sobota, 1 listopada 2025

[T] Rzeczy, których nie nauczysz się z książek: Rozdział 11

— Co się tu, do cholery, dzieje? — krzyknął Ron, przyciągając uwagę nielicznych czarownic i czarodziejów kręcących się po ulicy.

Draco natychmiast puścił Hermionę i się cofnął.

Ten ruch był dla niej jak sztylet wbity w pierś. Zrozumiała przesłanie.

— Nic. Po prostu się bawiliśmy. Malfoy mnie gonił i…

— Co robił? Wzywam aurora. — Wyciągnął różdżkę, celując nią w Draco. — Wiedziałem, że nie jesteś bezpieczna w jego obecności. Powinienem był kazać ci rzucić tę robotę w dniu, gdy się o niej dowiedzieliśmy.

Próbował przyciągnąć ją do siebie, ale cofnęła się.

— Zmusić mnie do rzucenia pracy? Do niczego nie możesz mnie zmusić. I odłóż różdżkę. Nie „ścigał mnie”. Po prostu się wygłupialiśmy.

— Więc całowałaś go z własnej woli?

Brzmiał na obrzydzonego. Poczuła mdłości w głębi duszy. Czy to obrzydliwe, że wybaczyła Draco? Że się o niego troszczyła? Cisza przeciągała się i zrobiło się niezręcznie.

— Nie bądź głupi, Weasley. Nie pocałowała mnie. Tylko zderzyliśmy się czołami, kiedy ją podniosłem. Ja z nią? Serio?

Malfoy spojrzał na nią od góry do dołu z szyderstwem w oczach.

Hermiona znów poczuła się jak trzecioroczna; dziwna, niechciana i nie na miejscu. Nie rozumiała, co się dzieje.

Draco pociągnął nosem i pokręcił głową. Uniósł brew, patrząc na Rona.

— Naprawdę nie mógłby z kimś takim jak ona.

Skinął na Hermionę i odszedł w stronę zamku, zostawiając ich oboje.

— Och, dzięki Merlinowi. Naprawdę przez chwilę się nad tym zastanawiałem… W każdym razie szedłem po jedzenie dla teresali dla Hagrida. Kończy mu się zapas, ale powiedział, że nie może zostawić bez opieki tych magicznych kretynów. — Wsunął rękę pod ramię Hermiony i zaczął prowadzić ją w stronę sklepu Brooda i Pecka. — Jak możesz z nim pracować? To totalny palant.

Hermionie brakło słów. Kiwała głową i nuciła pod nosem, gdy Ron zadawał jej pytania, ale zdawał się tego nie zauważać. Mówił za nich oboje, bredząc o tym, jakie szczęście miał Hagrid, że go ma, i o tym, że dostał specjalne pozwolenie na wyście do Hogsmeade bez nadzoru. Hermiona chciała zauważyć, że ona i Draco robili to prawie codziennie, ale nie było warto o tym wspominać. Myślami przyciągnęła wydarzenia sprzed ostatnich kilku minut. Wiedziała, że Draco tak naprawdę o niej nie myśli. Nie mógł; to byłoby zbyt okrutne. Złamałoby jej serce. Ale to wydawało się takie realne. Ze wszystkich sposobów, w jakie mógł zareagować, dlaczego akurat wybrał ten? Sprawił, że poczuła się brudna. Kręciło jej się w głowie.

Ron podniósł worek z karmą i uniósł go za sobą, po czym ponownie wsunął rękę pod jej ramię.

— Wiesz, jeśli będziesz się zadawać z Malfoyem, żaden chłopak nie będzie chciał się z tobą umawiać. Na zawsze zostaniesz singielką. — Zaśmiał się okrutnie. — Już zawsze będziesz piątym kołem u wozu dla Harry’ego, Ginny, Lavender i mnie.

— Co do cholery, Ron?

Cofnęła rękę i odsunęła się.

Znów się zaśmiał.

— Uspokój się. Tylko próbuję ci pomóc. Nikt nie umawiałby się z dziewczyną, która potencjalnie mogłaby być z Malfoyem.

— Jesteś dupkiem, Ronaldzie Weasley. — Głos jej się załamał, łzy w końcu popłynęły. — Jebać ciebie, jebać Draco i wszystkich chłopaków w Hogwarcie!

Po czym ruszyła biegiem przed siebie, jej włosy elektryzowały się z wściekłości i przepełniającej ją magii. Słyszała, jak Ron woła ją bez przekonania, ale nie miała zamiaru się odwracać. Łzy spływały jej po twarzy, a oddech się urywał, gdy szła na teren szkoły. Wiedziała, że wkrótce zacznie się cisza nocna, ale powrót do zamku w takim stanie załamania wydawał się zbyt przytłaczający. Potrzebowała samotności.

Dlatego ruszyła w stronę brzegu jeziora. Księżyc wschodził na niebie koloru indygo, oświetlając teren. Usiadła w niskiej trawie i patrzyła, jak woda odbija się od piasku, próbując zrozumieć, dlaczego się tu znalazła. Czuła się zdradzona przez obu mężczyzn. Ron miał być jednym z jej najlepszych przyjaciół. Czasami myślała, że wcale się nie zmieni przez chłopaka, który nazwał ją „koszmarem, którego obecności nikt nie znosi”. Serce ją bolało, gdy na nowo przeżywała to wspomnienie. Zawsze doprowadzał ją do płaczu.

A do tego Draco. Mężczyzna, któremu zaufała niemal wbrew swojej woli. Walczył o to każdym sekretem, który jej wyjawił, każdym delikatnym dotykiem, każdym sekretnym uśmiechem i miłym słowem. A potem miał szansę stanąć w jej obronie. By pokazać, jak bardzo dorósł, a zamiast tego obraził ją i odszedł. Otarła łzy z policzków, pragnąc powstrzymać ich napływ. Musi przestać przejmować się Draco, Ronem i opiniami wszystkich ludzi wokół niej. Zawsze mieli o niej jakieś zdanie. Zbyt mugolska, zbyt apodyktyczna, zbyt błyskotliwa, zbyt przesadna.

W końcu łzy wyschły. Wstała, otrzepała piasek ze spodni i powoli wróciła do dormitorium. Tej nocy, kiedy spała, śniło jej się, że spada. Brała udział w Bitwie o Hogwart, stała na blankach, kiedy się potknęła. Wyciągnęła rękę, lecz nikt jej nie schwytał. Spadała sama. Obudziła się spocona, z krótkim oddechem, dysząc szybko i płytko.

Zasłony na jej łóżku rozsunęły się i Ginny stała nad nią ze zmartwioną twarzą. Spojrzała na Hermionę i skinęła głową.

— Kolejny koszmar?

Hermiona próbowała odpowiedzieć, ale miała zbyt sucho w ustach i sztywne ciało. Ginny chwyciła różdżkę z nocnego stolika i rzuciła zaklęcie osuszające na Hermionę i jej pościel. Uczucie chłodu i suchości było kojące, a oddech Hermiony zwolnił.

— Przesuń się — rozkazała Ginny.

Hermiona zrobiła to, robiąc jej miejsce. Ginny wpełzła do łóżka, owijając je obie kołdrą.

— Jestem tu. Zajmę się tobą — wyszeptała Ginny, odgarniając włosy Hermiony z czoła.

Hermiona poczuła, jak ucisk w piersi ustępuje.

— Dziękuję, Gin.

— Nie ma problemu. Chcesz pogadać?

Nie chciała. Hermiona absolutnie nie chciała nic jej mówić. Nie chciała zmierzyć się z tymi wszystkimi emocjami, gdy zaczynała się uspokajać. Ale wyciągnęła rękę i Ginny była gotowa ją przyjąć. Więc Hermiona nie mogła odmówić. Musiała skorzystać z tego koła ratunkowego, nawet jeśli nie chciała.

Więc opowiedziała jej wszystko. O tym jak Draco ją oczarował, jak był zazdrosny o Seamusa, jak poprosił, żeby została jego dziewczyną i jak Hermiona się zgodziła. Opowiedziała o tym, jak Ron ich przyłapał, jak zamarła, gdy Draco puścił jej rękę, i jak Ron powiedział te wszystkie okropne rzeczy, ale Draco też. A kiedy skończyła, łzy wróciły, spływając jej po policzkach i sprawiając, że jej słowa brzmiały jak czkawka i jęk.

— Nie chciałam ci mówić. Wiem, co o nim myślisz i jakbyś zareagowała, gdybym z nim chodziła.

Ginny otarła kciukiem łzę z twarzy Hermiony.

— Och, kochanie. Tak mi przykro. Zawsze możesz ze mną porozmawiać. O wszystkim.

— Po prostu… nie chciałam tego tłumaczyć. Bronić swoich wyborów — wyjąkała Hermiona, szlochając.

Ginny mocniej ją przytuliła.

— Serio, rozumiem. Wiedziałaś, że mama jest na mnie zła, że wróciłam do Harry’ego?

Hermiona pokręciła głową.

— Naprawdę?

— Tak. Twierdzi, że skoro ze mną zerwał, to powinien być koniec.

Hermiona nie mogła powstrzymać śmiechu wymieszanego z łzami.

— Znaczy, były okoliczności łagodzące.

Ginny też się roześmiała.

— Tylko taka mała zbliżająca się wojna. Nic wielkiego.

— Nigdy by nie zrozumiała tego, co jest między mną i Draco.

— Nie będę kłamać; ja też tego nie rozumiem, Miona. Ale to nic. Nie muszę. Kocham cię i tylko to się liczy.

Hermiona poczuła, jak supeł w jej piersi się rozluźnia, gdy słowa Ginny do niej docierają. Wzięła oddech.

— Jest inny. Miły. I, Gin, on cierpiał. Naprawdę cierpiał. Tak jak my.

Ginny pokręciła głową.

— Ciii, już dobrze. Wyjaśnisz mi innym razem. Nie muszę tego rozumieć. Jest dobrze. — Ginny odchyliła się, wciąż trzymając Hermionę. — Prześpijmy się.

— Nie wiem, czy uda mi się zasnąć.

Głos Hermiony był słaby i cichy.

— Po prostu zamknij oczy. Będę tu całą noc.

Hermiona poczuła ciepło Ginny wokół siebie i powoli jej oddech się wyrównał, dostosowując się do oddechu lekko chrapiącej dziewczyny obok niej. I nagle nastał ranek. Hermiona w pewnym momencie zasnęła. Czuła się wypoczęta. Usiadła na łóżku, starając się nie budzić Ginny.

— Za wcześnie — mruknęła Ginny, wciąż mając zamknięte oczy.

Hermiona się skrzywiła.

— Przepraszam! Starałam się być delikatna.

Ginny pokręciła głową.

— Nie, nie, nic się nie stało. I tak musimy porozmawiać.

Hermiona przygryzła dolną wargę. Powinna była wiedzieć, że w świetle dnia pojawią się kolejne pytania. Więcej osądu.

Ginny usiadła, wyciągając długie, silne ramiona nad głowę.

— Merlinie, zmyj ten przerażony wyraz twarzy. Ile razy mam cię zapewniać, że jestem po twojej stronie?

Hermiona się zarumieniła.

— Przepraszam, Gin. Obawiam się, że przyjaźń z twoim bratem i jego… temperament sprawiły, że jestem dość wrażliwa w tych sprawach.

Ginny ziewnęła.

— To taki dupek.

Hermiona prychnęła.

— To twój brat — zbeształa ją.

— Cóż, mam pięciu innych, których lubię bardziej — odpowiedziała Ginny, wzruszając ramionami. — A skoro mowa o moim zdurniałym bracie, to on myśli, że między tobą a Malfoyem nic nie ma, prawda?

Hermiona skinęła głową.

— Dobrze, dajmy na razie z nim spokój. Ale musisz porozmawiać z twoją fretką. Jeśli serio myśli to, co powiedział, mogę i rzucę na niego urok, który sprawi, że będą go prześladowały nietoperze, ale obie wiemy, że dzieje się coś jeszcze. Właśnie poprosił cię, żebyś została jego dziewczyną. Znajdź go dzisiaj i wyjaśnij wszystko.

— Ale to może boleć. Jeśli powie, że serio tak myśli… że mnie nie chce.

Hermiona poczuła łzy napływające do oczu.

— Już boli. — Ginny otarła łzę spływającą po policzku Hermiony. — Mam nadzieję, że uda mu się sprawić, by przestało boleć. A jeśli nie…

Ginny postukała się w bok nosa.

Pomimo łez uśmiech zagościł na ustach Hermiony.

— Skąd tyle wiesz, Ginny? Czy to nie ja powinnam ci pomagać? Jak starsza siostra?

Ginny się roześmiała.

— Och, kochanie. Nie. To się nigdy nie wydarzy.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Nie było go na śniadaniu. Hermiona martwiła się, że to będzie powtórka nocy, gdy zamknięto ich razem, kiedy opuścił wspólne zajęcia. Po cichu pożegnała się ze zdolnością do koncentracji. Jej notatki z zajęć byłyby okropne, gdyby nie mogła z nim rozmawiać. Ale idąc na pierwsze zajęcia, dostrzegła nad tłumem jasne blond włosy, śmigające korytarzem. Skręciła za nim, odcinając drogę kilku dość zirytowanym Krukonom i dwóm Puchonom.

Złapała go za rękaw szaty tuż przed wejściem do sali transmutacji. Odwrócił się, a na jego twarzy malował się wyraźny strach. Puściła go.

— Przepraszam. Po prostu… musimy porozmawiać.

Skinął głową.

Hermiona rozejrzała się, próbując znaleźć miejsce, do którego mogliby się udać. Draco położył dłoń na jej dolnej części pleców i poprowadził ją za róg, za gobelin.

— Nie wiedziałam o tej wnęce — powiedziała zaskoczona.

Draco wzruszył ramionami.

— Ślizgoni wiedzą różne rzeczy.

To prawda.

— Więc… wszystko w porządku? — Draco wiercił się, pytając.

Jego dłonie szarpały szatę, przeczesywały włosy.

— Nie jestem pewna.

Hermiona podniosła wzrok, studiując jego twarz w zaciemnionym kącie. Na czole miał zmarszczki, a wszechobecne worki pod oczami wydawały się bardziej fioletowe. Ostatnio wyglądały lepiej, ale teraz…

— Ja… nie wiedziałem, co robić. Zamarłaś. A twoja mina, Hermiono, bogowie, byłaś taka zimna.

— Więc to moja wina? Sprawiłam, że mnie obraziłeś? Sugerowałam, że nie jestem dla ciebie wystarczająca?

— Do diabła, nie. Oczywiście, że nie. — Zaczął chodzić w tę i z powrotem, co było nie lada wyzwaniem w tak małej przestrzeni. — Nie chciałaś, żeby poznał prawdę. Więc wróciłem do starych nawyków. To był łatwy sposób, żeby go zmylić. Zadziałało, prawda?

Zatrzymał się, pochylając się nad nią, jego ramiona unosiły się i opadały, gdy szybko oddychał.

— Eee, tak. Zadziałało.

— Widzisz! Właśnie dlatego to zrobiłem. Weasley chce uważać mnie za kupę gówna, więc się nią stałem. Ale zrobiłem to tylko dla ciebie.

— Wybacz, jeśli nie podziękuję.

Odwrócił się, uderzając pięścią w kamień za nim.

— Cholera, Hermiono. Nie bądź taka. Wiesz, że nie miałem tego na myśli. Rozmawialiśmy o tym. Mówiłem ci. Znasz mnie.

W jej myślach pojawiły się wspomnienia ich rozmów. Tej w forcie, luźnych pogawędek przy pracy, jego wyznania o życiu z Voldemortem. Znała go. Ale te słowa, wypowiedziane przez niego? Były aż nazbyt znajome. Zdała sobie sprawę, że on może nadal jej pragnąć, ale nie była pewna, czy ona nadal go pragnie.

— To było złe.

Potarł dłoń, aż poczerwieniały mu kostki, i podrapał skórę na twarzy.

— Ja… ja myślałem, że mnie odrzucasz. Że nie chcesz być ze mną widziana. Nie przez niego.

Hermiona cofnęła się, jej ramiona zetknęły się z zimnym kamieniem.

— Więc celowo to zrobiłeś? Żeby mnie skrzywdzić?

— Nie… może. Nie jestem pewien.

Westchnął głęboko.

Hermiona poczuła ból w piersi, trzask i pękanie.

— Odejdź.

— Proszę, porozmawiajmy. Bardzo przepraszam.

— Po prostu odejdź. Teraz.

Jej głos był pozbawiony emocji. Nie mogła pozwolić sobie na nie pozwolić. Nie teraz. Rozleciałaby się.

— Loczku…

— Nie waż się. Po prostu idź.

Odwrócił się i odsunął gobelin, światło wypełniło przestrzeń i sprawiło, że szybko zamrugała. Spojrzał przez ramię.

— Naprawdę przepraszam.

Jego głos się załamał i Hermiona o mało nie kazała mu się zatrzymać i wrócić. Ale już go nie było. Gobelin opadł z powrotem na miejsce, ponownie pogrążając ją w ciemności.

Osunęła się na podłogę, a jej szloch stłumiła dłoń, którą zakryła usta. Nie usłyszał jej płaczu.

Czas mijał, ale nie wiedziała, jak długo tam siedziała. Nogi miała sztywne, a łzy wysychały. Gardło miała suche i podrażnione. W końcu jednak wstała, rzuciła na siebie czar i wyszła z wnęki. Korytarze były puste. Nadal trwały zajęcia, a może już kolejne.

W oszołomieniu wróciła do swojego dormitorium i położyła się do łóżka. Całe ciepło poranka zniknęło. Łóżko było jak błoto. Jakby ją wciągało, a ona zapadałaby się w jego otchłań, leżąc tam, wiecznie na krawędzi zanurzenia, ale nigdy do końca nie tonąc.

W końcu znudziło jej się tonięcie i zaczęło burczeć w brzuchu. Pójście do Wielkiej Sali nie wchodziło w grę, ale w Pokoju Wspólnym znajdowała się mała szafka z przekąskami. Zwlekła się z łóżka, związała włosy w niedbały kok i zeszła w do salonu. Była w połowie drogi do małej szafki i już planowała, po które przekąski sięgnąć, gdy usłyszała, jak ktoś woła ją po imieniu.

— Hermiono, gdzie byłaś? Nie było cię na zajęciach. Wszystko w porządku?

Harry siedział w fotelu przy kominku. Miał teraz wolną godzinę. Pamiętałaby o tym, gdyby myślała trzeźwo.

— Tak. Znaczy. Nie. Nie czuję się dobrze. Nie jestem chora, po prostu… nie czuję się dobrze.

Miała nadzieję, że mówi coś sensownego.

Harry skinął głową, wstał i podszedł z nią do szafki. Zaczął parzyć sobie herbatę.

— Rozumiem. Ron wspomniał, że się pokłóciliście.

Przewróciła oczami.

— Tak, to też.

Harry chwycił torebkę herbaty Earl Grey i zanurzył ją w parującej wodzie w kubku.

— Jeśli to w ogóle ma dla ciebie jakiekolwiek znaczenie, nie zgadzam się z tym, co powiedział Ron. To było pojebane.

Hermiona zatrzymała się, grzebiąc w szufladach.

— Och? Więc nie masz nic przeciwko temu, że spędzam czas z Draco, prawda?

Wzruszył ramionami.

— Tak. Byłem… osądzający. Jeśli mówisz, że się zmienił, to ci wierzę. Ginny i ja rozmawialiśmy od czasu naszej kłótni w zeszłym tygodniu.

To miało sens. To, że Harry podjął tę decyzję sam, nie miało większego sensu. Sięgnęła po paczkę chipsów i jabłko z miski z owocami.

— No cóż, nie przejmuj się tak bardzo swoją reakcją. Okazuje się, że miałeś rację. Nadal jest cholernie okropnym człowiekiem.

Przez chwilę myślała, że łzy znów zaczną płynąć, ale okazało się, że nie miała na to siły. Łzy nie nadeszły. Przeszła do kącika wypoczynkowego, a Harry poszedł za nią w oszołomionym milczeniu.

— Co… — przerwał i podrapał się po głowie, wciąż z szeroko otwartymi ustami. — Ale… — spróbował ponownie. — Czy muszę mu zrobić krzywdę?

W końcu udało mu się sklecić zdanie.

Hermiona się zamyśliła.

— Nie jestem pewna. Może najpierw powinniśmy pozwolić Ginny rzucić na niego urok. Wygląda na to, że z niecierpliwością czekała na tę możliwość, kiedy ostatnio rozmawiałyśmy.

Harry ostrożnie upił łyk z kubka, pozwalając dojrzeć tej informacji.

— Poza tym, chyba go kocham — dodała Hermiona.

Harry wypluł herbatę, pokrywając siebie i stół między nimi delikatną mgiełką naparu o zapachu bergamotki.

— Zamierzam go zabić Avadą.

___________

No i sielanka się skończyła. Lubicie dramy? No to proszę bardzo :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy