W
sobotni poranek budzik Hermiony nie zadzwonił. Była wyczerpana, a bez głośnego
sygnału budzika, spała do południa.
Kiedy
w końcu się obudziła, chwilę jej zajęło dostrzeżenie, jak jasne było światło
wpadające przez okno.
Usiadła
natychmiast, z rozwianymi lokami, i zaklęła.
—
Cholera, cholera, cholera… — mruknęła, zakładając koszulę i związując włosy w
kucyk.
Która
godzina? Jedenasta?
Miała
się spotkać z Charliem Weasleyem prawię godzinę temu. Czy jeszcze tam był? Czy
czekał na nią w kawiarni?
Umyła
twarz tak szybko, jak mogła, po czym chwyciła torebkę, włożyła znoszone trampki
i wybiegła z mieszkania.
Wpadła
prosto na kogoś stojącego na korytarzu.
Twarz
Hermiony uderzyła mężczyznę w klatkę piersiową w sposób, który dla każdego
obserwatora byłby komiczny, ale dla niej był po prostu upokarzający i bolesny.
—
Auć — syknęła, zatykając nos. — Przepraszam, nie widziałam…
To
był Draco.
Hermiona
z całego serca pragnęła, żeby mogła poświęcić trochę więcej czasu na dbanie o swój
wygląd. Przynajmniej tym razem nie miała na sobie spodni od piżamy.
—
Przepraszam — powiedziała. Policzki ją piekły i starała się na niego nie
patrzeć, mając nadzieję, że nie dostrzeże jej porannego oddechu. — Jestem
spóźniona… wybacz.
—
Hej, bez obaw — mruknął Draco. Jego ramiona uniosły się w momencie zderzenia i
zawisły tuż nad jej łokciami, jakby zastanawiał się, czy musi ją podeprzeć. —
Dokąd tak się spieszysz?
—
Jestem umówiona z przyjacielem — odpowiedziała, zerkając na zegarek. — Jestem
strasznie spóźniona. Przepraszam, porozmawiamy później, dobrze?
Hermiona
pobiegła w stronę schodów, a jej luźne trampki niezgrabnie łopotały na twardych
płytkach.
—
Hej! — zawołał Draco. — Powinnaś pojechać windą. Twoje buty są rozwiązane i…
—
Winda jest zepsuta!
—
Chyba ją naprawili — powiedział. — Teraz działa.
Hermiona
nacisnęła przycisk przy windzie i przekonała się, że miał rację.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
—
Bardzo, bardzo przepraszam — powiedziała Hermiona, przemykając przez zatłoczoną
kawiarnię i lądując na czerwonym, winylowym krześle naprzeciwko Charliego
Weasleya.
Skrzywił
się.
—
Czekam od godziny…
—
Mój budzik nie zadzwonił — wyjaśniła.
—
W porządku — odparł Charlie, litując się nad nią. Jego piegowata twarz była
opalona, a szerokie dłonie spoczywały na stole przed nim. — Przyniosłem trochę
twoich rzeczy. No wiesz, z domu Rona.
Chociaż
rozstali się prawie trzy lata temu, Ron wciąż miał część rzeczy Hermiony.
Jej
ulubione, opatrzone komentarzami egzemplarze książek. Naszyjnik, który dała jej
matka. Szalik, który nosiła na pierwszym roku w Hogwarcie.
Innymi
słowy, bardzo cenne rzeczy.
Hermiona
prosiła o nie kilka razy w ciągu ostatnich trzech lat, ale za każdym razem
trudno jej było uzyskać jakąkolwiek odpowiedź od Rona. Być może Lavender nie
podobało się, że utrzymywał kontakt z byłymi.
—
Dzięki, Charlie — wymamrotała. — Przepraszam, że stawiam cię w takiej sytuacji.
Charlie
zawsze lubił Hermionę. Czasami zastanawiała się, czy nie byłoby czegoś między
nimi, gdyby nie poznała Rona.
Lekko
się do niej uśmiechnął. Przeszło jej przez myśl, że może myśleć o tym samym.
—
Jak się masz? — zapytał.
—
Och, no wiesz. Po prostu… pracuję.
Posłał
jej współczujące spojrzenie.
—
A ty? — dopytywała, ściskając mocniej papierowy kubek z kawą. Charlie jej ją zamówił
— kawa była zimna, ale wciąż Hermiona była za to wdzięczna. — Jak się masz?
—
W porządku.
Niezręczna
cisza.
Charlie
potarł szczękę, jakby się zastanawiał, czy coś powiedzieć. Hermiona patrzyła,
jak jego grube palce głaszczą lekki zarost.
—
Hej — powiedział w końcu. — Co myślisz o tym, żeby kiedyś pójść razem na
drinka?
W
piersi Hermiony rozpaliła się iskierka niedowierzającej radości. Zapraszał ją
na randkę?
—
Myślałam, że jesteś w związku?
—
Nie, zerwaliśmy w zeszły weekend.
—
Nie sądzisz, że to byłoby dziwne? Gdybyśmy…
Charlie
wzruszył szerokimi ramionami, już się uśmiechając.
—
Kogo to obchodzi?
—
No tak — mruknęła. — Tak. Dobrze.
Ciepłe,
brązowe oczy Charliego spoczęły na czymś ponad ramieniem Hermiony. Uniosły się
wyżej, gdy ktoś się zbliżył.
Hermiona
odwróciła się i zobaczyła Draco. Stał za jej krzesłem z filiżanką kawy w
dłoniach.
—
O, hej! — przywitała się. — Widzę, że znalazłeś lokalną kawiarnię.
—
Kuchnia jeszcze nie rozpakowana — wyjaśnił, uśmiechając się do niej. —
Postanowiłem rozejrzeć się po okolicy.
Jego
wzrok powędrował w stronę Charliego.
—
Cześć — powiedział. — Jestem Draco. Draco Malfoy.
—
Och! Draco, to mój… — Hermiona zawahała się. — Przyjaciel. To mój przyjaciel
Charlie.
Draco
wyciągnął rękę, a Hermiona dostrzegła błysk spinek od mankietów i srebrny
pierścień, gdy sięgnął ponad jej ramię. Srebrny pierścień — był żonaty?
Charlie
uścisnął mu dłoń. Wyglądał na zaskoczonego zdecydowanym, gwałtownym chwytem
Draco.
Hermiona
ponownie zerknęła na dłoń Draco, gdy ją cofnął. To był pierścień na małym
palcu. Rozluźniła się.
—
Skąd znasz Hermionę? — zapytał Draco Charliego.
Weasley
wyglądał na zaskoczonego bezpośredniością pytania.
—
Przyjaźnimy się od szkoły — odparł w końcu, co nie do końca było prawdą.
Ukończył
szkołę na długo przed tym, jak Hermiona rozpoczęła naukę w Hogwarcie.
Charlie
Weasley był statecznym, wysokim mężczyzną. Pracował na świeżym powietrzu ze
smokami, zdawał się być opanowany i niewzruszony. Ale kiedy patrzył na Draco,
Hermiona zdała sobie sprawę, że dostrzegła cień niepewności.
Draco
spojrzał mu w oczy bez cienia zaniepokojenia, na jego twarzy nie było śladu
troski.
—
Rozumiem — powiedział.
—
A ty skąd ją znasz? — zapytał Charlie.
—
Jestem jej sąsiadem.
Charlie
rzucił Hermionie dziwne spojrzenie. Nie była pewna dlaczego.
—
Spoko — rzucił. Po czym powtórzył: — Spoko.
—
Miło było cię zobaczyć — Draco zwrócił się do Hermiony. Niewinnie położył dłoń
na oparciu jej krzesła, chociaż jej nie dotknął — wzrok Charliego podążył za
ruchem. — Mam spotkanie z moim projektantem wnętrz.
—
Dobrze — powiedziała. — Do zobaczenia później.
Draco
wyszedł, a dzwonek nad drzwiami zabrzęczał.
Hermiona
przez chwilę patrzyła za jego oddalającymi się plecami, po czym znów spojrzała
na Charliego.
—
Ten facet jest… dziwny — powiedział, wciąż obserwując drzwi. — Powiedział
Malfoy? Syn Lucjusza?
—
Jest miły — odparła. — W każdym razie… kiedy chciałbyś się umówić na te drinki?
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Po
kawie Hermiona czuła się całkiem dobrze. Zamiast wracać do domu, wstąpiła do
sklepu, w którego witrynie zawsze stały piękne, kolorowe sukienki. Raz już tam
była i niemal od razu wyszła, onieśmielona cenami. Nie były wygórowane, nie jak
u francuskiego projektanta, ale wyższe niż jej budżet.
Dziś
jednak miała ochotę na szaleństwo.
Przeszła
przez szerokie, minimalistyczne alejki sklepu. Jeden rozmiar sukienek wisiał na
unoszących się, drewnianych wieszakach. Gdyby potrzebny byłby większy rozmiar,
należało porozmawiać z jedną z przesadnie eleganckich ekspedientek.
Hermiona
zatrzymała się przy zielonej sukience, wyciętej wysoko na udzie z kołnierzykiem
tuż przy szyi. Nigdy nie nosiła takich rzeczy. Miała perłowe guziczki lśniące
przy kołnierzyku.
Dotknęła
tęsknie połyskującej tkaniny, a potem przypomniała sobie, co powiedział Ron,
gdy pewnego razu wróciła do domu w ładnej, choć krótkiej sukience.
Po co się tak stroisz? Chcesz, żeby
faceci myśleli, że jesteś łatwa, czy co?
Ron
nigdy wcześniej tak do niej nie mówił.
Ale
wypił kilka kufli piwa i to właśnie wtedy ich związek zawisł na włosku.
Hermiona
była tak zraniona, że aż się wzdrygnęła. Ron natychmiast przeprosił, ale to nie
było coś, co można było naprawić przeprosinami.
Jeszcze
przez chwilę wpatrywała się w zieloną sukienkę, pogrążona we wspomnieniach.
Potem puściła materiał. Nagle odechciało jej się zakupów.
Zacisnęła
torebkę nieco mocniej na ramieniu i wyszła na rześkie, jesienne powietrze.
Natychmiast
i po raz drugi tego dnia wpadła na Draco Malfoya.
Znowu?! Co to wszystko znaczyło…
—
Przepraszam — wykrztusiła.
Draco
wydawał się równie zaskoczony, choć lekko rozbawiony sytuacją. Zaśmiał się, a
tym razem jego dłonie faktycznie ustabilizowały jej łokcie, zamiast po prostu
nad nimi wisieć.
—
Śledzisz mnie? — zażartował, uśmiechając się szeroko i swobodnie.
—
Nie wiem, co się dzisiaj ze mną dzieje — wymamrotała. — Chyba jestem
rozkojarzona — wpadam na ciebie wszędzie, gdziekolwiek pójdę.
—
Nie martw się — rzucił. Lekko ścisnął jej łokcie, a potem pozwolił dłoniom
opaść wzdłuż ciała. Hermiona nieświadomie przesunęła dłoń w miejsce na
ramieniu, gdzie jej dotknął. — Robiłaś zakupy?
—
Eee… nie do końca. — Hermiona nie chciała o tym rozmawiać. — Myślałam, że
idziesz na spotkanie ze swoim dekoratorem wnętrz?
Malfoy
uniósł podbródek i spojrzał na budynek obok sklepu.
Na
matowym, szarym szkle z przodu widniał napis:
Miriam Stone. Projektowanie wnętrz. Londyn/Nowy
Jork.
—
Och — jęknęła Hermiona. — Wygląda elegancko.
—
Odwołali. Przypadkowo umówili dwie osoby na tę samą godzinę.
Hermiona
uświadomiła sobie, że ani na chwilę się od niego nie odsunęła. Czuła ciepło
jego torsu przez koszulę. Gdyby wyciągnęła rękę choć odrobinę, poczułaby jego
szczupły, niewątpliwie twardy brzuch.
Cofnęła
się o krok i — czy to tylko jej wyobraźnia? — wyglądał na rozczarowanego.
—
Hej — powiedział nagle. — Masz jakieś plany na teraz? Może pójdziemy coś zjeść?
Hermiona
wypiła tylko kawę. Wyglądało na to, że Charlie nie mógł długo zostać, więc nie
chciała siedzieć sama w kawiarni.
—
Jasne — zgodziła się, uśmiechając się do Draco. — W sumie umieram z głodu.
Wędrowali
ulicą, aż dotarli do małej knajpki. Hermiona zamówiła tosty z serem i szynką, a
Draco stek z frytkami i kieliszek czerwonego wina.
Bardzo
łatwo się z nim rozmawiało. Rozśmieszał ją. Wydawał się zadowolony, że może z
nią spędzić czas, a nawet został na dłuższą rozmowę.
Czyżby
był… zainteresowany?
Hermionie
trudno było to stwierdzić. Ale z pewnością po prostu zachowywał się jak miły
sąsiad. W końcu dopiero co przeprowadził się z Bułgarii. Może jeszcze nie znał
zbyt wielu ludzi.
Po
obiedzie wrócili razem do Flora Place, idąc tak blisko siebie, że od czasu do
czasu ocierała się o jego ramię.
—
Było fajnie — powiedziała Hermiona, zatrzymując się przed wejściem do jego
mieszkania. — Dzięki za lunch. Może ja zapłacę za następny?
—
Zobaczymy — odparł, uśmiechając się do niej. — Dzięki za spotkanie.
Powstrzymała
motyle w brzuchu i szybko się pożegnała.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Draco
obserwował, jak Hermiona wchodzi do mieszkania. Potem otworzył drzwi do swojego
i wszedł do środka.
Było
skromne. Wbrew temu, co jej powiedział, nie włożył jeszcze zbyt wiele wysiłku w
rozpakowywanie. Mieszkanie było całkowicie puste — w kuchni stał stół, w
sypialni łóżko, a przy oknie biurko z szufladami.
Podszedł
do biurka i wyjął z szuflady notes.
Lubiła:
Kawę.
Tosty z serem i szynką.
Zielone sukienki.
Charliego?
Uważnie
wszystko zanotował, dodając je do listy pod ostatnim wpisem (stokrotki).
Draco
był dobry w analizowaniu. Rozpoznawał schematy — musiał, by łatwo wtopić się w
świat ludzi obdarzonych naturalną intuicją empatii, z którą on, jakimś cudem,
się nie urodził.
Czasami
się zastanawiał, czy ta wada uniemożliwia mu kochanie w tradycyjny sposób. Ale
pytanie to wydawało się niemal pedantyczne. Nieistotne. To, co żywił do
Hermiony, było — jeśli nie miłością — czymś czystszym i silniejszym.
W
końcu, kto inny włożyłby w to tyle wysiłku? Kto zapamiętałby język jej potrzeb
i pragnień, z uporem studiowałby, jak mógłby stać się dla niej idealnym?
Skrupulatnie
śledził problemy, z którymi się borykała. Zepsuty piec, frytki na kolację…
Jakiegoś
mężczyznę, dzwoniącego do niej dopiero po ich ostatnim spotkaniu.
Wypuścił
powietrze przez nos.
Uporządkował
notatki, upewniając się, że krawędzie kartek są idealnie wyrównane, a następnie
wsunął notes z powrotem do szuflady.
Przeszedł
do sypialni i podszedł do szafy, spoglądając na dużą tablicę korkową, która
zajmowała większą część jednej ze ścian.
Po
chwili wyjął coś z kieszeni i ostrożnie przypiął to do pustego miejsca na
tablicy.
To
była serwetka z bistro, ze śladami ust Hermiony. Ciepły kolor jej szminki.
Wpatrywał
się w nią przez dłuższą chwilę, dotykając kciukiem śladu jej ust.
Potem poprawił spodnie, zgasił światło i zamknął drzwi.
_________________
Witajcie :) Drugi rozdział wprowadza jeszcze więcej pytań bez odpowiedzi, ale ja lubię takie klimaty. Zawsze miałam słabość do zagadek. A tajemniczy Draco jest bardzo... ciekawą postacią. Jestem ciekawa Waszego wrażenia i przypuszczeń.
Trzy końcowe rozdziały pojawią się w następny weeekend, zatem czekajcie, bo warto. Jeszcze wiele się wydarzy, mimo że historia liczy tylko 5 rozdziałów. W tygodniu zamierzam dodać także resztę rozdziałów „Rzeczy, których nie nauczysz się z książek”. A potem czeka nas dłuższa przerwa od publikacji, ponieważ muszę nadrobić tłumaczenie „To, co jest między nami”, by jeszcze w tym roku skończyć tłumaczyć pierwszą część tej historii. Być może w międzyczasie coś wpadnie, zobaczymy jak będzie.
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia. Enjoy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)