Draco
stanął przed nią i złapała go za rękaw, zerkając na jego ojca zza ramienia.
Lucjusz prychnął, nawet nie kryjąc obrzydzenia.
—
Jestem przekonany, że dyrektor byłby niezadowolony, wiedząc, że koordynatorka
wydarzenia była tak… rozproszona, kiedy impreza w Wielkiej Sali to jeden wielki
chaos.
Draco
spojrzał na nią, kiwając głową w lewo.
—
Idź, sprawdź, czy wszystko w porządku. Nic mi nie będzie — obiecał, błagając ją
wzrokiem, by zniknęła z pola widzenia jego ojca.
Skinęła
głową w milczeniu, delikatnie ściskając jego dłoń, zanim go ominęła i
pospieszyła ku Wielkiej Sali; spódnica jej sukni szeleściła, gdy w połowie
szła, a w połowie uciekała od nich.
Draco
przeniósł wzrok na ojca, spotykając jego spojrzenie. Nie przeprosi za swoje
czyny; nie da mu tej satysfakcji.
—
Wychodzimy — powiedział ojciec, jego głos emanował ostrością i wściekłością.
Coś
w jego oczach zapowiadało ból, jeśli Draco by się sprzeciwił. Skinął głową i
poszedł za nim do gabinetu Snape’a, szybko przechodząc przez kominek i wracając
do Dworu. Pansy siedziała już na jednej ze skórzanych sof, z rozmazanym
makijażem i tuszem do rzęs spływającym po policzkach. Miała oczy i nos czerwone
od płaczu, a warga drżała, grożąc kolejnymi łzami. Draco usiadł obok niej, udem
ocierając się o nogę siostry — to było jedyne pocieszenie jakie mógł jej
zaoferować pod badawczym spojrzeniem ojca.
—
Wasz dzisiejszy numer był największą zniewagą, jaką kiedykolwiek musiałem
znieść — zaczął groźnym, wężowym szeptem. — Czekaliście na najważniejszy moment
dekady dla naszej rodziny, by zrobić numer z zamianą bliźniaków, jak ci plugawi
bliźniacy Weasley? — Nagle odwrócił się do Pansy, jego twarz wykrzywiła się z
wściekłości, gdy warknął: — Po wszystkim, co przez ciebie przeszliśmy, masz
czelność pojawiać się dziś wieczorem, żeby reprezentować naszą firmę? — Głośno
prychnął. — Nigdy nie pozwolę dziwce
takiej tak ty zszargać starannie pielęgnowanej reputacji.
Pansy
wzdrygnęła się na jego słowa, a Draco zacisnął mocno knykcie pod szatą,
próbując powoli oddychać przez nos, by się uspokoić.
—
Ojcze — jęknęła Pansy — wiesz, że wiem wszystko o Domie Malfoyów! Znam tę mowę na pamięć! Kurwa, to ja ją napisałam!
Spojrzał
na nią wściekle i znów się wycofała.
—
Pansy, to nie zmienia faktu — zadrwił — że rujnujesz
wszystko, czego się dotkniesz. Zawsze chciałaś być moją ulubienicą, numerem
jeden. Córeczką tatusia — zakpił. — Ale zawsze brakowało ci dyscypliny, która
pozwalałaby ci zdobyć mój szacunek i szacunek Nienaruszalnej Dwudziestki
Ósemki. Więc zrobiłem to, co musiałem; wtrąciłem się. Obróciłem to.
Przypomniałem naszej publiczności, że młody
dziedzic Malfoyów chodzi do szkoły, ma obowiązki i powinności wobec swojej
szkoły.
Obrócił
się do Draco, mrużąc oczy.
—
Nasz młody celebryta, samozwańczy
Romeo, który troszczy się o rodzinę tylko wtedy, gdy wpasowuje się to w jego
napięty grafik. — Zaśmiał się ponuro. — Biedny Draco, który przychodzi do
tatusia na kolanach, gdy zostaje zawieszony w drużynie Quidditcha, ale nie może
wypełnić swojego obowiązku jedynego wieczoru, kiedy go o to poprosiłem. — Cmoknął,
klikając językiem o tylną część zębów. Spojrzał na syna, a jemu serce waliło w
piesi, gdy dłonie się pociły. — Więc, Draco, jak będzie? Otwierasz usta tylko
po to, żeby wsadzić język do gardła tego małego, szlamowatego zwierzęcia? Jakie
życie ona musi sobie wyobrażać dla was obojga; ty, uwięziony w jakiejś norze w
mugolskim mieście, pchający swojego teścia na wózku inwalidzkim, podczas gdy
wszyscy radośnie czytacie sobie do snu i pieczecie ciasta.
Draco
wstał, wściekły.
—
Kazałeś ją śledzić?
Lucjusz
uśmiechnął się złośliwie.
—
Ta dziewczyna nigdy niczego nie osiągnie, a jeśli nawet, to tylko dlatego, że
spała z idiotami, którzy byli zbyt głupi, by zdać sobie sprawę, że
wykorzystywała ich, by osiągnąć swoje cele. Nie pozwolę…
—
ZAMKNIJ SIĘ! — krzyknął Draco; miał urywany oddech i pięści zaciśnięte tak
mocno, że paznokcie wrzynały mu się w dłonie.
—
Słucham? — zapytał zaskoczony Lucjusz.
—
Jeśli powiesz jeszcze jedno słowo przeciwko niej…
Słowa
Draco zostały ucięte, gdy ręka Lucjusza wystrzeliła tak szybko, że Draco nie
zauważył, co się stanie, czując tylko, że uderzyła go tak mocno w twarz, że
jego głowa odskoczyła do tyłu i upadł na podłogę. Pansy głośno jęknęła,
przesuwając się ku niemu. Draco spojrzał na ojca, wycierając krew z wargi,
która pękła, gdy trafił ją sygnet ojca. Lucjusz przykucnął przed nim nisko, a
jego oczy znów złośliwie błyszczały.
—
Sprawdziłem Hermionę Granger, jak każdego, kto próbuje wkraść się w nasze
łaski. Wiem, że jej ojciec musiał sprzedać swoje udziały w rodzinnym biznesie
stomatologicznym i że teraz polega wyłącznie na dochodach żony i ciastach,
które ta kobieta sprzedaje bez zezwolenia w swoim domu. Wiem, że dwa razy
zastawiali swój dom i że Hermiona uczęszcza do Hogwartu dzięki stypendium. To
naprawdę wstyd; gdyby nie stracił źródła utrzymania po wypadku, mogłaby z
łatwością pozwolić sobie na naukę w Hogwarcie bez stypendium. Jedno spotkanie z
Radą i stypendium przepadnie. Kilka zaklęć i jej rodzina wyniesie się z domu.
Lunch ze starym przyjacielem z Oksfordu i dopilnuję, żeby nie postawiła stopy
na ich terenie.
Draco
poczuł się sparaliżowany groźbami ojca. Lucjusz wyciągnął rękę i poklepał Draco
po policzku.
—
Zniszczę ją — zagroził, podnosząc się i ponownie patrząc na syna. — Nie będzie
więcej ostrzeżeń. Zakończ romans z nią albo zabiję ją i całą jej rodzinę.
Po
czym odwrócił się na pięcie i wyszedł z pokoju, nie spojrzawszy ani razu. Pansy
i Draco siedzieli w oszałamiającej ciszy, zbyt zranieni własnymi rozmowami, by
zrobić coś więcej niż kurczowo się do siebie przytulać, wiedząc, że nie ma swój
pocieszenia, które mogliby sobie nawzajem zaoferować.
~*~*~*~*~*~*~*~
Draco
zignorował wpis w dzienniku, a potem sowę od Hermiony, gdy nie odpowiedział na
pytanie, czy wszystko w porządku. Wziął Eliksir Bezsennego Snu i pogrążył się w
zapomnieniu. Następnego ranka ubierał się powoli, jego umysł i ciało były
odrętwiałe. Musiał ją ignorować dla jej własnego dobra. Jego ojciec go w tym
upewnił, kradnąc wszelkie pozory kontroli, które Draco sądził, że zgromadził.
On i Pansy wrócili razem do szkoły.
Najpierw
Teo dostrzegł ich idących przez dziedziniec.
—
Tam są! Niepowtarzalne bliźniaki Malfoy!
Dominick
odwrócił głowę, dołączając do zabawy.
—
Pansy Malfoy, jak zwykle wyglądasz oburzająco dobrze. Powiedz mi, Pansy —
zarzucił rękę na jej ramię, uśmiechając się szeroko — masz pozwolenie na to
zabójcze spojrzenie?
Przewróciła
oczami i odtrąciła go.
—
Nara, idioci — powiedziała lekceważąco.
Dominick
westchnął, patrząc, jak odchodzi.
—
Pragnie mnie — mruknął, odwracając się do Draco, Teo i Blaise’a, którzy go
zignorowali.
Dominick
i Blaise zaczęli iść i prowadzić ożywioną rozmowę o Gali. Teo dotrzymał kroku
Draco, dostrzegając rozciętą wargę blondyna.
—
Astoria ci przyłożyła, czy Blaise próbował cię uciszyć przez to, co widziałeś?
Draco
rzucił mu wrogie spojrzenie.
—
Wszedłem w drzwi. Spiłem się na Gali, to wszystko.
—
Powinieneś był do nas dołączyć, byliśmy w Dziale Ksiąg Zakazanych, urządzając
nielegalną imprezę.
—
Później to nadrobimy. Co powiecie na imprezę dziś wieczorem, chłopaki? —
zapytał Draco wystarczająco głośno, by wciągnąć Dominicka i Blaise’a z powrotem
do rozmowy.
Dominick
odwrócił się do niego i z entuzjazmem położył obie ręce na jego ramionach,
lekko nim potrząsając.
—
Oto Malfoy, którego znamy i kochamy!
Gdzie byłeś przez ostatnie kilka tygodni? — zapiał Teo, a Draco przewrócił
oczami, idąc za nim do zamku.
Odłączył
się od swojej grupy przyjaciół, gdy zauważył Pansy i Lupina rozmawiających
cicho w kącie. Rzucił na siebie zaklęcie kameleona, podszedł bliżej,
podsłuchując.
—
Co się stało? Dlaczego ostatnio byłaś taka zdenerwowana? — zapytał Lupin cichym
głosem z troską widoczną na twarzy.
—
Muszę iść na zajęcia — powiedziała Pansy, próbując uniknąć rozmowy, omijając
go, by iść dalej korytarzem.
Lupin
wyciągnął rękę i złapał ją za nadgarstek, przyciągając z powrotem do siebie.
—
Ucieknijmy — zaproponował.
Draco
uniósł brew na ten pomysł.
—
Co? — jęknęła Pansy prawie bez tchu.
—
Powiedziałaś, że chciałabyś uciec ze mną; że przeniesiesz się do Beauxbaton
albo innej szkoły, może do Ameryki. Mogę dostać pracę gdzieś indziej i…
Pansy
przerwała mu, jej głos był przepełniony bólem:
—
Powiedziałeś, że nie chcesz.
—
Zapomnij o tym, co mówiłem — rzekł pospiesznie, stanowczo. — Nie mogę tego
dłużej znieść. Potrzebuję cię, Pansy. Kocham cię!
—
Teraz tak mówisz — wymamrotała łamliwym głosem — a potem zaczniesz gadać o
odpowiedzialności.
—
Kocham cię — nalegał Lupin.
—
Kochasz tę pracę — odpowiedziała.
Pokręcił
głową.
—
Ciebie kocham bardziej. Proszę, po prostu stąd zniknijmy.
Nadzieja
zaczęła rozprzestrzeniać się na twarzy Pansy.
—
Zwariowałeś.
—
Spotkajmy się w naszym miejscu w czwartek o piątej. Wszystko omówimy —
wyszeptał podekscytowany Lupin.
Pansy
skinęła szybko głową, na jej policzkach pojawił się rumieniec ekscytacji, a
następnie rozdzielili się, znikając w tłumie. Draco patrzył za nimi przez długi
czas, zanim anulował zaklęcie kameleona i poszedł na zajęcia. Zauważył
Hermionę, która pomachała z ekscytacją i uśmiechnęła się, gdy go zobaczyła.
Przeszedł obok niej, jego oczy przesuwały się po niej, jakby nic nie znaczyła,
zauważając, jak jej twarz posmutniała, gdy przechodził obok. Zrozumiał, że
nienawidził Lucjusza; szczerze go nienawidził.
Dumbledore
zatrzymał go w pobliżu klasy.
—
Panie Malfoy — przywitał się.
—
Proszę pana — odpowiedział Draco, kiwając uprzejmie głową.
—
Wczoraj panna Granger wypowiadała się o panu bardzo dobrze. Chwaliła pańską
pomysłowość i zaradność w Komitecie. Nalegała, dość stanowczo, abym oprócz
napisania jej listu polecającego na Oksford, pozwolił panu powrócić do drużyny
Quidditcha. — Dumbledore spojrzał ponad okularami w kształcie półksiężyców,
jego oczy lekko zamrugały, gdy na twarzy pojawił się lekki uśmiech. — Nieczęsto
pozwalam inny mówić mi, co mam robić, panie Malfoy, ale w tym przypadku obawiam
się, że nie mogę sprzeciwiać się pannie Granger. Naprawdę chciałbym, abyśmy
pokonali Durmstrang po raz trzeci z rzędu.
—
Dziękuję, proszę pana — powiedział szybko Draco, a jego serce waliło z
podniecenia.
Wrócił
do drużyny! Czuł, jakby spadł mu kamień z serca — to wszystko dzięki Hermionie
i nawet nie mógł jej podziękować. Wiedział, że go znienawidzi, i nic nie mógł
na to poradzić.
~*~*~*~*~*~*~*~
Później
na boisku Quidditcha usłyszał Dominicka mówiącego:
—
Malfoy, twoja dziewczyna przyszła.
Kiwnął
głową w stronę Hermiony, która z zacięciem na twarzy szła przez boisko i
patrzyła na niego, opierając ręce na biodrach.
Westchnął
i skierował miotłę w dół, zawisając w powietrzu tak, że musiała gwałtownie
odchylić głowę do tyłu, żeby na niego spojrzeć.
—
Możesz tu zejść?
—
Co się stało?
Draco
próbował nadać głosowi twardy i zimny ton, jak głos ojca. Chciał także
odtworzyć szyderczy uśmiech, tak jak to robił z łatwością w przeszłości. Teraz
to wydawało się niewłaściwe.
—
Zachowujesz się jak kompletny dupek!
—
Naprawdę?
—
Przestań udawać głupiego i powiedz mi, dlaczego mnie ignorujesz? — zażądała
Hermiona z czerwonymi policzkami i łzami w oczach.
Zacisnął
zęby i spojrzał na nią, ignorując jej emocje.
—
Co się stało wczoraj wieczorem? To przez twojego ojca? On ci to zrobił? —
zapytała, wskazując na rozcięcie na jego wardze.
—
Nic nie wiesz o moim ojcu ani o tym, do czego jest zdolny — powiedział ponuro.
—
Co to ma znaczyć?
Uśmiechnął
się do niej szyderczo, unosząc miotłę, tak ze zawisł jeszcze wyżej nad nią.
—
Myślałaś, że odpłyniemy w stronę zachodzącego słońca z powodu jednego,
niewinnego pocałunku?
Jego
głos był drwiący, brzmiał na niezainteresowanego.
—
To było coś więcej niż pocałunek…
Przerwał
jej śmiechem.
—
Serio wierzyłaś, że ktoś taki jak ja
mógłby być zainteresowany kimś takim jak ty?
Jej
twarz się skrzywiła, łza spłynęła po policzku.
—
Dlaczego tak się zachowujesz?
Uniósł
się o kilka cali wyżej, odsuwając się od niej.
—
Przykro mi, jeśli nie zrozumiałaś, co to było, Henrietto — powiedział, po czym
odwrócił się i odleciał, mocno ściskając miotłę i gryząc się w policzek, byleby
na nią nie spojrzeć.
~*~*~*~*~*~*~*~
—
Draco!
Usłyszał
zaniepokojony głos matki przez chmurę Ognistej Whisky, która obecnie
znieczulała jego myśli i uczucia.
—
Draco, kochanie, wszystko w porządku? — zapytała z troską. — No, wstań —
mruknęła, pomagając mu wstać i zarzucając jego rękę na swoje ramię. Zauważyła
rozcięcie na wardze. — Co się stało?
—
Goyle załatwił mnie przypadkowym tłuczkiem podczas treningu Quidditcha —
wybełkotał.
—
Merlinie. — Skrzywiła się, delikatnie pocierając jego policzek. — Chodź, położę
cię do łóżka — powiedziała, wciągając go do jego pokoju i rzucając na materac.
—
Mamo?
Poczuł
się głupio, nazywając ją tak. Mówił do niej „matko” odkąd skończył pięć lat,
ponieważ ojciec non stop go poprawiał, mówiąc mu, żeby przestał być dzieckiem.
—
Tak, kochanie?
Narcyza
odwróciła się do niego zaniepokojona. Mippy przyniosła eliksiry i starannie
ułożyła je na stoliku nocnym, po czym znów zniknęła. Malfoy sięgnął po
buteleczkę i przesunął wzrokiem po słowach „Środek na trawienie od Dudleya
Dursleya; przerobiony przez Marcusa Belby’ego na eliksir na czarodziejskiego
kaca!”. Draco przełknął go, krzywiąc się na pudrowy smak.
—
Czy kiedykolwiek chciałaś być z kimś innym?
Wpatrywała
się w niego, mając ściągnięte brwi i usta wysuwające się z troską.
—
Kochanie, myślę, że każdy czasem tego pragnie.
—
Czy kiedykolwiek byłaś… nieszczęśliwa? — zapytał Draco.
—
Ja… byłam nieszczęśliwie zakochana w przeszłości… przed twoim ojcem —
wymamrotała. Wpatrywał się w nią, czekając. — Myślę, że każdy osiąga taki punkt
w życiu, w którym mniej więcej wie, kim jest i przestaje gonić za rzeczami,
które do niego nie pasują. Pochłonęła mnie rola żony i matki.
Odgarnęła
mu kosmyk włosów z czoła i objęła policzek dłonią.
—
Co się z nim stało – z tym drugim facetem?
Westchnęła
ze zrezygnowaniem.
—
Wybrał inną drogę. Draco, musisz zrozumieć: czasami ludzie unieszczęśliwiają
się nawzajem, bez względu na to, jak bardzo się kochają. Czasami jest lepiej po
prostu… odpuścić.
—
To boli — zaprotestował.
—
Ale co?
—
Odpuszczanie — wyszeptał cicho, zbyt pijany, by wstydzić się tego, jak żałośnie
brzmiał.
—
Myślę, że przekonasz się, że możesz znieść więcej, niż myślisz, jeśli
uwierzysz, że to, co robisz, jest najlepsze dla wszystkich. Teraz śpij —
rozkazała, pochylając się do przodu, by pocałować go w czoło.
~*~*~*~*~*~*~*~
Draco
siedział w bibliotece, wciśnięty w narożnik za rzędem regałów z książkami.
Widział Hermionę przez szpary w półkach i obserwował ją, pozostając
niezauważonym. Astoria podeszła do stołu Hermiony i usiadła na skraju.
—
Czy to nie nasza ulubiona, mała szlama? — zanuciła, jej głos był pełen pogardy.
Hermiona zignorowała ją, pisząc spokojnie na kawałku pergaminu. — Dobrze sobie
radzisz z odrzuceniem. Szkoda, że mnie to ominęło. Dominick powiedział, że było
bardzo dramatycznie. „Draco, Draco, dlaczego?
Dlaczego nie możemy być razem, Draco? Błagam!” — przedrzeźniała, jej głos był
wysoki i nosowy, gdy udawała Hermionę. — Ktokolwiek nie wiedział od początku,
że to nie wypali, nie był po prostu ślepy… ale także głupi.
Prychnęła
z pogardą.
Hermiona
kontynuowała pisanie, nie podnosząc wzroku.
—
Weź go sobie, Astorio. Jest cały twój. Jaka szkoda, że znów jesteś druga po
mnie — dodała Hermiona, rzucając Astorii szybkie spojrzenie, zanim wróciła do
swojego wypracowania, całkowicie ją ignorując.
Blondynka
spojrzała gniewnie, prychając z oburzeniem, po czym odeszła.
Pansy
podeszła do Draco, odciągając jego uwagę.
—
Wszystko w porządku?
—
Uczę się, Pansy. Nie każdy może mieć nauczyciela na wyłączność, żeby…
Pansy
przerwała mu gniewnym spojrzeniem, siadając i przyciskając twarz do niego,
szepcząc:
—
Związek między mną i Remusem nie jest taki, jak myślisz!
—
Ja nic nie myślę — odparł.
—
Sądzisz, że go uwiodłam, albo on mnie — warknęłam. — Po raz pierwszy przyszłam
do ciebie po tym, jak Hermiona nas przyłapała. Ani razu nie zapytałeś, co jest
między nami.
—
Nie mówimy sobie wszystkiego — argumentował Draco, zawstydzony, że miała rację.
—
Na początku byliśmy anonimowymi przyjaciółmi korespondencyjnymi. Był pierwszą
osobą, która się o mnie troszczyła, zanim poznał moje imię. Wiedziałam tylko,
że interesuje się nauczaniem, nic więcej. Był pierwszą osobą, z którą
rozmawiałam po przebudzeniu i ostatnią, której mówiłam dobranoc.
Draco
ugryzł się w wargę. Wiedział, jak to jest — mieć kogoś, z kim chciało się
rozmawiać cały dzień. Kogoś z zewnątrz, kogo nie obchodziły tytuły i pieniądze.
—
Nie wiedziałam, czego się spodziewać, gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy, ale
nagle pojawił się przede mną ten mężczyzna.
I był prawdziwy. Wiedziałam, ze ojciec zamieni moje życie w piekło, jeśli to
wyjdzie na jaw, ale nie mogłam się przejąć. Kochałam go, zanim go poznałam.
Potem dostał pracę tutaj, w Hogwarcie, i wiedzieliśmy, że to nie może trwać.
Draco
spojrzał na nią ze współczuciem.
—
To nasza wina, że pozwoliliśmy sobie na uczucia.
—
Żałosne — zgodziła się Pansy. — Powinniśmy pozostać emocjonalnie okaleczeni i
bezużyteczni.
—
Zamiast tego zhańbiliśmy nazwisko Malfoy — podsumował Draco.
~*~*~*~*~*~*~*~
Draco
chodził po pokoju, obojętnie obserwując, jak Mippy pakuje bagaż na rozmowy
kwalifikacyjne na Oksfordzie. Większość jego kolegów z roku też jechała; Pansy,
Teo, Blaise, Dominick, Hermiona i Ginny i inni. Nie wiedział, jak da radę
przebywać w jej obecności, czując na szyi ciasną pętlę gróźb ojca — bał się, co
może się stać, jeśli pozwoli sobie na odrobinę luzu.
Narcyza
zapukała do jego drzwi i weszła bez zaproszenia.
—
Przyniosłam ci coś — powiedziała, wkładając mu do rąk stary zegarek
kieszonkowy. — Należał do twojego pradziadka. Wiem, że twój ojciec i ja daliśmy
ci jeden na urodziny, ale pomyślałam, że to może pomóc ci poczuć się bardziej…
związanym z rodzinną spuścizną.
Draco
skinął głową i rzucił go na wierzch ubrań, które Mippy włożyła go jego bagażu.
—
Czy mogę prosić chociaż o odrobinę szacunku? — zapytała ostro Narcyza.
—
Dziękuję, matko, za kilka funtów sentymentalnego ciężaru i oczekiwań na moich
barkach — mruknął.
Spojrzała
na niego wściekle, wzdychając przez nos.
—
Niepokój to oczekiwana emocja. W przyszłym roku będziesz się śmiać z tego, jak
ta podróż cię zmartwiła. Spodoba ci się Oksford, obiecuję.
—
A jeśli nie? Czy to coś zmieni? — zapytał gorzkim tonem.
—
Co masz na myśli?
—
Co jeśli tego nienawidzę? Co jeśli chcę to rzucić? Co jeśli nie chcę być tym,
kogo ode mnie oczekujecie w Domu Malfoyów,
ani Domu Malfoyów?
Narcyza
siadła na jego łóżku, składając koszulę, którą Mippy właśnie fachowo złożyła i
położyła na wierzchu stosu. Skrzatka spojrzała na nią wrogo, co Narcyza
zignorowała.
—
Nie rozumiesz, jakie masz szczęście, że masz pod sobą siatkę bezpieczeństwa w
postaci nazwiska Malfoy…
—
Sama powiedziałaś, że nie wszyscy tak samo rozumieją szczęście.
—
Czego więc chcesz, Draco?
—
Szansy, by się dowiedzieć? — rzekł spekulująco.
—
Draco, jesteś jeszcze taki młody. Lucjusz też kiedyś narzekał na obowiązki i
oczekiwania. Dom Malfoyów rozsławił w świecie jego nazwisko, historię i
pozycję….
Zgrzytał
zębami, sfrustrowany.
—
Więc mam się ugiąć i też to zaakceptować?
Spojrzała
na niego gniewnie przez to, że ciągle jej przerywał. Westchnął.
—
Możesz już odejść, matko. Nie przekroczę granic; nie mam tego w genach.
Narcyza
przełknęła ślinę i skinęła głową, odkładając jego koszulę z powrotem do bagażu,
prostując zegarek kieszonkowy na koszuli. Ponownie głaszcząc go po policzku,
złożyła niewinny pocałunek na jego czole, zanim opuściła pokój.
~*~*~*~*~*~*~*~
Draco
podążał za swoimi przyjaciółmi przez kampus, ignorując przewodnika, który
prowadził ich do pokoi. Zauważył Hermionę i Ginny żywo rozmawiające z ich
własnym przewodnikiem, który z uznaniem przyglądał się Hermionie. Draco
przewrócił oczami. Oczywiście skończyły z przewodnikiem bardziej skupionym na
dobieraniu się do majtek, a nie tak jak on z gościem zauroczonym historią
cholernych jaskrów.
Blaise
nerwowo kręcił dłońmi, rozglądając się po kampusie.
—
Mam nadzieję, że tego nie spieprzę — mruknął.
—
Nonsens — pocieszył go Dominick. — Mógłbyś zwymiotować do śmietnika profesora,
a i tak cię przyjmą.
—
Ach, nie, właściwie trzeba się trochę przyłożyć, żeby tu się dostać — odparł
Teo.
—
Och, cóż, może nie będzie tak łatwo. Głowa do góry! — rzekł Dominick, lekko
uderzając pięścią w szczękę Blaise’a.
Wzrok
Draco powędrował z powrotem do Hermiony. Przewodnik z uznaniem na nią
spoglądał, a ona się zarumieniła.
—
Nazywam się Jude i jestem na drugim roku. Będę wam pomagał w całym procesie
rekrutacji — powiedział, co usłyszał Draco.
Ich
grupy się spotkały, przewodnik Draco dołączył do Jude’a na czele. Hermiona
stanowczo zignorowała Draco.
—
Podczas pierwszej rozmowy profesorowie chcą sprawdzić wasze umiejętności
krytycznego myślenia. Podczas drugiej sprawdzą, jak radzicie sobie pod presją.
Trzecia i ostatnia dotyczy was; jest najważniejsza. Określa, czy naprawdę
jesteście odpowiednimi kandydatami na Oksford.
Hermiona
była blada, szybko przeglądała swoje notatki, gdy weszli do jednego z budynków
i usiedli w audytorium. Draco siedział z tyłu, nie odrywając oczu od Hermiony.
Była zaskoczona, czy wywołali jej nazwisko, i drżąc wstała, kierując się w jego
stronę i do drzwi. Nie miał zamiaru tego robić, ale jego ręka wysunęła się i
złapała ją za nadgarstek, gdy przechodziła obok. Zatrzymała się, czując
szarpnięcie, i spojrzała na niego pytająco. Lekko musnął kciukiem jej dłoń i
puścił, szepcząc ciche „Powodzenia”, zanim się odwróciła i zniknęła. Jego palce
zaszumiały od naelektryzowania w miejscu, gdzie ją dotknął, i delikatnie się do
siebie uśmiechnął.
______________
Witajcie :) wreszcie nadszedł ten dzień, kiedy publikuję końcowe rozdziały tej opowieści. Zdaję sobie sprawę, że nie jest ona zbyt popularna. Nie wiem, może to zły czas na publikację albo po prostu nie jesteście fanami. Nie mam Wam tego za złe, chociaż byłoby miło przeczytać komentarze.
Nie przedłużając, zapraszam na kolejne rozdziały!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)