Myślę o rozmowie z Draco, a moje stopy
prowadzą mnie prosto do wieży Gryffindoru. Dociera to do mnie dopiero wtedy,
gdy przechodzę przez dziurę pod portretem. Chcę po cichu przejść do
dormitorium, ale gdy kieruję się w tamtą stronę słyszę przyciszone głosy i moje
imię pośród wielu słów. Zatrzymuję się w pół kroku i nadsłuchuję.
— Nie wiem, co sobie Hermiona myślała?
— Gin, ona po prostu próbuje poradzić
sobie ze wszystkim najlepiej jak potrafi — broni mnie Harry.
— Cóż, nie zdobędzie Rona, jeśli
będzie nadal tak się zachowywać. Nie może być taka zarozumiała i ciągle go
unikać — kontynuuje Ginny swoim protekcjonalnym tonem.
Jej słowa bardzo mnie zaskoczyły. Ona
i ja nigdy nie byłyśmy blisko, ale myślałam, że możemy być kimś w rodzaju przyjaciółek.
Nie jestem pewna, czy chcę usłyszeć więcej, ale ciekawość zwycięża.
— Jeżeli chce zdobyć serce Rona,
powinna przestać ciągle siedzieć w książkach. Mam na myśli to, że on nawet nie
myśli o niej jak o swojej potencjalnej dziewczynie — dodaje Gryfonka.
— Nie powinna się zmieniać dla kogoś.
Zwłaszcza dla Rona — mówi Harry, a w moim ciele rozprzestrzenia się przyjemne
ciepło. On tak dobrze mnie zna i wie, co jest dla mnie najlepsze.
— Ale nikt się nią nie zainteresuje
jeśli nadal taka będzie. Nie znam nikogo, kto chciałby być z dziewczyną, która
zawsze ma rację i wszystko wie.
— Ginny — szepta chłopak ostrzegawczym
tonem.
— To prawda, Harry — oświadcza
dziewczyna. — Możliwe, że swoimi nowymi strojami chciała zwrócić czyjąś uwagę,
ale to nie pomogło. Powinna zacząć dbać o swój wygląd, a szczególnie o włosy,
które wołają o pomstę do nieba. Nie wspominając o pewnych kobiecych
umiejętnościach, których każda z nas powinna się nauczyć. Wątpię w to, że
będzie miała skrzata, nawet gdyby była na to gotowa, co oznacza, że musi umieć
gotować.
— Wydaje mi się, że Hermiona ma
bardziej ambitne plany na przyszłość niż bycie gospodynią domową — mówi Harry,
śmiejąc się cicho.
— I w tym tkwi problem — przerywa mu
Ginny. — Jeśli chce być Ministrem Magii, to super, ale wtedy musiałaby
zaakceptować fakt, że umrze w samotności. Ron nie chciałby być z kimś, kto nie
pozwoli mu być mężczyzną w związku. Żaden czarodziej na to nie pozwoli.
— Mężczyzną w związku? — pyta chłopak
z zaskoczeniem.
— Tak, on pracuje i zarabia pieniądze,
a ona zajmuje się domem. Gotuje, sprząta i opiekuje się dziećmi.
— Naprawdę widzisz Hermionę w takiej
roli?
— Cóż, będzie musiała to zaakceptować,
jeśli chce być z Ronem, albo jakimkolwiek czarodziejem wyznającym takie zasady.
Zaciskam mocno pięści, nie mogąc
uwierzyć w to, co ona mówi. Nie zastanawiając się nad tym, co robię, przechodzę
w kierunku światła i staję z nimi twarzą w twarz. Oczy Ginny rozszerzają się na
chwilę, kiedy mnie dostrzega. Harry patrzy na mnie smutnym wzrokiem.
— Nie chcę Rona, Ginny — mówię mocnym
głosem. — I nie zamierzam zmieniać się dla nikogo.
Ginny prycha i krzyżuje ręce na
piersi, odwracając wzrok w bok.
— Zwłaszcza dla ciebie — dodaję.
Wygląda tak, jakby ktoś ją uderzył, a
ja patrzę na nią z zimną satysfakcją. Nie czekam na jej odpowiedź i bez słowa
kieruję się do swojego dormitorium.
Słyszę, że ktoś podnosi się z kanapy i
przechodzi w moim kierunku. Spoglądam przez ramię i widzę Harry’ego.
— Hermiono? —Chłopak próbuje zwrócić
moją uwagę, ale ja tylko lekko się uśmiecham i idę dalej.
— Harry, nie skończyliśmy rozmowy —
mówi Ginny ostro.
— Muszę porozmawiać z Hermioną —
odpowiada podobnym tonem.
Przystaję na schodach i obserwuję ich
wymianę zdań.
— Ona nie jest twoją dziewczyną i
musimy jeszcze porozmawiać — oświadcza dziewczyna tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Wybraniec przewraca oczami, a ja lekko
uśmiecham się pod nosem.
— O czym? W jaki sposób Hermiona
powinna się zmienić, żeby zwrócić na siebie uwagę twojego głupiego brata? —
pyta chłopak, odwracając się do niej.
— Zawsze jej bronisz i zachowujesz się
tak, jakby była dla ciebie kimś więcej niż przyjaciółką — szydzi Ginny.
— Hermiona i ja jesteśmy najlepszymi
przyjaciółmi, zawsze nimi będziemy i tylko nimi. — Głos Harry’ego jest bardzo
oschły.
Dziewczyna zaciska usta w wąską
kreskę.
— Ja po prostu staram się pomóc — mówi
mocnym głosem.
— Ginny, ona nie musi się zmieniać.
Ich głosy cichną, gdy zamykam drzwi do
dormitorium. Domyślam się, że to dopiero początek ich konwersacji. Kładę torbę
na kufrze i wzdycham.
— Ciężki wieczór? — pyta Lavender,
idąc do łóżka.
Powracam myślami do czasu spędzonego z
Draco i uśmiecham się.
— Nie — mówię. — Było idealnie.
Blondynka otwiera szeroko usta i unosi
brwi ze zdziwieniem, po czym prycha i szybko zasłania zasłony nad łóżkiem.
Krzyżyk na drogę.
~*~*~*~*~*~
Harry czeka na mnie w pokoju wspólnym, gdy następnego
dnia schodzę na śniadanie. Powieki opadają mu na oczy i co chwila potrząsa
głową, żeby się rozbudzić. Pokonuję schody i podchodzę do niego, ale zachowuje
się tak, jakby mnie nie widział. Dopiero parę sekund później jego mózg
przetwarza to, co widzi. Otwiera szeroko oczy i podskakuje z fotela.
— Hermiono — mówi, gdy odzyskuje równowagę i otacza
mnie ramionami. — Przepraszam.
Chichoczę.
— Harry, nie masz mnie za co przepraszać, bo nic złego
nie zrobiłeś — odpowiadam nadal rozbawiona.
Cofa się i patrzy na swoje stopy.
— Nie mogę uwierzyć, że Ginny to powiedziała —
mamrocze pod nosem. — Nie jesteś na mnie zła? — dopytuje głosem przepełnionym
nadzieją.
Unoszę brwi ze zdziwieniem.
— Merlinie, oczywiście, że nie! Dlaczego tak myślisz?
— Po tym wszystkim co Ginny powiedziała, nawet nie
powinienem z tobą o tym rozmawiać i…
— Harry, posłuchaj. Ja nie zamierzam się złościć na
ciebie, tylko dlatego, że twoja dziewczyna coś powiedziała.
— Była.
— Co?
— Była dziewczyna. Ostatniej nocy mieliśmy małą
awanturę. Ciągle mówiła o tym, że ty zawsze jesteś dla mnie ważniejsza od niej.
Oczywiście wyjaśniałem jej, że ty i ja jesteśmy tylko przyjaciółmi, ale
przegięła, kiedy powiedziała to wszystko o tobie. W kółko to powtarzała i
krzyczała, ale tak naprawdę nie mam pojęcia o co jej chodziło. Wydaje mi się,
że miałem już tego dość i kompletnie spanikowałem, więc powiedziałem jej, że
jeśli tak źle się czuje w tym związku, to możemy się rozstać i znowu być
przyjaciółmi.
— Jak na to zareagowała? — pytam, otwierając szeroko
oczy.
— Niezbyt dobrze. Chciała mnie przekląć dwa czy trzy
razy, ale chyba zapomniała, że to ja uczyłem ją w GD. Kiedy zrozumiała, że jej
uroki nie mają żadnych szans z moimi, odwróciła się na pięcie i po prostu poszła
do swojego dormitorium, głośno trzaskając drzwiami — mówi, przewracając oczami.
— Idziemy na śniadanie?
Przytakuję i razem idziemy do Wielkiej Sali.
Duża brązowa sowa ląduje na stole, sekundę po tym, gdy
siadam na swoje miejsce. Odwiązuję list z nogi ptaka i rozwijam. Widzę schludne
pochyłe pismo.
Panno
Granger,
Pora na
nasze kolejne spotkanie.
Proszę
przyjść do mojego gabinetu o 10.
Hasło:
Czekoladowe lekarstwo
Dyrektor
Kładę pergamin obok siebie, podczas gdy Harry napełnia
swój talerz.
— Coś ciekawego? — pyta jakby od niechcenia.
To słodkie, że nie zagląda mi przez ramię, kiedy
czytam swoje listy i szanuje moją prywatność.
Wzruszam ramionami.
— Niezbyt.
Patrzy na mnie przez chwilę badawczym wzrokiem, ale
sekundę później wzrusza ramionami i jak gdyby nic się nie stało, zaczyna jeść.
~*~*~*~*~*~
Stoję samotnie przy posągu gargulca o 9:45, a moje
serce bije jak szalone. Oczami wyobraźni przypominam sobie beztroskie chwile
sprzed trzech lat, kiedy to tonęłam wśród prac domowych i sprzeczałam się z
Ronem. W mojej głowie tworzą się obrazy przedstawiające wojnę, która zabrała
tyle wspaniałych ludzi i nie pozostawiła nam żadnej nadziei. Draco także
pamięta lata tortur, podczas których zło toczyło nieustanną walkę z dobrą
stroną. Oboje pamiętamy pogrzeby, na których opłakiwaliśmy swoich bliskich.
Chciałabym ruszyć naprzód i wypowiedzieć hasło, ale nogi odmawiają mi
posłuszeństwa. Jak przez mgłę widzę siebie, wspinającą się po schodach, gdy
szukałam ostatniej deski ratunku.
Patrzę na zegarek i powoli przesuwam się bliżej
ściany.
— Hasło? — podpowiada gargulec, gdy wybija dziesiąta.
Wzdrygam się i robię krok w tył. Po raz pierwszy nie
jestem pewna, czy powinnam tam iść. Wspomnienia powracają z zawrotną prędkością
i mam ochotę uciekać jak najdalej się da. Wiem, że potrafię je zatrzymać, ale
coś mnie powstrzymuje. Zamykam oczy i biorę głęboki oddech.
— Oczyść umysł — słyszę głos Draco w mojej głowie.
Szybko poddaję kwarantannie moje wspomnienia i strach
im towarzyszący. Tarcza ochronna tworzy się w moim umyśle, gdy biorę kolejny
wdech.
— Raz… dwa…
— Czekoladowe lekarstwo — mówię mocnym głosem.
Momentalnie przed moimi oczami pojawiają się kamienne
schody. Szybko wspinam się po nich, jakbym się bała, że znikną.
Puk, puk.
— Proszę — mówi profesor Dumbledore z wnętrza
gabinetu.
Otwieram drzwi i wchodzę do środka. Mężczyzna uśmiecha
się do mnie i gestem ręki zaprasza w stronę biurka.
— Cytrynowego dropsa? — pyta uprzejmym tonem.
Kręcę głową. On zachowuje się tak, jakby spodziewał
się tego, że odmówię. Siada w swoim miękkim fotelu i bacznie mi się przygląda.
— Cóż, cieszę się, że pani przyszła. Bałem się, że
będę musiał zejść na dół i namówić panią na wejście do gabinetu, ale na
szczęście odwaga zwyciężyła.
Czuję, że moje policzki różowieją.
— Tak, profesorze, ja po prostu… — mój głos zanika,
ale dyrektor jedynie potrząsa głową i uśmiecha się do mnie.
— Nie musi pani tego wyjaśniać, panno Granger.
Wszystko rozumiem.
Jego oczy tracą dawny blask i patrzy na mnie
przenikliwie.
— Wydaje mi się, że mamy kilka spraw do omówienia,
prawda? — pyta.
Przytakuję, nie wiedząc, co powiedzieć.
— Wiesz coś o horkruksach, prawda? — dopytuje.
— Tak, Voldemort stworzył siedem horkruksów —
odpowiadam automatycznie.
Dumbledore momentalnie poważnieje.
— A są nimi?
Przygryzam wargę, bo nie wiem, czy to dobry pomysł,
żeby poznał prawdę. O dziwo dyrektor przewiduje moje obawy.
— W porządku. Wiem, że zostało mi mało czasu, więc to
że dowiem się tego teraz, nie ma większego znaczenia.
Przytakuję.
— Horksursem był pamiętnik, który zniszczyliśmy na
drugim roku. Jest nim także pierścień, który zniszczył pan przed rozpoczęciem
roku. Są jeszcze medalion Salazara Slytherina, puchar Helgi Hufflepuff, diadem
Roveny Ravenclaw, wąż i… em…
— Harry.
Patrzę na niego szeroko otwartymi oczami.
— Pan wie?
Przytakuje.
— Od jak dawna pan to wie?
— Od jakiegoś czasu — odpowiada. — Miałem nadzieję, że
proroctwo się nie spełni i pan Potter ma szansę na zmianę swojego losu, ale
niestety część przepowiedni już się spełniła i niedawno dotarło do mnie, że jest
prawdziwa. Próbowałem to zrozumieć. Szukałem odpowiedzi i znalazłem horkruksy.
— To czarna magia — przerywam mu. — Ta wiedza jest
niezgodna z prawem.
Uśmiecha się w odpowiedzi.
— Panno Granger, wiem, że zrobiłabyś wiele legalnych i
nielegalnych rzeczy żeby ochronić pana Pottera podczas wojny. Może śmierć
byłaby darem dla takiego starego mężczyzny jak ja, który już napatrzył się na
ten świat i zna jego oba oblicza. Ale wiem, że ty chcesz wszystko naprawić.
Siedzę tutaj i widzę śmierć Harry’ego w twoim umyśle. Zaklęcia tnące, wiele
krwi i jego powolny upadek. Widzę także Voldemorta przygniatającego go butem i
mierzącego do niego różdżką. A potem zielone światło świecące z jego oczu.
Widziałam, że Harry patrzył na niego z dziką
determinacją, ale było już za późno. Wziął ostatni oddech i zamknął oczy.
Wydawało mi się, że to koniec, ale czy to możliwe, że on… mógł to przeżyć?
Otwieram szeroko oczy.
— On żył! — mówię, wstając z krzesła.
— Panno Granger?
— Harry! Voldemort rzucił zaklęcie uśmiercające prosto
w jego pierś. Byłam tam i widziałam to. Ale potem zamknęłam oczy, bo nie mogłam
uwierzyć w to, co się stało, ale kiedy znowu je otworzyłam zielone światło
zniknęło, a Harry’ego nigdzie nie było.
— Przykro mi, że byłaś tego świadkiem — mówi profesor
ze współczuciem.
Potrząsam głową z niedowierzaniem.
— Nie, nic pan nie rozumie — mamroczę. — Po swojej
śmierci, przemienił się i wrócił. Widziałam wyraz jego twarzy i to był Harry.
Prawdziwy, żywy Harry.
— Czy wstał i walczył dalej? — pyta Dumbledore,
pochylając się w moim kierunku.
Kręcę głową i siadam na krześle.
— Nie. Nie był w stanie dalej walczyć. Bardzo krwawił
co było skutkiem tego paskudnego zaklęcia. Ale i tak było już za późno, bo
tylko ja przeżyłam. Widziałam go przez ułamek sekundy, ale potem znowu zniknął
mi z oczu.
Smutek przepełnia mój głos i czuję, że wspomnienia
sprzed trzech lat wróciły na dobre. Ale nie mogę znowu cofnąć się w czasie.
Może gdybym wtedy dołączyła do Harry’ego… Może nie musiałabym cofać się w
czasie?
Dumbledore znowu wyczuwa moje rozterki i uśmiecha się
do mnie pokrzepiająco.
— Jeszcze nic nie jest stracone, panno Granger. Harry
wciąż żyje. Oczywiście mówię o obecnych czasach. Po prostu musimy zrobić
wszystko, żeby tak było jak najdłużej się da.
Przytakuję.
— Voldemort zawsze trzyma węża blisko siebie —
mężczyzna jak gdyby nigdy nic kontynuuje rozmowę.
— Tak, nigdy go nie dopadliśmy.
— A ten medalion, który znalazłem w jaskini? Ten,
który zabrałbym stamtąd razem z Harrym?
— Nie, on jest fałszywy. Prawdziwy medalion zabrał
Regulus Black. Niestety przed swoją śmiercią nie znalazł sposobu, żeby go zniszczyć.
Jego skrzat, Stworek, trzymał go w bezpiecznym miejscu. Ale proszę nie iść do
tej jaskini. Harry powiedział mi, co tam się stało i strasznie się o to
obwiniał. To… to… to nie jest dobry pomysł.
Dyrektor przytakuje.
— Czy wiesz, gdzie znajdują się inne horkruksy?
— Puchar Helgi Hufflepuff jest w skarbcu Bellatrix
Lestrage w Banku Gringotta — mówię, chichocząc. — Wtedy mało brakowało żeby
pożarł nas smok.
— Brzmi jak niezła przygoda — dodaje, po czym wybucha
śmiechem.
— Diadem Ravenclaw znajduje się w zamku w Pokoju
Życzeń, w którym ukryte jest wiele rzeczy. Znaleźliśmy go pośród wielu rupieci
i okazało się, że nie jest zniszczony.
— Wspomniałaś, że Regulus zabrał medalion.
Przytakuję.
— Ale Tom nie wiedział, gdzie był medalion i czy jest
zniszczony?
— Nie, nie sądzę, żeby potrafił
śledzić swoje horkruksy. Mieliśmy medalion przez dłuższy czas, ale to i tak nie
doprowadziło go do nas. Ale on na pewno wie, kiedy zostają zniszczone.
— Interesujące. Cóż, wygląda na to, że
mamy jakiś początek planu.
— Profesorze?
Mężczyzna patrzy na mnie z
zainteresowaniem.
— Tom nie może zlokalizować
horkruksów, ale wie, kiedy są zniszczone. Logiczny wydaje się fakt, że jeśli
zebralibyśmy wszystkie horkruksy w jedno miejsce, ale ich nie niszczyli, Tom
żyłby w nieświadomości — wyjaśnia.
— Nie mógłby ich chronić, bo nie
wiedziałby, że je zabraliśmy — dodaję.
— Właśnie, panno Granger. — Dumbledore
uśmiecha się z dumą. — Spotkamy się za jakiś czas, żeby omówić plan na
najbliższe kilka miesięcy, ale teraz są jeszcze dwie sprawy, które chciałbym
dziś omówić.
Patrzę na niego z zaskoczeniem,
zagryzając wargę.
— Panno Granger, zauważyłem, że spędza
pani wiele czasu z panem Malfoyem — mówi oschle.
Przełykam ślinę i przytakuję.
— On nie przestrzega zasad, które są
tak ważne dla ciebie. Jednak wiem, że dzięki niemu nie czujesz się taka
samotna. Powiem krótko. Panno Granger, chciałbym panią ostrzec przed przyjaźnią
z tym młodym człowiekiem. Robię to, ponieważ nie chcę, żeby sprowadził panią na
złą drogę. Ja w swoim życiu popełniłem wiele błędów, ale do końca dnia będę
pamiętał dzień, w którym straciłem swojego najlepszego przyjaciela przez własną
lekkomyślność.
Przytakuję kilka razy, zanim odzyskuję
mowę.
— On wszystko pamięta, profesorze.
Wszedł za mną do gabinetu i razem przenieśliśmy się w przeszłość. Przeżył
trzyletnią wojnę, ale nie jest taki jak kiedyś. W zasadzie nikt z nas nie jest
taki jak przedtem. Myślę… myślę, że zrobiłby wszystko, żeby ochronić swoją
matkę. Oboje nie chcemy przeżywać tej wojny na nowo i pragniemy, żeby wszystko
dobrze się skończyło. Jestem przekonana, że dla swojej matki byłby w stanie w
mgnieniu oka przejść na naszą stronę.
— A jeśli nie?
Wzdycham.
— Nie pozostawił mi żadnych złudzeń —
odpowiadam i myślami cofam się do naszej rozmowy sprzed kilku dni.
~*~*~*~*~*~
—
Co zrobisz, kiedy to wszystko się skończy? — pyta nagle Draco.
—
Co masz na myśli?
Przewraca
oczami.
—
Co zrobisz, kiedy skończy się ten rok i Dumbledore umrze?
—
Zakończę tą wojnę, Malfoy. Nie mam innego wyjścia — odpowiadam.
—
Dobra strona nie wesprze cię, jeśli zabijesz ich lidera — mówi blondyn
protekcjonalnym tonem.
—
Myślisz, że mogłabym iść do Voldemorta? — pytam z niedowierzaniem.
Syczy
na dźwięk tego imienia, ale kontynuuje swój wywód.
—
To byłby całkiem niezły pomysł. Czarny Pan prawdopodobnie zabije cię, gdy misja
się zakończy. Zapewne byłby szczęśliwy, gdybyś zaoferowała swoją pomoc po jego
stronie, ale nie jestem pewny, czy byłby taki hojny i pozwoliłby ci żyć. Jego
zwolennicy nie byliby z tego zadowoleni. To nie jest tego warte.
—
Więc, co mi radzisz, Malfoy? Z twojego wywodu wynika, że nie mogę być po obu
stronach.
—
Uciekaj. Najszybciej i najdalej jak tylko możliwe. Kiedy wykonasz zadanie, nie
będziesz musiała przejmować się przysięgą, więc najlepiej będzie jeśli się stąd
wyniesiesz.
—
Mam uciec?
—
Chcę ci pomóc. Nie możesz tu zostać. Zapomnij o głupich gryfońskich zasadach.
One nie mają znaczenia, jeśli możesz umrzeć tu i teraz. Po prostu ucieknij.
—
Jeśli naprawdę tak myślisz, to co ty tu jeszcze robisz? Co ciebie tu
zatrzymuje?
—
Matka — odpowiada po prostu. — Nie mogę nas stąd wyciągnąć, a nie chcę jej tu
zostawić samej. Nie mam wyboru, ale ty tak. Uciekaj stąd najszybciej jak się
da. Zmień imię, wygląd i nie oglądaj się za siebie. Nigdy.
—
Nie.
—
Co?
—
Nie, ja nie ucieknę.
—
Granger — warczy. — Umrzesz. To jedyny sposób. Próbuję cię uratować.
Kładę
rękę na jego ramieniu.
—
Draco — mówię cicho. — Nie mogę tak po prostu zostawić wszystkiego za sobą.
Nigdy nie mogłam. To też jest mój świat i nie pozwolę, żeby został zniszczony.
Dobra strona weźmie mnie pod swoje skrzydła. Powiem im prawdę. Muszę walczyć.
—
Nie mówisz poważnie — szepta, ale to brzmi jak zarzut.
—
Owszem.
—
Wiem, ale musiałem spróbować.
—
Wiem Draco i dziękuję ci za to.
Przytakuje
i odwraca się.
~*~*~*~*~*~
Nie rozmawialiśmy o tym od tamtej
pory, ale oboje dobrze wiemy, że będziemy zmuszeni walczyć po przeciwnych
stronach, jednak teraz o tym nie myślimy. Dumbledore akceptuje moją odpowiedź
smutnym skinieniem głowy.
— A jeszcze jedno — mówi. — Chciałbym,
żeby w niedalekiej przyszłości poinformowała pani pana Pottera o naszych
planach, ale najpierw powinien nauczyć się Oklumencji. Po prostu nie możemy
ryzykować, że Tom dowie się o naszych planach poprzez ich więź.
— W porządku.
— Chciałbym, żeby pani go uczyła.
— Ja?
— Tak, panno Granger. W końcu jesteś
jego najlepszą przyjaciółką i najmądrzejszą czarownicą w tym stuleciu. Nadajesz
się do tego jak nikt inny — oznajmia, mrugając do mnie porozumiewawczo.
Znowu przytakuję.
— Dobrze.
— Proszę, informuj mnie o waszych
postępach i wtedy zaczniemy działać.
— Dobrze, panie profesorze —
odpowiadam, podnosząc się z krzesła.
Kiedy podchodzę go drzwi, słyszę jego
głos.
— Panno Granger?
Odwracam się w jego kierunku.
— Mam nadzieję, że masz rację odnośnie
pana Malfoya.
_________
Witajcie :) W to jesienne popołudnie publikuję kolejny rozdział tłumaczenia. Może się wydawać, że akcja toczy się jak flaki z olejem (nie lubię tego porównania, ale tutaj pasuje idealnie), ale niedługo wszystko przyspieszy i może wtedy większość z Was polubi tą historię. Co myślicie o rozdziale? Jestem ciekawa Waszych opinii :)
Ostatnio zmagam się z wielkim kryzysem twórczym. Powinnam tłumaczyć i pisać rozdziały moich opowiadań, ale zupełnie nie mam do tego motywacji. Nie wiem, może to jesienna aura? Od listopada będę miała o wiele więcej wolnego czasu, więc może wszystko nadgonię. Z góry przepraszam wszystkich za brak komentarzy ode mnie na Waszych blogach. W wolnej chwili postaram się nadrobić wszelakie zaległości.
To tyle. Komentujcie i oceniajcie. Enjoy!
Szkoda, że rozdziały są takie krótkie :O. No, ale cóż, trzeba to jakoś przeżyć :).
OdpowiedzUsuńOczywiście jak zawsze ciekawie. Nie postrzegam tego jako czegoś nudnego i wręcz przeciwnie, gdy akcja spowalnia można się trochę więcej rzeczy dowiedzieć o opowiadaniu i nie ma aż tylu wątków do ogarnięcia :D. Ale nie powiem, nie mogę doczekać się już całkowitego rozwoju akcji :D.
Nie przejmuj się: to chyba ta jesienna chandra. Wszędzie jej pełno, prawdę mówiąc ja też nie mam na nic ochoty, ani na pisanie, ani na czytanie, ani na cokolwiek :O. Jedna myśl mnie pociesza: niedługo święta i wolne! :D
Pozdrawiam cieplutko!
Charlotte
Niestety na długość rozdziałów nie mam wpływu.
UsuńCieszę się, że rozdział Ci się podobał. Ja także lubię takie mało wątkowe historie. Przynajmniej nie muszę się zastanawiać kto z kim i dlaczego :D
Możliwe, że to chandra. Oby tylko uciekła ode mnie jak najdalej ;)
Pozdrawiam
Ja tam nie wiem, czemu uważasz ten rozdział za "zły". Mi się podobał :) Znów była piękna scena Dramione i wiele wyjaśnił. Wiem, że zerwanie Ginny z Harrym ma go popchnąć do Luny, ale nie podoba mi się to, że z Weasleyówny zrobiono takiego pustaka :(. Mam wrażenie, że Draco i Hermiona będą jeszcze mieli wiele problemów. Jestem ciekawa, jak Harry zareaguje, gdy dowie się, że Hermiona ma być po złej, a Draco po dobrej stronie. Mam nadzieję, że to się wyjaśni, zanim Draco i Hermiona zrobią krok w stronę zamiany stron, bo byłoby to okropne.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że ten komentarz taki chaotyczny. Nie tylko Ciebie dorwało to jesienne paskudztwo, ale mam nadzieję, że w przeciwieństwie do mnie, nie będziesz męczyła się nad jednym rozdziałem ponad miesiąc :p
Pozdrawiam i powodzenia w zwalczaniu jesiennej depresji!
Nie uważam tego rozdziału za zły, tylko to kolejna przejściówka i dlatego obawiam się, że nie był zbytnio interesujący. Ale cieszę się, że Tobie się podobał :) Faktycznie autorka surowo potraktowała Ginny, ale może to dobrze? Wg mnie ona i Harry wcale do siebie nie pasowali, ale to tylko moja opinia. Jeszcze wiele będzie się działo, a Harry pozna prawdę w następnym rozdziale ;)
UsuńTeraz powinno być już lepiej. Przynajmniej mam taką nadzieję :)
Pozdrawiam
Na jesienne nudności trudno zaradzić. Ja próbuję niwelować je muzyką, ale i tak koniec końców ląduję, tak jak dzisiaj.., przed telewizorem oglądając Niebezpieczne Związki 😂 Z nudów zajadam się Goji i do nauki nie mam najmniejszej ochoty.
OdpowiedzUsuńJednakże jeśli wena jest potrzebna na pstryk - polecam wyjście do lasu czy parku. Kolory zniewalają z nóg, piękny widok.
Rozdział krótki i chyba tego nie lubię w tym opowiadaniu, ci oczywiście nie jest Twoją winą. Dalej dziwią mnie stosunki Draco x Hermiona w tak szybkim tempie... Poza tym pozytywnie :))
Jeśli zapomniałam czegoś skomentować z serii twojej twórczości - napisz. Ostatnio w ogóle nie mam do tego głowy. Z dumą zaś mogę powiedzieć, iż poprawiłam się w nauce, ale jakim kosztem...
Pozdrawiam, czekam, wysyłam kilo weny :))
KH
Cóż, każdy sposób jest dobry. Ja zamiast pisać i tłumaczyć oglądam durne filmy, które i tak mi w niczym nie pomogą ;)
UsuńDługość rozdziałów nie jest ode mnie zależna. Cóż relacja dramione jest dość specyficzna i mam nadzieję, że kiedyś się do niej przekonasz :)
Zapomniałaś skomentować drugą część epilogu simply i fragment kontynuacji :)
Pozdrawiam
Rozdział krótki, ale całkiem ok :) Cieszę się, że Hermiona powiedziała dyrektorowi o tych horkruksach, może jednak ta misja im się uda :) Zaskoczyła mnie postawa Ginny... to bardzo. Nie spodziewałam się, że będzie aż tak za swoim bratem...Po raz kolejny Harry udowadnia, że jest prawdziwym przyjacielem i zawsze można na niego liczyć...Co do Draco, to również się cieszę, że ich relacja jest w miarę ogarnięta :) Dziękuję za powiadomienie o nowym rozdziale i czekam oczywiście na naxta :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję fajnie, że się podobało ;) Niestety Ginny została tutaj przedstawiona dość powierzchownie, ale nam nic do tego :)
UsuńPozdrawiam
Przepraszam, że znowu tak późno!
OdpowiedzUsuńRozdział naprawdę fajny, coraz bardziej wkręcam się w tę historię :D
Ehhh, Ginny, ty i te twoje okropne poglądy! Przeklęłabym ją za samo popieranie stereotypu o kobiecie-kurze domowej. A do tego to, co mówiła o Hermionie, no masakra :/
Jestem ciekawa, co wyjdzie z tego zbierania horkruksów i uczenia Harry'ego oklumencji. No i nie daje mi spokoju to, jak Hermiona zabije Dumbledore'a...
Gorąco pozdrawiam i życzę weny! Johanna Malfoy
Nic się nie stało, ważne, że jesteś :)
UsuńGinny jest przykładem stereotypowo myślącej kobiety. Szkoda, że zajęła się obgadywaniem innych, a nie zajmuje się sobą.
W niedalekiej przyszłości cały plan działania zostanie przedstawiony. Lekcje oklumencji już niedługo :)
Pozdrawiam
Hejo hejooo :D
OdpowiedzUsuńZnowu spóźniam się z komentarzem, no ale dobrze, że w końcu tu dotarłam. Ave ja! :P
Lubię to opowiadanie i mimo iż w tym rozdziale nie bylo Dracona to przez ciągłe nawiązania do niego i wspomnienia Hermiony, nadal czułam jego obecność.
I chyba jestem dziwna ale podobają mi się opowiadania, w których Draco i Hermiona mają jakąś tajemnice, która pozwala im nawiązywać jakąś niespotykaną więź.
Pozdrawiam i życzę weny, Iva Nerda
kiedyjestesprzymniedramione.blogspot.com
Witam, witam :D
UsuńDraco nie było, ale wspomnienie Hermiony i tak jest mega dramionowate :) Ja też lubię tajemnice, więc jest nas dwie :D
Pozdrawiam