piątek, 17 maja 2019

Piękna i bestia: Rozdział 1



Wolność.
To było jedyne słowo, które zarejestrował umysł Draco. Był. Wolny.
Ręka uderzyła go w plecy, otrząsając z szoku. Jeden z jego przyjaciół — siedzący za nim Blaise Zabini — mówił coś o przyjęciu i Draco jedynie skinął głową, zanim uśmiech rozjaśnił jego twarz.
Nie miał pojęcia, jak Potterowi i Granger się to udało, ale w jakiś sposób ich zeznania zmieniły jego przyszłość. Był przekonany, że resztę swoich dni spędzi w Azkabanie za wszystkie przestępstwa, których się dopuścił podczas Wojny Czarodziejów. Najwyraźniej prawie wszyscy biorący udział w jego procesie myśleli podobnie, bo szemrali na tyle głośno, że nikt nie zdawał sobie sprawy, iż sędzia z zawziętością uderzał młotkiem, chcąc przywrócić porządek.
— Cisza! CISZA! — krzyknął sędzia. — Och, na Merlina… — Uniósł różdżkę, wskazując swoje gardło. — Sonorus. CISZA!
Wszyscy natychmiast zamilkli, zwracając uwagę na sędziego ministerstwa.
— Jako że zwróciłem państwa uwagę, pragnę przypomnieć panu Malfoyowi, że chociaż został zwolniony z Azkabanu, poniesie konsekwencje swoich działań.
Draco momentalnie spoważniał i skinął głową.
— Tak, oczywiście.
— Po pierwsze — kontynuował sędzia — zarówno pan, jak i pańska rodzina, zapłacicie sto tysięcy galeonów na rzecz zniszczeń wyrządzonych przez wojnę.
Draco przytaknął i spojrzał na matkę, która siedziała po lewej stronie. Uśmiechnęła się do niego pokrzepiająco i wyraziła aprobatę, zanim odwrócił się do sędziego.
— Ma pan także obowiązek uniknąć jakichkolwiek kłopotów przez następne pięć lat. Jeśli usłyszę o jakichś wybrykach, wyląduje pan w celi. Rozumiesz, młody człowieku?
Draco przełknął ślinę i przytaknął.
— Dobrze. Co najmniej raz w roku będzie przychodził do pana pracownik ministerstwa. Jeżeli uznamy za stosowne, częstotliwość wizyt ulegnie zmianie.
Draco ponownie skinął głową.
— Tak, proszę pana. Rozumiem.
Sędzia odpowiedział tym samym.
— Jest pan wolny, panie Malfoy. Miejmy nadzieję, że nigdy więcej tu pana nie zobaczymy.
Po czym uderzył młotkiem po raz ostatni, kończąc rozprawę.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Resztę dnia Draco pamiętał jak przez mgłę. Blaise zorganizował imprezę, tak jak obiecał. Trwała ona prawie dwadzieścia cztery godziny. Było mnóstwo alkoholu, jedzenia, tańców i jeszcze więcej alkoholu. Ostatecznie Narcyza miała dość i wszystkich wyrzuciła. Po raz pierwszy od zakończenia procesu Draco był w stanie zasnąć wystarczająco zrelaksowany, aby nie nękał go koszmar o zimnej i ciemnej celi.
Następnego dnia Narcyza poczekała do dziewiątej, aby wejść do sypialni syna i rozsunąć zasłony, wypełniając pokój światłem.
Draco syknął i zarzucił sobie poduszkę na twarz.
— Matko, czy mogłabyś zasunąć zasłony?
— Draco, spałeś wystarczająco długo. Wyjeżdżam w ciągu godziny i zanim to zrobię, chciałam z tobą zamienić słowo.
— Wyjeżdżasz? — zapytał, odsuwając poduszkę od twarzy. Zerknął na światło słoneczne świecące za matką. — Gdzie się wybierasz?
— Zdecydowałam, że przeprowadzę się do Francji. Mamy tam mały zamek, w którym będzie mi się żyło o wiele lepiej.
Draco usiadł, przeczesując włosy.
— Przeprowadzasz się tam?
— Tak, Draco. Rezydencja jest… — Zamknęła oczy, zaciskając wargi. — Po prostu nie mogę już tu mieszkać.
Draco zmarszczył lekko brwi, ale skinął głową. Nie obwiniał jej. Przez ostatnie lata w murach dworu wydarzyło się wiele strasznych rzeczy. Podejrzewał, że ta decyzja była spowodowana faktem, że jego ojciec zginął w Azkabanie.
Położył się na poduszce, zamykając oczy i wzdychając.
— Cóż, zrób to, co musisz. Chcę się przespać kilka godzin. Wyślij mi sowę, jak się zadomowisz.
Narcyza uniosła brew.
— Na pewno to zrobię. — Przeszła w stronę drzwi, ale zatrzymała się i spojrzała na syna. — Nie zapomnij iść dzisiaj do Gringotta i wyjąć pieniądze na…
— Wiem, matko. Zrobię to później. Na razie planuję poleżeć w łóżku, dopóki nie zechce mi się wstać. — Zamknął oczy, przytulając się do poduszki. — Niech Milie pomoże ci przetransportować do dworu wszystko, czego potrzebujesz, ale upewnij się, że wróci przed kolacją.
Narcyza zacisnęła usta, westchnęła pod nosem, a potem przytaknęła, chociaż nie mógł tego zobaczyć.
— Oczywiście. Śpij dobrze, synu.
Draco wymamrotał coś niezrozumiałego, gdy cicho zamykała za sobą drzwi.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Draco wstał z łóżka w południe. Uśmiechnął się do siebie, ziewając i rozciągając mięśnie. Czuł się jak nowonarodzony. Nowy, wolny, mężczyzna. Mógł wreszcie na własną rękę opuścić dwór, robić i chodzić, gdzie chciał. W głowie rozbrzmiewał głos matki, przypominając mu o pójściu do Gringotta. Sprawdzając czas, upewnił się, że miał jeszcze wiele godzin do zamknięcia banku. Wstał, zdjął z siebie piżamę, zostawiając ją na podłodze skrzatom domowym i poszedł do łazienki, aby wziąć przyjemny, gorący i długi prysznic.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Draco mamrotał ze zdenerwowania, idąc zimną drogą ulicy Pokątnej. Areszt domowy podczas procesu spowodował, że zapomniał o zmieniających się porach roku i obecnie gorące lato zamieniło się w lodowatą zimę. Był zajęty cały dzień; najpierw długim prysznicem, a potem ekstrawaganckim posiłkiem, gdy wrócił mu apetyt. Spotkał się z Blaise’em, aby zaplanować kolejną imprezę na wieczór i stracił poczucie czasu. Miał tylko trzydzieści minut, by dotrzeć do Gringotta przed zamknięciem.
Mrużąc oczy przed zimnym wiatrem, nie zauważył starszej wiedźmy sprzedającej róże na poboczu ulicy. Wpadł prosto na nią, prawie ją przewracając i rozrzucając kwiaty na ziemię.
— Uważaj! — warknął na nią, nie zatrzymując się, aby sprawdzić, czy wszystko w porządku.
Spracowaną dłonią chwyciła stół, aby wstać, gdy patrzyła, jak odchodzi. Potrząsnęła głową i mruknęła do siebie, poprawiając przewrócone kwiaty. Machnęła nad nimi różdżką, sprawiając, że się zaświeciły.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

— Draco, kochanie, naprawdę nie lubię tych przyjęć, które wyprawiasz — powiedziała Narcyza głosem przepełnionym dezaprobatą.
Nie było jej od tygodnia i poza krótkim listem, który wysłała po przeprowadzce, nie mieli ze sobą kontaktu. Kiedy postanowiła go odwiedzić, znalazła go nieprzytomnego, śpiącego na jednym z leżaków w salonie, z potarganymi włosami i w ubraniach z poprzedniego dnia. Sam pokój lśnił czystością, ale to dzięki skrzatom domowym, które wzięły się do pracy, po wyjściu wszystkich gości.
Gdy obudziła syna i zrobiła herbatę, usiadła wygodnie w jednym z foteli, sącząc napar, podczas gdy Draco wpatrywał się w nią, narzekając.
— Mamo, jestem dorosłym mężczyzną.
— Dorosłym? Błagam, Draco. Masz tylko osiemnaście lat — powiedziała niemal szeptem.
— Cóż, nie niepokoiło cię to, gdy w wieku siedemnastu lat wytatuowano mi to — oświadczył, podciągając rękaw i podstawiając rękę, żeby matka mogła zobaczyć na skórze Mroczny Znak.
Odstawiła herbatę i odchrząknęła.
— Bardzo dobrze wiesz, że nie chciałam, żebyś został naznaczony. Twój ojciec chciał. Poza tym razem z Czarnym Panem…
Nie nazywaj go tak — warknął Draco. — Nie był Panem.
— Dobrze. Voldemort u nas mieszkał, więc nie wydawało mi się, że mamy jakiś wybór, nieprawdaż?
Machnął ręką ze zrezygnowaniem, ignorując jej komentarz i upił łyk herbaty.
— Dlaczego tu jesteś, mamo? Myślałem, że nie możesz znieść tego miejsca.
— Powiedziałam, że nie mogę tu mieszkać, ale przecież będę cię odwiedzać. Poza tym, gdybyś raz na jakiś czas napisał coś do swojej ukochanej matki, nie musiałabym wpadać tu bez zapowiedzi i sprawdzać, co u ciebie.
— Cóż, żyję. — Zamknął oczy i potarł skronie.
Jęknęła pod nosem, wyciągając fiolkę z kieszeni.
— Proszę, weź to. Powinno pomóc na kaca, który najwidoczniej cię męczy.
Draco wziął fiolkę, otworzył i wypił zawartość jednym haustem.
— Dzięki — powiedział, zamykając oczy i opierając się o kanapę.
— Och, więc mój syn potrafi się zachować. Dobrze wiedzieć — odparła sucho.
Draco uśmiechnął się złośliwie, mając wciąż zamknięte oczy.
— Tak, matko. Trudno zapomnieć idee, które były mi wpajane od małego. — Otworzył oczy i spojrzał na nią, czując się lepiej, gdy eliksir zaczął działać. — Zostaniesz na obiad?
Uniosła brew.
Przewrócił oczami, uśmiechając się.
— Przepraszam, mamo, czy zechcesz zjeść ze mną obiad?
Narcyza skinęła głową.
— Będę zaszczycona.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Gdy zjedli obiad i mieli przejść do salonu, aby się pożegnać, rozległo się pukanie do drzwi dworu. Chwilę później w pomieszczeniu pojawił się skrzat domowy z cichym trzaskiem.
— Przepraszam, że przeszkadzam paniczu Draco i pani Narcyzo, ale przed wejściem stoi kobieta…
— Kobieta, mówisz? — zapytał Draco, unosząc brwi i spoglądając na matkę. — Pójdę zobaczyć kto to, więc możesz już iść.
Skinęła głową i pocałowała syna w policzek, po czym weszła do powiększonego kominka, a Draco ruszył do wejścia. Otworzył drzwi na oścież i zobaczył niską, starszą kobietę, pokrytą zmarszczkami i przemoczoną od stóp do głów od deszczu, który najwyraźniej zaczął padać.
— W czym mogę… pomóc? — zapytał, marszcząc nos przez jej zapach i widok.
— O tak — zapiszczała kobieta, patrząc w górę na jego twarz. — Zastanawiałam się, czy mogłabym wejść, aby się osuszyć i być może dostać herbatę, by się ogrzać? W zamian mam tę zaczarowaną różę, którą mogę ci ofiarować.
Wyciągnęła czerwoną, lekko świecącą różę i podała mu ją.
Zmarszczki wokół jej oczu i ust powiększyły się, gdy uśmiechnęła się szeroko, ale Draco zmarszczył brwi, potrząsając głową.
— Nie wydaje mi się. Zamoczysz całą podłogę, nie wspominając o tym, że ten odrażający zapach prawdopodobnie pozostanie na długo po twoim odejściu. Poza tym co ja zrobię ze świecącą różą? — szydził.
Kobieta spojrzała na niego błagalnie.
— Proszę, młody człowieku. Obiecuję, że nie sprawię kłopotów. A róża jest…
Draco przerwał jej, unosząc dłoń, a potem przyjrzał się jej dokładnie.
— Jesteś tą starą kobietą z ulicy Pokątnej. Tą, która na mnie wpadła i niemal przewróciła.
Pokręciła głową, ale Draco nie dał za wygraną.
— Tak, to byłaś ty. Wszędzie poznałbym twoją twarz i smród — splunął.
— Nie daj się zwieść pozorom, młodzieńcze — oświadczyła stara wiedźma. — Piękno znajduje się w środku.
Draco zachichotał.
— Tak? Cóż, mam to gdzieś. Idź obdarzyć swoim pięknem kogoś innego.
Już miał zamknąć drzwi, ale w tym momencie kobietę otoczyło jasne światło, o takim blasku, że Draco musiał przymknąć oczy. Gdy je otworzył, stanęła przed nim piękna kobieta o długich, lśniących blond włosach. Wokół niej lśniła jasna poświata.
— Co... Kim… kim jesteś? — zapytał. — Co się stało z tą starą wiedźmą?
Dama zaszlochała i pokręciła głową.
— Jestem tą starą kobietą, Draco Malfoyu. A ty jesteś okrutnym, bezdusznym, młodym człowiekiem.
— Słuchaj, przepraszam — powiedział Draco, otwierając drzwi na całą szerokość. — Może wejdziesz? Szczerze cię przeproszę, nasz skrzat zrobi ci najlepszą herbatę i będziemy mogli zapomnieć o tym, co się stało.
Przesłał jej swój popisowy, uroczy, malfoyowski uśmiech.
— Tym razem twój urok nie zadziała. Musisz się nauczyć, że to, jak wyglądasz na zewnątrz, nie jest odbiciem tego, kim jesteś w środku. Niniejszym rzucam na ciebie klątwę…
— Klątwę? Ale…
Tym razem to ona mu przerwała, mówiąc głośniej.
— Klątwę, która zamieni się w bestię za to, jak się zachowałeś. Przerwie ją tylko prawdziwa miłość. Jeśli nauczysz się kochać drugą osobę i ona także cię pokocha, klątwa zostanie przerwana. W przeciwnym razie na zawsze pozostaniesz bestią.
— Czekaj… — poprosił Draco, prawie błagając, żałując, że zostawił różdżkę w salonie, co uczyniło go bezbronnym.
Ale było już za późno. Czarownica rzuciła zaklęcie. Draco upadł na podłogę, jęcząc z bólu, gdy jego ciało się zmieniało. Ostatnią rzeczą jaką zobaczył, była jego ręka — powiększona i pokryta jasnym, blond futrem.
__________

Witajcie :) po wielu trudnych momentach wracam z nowym tłumaczeniem. Wiem, że zazwyczaj pierwszy rozdział wiele nie wnosi, ale mam tylko nadzieję, że Was zaciekawił i macie chęć na więcej. Udało się? Podzielcie się wrażeniami w komentarzach.
To opowiadanie znalazłam przez przypadek i od razu się zakochałam. Autorka ma świetny styl, a ja tak wciągnęłam się w tłumaczenie, że nie mogę przestać! Mam już wszystko zaplanowane jeśli chodzi o publikację nowych rozdziałów — będą się pojawiały co weekend. Nie chcę za bardzo obciążać dziewczyn, więc po prostu czekajcie do kolejnych weekendów. Bardzo dziękuję moim betom za pomoc. Nie wiem, co bym bez Was zrobiła, jesteście najlepsze!
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego weekendu i tygodnia. Enjoy!

4 komentarze:

  1. Zaczyna się świetnie, bardzo mi się podoba ☺️ Jestem ciekawa jak autorka odtworzyła Draco w postaci bestii, więc będę zaglądać i czekać na kolejne części �� Pozdrawiam, Asia ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Fajnie, że się spodobało. Draco jako bestia jest dość... ciekawy, ale o tym się sami przekonacie.
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Wow, przeczucie znowu mnie nie myliło- dobrze zrobiłam wchodząc znowu na tego bloga! 😍
    Zapowiada się bardzo ciekawie. Dzięki że jesteś i robisz to co robisz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! To opowiadanie jest niesamowite i bardzo je polubiłam, mam nadzieję, że tak samo będzie z Wami.
      Pozdrawiam

      Usuń

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy