—
Co się tu, do cholery, dzieje? — krzyknął Ron, przyciągając uwagę nielicznych
czarownic i czarodziejów kręcących się po ulicy.
Draco
natychmiast puścił Hermionę i się cofnął.
Ten
ruch był dla niej jak sztylet wbity w pierś. Zrozumiała przesłanie.
—
Nic. Po prostu się bawiliśmy. Malfoy mnie gonił i…
—
Co robił? Wzywam aurora. — Wyciągnął różdżkę, celując nią w Draco. —
Wiedziałem, że nie jesteś bezpieczna w jego obecności. Powinienem był kazać ci
rzucić tę robotę w dniu, gdy się o niej dowiedzieliśmy.
Próbował
przyciągnąć ją do siebie, ale cofnęła się.
—
Zmusić mnie do rzucenia pracy? Do niczego nie możesz mnie zmusić. I odłóż
różdżkę. Nie „ścigał mnie”. Po prostu się wygłupialiśmy.
—
Więc całowałaś go z własnej woli?
Brzmiał
na obrzydzonego. Poczuła mdłości w głębi duszy. Czy to obrzydliwe, że wybaczyła
Draco? Że się o niego troszczyła? Cisza przeciągała się i zrobiło się
niezręcznie.
—
Nie bądź głupi, Weasley. Nie pocałowała mnie. Tylko zderzyliśmy się czołami,
kiedy ją podniosłem. Ja z nią? Serio?
Malfoy
spojrzał na nią od góry do dołu z szyderstwem w oczach.
Hermiona
znów poczuła się jak trzecioroczna; dziwna, niechciana i nie na miejscu. Nie
rozumiała, co się dzieje.
Draco
pociągnął nosem i pokręcił głową. Uniósł brew, patrząc na Rona.
—
Naprawdę nie mógłby z kimś takim jak ona.
Skinął
na Hermionę i odszedł w stronę zamku, zostawiając ich oboje.
—
Och, dzięki Merlinowi. Naprawdę przez chwilę się nad tym zastanawiałem… W
każdym razie szedłem po jedzenie dla teresali dla Hagrida. Kończy mu się zapas,
ale powiedział, że nie może zostawić bez opieki tych magicznych kretynów. —
Wsunął rękę pod ramię Hermiony i zaczął prowadzić ją w stronę sklepu Brooda i
Pecka. — Jak możesz z nim pracować? To totalny palant.
Hermionie
brakło słów. Kiwała głową i nuciła pod nosem, gdy Ron zadawał jej pytania, ale
zdawał się tego nie zauważać. Mówił za nich oboje, bredząc o tym, jakie
szczęście miał Hagrid, że go ma, i o tym, że dostał specjalne pozwolenie na
wyście do Hogsmeade bez nadzoru. Hermiona chciała zauważyć, że ona i Draco
robili to prawie codziennie, ale nie było warto o tym wspominać. Myślami
przyciągnęła wydarzenia sprzed ostatnich kilku minut. Wiedziała, że Draco tak
naprawdę o niej nie myśli. Nie mógł; to byłoby zbyt okrutne. Złamałoby jej
serce. Ale to wydawało się takie realne. Ze wszystkich sposobów, w jakie mógł
zareagować, dlaczego akurat wybrał ten? Sprawił, że poczuła się brudna. Kręciło
jej się w głowie.
Ron
podniósł worek z karmą i uniósł go za sobą, po czym ponownie wsunął rękę pod
jej ramię.
—
Wiesz, jeśli będziesz się zadawać z Malfoyem, żaden chłopak nie będzie chciał
się z tobą umawiać. Na zawsze zostaniesz singielką. — Zaśmiał się okrutnie. —
Już zawsze będziesz piątym kołem u wozu dla Harry’ego, Ginny, Lavender i mnie.
—
Co do cholery, Ron?
Cofnęła
rękę i odsunęła się.
Znów
się zaśmiał.
—
Uspokój się. Tylko próbuję ci pomóc. Nikt nie umawiałby się z dziewczyną, która
potencjalnie mogłaby być z Malfoyem.
—
Jesteś dupkiem, Ronaldzie Weasley. — Głos jej się załamał, łzy w końcu
popłynęły. — Jebać ciebie, jebać Draco i wszystkich chłopaków w Hogwarcie!
Po
czym ruszyła biegiem przed siebie, jej włosy elektryzowały się z wściekłości i
przepełniającej ją magii. Słyszała, jak Ron woła ją bez przekonania, ale nie
miała zamiaru się odwracać. Łzy spływały jej po twarzy, a oddech się urywał,
gdy szła na teren szkoły. Wiedziała, że wkrótce zacznie się cisza nocna, ale
powrót do zamku w takim stanie załamania wydawał się zbyt przytłaczający.
Potrzebowała samotności.
Dlatego
ruszyła w stronę brzegu jeziora. Księżyc wschodził na niebie koloru indygo,
oświetlając teren. Usiadła w niskiej trawie i patrzyła, jak woda odbija się od
piasku, próbując zrozumieć, dlaczego się tu znalazła. Czuła się zdradzona przez
obu mężczyzn. Ron miał być jednym z jej najlepszych przyjaciół. Czasami
myślała, że wcale się nie zmieni przez chłopaka, który nazwał ją „koszmarem,
którego obecności nikt nie znosi”. Serce ją bolało, gdy na nowo przeżywała to
wspomnienie. Zawsze doprowadzał ją do płaczu.
A
do tego Draco. Mężczyzna, któremu zaufała niemal wbrew swojej woli. Walczył o
to każdym sekretem, który jej wyjawił, każdym delikatnym dotykiem, każdym
sekretnym uśmiechem i miłym słowem. A potem miał szansę stanąć w jej obronie.
By pokazać, jak bardzo dorósł, a zamiast tego obraził ją i odszedł. Otarła łzy
z policzków, pragnąc powstrzymać ich napływ. Musi przestać przejmować się
Draco, Ronem i opiniami wszystkich ludzi wokół niej. Zawsze mieli o niej jakieś
zdanie. Zbyt mugolska, zbyt apodyktyczna, zbyt błyskotliwa, zbyt przesadna.
W
końcu łzy wyschły. Wstała, otrzepała piasek ze spodni i powoli wróciła do
dormitorium. Tej nocy, kiedy spała, śniło jej się, że spada. Brała udział w
Bitwie o Hogwart, stała na blankach, kiedy się potknęła. Wyciągnęła rękę, lecz
nikt jej nie schwytał. Spadała sama. Obudziła się spocona, z krótkim oddechem,
dysząc szybko i płytko.
Zasłony
na jej łóżku rozsunęły się i Ginny stała nad nią ze zmartwioną twarzą.
Spojrzała na Hermionę i skinęła głową.
—
Kolejny koszmar?
Hermiona
próbowała odpowiedzieć, ale miała zbyt sucho w ustach i sztywne ciało. Ginny
chwyciła różdżkę z nocnego stolika i rzuciła zaklęcie osuszające na Hermionę i
jej pościel. Uczucie chłodu i suchości było kojące, a oddech Hermiony zwolnił.
—
Przesuń się — rozkazała Ginny.
Hermiona
zrobiła to, robiąc jej miejsce. Ginny wpełzła do łóżka, owijając je obie
kołdrą.
—
Jestem tu. Zajmę się tobą — wyszeptała Ginny, odgarniając włosy Hermiony z
czoła.
Hermiona
poczuła, jak ucisk w piersi ustępuje.
—
Dziękuję, Gin.
—
Nie ma problemu. Chcesz pogadać?
Nie
chciała. Hermiona absolutnie nie chciała nic jej mówić. Nie chciała zmierzyć
się z tymi wszystkimi emocjami, gdy zaczynała się uspokajać. Ale wyciągnęła
rękę i Ginny była gotowa ją przyjąć. Więc Hermiona nie mogła odmówić. Musiała
skorzystać z tego koła ratunkowego, nawet jeśli nie chciała.
Więc
opowiedziała jej wszystko. O tym jak Draco ją oczarował, jak był zazdrosny o
Seamusa, jak poprosił, żeby została jego dziewczyną i jak Hermiona się
zgodziła. Opowiedziała o tym, jak Ron ich przyłapał, jak zamarła, gdy Draco
puścił jej rękę, i jak Ron powiedział te wszystkie okropne rzeczy, ale Draco
też. A kiedy skończyła, łzy wróciły, spływając jej po policzkach i sprawiając,
że jej słowa brzmiały jak czkawka i jęk.
—
Nie chciałam ci mówić. Wiem, co o nim myślisz i jakbyś zareagowała, gdybym z
nim chodziła.
Ginny
otarła kciukiem łzę z twarzy Hermiony.
—
Och, kochanie. Tak mi przykro. Zawsze możesz ze mną porozmawiać. O wszystkim.
—
Po prostu… nie chciałam tego tłumaczyć. Bronić swoich wyborów — wyjąkała
Hermiona, szlochając.
Ginny
mocniej ją przytuliła.
—
Serio, rozumiem. Wiedziałaś, że mama jest na mnie zła, że wróciłam do
Harry’ego?
Hermiona
pokręciła głową.
—
Naprawdę?
—
Tak. Twierdzi, że skoro ze mną zerwał, to powinien być koniec.
Hermiona
nie mogła powstrzymać śmiechu wymieszanego z łzami.
—
Znaczy, były okoliczności łagodzące.
Ginny
też się roześmiała.
—
Tylko taka mała zbliżająca się wojna. Nic wielkiego.
—
Nigdy by nie zrozumiała tego, co jest między mną i Draco.
—
Nie będę kłamać; ja też tego nie rozumiem, Miona. Ale to nic. Nie muszę. Kocham
cię i tylko to się liczy.
Hermiona
poczuła, jak supeł w jej piersi się rozluźnia, gdy słowa Ginny do niej
docierają. Wzięła oddech.
—
Jest inny. Miły. I, Gin, on cierpiał. Naprawdę cierpiał. Tak jak my.
Ginny
pokręciła głową.
—
Ciii, już dobrze. Wyjaśnisz mi innym razem. Nie muszę tego rozumieć. Jest
dobrze. — Ginny odchyliła się, wciąż trzymając Hermionę. — Prześpijmy się.
—
Nie wiem, czy uda mi się zasnąć.
Głos
Hermiony był słaby i cichy.
—
Po prostu zamknij oczy. Będę tu całą noc.
Hermiona
poczuła ciepło Ginny wokół siebie i powoli jej oddech się wyrównał,
dostosowując się do oddechu lekko chrapiącej dziewczyny obok niej. I nagle
nastał ranek. Hermiona w pewnym momencie zasnęła. Czuła się wypoczęta. Usiadła
na łóżku, starając się nie budzić Ginny.
—
Za wcześnie — mruknęła Ginny, wciąż mając zamknięte oczy.
Hermiona
się skrzywiła.
—
Przepraszam! Starałam się być delikatna.
Ginny
pokręciła głową.
—
Nie, nie, nic się nie stało. I tak musimy porozmawiać.
Hermiona
przygryzła dolną wargę. Powinna była wiedzieć, że w świetle dnia pojawią się
kolejne pytania. Więcej osądu.
Ginny
usiadła, wyciągając długie, silne ramiona nad głowę.
—
Merlinie, zmyj ten przerażony wyraz twarzy. Ile razy mam cię zapewniać, że
jestem po twojej stronie?
Hermiona
się zarumieniła.
—
Przepraszam, Gin. Obawiam się, że przyjaźń z twoim bratem i jego… temperament
sprawiły, że jestem dość wrażliwa w tych sprawach.
Ginny
ziewnęła.
—
To taki dupek.
Hermiona
prychnęła.
—
To twój brat — zbeształa ją.
—
Cóż, mam pięciu innych, których lubię bardziej — odpowiedziała Ginny,
wzruszając ramionami. — A skoro mowa o moim zdurniałym bracie, to on myśli, że
między tobą a Malfoyem nic nie ma, prawda?
Hermiona
skinęła głową.
—
Dobrze, dajmy na razie z nim spokój. Ale musisz porozmawiać z twoją fretką.
Jeśli serio myśli to, co powiedział, mogę i rzucę na niego urok, który sprawi,
że będą go prześladowały nietoperze, ale obie wiemy, że dzieje się coś jeszcze.
Właśnie poprosił cię, żebyś została jego dziewczyną. Znajdź go dzisiaj i
wyjaśnij wszystko.
—
Ale to może boleć. Jeśli powie, że serio tak myśli… że mnie nie chce.
Hermiona
poczuła łzy napływające do oczu.
—
Już boli. — Ginny otarła łzę spływającą po policzku Hermiony. — Mam nadzieję, że
uda mu się sprawić, by przestało boleć. A jeśli nie…
Ginny
postukała się w bok nosa.
Pomimo
łez uśmiech zagościł na ustach Hermiony.
—
Skąd tyle wiesz, Ginny? Czy to nie ja powinnam ci pomagać? Jak starsza siostra?
Ginny
się roześmiała.
—
Och, kochanie. Nie. To się nigdy nie wydarzy.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Nie
było go na śniadaniu. Hermiona martwiła się, że to będzie powtórka nocy, gdy
zamknięto ich razem, kiedy opuścił wspólne zajęcia. Po cichu pożegnała się ze
zdolnością do koncentracji. Jej notatki z zajęć byłyby okropne, gdyby nie mogła
z nim rozmawiać. Ale idąc na pierwsze zajęcia, dostrzegła nad tłumem jasne
blond włosy, śmigające korytarzem. Skręciła za nim, odcinając drogę kilku dość
zirytowanym Krukonom i dwóm Puchonom.
Złapała
go za rękaw szaty tuż przed wejściem do sali transmutacji. Odwrócił się, a na
jego twarzy malował się wyraźny strach. Puściła go.
—
Przepraszam. Po prostu… musimy porozmawiać.
Skinął
głową.
Hermiona
rozejrzała się, próbując znaleźć miejsce, do którego mogliby się udać. Draco
położył dłoń na jej dolnej części pleców i poprowadził ją za róg, za gobelin.
—
Nie wiedziałam o tej wnęce — powiedziała zaskoczona.
Draco
wzruszył ramionami.
—
Ślizgoni wiedzą różne rzeczy.
To
prawda.
—
Więc… wszystko w porządku? — Draco wiercił się, pytając.
Jego
dłonie szarpały szatę, przeczesywały włosy.
—
Nie jestem pewna.
Hermiona
podniosła wzrok, studiując jego twarz w zaciemnionym kącie. Na czole miał
zmarszczki, a wszechobecne worki pod oczami wydawały się bardziej fioletowe.
Ostatnio wyglądały lepiej, ale teraz…
—
Ja… nie wiedziałem, co robić. Zamarłaś. A twoja mina, Hermiono, bogowie, byłaś
taka zimna.
—
Więc to moja wina? Sprawiłam, że mnie
obraziłeś? Sugerowałam, że nie jestem dla ciebie wystarczająca?
—
Do diabła, nie. Oczywiście, że nie. — Zaczął chodzić w tę i z powrotem, co było
nie lada wyzwaniem w tak małej przestrzeni. — Nie chciałaś, żeby poznał prawdę.
Więc wróciłem do starych nawyków. To był łatwy sposób, żeby go zmylić.
Zadziałało, prawda?
Zatrzymał
się, pochylając się nad nią, jego ramiona unosiły się i opadały, gdy szybko
oddychał.
—
Eee, tak. Zadziałało.
—
Widzisz! Właśnie dlatego to zrobiłem. Weasley chce uważać mnie za kupę gówna,
więc się nią stałem. Ale zrobiłem to tylko dla ciebie.
—
Wybacz, jeśli nie podziękuję.
Odwrócił
się, uderzając pięścią w kamień za nim.
—
Cholera, Hermiono. Nie bądź taka. Wiesz, że nie miałem tego na myśli.
Rozmawialiśmy o tym. Mówiłem ci. Znasz mnie.
W
jej myślach pojawiły się wspomnienia ich rozmów. Tej w forcie, luźnych
pogawędek przy pracy, jego wyznania o życiu z Voldemortem. Znała go. Ale te
słowa, wypowiedziane przez niego? Były aż nazbyt znajome. Zdała sobie sprawę,
że on może nadal jej pragnąć, ale nie była pewna, czy ona nadal go pragnie.
—
To było złe.
Potarł
dłoń, aż poczerwieniały mu kostki, i podrapał skórę na twarzy.
—
Ja… ja myślałem, że mnie odrzucasz. Że nie chcesz być ze mną widziana. Nie
przez niego.
Hermiona
cofnęła się, jej ramiona zetknęły się z zimnym kamieniem.
—
Więc celowo to zrobiłeś? Żeby mnie skrzywdzić?
—
Nie… może. Nie jestem pewien.
Westchnął
głęboko.
Hermiona
poczuła ból w piersi, trzask i pękanie.
—
Odejdź.
—
Proszę, porozmawiajmy. Bardzo przepraszam.
—
Po prostu odejdź. Teraz.
Jej
głos był pozbawiony emocji. Nie mogła pozwolić sobie na nie pozwolić. Nie teraz.
Rozleciałaby się.
—
Loczku…
—
Nie waż się. Po prostu idź.
Odwrócił
się i odsunął gobelin, światło wypełniło przestrzeń i sprawiło, że szybko
zamrugała. Spojrzał przez ramię.
—
Naprawdę przepraszam.
Jego
głos się załamał i Hermiona o mało nie kazała mu się zatrzymać i wrócić. Ale
już go nie było. Gobelin opadł z powrotem na miejsce, ponownie pogrążając ją w
ciemności.
Osunęła
się na podłogę, a jej szloch stłumiła dłoń, którą zakryła usta. Nie usłyszał
jej płaczu.
Czas
mijał, ale nie wiedziała, jak długo tam siedziała. Nogi miała sztywne, a łzy
wysychały. Gardło miała suche i podrażnione. W końcu jednak wstała, rzuciła na
siebie czar i wyszła z wnęki. Korytarze były puste. Nadal trwały zajęcia, a
może już kolejne.
W
oszołomieniu wróciła do swojego dormitorium i położyła się do łóżka. Całe
ciepło poranka zniknęło. Łóżko było jak błoto. Jakby ją wciągało, a ona
zapadałaby się w jego otchłań, leżąc tam, wiecznie na krawędzi zanurzenia, ale
nigdy do końca nie tonąc.
W
końcu znudziło jej się tonięcie i zaczęło burczeć w brzuchu. Pójście do
Wielkiej Sali nie wchodziło w grę, ale w Pokoju Wspólnym znajdowała się mała
szafka z przekąskami. Zwlekła się z łóżka, związała włosy w niedbały kok i
zeszła w do salonu. Była w połowie drogi do małej szafki i już planowała, po
które przekąski sięgnąć, gdy usłyszała, jak ktoś woła ją po imieniu.
—
Hermiono, gdzie byłaś? Nie było cię na zajęciach. Wszystko w porządku?
Harry
siedział w fotelu przy kominku. Miał teraz wolną godzinę. Pamiętałaby o tym,
gdyby myślała trzeźwo.
—
Tak. Znaczy. Nie. Nie czuję się dobrze. Nie jestem chora, po prostu… nie czuję
się dobrze.
Miała
nadzieję, że mówi coś sensownego.
Harry
skinął głową, wstał i podszedł z nią do szafki. Zaczął parzyć sobie herbatę.
—
Rozumiem. Ron wspomniał, że się pokłóciliście.
Przewróciła
oczami.
—
Tak, to też.
Harry
chwycił torebkę herbaty Earl Grey i zanurzył ją w parującej wodzie w kubku.
—
Jeśli to w ogóle ma dla ciebie jakiekolwiek znaczenie, nie zgadzam się z tym,
co powiedział Ron. To było pojebane.
Hermiona
zatrzymała się, grzebiąc w szufladach.
—
Och? Więc nie masz nic przeciwko temu, że spędzam czas z Draco, prawda?
Wzruszył
ramionami.
—
Tak. Byłem… osądzający. Jeśli mówisz, że się zmienił, to ci wierzę. Ginny i ja
rozmawialiśmy od czasu naszej kłótni w zeszłym tygodniu.
To
miało sens. To, że Harry podjął tę decyzję sam, nie miało większego sensu.
Sięgnęła po paczkę chipsów i jabłko z miski z owocami.
—
No cóż, nie przejmuj się tak bardzo swoją reakcją. Okazuje się, że miałeś
rację. Nadal jest cholernie okropnym człowiekiem.
Przez
chwilę myślała, że łzy znów zaczną płynąć, ale okazało się, że nie miała na to
siły. Łzy nie nadeszły. Przeszła do kącika wypoczynkowego, a Harry poszedł za
nią w oszołomionym milczeniu.
—
Co… — przerwał i podrapał się po głowie, wciąż z szeroko otwartymi ustami. —
Ale… — spróbował ponownie. — Czy muszę mu zrobić krzywdę?
W
końcu udało mu się sklecić zdanie.
Hermiona
się zamyśliła.
—
Nie jestem pewna. Może najpierw powinniśmy pozwolić Ginny rzucić na niego urok.
Wygląda na to, że z niecierpliwością czekała na tę możliwość, kiedy ostatnio
rozmawiałyśmy.
Harry
ostrożnie upił łyk z kubka, pozwalając dojrzeć tej informacji.
—
Poza tym, chyba go kocham — dodała Hermiona.
Harry
wypluł herbatę, pokrywając siebie i stół między nimi delikatną mgiełką naparu o
zapachu bergamotki.
—
Zamierzam go zabić Avadą.
___________
No i sielanka się skończyła. Lubicie dramy? No to proszę bardzo :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)