Autor oryginału: naarna
Autor tłumaczenia: Arcanum Felis
Zgoda na tłumaczenie: jest
Fandom: Harry Potter
Bohaterowie: Hermiona Granger, Draco Malfoy, Luna Lovegood
Status: Miniaturka (liczba słów: 2 596)
Gatunek: drama/hurt/comfort
Klasyfikacja: T
Opis: Hermiona wychodzi za mąż, ale nie za właściwego mężczyznę. Przynajmniej tak
uważa Draco.
Na jej ślubie
To był jej ślub. Jej ślub! Jej! I nie on
był panem młodym, tylko ten tępy, rudowłosy kutas, który go przebił i teraz
uśmiechał się jak idiota, jakby wygrał pierwszą nagrodę w konkursie. Nie zdawał
sobie nawet sprawy z tego, jakim był szczęściarzem, będąc z Hermioną. Upicie
się sprawiło, że w tej chwili wydawało się znośne widzieć, jak miłość jego
pieprzonego i żałosnego życia poślubiła tego idiotę, tańczyła radośnie na
parkiecie i jest ubrana w kremową suknię, w której wyglądała tak pięknie. Tak
cholernie wspaniale.
W swoim pijackim stanie Draco nie
zauważył, że ktoś dołączył do osamotnionego stołu, znajdującego się w tylnej
części pomieszczenia, gdzie pogrążył się w rozpaczy w akompaniamencie butelki
stojącej na stole. Zdecydował się wybrać to miejsce, ponieważ nie chciał
zrujnować jej dnia; pomimo tego jak nieszczęśliwy się teraz czuł, nadal chciał,
aby była radosna i tak właśnie wyglądała.
— Wszystko w porządku, Draco? — To Luna
dyskretnie dołączyła do jego stolika. — Nie siedziałeś z nami na ślubie.
Potrząsnął głową i wziął kolejny łyk wina
z kieliszka.
— Chcesz o tym porozmawiać? Wiesz, że
nikomu nie powiem.
Ponownie pokręcił głową. Nie, nie chciał
rozmawiać o tym, że przypuszczalnie najlepszy dzień w jej życiu zamienił się w
jego najgorszy i najbardziej nieszczęśliwy.
— Dobrze — szepnęła swoim spokojnym
głosem.
Draco lubił ją za jej bezpretensjonalność
i spostrzegawczość. Skrycie cieszył się, że to właśnie ona dołączyła do jego
stolika. Wiedziała, że rozmowa nie jest konieczna, podczas gdy inni mogliby go
nagabywać i dopytywać, dlaczego wygląda na tak nieszczęśliwego. Westchnął i
spróbował przez chwilę spojrzeć na Lunę; była jedną z druhen, miała na sobie
piękną, dopasowaną, niebieską sukienkę, którą wystylizowała w swój własny,
wyjątkowy sposób. Nawet w swoim dość niechlujnym stanie Draco mógł zrozumieć,
dlaczego Neville jest nią oczarowany, gdy przebywa w jej towarzystwie. Zauważył
jej delikatny uśmiech, i dzięki Merlinowi, nie było w nim współczucia; nie
byłby w stanie znieść litości. Nie, nie chciał jej. Litość jest dla słabych.
Luna nie odeszła od stolika. W
towarzystwie uważano ją za osobę, która opiekuje się wszystkimi jednocześnie,
zawsze mając oko na tych, którzy potrzebują ramienia do wypłakania i kogoś, kto
wysłucha; najwyraźniej dzisiaj pomyślała, że on jest tym, który potrzebuje
wsparcia. Kiedy jednak skończył coś, co wyglądało jak trzecia butelka i miał
otworzyć czwartą stojącą na stole, wykorzystała moment i przejęła pałeczkę —
wzięła butelkę w dłoń, a drugą chwyciła jego rękę.
— Chodź ze mną. Już wystarczająco
wycierpiałeś. — I wyprowadziła chwiejącego się Draco, bez większych protestów z
jego strony, na korytarz. — Jaki masz numer pokoju?
— 199. — Draco był pewien, że domyśliła
się, dlaczego wybrał ten numer, symbolizujący urodziny Hermiony, ale nie była
osobą, która komentuje takie sprawy. Czując się trochę zdziwiony i
zdezorientowany, pozwolił jej poprowadzić, mając nadzieję, że kiedy dotrą,
otrzyma kolejną butelkę wina.
Gdy stanęli przy pokoju, Luna złapała go
za rękę, aby magicznie ją przeskanować, ponieważ drzwi otwierały się na odcisk
palca konkretnej osoby. Wewnątrz pozwoliła mu usiąść na łóżku, kładąc butelkę
na pobliski stolik.
— Podnieś nogi, zdejmę ci buty.
— N-nie, po prostu zostaw mnie samego.
Luna podniosła wzrok z miejsca, gdzie
klęczała, aby zdjąć mu buty.
— Nie. Nie zostawię ciebie samego właśnie
teraz. Wyglądasz, jakbyś przeżywał jeden z najgorszych dni w swoim życiu, a ja
byłabym złą przyjaciółką, zostawiając ciebie samego.
Wtedy uniósł nogi, aby mogła zdjąć buty.
Gdy skończyła, usiadła obok niego i zanim zaczęła szukać czegoś w małej
torebce, którą miała ze sobą, przelotnie na niego zerknęła.
— Weź to, pomoże na ból głowy, gdy się
obudzisz.
Podała mu fiolkę wypełnioną brunatną
cieczą.
Draco niechętnie wziął ją w dłoń, ale
jedynie zaczął się nią bawić.
— Weź, nie musisz dodawać morderczego kaca
do swojej listy cierpienia.
— Może później — mruknął.
Skinęła głową i usiadła w wygodnej
pozycji, próbując skrzyżować nogi, jak to zazwyczaj robiła, nie ujawniając zbyt
wiele spod swej krótkiej sukienki. Patrzyła, jak przez chwilę bawił się fiolką,
jakby chciała dać mu trochę czasu, aby się uspokoił; nigdy nie dopytywała i nie
drążyła tematu, a jedynie czekała, oferując rozmowę.
Draco pomyślał, że brunatna ciecz
przypomina jej kolor oczu — miały taki sam brązowy ciepły odcień, który
pogłębiał się, gdy na niego patrzyła, i to zawsze roztapiało jego serce. Już
nigdy tak na niego nie spojrzy. Nie, to spojrzenie było zarezerwowane dla tego
szczęściarza, którego teraz nazywała swoim mężem.
— To ona, prawda? — zapytała cicho Luna.
Kiwnął głową po dłuższej chwili, czując,
że jego serce znowu się rozpadło; nie wiedział, że tak się da, dopóki tego nie
poczuł.
— Powinieneś wypić ten eliksir, pomoże na
jutrzejszy ból głowy.
Potrząsnął głową.
— Nie, zasługuję na niego, bo jestem
tchórzem.
— Okej, mimo wszystko jednak ci go
zostawię.
— Dzięki. — Westchnął, ciesząc się, że do
niczego go nie zmusza. Niespodziewanie, jej obecność trochę go uspokoiła, o ile
można być spokojnym, widząc swoją miłość życia poślubiającą kogoś innego, a
potem wypić trzy butelki wina, a może i coś innego. — Wyglądała dzisiaj na
szczęśliwą.
Luna przytaknęła.
— Myślę, że jest.
Z westchnieniem odchylił się, aby położyć
się na plecy.
— To powinienem być ja, nie on. Gdybym nie
był takim cholernym tchórzem!
— Nie jesteś tchórzem. — Luna położyła się
obok niego
— Jestem i to ogromnym, Luno. Mogłem
sprawić, że będzie naprawdę szczęśliwa, ale już za późno, aby powiedzieć jej,
co czuję. Ron może być dobrym człowiekiem, ale nie nadąży za nią.
— Nikomu o tym nie mówiłeś?
Zaprzeczył ruchem głowy, wzdychając cicho.
Wyraźnie pamiętał moment, gdy zdał sobie sprawę, że się w niej zakochał. To
było dawno temu wieczorem, gdy wyszli na drinka po pracy, a ona opowiadała mu z
pasją o najnowszym projekcie Ministerstwa, którym miała kierować — coś o
reformach czarodziejskiej edukacji, zaczynając od mugoloznawstwa, które
potrzebuje unowocześnienia, a następnie zmienić pozostałe sprawy: od relacji
mugoli z ministerstwem do bardziej administracyjnych aspektów radzenia sobie z
mugolskim światem. To była pasja, z jaką mówiła o swoim najnowszym projekcie,
połączona z zarumienionymi policzkami, błyszczącymi oczami i sukienką do pracy,
która tak subtelnie podkreślała jej figurę. Wiedział, że w tamtym momencie
przepadł na zawsze, jego serce należało do niej. Odtąd robił wiele małych
rzeczy, które sprawiały, że była szczęśliwa, tylko po to, aby znowu zobaczyć
jej uśmiech. Na przykład wiedział, jaką kawę pija z rana, znał jej ulubione
kwiaty, słuchał, gdy potrzebowała z kimś porozmawiać, albo pozwolił jej
wyciągnąć się na zakupy, ponieważ polegała na jego opinii i guście. Najczęściej
to on kupował je te sukienki, w których mu się podobała. Wiedział, że zarabiała
przyzwoicie, ale i tak nie zawsze mogła sobie pozwolić na więcej. I te
przyjemne chwile, gdy pomógł jej przynieść torby z zakupami do mieszkania, a
ona patrzyła na niego tak, jakby rozważała pocałowanie go. Wiedział, że miał
wiele szans, aby jej powiedzieć. Mógł mieć. Pieprzony warunek.
— Jesteś naprawdę dobrym przyjacielem,
wiesz o tym? — wyszeptała trochę później Luna, zapewne zdając sobie sprawę z
tego, że na moment zagubił się w swoich wspomnieniach.
— To niewystarczające dla niej.
— Zauważyłam. — Odwróciła głowę i
spojrzała na niego. — Nie zauważyli tego…
— Wszyscy byli skupieni na ich idealnym
dopasowaniu. — Potarł twarz, czując, że przepełniają go emocje. — Gryfoni są
niewrażliwi aż do szpiku kości, cała cholerna paczka.
Luna nie odpowiedziała na to, ponieważ nie
zwykła komentować słów, które wypowiedziano, będąc w gniewie i rozczarowaniu.
— Wiesz, zauważyłam coś, gdy wziąłeś
zwolnienie po tym, jak Harry ci powiedział…
— O tym, że są razem — skończył, a jego
głos zamienił się w niski ryk. — Tak, ale nie powinienem był czekać. Jestem
pieprzonym tchórzem i idiotą. Popatrz, gdzie skończyłem!
— Nie jesteś tchórzem ani idiotą. Miłość
jest trudna.
— I cholernie bolesna. — Westchnął. —
Wiesz, czuję się, jakbym był na pogrzebie.
Skinęła głową i znów przez chwilę go
obserwowała, dostrzegając smutek, który przestał ukrywać.
— Wiesz, że zapłaciłem za wszystko?
Oczywiście pomijając szaty Rona…
— Tak — odpowiedziała cicho Luna,
przytakując. — Powiedziała mi, że dałeś jej klucz do skrytki u Gringotta,
mówiąc, że zasługuje na ślub swoich marzeń.
— Mało brakowało, żeby go nie wzięła, ale
nalegałem, oświadczając, że to mój prezent ślubny. Po tym nie mogła odmówić… —
Westchnął ciężko. — Chciałem, żeby była szczęśliwa, a dzisiaj na taką
wyglądała. Chciałbym być mężczyzną, którego poślubiła…
— Wiem.
— Bogowie, byłem idiotą pozwalając jej się
wyślizgnąć! Powinienem był jej powiedzieć! Ona wciąż myśli, że jestem naprawdę
dobrym przyjacielem. Nie zauważyła, że niemal zabiła mnie w dniu, gdy pojawiła
się w moim biurze, aby pokazać mi pierścionek zaręczynowy.
Draco poczuł nagłą chęć uderzenia w coś,
najlepiej w twarz Weasleya; tak długo ukrywał swoje uczucia, że po prostu
musiał się ich pozbyć, a Luna była dobrym słuchaczem.
— To musiało być okropne.
— Było. Uśmiechała się, promieniała
szczęściem i opowiadała, w jaki sposób to zrobił. W Norze, do kurwy nędzy. To
niezbyt kreatywne, ale czego można oczekiwać od Weasleya. Jego bracia mają
więcej kreatywności w swoich małych palcach niż on. Merlinie, ja zabrałbym ją
na wieś. W Walii jest takie piękne miejsce i z pewnością byłoby idealnie.
Opowiedziała mi wszystko, ponieważ jestem takim dobrym przyjacielem.
W tamtej chwili chciałem umrzeć, ponieważ złamała mi serce, ale zamiast tego
uśmiechałem się i cieszyłem razem z nią.
Potarł skronie, czując nadchodzący ból
głowy, a przez nadmiar alkoholu w swoim ciele, był lekko zdezorientowany.
— Po tym zniknąłeś na miesiąc.
Skinął głową.
— Nie pamiętam zbyt wiele, poza
przebywaniem w południowej Francji. Domyślam się, że prawdopodobnie nikt się
tym nie przejął.
— Pytała mnie, czy coś wiem o twoim
zniknięciu — odparła cicho.
— Bah. — Uderzył pięścią w łóżko. —
Rzucenie na mnie Avady zraniłoby mnie mniej niż powiedzenie mi, że za niego
wychodzi.
— Śmierć nigdy nie jest rozwiązaniem.
— Moje serce wydaje się o tym nie
wiedzieć.
Nagle ktoś cicho zapukał w drzwi. Luna
gestem poprosiła, aby był cicho i że sobie z tym poradzi, co spowodowało, że
odetchnął z ulgą. W tej chwili nie był w stanie rozmawiać z kimkolwiek, kto nie
był Luną.
— Kto tam? — spytała Luna przez drzwi,
brzmiąc zaskakująco stanowczo.
— Luna? Czy wszystko z nim w porządku?
Widziałam, jak wyciągałaś go z sali balowej.
Ze wszystkich ludzi to musiała akurat być
Hermiona...
Draco jęknął. Nie chciał jej widzieć.
— Myślę, że lepiej będzie, jeśli zostawisz
go samego, Hermiono. Nie czuje się zbyt dobrze.
— Cały dzień wyglądał na nieszczęśliwego,
chcę się tylko upewnić, że dobrze się czuje. Proszę, wpuść mnie.
— Po prostu za dużo wypił, a jestem z nim,
by mieć pewność, że się nie pochoruje. Naprawdę powinnaś zostawić go samego,
dobrze?
— Proszę?
Luna zobaczyła, że Draco zwija się na
łóżku, zakrywając uszy.
— Nie, przepraszam.
— Co tam?
Do głosu Hermiony dołączył męski głos, co
sprawiło, że Draco zamrugał kilkakrotnie.
— Sprawdzam, jak się miewa Draco, to
wszystko.
— Prawdopodobnie jest nieźle wstawiony.
Widziałem trzy puste butelki na jego stole.
— Martwię się, bo był bardzo
nieszczęśliwy, odkąd…
Luna uciszyła dyskusję, rzucając zaklęcie
wyciszające na drzwi, po czym wróciła na łóżko, gdzie leżał zwinięty w kłębek
Draco.
— Jeśli chcesz, możemy przenieść się do
mojego pokoju, tam dadzą nam spokój. — Usiadła, krzyżując nogi.
Potrząsnął głową.
— Zostańmy tutaj, po prostu upewnij się,
że tu nie wejdą.
— Tak zrobię.
— Dziękuję. — Zrelaksował się trochę,
rozplątując nogi. — Dzięki za wysłuchanie.
Przytaknęła, bawiąc się swoją sukienką.
— Wiesz, zawsze możesz do mnie przyjść,
jeśli chcesz porozmawiać, dobrze? Twój sekret jest przy mnie bezpieczny.
Skinął głową i westchnął. Merlinie, był
wyczerpany i zaczynała go boleć głowa.
— Wiesz, że zazwyczaj nie daję rad innym —
kontynuowała ostrożnie Luna, patrząc na niego swoimi zamglonymi, jednak
przeszywającymi oczami — ale myślę, że powinieneś rozważyć mugolską tradycję
dotyczącą Bożego Narodzenia, podczas którego najwyraźniej mówią prawdę innym. W
sumie to mogłoby ci pomóc.
— Tak myślisz?
Skinęła głową.
— Teraz lepiej wypij ten eliksir i trochę
się prześpij, a ja upewnię się, że nie będą cię niepokoić.
Boże Narodzenie
Boże Narodzenie wypadło dwa tygodnie po
ślubie. Nawet tego dnia spadł śnieg, co dodawało świętom romantyzmu. Draco
przez te kilka dni trochę ochłonął i długo zastanawiał się nad wskazówkami
Luny, dotyczącymi powiedzenia Hermionie prawdy. Luna nawet przyszła, aby
sprawdzić jak się miewa i uszczęśliwił ją fakt, że jest trzeźwy i mniej
nieszczęśliwy. Tego wieczoru pomogła mu nawet wymyślić sposób, w jaki powinien
jej o wszystkim powiedzieć.
Dlatego teraz stał przed nowym domem
Hermiony, trzymając tabliczki w dłoniach i czując lekkie zdenerwowanie. Nie
miał pojęcia, jak ona zareaguje — po prostu chciał, aby dowiedziała się prawdy.
Luna była tak miła, że sprawdziła, czy w tym dniu Hermiona będzie w domu, a co
ważniejsze, czy ma gości. Spoconą dłonią zadzwonił nacisnął dzwonek —
zaskoczyło go jego melodyjne brzmienie — i chwilę później usłyszał otwieranie
drzwi.
— Niech to będzie ona — mruknął,
kompletnie zdenerwowany. Odetchnął, gdy zobaczył, że to właśnie Hermiona
otworzyła drzwi; uśmiech rozpromienił jej twarz, kiedy go rozpoznała.
— Draco! Co ty tu robisz? — zapytała,
wyglądając na zaskoczoną i trochę zmartwioną.
— Proszę, po prostu przeczytaj, dobrze?
Oddychając głęboko, dotknął tabliczki
różdżką i pojawiła się pierwsza część wyznania.
Hermiono, jesteś jedną z
moich najlepszych przyjaciół.
— Kto to, Miona?
Draco wzdrygnął się, gdy usłyszał głos
Rona, ale nie przejmował się tym, czy to zauważyła, czy nie.
Jednakże Hermiona dostrzegła jego reakcję,
ale była ciekawa jego intencji.
— To tylko sąsiad, pyta, czy moglibyśmy
się zająć jego kwiatami po Gwiazdce — odpowiedziała, nawet się nie
rumieniąc. Potem dała znak Draco, aby kontynuował.
Przytaknął i znowu dotknął tabliczki.
Dlatego muszę ci to
powiedzieć, nie mając nadziei i planu…
Patrzył, jak dokładnie czyta słowa, a na
jej twarzy pojawiło się zmieszanie. Potem ponownie machnął różdżką, trochę
bardziej zdenerwowany.
… a dzisiaj jest Boże
Narodzenie, dzień, w którym należy mówić prawdę.
Hermiona znowu powoli przeczytała tekst, a
po chwili spojrzała na niego, mając na ustach lekki, ciepły uśmiech.
Chciałbym powiedzieć ci
to wcześniej, ale dla mnie…
Draco obserwował ją uważnie, zdenerwowany
do granic możliwości, ponieważ następna wiadomość może wszystko ujawnić.
Wstrzymał oddech i ponownie dotknął tabliczki.
… jesteś tą jedyną.
Jej oczy otworzyły się szeroko, gdy
przeczytała te słowa, ale nie krzyknęła na niego. Draco odetchnął z ulgą i znów
machnął różdżką.
Kocham cię.
— O mój Boże — wyszeptała Hermiona i
popatrzyła na niego ciepłym spojrzeniem, nie ukrywając zaskoczenia.
Pokochałem cię tego
wieczora, gdy opowiadałaś mi o mugolskim projekcie.
Draco patrzył, jak wyciera łzy z oczu,
prawdopodobnie przypominając sobie dzień, podczas którego z wielką pasją
opowiadała mu o swoim nowy projekcie. Ignorując łzy napływające do jego oczu,
ponownie dotknął tabliczki.
Będę cię kochał, gdy się
zestarzejemy i osiwiejemy.
Uśmiechnęła się, czytając to; właśnie taki
uśmiech chciał zobaczyć, jedynie przeznaczony dla niego. Znów dotknął znak.
Zawsze.
I ostatni raz dotykając tabliczki,
pozwolił na zmianę słów.
Bo jesteś idealna.
Po dłuższej chwili, opuścił tabliczkę, a różdżkę
schował do kieszeni, zanim otarł łzy. Przynajmniej mógł twierdzić, że to przez
mróz.
— Draco… — Odeszła kilka kroków od drzwi,
pocierając ramiona rękami, aby utrzymać ciepło, ale wciąż lekko się
uśmiechając. — Nie wiedziałam. Nie domyśliłam się tego. Przepraszam.
— Nie ma powodu. Chcę, żebyś była
szczęśliwa. To wszystko — wyszeptał, a jego głos nie pozwolił na więcej.
Skinęła głową.
— Czy to dlatego wyglądałeś na tak
nieszczęśliwego na weselu?
— Tak.
— Bardzo przepraszam. — I pchnięta nagłym
impulsem, przytuliła go. — Byłabym bardzo smutna, tracąc ciebie jako
przyjaciela.
Niepewnie otoczył ją ramionami.
— Nie stracisz — odrzekł, wciąż szeptem,
ponieważ niemal dławił się buzującymi w nim emocjami. — Ale wyjadę na jakiś
czas z kraju, muszę się zdystansować…
— Rozumiem. — Puściła go. — Przepraszam,
nie powinnam cię przytulać.
— To lepsze niż gdybyś krzyczała na mnie,
że chcę zniszczyć twoje szczęście z… nim.
Uśmiechnęła się słabo, słysząc, że próbuje
zachować swój takt, mimo zranionych uczuć.
— Gdzie się wybierasz? Jak mogę się z tobą
skontaktować? — Znowu potarła ramiona — było zimno, a ona miała na sobie
jedynie sweter.
Potrząsnął głową.
— Tylko Luna będzie wiedzieć. Jeśli
chciałabyś mnie o czymś powiadomić, powiedz jej, a ona mi przekaże.
Kiwnęła głową.
— Rozumiem. — Z zażenowanym uśmiechem
otarła łzę z policzka. — To pożegnanie?
— Tak, to pożegnanie, ale nie na zawsze.
— Będę za tobą tęsknić — przyznała, a jej
głos ograniczył się do przytłumionego szeptu.
Uśmiechnął się łagodnie.
— Obiecaj mi tylko, że w międzyczasie
będziesz szczęśliwa.
Przytaknęła.
— Dziękuję za wszystko. Mam nadzieję, że
znajdziesz to, czego szukasz, tam, gdzie się wybierasz…
— Do widzenia.
Delikatnie pocałował ją w czoło, a potem
uśmiechnął się po raz ostatni, zanim się teleportował.
— Do widzenia — wyszeptała Hermiona do
pustej ulicy, zanim weszła do środka.
Witajcie :) Nie mogę uwierzyć, że już
prawie Boże Narodzenie. Tak niedawno rozpoczął się świąteczny szał, klimatyczna
muzyka i bieganinia. Teraz jest chwila na odpoczynek i przedświąteczny relaks.
Najlepiej wykorzystać ten czas na coś pożytecznego. Może ta miniaturka to dobra
opcja? Cóż, mam nadzieję, że tak. Ten tekst trzymałam na dysku od kilku
miesięcy, ale dopiero teraz przyszła na niego pora.
Jestem ciekawa, jak odebraliście naszych
głównych bohaterów. Ja mam wrażenie, że autorka momentami trochę popłynęła, ale
mimo wszystko to świąteczny tekst, więc trochę fantazji nikomu nie zaszkodzi.
Poza tym Luna jest oszałamiająca i ją uwielbiam, ok? Czekam na Wasze wrażenia!
Korzystając z okazji, chciałam złożyć Wam
najserdeczniejsze życzenia świąteczne. Zdrowych, pogodnych, radosnych i
rodzinnych świąt w otoczeniu aromatycznych zapachów, pierników, pierogów,
sałatek i wszystkiego co zapragniecie. Postarajcie się znaleźć czas dla swoich bliskich,
na chwilę rozmowy ot tak o niczym. Życzę Wam także pomyślności w Nowym Roku i
oby 2018 przyniósł wiele dobrego! Wesołych!
Tekst przeczytałam. Jest genialny, ale..nie w moim stylu.Było tak romantycznie, ale smutno. Nie mogę czytać smutnych tekstów, bo sama się rozklejam :) Zimna że mnie zołza, jednak takie teksty to dla mnie za dużo.
OdpowiedzUsuńAle dziękuję za ten Tekst! Dobre tłumaczenie dobrego tekstu ;)
Pozdrawiam
A. Czuczejko
Ten tekst jest melancholijny, ale taki właśnie miał być. Wiem, że nie każdemu musi się podobać, to zrozumiałe. Dziękuję za komentarz :)
UsuńWyczuwam tu motyw "Love actually" :) Miniaturka świetna. Bardzo dobrze przetłumaczona i lekko się ją czyta. Zakończenie cudowne, chociaż w głębi serca chciałabym, aby po tym wyznaniu Hermiona rozwiodła się z Ronem i była z Draco (jestem fanką wesołych zakończeń). Ech marzenia...
OdpowiedzUsuńAmerica Malfoy
Tak, autorka inspirowała się filmem. To nie koniec historii, bowiem jest jeszcze kontynuacja, którą w niedługim czasie zamierzam opublikować. Dziękuję za komentarz!
UsuńWyjątkowo smutna i sentymentalna jest ta miniaturka, wielka szkoda, że nie ma w niej szczęśliwego zakończenia. Naprawdę, chciałabym zobaczyć kontynuację tego, gdzie Hermiona zostawia Rona i jedzie do Draco, byłoby to tak piękne, ale niestety, w rzeczywistości pewnie mało prawdopodobne
OdpowiedzUsuńBardzo dobry tekst! <3
Charlotte
wschod-slonca-dramione.blogspot.com
Tak jak wspomniałam wyżej, ta historia ma kontynuację, która z pewnością niedługo się ukaże. Ale cieszę się, że ta część wywołała emocje, właśnie takie było jej zadanie
UsuńDziękuję za komentarz :)