patrzenia na
zdjęcie do zerkania na pierścionek na palcu. Planowali ślub, odkąd wrócili z
wyjazdu na narty, a ona była podekscytowana tym, że za kilka tygodni w końcu
zostanie panią Hermioną Jean Granger-Weasley.
Pukanie do drzwi wejściowych wyrwało
ją z marzeń o ślubie. Spojrzała z ciekawością w tamtą stronę, zastanawiając
się, kto to mógł być; prawie wszyscy, których znała, korzystali z Sieci Fiuu
albo aportowali się do jej salonu. Odstawiła zdjęcie na stolik i użyła prostego
zaklęcia transportującego, by przelewitować książkę do swojego pokoju, tak na
wszelki wypadek.
Otworzyła drzwi i była zaskoczona,
widząc przed wejściem jednego z jej najlepszych przyjaciół, Harry’ego Pottera.
— Harry! — krzyknęła. — Dlaczego nie
zafiukałeś?
Całkowicie otworzyła drzwi,
wpuszczając przyjaciela. Spojrzała za nim.
— Gdzie jest Ron? — zapytała.
— Hermiono… — zaczął.
— Niech zgadnę. Wróci później do domu
— powiedziała, kręcąc głową, chociaż wciąż się uśmiechała. Skierowała się do
kuchni. — Chcesz herbaty?
— Hermiono… — powtórzył Harry, idąc za
nią.
Nie słyszała go; była zajęta nuceniem
pod nosem, gdy nastawiała czajnik na kuchence.
— Hermiono… — powiedział trochę
głośniej, kiedy odwróciła się, by wyjąć z szafki dwa kubki.
W końcu spojrzała na niego i zdała
sobie sprawę, że jest brudny. Jego szaty były podarte w niektórych miejscach, a
w innych spalone.
— Harry? — zaczęła. — Co się stało z
twoimi szatami?
Spojrzał po sobie, przeklinając siebie
samego, że nie przebrał się przed przyjściem.
— Gdzie jest Ron? — zadała ponownie
pytanie.
— Właśnie przyszedłem ci powiedzieć…
— Gdzie jest Ron, Harry? — zapytała
bardziej natarczywie.
— Hermiono… Ron… Ron… — Nie mógł się
zmusić, by to powiedzieć. Ale musiał… musiała to od niego usłyszeć. — Ron nie
żyje, Hermiono.
Ceramiczne kubki wyślizgnęły się z jej
rąk, roztrzaskując się na podłodze.
— Co? — zapytała ledwie szeptem.
— On… odszedł, Hermiono — powiedział
Harry.
— Nie — oznajmiła surowo. — Mylisz
się.
— Chciałbym, żeby tak było. Ale
widziałem…
— Więc źle widziałeś. On nie może… on nie może… Nie, nie, nie wierzę w to
— powiedziała, a jej oczy napełniły się gorącymi, gniewnymi łzami.
— Hermiono — powtórzył Harry,
podchodząc do niej.
Cofnęła się.
— Dlaczego mi to robisz, Harry? To
okrutny żart — powiedziała, nienawidząc siebie za szloch, który się jej wyrwał.
— Gdzie on jest, Harry?
— W kostnicy… — odpowiedział cicho.
— NIE! Nie wierzę… — Nie mogła się
zmusić do powiedzenia tego. Rozejrzała się po swoim mieszkaniu… Ich mieszkaniu…
jego obecności w każdym kącie. — My… za kilka tygodni mamy się pobrać. On nie
może… Nie może być…
Słowa nie wyszły z jej ust. Harry, z
oczami zaciemnionymi przez łzy, w końcu zbliżył się na tyle, by przyciągnąć
Hermionę do siebie, trzymając ją, gdy przytuliła się do niego. Trzęsła się,
łkając w jego klatkę piersiową.
— To niesprawiedliwe — szlochała. — To
po prostu niesprawiedliwe.
— Wiem — powiedział Harry, przytulając
ją mocniej.
— Dzisiaj miał być taki dobry dzień.
Miałam mu powiedzieć… o mój Boże — wymamrotała, odsuwając się od Harry’ego.
— O czym? — zapytał, patrząc na jej
przerażoną minę.
Spojrzała w dół i delikatnie położyła
drżącą dłoń na brzuchu. Harry zrozumiał, co zamierzała powiedzieć, zanim to
uczyniła, i znowu pękło mu serce na myśl o dwójce jego najlepszych przyjaciół.
— Chciałam mu powiedzieć, że… jestem w
ciąży.
___________
Witajcie :) mamy październik, więc wracam z nowym tłumaczeniem. Wiem, że ten rozdział jest wypełniony tragedią, ale wierzcie mi, to naprawdę jest fajna i urocza historia. Chociaż przez chwilę lubiłam Rona. A Wy? Co sądzicie o tym rozdziale? Dajcie znać.
Wiem, że ten rozdział jest krótki, ale kolejne będą dłuższe. Jednak nie spodziewajcie się tasiemców. Plan na publikację tej historii jest następujący: publikacja trzy razy w tygodniu w poniedziałki, czwartki i soboty przez cały październik. Gdy będę miała rozdziały przetłumaczone na zapas, być może będę publikować jeszcze częściej. Zobaczymy, kiedy złapię moje ulubione flow :)
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego weekendu. Enjoy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)