sobota, 2 czerwca 2018

Rozdział 24: Dołączenie do domu


Kolejne półtora tygodnia przeminęło bez incydentów. Pani Malfoy była widywana rzadziej po konfrontacji z Draco. Ron spędzał więcej czasu z Harrym, rozmawiając o quidditchu lub grając w szachy czarodziejów z Harrym, Luną bądź panem Lovegood, którego oczy przepełniał coraz większy smutek.
Coraz częściej spotykałam Harry’ego w towarzystwie Luny, gdy rozmawiali przyciszonym tonem lub rzucali ukradkiem tajemnicze spojrzenia. Byłam szczęśliwa, że chociaż między nimi tworzyło się coś dobrego. Jednak nadal byłam wkurzona. Już sześć razy pytałam Lunę, kiedy możemy zacząć działać, ale ciągle zbywała mnie krótkim „poczekaj jeszcze trochę”.
Draco i ja spędzaliśmy czas tak jak w Hogwarcie, prowadząc pasjonujące dyskusje lub czytając w ciszy, dołączając do tego pocałunki.

~*~*~*~*~*~

Rzadko o poranku w bibliotece jestem tylko ja i Harry, ale wykorzystuję to, aby wypytać go trochę o Lunę, jednak nie jest zbyt rozmowny. Nagle w drzwiach pojawia się Draco, nerwowo przeczesując włosy ręką.
— Musimy porozmawiać — sapie, podchodząc do nas.
Harry spogląda za siebie z zaskoczeniem, zanim wstaje i rusza do wyjścia.
— Możesz zostać — mówi Draco, nawet nie odwracając wzroku.
— Co się stało? — pytam, chwytając go za rękę i ciągnąc na kanapę. Wyraźnie jest czymś przejęty, a jego dłonie są niemal lodowate.
— Czy ty… — zaczynam.
— Tracy — Draco przerywa mi. — Tracy skontaktowała się ze mną.
— Okej — jęczę, chociaż nic nie rozumiem.
— Ona… em… potrzebuje miejsca do nocowania — wyjaśnia. — Jej rodzina… oni nie żyją. — Twarz chłopaka robi się jaśniejsza.
— Och, Draco. — Obejmuję go ramieniem.
— Ona ukrywa się, ale nie wiem, jak długo zdoła… — łamie mu się głos, a dziki wzrok dosięga Harry’ego, który wygląda tak, jakby nie wiedział, dlaczego tu jest. — Proszę, pozwól jej tutaj się zatrzymać — błaga.
— Eee… — Harry zwraca się do mnie, szukając pomocy.
— Po której była stronie podczas wojny? — pytam Draco, który szybko przenosi na mnie swój wzrok, momentalnie się uspokajając.
— Jej rodzina była neutralna — mówi. — Myśleli, że w ten sposób przeżyją, ponieważ tak było za pierwszym razem, ale kiedy wojna się przeciągnęła i minął rok, neutralni nie mieli szans na przeżycie, a jej rodzice nie chcieli zmienić swoich przekonań. Jej matka jest mugolką, znaczy… była. Zabili rodziców Tracy, a potem dali możliwość wyboru. Była taka… zła. Próbowała walczyć, ale została schwytana. W takiej sytuacji śmierć byłaby najlepszą opcją, ale Czarny Pan chciał pokazać, co się stanie, gdy mu się odmówi i torturował ją. Cieszę się, że tego nie pamięta. — Przez jego ciało przebiega dreszcz na wspomnienie tamtych wydarzeń.
— Gdzie ona teraz jest? — szeptam.
— Nie jestem pewien, po prostu wiem, że nie ma dokąd pójść i niedługo…
Patrzę na Harry’ego, którego brwi znajdują się na linii oczu, a wargi ruszają się nieznacznie z obrzydzenia. Przez chwilę spogląda na mnie i kiwa głową.
— Wyślij jej wiadomość, że może się tutaj zatrzymać. Spotkam się z nią i tutaj przyprowadzę — mówię do Draco, który przytula mnie mocno, zanim wstaje. Potem odchodzi, uprzednio przytakując w stronę Harry’ego.
— Za każdym razem, gdy wydaje mi się, że widziałem głębię zła — szepta Harry, przysuwając się do mnie — dowiaduję się, że jest coś gorszego od tego, co zrobił Voldemort.
Uśmiecham się do niego smutno.
— To podsumowuje ostatnią wojnę — odpowiadam, patrząc mu prosto w oczy.
— Jak przetrwałaś?
— Miałam ciebie — wyjaśniam. — Ale tym razem będzie lepiej. Teraz będziemy w stanie ochronić więcej osób i przestać, zanim to nastąpi.
Harry kiwa głową, opierając się o zagłówek kanapy i zamykając oczy.

~*~*~*~*~*~

— Luna powiedziała, że nic nie powinno ci się stać, jeśli wyjdziesz przed 10:30 — mówi nerwowo Harry.
— To nie powinno stanowić problemu — oświadczam. — Wydaje mi się, że cała misja nie zajmie więcej niż dziesięć minut.
— Powinienem tam iść — sugeruje po raz pięćdziesiąty w ciągu dwudziestu czterech godzin.
— Już to przerabialiśmy — mówię, zakładając lekką kurtkę na T-shirt i jeansy. — Byłoby zbyt niebezpiecznie, gdybyś tam się pojawił. Dam sobie radę. — Zwijam włosy w kok i chowam pod czarnym kapeluszem. Trzęsę lekko ramionami.
— Wystarczająco mugolska? — pytam, a Harry przytakuje uroczyście.
— Nie podoba mi się, że idziesz tam sama.
— Harry, wystarczy. Nic się nie stanie.
— W porządku.
— Muszę już iść.
Harry przytula mnie mocno, a potem pozwala odejść. Draco robi krok do przodu.
— Znasz pytania? — pyta, powodując, że przewracam oczami.
— Przestańcie obaj. Jestem przygotowana i wszystko będzie dobrze — oświadczam. — Zaraz wrócę z Tracy.
Całuję Draco i cofam się, machając różdżką.
— Bądź ostrożna — ostrzega chłopak, a ja przytakuję i znikam.
Teleportuję się do ciemnego zaułka w Londynie. Rzucam szybko kilka zaklęć, by usunąć resztkę magii, a następnie chowam różdżkę. Trzymając ręce w kieszeniach, wychodzę z alejki. Przechodzę osiem przecznic, odwracając się kilka razy, aby upewnić się, że nikt mnie nie śledzi, a potem wchodzę do małej kawiarni. Płacę za kawę i siadam w kącie.
Kawiarnia jest pełna ludzi, tak jak zazwyczaj o 9:50. Moje oczy przesuwają się po ludziach, szukając małych szczegółów, które do nich nie pasują lub wyróżniają ze społeczeństwa. Niestety nawet niektórzy podejrzani są zdecydowanymi mugolami.
Drzwi otwierają się, co sygnalizuje dzwonek. Przez próg wchodzi dziewczyna z długimi, brązowymi włosami, związanymi w brudny koński ogon, ubrana w brudne jeansy. Jedną dłoń, zaciśniętą w pięść, trzyma blisko boku, a drugą ma w za dużej kieszeni. Mocno kuli ramiona, rozglądając się po pomieszczeniu. Gdy zauważa mnie, oddycha z ulgą i niepewnie zmierza w moim kierunku.
— Tracy. — Wstaję i wskazuję krzesło naprzeciwko mnie.
Odsuwa je, jeszcze raz rozglądając się dookoła, zanim siada.
— Więc, umm… powiedział, że zabierzesz mnie w… bezpieczne miejsce? — zaczyna.
— Tak — odpowiadam. — Po prostu muszę zadać ci kilka pytań, a potem tam pójdziemy.
— W porządku.
— Jakich zwierząt najbardziej się boisz?
Tracy wzdryga się, słysząc to pytanie.
— Węży — odpowiada cicho, a ja przytakuję.
— Kto był twoim ulubionym profesorem w Hogwarcie?
— Flitwick.
— Dobrze, musieliśmy mieć pewność — wyjaśniam.
— A co z tobą? — pyta. — Skąd mogę wiedzieć, że jesteś tym, za kogo się podajesz?
— Pytaj, o co chcesz.
— Eee… kto leżał z tobą w skrzydle szpitalnym, gdy byłaś spetryfikowana?
Unoszę brwi.
— Penny Clerwater — mówię, a ona kiwa głową.
— Możemy już iść? — Znowu rozgląda się po pomieszczeniu, gdy wyciągam kawałek pergaminu i cicho wypowiadam zaklęcie.
— Przeczytaj to.
Jej oczy spoglądają na arkusz, a potem na mnie. Kilka sekund później odbieram go od niej i wyczyszczam. Wstaję, dając znak, żeby szła ze mną. Na zegarze jest 10:05.
Wychodzimy z kawiarni, kierując się w uliczkę między nią a budynkiem mieszkalnym. Gdy chowamy się za śmietnikiem, łapię ją za rękę i znikamy. Stojąc przed drzwiami Grimmauld Place 12, pukam trzy razy. Drzwi otwiera Draco.
— Po kim nadano ci imię? — pyta mnie.
— Po mojej babci Jean — odpowiadam,  a on wpuszcza nas do środka. Tracy wpada w jego ramiona, zaczynając szlochać. Zmierzam do kuchni, a Draco za mną, ciągnąc zdenerwowaną czarownicę.
Zaparzam herbatę, a Draco szepta pocieszające słowa Tracy.
— Dzięki.
Chłopak patrzy na mnie, gdy stawiam na stole dwie filiżanki i coś do jedzenia. Przytakuję i odchodzę, pozwalając byłym Ślizgonom na odrobinę prywatności i spokojną rozmowę.

~*~*~*~*~*~

Dwie godziny później Draco znajduje mnie w bibliotece.
— Co z nią? — pytam, spoglądając na niego. Wzdycha i siada obok.
— Śpi.
— Nie sądzę, żeby robiła to odkąd… to się stało — mówię ostrożnie.
— Nie, była zbyt przerażona, że ją znajdą — wyjaśnia. — Dałem jej koszulę do spania, ale będziemy musieli coś zrobić z jej ubraniami. Ma swoją różdżkę, płaszcz ojca i naszyjnik, który podarowali jej rodzice, ale nie miała czasu się spakować.
— Zajmiemy się tym.
Draco kiwa głową.
— Wcześniej nie znałem szczegółów. — Wzdycha. — O… — Łapię go za rękę, co sprawia, że potrząsa głową i przyciąga mnie bliżej.
— Wszystko będzie dobrze — próbuję go pocieszyć.
— Nie — odpowiada — nigdy nie będzie dobrze, ale sprawimy, że zapłacą za wszystko, czego nie będziemy w stanie odzyskać.
Pewność w jego głosie napełnia mnie przekonaniem, że być może jesteśmy w stanie to zrobić. Z drugiej strony, przy okazji możemy mieć szczęście wygrać wojnę. Sprawiedliwość to sprawa drugorzędna.

~*~*~*~*~*~

Luna uśmiecha się, gdy Tracy siada naprzeciwko niej przy stole. Dziewczyna kiwa głową, przysuwając się do Draco, siedzącego obok. Z tego co mi powiedział, ich przyjaźń jest podobna do mojej i Harry’ego. Draco nie spotykał się z nią, ale traktował jak młodszą siostrę i pomagał radzić sobie ze ślizgońskimi zasadami, do których nie była przygotowana, będąc czarodziejką półkrwi, a także chronił ją w razie potrzeby.
Tracy zawsze była mu wdzięczna za to, w jaki sposób pomógł jej się pozbierać i stanąć na własnych nogach, co jest istotną sprawą, by być bezpiecznym pośród Ślizgonów. Obrońca nie zawsze mógł przy niej być. Przeżywała piekło, wiedząc, że Draco nie jest w stanie obronić jej przed losem, dlatego jego wczorajsza panika miała sens.
— Co to do diabła ma znaczyć? — krzyczy Ron, wchodząc do kuchni.
— Co powiedziałeś, Łasico? — odgryza się Draco.
— Ten dom stał się cholernym schronieniem dla potomków śmierciożerców czy coś w tym stylu? — wrzeszczy rudzielec, wskazując na Draco i Tracy.
— Ronaldzie — przerywam. Jasne, zapomnieliśmy mu powiedzieć o naszej nowej współlokatorce, ale to nie powód, żeby osądzał ją, nie znając szczegółów.
— Lepiej potomków śmierciożerców niż takie robactwo jak ty, Łasico — odszczekuje Tracy, stając z nim twarzą w twarz. — Czy twoja mama nie wyrzuciła cię z domu, ponieważ nie mogła pozwolić, aby w jej domu mieszkało takie ścierwo pozbawione manier?
— Odwal się od mojej rodziny — mówi Ron.
— Dlaczego? Oskarżasz mnie bez powodu, podczas gdy inny mówi ci prawdę? Dla twojej wiadomości, nigdy nie byłam śmierciożercą i nigdy nie będę. Niestety ty nigdy nie będziesz na tyle utalentowany, aby odróżnić jeden koniec różdżki od drugiego. Twój brak inteligencji sprawia, że mam ochotę zapytać, czy przypadkiem w dzieciństwie twoja głowa nie spotkała się z ziemią, bo nawiasem mówiąc, śmiem twierdzić, że tam pozostała. — Tracy kończy wywód, patrząc obojętnie, nie mogąc powstrzymać uśmiechu pełnego satysfakcji.
Ron prycha pod nosem, ciskając błyskawice w stronę brunetki. Jego dłoń lekko drga, gdy sięga po różdżkę, ale na szczęście w porę pojawia się Harry i wyprowadza przyjaciela z kuchni, mówiąc, że powinien ochłonąć. Gdy rudzielec niknie z pola widzenia, Tracy wzrusza ramionami i siada. Uśmiechnięta rozgląda się dookoła.
— Co? — pyta niewinnie, a Draco wybucha śmiechem.
— Dobrze, że tu jesteś, Trace — mówi. — Naprawdę ożywisz to miejsce. — Mruga, a dziewczyna odpowiada szczerym uśmiechem.
— Więc… kolacja? — pyta.
Wszyscy zebrani śmieją się wesoło, a Stworek ustawia na stole naczynia pełne jedzenia, radośnie podśpiewując.
— Więc, Tracy — zaczynam. — Czy znasz jakieś zawstydzające historie na temat Draco? — Uśmiecham się złośliwie do dziewczyny, która od razu się ożywia.
— Ja? O tak — odpowiada.
— Uważaj, Davis — wtrąca Draco. — Jeśli miałbym być szczery, mam więcej na ciebie.
Tracy przewraca oczami i mówi bezgłośnie „potem”, patrząc na mnie. Draco zaczyna jeść, prychając złośliwie, co powoduje, że znowu wybucham śmiechem.


__________

Witajcie :) w to sobotnie popołudnie publikuję kolejny rozdział opowiadania. Dołączyła do nas nowa bohaterka, która troszkę namiesza w życiu naszych bohaterów, a szczególnie jednego, ale nie zdradzę, o kogo chodzi. Tego dowiecie się w odpowiednim momencie. Piszcie, co sądzicie o rozdziale!
Jak spędzacie długi weekend? Ja właśnie jestem w domu i próbuję się zregenerować. Jak na razie idzie mi to bardzo dobrze, chociaż jutro frajda się kończy i wracamy do szarej rzeczywistości. Ale widocznie tak musi być.
Kolejny rozdział pojawi się niedługo, więc bądźcie czujni! Na pozostałe opowiadania także musicie trochę poczekać. Mam nadzieję, że macie jeszcze odrobinę cierpliwości?
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Enjoy!

4 komentarze:

  1. Przyjemny rozdział. Wywołal na mojej twarzy duzy usmiech :) Nie moge sie doczekac nastepnego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że rozdział Ci się spodobał. Tracy jeszcze nie raz poprawi nam humor :)
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Rozdział wyszedł super 👌🏼
    Moim zdaniem bardzo zabawny 😁
    Pozdrawiam 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Przy okazji zapraszam na nowy :)
      Pozdrawiam

      Usuń

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy