Moje pióro trzeszczy na pergaminie. Gdy kończę,
niewielki uśmiech pojawia się na mojej twarzy. Spowodowało go patrzenie na
pergamin o trzech stopach długości. Czytam listę trzykrotnie, zanim kładę ją na
stół i odsuwam się.
— To niemożliwe — mówię, pociągając swoje włosy.
— Wspaniała Hermiona Granger przyznała się do porażki?
Nigdy nie myślałem, że nadejdzie taki dzień — oświadcza Draco z uśmiechem.
Odwracam się do chłopaka, który leży na jednej z kanap
w Pokoju Życzeń. Jęczę.
— Sto trzydzieści cztery — odgryzam się. — Sto
trzydzieści cztery. Co mam zrobić, aby zredukować je go dwudziestu pięciu?
Draco chichocze.
— Słyszałem, że Czarny Pan używa tylko dziesięciu
zaklęć podczas pojedynku, a każdego z nich więcej niż dwa razy w różnych
kombinacjach. Jestem wręcz pewien, że na koniec zawsze rzuca uśmiercającą
klątwę — dodaje, wzruszając ramionami.
— Bardzo pomocne — mówię z kamienną twarzą.
— Najlepiej jest używać serii zaklęć — mówi Draco. —
Wiesz, kilka czarów rzucanych bardzo szybko, które dobrze razem współgrają.
— Wiem, czym jest łańcuch zaklęć — prycham. — Ale
muszę pamiętać, że łańcuch może liczyć tylko dwadzieścia pięć zaklęć.
Przewraca oczami.
— Pokaż mi to. — Daję mu listę. — Alfabetycznie? —
mruczy.
— Oczywiście. Chociaż wyrzuciłam czar, którego nie
mogę użyć w pojedynku.
— To dlatego nie ma tu Alohomory.
— Myślałam, że mogłabym użyć jej w kontenerze z
zaklęciami w jakimś pomieszczeniu, a następnie za pomocą Alohomory otworzyć go,
gdyby cel znajdował się w zasięgu, ale uważam, że to byłaby pułapka, a nie
pojedynek, więc pominęłam je — wyjaśniam mu.
Draco potrząsa głową, ale nie komentuje, nadal
czytając.
— Incendio, Lacarnum Inflamarae i Zaklęcie Płonące są
takie same. Wzniecają pożar — mówi chłopak.
— Tak, ale metoda kontrolowania różni się od siebie, a
zaklęcie płonące to bicz płomieni, Lacarnum Indlamarae kula ognia, a Incendio
przypomina dmuchawę — wyjaśniam.
— Nie wiem, czym jest dmuchawa, ale nie potrzebujesz
trzech zaklęć do wzniecenia ognia.
— Są użyteczne w różnych okolicznościach. Incendio nie
może być użyte jako zaklęcie płonące, a ono nie może usunąć wielu tarcz, co z
dobrym skutkiem robi Incendio — nalegam.
— Hermiono — mówi powoli — nie ma miejsca na trzy
zaklęcia, które mają taką samą funkcję. Właściwie, cztery zaklęcia. Wielki
pożar? Kiedy byś tego potrzebowała?
— Przeciwko inferiusom.
Draco wzdycha.
— To niemożliwe, jeśli będziesz tak się upierać przy
zachowaniu wszystkich zaklęć na tej liście. Oczywiście jest jedno specyficzne
zaklęcie, które będzie idealne dla każdej sytuacji. Ale tu nie chodzi o idealne
zaklęcia. Idealne zaklęcia mogą kosztować cię życie. Masz spisać dwadzieścia
pięć zaklęć, które utrzymają cię przy życiu i pomogą pokonać większość
przeciwników.
Wzdycham i kiwam głową. Na mojej twarzy pojawia się
uśmieszek, gdy znowu na niego patrzę.
— Większość przeciwników? Nie sądzisz, że jestem w
stanie pokonać wszystkich?
Przewraca oczami.
— Nie wściekaj się, Granger. Wierzę, że twoje ego jest
wystarczająco duże, aby dołączyć do grona bohaterów.
— Cóż, mam nadzieję, że odnajdziemy twoje, gdy się
wprowadzisz. Nie wiem, co byś zrobił bez niego — oświadczam i wracam do zaklęć.
Draco kręci głową, ale nie odpowiada. A ja mam listę
do skrócenia.
~*~*~*~*~*~
Luna zbiega na dół, kręcąc się od czasu do czasu.
Zatrzymuje się nagle przede mną i Harrym. Uśmiecha się lekko, podając aksamitną
torebkę chłopakowi. Kiedy ją bierze, szklane fiolki odbijają się od siebie.
— To dla ciebie — mówi. Harry wyciąga jedną szklaną
fiolkę z przezroczystą cieczą, w której wiruje odrobina zieleni. — To jad
bazyliszka — oferuje Luna. — Potrzebujecie tego, prawda?
Moja szczęka opada.
— Em… dzięki — mamrocze Harry, rumieniąc się lekko,
gdy spotyka jej spojrzenie.
— Skąd to masz, Luna? — pytam, starając się nie
brzmieć ciekawsko.
— Oczywiście z Komnaty Tajemnic.
Harry wygląda na zaskoczonego.
— Jak? To znaczy, jak na to wpadłaś? — pyta chłopak, a
uśmiech dziewczyny nawet się nie zmniejsza.
— Syknęłam, tak jak planowała Hermiona, chociaż nigdy
tego nie zrobiłaś, prawda? — Głos Luny jest taki świeży.
— Nie zrobiłam — mamroczę.
— Syknęłaś? — Harry patrzy na Lunę i mnie.
— Tak. — Uśmiecha się. — Tak jak ty robisz we śnie. —
Harry czerwieni się. — W każdym razie — kontynuuje — muszę porozmawiać z
narglami. — Tanecznym krokiem odchodzi od nas, nie zauważając niezręczności,
którą spowodowała.
— Jad bazyliszka, huh? — komentuje Harry, wkładając
fiolkę z powrotem do worka.
— Skąd mogła wiedzieć? — wyrywam się.
Harry odwraca się do mnie, ale wciąż patrzę na
miejsce, skąd Luna zniknęła.
— Wiedzieć?
— Że potrzebujemy jadu. Tak, planowałam zejść na dół i
go zabrać, ale ostatnia bitwa rozpoczęła się tak szybko, że. To… się stało. Jak
mogłaby…
— Może pamięta — wtrąca Harry. — Jak Draco i ty?
Potrząsam głową.
— Nie może.
— Dlaczego? — on naciska.
— Ponieważ umarła — mówię cicho, odwracają się od
przyjaciela. Harry potyka się, ale znajduje mur i osuwa się na podłogę.
— Umarła?
Siadam obok niego.
— Wielu ludzi umarło, Harry — szeptam. — Właściwie,
prawie wszyscy. — Biorę go za rękę. — Ale teraz żyją i musimy zrobić wszystko,
aby tak pozostało.
Odpowiada uśmiechem. Z workiem w jego szacie, idziemy
dalej.
— Więc Luna, hę? — pytam, mrugając.
Harry chichocze.
— Szczerze nie wiem — odpowiada.
— Ale lubisz ją.
Rumieni się lekko.
— Tak, to znaczy, coś w niej jest. Jest inna… ma takie
spojrzenie i… nie wiem.
— Zawsze taka była, inaczej wyglądała, jej oczy
zdawały się nie mieć końca, a myślami uciekała w miejsca, które wykraczają poza
granice świata — cytuję go.
— Dokładnie — odpowiada.
Zagryzam wargę.
— Właściwie taka jest — mamroczę do siebie.
~*~*~*~*~*~
— Ciekawe, bardzo interesujące wybory, panno Granger —
mówi Flitwick, patrząc na moją listę. Pękam z dumy. Trudność zadania sprawiła,
że moja satysfakcja rośnie. — Ciekawi mnie jak wykorzystasz je w pojedynku.
Panie Weasley, czy myślał pan o tym, co powiedziałem? — pyta mężczyzna, zwracając
się do Rona, który niechętnie odwraca wzrok.
— Trochę — mruczy. — Ale nie wiem, czy rozumiem.
— Lubisz szachy, prawda?
— Tak.
— Cóż, czy nie jesteś najlepszym żyjącym graczem w
szachy? — kontynuuje Flitwick.
— Jestem lepszy niż los. — Ron uśmiecha się.
— Czy widziałeś kiedyś, żeby pionek odwrócił przebieg
gry? — Ron potrząsa głową. — Więc prawdopodobnie nie patrzyłeś zbyt dokładnie.
To bardzo subtelny ruch, ale czy masz jakieś umiejętności czy strategię, która
cię pokonała?
Ron rumieni się.
— Tak — mamrocze.
— Dlaczego?
Ron patrzy na swoje stopy, ale odpowiada.
— Nie obserwowałem gońca. Nigdy wcześniej tak nie
grali.
— Wiedziałeś, że jesteś lepszy w tej grze, więc
zwracasz mniej uwagi na to, co robi inny gracz — mówi Flitwick. — Nie mogłeś
sobie wyobrazić, że przegrasz, więc nie byłeś na to przygotowany. — Ron
przytakuje, nie patrząc w górę. — Właśnie o tym mówię. Niedostrzeganie mało
znaczących osób i zaklęć doprowadzą do twojego upadku, jeśli nie weźmiesz ich
pod uwagę na samym początku. Możesz wygrać, ale nie zawsze tak będzie.
~*~*~*~*~*~
Przypadkowe
zaklęcie w ostatecznej walce, kończy życie Billa Weasleya. Nie pamiętam, kto
dostał, kto uniknął lub kto odbił. Ale gdy upada na kolana, jego uśmiech znika.
Przeciwnik czuje napływ siły i chęć do walki. Bill wydaje się szczęśliwy przez
chwilę, mając nadzieję na wygraną. Ale potem dostaje w plecy i kaszle krwią.
Jego narządy wypadają przez usta na ziemię.
Fleur
spieszy z pomocą, omijając zaklęcia rzucane w jej kierunku. Nie zwraca uwagi na
gruz wokół siebie. Ciało Billa trzęsie się w konwulsjach, gdy opada obok niego.
Woła, błagając, by żył. Chociaż jej głos zagubił się w dźwięku bitwy. Ale on
odszedł. Powoli opuszcza głowę na ziemię. Dotyka ustami jego czoła.
Kiedy
podnosi się, wściekłość emanuje z jej ciała. Zamienia się w wilę, pojawiają się
pazury, skrzydła i gniew. Morduje jednego śmierciożercę, zanim wraca do
ludzkiej postaci. Jej ciało odzyskuje dawny kształt, gdy bierze ostatni oddech.
Na jej pięknej twarzy pokrytej potem i brudem, pojawiają się łzy, wypływające z
pustych oczu. Odwracam się. Walczę. Będę opłakiwać, gdy wygramy.
~*~*~*~*~*~
— Panie Potter — mówi Flitwick, przywracając mnie do
teraźniejszości. — Jak twoje obserwacje?
— Wydaje się, że w obrębie Hogwartu znajduje się
milion ukrytych miejsc — mówi Harry, a mężczyzna uśmiecha się.
— Tak, to prawda.
— Jest też mnóstwo pomieszczeń na zasadzkę i jestem
niemal zaskoczony, że tak mało jest tu bitew, które mogłyby narazić niewinne
osoby — kontynuuje Harry.
Takich jak
ja, myślę
nagle. Odpycham tę myśl. Zajmę się tym, gdy wygramy wojnę wraz z wszystkimi
ludźmi, którzy zginęli i których nie miałam okazji opłakiwać — którzy
oczywiście teraz żyją.
— Czy coś jeszcze zauważyłeś? — naciska Flitwick z
uśmiechem.
— Starałem się robić tak, jak pan prosił i zastanawiałem
się, gdzie iść, aby obronić się w każdym miejscu, do którego pójdę. Podczas gdy
na zatłoczonych korytarzach jest mniejsza szansa na atak z zaskoczenia, jest
szansa na większe straty. Było dużo wolnej przestrzeni na wejściu i w rogach.
— Jakieś wnioski?
— Zasadzki są okropne?
Flitwick chichocze.
— Owszem są — zgadza się. — Ale obserwuj dalej.
Zawsze. Im bardziej będziesz próbował analizować obszar i przyglądać się
ludziom, tym więcej dostrzeżesz. Teraz powinniśmy zobaczyć, czy to poprawiło
waszą walkę w pojedynkach? Tak samo jak wcześniej, jeden na jednego, a potem
troje na jednego.
Harry zaczyna jeszcze raz. Widzę kilka błędów, których
nie zrobiłby trzy lata temu. Są przestrzenie, w których Flitwick mógłby szybko
zaatakować, ale nie ze względu na naukę. Flitwick uśmiecha się, gdy Harry w
sekundę rozpoznaje pułapkę, zanim podskakuje i odsuwa się. To ma miejsce kilka
chwil przed oszołomieniem chłopaka, ale jest postęp.
Flitwick zaczyna bardziej agresywnie niż poprzednim
razem w pojedynku z Ronem. Chłopak jest bardzo zaskoczony zmianą taktyki. Od
razu trafia do defensywy, to jego jedyna opcja. Gdy role się odwracają, Ron
wydaje się ostrożny, co jest postępem samo w sobie. Ale Flitwick wraca do ataku
i ogłusza chłopaka.
Siedemnaście, tak myślę Flitwick użył siedemnaście
zaklęć. Ale teraz moja kolej.
Szary dym obejmuje cały obszar. Serio, zasłona dymna?
Jest rzadko używana w pojedynkach, bardziej do ucieczki. Opadam na ziemię i idę
na bok, nie chcąc być kaczką siedzącą w jednym miejscu. Rzucam tarczę, czekając
na zaklęcie, które uderzy. Tarcza pojawia się i ochrania mnie, ale nie lecą
zaklęcia. Odwołuję ją, jednak wokół mnie nie ma nic innego oprócz dymu, przez
który nic nie widać. Niczego także nie słyszę.
— Finite
Incantatem — szeptam, wycofując zasłonę dymną. Szarość znika, przecięta
przez błysk niebieskiego promienia lecącego prosto na mnie. Robię unik w bok,
upadając na brzuch. Rzucam kolejną tarczę i wstaję.
Flitwick znajduje się bliżej niż się spodziewałam, a
jego zaklęcie rozbija moją tarczę.
— Herbifors
— krzyczę, wskazując różdżką profesora. Trzask różdżki powoduje, że patrzy na
swoją lewą nogę. Małe purpurowe róże wyrastają z ziemi. Na moich ustach pojawia
się lekki uśmiech. Rzucam to zaklęcie kilka razy, za każdym razem blisko jego
stóp. Wiem, że cierpliwie wzdycha, obserwując moje poczynania, ale to nie
przeszkadza w treningu.
— Herbivicus
— mówię, wskazując rozproszone purpurowe róże. Z blaskiem zielonego światła,
różane krzewy zastępują cierniowe. Przesuwam się w prawo, gdy Flitwick przecina
krzaki. Wyrzucam gałązki, ciernie i kwiaty, których się pozbył.
Machnięcie różdżki i szybko rzuca zaklęcie w moją
stronę. Uderza w tarczę, powodując, że upadam na ziemię. Zanim rzucę kolejną
klątwę albo nawet pomyślę, wszystko staje się czarne.
Flitwick ofiaruje mi dłoń, po tym jak odzyskuję
przytomność. Wstaję.
— Właśnie tego oczekiwałem od najlepszej uczennicy —
uśmiecha się, a ja odpowiadam tym samym. — Jeśli chodzi o pracę domową, panowie
Potter i Weasley, kontynuujcie to, o czym rozmawialiśmy, panno Granger, proszę
przeanalizować zaklęcia, które wybrałaś i jak najlepiej je połączyć.
___________
Witajcie :) w sobotnie przedpołudnie publikuję kolejny rozdział tłumaczenia. Jak widać, nasi bohaterowie w pełni przygotowują się na zbliżające się pojedynki. Mieliśmy okazję poczytać o wymianie zdań między Draco i Hermioną, ale także przeżywaliśmy dramat Fleur we wspomnieniu Hermiony. Mnie najbardziej rozbił ten fragment, w sumie nie wiem dlaczego. Być może przez tragedię, jaką przeżywała Fleur. Na dodatek mieliśmy bonusik w postaci radosnej Luny, która jest taka urocza, prawda? Podzielcie się swoimi wrażeniami!
Jeśli chodzi o moje inne teksty to:
— Fretki nadal nie ma, czekajcie cierpliwie, kiedyś się pojawi;
— dzisiaj zaczynam pisać rozdział Last Minute Love i mam nadzieję skończyć go szybko, więc trzymajcie kciuki;
— kolejny rozdział Live Again pewnie ukaże się w przyszłym tygodniu;
— ostatni rozdział Zakazanych czeka na betowanie, ale myślę, że za dwa czy trzy tygodnie wyślę go becie, bo teraz życie trochę jej nie oszczędza i nie chcę jej jeszcze bardziej obciążać;
— w międzyczasie mogą pojawiać się moje kolejne krótkie tłumaczenia.
Cóż tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego weekendu! Enjoy!
Hejo hejooo ;D
OdpowiedzUsuńW końcu udało mi się do Ciebie dotrzeć, a że po raz pierwszy od niepamiętnych czasów robię to na komputerze, a nie na telefonie, jak do tej pory, jestem zaskoczona nową, niebieściutką szatą graficzną. Przepiękną skądinąd :D
A teraz przechodzimy do właściwej treści, czyli rozdziału, w którym oczywiście skupiłam się najbardziej na naszej głównej parce. Cóż poradzić, że jestem naszpikowana Dramione i poza nimi niemal nic już nie dostrzegam ;D
Widać, że wszystko zaczyna im się ukladać i mam nadzieję, ze już niedługo dodasz kolejny rozdział. Chociaż czytając listę opowiadań, które piszesz i tłumaczysz, ciśnie mi się na usta jedna fraza, a mianowicie "Jak Ty znajdujesz na to wszystko czas?!"
Życzę powodzenia i sporo czasu na pisanie,
Iva nerda
Jeny zapomniałam odpisać na komentarz! Ach ta moja głowa...
UsuńHah bardzo mi miło, że podoba Ci się szata graficzna. Jest taka urocza, a jednocześnie ma w sobie to coś <3
Powiem szczerze, że kocham rozmowy Draco z Hermioną. Mają w sobie pewną intymność i są takie woow.
Hah lista jest długa, a czasu coraz mniej, ale powoli ogarniam swoje życie i twórczość. Muszę trochę podgonić, bo czytelnicy stracą nadzieję. Ale staram się, naprawdę!
Pozdrawiam
Czekam na kontynuację!!! :)))
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, chciałabym, żeby w końcu Hermiona wygrała z profesorem, ale wiem, że przecież to dopiero druga lekcja, więc czeka ją jeszcze długa droga. Zwłaszcza że Flitwick to doświadczony czarodziej
OdpowiedzUsuńCharlotte
wschod-slonca-dramione.blogspot.com
Hermiona jest sprytną osóbką i podejrzewam, że niedługo go pokona :D
Usuń