wtorek, 7 lutego 2023

[T] Dziesięć na dziesięć: Dzień pierwszy

 

Kilka następnych sekund upłynęło jak przez mgłę, gdy kilka rzeczy wydarzyło się jednocześnie: Hermiona opadła na puste krzesło, Kingsley wstał zza biurka i oczyścił dywan, urzędnik wybiegł z pokoju, a Narcyza Malfoy rozpłakała się. Malfoy w ogóle nie zareagował, ale prawdopodobnie było to spowodowane Oklumencją.

Gdy Hermiona otarła usta rękawem swetra, trójka Malfoyów odwróciła się, by na nią spojrzeć. Właściwie poczuła się znacznie lepiej po zwymiotowaniu i posłała im szeroki uśmiech. Przynajmniej teraz mieli dobry powód, by czuć do niej wstręt.

— Cóż — zaczął Kingsley, opierając dłonie na biurku — pora na następny punkt. Od teraz musicie mieszkać razem…

— Jeśli myślisz, że postawię stopę w Malfoy Manor… — przerwała Hermiona.

W tym samym czasie Lucjusz powiedział:

— Jeśli myślisz, że szlama postawi chociaż stopę w Malfoy Manor…

Hermiona przerwała, gdy zdała sobie sprawę, że ona i Lucjusz mówili jednocześnie i powiedzieli prawie to samo. Twarz Lucjusza wykrzywiła się z niezadowolenia, gdy doszedł do tego samego wniosku. Najwyraźniej był skłonny robić ustępstwa tylko w przypadku więźniów.

— W takim razie ustalone — oświadczył Kingsley, wyglądając na zadowolonego z siebie skurwiela. — Hermiono, zakładam, że masz miejsce dla pana Malfoya w swoim domu?

Przygryzła wargę i tym razem rozważała zwymiotowanie na biurko Kingsleya. Wiedziała jednak, że magia, którą czuła, przepływała przez nią; była połączona z zaklęciami monitorującymi Ministerstwa. Wiedzieliby, gdyby ona i Malfoy próbowali żyć osobno, tak samo jak wiedzieliby, gdyby odmówili skonsumowania.

Chociaż bardzo nienawidziła pomysłu posiadania Malfoya w jej przestrzeni, przypuszczała, że jedno z nich równie dobrze mogłoby być w domu. Zresztą to i tak będzie trwało tylko kilka dni.

— Tak — powiedziała w końcu. — W porządku.

— Dobrze — odparł Kingsley, kiwając głową i unosząc dłoń w geście wskazującym na palenisko. — Proszę, skorzystajcie z mojej osobistej Sieci Fiuu.

Hermiona prychnęła. Raczej chodzi ci o: proszę, spierdalajcie stąd natychmiast.

Gdyby nie czuła, że jej narządy wewnętrzne właśnie się rozpuszczają, kusiło by ją, aby się ociągać tylko po to, żeby go wkurzyć. Ale tak się składało, że im wcześniej stąd wyjdzie, tym szybciej będzie mogła umyć zęby i przespać resztę tego zapomnianego przez Merlina dnia.

Wzięła torebkę z biurka przed udaniem się w stronę kominka. Kingsley nie spojrzał jej w oczy.

Kiedy się odwróciła, zobaczyła trójkę Malfoyów skupionych na cichej rozmowie.

Narcyza zdawała się próbować krzyczeć na męża szeptem; ślady łez wciąż były widoczne na jej delikatnych policzkach. Hermiona wychwyciła „to wszystko twoja wina!”, zanim Lucjusz uciszył ją surowym spojrzeniem. Malfoy wyglądał na bardzo nieszczęśliwego, więc Hermiona podejrzewała, że przestał używać Oklumencji.

— Draco, jest coś, co musisz zrozumieć… — zaczęła Narcyza.

— Nie teraz — powiedział Malfoy, kręcąc głową.

— Posłuchaj mnie — nalegała.

— Później — oświadczył z naciskiem. — Ja tylko… — Przeciągnął dłonią po twarzy. — Potrzebuję tylko kilku dni.

Hermiona zajęła się zebraniem w garść zielonego proszku, przesypując go w palcach, gdy odmierzała odpowiednią ilość. Podniosła wzrok dopiero, gdy usłyszała zbliżające się kroki.

Twarz Malfoya na nowo przybrała wyniosłą maskę, a gdy do niej podszedł, wyciągnął ramię.

— Mam cię przenieść przez próg?

Rzuciła mu mordercze spojrzenie.

— Nie, jeśli chcesz zachować swoje jaja.

Zachichotał z udawanym rozczarowaniem, biorąc garść proszku Fiuu.

— Więc lepiej to pomińmy. Teraz wiele zależy od tych maluchów.

Hermiona skrzywiła się z obrzydzeniem, gdy przeszedł obok niej do kominka, a wokół niego buchały zielone płomienie.

Potem uniósł palec, jakby w zamyśleniu.

— Mówiąc maluchów, miałem…

Hermiona wykrzyknęła swój adres, zaciskając zęby, gdy zaczął wirować.

Dała mu kilka sekund, aby usunął się z drogi, zanim podążyła za nim.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Kiedy pojawiła się w salonie, pierwszą rzeczą, jaką zobaczyła poza Malfoyem, były puste butelki po whisky, które wciąż leżały na stole z poprzedniego wieczoru. Natychmiast się zakrztusiła i chociaż zakryła usta dłonią, Malfoy to zauważył.

Jego brwi uniosły się, gdy spojrzał między nią a butelki.

— Cóż — powiedział z szerokim uśmiechem — dzięki temu czuję się o wiele lepiej.

Hermiona wzięła powolny oddech, przełykając ciężko, zanim wyciągnęła różdżkę i usunęła butelki. Malfoy grzebał w kieszeni. Jego ramię zniknęło w niej prawie po łokieć, co wyglądało jak zaklęcie przedłużające, a Hermiona patrzyła, jak wyciąga małą, czarną walizkę. Położył ją na stole i powiększył różdżką. Złote zatrzaski otworzyły się, a on przesunął palcem po mnóstwie fiolek w środku. Decydując się w końcu na fiołkowo różowy eliksir, wyjął go i podał jej.

Hermiona od razu rozpoznała w nim lek na kaca. Spojrzała z powrotem na twarz Malfoya, a on uniósł brew, jakby w wyzwaniu. Czy zaryzykowałaby otruciem przez niego dla potencjalnej ulgi od poczucia, że umiera powoli, komórka po komórce? Łomotanie w jej głowie wybrało ten szczególny moment, by przyspieszyć, więc Hermiona odkorkowała fiolkę i wypiła eliksir bez namysłu.

Efekt był natychmiastowy. Jak chłodna tkanina położona na jej czoło i puchaty koc owinięty wokół brzucha. Drżenie rąk natychmiast zelżało, a poranne światło nie sprawiało, że miała ochotę wydłubać sobie oczy.

— Dziękuję — jęknęła, trzymając pustą fiolkę. Może mimo wszystko był w nim ślad współczucia.

Przewrócił oczami, biorąc ją i wskazując swoje buty.

— To dla mojej korzyści, Hermiono. To smocza skóra.

Gapiła się na niego. Hermiono?

Wsunął fiolkę z powrotem na jej miejsce, a pojemnik ponownie skurczył się za jednym stuknięciem różdżki. Spojrzał na nią w milczeniu i uśmiechnął się, widząc jej minę.

— Cóż, niezbyt mogę mówić do ciebie Granger, prawda, pani Malfoy?

Hermiona znów się zakrztusiła, cała dobra wola spowodowana poprzednią chwilą zniknęła tak szybko, jak jej kac.

— Nie… — Zakrztusiła się. — Po prostu… nie rób tego.

On, jak gdyby nigdy nic, wyglądał na zadowolonego z siebie.

— Pokażę ci twój pokój — odgryzła się Hermiona, odwracając do niego plecami.

Przez chwilę zastanawiała się, czy nie położyć go spać na sofie, ale wtedy przez cały czas znajdowałby się w samym środku wszystkiego. Gdyby miał swój własny pokój, prawdopodobnie spędzałby tam większą część dnia.

Podążył za nią po schodach, minął stary pokój jej rodziców, który wyglądał tak samo, kiedy ją odwiedzali, i do drzwi pokoju gościnnego naprzeciwko jej sypialni.

— To ten — powiedziała, wskazując na wnętrze.

Kiwnął głową, zaglądając przez drzwi z lekko zmarszczonym nosem.

— Pościel jest czysta — powiedziała w defensywie.

Wtedy na nią spojrzał.

— Więcej niż się spodziewałem. Myślałem, że każesz mi spać w ogrodzie na tyłach.

Hermiona była osobiście zirytowana, że o tym nie pomyślała.

— Wybacz, że muszę cię rozczarować, ale lubię spędzać czas w ogrodzie za domem. Wolałabym, żebyś zszedł mi z drogi.

Jego usta wykrzywiły się w przebiegłym uśmiechu, a ona natychmiast pogodziła się z wpadaniem na niego przez cały czas jego pobytu. A propos…

— Masz tam bagaż? — zapytała, wskazując niejasno w kierunku jego wysuniętej kieszeni.

— Skrzat później przyniesie trochę kufrów — odparł znudzonym głosem.

Zjeżyła się od razu.

— Nie pozwolę, aby tu były skrzaty.

— Cóż, musiałbym ją tutaj wezwać, aby anulować zadanie, więc może pozwolimy jej zabrać bagaż i oszczędzimy jej podróży?

Hermiona zacisnęła zęby, doskonale świadoma, że każda sekunda, którą spędziła w obecności Malfoya, dawała mu dodatkową amunicję, którą mógł ją irytować.

— Dobra — wykrztusiła. — Jedna podróż. Potem nie chcę jej tutaj widzieć.

— Oczywiście. — Posłał jej pobłażliwy uśmiech.

— Idę do łóżka — powiedziała nagle, odwracając się do własnych drzwi — więc byłabym wdzięczna za ciszę.

— Słodkich snów. — Sarkastycznie przesłodzony głos Malfoya podążył za nią do środka.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Jak się okazało, Malfoy nieźle sobie radził z warzeniem eliksiru na kaca. Po wyeliminowaniu wszystkich innych objawów była w stanie z łatwością nadrobić straconą noc, a kiedy się obudziła — po szczególnie słodkim śnie, w którym pojawił się Harry, by jej powiedzieć, że to wszystko było skomplikowanym dowcipem — była noc.

Umyła zęby (znowu) i przebrała się w świeże dżinsy i T-shirt, po czym włożyła parę grubych skarpet. Jej stopy były wiecznie zimne, niezależnie od tego, czy było lato, czy nie.

Drzwi do pokoju Malfoya były zamknięte — dzięki Merlinowi za tę małą litość — więc zeszła po schodach do kuchni. Jednak zatrzymała się w pół kroku na widok przed nią. Szybko wymieniła podziękowania Merlinowi na przekleństwo i zajrzała ponad ramieniem Malfoya, który siedział otoczony pionkami, kartami i kawałkami pastelowego papieru.

— Co to jest? — zapytała.

Mówił, nawet nie podnosząc wzroku znad instrukcji, którą trzymał w dłoniach.

— To gra w nieruchomości i własności. Istnieją różne stopnie wartości, gdy poruszasz się po planszy. Płacisz podatki i opłaty za pomocą tej fałszywej waluty. Czasami możesz zostać uwięziona, ale nie martw się, jest na to karta.

— Wiem, czym jest Monopoly, Malfoy. — Westchnęła. — Dlaczego to jest rozłożone na moim kuchennym stole?

Wzruszył ramionami.

— Ten dom jest mały i nudny.

Hermiona przewróciła oczami i robiąc to, dostrzegła chaos wokół niej. Każda szafka kuchenna była otwarta, a zawartość leżała porozrzucana po blatach. Zmieszano również kilka produktów spożywczych ze spiżarni.

Skręciła za róg do salonu i zastała podobną sytuację: wszystkie szafki otwarte, książki zdjęte z półek, gry i puzzle rozrzucone po podłodze.

— Spędziłeś cały dzień, grzebiąc w moich rzeczach? — krzyknęła, wchodząc ponownie do kuchni.

— Teraz to też moje rzeczy, żono — powiedział spokojnie.

— To tak nie działa!

Obrócił się na krześle twarzą do niej, opierając jedną kostkę na drugim kolanie. Zauważyła, że z jakiegoś powodu wciąż miał na sobie szaty.

— Właściwie, to tak — odparł z drwiącym uśmiechem — i przychodzi mi do głowy miliard powodów, dlaczego powinnaś być za to wdzięczna.

Hermiona wpatrywała się w niego ze zmarszczonymi brwiami. Nie mogła wymyślić ani jednego powodu, a tym bardziej miliarda…

A potem olśnienie uderzyło ją jak tłuczek w brzuch.

Kiedy w końcu odzyskała głos, był zachrypnięty z oburzenia.

— Jeśli myślisz, że tknę choćby knuta Malfoyów, to chyba zwariowałeś.

— Ośmielę się przypuszczać, że to zrobisz.

— Och, śmiesz przypuszczać? — kpiła z jego głupiego, snobistycznego akcentu. — Cóż, może nie mów… nic więcej na ten temat.

Jakakolwiek riposta, jaką mógł wygłosić, została przerwana przez głośny trzask, a oczy Hermiony rozszerzyły się na widok skrzatki domowej, która pojawiła się w jej kuchni. Miała na sobie puszystą, białą poszewkę na poduszkę i kawałki koronki zawiązane jak wstążki u nasady uszu.

— Nilly zostawiła kufry w sypialni Pana — oznajmiła piskliwym głosem.

— Dziękuję, Nilly — powiedział Malfoy, wstając. — To moja żona, Hermiona.

Przestań mnie tak naz.. — urwała, nie chcąc wyjść na niegrzeczną. — Cześć, Nilly — przywitała się z uśmiechem, pochylając się lekko w talii. — Bardzo miło cię poznać.

— Och, Pani! — zawołała Nilly. — Cała przyjemność po mojej stronie. — Skłoniła się tak nisko, że jej uszy prawie musnęły podłogę.

— Proszę, powiedz jej, żeby nie nazywała mnie Panią — poprosiła cicho Hermiona Malfoya.

— Sama jej powiedz — odparł. — Od teraz słucha także ciebie.

Hermiona spoglądała to na Malfoya, to na skrzatkę w budzącym się przerażeniu. Posiadanie stworzenia wykonującego rozkazy Malfoya w jej domu to jedno, ale udział we własności to coś zupełnie innego.

— Absolutnie nie — oświadczyła stanowczo Hermiona, pochylając się, by zdjąć jedną ze skarpetek. Wyciągnęła ją w stronę skrzatki, ale Nilly wrzasnęła, jakby opętała ją szatańska pożoga.

— NIE! — wrzasnęła, nurkując za Malfoyem i chwytając się jego szat. — Proszę, nie ubrania! — Wpadła w histeryczny szloch.

Hermiona patrzyła w szoku, jak Malfoy natychmiast opadł na jedno kolano i przyciągnął skrzatkę do siebie.

— Proszę, Panie! — dalej płakała. — Nilly troszczy się o ciebie odkąd byłeś dzieckiem! Wszystko, byle nie ubrania! Nilly zrobi wszystko!

— Już dobrze, spokojnie — powiedział Malfoy, delikatnie klepiąc ją między drobnymi ramionami, które falowały od szlochu. — Ona nie miała nic złego na myśli, Nilly. Nie musisz brać ubrań, jeśli nie chcesz.

— Ona nie zna lepszego… — zaczęła Hermiona z oburzeniem, ale przerwała, widząc ostrzegawcze spojrzenie Malfoya.

— Pani jest Panią tylko przez jeden dzień — szlochała Nilly — a Nilly już jej się nie podoba.

— Nie, nie — powiedziała poważnie Hermiona. — Nie zrobiłaś nic złego, Nilly. Pa… och, na gacie Merlina…. wcale nie jestem z ciebie niezadowolona.

Nilly oparła policzek o pierś Malfoya, mrugając do niej załzawionymi oczami.

— Pani jest zadowolona z Nilly?

Hermiona skrzywiła się, ale Malfoy odchrząknął znacząco.

— Tak — wykrztusiła. — Jestem bardzo zadowolona. Tak się cieszę, że chciałam ci dać tę skarpetkę w nagrodę…

— Granger — ostrzegł Malfoy, kiedy Nilly wzięła drżący oddech.

— Ale może omówimy to później — zakończyła ze słabym uśmiechem.

Oczy Nilly zrobiły się jeszcze bardziej okrągłe, o ile to możliwe, i w pośpiechu przemówiła do Malfoya.

— Pan zawoła Nilly, jeśli będzie czegoś potrzebował.

Potem aportowała się, najwyraźniej zanim Hermiona mogła zdecydować, że później jest teraz.

— Cóż, ładnie wykonane — warknął Malfoy, wstając. — Bardzo taktownie.

— Nie mów mi o takcie — odburknęła. — Ja nie popieram udziału w niewolnictwie. To podłe!

Zrobił krok do przodu, by móc syknąć jej prosto w twarz.

— Czy ktoś ci kiedyś mówił, że zachowujesz się jak kompletna idiotka, kiedy udajesz, że wiesz wszystko o wszystkim?

— Wiem o tym wystarczająco!

— Nie, nie wiesz! — krzyknął. — Istnieją części tego świata, których nigdy tak naprawdę nie zrozumiesz, bez względu na to, jak bardzo będziesz się starać i nie pozwolę, by twoja nieudolna ignorancja terroryzowała kogokolwiek będącego pod moją opieką!

— Moja ignorancja?! — powiedziała z niedowierzaniem. — Ty odkryłeś ignorancję, ty arogancki palancie! Są części twojego świata, których nie chcę zrozumieć. Wolność jest słuszna, a niewolnictwo jest złe, rozumiesz to?

Zwęził oczy na nią.

— Z każdą sekundą coraz bardziej.

Jej paznokcie wbiły się w miękką bawełnę skarpetki, którą wciąż trzymała, ale zanim zdążyła odpowiedzieć, odwrócił się na pięcie i wyszedł. Hermiona stała tam, oddychając ciężko z wściekłości i nadsłuchując jego powrotu. Nie poruszyła się, dopóki nie usłyszała dźwięku zamykanych drzwi jego sypialni.

____________

Witajcie :) wreszcie udało mi się wrócić z nowym rozdziałem. Niestety ostatnie dwa tygodnie nie były dla mnie łaskawe, ale mam nadzieję, że sytuacja niedługo się poprawi. Co sądzicie o tej części? Podobają Wam się te ich przepychanki i dogryzanie? Czy Nilly rozkruszyła Wasze serca tak jak moje? Uwielbiam ją i tę scenę, w której Draco pokazuje zupełnie inne oblicze. Dajcie znać jak wrażenia.

Kolejny rozdział planuję opublikować w okolicy weekendu albo w weekend. Wszystko zależy od mojego wolnego czasu. Także trzymajcie kciuki.

Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia. Enjoy!

1 komentarz:

  1. Ach, biedna Nilly - jak Hermiona śmie próbować dać skarpetkę! Wiedziałam, że Malfoy wprowadzi się z bagażem - fizycznym i… pewnie też emocjonalnym. W pierwszym przypadku zrzucił go na elfy, w drugim (przypuszczam) na żonę!
    Jestem ciekawa jak Hermiona pogodzi się z Draco w jej przestrzeni - na pewno szybko dojdzie do nieporozumień.

    Mam nadzieję, że ten tydzień minął Ci lepiej i że wróciłaś do siebie po chorobie.

    Dzięki za tłumaczenie tego rozdziału i do zobaczenia w kolejny weekend; przypomnienie ustawione!

    OdpowiedzUsuń

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy