Hermiona
poruszyła palcami, wychodząc z audytorium; skóra paliła ją w miejscu, gdzie
Draco jej dotknął. Zrobił to celowo; próbował ją wytrącić z równowagi.
Potrząsnęła głową, wypychając go ze swoich myśli. To nie zadziała. Nie pozwoli
mu znów zawładnąć nią, nawet jeśli spojrzał na nią tęsknie, a w jego oczach
unosiły się niewypowiedziane przeprosiny. Nie!
Musiała się skupić.
Podeszła
do mężczyzny, Jude’a, który był jej przewodnikiem. Uśmiechnął się ciepło.
—
Bez nerwów, dasz radę — powiedział zachęcająco.
—
Nie byłeś zdenerwowany? — zapytała Hermiona, patrząc na niego.
—
Zdenerwowany? — Zaśmiał się. — Byłem w dziesięć razy bardziej gorszym stanie
niż ty! I tak mnie przyjęli.
Ponownie
się uśmiechnął, zachęcająco klepiąc ją po ramieniu. Odwzajemniła uśmiech,
wzięła głęboki oddech i weszła do sali, w której przeprowadzano rozmowy z
kandydatami.
—
Panno Granger, jesteśmy zachwyceni, że przyjęłaś nasze zaproszenie —
powiedziała starsza czarownica z włosami spiętymi w kok tak ciasny, że z
pewnością nawet profesor McGonagall by się go nie powstydziła.
Czarownica
siedząca obok niej skinęła uprzejmie głową.
—
To dla mnie przyjemność — rzekła Hermiona bez tchu.
—
Zacznijmy od mugolskiej polityki — powiedziała pierwsza czarownica, a Hermiona
z ulgą opadła na krzesło.
Mugolska
polityka była jej znana; nadal prenumerowała wszystkie główne mugolskie gazety.
Ciekawie było zobaczyć nakładanie się polityki magicznej z mugolską, chociaż
mugole zdecydowanie nie zdawali sobie sprawy z trendów, które przenikały do ich
świata.
—
Kilka lat temu New York Times
opublikował artykuł, w którym stwierdzono, że brytyjska monarchia jest
marnotrawnym anachronizmem. Czy uważa pani, że podwójny system monarchii i
demokracji parlamentarnej może przetrwać, czy też powinno się zastosować
republikę?
Hermiona
wyprostowała się, patrząc im w oczy.
—
Do tego pytania można podejść na dwa sposoby; z jednej strony można argumentować,
że monarchia zapewnia stabilność, przynajmniej symbolicznie. Z drugiej strony
można zakwestionować ogromną ilość pieniędzy, które płyną na finansowanie tego
symbolu, biorąc pod uwagę wszystkie kraje posiadające inne formy rządów.
Zastanawiam się, czy mogę na chwilę odnieść się do polityki czarodziejów jako
modelu porównawczego. Na przykład Wizengamot?
Czarownice
spojrzały na siebie, a potem z powrotem na Hermionę, a na ich twarzach pojawiły
się małe uśmiechy.
—
Proszę kontynuować — zachęciła jedna z nich.
~*~*~*~*~*~*~*~
Ginny
zatrzymała Hermionę, gdy skończyła.
—
Jak poszło? — zapytała Ginny z niepokojem.
—
Myślę, że naprawdę dobrze. Właściwie rozmowa z nimi była niezłą zabawą.
—
Och, więc twoje nie patrzyły na ciebie złowrogo? — jęknęła Ginny. — Jedna z
moich miała tak krzaczaste, zrośnięte brwi, że trudno było mi skupić się na
czymkolwiek innym! Nie mogłam przestać na to patrzeć!
Jude
podszedł do nich, zarzucając rękę na ramię każdej z nich i obracając głowę, by
spojrzeć między nimi.
—
Więc pierwsza runda za wami, jak poszło? Wszystko spoko?
Dziewczyny
skinęły głowami.
—
Dobrze — powiedziała Hermiona.
—
Tak — mruknęła Ginny.
—
Wygląda na to, że musicie się trochę zrelaksować. W oksfordzkim stylu? O ósmej?
—
Tak — zawołała Ginny z entuzjazmem.
Hermiona
uśmiechnęła się lekko i skinęła głową. Naprawdę wolałaby się uczyć i
przygotowywać do drugiego dnia rozmów kwalifikacyjnych, ale Ginny zachowywała
się jak niuchacz polujący na galeony, gdy pomyślała, że chłopak może być
zainteresowany którąś z nich.
~*~*~*~*~*~*~*~
Hermiona
i Ginny spotkały Jude’a przed ich tymczasowym akademikiem, podążając za nim
przez kampus, aż zaprowadził je do małego, obskurnego pubu, przypominającego
Dziurawy Kocioł.
—
Witajcie w pełnej światowej sławy Tawernie
Turfowej! — powiedział teatralnym tonem Jude. — Uwaga na nogi — mruknął,
przeskakując małą kałużę i prowadząc je na tył.
Hermiona
zdecydowanie zignorowała zatłoczony stolik w centrum pubu, przy którym
siedzieli Draco, Pansy, Dominick, Blaise i Teo. Blaise miał dziewczynę na
kolanach, a Teo patrzył na nich ponuro, odsuwając własnego drinka i kradnąc
dziewczyny, gdy ta nie patrzyła. Draco wbił wzrok w plecy Hermiony, gdy
podążała za Jude’em.
Próbowała
skupić się na swoich towarzyszach, słuchając bez przekonania opowieści Jude’a o
jego pierwszym roku na Oksfordzie. Rozpraszał ją hałaśliwy stolik przyjaciół
Draco. Słyszała, jak Dominick głośno narzekał, że Pansy nie pije z nimi, a Teo
niezbyt subtelnie, jak prawdopodobnie podejrzewał, kpił z dziewczyny Blaise’a.
—
Pod koniec nocy biegałem półnagi przez kampus, cytując Beedle’a Barda — mówił
Jude.
Ginny
chichotała tak mocno, że Hermiona martwiła się, iż może wciągnąć swój drink
nosem. Nawiązała kontakt wzrokowy z Draco, gdy Pansy ominęła go i wyszła z
pubu. Hermiona jęknęła i odwróciła wzrok, jej policzki się zarumieniły. Jego
spojrzenie było intensywne, niemal drapieżne.
—
Muszę wyjść się przewietrzyć — wykrztusiła, zanim wybiegła na zewnątrz.
Wyszła
zza rogu i oparła się plecami o ścianę, chcąc, żeby łzy przestały płynąć. Nie
chciała płakać przez niego, nie tutaj, nie teraz. Spojrzała w kierunku kogoś,
kto zwymiotował w cieniu, zaskoczona, że to Pansy, a nie jakiś menel.
—
Wszystko w porządku? Znaczy… czy u ciebie wszystko dobrze? — Hermiona niepewnie
zapytała Pansy.
Nie
przyjaźniły się, ale też nie chciała zostawiać Pansy samej i poszła na
kompromis.
—
Mam nadzieję, ze to było pytanie retoryczne — prychnęła Pansy, patrząc na
Hermionę.
—
Jesteś… zdenerwowana rozmowami kwalifikacyjnymi?
—
Nieistotne, i tak nie mogę teraz iść na Oksford — mruknęła Pansy.
—
Czemu nie?
—
Już dwa razy pokonałaś mnie w walce o pierwsze miejsce w klasie — zauważyła
Pansy.
Usiadła
na pustej skrzynce i pochyliła się, opierając jedną rękę na głowie, a druga na
brzuchu.
Hermiona
sięgnęła po torebkę.
—
Potrzebujesz czegoś? Eliksiru przeciwbólowego, czegoś na skurcze albo…
—
Nie mam okresu od dwóch miesięcy — przyznała cicho Pansy, jej głos drżał.
—
Och — wyrwało się z ust Hermiony na
przestraszonym wydechu.
—
Wiem, że to szaleństwo myśleć o tym; mnie
wychowującej dziecko — jęknęła Pansy. — Ojciec mnie wydziedziczy. Dziecko – bez
ślubu i na dodatek z moim profesorem!
Remus… to jedyna osoba, którą naprawdę kochałam, oprócz Draco. — Pocierała dłoń
po brzuchu z czułością. — Też już kocham to dziecko. Cholerne hormony —
mruknęła.
—
Są… są programy dla matek na Oksfordzie, wiesz? Czytałam o nich. Jeśli ktoś ma
dać radę, to ty — powiedziała Hermiona zachęcająco, choć trochę niepewnie.
Nie
była przyzwyczajona do rozmowy z Pansy, bo zawsze ich interakcje kończyły się
kłótnią.
Pansy
przesunęła wzrokiem po Hermionie, analizując ją, zanim westchnęła i oparła
głowę o ścianę za sobą, zamykając oczy.
—
Zaczynam rozumieć, dlaczego Draco nie może o tobie zapomnieć. W jakiś sposób
sprawiasz, że wszystko wydaje się możliwe, bez względu na to, jaka pojebana
jest obecna sytuacja.
—
Co masz na myśli? — zapytała Hermiona bez tchu, a iskra nadziei pojawiła się w
niej.
—
Nie widzisz, jak bardzo cierpi? — rzekła Pansy sceptycznie, jakby to była
najbardziej oczywista rzecz na świecie.
—
Zerwał ze mną — zauważyła Hermiona.
—
Czasami, Granger, największym dowodem na miłość jest odpuszczenie. — Pansy
wstała i wskazała palcem między nią a Hermioną, zataczając nim koło między nimi
w powietrzu. — Ta rozmowa? Nigdy się nie odbyła.
Po
czym odeszła, nie oglądając się za siebie.
~*~*~*~*~*~*~*~
Hermiona
źle spała poprzedniej nocy, śniąc o dłoni Draco na swoim nadgarstku i słowach
Pansy unoszących się w powietrzu Nie
widzisz, jak bardzo cierpi?.
Hermiona
jęknęła, naciągając poduszkę na twarz, aby stłumić krzyk, zanim wstała i ubrała
się na ten dzień. Wcześnie ją wywołano, nie dając szansy na zerknięcie do
notatek, co pozostawiło ją niespokojną i niezadowoloną.
—
Ile osób jest w tej sali? — zapytał dostojny profesor, patrząc na nią z
wyższością.
—
Jeśli przyjmiemy bezpośrednią percepcję jako podstawę naszej dyskusji,
powiedziałabym, że dostrzegam dwie osoby w tym pomieszczeniu, oprócz mnie —
powiedziała powoli, zdezorientowana.
—
Spróbuj jeszcze raz — rzekł lekceważąco. — Ile osób jest w tej sali?
Hermiona
nerwowo rozejrzała się dookoła, przełykając ślinę. Lekko trzęsły się jej ręce i
martwiła się, że widzą krople potu spływające po jej czole.
~*~*~*~*~*~*~*~
Hermiona
po wyjściu z rozmowy poczuła panikę i mdłości. Poniosła porażkę, wiedziała o tym.
Gapili się na nią, gdy się miotała i prawdopodobnie zrujnowała wszelkie szanse
na przyjęcie na Oksford.
Słyszała
rozproszone fragmenty rozmów, gdy zbiegała po schodach.
—
Będę zadowolony, gdy wrócimy do domu i wszystko będzie jak dawniej… —
powiedział Dominick do Pansy.
—
Wiedziałeś, że frezje symbolizują zaufanie? — Teo zapytał Draco.
Hermiona
wcisnęła się między nich, nie przejmując się tym, gdy szybko udała się na
kolejne zaplanowane wydarzenie.
Słyszała,
jak cicho rozmawiają za nią, a głos Draco był stale obecny przy jej uchu.
—
Myślałem, że jeśli dam Blaise’owi trochę przestrzeni, to znajdzie czas, by to
ogarnąć. Zamiast tego próbuje się dostosować do poglądów rodziców, czy coś w
tym stylu. Rzuca się na Camille, a ja myślę tylko o tym, że nie powinienem tak
łatwo odpuszczać Na Salazara, nie mogę tego zrobić! — krzyknął rozpaczliwie
Teo.
—
Nie jestem pewien, czy masz inne wyjście, stary — powiedział Draco
pocieszająco.
—
Zawsze jest wybór, Draco. Można walczyć albo się poddać. Nie rozumiem, dlaczego
ludzie tak bardzo się boją być sobą — mruknął Teo.
Hermiona
przyspieszyła kroku, nie chcąc słyszeć odpowiedzi Draco.
Usiadła
na krześle w pierwszym rzędzie, kiwając głową do Ginny, która spojrzała na nią
z zaniepokojeniem.
—
Jak poszło?
Hermiona
pokręciła głową.
—
Nie chcę o tym rozmawiać, po prostu przygotujmy się na następne.
Jude
stanął na podwyższeniu.
—
Witajcie! Udało mi się namówić kilku moich kolegów z roku, obiecując im
jedzenie i napoje. Niestety dla nich, nie śpię na pieniądzach, więc skłamałem.
Mam nadzieję, że i tak odpowiedzą na wasze pytania. Głos należy do was —
powiedział, wskazując na całą salę.
Draco
usiadł na krześle naprzeciwko Hermiony, ale zignorowała go.
—
Jak intensywna jest nauka tutaj? — zapytała Padma Patil. — Macie czas na życie
osobiste?
—
Myślę, że w porównaniu do innych uniwersytetów, jest intensywnie. Nie mam
żadnego punktu odniesienia, ponieważ Oksford był moim jedynym wyborem. I tak,
mam czas na życie osobiste — odpowiedział jeden ze studentów drugiego roku.
—
Macie kontakt ze studentami innych kierunków, czy jesteście rozdzieleni? Chcę
tylko wiedzieć, czy będę musiała pożegnać się z moją najlepszą przyjaciółką na
kilka następnych lat — powiedziała Ginny, uśmiechając się czule do Hermiony.
—
Kierunki studiów są rozdzielone — wyjaśnił Jude. — Ktoś, kto wybierze Politykę
zamiast Uzdrawiania, zazwyczaj nie będzie miał z tymi osobami wiele wspólnego.
—
Oczywiście, że nie. Polityka to dziedzina całkowicie różna od Uzdrawiania —
prychnął Draco.
Jude
zerknął na niego z ciekawością, zanim przeniósł uwagę na resztę osób.
—
Jeszcze jakiej pytania?
—
Co studiujesz? — zapytał go Draco głośno, stanowczo i trochę niegrzecznie.
—
Słucham?
—
Pytam, by się upewnić, że masz odpowiednie kwalifikacje, by nas przygotowywać —
rzucił Draco.
—
Są tu kandydaci mający prawdziwe
pytania — przerwała mu Hermiona. — Pozwól im mówić, zamiast marnować nasz czas
na twoje bezsensowne uwagi.
—
Masz jakiś problem? — zapytał ją rozgorączkowany Draco.
Wzruszyła
ramionami.
—
Myślę, że to trochę przerażające, że możesz się tak zmieniać i brzmieć jak on.
—
Jak kto? — zażądał Draco.
—
Twój ojciec — powiedziała ostro.
—
Może chcielibyście się przenieść gdzieś indziej? — zaproponował Jude, próbując
odzyskać kontrolę nad sytuacją.
—
Zamknij się! — warknął na niego Draco.
—
Daj mu spokój! — nalegała Hermiona.
—
Och, psuję ci randkę? — zapytał Draco drwiąco.
—
Po co w ogóle tu jesteś? — spytała Hermiona. — Chcesz być takim nadętym
absolwentem Oksfordu, żeby móc panować nad ludźmi, ale będziesz udawał, że to
była twoja decyzja.
—
Ja nie…
Hermiona
mu przerwała.
—
To twoja strategia, prawda? Żeby wszyscy czuli się mali. Odpychasz ich, żeby
nikt nie zauważył, że jesteś po prostu tchórzem, który woli być marionetką niż
walczyć o to, czego pragnie!
Złapała
torbę i wyszła, ignorując pytające i rozbawione spojrzenia, które ją śledziły.
—
Hermiono! — zawołał Draco, idąc za nią.
Zignorowała
go, biegnąc do swojego akademika. Zaczęła maszerować po spiralnych schodach
prowadzących do jej pokoju.
—
Hermiono! — zawołał Draco ponownie, a ona odwróciła się, by stanąć z nim twarzą
w twarz.
—
Ignorowałeś mnie, wróćmy do tego! — warknęła.
—
A co jeśli powiem, że masz rację? Co jeśli pozwalam innym decydować o moim
życiu? Robię niewybaczalne rzeczy. Kłamię. Ukrywam to, co naprawdę czuję. —
Westchnął. — Nie pozwolę ci jednak mnie za to oceniać, ponieważ robię to dla
ciebie.
Wspiął
się o kilka stopni, aż znalazł się na wysokości jej oczu.
—
O czym ty mówisz? — zapytała Hermiona, marszcząc brwi w konsternacji.
Zmieszany,
cofnął się.
—
Nieważne — wyszeptał.
—
Rozmawiaj ze mną, zamiast mówić głupimi zagadkami. Doprowadzasz mnie do szału!
— krzyknęła do niego. Pobiegł z powrotem po schodach, stając z nią twarzą w
twarz.
—
Ty doprowadzasz mnie do szału! Wiesz, co mi robisz? Myślisz, że to dla mnie łatwe? Słyszeć twój głos? Widzieć cię z
innymi facetami podążającymi za tobą i błagającymi o odrobinę uwagi?
—
Nie możesz mnie po prostu rzucić na oczach wszystkich,
a potem udawać, że to ja źle zrozumiałam sytuację!
Zacisnęła
zęby, próbując nie płakać.
—
Nie mogę, Hermiono. Przepraszam, dobra? Ja po prostu… nie mogę.
Łza
spłynęła po jej policzku.
—
To dlaczego tu przyszedłeś? Dlaczego w ogóle ze mną rozmawiasz?
Jej
pytanie zabrzmiało jak szept, a głos był smutny i łamiący się.
—
Bo ja… — urwał, patrząc jej przez ramię.
—
Nie wiesz, co odpowiedzieć, bo sam nie
wiesz, czego chcesz!
Odwróciła
się i weszła po schodach, zła, zraniona i zirytowana.
—
Wiem dokładnie, czego chcę! — nalegał Draco, maszerując za nią.
—
Więc walcz o to!
—
Próbuję! Na litość boską, próbuję!
I
wtedy ją złapał, obrócił i pocałował, a ona sama już nie wiedziała, czego chce.
Nie wiedziała, czy powinna go odepchnąć, czy przyciągnąć bliżej. Wniósł ją po
schodach i przycisnął do drzwi. Trzymał ręce w jej włosach, język w ustach i
nie mogła myśleć, oddychać, nic zrobić tylko odwzajemnić pocałunek.
Jego
głos rozbrzmiał w jej głowie. Serio
wierzyłaś, że ktoś taki jak ja mógłby
być zainteresowany kimś takim jak ty?
Przycisnęła
się do jego piersi, a potem odsunęła, by złapać oddech, jej oczy szukały jego
twarzy. Ponownie sięgnął po nią, kciukiem ocierając łzy.
—
Przepraszam, przepraszam, tak bardzo mi przykro, Hermiono.
—
Za co, Draco?
—
Moi rodzice… mój ojciec — poprawił się — postrzegał cię jako zagrożenie dla
swoich planów i miał rację, że tak myślał. Groził tobie i twojej rodzinie,
groził okropnymi rzeczami, a ja nie mogłem być powodem, dla którego straciłabyś
szansę na wszystko, na co pracowałaś.
Nie mogę cię przed nim chronić. Zasługujesz na kogoś, kto potrafi. Zasługujesz
na kogoś z rodziną, która cię przyjmie z otwartymi ramionami, a nie z groźbami.
Nigdy nie będę w stanie ci tego zaoferować.
Draco
westchnął.
Hermiona
zmarszczyła brwi.
—
Dlaczego mi nie powiedziałeś? Nie możesz decydować, co mogę, a czego nie mogę
znieść.
—
Nie chcę, żeby cię skrzywdził — nalegał Draco, jego oczy były smutne i
pokonane, gdy odwrócił od niej wzrok.
Ujęła
jego twarz w dłonie.
—
Nie boję się go.
Draco
pokręcił głową, jego głos był chrapliwy.
—
Nie wiesz, do czego jest zdolny. Nie chcę…
—
Draco — przerwała mu. — Koniec z tajemnicami. Koniec z kłamstwami. Chcę tylko
ciebie.
Powoli
skinął głową, jakby nie do końca jej wierzył.
—
Koniec z tajemnicami, koniec z kłamstwami — obiecał.
Wciągnęła
go do swojego pokoju, zamknęła za nim drzwi i wdrapała się na łóżko, szarpiąc
guziki jego koszuli.
—
Co robisz? — zapytał Draco, nawet nie próbując jej powstrzymać.
—
Co robią pary, kiedy sobie ufają? — szepnęła Hermiona, składając pocałunki na
jego szyi.
—
Pary? — powtórzył Draco.
—
Z pewnością nie jesteś moją zabawką. — Zachichotała.
Odsunął
się, by na nią spojrzeć, uśmiechając się.
—
Jak ktoś tak bystry może używać określeń takich jak „zabawka”?
—
To naprawdę czas na bezczelność? — zapytała niemal bez tchu.
Przełknął
ślinę.
—
Będę kimkolwiek zechcesz. Chłopakiem, zabawką, kimkolwiek.
—
Kimkolwiek?
—
Wszystkim — potwierdził Draco, całując ją namiętnie i przyciągając bliżej do
siebie.
—
Czy to jest ten moment, w którym zobaczę twoje oblicze niszczące łóżko wodne? —
zapytała go żartobliwie między pocałunkami.
Przekręcił
ich tak, że znalazła się pod nim.
—
To nie było łóżko wodne — przypomniał jej, ściągając jej koszulkę i całując
wzdłuż świeżo odsłoniętego mostka, w dół między piersiami.
_______________
Autorka pominęła scenę łóżkową, nad czym bardzo ubolewam, ponieważ wkręciłam się w tłumaczenie takich scen, ale mimo wszystko dramionki są razem, więc wszyscy szczęśliwi, prawda? Pomijając Lucjusza, oczywiście...
Jeszcze jeden rozdział przed Wami, więc zapraszam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)