Rozdział
betowały:
Princess Expecto, Patronuska, Katja z całego serca dziękuję im za pomoc <3
— Czy ty, Hermiono Granger, bierzesz
Dracona Malfoya za swojego męża, w bogactwie i biedzie, w zdrowiu i chorobie,
aż was śmierć nie rozłączy?
— Tak.
— A czy ty, Draco Malfoyu, poznajesz
te orzeszki, przez które udusił się słoń, który wcześniej nadepnął na pana
Weasleya śpiewającego podczas burzy „Amazing Grace”, kiedy to Blaise Zabini
urodził konia z blizną w kształcie błyskawicy?
Co?
O cholera, znowu śnię. Gdzie jest mój
budzik?
—
Jasna cholera, jajka swędzą mnie jak diabli!
—
Aaaaaaaaaaaaa! Auć! Owwwwww!
—
Co się dzieje?
—
Dlaczego to tak swędzi?
—
Co do cholery?
Ach, już wiem. Dzień dobry, Blaise,
Harry, Ron i inni panowie, którzy właśnie doznają orzeźwiającego, swędzącego
doświadczenia. Co za cudowny początek dnia, to zapłata za mój sen. Zapewniam
cię, że miewałem bardziej dziwaczne.
Wyszykowałem się i poszedłem do
Wielkiej Sali, aby zjeść śniadanie. Idąc korytarzem, czułem się nieswojo we
wszechobecnej ciszy. Rozejrzałem się i uświadomiłem sobie, że nie widziałem ani
jednego ucznia, odkąd wyszedłem z dormitorium. Hmm, dziwne.
Uniosłem brew i zanim wszedłem do
środka, zatrzymałem się, nasłuchując jakichkolwiek dźwięków, które
potwierdziłyby, że nie ma inwazji kosmitów i nie porwali wszystkich ludzi w
Hogwarcie z wyjątkiem mnie i Hermiony. Cóż, gdy się wyciszyłem, usłyszałem
słabe dźwięki marszu pogrzebowego.
Rany, czy teraz grzebią brzydkich
ludzi?
Powoli otworzyłem drzwi i wszedłem do
środka, i cóż, wtedy prawie zmoczyłem spodnie.
Witajcie, Potter, Weasley i inni
panowie, których jądra prawdopodobnie swędzą jak diabli. Jak miło cię widzieć,
Blaise, proszę, schowaj tę śmiercionośną broń i przestań grać marsza
pogrzebowego, nie zasługuję na śmierć.
Byłem w pełni świadomy, że w Wielkiej
Sali grano jedynie marsz pogrzebowy i okazjonalnie muzykę disco Filcha.
Wszystkie oczy były zwrócone na mnie,
kiedy wciągnąłem powietrze i zamrugałem. Wow, chłopaki, dlaczego mnie nie
zignorujecie i nie wrócicie do jedzenia? Rany. Cóż, myślę, że nie mogę ich
winić. Morderczych spojrzeń od więcej niż dziesięciu facetów nie da się
zignorować.
Wciąż gapiłem się na nich i wtedy w
Sali pojawiła się głowa pełna gęstych loków. Zobaczyłem ją i moje serce
stanęło. Tęskniłem za nią. Cóż, gorączkowo popatrzyła na nich, a potem na mnie,
czekając, aż którykolwiek z nas zrobi pierwszy krok.
Może powinienem zrobić ładną gwiazdę,
a potem zatańczyć makarenę, żeby rozładować napięcie. Nie, zrobiłbym z siebie
głupca. Ale to był genialny pomysł. Muszę sobie to zapisać.
Okej, wróćmy do nich.
Więc kaszlnąłem i podszedłem do
przodu, a oni natychmiast unieśli broń, więc podniosłem ręce, poddając się.
Ludzie rzucali w naszym kierunku zdezorientowane spojrzenia, więc westchnąłem z
ulgą, bo wyglądało na to, że nie wiedzą, co zrobiłem. Buhahahah.
Małymi krokami doszedłem do stołu
Slytherinu, chwyciłem dwie babeczki, talerz z jajkami i bekonem, kawę, kosz
pełen owoców, a potem wyszedłem na zewnątrz i pobiegłem ile sił w nogach. Jeśli
jesteś ciekawy, w jaki sposób to wszystko uniosłem, cóż, jestem Draco Malfoy i
mogę zrobić wszystko. Heh.
I tak zaczęło się polowanie na lisy.
Dosłownie, ponieważ chłopcy mieli konie i Puszka. Znajdźcie mnie, jeśli nie
chcecie przegrać!
Później
— Myślę, że poszedł tędy! — szepnął
uczeń pierwszego roku, kiedy chłopcy ścigali okropną fretkę.
Blaise westchnął z irytacją i wszyscy
jeźdźcy na koniach pojechali w tym kierunku. Gdzie u licha jest ten idiota?
Tymczasem
gdzieś
— Och, jak dobrze. Mogę tu zostać —
powiedział Draco, wchodząc do Pokoju Życzeń.
W środku było wygodne krzesło blisko
kominka, stos książek i automat do karaoke. Tu będzie dobrze.
Później
— Może być w Wieży Astronomicznej!
Chodźmy!
W Pokoju
Życzeń
— You are the dancing queen, young and sweet only seventeen!
Później
— W lochach?
W Pokoju
Życzeń
— Mamma mia, here I go again. My my, how can I resist you? Mamma
mia, does it show again? My my, just how much I've missed you!
Później
— Może jest w kuchni!
W Pokoju
Życzeń
— Aefbabfgalhgluiabf Macarena,
asbfuiafljgbalgbaj Buena, asfbgksulagljgb Macarena, och Macarena!
Później
— Myślę, że wiem, gdzie on jest.
Chodźcie chłopaki, jedziemy do Pokoju Życzeń!
W Pokoju
Życzeń
— So why do you build me up, buttercup baby just to let me down and mess
me around and then worst of all you never call baby when you say you will, but
I love you still…
—
Potrzebuję cię!
—
Potrzebuję cię! Bardziej niż ktokolwiek, kochanie… O cholera, znaleźli mnie.
—
Uciekaj, Draco, albo odetniemy ci jajka!
— Ładny śpiew, stary.
— Dziękuję i wam za usunięcie mojej
męskości.
Cóż, znaleźli mnie. Byli tu Blaise,
Harry, Ron i inni Gryfoni. Jestem martwy. Tak jak moje jajka.
Czas na aktywację moich przekonujących
mocy.
Później
Och,
jak to możliwe, że nie działają? Serio?
— Pożegnaj się z nimi, Draco.
— Cześć, chłopaki. Będę za wami
tęsknił. I myślę, że wy też. — Patrzyłem na ich uśmiechnięte twarze. — Wszyscy
umrzecie straszną śmiercią.
— Też cię kochamy.
Czuję
coś. Och taaaaak. Przekonujące moce aktywowane.
Później
Dobre wieści: Jajka nadal na miejscu.
Złe wieści: Neville Longbottom płacze
i mnie przytula. Co do cholery sobie
myślałem, używając tego do ocalenia mojej męskości? Pieprzone przekonywujące moce.
— Cóż, naprawdę lubię Hannę Abbot, ale
jestem głupcem i nie wiem, jak jej to powiedzieć. Nie wiem, czy kiedykolwiek
będę wiedział.
Neville pociągnął nosem, a wszyscy
uśmiechnęliśmy się do niego smutno.
Blaise odchrząknął i powiedział:
— To było bardzo odważne, Neville.
Dalej, chłopaki, oklaski dla naszego odważnego brata Neville’a.
Wszyscy klaskali i wiwatowali.
Co,
do cholery? Świetny pomysł. Grupa wsparcia dla osób ze złamanym sercem. Co, do
cholery?
— Draco, czas, abyś opowiedział o
sobie.
Co,
do cholery?
— Lubię Hermionę Granger. — Neville i
inni spojrzeli na mnie oszołomieni, a ja przewróciłem oczami. — I nigdy nie
planowałem się w niej zakochać. Ale to się stało. Głupie, prawda? I prawie ją
miałem, ale przez moją głupotę wyślizgnęła mi się, bo popełniłem jeden błąd
podczas balu.
Czekali, a ja uniosłem brew.
— Co?
Przewrócili oczami.
— Nie powiesz nam?
Prychnąłem.
— Oczywiście, że nie, bo zaczniecie
panikować, a Weasley mnie zamorduje.
Znowu przewrócili oczami i zerknęli na
mnie z nadzieją.
— Nie zrobimy tego. Obiecujemy.
Skrzywiłem się, a Blaise poruszał
sugestywnie brwiami. Westchnąłem i odważnie stawiłem im czoło. Głośnym tonem
głosu powiedziałem:
— Pocałowałem ją.
Nastała chwila ciszy, a potem
zapanowała ciemność.
Obudziłem się kilka godzin później,
czując się tak, jakby przebiegło po mnie stado zebr porwanych przez słonia.
Zauważyłem Weasleya, trzymanego przez
Seamusa, i krzyknąłem:
—
Co u licha myślałeś?
—
Pocałowałeś Hermionę!
—
Rzuciłeś we mnie cholernym stołem!
—
Pocałowałeś moją najlepszą przyjaciółkę!
—
Stołem, Weasley! Dużym, pieprzonym stołem, który jest oczywiście większy niż
twój mózg i twardy jak diament. Za co to było do cholery?
—
Nie wiem, chciałem to zrobić od dłuższego czasu!
Wybacz mi, Merlinie, ale zaraz wyślę
tego idiotę do bram zaświatów.
— Dlaczego nie załatwicie tego jak
prawdziwi mężczyźni? — zasugerował Harry i Ron spojrzał na mnie.
Westchnąłem i wzruszyłem ramionami.
— Dlaczego nie.
Dlaczego, do cholery, się na to
zgodziłem?
— First I was afraid, I was petrified. Kept thinking I could never live without you by my
side.
Co ja robię? Śpiewam. Geniusz Potter.
—
Oh no not I! I will survive, oh as long as I know how to love, I know I'll stay
alive! I got all my life to live, I got all my life to give, I will survive, I
will survive. Hey hey!
Muzyka przestała grać I spojrzałem na
tak zwanych sędziów. Neville przemówił pierwszy:
— To było dobre. O wiele lepsze od
wykonania Rona. On śpiewał jak umierający osioł.
Ron podniósł kolejny stół i Seamus
wraz z Deanem zabrali go, zanim Neville miał umrzeć. Zerknąłem na Pottera,
który zmrużył oczy.
— Nadal nie mogę uwierzyć w to, że
pocałowałeś Hermionę. Nadal jestem na ciebie zły, ale Neville ma rację. Byłeś
dobry, a Ron brzmiał jak osioł rodzący wieloryba.
— Harry, w tym pomieszczeniu jest
wiele stołów i z łatwością mógłbym jednym w ciebie rzucić — ryknął Ron, a ja
zaśmiałem się.
Seamus uśmiechnął się do mnie i
powiedział:
— Taa, to było dobre. Ale dam ci
osiem, bo nie było fajerwerków.
Dean popatrzył na Seamusa i uniósł
kciuki do góry. Cóż, jestem taki utalentowany.
Patrzyłem na ostatniego sędziego,
Blaise’a, i pokręciłem głową z politowaniem, kiedy podkręcił swoje wąsy.
— Ponieważ nie jestem stronniczy i
wyglądam niedorzecznie dobrze w tym wąsiku i dodatkowo — pochylił się i
szepnął: — lubię cię bardziej niż rudego, dam ci dwanaście na dziesięć, dobra
robota…
Później
—
Wielki stół, Weasley! Rzuciłeś cholernym stołem prosto w moją głowę!
—
To za bycie dupkiem!
—
Cóż, byłem dupkiem!
— Wiem. Źle mi z tym, co zrobiłem.
Przepraszam, Blaise.
— W porządku, Mon-Ron, wybaczę ci.
— Dzięki…
Później
—
Pieprzony stół, Blaise! To tak cholernie bolało!
— Teraz wiesz, jak się czułem.
Przepraszam, stary, ale musiałem jakoś pomścić moje ego. Przypadkiem obok mnie
stał stół.
Pokręciłem głową i rozkazałem, aby
przestali debatować o stołach i nimi rzucać.
— Okej, koniec z tym. Czy możemy się
skupić na czymś innym?
Odwrócili się do mnie.
— Na czym?
— W jaki sposób mam powiedzieć
Hermionie Granger, że ją kocham.
Witajcie,
ludzie w każdym wieku, każdej narodowości i upodobaniach. To, co teraz
przeczytacie, to przemyślenia siedmiu mężczyzn znajdujących się w Pokoju
Życzeń, a są to:
Draco
Malfoy — wyjątkowa fretka,
Harry
Potter — Chłopiec-Który-Przeżył,
Ronald
Weasley — pomagier,
Seamus
Finnigan — koleś, który wszystko wysadza,
Dean
Thomas — były chłopak Ginny,
Neville
Longbottom — ten inny koleś.
Wspólnie
opracowali najbardziej szokujące, twórcze i niesamowite pomysły, które mają
spowodować, że pan Malfoy zdobędzie serce Hermiony Granger. Więc zacznijmy.
Harry
Potter — Chłopiec-Który-Przeżył
Co? Powie Hermionie, że ją kocha? Co,
do cholery, Malfoy, kochasz ją? Naprawdę nie wiem, co mógłbym powiedzieć lub
zasugerować, aby ci pomóc. Przepraszam.
Rany,
Potter. Wielkie dzięki. To był twój wielki moment. Dzięki za tak wielką pomoc. Idiota.
Narracja z
perspektywy autorki
— Łasico! Twoja kolej! — krzyknął
Draco, a Ron się zaczerwienił.
— Mam wielki pieprzony stół i nie
zawaham się nim rzucić.
— Przepraszam, emm, okej, uspokój się
i wpuść nas do swojego pustego mózgu…
Zajmę się Draco, jest dobrze, myślę,
że nie żyje.
— Nie, nadal wyczuwam tętno —
stwierdził Blaise.
Dziękuję za twoje obserwacje, Blaise.
Cóż, Draco jednak nie umarł. Hura. Okej, wróćmy do pana Billusa.
— Wiesz, że możesz być autorką, ale
nadal mogę rzucić w ciebie stołem.
Westchnęłam.
— Cóż, zapisałam to.
— Nie możesz tego zrobić… Jestem Ronald Billus Weasley, lubię bawić
się lalkami i czasami chciałbym żyć w podziemiach ze stoma kotami… Nienawidzę
cię, autorko tej historii.
— Ronald, ja też cię kocham, ale teraz
powiedz nam, co myślisz o Draco, który nadal jest nieprzytomny.
Ron
Weasley — pomagier
Przede wszystkim jestem naprawdę
wściekły na Malfoya. I wszystkich. Nawet na ciebie. Przez to mam ogromną chęć
rzucania dużymi przedmiotami prosto w głowę innych ludzi. To wyjaśnia
spontaniczne kontuzje moich kumpli i ciągłe krzyki. Nieważne.
Malfoy, powinienem cię nienawidzić,
ale nadal sądzę, że Hermiona zasługuje na kogoś takiego jak ty. Więc jeśli to
schrzanisz, naślę na ciebie Jęczącą Martę i każę jej ciebie prześladować.
Przysięgam. Okej, Hermiona lubi muzykę, więc może zaśpiewasz jej serenadę?
Zapiszę to dla Draco. Jesteś
zaskakująco dobry w tych sprawach!
Dziękuję, starałem się. Och, popatrz,
fretka się budzi.
— Nienawidzę cię.
— Mam to gdzieś.
Narracja
pierwszoosobowa z perspektywy Draco
— Finnigan, twoja kolej!
Seamus
Finnigan — koleś, który wszystko wysadza
Cóż, BUM.
BUM?
BUM. I po sprawie.
Powiem
jej, że ją kocham, a potem ją wysadzę?
…
Czy
wysadzanie ludzi w jakimkolwiek stopniu jest romantyczne?
Jesteśmy dwiema różnymi osobami,
mającymi różny stosunek do tego typu spraw. Nie osądzajcie mnie.
Westchnienie.
— Thomas, teraz ty!
Dean
Thomas — były chłopak Ginny
Cóż, opierając się na moich
doświadczeniach z dziewczynami, (kaszle) Ginny Weasley (kaszle), powiedziałbym,
że uwielbiają miłosne listy i takie tam. Um, Seamus, czy mógłbyś usunąć ten
stół, bo Ron się trzęsie?
Listy
miłosne? Jak listy pełne miłości?
Emm… taa?
Więc
mam wyznać miłość poprzez kawałek pergaminu?
To moja propozycja.
W
jaki sposób miałbym się z nią potem migdalić?
Nie mógłbyś.
Och…
Ron, żartowałem! Odłóż ten świecznik. Dlaczego biegniesz po stół?
Shlongbottom. Uch, czy jest sens pytać
go o radę?
Cóż, Draco, myślałem o tym i…
To
okropny pomysł. Eww. Serio, Shlongbottom, czy pomyślałeś, zanim to wymyśliłeś?
To jest po prostu uggh.
— … coś jest z tobą nie tak.
Co?!
Nic.
Teraz nastąpi ten pomysł, kiedy będę
realizował zasugerowane pomysły. Z wyjątkiem tego Shlongbottoma. On jest głupi.
Pomysł Pottera.
Och, czekaj. On ma miąższ zamiast
mózgu. Zero pomysłów. Co za wstyd dla czarodziejskiego świata.
Pomysł Łasica.
Okej. Po pierwsze, muszę zdecydować,
co zaśpiewam Hermionie. Jakieś sugestie?
—
Macarena!
— Nie, Blaise…
Chyba muszę coś napisać. Oryginalne
piosenki zazwyczaj są niesamowite.
Ron poderwał się i szepnął coś do
mnie. Uśmiechnąłem się i skinęliśmy głowami, patrząc uważnie na Pottera.
Później w nocy
— Ahhafbjckida, Voldzio je watę
cukrową. Różową, słodką i puszystą. Lubisz to. Ajabfjakbabka.
— Tak, Draco, on mówi przez sen. I
wszystkie jego opowieści są bardzo zabawne, powinieneś usłyszeć tę o Filchu i
Snapie. Popłakałem się ze śmiechu i prawie zmoczyłem łóżko. Harry powinien
ciągle spać. Obudzony Harry jest banalny.
— Więc co teraz?
— On nie tylko mówi, ale także śpiewa
podczas snu.
— Co?
— Śpiewa, śpiąc. Śpiewa, kiedy śpi.
Posłuchaj…
Ron przybliżył się do drzemiącego
Harry’ego i ścisnął jego nos. Harry drgnął i cóż, zaczął śpiewać.
— Hmpnerf, nobody gets too much heaven no more it's as
high as a mountain and harder to climb.
— Możesz to zmienić?
— Taa — odpowiedział Ron i znowu
ścisnął nos Harry’ego.
W miarę upływu nocy byłem bardzo
zmęczony słuchaniem piosenek, które śpiewał Wybraniec.
Było ich wiele, a szczególnie podobało
mi się, gdy krzyczał:
—
Like a virgin! Touched for the first time! Like a viiiiiiiiiiiirgin, when your
heart beats. Next to mine!
Ron i ja musieliśmy zagryźć dłonie,
żeby nie parsknąć śmiechem. Rozejrzałem się po dormitorium chłopców i
uświadomiłem sobie, że wszyscy zasnęli pomimo śpiewu Harry’ego. Wow,
przyzwyczaili się do tego?
Ron znowu go zaatakował i ta piosenka
spodobała mi się najbardziej.
— You're tall and fun and skinny, and really, really
pretty, Ginny. You're the
Mickey to my Minnie, the Tigger to my Winnie. Ginny.
Aha, znalazłem idealną piosenkę dla
Hermiony. Po prostu muszę to zoryginalizować. Czekaj, czy w ogóle istnieje
takie słowo? Huh, wypowiedziałem je, więc zapewne tak.
Oryginalizacja.
— You're small and you are geeky, you have teeth just
like a bunny, Hermione. You're the
Nargle to my Mistletoe, the Voldemort to my Horcrux. Hermione!
— … nigdy nie myślałem, że wymyślisz
coś tak…
— Niesamowitego?
— Głupiego.
— Nienawidzę cię.
Następnego dnia chłopaki i ja
zebraliśmy się w dormitorium Prefektów Naczelnych.
— Spróbujmy ostatniej sugestii, bo
Harry w ogóle mi nie pomógł, nie umiem być oryginalny i nie chcę wysadzić
Hermiony. To moja jedyna nadzieja.
List miłosny.
Ja, który nie potrafię pisać, mam
napisać list miłosny. Cóż, tonący brzytwy się chwyta.
Do
najładniejszej przegranej, jaką kiedykolwiek widziałem,
Och,
moja pani,
Do
Tej, Która Nie Musi Być Nazywana,
Do
Ciebie,
Hej,
dziewczyno,
Cześć,
Miona,
Joł,
Granger,
Okej, nie piszę listów miłosnych. Będę
się trzymał najbardziej nudnego i nadużywanego pozdrowienia.
Droga
Hermiono,
Okej, dobry początek. Teraz reszta.
Cztery godziny
później
Droga
Hermiono,
Uh,
cześć. To ja, Draco. Piszę do Ciebie list. Kocham Cię. Też mnie pokochaj.
Draco
Malfoy
Wiem. To niesamowite.
— Nie… — Zamknij się, Harry.
— Och, Merlinie. — Zamknij się, Ron.
— Co to jest? — Zamknij się, Seamus.
— … Brakuje mi słów. Wstydzę się tego,
że w ogóle ciebie znam. — Zamknij się, Thomas.
— Podoba mi się. Proste i bardzo
twoje, Draco.
Właśnie dlatego mam Blaise’a. On jest
moim fanem numer jeden i nawet jeśli ktoś taki jak ja, kto oczywiście jest
bardzo popularny i uwielbiany przez wszystkich, potrzebuje swojego fana numer
jeden. I jest nim mój najlepszy przyjaciel Blaise. Dobra robota, przyjacielu,
kupię ci coś fajnego na Boże Narodzenie i to nie będzie ciężarówka węgla.
— Cóż, to… — Nikt nie prosił cię o opinię,
Shlongbottom.
Pomyślałem o tym i westchnąłem. Co
teraz? Nic innego nie mam. W jaki sposób mam jej to powiedzieć? Zapytałem
wszystkich i wzruszyli ramionami. Z wyjątkiem Shlongbottoma. Ciągle podnosił
rękę, jakby nie rozumiał, że nie chcę usłyszeć jego opinii.
Kiedy inni wyszli, poszedłem na boisko
Quidditcha, aby polatać. To jedyna rzecz, która mnie uspokaja i uszczęśliwia
bez powodu. Kiedy latam, czuję się wolny. Czuję, jakbym nie miał nic na swoich
barkach, mimo że gdy dotykam ziemi, wszystko od nowa mnie przytłacza. Gdy
kontynuowałem latanie, zauważyłem jakąś plamę w górnym sektorze. Zmrużyłem oczy
i uświadomiłem sobie, że to Shlongbottom. Przewróciłem oczami i podleciałem do
niego. Wylądowałem lekko i usiadłem obok niego.
Milczał przez chwilę, a potem cicho
powiedział:
— Wiesz, Hermiona powiedziała mi
kiedyś, że jeśli kiedykolwiek ktoś ją pokocha, będzie chciała, żeby powiedział kocham
cię, gdy naprawdę będzie to czuł, a nie dlatego, że czuje, iż powinien jej to
powiedzieć.
Wstrząsnęło mnie z zaskoczenia i
wymamrotałem:
— Powiedziała ci to? Jak? Dlaczego?
Uśmiechnął się ze smutkiem.
— Czasami, kiedy pomaga mi się uczyć
przedmiotów, w których jestem kiepski, widzę, że wewnątrz toczy nieustanną
walkę myśli, a szczególnie wtedy, gdy dzieje się coś poważnego. Problemy.
Obawy. Strach. Po około dwóch godzinach nauki po prostu z nią porozmawiałem.
Minęło wiele godzin zanim się otworzyła.
Milczałem,
a on kontynuował:
— Powiedziała mi, kiedy się
zaprzyjaźniliście. Nigdy nie widziałem, żeby o kimś tak mówiła, ale kiedy to
zrobiła, poskładałem wszystko w jedną całość, zrozumiałem, że chodzi o ciebie.
Kocha cię, Malfoy.
Kocha mnie. Czytelniku, ona mnie
kocha. Słyszałeś, Shlong… to znaczy Neville’a, prawda?
Byłem zszokowany.
— Na miłość boską, Longbottom, nie ciągnij
mojej nogi!
Wstał i spokojnie odszedł. Zanim
wyszedł z boiska, krzyknął:
— Lubi wschód słońca. Powiedziała, że
on symbolizuje początek nowego rozdziału w życiu. Zrób to o wschodzie słońca,
Malfoy. Zacznij nowy rozdział w życiu i zakończ pocałunkiem.
Prezent
dla ciebie, zwycięzca na najlepszy, zdumiewający i spektakularny pomysł i na
najbardziej inspirującą osobę na świecie, Neville’u Longbottomie.
Później w nocy
— Dziękuję, Migotko, możesz odejść.
W dormitorium
chłopców
Neville przebrał się do spania i
wyszedł z łazienki, po czym usiadł na swoim łóżku z baldachimem, kiedy na
stoliku nocnym pojawił się talerz czekoladowych ciasteczek i duża szklanka
mleka. Był zszokowany, dopóki nie zobaczył kawałka pergaminu pod szklanką.
Przeczytał:
Dzięki,
Neville.
DM
Neville wziął wiadomość i umieścił ją
w pudełku rzeczy, które najbardziej cenił. Ta notatka z pewnością na to
zasługuje. Często zdarza się tak, że robimy rzeczy, o których myśleliśmy, i
takie, których zapewne nigdy byśmy nie zrobili. Ale robimy je, bo takie jest
życie.
______________
Witajcie :) dzień przed weekendem publikuję długo wyczekiwaną niespodziankę. Mam nadzieję, że Was to cieszy. Ten rozdział jest w sumie zapowiedzią ostatniego, który niedługo także się tutaj pojawi. Będzie mi bardzo miło, jeśli napiszecie w komentarzu kilka słów na temat tego rozdziału i opowiadania. Cały czas się zastanawiam, co Was tak w nim ujęło. Może Wasze odpowiedzi trochę mi wszystko rozjaśnią.
Tak jak mówiłam ostatni rozdział pojawi się niedługo, przewiduję, że za około dwa tygodnie. W tej przerwie planuję publikację ostatniej części Zakazanych, a potem pisanie rozdziału LML. Oczywiście pojawią się także rozdziały Live Again, bo nieuchronnie zbliża się koniec tej historii. Ach, wszystko się kończy... Być może w sierpniu ruszę z czymś, co obiecywałam od dawna, ale nie zdradzę szczegółów, bo to ma być niespodzianka.
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego weekendu. Enjoy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)