— Więc kiedy do nas dołączyłeś, blond
alfonsie? — pyta Fred przy śniadaniu.
— I nazwała nas pasażerami na gapę — dodaje
George.
Draco przewraca oczami.
— I nie myśl, że nie zauważyliśmy tego,
kto spędził noc w twoim pokoju — mówi Fred.
— Ostatnią noc? Raczej wszystkie. —
Ron mruga do mnie.
Wzdycham.
— Czy możemy o tym nie dyskutować przy
jego matce? — prosi pani Malfoy z lekkim uśmiechem.
Draco rumieni się lekko, a ja zakrywam
twarz rękami, potrząsając głową.
— Mam już dość opowiadania o tym —
mówię w swoje dłonie. — Harry, ty im to wyjaśnij.
Harry połyka jedzenie, zanim zwraca
się do oczekujących bliźniaków.
— Hermiona opiera się blond alfonsowi,
czasem się z nim migdali, ale to tylko po to, żeby nam pomógł w pewnych
sprawach, a poza tym mieszka tu ze swoją mamą i resztą nas — zapewnia chłopak z
kamienną twarzą.
Luna i Tracy wybuchają śmiechem, nawet
pani Malfoy lekko się uśmiecha. Bliźniacy wzruszają ramionami, wracając do
jedzenia. Śmiech jest tym, czego obecnie potrzebujemy, aby poczuć, że świat nas
nie zniszczy, a nawet jeśli przeżyjemy, nie wszystko zostało utracone.
~*~*~*~*~*~
Draco podaje mi książkę i siada na
kanapie w bibliotece. Nie zdążam nawet przeczytać strony, gdy pojawia się
Harry.
— Zamierzam porozmawiać z Luną na
temat wizyty u Deana i jego rodziny — mówi. — Chcesz iść?
Przytakuję ze smutkiem, a Draco
wzdycha obok mnie.
— Nie sądzę, że to konieczne —
oświadcza, wpatrując się w ścianę.
— Dlaczego? — pytam.
Blondyn wzdycha i mierzwi włosy
dłonią.
— Oni… nie dali rady — mówi cicho.
— Co? — pyta Harry. — Jak? Kiedy?
— Ostatniej nocy — prycha Draco,
opuszczając bezwładnie ramiona. — Miał miejsce atak.
Oczy Harry’ego lekko zwężają się na
blondyna.
— Skąd o tym wiesz?
Ręka Draco znowu przeczesuje blond
pukle.
— Luna — mówi po prostu.
— Ale ona nic nie powiedziała —
odpowiada Potter, a Draco zerka na niego.
— Po tym jak się teleportowaliście,
zaczęła płakać, opowiadając o tym, jak skazała ich na śmierć — wyjaśnia Draco,
uważnie obserwując Harry’ego, który opiera się o ścianę i patrzy na podłogę,
jakby oglądał wspomnienia. — W końcu kazałem jej opowiedzieć o innym ataku, tym
na rodzinę Thomasa. Powiedziała, że nie można nic zrobić, aby ich uratować, ale
nadal… — Draco kręci głową.
— Muszę z nią porozmawiać — mówi
Harry, odwracając się do drzwi.
Draco momentalnie pojawia się obok
niego i łapie za ramię.
— Nie zamierzasz być kretynem i
powiedzieć jej, że powinna ci wyjawić prawdę, albo rzucać mięsem w jej stronę,
prawda? — pyta Draco, zaciekle.
Harry przewraca oczami i rzuca
blondynowi ostre spojrzenie. Ten kiwa głową i pozwala mu odejść. Potem Draco wraca
na kanapę.
— Czy z Luną będzie wszystko w
porządku? — pytam, a Draco kręci głową, patrząc w puste drzwi.
— Nie wiem — odpowiada. — Wczoraj była
bardzo zdenerwowana. Płakała niemal bez przerwy, dopóki nie powiedziała, że
wracacie, a potem posprzątała i wróciła do swojego pokoju. Nie wydaje mi się,
że to był pierwszy raz.
Pozwalam małej łzie spłynąć po moim
policzku na wspomnienie naszej najmłodszej współlokatorki i najsilniejszej
osoby z nas wszystkich.
— Magia zawsze coś zabiera — szepczę.
— Ceną za jej dar jest poznanie losu wszystkich osób, których nie może uratować
i nikt nie może znieść tego ciężaru.
— To jest o wiele gorsze — mówi Draco.
— W swoich wizjach widzi naszą śmierć albo coraz gorsze scenariusze, które
powtarzają się na okrągło. I może tylko patrzeć. Nie może być tam z nami, aby
pomóc lub ostrzec, ale jedynie patrzeć i mieć nadzieję, że wszystko skończy się
po naszej myśli.
Zatapiam się w ramionach Draco. To za
dużo dla każdego.
~*~*~*~*~*~
Draco i ja pierwsi zasiadamy do kolacji.
Widzę, jak Luna wchodzi do kuchni otoczona ramieniem Harry’ego. Chłopak całuje
czubek jej głowy, zanim opadają na swoje krzesła. Dziewczyna uśmiecha się do
mnie i odwdzięczam się tym samym, ale nadal widzę cienie wokół jej oczu.
~*~*~*~*~*~
— Napiłabym się herbaty — mówię, gdy
już jesteśmy w łóżku.
— Żartujesz sobie ze mnie — jęczy.
— Naprawdę nie chcę, żebyś wstawał —
mówię — ale co mogę zrobić? Mój uzdrowiciel powiedział, że nie powinnam się
nadwyrężać. — Draco wzdycha. — Mam na myśli to, że może powinnam dostać kule?
Chłopak przewraca oczami, mamrocząc
coś pod nosem i nagle para kul pojawia się obok mnie. Całuję go lekko.
— Dziękuję — mówię i idę do kuchni.
Kiedy przechodzę przez drzwi, widzę
panią Malfoy stojącą przy kontuarze z filiżanką w dłoni.
— Och — wzdycham.
— Panno Granger, proszę siadaj —
zaprasza. — Czy mogę coś dla ciebie zrobić?
Nawet w koszuli nocnej i szlafroku
wygląda królewsko.
— Chciałam tylko napić się herbaty,
ale nie musi pani…
— Nonsens — mówi, machając dłonią i
zaczynając robić herbatę.
Kilka chwil później stawia przede mną
filiżankę i zajmuje miejsce przy kuchennym stole. Popijamy w ciszy.
— Miałaś duży wpływ na mojego syna,
panno Granger — mówi.
Do
czego to zmierza,
myślę rozpaczliwie.
— Czuję, że on także w pewnym stopniu
wpłynął na mnie — odpowiadam, a ona przytakuje.
— Jestem pewna, że wojna zmieniła was
oboje. — Wzruszam ramionami. — W tym roku stał się zupełnie innym chłopcem, albo
kimś, kto został mężczyzną. Zmienia się z dnia na dzień.
— Wojna była ciężka dla wszystkich —
pocieszam.
— Czy wiesz, co wtedy stało się z moją
rodziną? Przez co przeszedł? — pyta pani Malfoy.
— Trochę, ale niewiele. Było tylko
kilka sytuacji, gdy się ze sobą mierzyliśmy. Większości z tego co wiem,
dowiedziałam się od niego — odpowiadam.
— Opowiesz mi o tym?
— Dlaczego? — pytam. — Nie chodzi mi o
brak szacunku, ale dlaczego to ma tak wielkie znaczenie? Czy jest sens teraz
się tym przejmować?
— Mój mąż nie żyje. Wcześniej Draco
uwielbiał swojego ojca, ale teraz go odrzucił. Lucjusz nie był mężczyzną, za
którego wyszłam wiele, wiele lat temu. Jestem wyjątkowo dumna z tego, jakim
mężczyzną stał się Draco, ale nie rozumiem tego. Jego poglądy, metody, a nawet
lojalność są zupełnie inne od tych, które znam. Widzę, że wciąż jest moim
synem, ale zastanawiam się, z czym musiał się zmierzyć, przez te wszystkie
lata, których nie pamiętam — wyjaśnia pani Malfoy.
— Po tym jak pan Malfoy został
uwięziony, Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać zlecił Draco zabicie
dyrektora Dumbledore’a — zaczynam, a pani Malfoy blednie na te słowa. — Jeśli
Draco by zawiódł, zabiłby go. Oznajmił także, że nie uwolni pana Malfoya z
Azkabanu, dopóki chłopak nie wykona jego rozkazu. Obie kary spowodowane były
utratą proroctwa przez pana Malfoya.
— Draco robił, co mógł, ale nie był
mordercą. Koniec końców pojawił się Snape, który jak poprosiłaś, ochronił
twojego syna. Dumbledore również poprosił Snape’a o przysługę. Od tamtej pory
wszystko zaczęło się sypać. Draco musiał brać udział w napaściach, torturach i
morderstwach, a jeśli by tego nie zrobił to Sama-Wiesz-Kto by cię zabił.
Trzymał Draco w garści.
— Nie wiem zbyt wiele o tym, co działo
się w tamtych czasach, poza tym, że było źle. Pan Malfoy nieustannie próbował
odzyskać zaufanie Sama-Wiesz-Kogo. Bezskutecznie. Twoja rodzina była więźniami
waszej rezydencji, tak jak więźniowie w lochach. Myśleliście tylko o tym, żeby
przeżyć wojnę.
— Kiedy granice zostały zamknięte,
zapanował chaos. Pan Malfoy stał się oschły dla swojej rodziny, ponieważ
wspinanie się po szczeblach hierarchii śmierciożerców stało się jego główną
ambicją i między innymi dlatego umarł. Draco nie był lepszy, ale oburzał go
fakt, że jego ojciec nie troszczy się o ciebie i oboje jesteście na łasce
szaleńca.
— Od tamtej pory było jeszcze gorzej.
Draco niewiele mówił o tamtych czasach, dając niejasne odpowiedzi. Ale z tego
co wywnioskowałam, byłaś bardzo nieszczęśliwa i traktowana jak skrzat we
własnym domu. To było najgorsze dla Draco. Nienawidził zabijania i tortur.
Gardził bestiami, których musiał nazywać swoimi towarzyszami, ale patrzenie na
to, jak tobą pomiatano, było jeszcze gorsze.
— Kiedy wróciliśmy do przeszłości jego
jedynym celem było uchronienie cię od tego i zrobienie wszystkiego, abyś nie
musiała usługiwać temu sadystycznemu draniowi. Nie mógł uwierzyć w to, że jego
najskrytsze pragnienie się spełniło.
Popijam herbatę, kończąc opowieść.
Dłoń pani Malfoy opada na moją, przenosząc moją uwagę na kobietę.
— Panno Granger, mam złamane serce na
myśl o tym, co ty i Draco musieliście przeżyć w tamtych strasznych czasach.
Nigdy nie zdołam ci podziękować za to, że dzięki tobie mój syn i ja mamy szansę
żyć na nowo.
Uśmiecham się do niej, a ona odpowiada
tym samym. Potem wstaje, kiwa głową i wraca do swojego pokoju.
Wypijam resztę herbaty, powracając myślami
do mojej teraźniejszości. Modlę się, żebyśmy mieli szansę uniknąć większości z
tego, co się wydarzyło i przede wszystkim odwrócić końcowy rezultat.
_____________
Witajcie :) w niedzielne popołudnie publikuję kolejny rozdział tłumaczenia. Nie wiem jak Wy, ale ja bardzo lubię tę rozmowę Narcyzy z Hermioną. Wiele się dzięki niej dowiedzieliśmy i to będzie początek dobrych relacji obu pań. Piszcie, co myślicie o rozdziale.
U mnie wreszcie wszystko zaczyna się układać. Trzy tygodnie w nowej pracy minęły w zawrotnym tempie i generalnie przyzwyczaiłam się do zmianowego trybu pracy, więc teraz może być tylko lepiej. W najbliższym tygodniu czeka mnie pierwsza zmiana, dlatego postaram się trochę przyspieszyć tłumaczenie. Więc oczekujcie na nowe rozdziały! :)
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia. Enjoy!
Z góry przepraszam, iż dopiero teraz komentuję. Cóż obowiązki....
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo przypadł mi do gustu. Początek wywołał szeroki uśmiech na mojej twarzy :) Również uważam, że rozmowa przy herbatce wiele nam dała. Z chęcią dowiedziałabym się czegoś nowego o Narcyzie. Zawsze uważałam ją za interesującą postać.
Nie mogę się doczekać, co nowego przyniesie nam kolejny rozdział. Pozdrawiam i również życzę miłego tygodnia C:
Z niecierpliwością czekam na następny rozdział:)
OdpowiedzUsuń