niedziela, 12 października 2025

[T] Facet z sąsiedztwa: Rozdział 2

W sobotni poranek budzik Hermiony nie zadzwonił. Była wyczerpana, a bez głośnego sygnału budzika, spała do południa.

Kiedy w końcu się obudziła, chwilę jej zajęło dostrzeżenie, jak jasne było światło wpadające przez okno.

Usiadła natychmiast, z rozwianymi lokami, i zaklęła.

— Cholera, cholera, cholera… — mruknęła, zakładając koszulę i związując włosy w kucyk.

Która godzina? Jedenasta?

Miała się spotkać z Charliem Weasleyem prawię godzinę temu. Czy jeszcze tam był? Czy czekał na nią w kawiarni?

Umyła twarz tak szybko, jak mogła, po czym chwyciła torebkę, włożyła znoszone trampki i wybiegła z mieszkania.

Wpadła prosto na kogoś stojącego na korytarzu.

Twarz Hermiony uderzyła mężczyznę w klatkę piersiową w sposób, który dla każdego obserwatora byłby komiczny, ale dla niej był po prostu upokarzający i bolesny.

— Auć — syknęła, zatykając nos. — Przepraszam, nie widziałam…

To był Draco.

Hermiona z całego serca pragnęła, żeby mogła poświęcić trochę więcej czasu na dbanie o swój wygląd. Przynajmniej tym razem nie miała na sobie spodni od piżamy.

— Przepraszam — powiedziała. Policzki ją piekły i starała się na niego nie patrzeć, mając nadzieję, że nie dostrzeże jej porannego oddechu. — Jestem spóźniona… wybacz.

— Hej, bez obaw — mruknął Draco. Jego ramiona uniosły się w momencie zderzenia i zawisły tuż nad jej łokciami, jakby zastanawiał się, czy musi ją podeprzeć. — Dokąd tak się spieszysz?

— Jestem umówiona z przyjacielem — odpowiedziała, zerkając na zegarek. — Jestem strasznie spóźniona. Przepraszam, porozmawiamy później, dobrze?

Hermiona pobiegła w stronę schodów, a jej luźne trampki niezgrabnie łopotały na twardych płytkach.

— Hej! — zawołał Draco. — Powinnaś pojechać windą. Twoje buty są rozwiązane i…

— Winda jest zepsuta!

— Chyba ją naprawili — powiedział. — Teraz działa.

Hermiona nacisnęła przycisk przy windzie i przekonała się, że miał rację.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

— Bardzo, bardzo przepraszam — powiedziała Hermiona, przemykając przez zatłoczoną kawiarnię i lądując na czerwonym, winylowym krześle naprzeciwko Charliego Weasleya.

Skrzywił się.

— Czekam od godziny…

— Mój budzik nie zadzwonił — wyjaśniła.

— W porządku — odparł Charlie, litując się nad nią. Jego piegowata twarz była opalona, a szerokie dłonie spoczywały na stole przed nim. — Przyniosłem trochę twoich rzeczy. No wiesz, z domu Rona.

Chociaż rozstali się prawie trzy lata temu, Ron wciąż miał część rzeczy Hermiony.

Jej ulubione, opatrzone komentarzami egzemplarze książek. Naszyjnik, który dała jej matka. Szalik, który nosiła na pierwszym roku w Hogwarcie.

Innymi słowy, bardzo cenne rzeczy.

Hermiona prosiła o nie kilka razy w ciągu ostatnich trzech lat, ale za każdym razem trudno jej było uzyskać jakąkolwiek odpowiedź od Rona. Być może Lavender nie podobało się, że utrzymywał kontakt z byłymi.

— Dzięki, Charlie — wymamrotała. — Przepraszam, że stawiam cię w takiej sytuacji.

Charlie zawsze lubił Hermionę. Czasami zastanawiała się, czy nie byłoby czegoś między nimi, gdyby nie poznała Rona.

Lekko się do niej uśmiechnął. Przeszło jej przez myśl, że może myśleć o tym samym.

— Jak się masz? — zapytał.

— Och, no wiesz. Po prostu… pracuję.

Posłał jej współczujące spojrzenie.

— A ty? — dopytywała, ściskając mocniej papierowy kubek z kawą. Charlie jej ją zamówił — kawa była zimna, ale wciąż Hermiona była za to wdzięczna. — Jak się masz?

— W porządku.

Niezręczna cisza.

Charlie potarł szczękę, jakby się zastanawiał, czy coś powiedzieć. Hermiona patrzyła, jak jego grube palce głaszczą lekki zarost.

— Hej — powiedział w końcu. — Co myślisz o tym, żeby kiedyś pójść razem na drinka?

W piersi Hermiony rozpaliła się iskierka niedowierzającej radości. Zapraszał ją na randkę?

— Myślałam, że jesteś w związku?

— Nie, zerwaliśmy w zeszły weekend.

— Nie sądzisz, że to byłoby dziwne? Gdybyśmy…

Charlie wzruszył szerokimi ramionami, już się uśmiechając.

— Kogo to obchodzi?

— No tak — mruknęła. — Tak. Dobrze.

Ciepłe, brązowe oczy Charliego spoczęły na czymś ponad ramieniem Hermiony. Uniosły się wyżej, gdy ktoś się zbliżył.

Hermiona odwróciła się i zobaczyła Draco. Stał za jej krzesłem z filiżanką kawy w dłoniach.

— O, hej! — przywitała się. — Widzę, że znalazłeś lokalną kawiarnię.

— Kuchnia jeszcze nie rozpakowana — wyjaśnił, uśmiechając się do niej. — Postanowiłem rozejrzeć się po okolicy.

Jego wzrok powędrował w stronę Charliego.

— Cześć — powiedział. — Jestem Draco. Draco Malfoy.

— Och! Draco, to mój… — Hermiona zawahała się. — Przyjaciel. To mój przyjaciel Charlie.

Draco wyciągnął rękę, a Hermiona dostrzegła błysk spinek od mankietów i srebrny pierścień, gdy sięgnął ponad jej ramię. Srebrny pierścień — był żonaty?

Charlie uścisnął mu dłoń. Wyglądał na zaskoczonego zdecydowanym, gwałtownym chwytem Draco.

Hermiona ponownie zerknęła na dłoń Draco, gdy ją cofnął. To był pierścień na małym palcu. Rozluźniła się.

— Skąd znasz Hermionę? — zapytał Draco Charliego.

Weasley wyglądał na zaskoczonego bezpośredniością pytania.

— Przyjaźnimy się od szkoły — odparł w końcu, co nie do końca było prawdą.

Ukończył szkołę na długo przed tym, jak Hermiona rozpoczęła naukę w Hogwarcie.

Charlie Weasley był statecznym, wysokim mężczyzną. Pracował na świeżym powietrzu ze smokami, zdawał się być opanowany i niewzruszony. Ale kiedy patrzył na Draco, Hermiona zdała sobie sprawę, że dostrzegła cień niepewności.

Draco spojrzał mu w oczy bez cienia zaniepokojenia, na jego twarzy nie było śladu troski.

— Rozumiem — powiedział.

— A ty skąd ją znasz? — zapytał Charlie.

— Jestem jej sąsiadem.

Charlie rzucił Hermionie dziwne spojrzenie. Nie była pewna dlaczego.

— Spoko — rzucił. Po czym powtórzył: — Spoko.

— Miło było cię zobaczyć — Draco zwrócił się do Hermiony. Niewinnie położył dłoń na oparciu jej krzesła, chociaż jej nie dotknął — wzrok Charliego podążył za ruchem. — Mam spotkanie z moim projektantem wnętrz.

— Dobrze — powiedziała. — Do zobaczenia później.

Draco wyszedł, a dzwonek nad drzwiami zabrzęczał.

Hermiona przez chwilę patrzyła za jego oddalającymi się plecami, po czym znów spojrzała na Charliego.

— Ten facet jest… dziwny — powiedział, wciąż obserwując drzwi. — Powiedział Malfoy? Syn Lucjusza?

— Jest miły — odparła. — W każdym razie… kiedy chciałbyś się umówić na te drinki?

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Po kawie Hermiona czuła się całkiem dobrze. Zamiast wracać do domu, wstąpiła do sklepu, w którego witrynie zawsze stały piękne, kolorowe sukienki. Raz już tam była i niemal od razu wyszła, onieśmielona cenami. Nie były wygórowane, nie jak u francuskiego projektanta, ale wyższe niż jej budżet.

Dziś jednak miała ochotę na szaleństwo.

Przeszła przez szerokie, minimalistyczne alejki sklepu. Jeden rozmiar sukienek wisiał na unoszących się, drewnianych wieszakach. Gdyby potrzebny byłby większy rozmiar, należało porozmawiać z jedną z przesadnie eleganckich ekspedientek.

Hermiona zatrzymała się przy zielonej sukience, wyciętej wysoko na udzie z kołnierzykiem tuż przy szyi. Nigdy nie nosiła takich rzeczy. Miała perłowe guziczki lśniące przy kołnierzyku.

Dotknęła tęsknie połyskującej tkaniny, a potem przypomniała sobie, co powiedział Ron, gdy pewnego razu wróciła do domu w ładnej, choć krótkiej sukience.

Po co się tak stroisz? Chcesz, żeby faceci myśleli, że jesteś łatwa, czy co?

Ron nigdy wcześniej tak do niej nie mówił.

Ale wypił kilka kufli piwa i to właśnie wtedy ich związek zawisł na włosku.

Hermiona była tak zraniona, że aż się wzdrygnęła. Ron natychmiast przeprosił, ale to nie było coś, co można było naprawić przeprosinami.

Jeszcze przez chwilę wpatrywała się w zieloną sukienkę, pogrążona we wspomnieniach. Potem puściła materiał. Nagle odechciało jej się zakupów.

Zacisnęła torebkę nieco mocniej na ramieniu i wyszła na rześkie, jesienne powietrze.

Natychmiast i po raz drugi tego dnia wpadła na Draco Malfoya.

Znowu?! Co to wszystko znaczyło…

— Przepraszam — wykrztusiła.

Draco wydawał się równie zaskoczony, choć lekko rozbawiony sytuacją. Zaśmiał się, a tym razem jego dłonie faktycznie ustabilizowały jej łokcie, zamiast po prostu nad nimi wisieć.

— Śledzisz mnie? — zażartował, uśmiechając się szeroko i swobodnie.

— Nie wiem, co się dzisiaj ze mną dzieje — wymamrotała. — Chyba jestem rozkojarzona — wpadam na ciebie wszędzie, gdziekolwiek pójdę.

— Nie martw się — rzucił. Lekko ścisnął jej łokcie, a potem pozwolił dłoniom opaść wzdłuż ciała. Hermiona nieświadomie przesunęła dłoń w miejsce na ramieniu, gdzie jej dotknął. — Robiłaś zakupy?

— Eee… nie do końca. — Hermiona nie chciała o tym rozmawiać. — Myślałam, że idziesz na spotkanie ze swoim dekoratorem wnętrz?

Malfoy uniósł podbródek i spojrzał na budynek obok sklepu.

Na matowym, szarym szkle z przodu widniał napis:

 

Miriam Stone. Projektowanie wnętrz. Londyn/Nowy Jork.

 

— Och — jęknęła Hermiona. — Wygląda elegancko.

— Odwołali. Przypadkowo umówili dwie osoby na tę samą godzinę.

Hermiona uświadomiła sobie, że ani na chwilę się od niego nie odsunęła. Czuła ciepło jego torsu przez koszulę. Gdyby wyciągnęła rękę choć odrobinę, poczułaby jego szczupły, niewątpliwie twardy brzuch.

Cofnęła się o krok i — czy to tylko jej wyobraźnia? — wyglądał na rozczarowanego.

— Hej — powiedział nagle. — Masz jakieś plany na teraz? Może pójdziemy coś zjeść?

Hermiona wypiła tylko kawę. Wyglądało na to, że Charlie nie mógł długo zostać, więc nie chciała siedzieć sama w kawiarni.

— Jasne — zgodziła się, uśmiechając się do Draco. — W sumie umieram z głodu.

Wędrowali ulicą, aż dotarli do małej knajpki. Hermiona zamówiła tosty z serem i szynką, a Draco stek z frytkami i kieliszek czerwonego wina.

Bardzo łatwo się z nim rozmawiało. Rozśmieszał ją. Wydawał się zadowolony, że może z nią spędzić czas, a nawet został na dłuższą rozmowę.

Czyżby był… zainteresowany?

Hermionie trudno było to stwierdzić. Ale z pewnością po prostu zachowywał się jak miły sąsiad. W końcu dopiero co przeprowadził się z Bułgarii. Może jeszcze nie znał zbyt wielu ludzi.

Po obiedzie wrócili razem do Flora Place, idąc tak blisko siebie, że od czasu do czasu ocierała się o jego ramię.

— Było fajnie — powiedziała Hermiona, zatrzymując się przed wejściem do jego mieszkania. — Dzięki za lunch. Może ja zapłacę za następny?

— Zobaczymy — odparł, uśmiechając się do niej. — Dzięki za spotkanie.

Powstrzymała motyle w brzuchu i szybko się pożegnała.

  

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Draco obserwował, jak Hermiona wchodzi do mieszkania. Potem otworzył drzwi do swojego i wszedł do środka.

Było skromne. Wbrew temu, co jej powiedział, nie włożył jeszcze zbyt wiele wysiłku w rozpakowywanie. Mieszkanie było całkowicie puste — w kuchni stał stół, w sypialni łóżko, a przy oknie biurko z szufladami.

Podszedł do biurka i wyjął z szuflady notes.

 

Lubiła:

Kawę.

Tosty z serem i szynką.

Zielone sukienki.

Charliego?

 

Uważnie wszystko zanotował, dodając je do listy pod ostatnim wpisem (stokrotki).

Draco był dobry w analizowaniu. Rozpoznawał schematy — musiał, by łatwo wtopić się w świat ludzi obdarzonych naturalną intuicją empatii, z którą on, jakimś cudem, się nie urodził.

Czasami się zastanawiał, czy ta wada uniemożliwia mu kochanie w tradycyjny sposób. Ale pytanie to wydawało się niemal pedantyczne. Nieistotne. To, co żywił do Hermiony, było — jeśli nie miłością — czymś czystszym i silniejszym.

W końcu, kto inny włożyłby w to tyle wysiłku? Kto zapamiętałby język jej potrzeb i pragnień, z uporem studiowałby, jak mógłby stać się dla niej idealnym?

Skrupulatnie śledził problemy, z którymi się borykała. Zepsuty piec, frytki na kolację…

Jakiegoś mężczyznę, dzwoniącego do niej dopiero po ich ostatnim spotkaniu.

Wypuścił powietrze przez nos.

Uporządkował notatki, upewniając się, że krawędzie kartek są idealnie wyrównane, a następnie wsunął notes z powrotem do szuflady.

Przeszedł do sypialni i podszedł do szafy, spoglądając na dużą tablicę korkową, która zajmowała większą część jednej ze ścian.

Po chwili wyjął coś z kieszeni i ostrożnie przypiął to do pustego miejsca na tablicy.

To była serwetka z bistro, ze śladami ust Hermiony. Ciepły kolor jej szminki.

Wpatrywał się w nią przez dłuższą chwilę, dotykając kciukiem śladu jej ust.

Potem poprawił spodnie, zgasił światło i zamknął drzwi.

_________________

Witajcie :) Drugi rozdział wprowadza jeszcze więcej pytań bez odpowiedzi, ale ja lubię takie klimaty. Zawsze miałam słabość do zagadek. A tajemniczy Draco jest bardzo... ciekawą postacią. Jestem ciekawa Waszego wrażenia i przypuszczeń.

Trzy końcowe rozdziały pojawią się w następny weeekend, zatem czekajcie, bo warto. Jeszcze wiele się wydarzy, mimo że historia liczy tylko 5 rozdziałów. W tygodniu zamierzam dodać także resztę rozdziałów „Rzeczy, których nie nauczysz się z książek”. A potem czeka nas dłuższa przerwa od publikacji, ponieważ muszę nadrobić tłumaczenie „To, co jest między nami”, by jeszcze w tym roku skończyć tłumaczyć pierwszą część tej historii. Być może w międzyczasie coś wpadnie, zobaczymy jak będzie.

Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia. Enjoy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy