sobota, 1 czerwca 2019

Piękna i bestia: Rozdział 3


Hermiona była zdeterminowana, aby znaleźć wyjście. Kiedy Draco udał się do swojej części dworu, Hermiona sprawdziła każde miejsce, które mogłoby być potencjalną drogą ucieczki. W każdym kominku próbowała — bez rezultatu — otworzyć sieć Fiuu. Dotykając drzwi i okien prowadzących na zewnątrz, poparzyła sobie palce. Próbowała nawet deportacji, ale poddała się, gdy i to nie przyniosło żadnego efektu. Wzdychając cicho, wróciła na schody i wybrała pierwszy lepszy pokój, który znalazła w skrzydle wschodnim. Dwór pogrążył się w mroku z nadejściem nocy, a Hermiona nie czuła się komfortowo, włócząc się po korytarzach w ciemności.
Zaciekawiło ją to, że nie widziała tutaj żadnej osoby, stworzenia czy skrzata domowego. Gdy wczołgała się na łóżko, poczuła burczenie w brzuchu, żałując, że na lunch zjadła jedynie sałatkę. Ułożyła się wygodnie, próbując zasnąć, ale głód nie dawał za wygraną, dlatego  ostatecznie wstała.
Wykorzystując światło księżyca, które wpadało przez pokryte winoroślami okna, Hermiona powoli zeszła po schodach do miejsca, gdzie znajdowała się kuchnia; pamiętała jej położenie dzięki wcześniejszemu zwiedzaniu posiadłości.
Usłyszała głosy zza zamkniętych drzwi kuchennych i poczuła ulgę, że nie była jedyną osobą, oprócz Draco, która tu mieszkała. Otworzyła drzwi, spodziewając się, że zobaczy mnóstwo skrzatów domowych, ale spotkała się z… pustką. Zdezorientowana — i nieco rozczarowana — weszła do kuchni.
— Dzień dobry? — zawołała. — Czy ktoś tu jest?
Usłyszała dźwięk majsterkowania nieopodal siebie, ale na najbliższych blatach stały wyłącznie naczynia. Kolejny szmer sprawił, że odwróciła się i znów niczego nie ujrzała.
— Okej. Co się tu wyprawia? — zapytała głośno samą siebie.
— Czy panienka czegoś potrzebuje? — zapytał niski, piskliwy głos.
Hermiona rozejrzała się, próbując znaleźć skrzata domowego, ale bez skutku.
— Eee… właśnie… się zastanawiałam, czy mogłabym coś zjeść? Może… kanapkę? — powiedziała w pustą przestrzeń.
Nagle kanapki pojawiły się znikąd, lądując na talerzu, który wyskoczył z szafki. Hermiona patrzyła ze zdziwieniem, jak szklanka podskoczyła na kontuarze i wypełniła się sokiem z dyni. Podeszła powoli, próbując zrozumieć, jak to wszystko się działo, ale wtedy kielich fiknął obok niej i spytał:
— Wszystko w porządku, panienko?
Oczy Hermiony się rozszerzyły.
— Ty… ty żyjesz?
Kielich skinął czaszą.
— Tak, panienko. Przedtem byliśmy skrzatami domowymi.
Hermiona podniosła gotową kanapkę i ugryzła, opierając się biodrem o blat.
— Co ci się stało? I… Malfoyowi?
— Nie rozmawiamy o tym, panienko. To był okropny, straszny dzień w dworze Malfoyów, kiedy ta czarownica rzuciła klątwę…
— Och, więc został przeklęty — szepnęła do siebie Hermiona.
— Wybacz, panienko, Millie nie powinna była tego mówić.
Mały kielich przeskoczył paroma susami w stronę pobliskiej ściany i zaczął uderzać o nią brzegiem, nabawiając się pęknięcia.
— Nie! Nie, przestań — nakazała Hermiona, podchodząc i unosząc Millie, zanim ta zrobiłaby sobie krzywdę.
— Millie nie posłuchała, panienko. Pan powiedział, że nigdy nie powinniśmy mówić o tej nocy.
— Cóż, twój pan nie będzie wiedział, że cokolwiek powiedziałaś, więc nie musisz się karać — oznajmiła, patrząc na kielich w dłoni. — Jest lekkie pęknięcie… gdybym miała swoją różdżkę, mogłabym to naprawić, ale Malfoy mi ją zabrał.
— Millie nic nie jest, panienko. I tak tego nie czuje.
Hermiona zmarszczyła brwi i odstawiła kielich na blat, po czym wróciła do jedzenia. Stołek przysunął się do niej.Trącał jej bok, póki nie usiadła, dziękując.
— To jest… absurdalne — powiedziała, rozglądając się.
Zauważyła jeszcze więcej poruszających się przedmiotów. Zastanowiła się, czy wszystkie były wcześniej skrzatami domowymi, czy jedynie te zaczarowane.
Dokończywszy kanapkę i sok, Hermiona ziewnęła w dłoń, całkowicie wyczerpana i najedzona.
— Czy potrzebuje panienka pomocy w drodze do pokoju? — zapytał kielich.
— Byłoby miło, dziękuję — powiedziała Hermiona.
Millie odwróciła się i zawołała innego skrzata domowego, Świetlika.
Świetlik, który w wyniku rzucenia klątwy został zamieniony w świecznik, przeleciał do Hermiony z zapalonymi świecami.
— Świetlik ci pomoże, panienko — oświadczyła Millie.
Hermiona podniosła Świetlika za uchwyt.
— Dziękuję za światło, Świetliku. O tej porze w dworze jest bardzo ciemno.
— Świetlik jest szczęśliwy, że może pomóc, panienko — zapewnił, kiedy wędrowali w kierunku pokoju, który wybrała.
— Powiedz mi, Świetliku — zaczęła, patrząc na skrzydło Draco — czy ktoś może przebywać w pokoju Malfoya?
— O nie, panienko. Nikt nie ma tam wstępu, oprócz Pana i Pani — wyjaśnił Świetlik.
— Pani? — zapytała.
— Świetlik nie może powiedzieć nic więcej, panienko. To niezgodne z zasadami.
— Rozumiem. Chyba przekonam się rano — powiedziała Hermiona, odkładając świecznik na szafkę nocną i wchodząc pod kołdrę.
Świetlik przygasił światła.
— Dobranoc, panienko.
— Branoc, Świetliku — mruknęła Hermiona z zamkniętymi oczami i zasnęła.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Następnego dnia Hermionę obudziło walenie w drzwi sypialni. Spojrzała na szafkę nocną i zauważyła, że Świetlik zniknął, prawdopodobnie chwilę po tym, jak zasnęła.
— Granger! Obudź się! — dobiegł ją warkot po drugiej stronie drzwi.
Krzywiąc się, kobieta odrzuciła kołdrę i podeszła do drzwi, krzyżując ręce na piersi.
— Oddasz mi różdżkę? — zażądała.
— W życiu. Prawdopodobnie przeklniesz mi jaja, gdy tylko dostaniesz ją do ręki — powiedział.
— Należałoby ci się! — krzyknęła.
Przyszedłem do ciebie — kontynuował, ignorując ją — aby zapytać, dlaczego wczoraj przeszkadzałaś moim skrzatom domowym? Co robiłaś, węsząc po dworze?
Hermiona z hukiem otworzyła drzwi i spojrzała na bestię przed sobą.
— Zeszłej nocy „węszyłam” po dworze, bo byłam głodna! Zostawiłeś mnie bez różdżki i jedzenia na cały wieczór, więc musiałam coś zrobić. — Postukała stopą z irytacją. — Nie możesz mnie tu zatrzymać, Malfoy. Może przez weekend, ale później ludzie zaczną mnie szukać.
Draco warknął i przejechał włochatą łapą po włosach.
— Wiem.
— Ja… ty co? — zapytała, spodziewając się ponownej kłótni.
— Słuchaj, po prostu… zjedzmy razem śniadanie na dole, okej? Możemy… porozmawiać.
Jego nos zmarszczył się, gdy ostatnie słowo opuściło jego usta, na co Hermiona przewróciła oczami.
— Dobrze. Będę za dziesięć minut. Chciałabym wziąć prysznic i miło by było zmienić ubranie — zażądała.
Zamknęła mu drzwi przed nosem, zanim zdążył cokolwiek powiedzieć i mogła przysiąc, że usłyszała, jak warczał przekleństwa, gdy odchodził.
Uśmiechając się z satysfakcją, otworzyła drzwi do dołączonej łazienki. Podziwiała jej ogrom.
Hm, pomyślała, w sumie może mi to zająć więcej niż dziesięć minut. Ta wanna tak mnie kusi.
Moczyła się już co najmniej dwadzieścia minut, kiedy usłyszała jakieś zamieszanie za drzwiami do łazienki. Wzdychając, wyciągnęła korek i wypuściła wodę, a sama wysuszyła się jednym z dużych, puszystych ręczników. Po ciasnym owinięciu ciała, wyszła z łazienki i oniemiała, widząc szafę naprzeciwko drzwi.
— Eee… cześć? — zapytała mebel.
Szafa zatrzęsła się i otworzyła, kiedy usłyszała piskliwy głos.
— Czy panienka potrzebuje ubrań? Polly ma bogaty asortyment.
Hermiona uśmiechnęła się do skrzata domowego przemienionego w szafę.
— Cóż, dziękuję, Polly. Co tam masz?
Polly otworzyła szuflady z ubraniami różnych rozmiarów i stylów. Lekko się rumieniąc, Hermiona zaczęła grzebać, aż znalazła pasujące ubrania.
— Czy Malfoy zawsze ma je pod ręką dla każdego, kto przychodzi go odwiedzić? — zapytała.
— Pan czasami ma gości, którzy zostają na noc i chciał się upewnić, że mają ubrania na zmianę, panienko — poinformowała Polly.
— Rozumiem — powiedziała, przeglądając ubrania na wieszakach i wybrała ciemnoniebieski sweter i czarne legginsy.
— Myślę, że wezmę to. Dziękuję, Polly.
Hermiona wróciła do łazienki i zamknęła drzwi, aby się przebrać. Kiedy ponownie je otworzyła, szafa zniknęła.
Wsunęła stopy w buty, w których przyszła, i zeszła do kuchni. Gdy minęła jadalnię, usłyszała szorstki głos, mówiący:
— Gdzie ona jest, do diabła? Powiedziała, że przyjdzie za dziesięć minut, a minęło prawie pół godziny.
— Spokojnie, kochanie, musisz być cierpliwy — rozległ się głos Narcyzy Malfoy.
— Moja cierpliwość ma swoje granice. Pójdę zobaczyć, co z…
— Ani mi się waż. Siedź i czekaj jak dżentelmen — rozkazała matka.
Drzwi były lekko uchylone i Hermiona podeszła do nich, patrząc przez szczelinę. Zobaczyła Malfoya siedzącego niewygodnie na jednym z krzeseł u szczytu stołu. Wyglądał na niesamowicie wkurzonego. Po jego prawej stronie znajdował się talerz, ale nigdzie nie dostrzegła jego matki.
Marszcząc brwi, cofnęła się i wzięła uspokajający oddech, zanim otworzyła drzwi na oścież.
— O wilku mowa — mruknął Draco.
Hermiona zignorowała go i podeszła do krzesła, przy którym stał pusty talerz.
— To miejsce dla mnie?
— A dla kogo innego miałoby być? — warknął w odpowiedzi.
— Nie wiem… może dla twojej matki? — zasugerowała, siadając i rozkładając serwetkę, aby ułożyć ją na kolanach.
Filiżanka kręciła się przed jej talerzem, więc podniosła ją i chwyciła rączkę od czajnika, który stał na środku stołu.
— Witaj, panno Granger — powiedział czajnik.
Hermiona niemal upuściła piękną porcelanę, ale w porę ją złapała.
— Pani… Pani… Malfoy? — zapytała Hermiona, podnosząc czajnik na wysokość oczu.
— Dobrze cię widzieć, panno Granger — nadeszła odpowiedź.
— Naprawdę? — spytała, a jej oczy były okrągłe jak spodki.
— Tak, oczywiście. A teraz nalejesz sobie herbaty, czy masz zamiar trzymać mnie tak przez cały dzień?
— Och, przepraszam, ja tylko… Zrobię to szybko.
Nalała gorący napar do filiżanki i odstawiła czajnik na stół.
Wszyscy byli cicho, gdy dodała trochę cukru do herbaty i upiła mały łyk.
— Cóż, skoro już wszyscy są, Draco, może czas na jedzenie? — zaproponował czajnik.
— MILLIE! Jedzenie! — ryknął Draco, na co Hermiona się skrzywiła.
— To nie było konieczne — upomniał czajnik, którym była pani Malfoy.
— Cóż, gdyby ktoś nie zmarnował tyle czasu w wannie, może nie byłbym taki zły — powiedział Draco, rzucając spojrzenie w stronę Hermiony.
— Cóż, gdyby ktoś nie trzymał mnie od wczoraj jako zakładnika, może…
Z czajnika dobiegł wysoki, gwiżdżący dźwięk, przerywający kłótnię.
— Może po prostu zjemy posiłek? — podpowiedziała zastawa.
— Zgoda — mruknął Draco.
— Zgoda — wypaliła zaraz po nim Hermiona.
Momentalnie do kuchni wtoczyły się wózki z jedzeniem, zaś wypełnione po brzegi półmiski wskoczyły na blat. Serwujące sztućce umieszczały jedzenie na pustych talerzach. Gdy skończyły, Hermiona cicho podziękowała, nim wzięła do ręki widelec. Spojrzała na Draco, który dosłownie jadł z talerza. Zmarszczyła nos, zanim skosztowała posiłku.
— Przepraszam za mojego syna — powiedziała pani Malfoy. — Stracił wszystkie maniery, odkąd został przeklęty.
— Spróbuj jeść z tymi poduszkami na rękach — wtrącił Draco między kęsami.
— Mając na uwadze, że nie mam rąk, którymi mogłabym jeść, nie mogę się wypowiedzieć — odgryzła się jego matka.
Draco chrząknął i trochę się opanował, aby chociaż nie rozrzucać jedzenia po całym stole.
Po kilku minutach ciszy pani Malfoy odezwała się ponownie:
— Draco, mam nadzieję, że masz coś, co należy do panny Granger.
— Już ci mówiłem — jęknął, wpatrując się w czajnik. — To nie jest dobry pomysł…
— Draco Lucjuszu Malfoyu, proszę cię, byś natychmiast oddał różdżkę pannie Granger! — zażądała jego matka.
Draco skrzywił się, zerkając na nią, podczas gdy jego dłoń grzebała w kieszeni płaszcza. Wyciągnął różdżkę i pokazał ją Hermionie.
Brunetka spojrzała na nich — bestię i czajnik — i poczuła rozbawienie na myśl, że taki delikatny kawałek porcelany potrafił okiełznać bestię, którą był Malfoy. Ostatkiem sił powstrzymała się od głośnego śmiechu. Zamiast tego odchrząknęła, wyrwała różdżkę z dłoni Draco, po czym położyła ją na kolanach. Wróciła do jedzenia.
Draco przyglądał się jej uważnie, nie będąc przekonanym, czy nie zamierzała go zaatakować. Obserwował ją przez resztę posiłku, ale ona wyraźnie unikała jego wzroku.
Kiedy skończyli jeść, Hermiona delikatnie wytarła usta serwetką i uśmiechnęła się w stronę czajnika.
— Dziękuję za śniadanie, pani Malfoy, ale po prostu muszę już iść.
Chciała wstać, ale podłokietniki z krzesła, na którym siedziała, owinęły się wokół jej talii, skutecznie zatrzymując ją w pozycji siedzącej.
Hermiona rzuciła Draco mordercze spojrzenie.
— Pozwól. Mi. Odejść.
Draco wyszczerzył zęby w uśmiechu.
— Och, pozwolimy, Granger. Ale mamy kilka warunków — oświadczył, wskazując głową matkę.
Hermiona zerknęła na czajnik i uniosła brew.
— Warunki? Jakiego rodzaju warunki?
Czajnik zeskoczył ze stołu na pobliski wózek.
— Chodźmy do salonu i porozmawiajmy. Draco, proszę przynieś pannę Granger.
Draco uśmiechnął się, wstając i podchodząc do krzesła Hermiony, ale zanim zdążył ją podnieść, chwyciła różdżkę i wymamrotała zaklęcie, sprawiając, że więzy wokół jej talii poluźniły się, uwalniając ją.
Wstała i spojrzała na Draco, posyłając przeszywające spojrzenie, po czym wsunęła różdżkę w rękaw.
— Dam sobie radę, dzięki.
Po czym odwróciła się na pięcie i z wysoko uniesioną głową podążyła za wózkiem, a oszołomiony Draco chwilę później do niej dołączył.
______________

Witajcie :) mamy weekend, więc pora na kolejny rozdział historii. Muszę przyznać, że nieźle się ubawiłam, tłumacząc tę część. Nadal śmieje się na samą myśl  o Narcyzie Malfoy aka czajnik. Wyobraźnia autorki oryginału jak widać nie ma granic. A co Wy sądzicie o tym rozdziale? Byłoby mi bardzo miło, gdybyście napisali w komentarzach.
Nie wiem, czy to odpowiednie miejsce i czas, ale muszę Wam powiedzieć, że dzięki tej historii nabrałam chęci na więcej tłumaczeń, może nawet na pisanie... Kto wie, jak się wszystko potoczy. Ja na razie wszystko układa się po mojej myśli.
Kolejny rozdział pojawi się w przyszły weekend, więc oczekujcie!
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego weekendu i tygodnia. Enjoy!

2 komentarze:

  1. Ha, jestem na czas!
    Co za cudowny prezent na dzień dziecka :
    autentycznie musiałam kilkukrotnie przeczytać fragment żeby dotarło do mnie, że mówiący czajniczek to Narcyza! Ale dlaczego akurat czajnik? 😂Autorce wyobraźnia dopisuje!
    Draco warczy nadal, za to Hermiona zaskakuje - ja uciekłabym z wrzaskiem z domu w którym mnie więziono:D Ogólnie, rozdział był ciekawy i zaskakujący.
    Nie mogę się doczekać kiedy przeczytam coś Twojego autorstwa! Myślisz że będzie to z Universum HP czy raczej chcesz od tego odbiec? Mam nadzieję że Nie! :D Pottera nigdy za wiele.
    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam Wam zrobić mały prezent na Dzień Dziecka i chyba się udało.
      Haha, ja jak pierwszy raz to przeczytałam, byłam w wielkim szoku i nadal to bawi :D
      Hermiona ma bojowe nastawienie, tak szybko by stamtąd nie wyszła, poza tym bywa ciekawska ;)
      Mam na swoim koncie dwie dłuższe historie, jedną porzuciłam (Muzyczna misja), bo nie miałam chęci i czasu na więcej, a druga czeka na dalsze rozdziały (Last Minute Love). Właśnie przymierzam się do LML, bo ostatni rozdział opublikowałam ponad rok temu... i aż wstyd cokolwiek publikować po takiej przerwie. Czytelnicy zapewne mnie nienawidzą :(
      Pozdrawiam

      Usuń

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy