— Jesteś gotowy? — pytam, siadając obok Rona.
Luna powiedziała, że wszystko rozegra się za kilka
godzin, ale mimo to znajdujemy się w salonie i czekamy.
— Nie — odpowiada, nie podnosząc wzroku znad różdżki w
dłoniach. — Nie sądzę bym kiedykolwiek był gotowy. A ty?
Spogląda na mnie.
— Czy jestem gotowa? Nie wiem, ale po tych trzech
latach my wszyscy tak tego… chcemy — odpowiadam. — Wszystko będzie dobrze.
Ron wzrusza ramionami i znów patrzy na różdżkę.
— Mam nadzieję.
~*~*~*~*~*~
— Już czas — mówi Luna cztery i pół godziny później.
Siedzi w kącie, mając przez cały czas zamknięte oczy.
Natychmiast ruszamy z miejsc i stajemy w centrum pokoju wokół świstoklika.
— Tracy, trzymaj się mocno — ostrzega Luna w momencie,
gdy czujemy ucisk w okolicach pępka.
Lądujemy na ziemi na polu przed Norą. Ron wstaje na
nogi i czaruje błyskawicę, taką jaką ma Harry na swoim czole, kierując się w
stronę domu. Harry pomaga wstać mnie i Tracy.
— Chodźmy — mówi i każde z nas idzie w inną stronę
domu. Spędziliśmy godziny na obmyślaniu strategii i analizowaniu wspomnień
Luny. Wiemy, że będzie dziesięciu silnych wojowników i ośmiu przeciętnych. Mamy
także informacje, pod jaką maską są ukryci.
Rzucam osłony, czekając na ich uruchomienie. Kilka
zaklęć Blacków ma sprawić, że będziemy mieli chociaż odrobinę przewagi. Mają
odbijać rykoszetem mroczne klątwy, aby ochronić mieszkańców tego domu.
Tracy krząta się po prawej stronie pola, czekając na
śmierciożerców, aby od razu zaatakować. Harry ukrył się w zbożu przed domem.
Ron stoi przy drzwiach. Gdy już udzielił odpowiedzi na wszystkie pytania, matka
niemal ściska go w uścisku.
— Nie mamy dużo czasu — mówi Ron. — Zmierza tu grupa
śmierciożerców.
— Więc musimy iść — panikuje Molly.
— Nie — odpowiada Ron stanowczo. Jego głos jest silny,
a oczy nieugięte, chociaż wiem, że pęka mu serce. — Już za późno, zaraz tu
będą. Przepraszam, że nie pojawiłem się wcześniej, aby pomóc wam uciec, ale oni
przybędą tu za minutę i chcą cię zabrać, mamo.
— Co? — krzyczy Molly.
Dobiega do nas głośny dźwięk aportacji. Widzę, jak
osiemnastu śmierciożerców rusza w naszym kierunku. Jeden macha różdżką i dach
staje w płomieniach.
— Mamo — mówi Ron, naciskając. — Muszę iść walczyć.
Tracy, Harry i Hermiona są tutaj, aby pomóc. — Chłopak rozgląda się po
rodzinie. — Ukryjcie ją, przejdziemy przez to.
~*~*~*~*~*~
Tymczasem Tracy wślizguje się w grupę
śmierciożerców, ukryta pod peleryną-niewidką Harry’ego. Kilka zaklęć sprawiło,
że porusza się niemal bezszelestnie. Staje za Antoninem Dołohovem, który
znajduje się z tyłu grupy. Czarna strzała, wyczarowana przez Pottera, spoczywa
w dłoni dziewczyny. Pod wpływem wyszeptanego zaklęcia końcówka staje się
czerwona. Tracy wbija strzałę w plecy mężczyzny, łamiąc przy tym kości.
Przesuwa ją do przodu przez serce i płuca.
— Za moją matkę — szepcze, po czym
odskakuje.
Dołohov kaszle krwią i pada na kolana.
To sygnał dla mnie. Aktywuję osłony, gdy Antonin przestaje oddychać.
~*~*~*~*~*~
Molly chwyta ramię Rona, gdy ten sięga
do klamki frontowych drzwi. Dostrzega śmigające w powietrzu zaklęcia, co
oznacza, że nadszedł czas, aby dołączyć do walki.
— Musimy iść, możemy użyć sieci Fiuu —
naciska kobieta.
Ron przytula ją.
— Oddziały nam na to nie pozwolą, mamo
— mówi smutno. — Ale jesteśmy Weasleyami, będziemy walczyć i wszystko się uda.
Kocham cię.
Z tymi słowami wychodzi na zewnątrz w
wir walki.
Molly, Artur, Bill, Fred, George i Ginny patrzą za nim. Na zewnątrz
krzyki mieszają się z wybuchami.
— Ginny, wracaj do środka i nie waż
się wychodzić — mówi Molly,
— Nie, mamo — odpowiada dziewczyna. —
Nigdzie się nie wybieram i wiesz, że i tak się tu zakradnę. Jesteśmy silniejsi
jako rodzina.
Molly przyznaje jej rację i wychodzi
przez frontowe drzwi.
Zaklęcia latają wokół posiadłości.
Trzech śmierciożerców poległo. Harry wyrzuca kolejnego w pole i jest mało
prawdopodobne, że się podniesie.
— Grayback — krzyczy Harry, a zaklęcie
zwiększające głośność sprawia, że wszyscy go słyszą. Wilkołak patrzy na
chłopaka. — Wyzywam się na pojedynek alf.
Grayback macha głową na boki i zaczyna
iść w jego stronę. Jeden ze śmierciożerców wskazuje różdżką Harry’ego, ale
wilkołak podchodzi do niego, owijając ramię wokół jego gardła.
— On jest mój — warczy Grayback.
Śmierciożerca upada, jego oczy są puste, a tchawica zmiażdżona.
Wilkołak nawet nie zaszczyca go
spojrzeniem, koncentrując całą swoją uwagę na Harrym. Czarny Pan chce go mieć
żywego, ale Grayback nie jest pewny, czy będzie w stanie spełnić tę obietnicę.
W międzyczasie atakuje mnie pięciu
śmierciożerców i ledwo mogę odbijać ich zaklęcia lub spowolnić działanie. Na
szczęście dołącza do mnie Bill i kolejni dwaj przeciwnicy zostają pokonani. Ron
stoi u boku Tracy, walcząc z dwoma poplecznikami Voldemorta. Pozostała piątka
rusza na rodzinę Weasleyów. Z siedmiu do tej pory zabitych, tylko Dołohov był
silnym wojownikiem. Być może jesteśmy blisko celu, ale jeszcze długa droga do
zwycięstwa.
~*~*~*~*~*~
Grayback i Harry krążą po okręgu. Pan
Lovegood powiedział, że najważniejszy jest proces udowodnienia, że jesteś
godnym przeciwnikiem. Szczęka Graybacka drga lekko nim mężczyzna wyskakuje do
przodu. Harry odskakuje, unikając klątwy. Trenował do tego. Obraca różdżkę w
dłoni, wyczarowując dziesięć ogonów, które owijają wilkołaka.
Skóra skwierczy, gdy mężczyzna zaczyna
warczeć. Sięga po Harry’ego, ale chwyta powietrze, zanim jego ramię pokrywa się
głębokimi ranami. Jeszcze dwie noce do nowiu, więc jego wilcza natura nie jest
w stanie przejąć nad nim władzy.
Harry nadal pozwala Graybackowi
atakować, jednocześnie podejmując działania odwetowe. Chociaż pomaga innym, nie
mógłby pozwolić, żeby ręka wilkołaka zdołała go dosięgnąć.
Grayback ponownie rzuca się na
Harry’ego, chociaż zmienia kierunek w połowie szarży. Chłopak cofa się, gdy
pazury dotykają jego torsu. Upada do tyłu, słychać tylko skrzypnięcie żeber. W
odwecie oślepia Graybacka i rzuca zaklęcia cięcia, gdy wstaje i wycofuje się na
swoje miejsce.
Grayback nie może się podnieść, krew
cieknie z jego ciała. Zaklęcie leczące nie jest w stanie powstrzymać krwotoku.
Jego czarne oczy patrzą na Harry’ego, który unosi swą różdżkę.
— Sectumsempra
— mówi.
Grayback wije się, gdy zaklęcie w
niego uderza. Przecina prawą stronę szyi od linii szczęki aż do klatki
piersiowej. Gdy głowa odpada od ciała, żywot Graybacka dobiega końca.
~*~*~*~*~*~
Molly pokonuje śmierciożercę, kiedy
bliźniacy, Artur i Ginny zajmują się pozostałą czwórką, aby nie zburzyli ich
domu. Tracy i Ron uzupełniają się, walcząc razem. Bill jest po mojej stronie.
Umieszczam przeszkody na drodze śmierciożerców, a on zadaje im cios. Kolejny
został pokonany dzięki tej metodzie. Jeden z silniejszych walczy z Ronem i
Tracy, więc pozostało tylko siedmiu.
— NIE — rozlega się głos Molly.
Przeciwnicy moi i Billa patrzą w
tamtym kierunku, a my nie wahamy się ani chwili i rzucamy potężne zaklęcia,
pokonując obu jednocześnie. Bill biegnie do matki, która tuli Ginny w swoich
ramionach. Dziewczyna z trudem łapie oddech. Zaklęcie diagnostyczne ujawnia, że
krwawi wewnętrznie. Wszystkie naczynia krwionośne w jej tułowiu zostały
rozerwane. Nie zdąży do Świętego Mungo. Nic nie możemy zrobić.
Weasleyowie są znani ze swej potęgi i
temperamentu. Widząc, jak upada jeden z nich, nawet śmierciożercy nie
wykorzystują swojej szansy.
Molly płacze nad swoją córką, gdy
wszyscy je otaczamy.
— Kocham was — mówi Ginny. —
Przepraszam… powiedzcie Deanowi…. — Bierze ostatni dech, zamykając oczy.
Rodzina opada na kolana wokół matki i
córki. Szloch Molly miesza się ze spadającymi wokół łzami.
Harry zakopał ciała w okolicy
posiadłości Weasleyów w masowym grobie, stawiając nad nim tablicę z
osiemnastoma kreskami. Kiedy wraca, podchodzę do niego.
— Niedługo będziemy musieli iść — szepcę.
Kiwa głową i idzie do Billa. Po kilku
minutach cichej rozmowy, Bill przytakuje. Artur, Molly i ciało Ginny
teleportują się do Muszelki, gdzie czekają Charlie i Fleur. Bill, bliźniacy i
Ron zajęli się magicznym pakowaniem rzeczy. Po chwili Harry, Tracy i ja do nich
dołączamy.
~*~*~*~*~*~
Pół godziny później zawartość domu
mieści się w dużej torbie z rozsuwanym zamkiem. Bliźniacy podchodzą i stawiają
przed Harrym inną. Spogląda na nich zdezorientowany.
— Idziemy z wami — mówi Fred.
— Nie próbuj nawet się z nami kłócić —
dodaje George.
Harry bezradnie kiwa głową. Bill
rozgląda się po domu, zanim podnosi torbę.
— Uważajcie na siebie — mówi, a potem
teleportuje się do żony.
Tracy przytula Rona, a Harry i ja
chwytamy bliźniaków. Najwyższy stopień przed Gimmauld Place 12 jest bardzo
zatłoczony, gdy Draco otwiera drzwi. Jego oczy rozszerzają się.
— Babcia Jean i zabraliśmy kilku
pasażerów na gapę — mówię, przechodząc obok blondyna.
— Nikt nie wie, który jest starszy —
oznajmia Ron, wchodząc do środka.
— Flitwick — mówi Tracy, podążając za
swoim chłopakiem.
— Dudley i zbieraj szczękę z podłogi,
Malfoy — dodaje Harry.
Bliźniacy gapią się na Draco, ale
wciągam ich do kuchni.
— Draco, leczenie — przypominam.
Chłopak mruga i rzuca na każdego
zaklęcia diagnostyczne, po czym idzie do szafki. Wyciąga mikstury i lewituje je
na stół. Zaklęciem pozbywa się koszuli Rona, po czym nakłada na lewą rękę i
tors maść na oparzenia.
— Tracy znów się na ciebie wściekła? —
żartuje Draco, kontynuując pracę i badając głębokość ran.
Usta Rona unoszą się lekko.
— Nie tym razem — odpowiada.
Draco macha różdżką i na ranie pojawia
się opatrunek.
— Będę musiał zmienić go rano, ale
powinno się wygoić w kilka dni — oznajmia Draco, przechodząc do Harry’ego.
Chłopak jest pokryty brudem, potem,
kilkoma ranami i zadrapaniami. Draco ściąga mu koszulę i oczyszcza ciało za
pomocą zaklęcia Chłoszczyć.
— Czy któraś z nich pochodzi od
wilkołaka? — pyta Draco, gdy zatrzymuje się przy ranach na ramieniu, klatce i
twarzy.
— Tylko siniak — odpowiada Harry.
Duży siniak sięga do żeber. Chłopak
kręci się pod wpływem zaklęcia diagnostycznego.
— Jest kilka małych złamań w żebrach.
Ciesz się, że nie usunąłem kości jak Lockhart — żartuje Draco.
— To nie było zabawne — dodaje Harry,
ale chwilę później sam się śmieje.
— Myślę, że źle wymierzył, bo te
złamania nie są poważne — mówi Draco, rzucając więcej zaklęć diagnostycznych.
— Coś było nie tak z jego ramieniem,
ale się cofnąłem, gdy uderzył.
— Dobrze. — Draco podwija nogawkę
spodni Harry’ego. — Skręciłeś także kostkę.
— Cóż, jeśli to wszystkie skutki walki
z wilkołakiem, to mogę uważać się za szczęściarza — mówi Harry.
Draco owija nogę chłopaka bandażem, po
czym podaje eliksir.
— Wypij to i jesteś najszczęśliwszym
draniem jakiego kiedykolwiek spotkałem.
Harry uśmiecha się i bierze eliksir.
— Panno Granger, zapraszam za mną —
oznajmia blondyn, zwracając się do mnie.
Przechodzę za zasłonkę i siadam na
krześle. Przygląda mi się badawczo, a potem pomaga wejść na wysokie łóżko,
zanim wychodzi.
— Tracy, potrzebuje tylko odpoczynku i
tego fioletowego eliksiru — mówi Draco, pojawiając się kilka minut później. —
Bliźniakom nic nie jest, reszta uspokoi się i zaśnie nawet bez pomocy mikstur.
— Nieźle się urządziłaś — mamrocze.
— Uwierz mi, to nie ja jestem powodem
tego wszystkiego — drażnię się.
Draco patrzy mi w oczy, jego twarz nie
wyraża żadnych emocji.
— Będę musiał to zobaczyć — mówi
cicho.
Przytakuję. Pozbywa się moich ubrań,
więc zostaję tylko w bieliźnie. Rumienię się, ale jego oczy natychmiast kierują
się na głębokie rozcięcie z boku nogi, kończące się tuż przed biodrem.
Delikatnie dotyka ranę, czyszcząc ją i uszczelniając, zanim przenosi wzrok na
mój brzuch. Skórę pokrywają zadrapania ze skał i innych odpadów wyrzuconych na
drogę.
— Czy odczuwasz jakikolwiek ból? —
pyta, gdy kończy leczenie ran.
— Wcześniej nie, ale pod wpływem
adrenaliny zaczęło trochę boleć — odpowiadam.
Draco kiwa głową i wyciąga zielony
płyn. Odmierza łyżeczkę i podaje mi ją. Jego oczy przesuwają się po moim ciele,
po czym potrząsa głową i odwraca się.
— Powinnaś przez przynajmniej jeden
dzień nie obciążać tej nogi — mówi do ściany. — Stworku? — Skrzat aportuje się
obok nas. — Proszę, zabierz Hermionę do łóżka, nie wolno jej obciążać prawej
nogi. Przynieś jej czystą piżamę. Przyjdę za chwilę.
Skrzat przytakuje i teleportuje się
razem ze mną do sypialni.
~*~*~*~*~*~
Zgodnie ze swoimi słowami, Draco
pojawia się w pomieszczeniu, gdy ubrana w czystą piżamę leżę pod kołdrą.
— Dziękuję, że się nami zająłeś —
mówię.
Wzrusza ramionami.
— Powiesz mi, dlaczego tutaj są
bliźniacy? — pyta.
— Ginny umarła, chcą się bardziej
zaangażować — wyjaśniam.
Kiwa głową i odgarnia włosy z mojej
twarzy.
__________
Witajcie :) w niedzielne popołudnie publikuję kolejny rozdział tłumaczenia. Tak jak zapowiadałam, rozegrała się bitwa w Norze. Wiem, że pewnie spodziewaliście się większej ilości akcji, ale mimo tego, że te rozdziały są tak krótkie, działo się wiele. Piszcie, co sądzicie!
Powoli zbliżamy się do końca opowiadania. Jak widzę tę malejącą ilość stron to czuję się tak... dziwnie. Bo z jednej strony radość, że kończę tak długie tłumaczenie, a z drugiej smutek, ponieważ uwielbiam sposób w jaki autorka ukazała relację Draco i Hermiony. Szkoda mi tylko, że tak mało osób czyta tę historię... cóż może czekają na całość? Myślę, że niedługo się go doczekają, bo zostało tylko osiem rozdziałów! Trzymajcie kciuki żebym znalazła na to czas i przede wszystkim chęci.
Tyle ode mnie. Miłego tygodnia! Enjoy!
Bardzo mi się podobał ten rozdział, a samo opowiadanie należy do mojego top 10 :D Uwielbiam wszystkie momenty Hermiona-Draco. Są takim osłodzeniem tego całego dramatu.
OdpowiedzUsuńRównież nie rozumiem o, co chodzi z tymi komentarzami. Zauważyłam to na wielu blogach, aż żal serce ściska.
Pozdrawiam, życzę miłego tygodnia i dziękuję za fantastyczny rozdział :)
Dziękuję za komentarz! Cieszę się, że opowiadanie przypadło Ci do gustu i za to wyróżnienie jestem ogromnie wdzięczna. Tak, masz rację, te momenty dramione dodają trochę słodkości.
UsuńNiestety nastały trudne czasy. Ludzie przenoszą się na Wattpada, a blogspot umiera, jednak ja nadal będę publikować. :)
Pozdrawiam