poniedziałek, 21 kwietnia 2025

[T] Ocean między nami: Rozdział 6

 

Hermiona poruszyła palcami, wychodząc z audytorium; skóra paliła ją w miejscu, gdzie Draco jej dotknął. Zrobił to celowo; próbował ją wytrącić z równowagi. Potrząsnęła głową, wypychając go ze swoich myśli. To nie zadziała. Nie pozwoli mu znów zawładnąć nią, nawet jeśli spojrzał na nią tęsknie, a w jego oczach unosiły się niewypowiedziane przeprosiny. Nie! Musiała się skupić.

Podeszła do mężczyzny, Jude’a, który był jej przewodnikiem. Uśmiechnął się ciepło.

— Bez nerwów, dasz radę — powiedział zachęcająco.

— Nie byłeś zdenerwowany? — zapytała Hermiona, patrząc na niego.

— Zdenerwowany? — Zaśmiał się. — Byłem w dziesięć razy bardziej gorszym stanie niż ty! I tak mnie przyjęli.

Ponownie się uśmiechnął, zachęcająco klepiąc ją po ramieniu. Odwzajemniła uśmiech, wzięła głęboki oddech i weszła do sali, w której przeprowadzano rozmowy z kandydatami.

— Panno Granger, jesteśmy zachwyceni, że przyjęłaś nasze zaproszenie — powiedziała starsza czarownica z włosami spiętymi w kok tak ciasny, że z pewnością nawet profesor McGonagall by się go nie powstydziła.

Czarownica siedząca obok niej skinęła uprzejmie głową.

— To dla mnie przyjemność — rzekła Hermiona bez tchu.

— Zacznijmy od mugolskiej polityki — powiedziała pierwsza czarownica, a Hermiona z ulgą opadła na krzesło.

Mugolska polityka była jej znana; nadal prenumerowała wszystkie główne mugolskie gazety. Ciekawie było zobaczyć nakładanie się polityki magicznej z mugolską, chociaż mugole zdecydowanie nie zdawali sobie sprawy z trendów, które przenikały do ich świata.

— Kilka lat temu New York Times opublikował artykuł, w którym stwierdzono, że brytyjska monarchia jest marnotrawnym anachronizmem. Czy uważa pani, że podwójny system monarchii i demokracji parlamentarnej może przetrwać, czy też powinno się zastosować republikę?

Hermiona wyprostowała się, patrząc im w oczy.

— Do tego pytania można podejść na dwa sposoby; z jednej strony można argumentować, że monarchia zapewnia stabilność, przynajmniej symbolicznie. Z drugiej strony można zakwestionować ogromną ilość pieniędzy, które płyną na finansowanie tego symbolu, biorąc pod uwagę wszystkie kraje posiadające inne formy rządów. Zastanawiam się, czy mogę na chwilę odnieść się do polityki czarodziejów jako modelu porównawczego. Na przykład Wizengamot?

Czarownice spojrzały na siebie, a potem z powrotem na Hermionę, a na ich twarzach pojawiły się małe uśmiechy.

— Proszę kontynuować — zachęciła jedna z nich.

 

~*~*~*~*~*~*~*~

 

Ginny zatrzymała Hermionę, gdy skończyła.

— Jak poszło? — zapytała Ginny z niepokojem.

— Myślę, że naprawdę dobrze. Właściwie rozmowa z nimi była niezłą zabawą.

— Och, więc twoje nie patrzyły na ciebie złowrogo? — jęknęła Ginny. — Jedna z moich miała tak krzaczaste, zrośnięte brwi, że trudno było mi skupić się na czymkolwiek innym! Nie mogłam przestać na to patrzeć!

Jude podszedł do nich, zarzucając rękę na ramię każdej z nich i obracając głowę, by spojrzeć między nimi.

— Więc pierwsza runda za wami, jak poszło? Wszystko spoko?

Dziewczyny skinęły głowami.

— Dobrze — powiedziała Hermiona.

— Tak — mruknęła Ginny.

— Wygląda na to, że musicie się trochę zrelaksować. W oksfordzkim stylu? O ósmej?

— Tak — zawołała Ginny z entuzjazmem.

Hermiona uśmiechnęła się lekko i skinęła głową. Naprawdę wolałaby się uczyć i przygotowywać do drugiego dnia rozmów kwalifikacyjnych, ale Ginny zachowywała się jak niuchacz polujący na galeony, gdy pomyślała, że chłopak może być zainteresowany którąś z nich.

 

~*~*~*~*~*~*~*~

 

Hermiona i Ginny spotkały Jude’a przed ich tymczasowym akademikiem, podążając za nim przez kampus, aż zaprowadził je do małego, obskurnego pubu, przypominającego Dziurawy Kocioł.

— Witajcie w pełnej światowej sławy Tawernie Turfowej! — powiedział teatralnym tonem Jude. — Uwaga na nogi — mruknął, przeskakując małą kałużę i prowadząc je na tył.

Hermiona zdecydowanie zignorowała zatłoczony stolik w centrum pubu, przy którym siedzieli Draco, Pansy, Dominick, Blaise i Teo. Blaise miał dziewczynę na kolanach, a Teo patrzył na nich ponuro, odsuwając własnego drinka i kradnąc dziewczyny, gdy ta nie patrzyła. Draco wbił wzrok w plecy Hermiony, gdy podążała za Jude’em.

Próbowała skupić się na swoich towarzyszach, słuchając bez przekonania opowieści Jude’a o jego pierwszym roku na Oksfordzie. Rozpraszał ją hałaśliwy stolik przyjaciół Draco. Słyszała, jak Dominick głośno narzekał, że Pansy nie pije z nimi, a Teo niezbyt subtelnie, jak prawdopodobnie podejrzewał, kpił z dziewczyny Blaise’a.

— Pod koniec nocy biegałem półnagi przez kampus, cytując Beedle’a Barda — mówił Jude.

Ginny chichotała tak mocno, że Hermiona martwiła się, iż może wciągnąć swój drink nosem. Nawiązała kontakt wzrokowy z Draco, gdy Pansy ominęła go i wyszła z pubu. Hermiona jęknęła i odwróciła wzrok, jej policzki się zarumieniły. Jego spojrzenie było intensywne, niemal drapieżne.

— Muszę wyjść się przewietrzyć — wykrztusiła, zanim wybiegła na zewnątrz.

Wyszła zza rogu i oparła się plecami o ścianę, chcąc, żeby łzy przestały płynąć. Nie chciała płakać przez niego, nie tutaj, nie teraz. Spojrzała w kierunku kogoś, kto zwymiotował w cieniu, zaskoczona, że to Pansy, a nie jakiś menel.

— Wszystko w porządku? Znaczy… czy u ciebie wszystko dobrze? — Hermiona niepewnie zapytała Pansy.

Nie przyjaźniły się, ale też nie chciała zostawiać Pansy samej i poszła na kompromis.

— Mam nadzieję, ze to było pytanie retoryczne — prychnęła Pansy, patrząc na Hermionę.

— Jesteś… zdenerwowana rozmowami kwalifikacyjnymi?

— Nieistotne, i tak nie mogę teraz iść na Oksford — mruknęła Pansy.

— Czemu nie?

— Już dwa razy pokonałaś mnie w walce o pierwsze miejsce w klasie — zauważyła Pansy.

Usiadła na pustej skrzynce i pochyliła się, opierając jedną rękę na głowie, a druga na brzuchu.

Hermiona sięgnęła po torebkę.

— Potrzebujesz czegoś? Eliksiru przeciwbólowego, czegoś na skurcze albo…

— Nie mam okresu od dwóch miesięcy — przyznała cicho Pansy, jej głos drżał.

Och — wyrwało się z ust Hermiony na przestraszonym wydechu.

— Wiem, że to szaleństwo myśleć o tym; mnie wychowującej dziecko — jęknęła Pansy. — Ojciec mnie wydziedziczy. Dziecko – bez ślubu i na dodatek z moim profesorem! Remus… to jedyna osoba, którą naprawdę kochałam, oprócz Draco. — Pocierała dłoń po brzuchu z czułością. — Też już kocham to dziecko. Cholerne hormony — mruknęła.

— Są… są programy dla matek na Oksfordzie, wiesz? Czytałam o nich. Jeśli ktoś ma dać radę, to ty — powiedziała Hermiona zachęcająco, choć trochę niepewnie.

Nie była przyzwyczajona do rozmowy z Pansy, bo zawsze ich interakcje kończyły się kłótnią.

Pansy przesunęła wzrokiem po Hermionie, analizując ją, zanim westchnęła i oparła głowę o ścianę za sobą, zamykając oczy.

— Zaczynam rozumieć, dlaczego Draco nie może o tobie zapomnieć. W jakiś sposób sprawiasz, że wszystko wydaje się możliwe, bez względu na to, jaka pojebana jest obecna sytuacja.

— Co masz na myśli? — zapytała Hermiona bez tchu, a iskra nadziei pojawiła się w niej.

— Nie widzisz, jak bardzo cierpi? — rzekła Pansy sceptycznie, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.

— Zerwał ze mną — zauważyła Hermiona.

— Czasami, Granger, największym dowodem na miłość jest odpuszczenie. — Pansy wstała i wskazała palcem między nią a Hermioną, zataczając nim koło między nimi w powietrzu. — Ta rozmowa? Nigdy się nie odbyła.

Po czym odeszła, nie oglądając się za siebie.

 

~*~*~*~*~*~*~*~

 

Hermiona źle spała poprzedniej nocy, śniąc o dłoni Draco na swoim nadgarstku i słowach Pansy unoszących się w powietrzu Nie widzisz, jak bardzo cierpi?.

Hermiona jęknęła, naciągając poduszkę na twarz, aby stłumić krzyk, zanim wstała i ubrała się na ten dzień. Wcześnie ją wywołano, nie dając szansy na zerknięcie do notatek, co pozostawiło ją niespokojną i niezadowoloną.

— Ile osób jest w tej sali? — zapytał dostojny profesor, patrząc na nią z wyższością.

— Jeśli przyjmiemy bezpośrednią percepcję jako podstawę naszej dyskusji, powiedziałabym, że dostrzegam dwie osoby w tym pomieszczeniu, oprócz mnie — powiedziała powoli, zdezorientowana.

— Spróbuj jeszcze raz — rzekł lekceważąco. — Ile osób jest w tej sali?

Hermiona nerwowo rozejrzała się dookoła, przełykając ślinę. Lekko trzęsły się jej ręce i martwiła się, że widzą krople potu spływające po jej czole.

 

~*~*~*~*~*~*~*~

 

Hermiona po wyjściu z rozmowy poczuła panikę i mdłości. Poniosła porażkę, wiedziała o tym. Gapili się na nią, gdy się miotała i prawdopodobnie zrujnowała wszelkie szanse na przyjęcie na Oksford.

Słyszała rozproszone fragmenty rozmów, gdy zbiegała po schodach.

— Będę zadowolony, gdy wrócimy do domu i wszystko będzie jak dawniej… — powiedział Dominick do Pansy.

— Wiedziałeś, że frezje symbolizują zaufanie? — Teo zapytał Draco.

Hermiona wcisnęła się między nich, nie przejmując się tym, gdy szybko udała się na kolejne zaplanowane wydarzenie.

Słyszała, jak cicho rozmawiają za nią, a głos Draco był stale obecny przy jej uchu.

— Myślałem, że jeśli dam Blaise’owi trochę przestrzeni, to znajdzie czas, by to ogarnąć. Zamiast tego próbuje się dostosować do poglądów rodziców, czy coś w tym stylu. Rzuca się na Camille, a ja myślę tylko o tym, że nie powinienem tak łatwo odpuszczać Na Salazara, nie mogę tego zrobić! — krzyknął rozpaczliwie Teo.

— Nie jestem pewien, czy masz inne wyjście, stary — powiedział Draco pocieszająco.

— Zawsze jest wybór, Draco. Można walczyć albo się poddać. Nie rozumiem, dlaczego ludzie tak bardzo się boją być sobą — mruknął Teo.

Hermiona przyspieszyła kroku, nie chcąc słyszeć odpowiedzi Draco.

Usiadła na krześle w pierwszym rzędzie, kiwając głową do Ginny, która spojrzała na nią z zaniepokojeniem.

— Jak poszło?

Hermiona pokręciła głową.

— Nie chcę o tym rozmawiać, po prostu przygotujmy się na następne.

Jude stanął na podwyższeniu.

— Witajcie! Udało mi się namówić kilku moich kolegów z roku, obiecując im jedzenie i napoje. Niestety dla nich, nie śpię na pieniądzach, więc skłamałem. Mam nadzieję, że i tak odpowiedzą na wasze pytania. Głos należy do was — powiedział, wskazując na całą salę.

Draco usiadł na krześle naprzeciwko Hermiony, ale zignorowała go.

— Jak intensywna jest nauka tutaj? — zapytała Padma Patil. — Macie czas na życie osobiste?

— Myślę, że w porównaniu do innych uniwersytetów, jest intensywnie. Nie mam żadnego punktu odniesienia, ponieważ Oksford był moim jedynym wyborem. I tak, mam czas na życie osobiste — odpowiedział jeden ze studentów drugiego roku.

— Macie kontakt ze studentami innych kierunków, czy jesteście rozdzieleni? Chcę tylko wiedzieć, czy będę musiała pożegnać się z moją najlepszą przyjaciółką na kilka następnych lat — powiedziała Ginny, uśmiechając się czule do Hermiony.

— Kierunki studiów są rozdzielone — wyjaśnił Jude. — Ktoś, kto wybierze Politykę zamiast Uzdrawiania, zazwyczaj nie będzie miał z tymi osobami wiele wspólnego.

— Oczywiście, że nie. Polityka to dziedzina całkowicie różna od Uzdrawiania — prychnął Draco.

Jude zerknął na niego z ciekawością, zanim przeniósł uwagę na resztę osób.

— Jeszcze jakiej pytania?

— Co studiujesz? — zapytał go Draco głośno, stanowczo i trochę niegrzecznie.

— Słucham?

— Pytam, by się upewnić, że masz odpowiednie kwalifikacje, by nas przygotowywać — rzucił Draco.

— Są tu kandydaci mający prawdziwe pytania — przerwała mu Hermiona. — Pozwól im mówić, zamiast marnować nasz czas na twoje bezsensowne uwagi.

— Masz jakiś problem? — zapytał ją rozgorączkowany Draco.

Wzruszyła ramionami.

— Myślę, że to trochę przerażające, że możesz się tak zmieniać i brzmieć jak on.

— Jak kto? — zażądał Draco.

— Twój ojciec — powiedziała ostro.

— Może chcielibyście się przenieść gdzieś indziej? — zaproponował Jude, próbując odzyskać kontrolę nad sytuacją.

— Zamknij się! — warknął na niego Draco.

— Daj mu spokój! — nalegała Hermiona.

— Och, psuję ci randkę? — zapytał Draco drwiąco.

— Po co w ogóle tu jesteś? — spytała Hermiona. — Chcesz być takim nadętym absolwentem Oksfordu, żeby móc panować nad ludźmi, ale będziesz udawał, że to była twoja decyzja.

— Ja nie…

Hermiona mu przerwała.

— To twoja strategia, prawda? Żeby wszyscy czuli się mali. Odpychasz ich, żeby nikt nie zauważył, że jesteś po prostu tchórzem, który woli być marionetką niż walczyć o to, czego pragnie!

Złapała torbę i wyszła, ignorując pytające i rozbawione spojrzenia, które ją śledziły.

— Hermiono! — zawołał Draco, idąc za nią.

Zignorowała go, biegnąc do swojego akademika. Zaczęła maszerować po spiralnych schodach prowadzących do jej pokoju.

— Hermiono! — zawołał Draco ponownie, a ona odwróciła się, by stanąć z nim twarzą w twarz.

— Ignorowałeś mnie, wróćmy do tego! — warknęła.

— A co jeśli powiem, że masz rację? Co jeśli pozwalam innym decydować o moim życiu? Robię niewybaczalne rzeczy. Kłamię. Ukrywam to, co naprawdę czuję. — Westchnął. — Nie pozwolę ci jednak mnie za to oceniać, ponieważ robię to dla ciebie.

Wspiął się o kilka stopni, aż znalazł się na wysokości jej oczu.

— O czym ty mówisz? — zapytała Hermiona, marszcząc brwi w konsternacji.

Zmieszany, cofnął się.

— Nieważne — wyszeptał.

— Rozmawiaj ze mną, zamiast mówić głupimi zagadkami. Doprowadzasz mnie do szału! — krzyknęła do niego. Pobiegł z powrotem po schodach, stając z nią twarzą w twarz.

— Ty doprowadzasz mnie do szału! Wiesz, co mi robisz? Myślisz, że to dla mnie łatwe? Słyszeć twój głos? Widzieć cię z innymi facetami podążającymi za tobą i błagającymi o odrobinę uwagi?

— Nie możesz mnie po prostu rzucić na oczach wszystkich, a potem udawać, że to ja źle zrozumiałam sytuację!

Zacisnęła zęby, próbując nie płakać.

— Nie mogę, Hermiono. Przepraszam, dobra? Ja po prostu… nie mogę.

Łza spłynęła po jej policzku.

— To dlaczego tu przyszedłeś? Dlaczego w ogóle ze mną rozmawiasz?

Jej pytanie zabrzmiało jak szept, a głos był smutny i łamiący się.

— Bo ja… — urwał, patrząc jej przez ramię.

— Nie wiesz, co odpowiedzieć, bo sam nie wiesz, czego chcesz!

Odwróciła się i weszła po schodach, zła, zraniona i zirytowana.

— Wiem dokładnie, czego chcę! — nalegał Draco, maszerując za nią.

— Więc walcz o to!

— Próbuję! Na litość boską, próbuję!

I wtedy ją złapał, obrócił i pocałował, a ona sama już nie wiedziała, czego chce. Nie wiedziała, czy powinna go odepchnąć, czy przyciągnąć bliżej. Wniósł ją po schodach i przycisnął do drzwi. Trzymał ręce w jej włosach, język w ustach i nie mogła myśleć, oddychać, nic zrobić tylko odwzajemnić pocałunek.

Jego głos rozbrzmiał w jej głowie. Serio wierzyłaś, że ktoś taki jak ja mógłby być zainteresowany kimś takim jak ty?

Przycisnęła się do jego piersi, a potem odsunęła, by złapać oddech, jej oczy szukały jego twarzy. Ponownie sięgnął po nią, kciukiem ocierając łzy.

— Przepraszam, przepraszam, tak bardzo mi przykro, Hermiono.

— Za co, Draco?

— Moi rodzice… mój ojciec — poprawił się — postrzegał cię jako zagrożenie dla swoich planów i miał rację, że tak myślał. Groził tobie i twojej rodzinie, groził okropnymi rzeczami, a ja nie mogłem być powodem, dla którego straciłabyś szansę na wszystko, na co pracowałaś. Nie mogę cię przed nim chronić. Zasługujesz na kogoś, kto potrafi. Zasługujesz na kogoś z rodziną, która cię przyjmie z otwartymi ramionami, a nie z groźbami. Nigdy nie będę w stanie ci tego zaoferować.

Draco westchnął.

Hermiona zmarszczyła brwi.

— Dlaczego mi nie powiedziałeś? Nie możesz decydować, co mogę, a czego nie mogę znieść.

— Nie chcę, żeby cię skrzywdził — nalegał Draco, jego oczy były smutne i pokonane, gdy odwrócił od niej wzrok.

Ujęła jego twarz w dłonie.

— Nie boję się go.

Draco pokręcił głową, jego głos był chrapliwy.

— Nie wiesz, do czego jest zdolny. Nie chcę…

— Draco — przerwała mu. — Koniec z tajemnicami. Koniec z kłamstwami. Chcę tylko ciebie.

Powoli skinął głową, jakby nie do końca jej wierzył.

— Koniec z tajemnicami, koniec z kłamstwami — obiecał.

Wciągnęła go do swojego pokoju, zamknęła za nim drzwi i wdrapała się na łóżko, szarpiąc guziki jego koszuli.

— Co robisz? — zapytał Draco, nawet nie próbując jej powstrzymać.

— Co robią pary, kiedy sobie ufają? — szepnęła Hermiona, składając pocałunki na jego szyi.

— Pary? — powtórzył Draco.

— Z pewnością nie jesteś moją zabawką. — Zachichotała.

Odsunął się, by na nią spojrzeć, uśmiechając się.

— Jak ktoś tak bystry może używać określeń takich jak „zabawka”?

— To naprawdę czas na bezczelność? — zapytała niemal bez tchu.

Przełknął ślinę.

— Będę kimkolwiek zechcesz. Chłopakiem, zabawką, kimkolwiek.

— Kimkolwiek?

— Wszystkim — potwierdził Draco, całując ją namiętnie i przyciągając bliżej do siebie.

— Czy to jest ten moment, w którym zobaczę twoje oblicze niszczące łóżko wodne? — zapytała go żartobliwie między pocałunkami.

Przekręcił ich tak, że znalazła się pod nim.

— To nie było łóżko wodne — przypomniał jej, ściągając jej koszulkę i całując wzdłuż świeżo odsłoniętego mostka, w dół między piersiami.

_______________

Autorka pominęła scenę łóżkową, nad czym bardzo ubolewam, ponieważ wkręciłam się w tłumaczenie takich scen, ale mimo wszystko dramionki są razem, więc wszyscy szczęśliwi, prawda? Pomijając Lucjusza, oczywiście...

Jeszcze jeden rozdział przed Wami, więc zapraszam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy