Kilka następnych sekund upłynęło jak
przez mgłę, gdy kilka rzeczy wydarzyło się jednocześnie: Hermiona opadła na
puste krzesło, Kingsley wstał zza biurka i oczyścił dywan, urzędnik wybiegł z
pokoju, a Narcyza Malfoy rozpłakała się. Malfoy w ogóle nie zareagował, ale
prawdopodobnie było to spowodowane Oklumencją.
Gdy Hermiona otarła usta rękawem
swetra, trójka Malfoyów odwróciła się, by na nią spojrzeć. Właściwie poczuła
się znacznie lepiej po zwymiotowaniu i posłała im szeroki uśmiech. Przynajmniej
teraz mieli dobry powód, by czuć do niej wstręt.
— Cóż — zaczął Kingsley, opierając
dłonie na biurku — pora na następny punkt. Od teraz musicie mieszkać razem…
— Jeśli myślisz, że postawię stopę w
Malfoy Manor… — przerwała Hermiona.
W tym samym czasie Lucjusz powiedział:
— Jeśli myślisz, że szlama postawi
chociaż stopę w Malfoy Manor…
Hermiona przerwała, gdy zdała sobie
sprawę, że ona i Lucjusz mówili jednocześnie i powiedzieli prawie to samo.
Twarz Lucjusza wykrzywiła się z niezadowolenia, gdy doszedł do tego samego
wniosku. Najwyraźniej był skłonny robić ustępstwa tylko w przypadku więźniów.
— W takim razie ustalone — oświadczył
Kingsley, wyglądając na zadowolonego z siebie skurwiela. — Hermiono, zakładam, że masz miejsce dla pana Malfoya w
swoim domu?
Przygryzła wargę i tym razem rozważała
zwymiotowanie na biurko Kingsleya. Wiedziała jednak, że magia, którą czuła,
przepływała przez nią; była połączona z zaklęciami monitorującymi Ministerstwa.
Wiedzieliby, gdyby ona i Malfoy próbowali żyć osobno, tak samo jak wiedzieliby,
gdyby odmówili skonsumowania.
Chociaż bardzo nienawidziła pomysłu
posiadania Malfoya w jej przestrzeni, przypuszczała, że jedno z nich równie
dobrze mogłoby być w domu. Zresztą to i tak będzie trwało tylko kilka dni.
— Tak — powiedziała w końcu. — W
porządku.
— Dobrze — odparł Kingsley, kiwając
głową i unosząc dłoń w geście wskazującym na palenisko. — Proszę, skorzystajcie
z mojej osobistej Sieci Fiuu.
Hermiona prychnęła. Raczej chodzi ci o: proszę, spierdalajcie
stąd natychmiast.
Gdyby nie czuła, że jej narządy
wewnętrzne właśnie się rozpuszczają, kusiło by ją, aby się ociągać tylko po to,
żeby go wkurzyć. Ale tak się składało, że im wcześniej stąd wyjdzie, tym
szybciej będzie mogła umyć zęby i przespać resztę tego zapomnianego przez
Merlina dnia.
Wzięła torebkę z biurka przed udaniem
się w stronę kominka. Kingsley nie spojrzał jej w oczy.
Kiedy się odwróciła, zobaczyła trójkę
Malfoyów skupionych na cichej rozmowie.
Narcyza zdawała się próbować krzyczeć
na męża szeptem; ślady łez wciąż były widoczne na jej delikatnych policzkach.
Hermiona wychwyciła „to wszystko twoja wina!”, zanim Lucjusz uciszył ją surowym
spojrzeniem. Malfoy wyglądał na bardzo nieszczęśliwego, więc Hermiona
podejrzewała, że przestał używać Oklumencji.
— Draco, jest coś, co musisz zrozumieć…
— zaczęła Narcyza.
— Nie teraz — powiedział Malfoy,
kręcąc głową.
— Posłuchaj mnie — nalegała.
— Później — oświadczył z naciskiem. —
Ja tylko… — Przeciągnął dłonią po twarzy. — Potrzebuję tylko kilku dni.
Hermiona zajęła się zebraniem w garść
zielonego proszku, przesypując go w palcach, gdy odmierzała odpowiednią ilość.
Podniosła wzrok dopiero, gdy usłyszała zbliżające się kroki.
Twarz Malfoya na nowo przybrała
wyniosłą maskę, a gdy do niej podszedł, wyciągnął ramię.
— Mam cię przenieść przez próg?
Rzuciła mu mordercze spojrzenie.
— Nie, jeśli chcesz zachować swoje
jaja.
Zachichotał z udawanym rozczarowaniem,
biorąc garść proszku Fiuu.
— Więc lepiej to pomińmy. Teraz wiele
zależy od tych maluchów.
Hermiona skrzywiła się z obrzydzeniem,
gdy przeszedł obok niej do kominka, a wokół niego buchały zielone płomienie.
Potem uniósł palec, jakby w
zamyśleniu.
— Mówiąc maluchów, miałem…
Hermiona wykrzyknęła swój adres,
zaciskając zęby, gdy zaczął wirować.
Dała mu kilka sekund, aby usunął się z
drogi, zanim podążyła za nim.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Kiedy pojawiła się w salonie, pierwszą
rzeczą, jaką zobaczyła poza Malfoyem, były puste butelki po whisky, które wciąż
leżały na stole z poprzedniego wieczoru. Natychmiast się zakrztusiła i chociaż
zakryła usta dłonią, Malfoy to zauważył.
Jego brwi uniosły się, gdy spojrzał
między nią a butelki.
— Cóż — powiedział z szerokim
uśmiechem — dzięki temu czuję się o wiele lepiej.
Hermiona wzięła powolny oddech,
przełykając ciężko, zanim wyciągnęła różdżkę i usunęła butelki. Malfoy grzebał
w kieszeni. Jego ramię zniknęło w niej prawie po łokieć, co wyglądało jak
zaklęcie przedłużające, a Hermiona patrzyła, jak wyciąga małą, czarną walizkę.
Położył ją na stole i powiększył różdżką. Złote zatrzaski otworzyły się, a on
przesunął palcem po mnóstwie fiolek w środku. Decydując się w końcu na fiołkowo
różowy eliksir, wyjął go i podał jej.
Hermiona od razu rozpoznała w nim lek
na kaca. Spojrzała z powrotem na twarz Malfoya, a on uniósł brew, jakby w
wyzwaniu. Czy zaryzykowałaby otruciem przez niego dla potencjalnej ulgi od
poczucia, że umiera powoli, komórka po komórce? Łomotanie w jej głowie wybrało
ten szczególny moment, by przyspieszyć, więc Hermiona odkorkowała fiolkę i
wypiła eliksir bez namysłu.
Efekt był natychmiastowy. Jak chłodna
tkanina położona na jej czoło i puchaty koc owinięty wokół brzucha. Drżenie rąk
natychmiast zelżało, a poranne światło nie sprawiało, że miała ochotę wydłubać
sobie oczy.
— Dziękuję — jęknęła, trzymając pustą
fiolkę. Może mimo wszystko był w nim ślad współczucia.
Przewrócił oczami, biorąc ją i
wskazując swoje buty.
— To dla mojej korzyści, Hermiono. To
smocza skóra.
Gapiła się na niego. Hermiono?
Wsunął fiolkę z powrotem na jej
miejsce, a pojemnik ponownie skurczył się za jednym stuknięciem różdżki.
Spojrzał na nią w milczeniu i uśmiechnął się, widząc jej minę.
— Cóż, niezbyt mogę mówić do ciebie
Granger, prawda, pani Malfoy?
Hermiona znów się zakrztusiła, cała
dobra wola spowodowana poprzednią chwilą zniknęła tak szybko, jak jej kac.
— Nie… — Zakrztusiła się. — Po prostu…
nie rób tego.
On, jak gdyby nigdy nic, wyglądał na
zadowolonego z siebie.
— Pokażę ci twój pokój — odgryzła się
Hermiona, odwracając do niego plecami.
Przez chwilę zastanawiała się, czy nie
położyć go spać na sofie, ale wtedy przez cały czas znajdowałby się w samym
środku wszystkiego. Gdyby miał swój własny pokój, prawdopodobnie spędzałby tam
większą część dnia.
Podążył za nią po schodach, minął
stary pokój jej rodziców, który wyglądał tak samo, kiedy ją odwiedzali, i do
drzwi pokoju gościnnego naprzeciwko jej sypialni.
— To ten — powiedziała, wskazując na
wnętrze.
Kiwnął głową, zaglądając przez drzwi z
lekko zmarszczonym nosem.
— Pościel jest czysta — powiedziała w
defensywie.
Wtedy na nią spojrzał.
— Więcej niż się spodziewałem.
Myślałem, że każesz mi spać w ogrodzie na tyłach.
Hermiona była osobiście zirytowana, że
o tym nie pomyślała.
— Wybacz, że muszę cię rozczarować,
ale lubię spędzać czas w ogrodzie za domem. Wolałabym, żebyś zszedł mi z drogi.
Jego usta wykrzywiły się w przebiegłym
uśmiechu, a ona natychmiast pogodziła się z wpadaniem na niego przez cały czas
jego pobytu. A propos…
— Masz tam bagaż? — zapytała,
wskazując niejasno w kierunku jego wysuniętej kieszeni.
— Skrzat później przyniesie trochę
kufrów — odparł znudzonym głosem.
Zjeżyła się od razu.
— Nie pozwolę, aby tu były skrzaty.
— Cóż, musiałbym ją tutaj wezwać, aby
anulować zadanie, więc może pozwolimy jej zabrać bagaż i oszczędzimy jej
podróży?
Hermiona zacisnęła zęby, doskonale
świadoma, że każda sekunda, którą spędziła w obecności Malfoya, dawała mu
dodatkową amunicję, którą mógł ją irytować.
— Dobra — wykrztusiła. — Jedna podróż.
Potem nie chcę jej tutaj widzieć.
— Oczywiście. — Posłał jej pobłażliwy
uśmiech.
— Idę do łóżka — powiedziała nagle,
odwracając się do własnych drzwi — więc byłabym wdzięczna za ciszę.
— Słodkich snów. — Sarkastycznie
przesłodzony głos Malfoya podążył za nią do środka.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Jak się okazało, Malfoy nieźle sobie
radził z warzeniem eliksiru na kaca. Po wyeliminowaniu wszystkich innych
objawów była w stanie z łatwością nadrobić straconą noc, a kiedy się obudziła —
po szczególnie słodkim śnie, w którym pojawił się Harry, by jej powiedzieć, że
to wszystko było skomplikowanym dowcipem — była noc.
Umyła zęby (znowu) i przebrała się w
świeże dżinsy i T-shirt, po czym włożyła parę grubych skarpet. Jej stopy były
wiecznie zimne, niezależnie od tego, czy było lato, czy nie.
Drzwi do pokoju Malfoya były zamknięte
— dzięki Merlinowi za tę małą litość — więc zeszła po schodach do kuchni.
Jednak zatrzymała się w pół kroku na widok przed nią. Szybko wymieniła
podziękowania Merlinowi na przekleństwo i zajrzała ponad ramieniem Malfoya,
który siedział otoczony pionkami, kartami i kawałkami pastelowego papieru.
— Co to jest? — zapytała.
Mówił, nawet nie podnosząc wzroku znad
instrukcji, którą trzymał w dłoniach.
— To gra w nieruchomości i własności.
Istnieją różne stopnie wartości, gdy poruszasz się po planszy. Płacisz podatki
i opłaty za pomocą tej fałszywej waluty. Czasami możesz zostać uwięziona, ale
nie martw się, jest na to karta.
— Wiem, czym jest Monopoly, Malfoy. — Westchnęła. — Dlaczego to jest rozłożone na
moim kuchennym stole?
Wzruszył ramionami.
— Ten dom jest mały i nudny.
Hermiona przewróciła oczami i robiąc
to, dostrzegła chaos wokół niej. Każda szafka kuchenna była otwarta, a
zawartość leżała porozrzucana po blatach. Zmieszano również kilka produktów
spożywczych ze spiżarni.
Skręciła za róg do salonu i zastała
podobną sytuację: wszystkie szafki otwarte, książki zdjęte z półek, gry i
puzzle rozrzucone po podłodze.
— Spędziłeś cały dzień, grzebiąc w
moich rzeczach? — krzyknęła, wchodząc ponownie do kuchni.
— Teraz to też moje rzeczy, żono — powiedział spokojnie.
— To tak nie działa!
Obrócił się na krześle twarzą do niej,
opierając jedną kostkę na drugim kolanie. Zauważyła, że z jakiegoś powodu wciąż
miał na sobie szaty.
— Właściwie, to tak — odparł z
drwiącym uśmiechem — i przychodzi mi do głowy miliard powodów, dlaczego powinnaś
być za to wdzięczna.
Hermiona wpatrywała się w niego ze
zmarszczonymi brwiami. Nie mogła wymyślić ani jednego powodu, a tym bardziej
miliarda…
A potem olśnienie uderzyło ją jak
tłuczek w brzuch.
Kiedy w końcu odzyskała głos, był
zachrypnięty z oburzenia.
— Jeśli myślisz, że tknę choćby knuta
Malfoyów, to chyba zwariowałeś.
— Ośmielę się przypuszczać, że to
zrobisz.
— Och, śmiesz przypuszczać? — kpiła z jego głupiego, snobistycznego
akcentu. — Cóż, może nie mów… nic
więcej na ten temat.
Jakakolwiek riposta, jaką mógł
wygłosić, została przerwana przez głośny trzask, a oczy Hermiony rozszerzyły
się na widok skrzatki domowej, która pojawiła się w jej kuchni. Miała na sobie
puszystą, białą poszewkę na poduszkę i kawałki koronki zawiązane jak wstążki u
nasady uszu.
— Nilly zostawiła kufry w sypialni
Pana — oznajmiła piskliwym głosem.
— Dziękuję, Nilly — powiedział Malfoy,
wstając. — To moja żona, Hermiona.
— Przestań
mnie tak naz.. — urwała, nie chcąc wyjść na niegrzeczną. — Cześć, Nilly —
przywitała się z uśmiechem, pochylając się lekko w talii. — Bardzo miło cię
poznać.
— Och, Pani! — zawołała Nilly. — Cała
przyjemność po mojej stronie. — Skłoniła się tak nisko, że jej uszy prawie
musnęły podłogę.
— Proszę, powiedz jej, żeby nie
nazywała mnie Panią — poprosiła cicho Hermiona Malfoya.
— Sama jej powiedz — odparł. — Od
teraz słucha także ciebie.
Hermiona spoglądała to na Malfoya, to
na skrzatkę w budzącym się przerażeniu. Posiadanie stworzenia wykonującego
rozkazy Malfoya w jej domu to jedno, ale udział we własności to coś zupełnie
innego.
— Absolutnie nie — oświadczyła
stanowczo Hermiona, pochylając się, by zdjąć jedną ze skarpetek. Wyciągnęła ją
w stronę skrzatki, ale Nilly wrzasnęła, jakby opętała ją szatańska pożoga.
— NIE! — wrzasnęła, nurkując za
Malfoyem i chwytając się jego szat. — Proszę, nie ubrania! — Wpadła w
histeryczny szloch.
Hermiona patrzyła w szoku, jak Malfoy
natychmiast opadł na jedno kolano i przyciągnął skrzatkę do siebie.
— Proszę, Panie! — dalej płakała. —
Nilly troszczy się o ciebie odkąd byłeś dzieckiem! Wszystko, byle nie ubrania!
Nilly zrobi wszystko!
— Już dobrze, spokojnie — powiedział
Malfoy, delikatnie klepiąc ją między drobnymi ramionami, które falowały od
szlochu. — Ona nie miała nic złego na myśli, Nilly. Nie musisz brać ubrań,
jeśli nie chcesz.
— Ona nie zna lepszego… — zaczęła
Hermiona z oburzeniem, ale przerwała, widząc ostrzegawcze spojrzenie Malfoya.
— Pani jest Panią tylko przez jeden
dzień — szlochała Nilly — a Nilly już jej się nie podoba.
— Nie, nie — powiedziała poważnie
Hermiona. — Nie zrobiłaś nic złego, Nilly. Pa… och, na gacie Merlina…. wcale nie jestem z ciebie niezadowolona.
Nilly oparła policzek o pierś Malfoya,
mrugając do niej załzawionymi oczami.
— Pani jest zadowolona z Nilly?
Hermiona skrzywiła się, ale Malfoy
odchrząknął znacząco.
— Tak — wykrztusiła. — Jestem bardzo
zadowolona. Tak się cieszę, że chciałam ci dać tę skarpetkę w nagrodę…
— Granger — ostrzegł Malfoy, kiedy
Nilly wzięła drżący oddech.
— Ale może omówimy to później —
zakończyła ze słabym uśmiechem.
Oczy Nilly zrobiły się jeszcze
bardziej okrągłe, o ile to możliwe, i w pośpiechu przemówiła do Malfoya.
— Pan zawoła Nilly, jeśli będzie
czegoś potrzebował.
Potem aportowała się, najwyraźniej
zanim Hermiona mogła zdecydować, że później
jest teraz.
— Cóż, ładnie wykonane — warknął
Malfoy, wstając. — Bardzo taktownie.
— Nie mów mi o takcie — odburknęła. —
Ja nie popieram udziału w niewolnictwie. To podłe!
Zrobił krok do przodu, by móc syknąć
jej prosto w twarz.
— Czy ktoś ci kiedyś mówił, że
zachowujesz się jak kompletna idiotka, kiedy udajesz, że wiesz wszystko o wszystkim?
— Wiem o tym wystarczająco!
— Nie, nie wiesz! — krzyknął. —
Istnieją części tego świata, których nigdy tak naprawdę nie zrozumiesz, bez
względu na to, jak bardzo będziesz się starać i nie pozwolę, by twoja nieudolna
ignorancja terroryzowała kogokolwiek będącego pod moją opieką!
— Moja ignorancja?! — powiedziała z
niedowierzaniem. — Ty odkryłeś ignorancję, ty arogancki palancie! Są części twojego świata, których nie chcę
zrozumieć. Wolność jest słuszna, a niewolnictwo jest złe, rozumiesz to?
Zwęził oczy na nią.
— Z każdą sekundą coraz bardziej.
Jej paznokcie wbiły się w miękką
bawełnę skarpetki, którą wciąż trzymała, ale zanim zdążyła odpowiedzieć,
odwrócił się na pięcie i wyszedł. Hermiona stała tam, oddychając ciężko z
wściekłości i nadsłuchując jego powrotu. Nie poruszyła się, dopóki nie usłyszała
dźwięku zamykanych drzwi jego sypialni.
____________
Witajcie :) wreszcie udało mi się wrócić z nowym rozdziałem. Niestety ostatnie dwa tygodnie nie były dla mnie łaskawe, ale mam nadzieję, że sytuacja niedługo się poprawi. Co sądzicie o tej części? Podobają Wam się te ich przepychanki i dogryzanie? Czy Nilly rozkruszyła Wasze serca tak jak moje? Uwielbiam ją i tę scenę, w której Draco pokazuje zupełnie inne oblicze. Dajcie znać jak wrażenia.
Kolejny rozdział planuję opublikować w okolicy weekendu albo w weekend. Wszystko zależy od mojego wolnego czasu. Także trzymajcie kciuki.
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia. Enjoy!
Ach, biedna Nilly - jak Hermiona śmie próbować dać skarpetkę! Wiedziałam, że Malfoy wprowadzi się z bagażem - fizycznym i… pewnie też emocjonalnym. W pierwszym przypadku zrzucił go na elfy, w drugim (przypuszczam) na żonę!
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa jak Hermiona pogodzi się z Draco w jej przestrzeni - na pewno szybko dojdzie do nieporozumień.
Mam nadzieję, że ten tydzień minął Ci lepiej i że wróciłaś do siebie po chorobie.
Dzięki za tłumaczenie tego rozdziału i do zobaczenia w kolejny weekend; przypomnienie ustawione!