Draco zupełnie nieruchomo siedzi na krześle obok mnie
w gabinecie dyrektora. Wiem, że ten obojętny wyraz twarzy to maska, ale teraz nie
ma to żadnego znaczenia. Uderzam palcami o kolano, aby wyzwolić więcej energii
w pomieszczeniu.
— Dyrektorze. — Draco pozdrawia Dumbledore’a lekkim skinięciem
głowy, gdy ten siada. Mężczyzna uśmiecha się delikatnie, jednak zmarszczki
wokół oku wydają się napięte. Trzy wojny to o wiele za dużo dla jednej osoby, a
on przeżył dwie, jeśli doliczyć walkę z Grindelwaldem w dwóch
czasoprzestrzeniach.
— Panie Malfoy — zaczyna Dumbledore — rozumiem, że
przyjął pan propozycję Zakonu dotyczącą ochrony ciebie i twojej matki. — Draco
przytakuje. — Czy mam rację, że nie chciałbyś dołączyć do Zakonu i walczyć?
— Walczyłem w jednej wojnie, aby utrzymać ją przy
życiu i robiłem wiele rzeczy, których nie powinienem. Jak zrozumiałem, wasza
strona nie wymaga walki w zamian za ochronę, prawda? — odpowiada Draco
spokojnie, chociaż jego słowa są trochę urywane.
— Nic nie jest od ciebie wymagane, panie Malfoy,
oprócz zerwania więzów z Voldemortem — mówi Dumbledore.
— To nie problem. I tak, nie chciałbym walczyć.
— Zrozumiałe po tym wszystkim. Ty i twoja matka
będziecie mieszkać w bezpiecznym i dobrze chronionym miejscu, ale na czas wojny
muszę prosić, aby żadne z was nie opuszczało schronienia. To daje wam pewne
możliwości, będziesz mógł się przygotować do owutemów, biorąc pod uwagę, że
prawdopodobnie nie będziesz mógł wrócić na siódmy rok. Proszę stwórz listę
rzeczy, które ty i twoja matka będziecie potrzebować, a ja zgromadzę je przed
twoim wyjazdem.
Draco nie może wyjść z szoku i stać go tylko na lekkie
skinięcie głową. Dyrektor robi to samo, wciąż się uśmiechając.
— Są jeszcze dwie sprawy, o które chciałbym zapytać,
panie Malfoy — kontynuuje Dumbledore. Oczy Draco zwężają się i obserwują
mężczyznę. — W bezpiecznym domu, który wam oferujemy, będą także mieszkać pan
Potter, pan Weasley i panna Granger. Niewiele osób może tam wejść albo o nim
wiedzieć. Dlatego proszę, abyś pomagał mi w przygotowywaniu eliksirów i
leczeniu, oczywiście wewnątrz domu.
— A druga rzecz — mówi Draco.
— Nie chcę, żeby pan Potter wiedział o moim odejściu.
Kiedy to się stanie, będziesz jedyną osobą która może mu o tym powiedzieć,
ponieważ pannę Granger obowiązuje wieczysta przysięga. Wie wystarczająco dużo, bo
język jego przyjaciółki trochę się rozluźnił i mogłaby przesadzić.
— Dlaczego nie można powiedzieć mu wcześniej? — pyta,
a ja przełykam gulę w gardle i odwracam wzrok.
— Nie chcę spędzić reszty czasu na złość na to, czego
nie można uniknąć. Nie chcę też, aby pan Potter poszukiwał innego sposobu,
zamiast szkolić się na nadchodzącą wojnę — odpowiada Dumbledore, po czym
dodaje, lekko się uśmiechając. — I nie zależy mi na pożegnaniach.
— Tak, proszę pana — mówi z szacunkiem Draco. — Mogę
to zrobić.
Dyrektor uśmiecha się z dumą.
— Dziękuję. Dobranoc, panie Malfoy. Porozmawiamy
ponownie, zanim nadejdzie czas — oświadcza mężczyzna.
Draco przytakuje i wychodzi z gabinetu. Jasne,
niebieskie oczy zwracają się na mnie.
— Panno Granger, jeszcze nigdy nie byłem taki
szczęśliwy, udowadniając sobie, że się myliłem, ponieważ naprawdę zmieniłaś
myślenie pana Malfoya.
Potrząsam głową.
— To nie ja — odpowiadam. — Właśnie tego chciał. Po
prostu nie miał pojęcia, że mógł to wybrać za pierwszym razem.
Dumbledore przytakuje mądrze.
— Och, pan Potter — wita się dyrektor. Harry opada na
krzesło, które uprzednio zajmował Draco. — Przypuszczam, że panna Granger
powiedziała ci trochę więcej o planie, który stworzyliśmy.
— Tak, proszę pana.
— Jestem w trakcie sfinalizowania kontraktu z
goblinami, aby zwrócić puchar Hufflepuffu. To oczywiście ten, który Tom z
łatwością mógłby dostać, ale zapewniły mnie, że został zabrany ze skrytki
Bellatrix i będzie bezpiecznie schowany, dopóki nie skończymy papierkowej
roboty.
— Jak przekonał pan gobliny, aby dały panu przedmiot
należący do kogoś innego? — pytam trochę zawstydzonym głosem. Dumbledore
chichocze.
— Wydaje mi się, że dzięki kontraktowi ze skarbca
Gringotta, dotyczącego przechowywania przedmiotów skradzionych z historycznych
miejsc. To zmusza gobliny do użycia czarnej magii będącej horkruksem. W ten
sposób za niewielką nagrodę za oddanie przedmiotu prawowitemu właścicielowi,
gobliny były zachwycone, że się go pozbywamy. Jak to dobrze, że Filius
prowadził goblińską politykę. — Dumbledore kończy z westchnieniem, a ja
uśmiecham się w zamian. To znacznie łatwiejsze niż ucieczka na smoku.
— Co następnie? — pyta Harry.
— Diadem został już odnaleziony i obecnie spoczywa z
magicznym pudełku, na które rzuciłem tymczasowy urok. Ostatni, który musicie
znaleźć to medalion, ukryty u Stworka?
Jego niebieskie oczy spoglądają na mnie.
— Tak.
— Cóż, on jest moim skrzatem. Mogę po prostu nakazać
mu, oddanie nam go — mówi Harry.
— Nie — mówię ostro. — Nakazano mu chronić go przez
całe życie, dopóki nie zostanie zniszczony, a sprzeczne rozkazy spowodują, że
nie będzie ich słuchał, a raczej karał się za to, że zdradza osobę, która się o
niego troszczyła. Nie możesz mu go odebrać siłą i nie polecam ci próbowania
tego.
— Więc, w jaki sposób go zdobędziemy? — pyta Harry.
— Musisz zdobyć jego szacunek, aby myślał o tobie jako
o swoim Mistrzu, a nie tylko właścicielu. Dopóki ci nie zaufa, będzie wolał
umrzeć niż zrezygnować z medalu, który przyrzekł chronić.
Harry wzdycha.
— Może ja znam sposób na przekonanie skrzata — mówi
Dumbledore. — Wkrótce wraz z gośćmi wprowadzicie się do domu, więc może poproś
go o wysprzątanie domu i przygotowanie dla gości.
— Jeśli będziesz dla niego miły — wtrącam — pojawi się
tutaj. Robił to wcześniej.
Harry przytakuje, wzdychając głęboko.
— Stworku — woła Harry. Głośny trzask ogłasza
przybycie skrzata.
— Panie — kpi Stworek i kłania się lekko. Szczęka
Harry’ego zaciska się na chwilę, zanim się uspokaja i uśmiecha.
— Stworku, Malfoyowie przez jakiś czas będą u nas
mieszkać — mówi Harry. Skrzat patrzy na niego zszokowany. — Pani Malfoy była
siostrzenicą pani Black, prawda? — Stworek przytakuje. — Chciałbym, abyś
przygotował dom, żeby było nam tam miło i przytulnie.
— Oczywiście — odpowiada natychmiast Stworek bez
szydzenia. Harry uśmiecha się, a potem przez chwilę wygląda na rozdartego.
— Stworku, nie chcę aby Malfoyowie zostali skrzywdzeni
— mówi. — Więc nakazuję ci, abyś nie mówił nikomu o tym, że u nas mieszkają bez
wyraźnej zgody którejkolwiek z osób przebywających teraz w tym gabinecie. —
Stworek krzywi się na chwilę, ale potem opada i przytakuje. — Bardzo ci
dziękuję. — Skrzat pochyla się jeszcze niżej i znika z trzaskiem.
— Nie powiedziałeś nic o medalionie — komentuję cicho,
a warga Harry’ego unosi się w kąciku.
— Tego skrzata nie da się pokonać jednego wieczora.
Uśmiecham się.
— To prawda.
— Skoro już to rozwiązaliśmy — zaczyna znowu
Dumbledore — musimy przedyskutować jedną kwestię. Zaplanowałem… specjalny
trening przez ten rok. Profesor Flitwick był na tyle uprzejmy, że chętnie
zgodził się, aby uczyć was i pana Weasleya cztery wieczory w tygodniu:
poniedziałek, wtorek, czwartek i sobotę. Te lekcje skoncentrują się na
pojedynku, szczególnie z wykwalifikowanym przeciwnikiem i wieloma. Wojna się
zbliża, ale uważam, że nie będziecie potrzebowali zbyt wiele czasu na
doskonalenie swoich umiejętności i zdobycie doświadczenia. — Przytakujemy
uroczyście. — Nadal będę się spotykał z panem Potterem w środowe i niedzielne
wieczory. A teraz czas do łóżek. Musimy odpoczywać ile się da.
Dumbledore uśmiecha się, gdy wstajemy i życzymy mu
dobrej nocy. Jego oczy nadal wyglądają na smutne, jakby zostawiał nas w rzeźni.
W takiej chwili ciężko jest mieć jakąkolwiek nadzieję na to, co przyniesie
dzień, ale nie mogę się powstrzymać przed odczuciem, że tym razem jesteśmy
lepiej przygotowani.
~*~*~*~*~*~
Profesor Flitwick idzie rytmicznym krokiem, gdy razem
z Harrym i Ronem wchodzimy do Pokoju Życzeń. Znajdujemy się tutaj, ponieważ to
najlepsze miejsce na ukryty trening zamiast pustej klasy lub gabinetu. Profesor
rozgląda się dookoła, zanim odwraca się do nas z uśmiechem.
— Magia może być całkiem dziwna — mówi cicho, a ja
odpowiadam uśmiechem. Na pewno może być. Po przeanalizowaniu stanu
pomieszczenia, odwraca się do nas jeszcze raz. — Zaczniemy od oceny poziomu na
jakim obecnie się znajdujecie, a potem przejdziemy dalej. Będę walczył z panem
Potterem, panem Weasleyem i z panną Granger, a potem przeprowadzimy rundę z
całą waszą trójką, aby zobaczyć, jak współpracujecie.
Ron uśmiecha się na trzeci pomysł, ale wiem, że jest
ostrożny. Dumbledore nigdy nie wybrałby naszej trójki na trening bez powodu.
— Panie Potter? — Harry i profesor Flitwick stają
naprzeciwko siebie, podczas gdy ja i Ron stajemy w kącie, aby obserwować. — Na
trzy, raz, dwa, trzy.
Harry rzuca zaklęcie, które uderza w ścianę, od której
Flitwick się odsunął. Mężczyzna wysyła wąskie promienie, stale ruszając się w
polu. Czary nie są zbyt potężne czy niebezpieczne, ale utrzymują Harry’ego w
defensywie i zmuszają do rzucania zaklęcia tarczy. Zaklęcia przytłaczają chłopaka.
Jego ruchy stają się niechlujne, a kilka z zaklęć przebija się przez jego
tarczę. Dostrzegam moment zawahania i Harry ląduje na podłodze, trafiony oszałamiaczem
rzuconym przez profesora.
Harry odzyskuje przytomność i dołącza do mnie, a Ron
zajmuje jego miejsce, spoglądając ze znacznie mniejszą pewnością siebie.
Flitwick rzuca zaklęcie tarczy, w odpowiedzi na pierwszy czar Rona. Weasley
chce szybko skończyć pojedynek, a jego potężny urok lekko potrząsa profesorem,
ale wytrzymuje. Ron ma przewagę, a mężczyzna jest w defensywie. Już widzę błąd.
Łatwo jest dostrzec lukę i skrycie życzę Ronowi, żeby nie był na to gotowy. Ron
kipi zarozumiałością, gdy Flitwick przechodzi do ataku. Szok przebiega przez
twarz Rona, gdy mężczyzna rzuca oszałamiacza, unikając zaklęcia rudzielca.
Teraz rozumiem, dlaczego Dumbledore wybrał go na te
lekcje. Pozwolił, aby chłopcy zostali skompromitowani i przegrali. Nie jestem
pewna, czy mnie pójdzie lepiej.
Robię krok do przodu i czekam. Postanowiłam, że
pierwsza rzucę zaklęcie w tym pojedynku. Uśmiecha się do mnie, ale wygląda jak
goblin, a nie jak przyjaciel. Nagle prosto na mnie leci niebieskie światło.
Przekręcam się na bok i rzucam zaklęcie tarczy. Stoję mocno na nogach, gdy w
moim kierunku strzela strumień wody. Trzymam swoją tarczę, odrzucając od siebie
ciecz, która chwilę później zamienia się w lód. Przez chwilę patrzę na lód
otaczający moją tarczę, ale nagle słyszę świst kolejnego zaklęcia, które
przerywa moją magiczną ochronę, a jego siła odrzuca mnie do tyłu wraz z lodem.
Kręci mi się w głowie i wiem, że muszę się tego
pozbyć. Przebiegam w myślach przez listę zaklęć, ale większość z nich nie daje
mi jakichkolwiek szans na sukces. Analizuję zaklęcia na „L”, gdy wokół mnie
nastaje ciemność.
Budzę się, widząc uśmiechniętego profesora,
wyciągającego do mnie rękę. Pozwalam mu się podnieść.
— Zobaczymy, czy lepiej sobie poradzicie, walcząc
wspólnie — mówi, po czym ustawia się na swoim miejscu. Zakładałam, że tak
będzie, ale chyba zapomniałam o jednej rzeczy, która szybko staje się
oczywista. Błędy, które zrobiliśmy, nie zostały przez nas przeanalizowane i
opracowane. Zamiast tego musimy działać bardzo szybko.
— Harry, ruszaj — krzyczę, gdy Flitwick rzuca
zaklęcie. Jednak, zamiast przerażonego Harry’ego, wszystko robi się czarne.
— Bardzo interesujące — mówi profesor, gdy odzyskujemy
przytomność. — Panowie Potter i Weasley są silni, ale wydaje się, że brakuje im
pewnej taktycznej świadomości. Panie Potter, rzuca pan zaklęciami, nie myśląc o
tym, gdzie polecą, a przejmując się tylko tym, żeby przetrwać. — Krzywię się,
gdy to mówi. Harry’emu nie zależy tylko na przetrwaniu. Nawet podczas wolny,
widział tylko tyle, ile przeżył Voldemort.
— Panie Weasley — zwraca się do Rona — wydaje mi się,
że twój problem polega na tym, że jesteś zbyt pochopny i łatwo wpadasz w
pułapki, ponieważ wierzysz, że panujesz nad sytuacją. I panna Granger —
uśmiecha się do mnie. — Wydajesz się nieco niezdecydowana w walce, chociaż twój
wielki intelekt oferuje wiele, co bardzo utrudnia pojedynkowanie, ponieważ
spędzasz zbyt wiele czasu, starając się wybrać najlepsze możliwe zaklęcia,
zamiast jednego, które pomoże ci wygrać.
— Mogę być bardziej zdecydowana — bronię się. Wygrałam
wiele pojedynków podczas wojny.
— Och, wiem o tym — odpowiada szybko. — Mimo to
chciałbym powiedzieć, że im bardziej wykwalifikowany przeciwnik, tym bardziej
kombinujesz. Masz szeroki wachlarz zaklęć, ale powoduje to, że bardziej starasz
się zrozumieć, jak idealnie je wykończyć. Nie pozwól, aby przeciwnik rzucał
twoje zaklęcia lub narzucał ci ruchy. Powinnaś być elastyczna, tak,
przystosować bitwę pod siebie, ale ujawniać swoje mocne strony, a nie tylko
słabości.
— Teraz, pora na pracę domową — dodaje wesoło. — Panie
Potter, chciałbym, abyś przestudiował swoje otoczenie na następną lekcję.
Zastanów się, gdzie znajduje się twój punkt obronny, gdyby nagle cię
zaatakowano, a gdzie słabości, które cię zgniatają. Panie Weasley, powinieneś
pomyśleć, jak nie lekceważyć przeciwnika, wyobraź sobie, że jesteś królem, z
którym każdy pionek potrafi wygrać. Dowiedz się, jakie to ma zastosowanie dla
magicznego świata i w jaki sposób może ci to wyjść na dobre.
— Panno Granger, chciałbym abyś sporządziła listę nie
więcej niż dwudziestu pięciu zaklęć, które będą obejmować szeroki zakres
ataków. Poszukaj zaklęć, które znasz i są stosowane do walki. Być może to
będzie jedno zaklęcie, ale dopiero walka zweryfikuje, czy jest pożyteczne.
Zobaczymy się w sobotę, aby kontynuować trening. Dobrze się przygotujcie.
Przytakujemy, po czym wychodzimy na korytarz. Chociaż
to genialny pomysł, aby przygotować nas na nadchodzącą wojnę, nadal nie jestem
pewna czy damy sobie radę. Harry spotyka się z Flitwickiem i Dumbledore’em z
wyjątkiem jednego wieczora. Podczas gdy oceny w tym momencie nie są zbyt ważne,
nasza trójka będzie dość podejrzana. Poza tym jak mamy sobie poradzić z nawałem
pracy domowej, szkoleniem i planowaniem wojny. Nic nie wydaje się proste.
_____________
Witajcie :) Minął tydzień od publikacji poprzedniego rozdziału, dlatego dzisiaj wracam z kolejną częścią, w której miała miejsce pierwsza konfrontacja Draco-Dumbledore. Jak Wam się podoba ta scena? Mnie najbardziej zainteresował ten trening Złotego Trio. Mogliśmy przekonać się, jak radzą sobie w sytuacjach kryzysowych. To dopiero początek ich zmagań! Piszcie, co sądzicie o rozdziale. Dziękuję za każdy komentarz.
Tyle ode mnie. Kolejna część pojawi się za tydzień. Enjoy!
Super czekam na kolejny 💕
OdpowiedzUsuń<3
UsuńSpodobała mi się lekcja z profesorem Flitwickiem, bardzo przemyślana i dopracowana. Czytało mi się ten rozdział przyjemnie i szybko, mam wrażenie, że jest nieco krótszy nic pozostałe... Ale, bez zbędnych słów lecę dalej! :D
OdpowiedzUsuńCharlotte
wschod-slonca-dramione.blogspot.com
Ja też mam wrażenie, że ten rozdział jest krótszy, ale najważniejsze, że zawarto w nim kilka kluczowych momentów. A lekcja to początek dobrej zabawy :D
Usuń