sobota, 8 września 2018

Rozdział 30: Wyznania zakrapiane ognistą whisky


Następnego dnia po bitwie nastrój mieszkańców Grimmauld Place nieco przygasł. Śpię do późna, tak jak większość, chcąc nieco odpocząć. Jednak spocone i kręcące się obok mnie ciało momentalnie mnie wybudza. Mrugam, chcąc się obudzić, zdziwiona mruczeniem i jęczeniem.
Odwracam się w stronę jego źródła. Blondyn obok mnie wykrzywia twarz w dziwnym grymasie. Nigdy go takiego nie widziałam. Przypomina mi się wspomnienie, w którym był torturowany jako dziecko.
— Nie — jęczy nagle, pot spływa mu po czole.
Kładę ręce na jego ramiona i delikatnie potrząsam. Odpowiada kwileniem.
— Draco — mówię cicho, wzmacniając uścisk. — Draco, obudź się.
Jego oczy otwierają się szeroko, są przepełnione strachem i dzikością. Rozgląda się po pokoju, szukając niebezpieczeństwa, zanim znowu na mnie zerka. Otacza mnie ramionami i przyciąga do piersi. Jego płuca szybko unoszą się i opadają. Nic nie mówię, po prostu go trzymam.
Po chwili jego oddech wyrównuje się, a ramiona rozluźniają. Odsuwam się, patrząc w szare oczy.
— Koszmar? — pytam.
Kiwa głową i siada.
— Muszę się ogarnąć — mówi, chwytając czyste ubrania i udając się pod prysznic.
Przytakuję, chociaż już dawno nie ma go w pokoju. Widziałam tylko dwa jego koszmary, odkąd przybyliśmy na Grimmauld Place. Czuje się niekomfortowo, rozmawiając o nich, pomimo tego, że był ze mną, gdy miałam podobne problemy. Wydaje mi się, że chodzi o coś więcej.
Każdy z nas ma swoje demony, które nie zawsze pozostają w zamknięciu. Jego słowa sprzed kilku miesięcy, gdy spędzaliśmy noce w Pokoju Życzeń, odbijają się echem w mojej głowie. Będę tutaj, jeśli będzie mnie potrzebował, ale to jego demony i poradzi sobie z nimi na swój własny sposób.
Z tą myślą zsuwam się z łóżka i przygotowuję na dzień.

~*~*~*~*~*~

Pary znajdują się w różnych pokojach i wręcz unikamy siedzenia z kimkolwiek innym niż nasz partner. Być może mogłabym złagodzić poczucie winy Rona i lęki Harry’ego, ale nie mieszam się. Jestem na tyle sprytna, aby wiedzieć, że Tracy może zrobić o wiele więcej dla Rona niż ja. Właśnie dlatego do siebie pasują, tak jak Luna do Harry’ego i Draco do mnie.
Owinięta ramionami blondyna nieustannie czytam książki w bibliotece Blacków. Znalazłam kilka zaklęć, które będą pomocne, ale to nie ich szukam tylko tych maskujących magiczne stworzenia. Chociaż akcja jest prosta, to pomaga bardziej niż dowcipy Rona czy rozsądek Harry’ego.

~*~*~*~*~*~

Siedzimy razem przy stole podczas kolacji. Spokojny brzdęk srebrnych sztućców może być powszechny w czystokrwistej rodzinie, ale tutaj jest to oznaka, że niektórzy z mieszkańców wciąż dochodzą do siebie po ostatniej nocy. Pani Malfoy, która zazwyczaj nie odzywała się podczas posiłków, rozgląda się po nas i wzdycha.
— Tracy, kochanie — zaczyna pani Malfoy po opróżnieniu kieliszka — co planujesz po tym wszystkim?
Macha swą delikatną dłonią, wskazując naszą obecną sytuację.
— Nie jestem pewna — odpowiada dziewczyna, zwracając uwagę na kobietę. — Pomyślałam o byciu magomedykiem, ale teraz… nie wiem.
Lekko kręci głową.
— Magomedyk, czy to nie jest zawód, który planujesz, Draco?
Odwraca się do swojego syna, który patrzy na Tracy, lekko ściskając moje kolano.
— Tak, to prawda, matko.
— Jak cudownie — odpowiada. — Panie Lovegood, czy zamierza pan kontynuować… publikację? — dodaje z lekkim wahaniem.
Mężczyzna macha głową w obu kierunkach.
— Zapewne tak — mówi. — Chociaż nie w tym samym stylu. Zamierzam powrócić do korzeni i być może skoncentrować się na polityce niezwiązanej ze stworzeniami.
— Polityka? — Oczy pani Malfoy rozjaśniają się, teraz ta rozmowa nabiera sensu i z pewnością może w niej uczestniczyć.
— Cóż, Prorok Codzienny jest kupowany i nawet za niego płacą, chociaż jest przepełniony bzdurami — kontynuuje mężczyzna, a pani Malfoy lekko wzrusza ramionami i unosi brew. — Ale ważne jest, aby ludzie znali fakty. Jak mogli być naprawdę przygotowani, skoro nie wiedzieli, co tak naprawdę się działo?
— Myślę, że przecenia pan społeczeństwo. Większość nawet nie przejmuje się tym, co robi rząd.
— Uważam, że nie docenia pani ludzi. Rząd musi zostać pociągnięty do odpowiedzialności, za nieudzielanie potrzebnych informacji. Dlatego właśnie Prorok Codzienny zajmuje się propagandą i plotkami, a nie wiadomościami.
Pani Malfoy uśmiecha się, wzruszając ramionami. Kolacja dobiega końca, gdy oboje przerywają tę debatę. Obraz obojga zmienia się — pan Lovegood z dziwaka na inteligentnego i miłego, a pani Malfoy ze stoickiej czystokrwistej na miłą i błyskotliwą kobietę. Kto by pomyślał, że w takiej chwili między nimi może powstać coś na kształt przyjaźni?

~*~*~*~*~*~

Moja dłoń rozciąga się po łóżku, czując zimne prześcieradło. Pokój, wciąż ciemny jak smoła, jest pusty. Podskakuję, a serce bije w zawrotnym tempie. Wtedy odzywa się rozsądek, prawdopodobnie poszedł do łazienki, więc nie ma się czym martwić. Mimo to łapię szlafrok i wyskakuję z łóżka.
Drzwi do łazienki są otwarte, w pomieszczeniu panuje ciemność. Tak samo na korytarzu. Wolnym krokiem idę do schodów i schodzę. Słyszę rozmowę dobiegającą z kuchni. Nie mówią cicho i nie brzmią na zadowolonych.
— Powiedz mi, Malfoy, jak to było? — mówi Harry. W jego tonie nie ma złośliwości, tylko desperacka potrzeba wiedzy.
— Nie wiem, jak to wygląda po waszej stronie. Musisz zapytać Hermionę — odpowiada szczerze Draco.
— Ona mi nie powie — oznajmia Harry. — Ale przyjmę wszystko.
Zatrzymuję się koło drzwi. Mogę sobie wyobrazić wzruszenie ramion Draco, gdy przemawia.
— To było piekło. Czarny Pan mówił: zabij tych ludzi, torturuj tamtych i musiałeś to robić. Robiłeś to albo umierałeś… lub gorzej. Ludzie tracili nadzieję, więc kiedy Śmierciożercy pukali do ich drzwi, po prostu się poddawali. Błagali — jego oczy lśnią wspomnieniami — błagali o śmierć. — Draco lekko kręci głową. — Oczywiście dla Czarnego Pana to było zbyt łatwe. Jeżeli chcieli śmierci, dawał im przeznaczenie gorsze od niej, wykorzystując ból i cierpienie, by wyciągnąć z nich wszystkie informacje.
— Stary, dlaczego nie odszedłeś? — zagaduje Ron, a Draco prycha.
— Nie mogłem — wyjaśnia. — Zabiliby moją mamę, gdybym zrobił choćby krok poza granicę. Dwa, nigdy bym tam nie dotarł. I trzy, nawet jeśli… zamknęli wszystkie granice przed tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym dziewiątym i nie można było opuszczać Anglii.
— Co masz na myśli? — naciska Harry.
— Magicznie zamknięto wszystkie. Żaden mugol, czarodziej, czarodziejka, skrzat i wszystko inne nie mogło przekroczyć granic. Cholera, nawet woda nie mogła się przez nią przebić.
— Cholera jasna — szepce Ron.
— Co powiedzieli mugolom z innych krajów? — pyta Harry.
— Nie wiem — mówi Draco, opadając na swoje krzesło. — Nie mogliśmy kontaktować się z nikim z zewnątrz, nawet mugolskim środkami komunikacji. Bali się, że Czarny Pan zainteresuje się też tym, więc uwięzili nas razem. Nie mieliśmy jak uciec. To był właściwie początek końca.
— Ale ci wszyscy ludzie… mugole… — drąży temat Harry, a Draco kręci głową.
— Czekali na śmierć lub gorzej, taa.
Zsuwam się po ścianie, aby usiąść na podłodze przy drzwiach kuchni, słuchając jego opowieści.
— To okropne — mówi Harry.
— Polejesz? — pyta Ron, chłopcy przytakują i wlewają płyn do szklanek. Po kilku minutach ciszy, Ron kontynuuje rozmowę: — Rozumiem, że to było złe i w ogóle, ale dlaczego nie chcesz walczyć? Chodzi mi o to, że Hermiona pamięta i walczy. Czy to nie powoduje u ciebie większej determinacji do zmiany tego, co miało miejsce?
Uśmiecham się sama do siebie. Nie ma złośliwości w jego słowach, tylko szczere zmieszanie i zbyt wiele alkoholu.
— Jak myślisz, co robiłem podczas wojny? — Draco prosi o jego szklankę, wlewa końcówkę, po czym odkręca kolejną butelkę.
— To, co musiałeś — mówi cicho Harry.
Draco wzrusza ramionami.
— Może. Może powinienem umrzeć.
— Śmierć nie wydaje się zbyt prosta, przez to co powiedziałeś — dodaje Ron.
Kolejne wzruszenie ramionami.
— Nie, Śmierciożercy … cóż, pewnie nie zabiliby mnie tak szybko. Jednak… to oznaczałoby więcej tortur, bycie pod różdżką bądź zmuszanie do władania nią.
Między chłopakami zapada cisza, podczas której każdy analizuje jego słowa.
— Nie będę już trzymał różdżki, aby kogoś skrzywdzić — deklaruje Draco. — Czary które znam, te przychodzące do mnie w takich chwilach… nigdy więcej.
W ciszy wstaję i wracam do pokoju. Oficjalnie jest to pokój Draco, ale ostatnio spędzam tu wszystkie noce. Wycieram łzy z twarzy i kładę się na łóżku. Przez chwilę pozwalam, by pochłonęły mnie wspomnienia z wojny. Potem szufladkuję je w moim umyśle, oczyszczam go i zasypiam.

~*~*~*~*~*~

— Dzień doberek — mówię radośnie, wchodząc do kuchni na śniadanie.
— Cholera jasna, Miona — jęczy Ron, trzymając się za głowę.
Harry i Draco również jęczą przez mój celowo głośniejszy ton.
— Ile wypiliście? — pytam, patrząc na kilka pustych butelek po ognistej whisky stojących na blacie.
— Za mało — mówi Draco, w tym samym czasie gdy Harry mamrocze:
— Wystarczająco.
A Ron dodaje:
— Zbyt wiele.
Luna, Tracy i ja wybuchamy śmiechem. Pani Malfoy uśmiecha się do chłopców, a pan Lovegood stawia na stole trzy szklanki tętniącego życiem zielonego płynu.
— Pijcie — rozkazuje.
— Eliksir na kaca? — pyta Ron, chwytając szklankę.
Draco ostrożnie sięga po swoją, przekazując ostatnią Harry’emu.
— Nikt z nas nie potrzebuje aż tyle eliksiru — oznajmia Draco.
— Nie mamy wszystkich składników, a przygotowanie go zajmuje dobę — wyjaśnia pan Lovegood. — W sumie genialne, skoro ktoś mający kaca nie powinien warzyć eliksirów. Ale to wam pomoże.
Chłopcy patrzą po sobie.
— Do dna, panowie — mówi Harry opróżniając szklankę. Ron i Draco idą w jego ślady. Ich twarze wykrzywiają się z obrzydzeniem, gdy z trzaskiem odstawiają puste szklanki.
— To jest gorsze niż eliksir wielosokowy — skarży się Ron, a pan Lovegood wzrusza ramionami.
— Więc już znasz swój limit — odpowiada po prostu.
Przestają jęczeć, zaczynając jeść śniadanie, a ich bóle głowy słabną i żołądki stabilizują się.

~*~*~*~*~*~

Kilka godzin później, gdy jestem w bibliotece z Draco, odwracam się w jego stronę.
— Obudziłam się, gdy cię nie było — mówię.
— Przepraszam, nie mogłem spać — odpowiada.
— Słyszałam trochę z tego, co zeszłej nocy powiedziałeś w kuchni, kiedy poszłam cię szukać — przyznaję się.
Szok na jego twarzy szybko zastępuje westchnienie, a potem uśmiech.
— To nie ma znaczenia. Potter i Weasley prawdopodobnie wszystko ci powiedzą… jeśli pamiętają — mówi. — Wczorajszej nocy nie powiedziałem nic, czego nie mógłbym ci powiedzieć.
— Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że wyznania pod wpływem alkoholu są takie prawdziwe. — Wzrusza ramionami. — Tak naprawdę nie rozmawialiśmy o wojnie — mówię powoli.
— No nie — odpowiada.
— Powinniśmy?
— Co moglibyśmy powiedzieć? — wzdycha. — Oboje to pamiętamy.
Przytakuję.
— Wiem, ale… ale jeśli kiedykolwiek zechcesz lub będziesz potrzebował… — oferuję.
— Wiem, kochanie — mówi, przytulając mnie. — Ty także możesz ze mną rozmawiać.
Kiwam głową, zanim kładę głowę na jego ramieniu.
Wydaje się, że nocna popijawa i uczciwość chłopców poprawiły nastrój w domu. Możliwe, że to tylko przypomniało nam, iż może być znacznie, znacznie gorzej. Ewentualnie chłopcy stosunkowo dobrze to znoszą. Ale bez względu na przyczynę, mam nadzieję, że dzięki temu będziemy na bieżąco ze wszystkim.


________

Witajcie :) w sobotni wieczór publikuję kolejny rozdział. Mam nadzieję, że nie jesteście nim zawiedzeni, chociaż w sumie sporo się w nim wydarzyło. Pojednanie chłopców wydaje się kluczowym elementem układanki. Do czego się to przyczyni? Przekonacie się w kolejnych rozdziałach.
Aktualnie przebywam w domu, ale niestety już jutro wyjeżdżam. W moim życiu teraz zaszły wielkie zmiany, ponieważ znalazłam nową pracę i zaczynam od poniedziałku. Już nie mogę się doczekać! Kolejny etap życia w Warszawie czas zacząć... Zobaczymy, jak będzie. Postaram się regularnie dodawać rozdziały, a za wszelkie obsuwy z góry przepraszam. Muszę się przyzwyczaić do nowego systemu, zwłaszcza pracy zmianowej. Ech, mam nadzieję, że dam radę.
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Enjoy!

2 komentarze:

  1. Nic się nie martw, trzeba znać priorytety :) Rozdział bardzo mi przypadł do gustu. Pojednanie chłopaków jakoś rozgrzało moje serce. Jestem również ciekawa, co się dzieje w głowie Narcyzy, bardzo interesująca z niej postać. Jak jestem już przy Malfoyach to wspomne o Draco. Żal mi go straszliwie, mam nadzieje, że uda im się przezwyciężyć wszystkie trudności
    Jako, że pora wczesna, a ja muszę pędzić po edukację to jestem zmuszona zakończyc tutaj swoje małe przemyślenia. Powodzenia w nowej pracy :) Nie mogę się doczekac nastepnego rozdzialu .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wreszcie mam chwilę, żeby odpisać na komentarz. Przede wszystkim bardzo za niego dziękuję. Rozmowa chłopaków daje nadzieję na lepsze jutro i zgadzam się z tym, że Narcyza jest tutaj bardzo ciekawie przedstawiona. Problemy Draco siedzą głęboko w nim, ale w najbliższym czasie wszystko się wyklaruje ;)
      Pozdrawiam

      Usuń

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy