środa, 2 listopada 2016

Rozdział 11: Lekcje Oklumencji z Wybrańcem

Harry bez uprzedzenia siada koło mnie przy stole Gryffindoru. Zaczyna nakładać sobie obiad na talerz, ale spogląda na mnie kątem oka.
— Czy Dumbledore z tobą rozmawiał? — pyta, rzucając mi przelotne spojrzenie.
— Tak — odpowiadam.
Kiwa głową w odpowiedzi, próbując zachować pozory, że rozmawiamy o błahych sprawach.
— Chcesz o tym powiedzieć Ronowi?
Patrzę na niego ze zdziwieniem, ale on nie przerywa jedzenia.
— A ty chcesz? — dopytuję.
Wzrusza ramionami.
— Odkąd zerwałem z Ginny jest większym palantem niż zazwyczaj. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że był wściekły kiedy zacząłem się z nią spotykać, a teraz jest zły, bo z nią zerwałem. Podejrzewam, że to dlatego, bo przyłapał swoją siostrę, kiedy obściskiwała się z Deanem w pokoju wspólnym. W każdym razie, wydaje mi się, że nawet gdyby któreś z nas powiedziało mu o tych lekcjach, nic by to między nami nie zmieniło, więc nie wiem, czy warto go w to wtajemniczać.
— Będzie wściekły jeśli dowie się o tym od kogoś innego — mówię, wkładając sałatkę na swój talerz.
Harry wzdycha z rezygnacją.
— Jego zawsze coś denerwuje.
— Na razie zachowajmy to dla siebie. Nie będziemy robić zamieszania — szeptam, a on przytakuje. — Kiedy chcesz się spotkać?
— Dumbledore powiedział, że na razie przerwiemy nasze spotkania i mam się skupić na Oklumencji.
— Okay.
— Mam nadzieję, że jesteś lepszą nauczycielką niż Snape — dodaje Harry, po czym odwraca się i mruga do mnie.
Uśmiecham się.
— Cóż, czas pokaże, prawda?
W dobrych nastrojach wychodzimy z Wielkiej Sali.

~*~*~*~*~*~

Ostrożnie wchodzę do Pokoju Życzeń. Długo myślałam nad tym, co powiem blondynowi siedzącemu na krześle przy stole. Harry jest zaledwie dziesięć minut za mną. Nie mam czasu na dyskusje.
— Przestań gryź wargę i po prostu to powiedz — mówi Draco, nie podnosząc wzroku znad książki.
Moja dolna warga wyskakuje spomiędzy zębów. Przez chwilę szukam właściwych słów w głowie, na przemian otwierając i zamykając usta.
— Granger?
Patrzy na mnie zniecierpliwiony.
— Uczę Harry’ego Oklumencji — odpowiadam, czując wielką ulgę.
Na jego twarzy pojawia się coś w rodzaju szoku, ale sekundę później przybiera maskę obojętności.
— Okay i co w związku z tym?
Rozglądam się po pomieszczeniu, unikając jego wzroku.
— Chciałam… — mamroczę pod nosem.
— Wyrzucasz mnie? — pyta, pakując swoje rzeczy.
— Przepraszam. Ja po prostu nie wiem, gdzie indziej mogłabym przeprowadzać te lekcje. Poza tym będę mogła zmienić wystrój i nie Harry nie potłucze się za bardzo, jeśli upadnie. I…
— Granger, w porządku rozumiem.
Przytakuję, a on przechodzi w stronę drzwi.
— W jakie dni będziesz potrzebowała tego pokoju?
— W poniedziałek, środę i czwartek. I każde niedzielne popołudnie.
— Dobrze, w takim razie do zobaczenia we wtorek, piątek i sobotę — mówi, trzymając rękę na klamce.
— Draco?
Patrzę na niego, a on unosi brew z zainteresowaniem.
— Dziękuję. Za… za wszystko.
Wzrusza ramionami i znika za drzwiami. Daję mu chwilę na ulotnienie się i wychodzę na korytarz. Kilka minut później dołącza do mnie Harry. Chodzę w tą i z powrotem, po czym otwieram masywne drzwi. Na podłodze leży puszysty szmaragdowy dywan, a na nim bogato zdobiony stolik do kawy między dwoma czerwono-srebrnymi krzesłami. Harry rozgląda się z ciekawością.
— Ciekawy wybór wystroju — komentuje.
Rumienię się lekko, ale mam nadzieję, że tego nie widzi. Pokój jest bardzo podobny do tego, w którym Draco uczył mnie Oklumencji. To nic nie znaczy, ja po prostu… polubiłam ten kolor i dodałam coś od siebie.
— Czyżbyś zainteresowała się jakimś Ślizgonem? — pyta.
Otwieram szeroko oczy.
— Harry!
— Nic nie insynuuję, ale bądź ostrożna — mówi, a moje policzki płoną. — Może zaczniemy? — dopytuje, ratując mnie tym samym z opresji.
— Tak — mamroczę, siadając na dywanie. Gestem głowy proszę go, żeby zrobił to samo. — Cóż, metoda, dzięki której nauczyłam się Oklumencji jest bardzo efektywna. Ja potrzebowałam nieco ponad dwóch miesięcy, żeby się jej nauczyć. Wydaje mi się, że nie powinieneś mieć większych problemów. Jest podobna do tej, którą stosował Snape, ale bardziej efektywna. Mamy tylko cztery i pół miesiąca do końca roku szkolnego, a im szybciej opanujesz Oklumencję, tym szybciej będziesz mógł blokować Voldemorta przed wejściem do twojego umysłu. Dlatego opracowałam nową metodę nauczania.
Harry uśmiecha się pod nosem.
— Dlaczego mnie to nie dziwi? — pyta żartobliwym tonem.
Przewracam oczami, ale po chwili szeroko się uśmiecham. Harry bardzo dobrze mnie zna i wie, że potrafię wymyślać wiele ułatwień, zwłaszcza jeśli chodzi o naukę. Ale Oklumencja to poważna sprawa i nie ma czasu na żarty.
Wzdycham przeciągle.
— To nie będzie łatwe, Harry. Będzie… będzie bolało. W tej metodzie chodzi o to, że wejdę do twojego umysłu. A ty powinieneś utworzyć barierę w swoim umyśle, dzięki której nie zobaczę twoich najgorszych wspomnień.
Chłopak kiwa głową.
— Ufam ci, Hermiono — mówi.
— Okay. Najpierw wejdę do twojego umysłu i zobaczymy jakie masz wspomnienia. Po tym, pokażę ci w jaki sposób tworzyć barierę w umyśle. Będziemy to powtarzać na każdym spotkaniu. Kiedy będziesz szedł spać, albo będziesz po prostu siedział i myślał, próbuj tworzyć barierę w swoim umyśle. Dobrze?
Przytakuje.
— Gotowy?
— Tak.
— Na trzy — mówię, brzmiąc podobnie jak mój nauczyciel. — Raz, dwa, trzy…
Pomieszczenie rozmazuje się i nurkuję w umyśle Harry’ego. Mały chłopiec z niesfornie stojącymi czarnymi włosami i w okularach stoi na stołku przed kuchenką. Wygląda na małego, ale domyślam się, że ma około sześciu lat. Patrzy uważnie na patelnię i co chwila przerzuca jej zawartość drewnianą łyżką. Zapach bekonu, który trochę za długo się smażył, uderza w moje nozdrza. Nagle do kuchni wchodzi wysoka chuda kobieta o twarzy konia. Podchodzi do chłopca i popycha go.
— Co to jest? — wrzeszczy, chwytając patelnie i kierując ją do twarzy dziecka.
— Boczek — odpowiada cicho.
— Połowa jest spalona, a druga połowa surowa. Czy ty nic nie umiesz zrobić dobrze?
— Przepraszam — mamrocze chłopczyk pod nosem.
— Przepraszam? Tylko tyle masz mi do powiedzenia? — kontynuuje kobieta, wskazując ręką patelnię.
Boczek ślizga się po niej niepewnie, a część oleju spływa stróżką na ramię dziecka, które syczy z bólu.
— I co zrobiłeś?
Rzuca patelnię do pieca, a potem chwyta go za bolące ramię. Nagle kobieta zaczyna krzyczeć, bo na jej dłoniach pojawiają się małe bąble. Ciągnie chłopca za koszulę w kierunku komórki pod schodami. Praktycznie wrzuca go do środka.
— Dziwak — mówi na odchodne i zatrzaskuje drzwi do komórki.
Chłopiec zwija się w kłębek na swoim małym łóżeczku, trzymając bolącą rękę na klatce piersiowej. Jego ramię świeci się lekko, gdy zamyka oczy.
Kiedy wspomnienie się kończy, znowu jesteśmy w Pokoju Życzeń. Oczy Harry’ego skanują moją twarz.
— Harry — zaczynam.
Jednak przerywa mi gestem ręki.
— Jest dobrze, Hermiono — mówi, machając ręką i pokazując, że nie jest spalona.
— Harry, przykro mi, ja nie wiedziałam, że…
Znowu mi przerywa.
— Nie osiągniemy zamierzonych efektów, jeśli będziesz mi współczuć po każdym złym wspomnieniu, bo możesz wierzyć lub nie, ale jest ich więcej. Ja już się z tym pogodziłem, więc przejdźmy dalej.
Nadal czuję się okropnie z tym, że widziałam tego małego biednego chłopca zamkniętego w komórce pod schodami. Jak to możliwe, że mimo tego co przeszedł, jest takim wspaniałym człowiekiem i potrafił pogodzić się ze swoim losem? Może to dlatego, że w życiu nie zaznał miłości, o której tak marzył? Przytakuję.
— Jeszcze raz? Na trzy — mówię. — Raz, dwa…

~*~*~*~*~*~

Dwa wspomnienia później jestem wyczerpana. Sposób, w jaki wujostwo traktowało tego małego chłopca jest karygodny. Czuję się okropnie i z trudem tłumię łzy cisnące się do oczu.
— Myślę, że nadszedł czas, żeby przejść do drugiego etapu lekcji — mówię.
Harry idzie za mną i znowu siadamy po turecku na szmaragdowym dywanie naprzeciwko siebie. Biorę do za ręce.
— Teraz wejdę do twojego umysłu, ale w inne miejsce niż to, gdzie przechowywane są wspomnienia. Ten punkt jest w twojej świadomości i to tam zaczniemy budować tarczę.
— Okay.
— Na trzy. Raz, dwa…
Zanurzam się w jego umyśle, nadal czując buzujące we mnie jego wspomnienia. Gdy otwieram połączenie, pojawia się odrębna przestrzeń. Wygląda to tak, jakbyśmy stali na boisku Quidditcha. Rozglądam się wokół siebie i napotykam zaskoczone oczy Harry’ego.
— Co to za miejsce? — pyta.
— To twój umysł — wyjaśniam. — A raczej jego część. To ta część z przodu mózgu, gdzie tworzą się myśli i wszystko co dzieje się w danym momencie. Tutaj także tworzone są bariery ochronne. Widzisz to? — Wskazuję parę gigantycznych zielonych oczu z lewej strony murawy. — To jest miejsce, do którego dopływają informacje ze świata zewnętrznego i to właśnie tutaj zbudujesz swoją pierwszą barierę.
— W jaki sposób?
Natychmiast pojawia się duży kamień na środku boiska. Uśmiecham się.
— To jest twoja tarcza. Pierwsza w twoim życiu. Większość barier istnieje w twoim umyśle i to już od ciebie zależy, których użyjesz. Żeby stworzyć barierę musisz po prostu przenieść kamień na docelowe miejsce, ale nie jest to takie łatwe jak się wydaje.
— Oczywiście, że tak — prycha Harry. — Więc jak mam przenieść tą gigantyczną skałę?
Marszczę czoło.
— Nie ma jednej metody, bo to sprawa indywidualna. Ja musiałam rozwiązać matematyczne zadanie, żeby przesunąć skałę. Niektórzy potrafią po prostu je przenieść. Inni używają magicznych przedmiotów, albo czegoś w tym rodzaju. To musi być coś, co jest twoją dobrą stroną.
— Cudownie — mruczy pod nosem.
Przesuwa się do przodu i próbuje podnieść kamień i przenieść go na miejsce. Niestety to nic nie daje, dlatego wyciąga różdżkę. Po kilku nieudanych próbach jego irytacja rośnie z każdą sekundą i obawiam się, że niczego dziś nie wskóra.
— Harry — mówię. — Spróbujemy następnym razem.
Wychodzę z jego umysłu i jeszcze raz patrzymy na siebie.
— Więc, w taki sposób tworzy się barierę?
— Tak, ale jeszcze wiele pracy przed nami. Znalezienie takiego miejsca poprzez medytację trwa co najmniej sześć miesięcy. Nie mamy tyle czasu, więc pomyślałam, że lepszym rozwiązaniem było wejście do twojego umysłu i poszukanie tarczy przez warstwy. Będzie szybciej i unikniemy oglądania twoich wspomnień.
Harry przytakuje.
— Dziękuję, Hermiono.
Wstaje i podaje mi rękę.
— Za co?
— Za bycie lepszą nauczycielką niż Snape — odpowiada, śmiejąc się.

~*~*~*~*~*~

Upadam bez sił na swoje łóżko. Moja głowa jest taka ciężka i pulsuje niemiłosiernie. Nie mam siły wstać, dlatego za pomocą różdżki zasłaniam zasłony wokół łóżka. Kto by pomyślał, że nauczanie może być takie wyczerpujące?
Przez całą noc przewracam się z boku na bok, na nowo przeżywając wspomnienia Harry’ego. Mamroczę coś pod nosem, chcąc pomóc temu małemu chłopcu.
— Harry! — krzyczę na całe gardło, kiedy pierwsze promienie słońca świecą na mnie przez okno.
— Zamknij się! — gani mnie Lavender, zakrywając głowę poduszką.
Wzdycham głęboko, po czym wstaję i zaczynam nowy dzień.

~*~*~*~*~*~

Wieczorem wchodzę do Pokoju Życzeń i od razu zauważam znajome blond włosy.
— Draco — mówię, zwracając na siebie jego uwagę.
Szybkim krokiem podchodzę do niego, a on skanuje mnie wzrokiem, unosząc brwi.
— Promienna jak zawsze — mamrocze pod nosem.
Rumienię się lekko. Dobrze wiem, o co mu chodzi. Nie wyglądam dzisiaj zbyt korzystnie. Włosy związałam w niechlujnego koka i kilka pasm odstaje na boki. Cienie pod oczami i cera bledsza niż zazwyczaj także nie działają na moją korzyść.
— Kiedy mnie uczyłeś — zaczynam, ale urywam, szukając właściwych słów. — Czy kiedykolwiek… Chodzi mi o to, czy to było dla ciebie ciężkie, albo… Chcę cię zapytać o…
— Masz koszmary? — pyta.
Przytakuję.
— A ty miałeś?
Wzrusza ramionami.
— Tak, kilka razy.
— Widziałeś sceny z moich wspomnień zmieszane w jedno?
Przytakuje.
— Tak, jest gorzej, jeśli za bardzo angażujesz się w te lekcje i na jednej poznajesz wiele wspomnień. Zapewne ty tak robisz. W sumie zdziwiłbym się, gdyby tak nie było. — Uśmiecha się, kiedy odwracam wzrok. — Musisz zachować trochę energii na medytację i oczyszczanie umysłu przed pójściem spać. Być może nadal będziesz mieć koszmary, ale nie powinny być tak emocjonalne.
— To brzmi sensownie. Dziękuję.
Wzrusza ramionami.
— Eliksiry? — pyta, wyciągając swoje rzeczy.
Przytakuję i robię to samo co on.

~*~*~*~*~*~

— Myślę, że już wiem, o co w tym chodzi — mówi Harry, kiedy zamykamy drzwi do Pokoju Życzeń.
— Dobrze, obejrzymy jedno wspomnienie, a potem zajmiemy się budowaniem tarczy — odpowiadam. — Raz, dwa…
Voldemort odradza się na nowo w kociołku. Szczur cieszy się ze srebrnej ręki, którą właśnie podarował mu jego pan. Zaklęcie Imperiusa, które Voldemort rzuca na Harry’ego nie działa i chichoczę, przypominając sobie lekcje, na których Moody bezskutecznie próbował tresować mojego przyjaciela. Jednak mój umysł szybko wraca do scen rozgrywających się na cmentarzu.
Patrzę ze zdumieniem na połączone różdżki i wszystkich, którzy rozmawiają z Harrym i oferują pomoc. Tłumię szloch, kiedy słyszę Cedrika, który prosi, żeby Harry zabrał jego ciało. Chłopak bez wahania spełnia jego prośbę i biegnie w stronę pucharu. Gdy znikają, wspomnienie się kończy, a ja ląduję w Pokoju Życzeń.
Harry siedzi naprzeciwko mnie i podaje mi ręce. Łapię go i próbuję się skupić. Porządkuję własne myśli i nagle pojawiamy się na boisku Quidditcha. Po środku leży wielki kamień. Wokół niego tworzą się nieznane mi kręgi. Harry podchodzi do przodu i staje na granicy kręgów. Zamyka oczy, opuszczając luźno ręce. Mamrocze coś pod nosem, ale nie słyszę z tej odległości. Powtarza to jeszcze raz i jeszcze raz, z każdym razem coraz głośniej.
— Nie jestem sam — krzyczy i nagle na utworzonych kręgach pojawiają się postacie.
Widzę jego rodziców, Cedrika, Syriusza, Lupina, Dumbledore’a, Hagrida, Weasleyów, członków GD i mnie, stojących wokół kamienia. Harry wskazuje różdżką na kamień, a pozostali idealnie go kopiują. Wspólnie podnoszą kamień i przenoszą go przed parę zielonych oczu. Pierwsza tarcza znalazła swoje miejsce.
Harry odwraca się do mnie, uśmiechając się szeroko.
— I jak? — pyta.
Uśmiecham się i wychodzę z jego umysłu. Kiedy lądujemy na miękkim dywanie, rzucam mu się w ramiona.
— To było genialne.
Oboje postanawiamy zakończyć dzisiejszą lekcję, ponieważ udało się zrobić to, co planowaliśmy. W dobrych nastrojach wychodzimy na korytarz i kierujemy się do pokoju wspólnego. Pół godziny przed snem medytuję i oczyszczam swój umysł. O dziwo przynosi to zamierzony efekt. Draco jak zwykle miał rację.

________

Witajcie :) W to zimne jesienne popołudnie publikuję kolejny rozdział opowiadania, który sam w sobie jest dość oryginalny. Chyba nie czytałam opowiadań, w których Hermiona miałaby uczyć Wybrańca Oklumencji. Jak widać taka sytuacja może wystąpić :) Jak Wam się podobała ta lekcja? Czy Wy też jesteście pod wrażeniem sprytu pana Pottera? Piszcie, co sądzicie. Wasza opinia jest dla mnie bardzo ważna.
Mam nadzieję, że historia zyskuje nowych czytelników. Przynajmniej jest to widoczne w ilości wyświetleń, za co bardzo dziękuję :) Jednak przydałoby się troszkę więcej komentarzy, ale oczywiście nikogo do niczego nie zmuszam. Ja tylko mówię.
Nadszedł listopad — miesiąc, w którym wiele zmieniło się w moim życiu. Będę miała teraz wiele wolnego czasu, ponieważ moje zawodowe plany uległy zmianie. Dlatego planuję wiele nowości. Być może podczas tych 30 dni powstaną rozdziały Muzycznej misji i Last Minute Love. Mam także dwie niespodzianki, ale na razie nie będę zdradzać szczegółów, bo nie chcę Wam psuć zabawy. Trzymajcie kciuki, żeby się udało! :)
To tyle. Komentujcie i oceniajcie. Ja się biorę za Muzyczną misję, a Wam życzę udanego końca tygodnia. Enjoy!




12 komentarzy:

  1. Kochana ! Rozdział jak zwykle fajny :) Cieszę się, że Hermiona uczy Harry'ego oklumencji :)i super, że Draco odstąpił im pokoju :) Relacja Draco i Heriona jest poprawna i to lubię :) Cieszę się, że ten rozdział jest pozytywny :) Czekam na nexta i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz ;) Ja też się cieszę, że Hermiona uczy Harry'ego. Draco w sumie nie miał wyboru, bo podejrzewam, że Hermiona by nie ustąpiła :D
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Znalazłam literówkę gdzieś na początku w słowie Oklumencja :))
      Jestem, jak zwykle zresztą, zadowolona z rozdziału. Jednakże był on krótki :( Nie wiedzieć czemu, strasznie mnie to irytuje. Może opowiadanie jest tak ciekawe? Nie wiem, nie wiem. Nie myślałaś o zbitkach rozdziału? Robieniu jednego z dwóch. Czy raczej chcesz pozostawić oryginalny wygląd?
      Cieszę się Twoim szczęściem:)) Teraz pozostaje tylko szukanie weny, czy ową masz?
      W moim życiu także, nareszcie!, wszystko się poukładało. Świetne oceny, treningi 5razy w tygodniu, troszkę czasu wolnego, udaje mi się nawet porozmawiać z rodzicami w międzyczasie czy zjeść normalny obiad. Zdarza mi się wyjść do ludzi, do kina. Chyba jestem dumna, że odczepiłam od tego. Mówię ci, fanfiction uzależniają😂
      Pozdrawiam serdecznie i czekam
      KH

      Usuń
    3. Dziękuję, już poprawiłam ;)
      Cóż, nie mam wpływu na długość rozdziałów. Raczej nie przejdzie pomysł z łączeniem rozdziałów, bo każdy dotyczy czegoś innego. Poza tym autorka zapewne by się na to nie zgodziła. Cieszmy się tym co jest.
      Nie wiem czy można to nazwać szczęściem. Widocznie moje obecne miejsce pracy nie jest tym wymarzonym. Niecierpliwie czekam do stycznia, bo możliwe, że wtedy spełni się moje marzenie o pracy w wyuczonym zawodzie.
      Cieszę się, że u Ciebie wszystko dobrze :) Ja mam tyle opowiadań do nadrobienia, że nawet przestałam liczyć.
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Nie od razu, ale jestem! :D
    Spodziewałam się, że Hermiona będzie dobrą nauczycielką, ale i tak jestem z niej zadowolona. Autorka fajnie dopasowała metody tworzenia barier, matematyczne zadanie stanowczo pasuje do Hermiony, a "pomoc" bliskich idealnie do Pottera :D. Nie dziwię się jej, że tak bardzo uczuciowo reaguje na wspomnienia Harry'ego... no, ale Draco jej podpowiedział ;). Szkoda, że w tym rozdziale tak niewiele się działo, ale kolejny pewnie będzie lepszy.
    Super, że nareszcie u Ciebie lepiej...
    Pozdrawiam!
    PS Zapraszam na nowy rozdział Hogwartu skutego lodem: Klik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hermiona pokazała, że potrafi uczyć :D Tak, to prawda, autorka idealnie dopasowała metody do osób. Już niedługo będzie się działo ;)
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Jak to się dzieje, że zawsze wynajdujesz takie fajne opowiadania do tłumaczenia? :D
    Pomysł z tym, żeby Hermiona uczyła Harry'ego oklumencji jest świetny! Autorka wymyśliła świetną metodę tworzenia barier w umyśle ;)
    Mam nadzieję, że w kolejnym rozdziale będzie więcej Draco, mimo że jego wyznanie z tej notki mnie zaintrygowało. Czy on też bardzo angażował się w naukę Hermiony, że miał koszmary?
    Mam nadzieję, że przez listopad zdążysz napisać wszystko, co sobie zaplanowałaś ;) Już nie mogę się doczekać!
    Pozdrawiam i życzę weny! Johanna Malfoy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, może to jakiś dar? :D
      Autorka pokazała, że lubi oryginalne pomysły ;) Wszystko okaże się niedługo.
      Ja też mam taką nadzieję. Jak na razie zapowiada się dobrze :)
      Pozdrawiam

      Usuń
  4. Cześć ;) W końcu udało mi się nadrobić zaległe rozdziały na blogu ;)
    Nie spodziewałabym się, że Hermiona będzie uczyć Harry'ego oklumencji. Co prawda wiadomo, że posiada sporą wiedzę, ale myślałam, że będzie odwrotnie. Ciekawy bieg wydarzeń.
    W tym rozdziale ujęły mnie wspomnienia Harry'ego. Zostały opisane tak realistycznie, że miałam łzy w oczach. Zrobiło mi się szkoda małego, rozczochranego chłopca. I chociaż to tylko fikcja, mam nadzieję, że nigdy nie dotknie żadnego żywego człowieka.
    Musisz wiedzieć, że jeśli nawet nie komentuje to i tak czytam. Po prostu cierpię na chroniczny brak czasu :D
    Pozdrawiam Equmiri
    Ps. Zapraszam na nowy rozdział ;)
    ti-amo-per-sempre.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, fajnie, że jesteś :)
      Wszystkich to zaskakuje :D Przecież Hermiona jest taka inteligentna. Podejrzewałam, że autorka to wykorzysta.
      Mnie też było go szkoda :(
      Oczywiście rozumiem. Ja ostatnio nie mam nawet czasu na czytanie. Nadrobię to za jakiś czas
      Pozdrawiam

      Usuń
  5. Hejo hejooo :D
    Jestem i ja, bo jakżeby mogło mnie zabraknąć :P
    Cudowny rozdział, który udowodnił, że Hermiona oprócz Malfoya ma również przyjaciół. No i Harry, poczciwy i uczynny, taki do rany przyłóż. O to w nim lubię najbardziej. Serce się kroi na myśl ile przeszedł. Dobrze, że nie jest w tym wszystkim sam :D
    Draco - ehh wisienka na torcie ;)Mam nadzieję, że w kolejnych rozdziałach będzie o nim więcej.
    No i oczywiście czekam na zacieśnienie relacji między nim a panną Granger. Wtedy dopiero będzie się działo :D
    Pozdrawiam serdecznie, Iva Nerda
    kiedyjestesprzymniedramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Harry i Hermiona to prawdziwi przyjaciele. Dobrze, że zawsze mogą na siebie liczyć ;)
      Draco zawsze musi zabłysnąć jakąś ważną radą :D
      Pozdrawiam

      Usuń

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy