niedziela, 23 października 2022

[T] Mine: Rozdział 11: Przeprosiny

 

Draco był zdezorientowany. Nienawidził być zdezorientowany. A Hermiona Granger wprawiała go w zakłopotanie. Najpierw odrzuca jego pierwotne zaproszenie na randkę i wspólne wypicie kawy, i zamiast tego atakuje go… Potem, kilka tygodni później, wysyła mu sowę, prosząc o zrobienie tego samego, o co wpierw on prosił? Prawie powiedział nie, powinien był powiedzieć nie, ale, jeśli miałby być szczery ze samym sobą, chciał ją zobaczyć, co samo w sobie było mylące i denerwujące. Więc zgodził się z nią spotkać, żeby usłyszeć, co ma do powiedzenia i może, jeśli tym razem mu pozwoli, będzie mógł przeprosić. Zjadł śniadanie, czytając Proroka Codziennego, starając się nie patrzeć na zegar. Próbował znaleźć sobie zajęcie na cały ranek, najpierw pracując w swoim laboratorium, ale stwierdził, że nie może się skoncentrować. Usiłował znaleźć coś do obejrzenia w telewizji, ale miał problem ze skupieniem się. W końcu zrezygnował z czekania i po prostu wcześniej poszedł do sklepu z kanapkami… o dwie godziny za wcześnie.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Hermiona kończyła pisanie notatki w swoim gabinecie, kiedy rozległo się pukanie do jej drzwi, po którym wszedł Harry.

— Hej, Harry. Mogę ci w czymś pomóc? — zapytała, zerkając na niego szybko, zanim wróciła do pisania.

— Zastanawiałem się, czy chciałabyś zjeść razem lunch? — spytał, siadając na krześle przed jej biurkiem.

— Och, nie dzisiaj, przepraszam. Umówiłam się już na lunch, na, hm, w pewnym sensie randkę — wyjaśniła, nie podnosząc wzroku.

— Och? Z kim? Znowu z tym Benem? — dopytywał konwersacyjnie.

— Nie, nie z Benem. Nie sądzę, że to wypali — powiedziała.

— Więc z kimś innym z bankietu? — zapytał z ciekawością.

— Tak jakby… to… cóż, z Malfoyem — wymamrotała z wahaniem.

Harry zmarszczył brwi.

— Malfoyem? Draco Malfoyem? Dlaczego idziesz z nim na randkę?

— Tak naprawdę to nie jest randka. Odwiedził mnie tu kilka tygodni temu…

— Taa, Ginny mi o tym opowiadała — przerwał jej, wciąż zirytowany posiadaniem tej wiedzy.

— Cóż, zaprosił mnie na kawę, by po prostu porozmawiać, jak sądzę, ale odmówiłam. Wtedy myślałam, że zaproponował to tylko dla rozgłosu. Ale podczas rozmowy z Ginny zastanawiałyśmy się, czy nie chciał się spotkać, żeby przeprosić czy coś w tym stylu. Przemyślałam to i stwierdziłam, że nie zaszkodzi sprawdzić, co ma do powiedzenia.

— Hermiono, mówimy o Malfoyu, on… cóż, nie jest niebezpieczny. Ale ja mu nie ufam — powiedział.

— Ufałeś mu na tyle, by zeznawać na jego korzyść podczas procesu — oświadczyła spokojnie.

— To co innego — rzucił lekceważąco.

Przewróciła oczami.

— W każdym razie spotykamy się w miejscu publicznym, w sklepie z kanapkami tuż przy ulicy, więc powinno być dobrze.

— Chcesz, żebym z tobą poszedł? — zaproponował.

Uśmiechnęła się do niego i pokręciła głową.

— Nie. Nic mi nie będzie. Potrafię o siebie zadbać.

— No cóż, skoro tak uważasz… — powiedział, wstając. — Przyjdziesz do mnie, gdy wrócisz?

— Przyjdę — oświadczyła, kiwając głową.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Trzydzieści minut później Hermiona podeszła do sklepu i znalazła Draco siedzącego przy jednym ze stolików na zewnątrz, czytającego książkę i pijącego lemoniadę. Ponieważ jeszcze jej nie zauważył, postanowiła przyjrzeć mu się z daleka. Zauważyła, że miał na sobie mugolskie ubranie; prostą, szarą koszulę z dekoltem w szpic i granatowe dżinsy. Naprawdę ładnie wygląda, pomyślała. Tego dnia wiała lekka, letnia bryza i jego jasnoblond kosmyki przypadkowo wpadały mu do oczu, co powodowało, że przeczesywał włosy palcami, by je odgarnąć. Obok niego pojawiła się jedna z kelnerek ze sklepu i obdarzył ją prawdziwym, szczerym uśmiechem; zero uśmieszku czy szyderstwa, które Hermiona przyzwyczaiła się widzieć na jego twarzy. Kelnerka zapisała coś w swoim notatniku i wróciła do środka. Draco spojrzał w górę i jego wzrok odnalazł oczy Hermiony, co ponownie spowodowało, że jej żołądek podskoczył. Odłożył książkę, gdy podeszła do małego stolika.

— Dzień dobry, Granger — powiedział od niechcenia.

— Dzień dobry, Malfoy — odparła, siadając na krześle naprzeciwko niego.

— Nie byłem pewny, na co będziesz miała ochotę, ale zaryzykowałem i zamówiłem lemoniadę. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko?

— Och, tak, mi pasuje. Dziękuję — powiedziała, starając się nie patrzeć bezpośrednio na niego. Spojrzała na książkę na stole i wskazała na nią. — Co czytasz?

Zerknął w tym samym kierunku.

— To tylko książka o alchemii — wyjaśnił bez ogródek.

— Och, rozumiem — mruknęła, niepewna, co jeszcze powiedzieć.

Ta sama kelnerka, którą Hermiona widziała wcześniej, ponownie podeszła do stolika i postawiła przed nią szklankę lemoniady.

— Co mogę ci podać do jedzenia, kochaniutka? — zapytała, zwracając się do Hermiony.

— Poproszę kanapkę z indykiem i serem na rogaliku. A, i trochę frytek — zamówiła.

— Już się robi — rzuciła kobieta, zapisując zamówienie i odchodząc.

— Nie zamierzasz nic jeść? — zapytała Hermiona Draco.

— Już jadłem — odpowiedział, obserwując ją.

— Długo czekałeś? — dopytywała, zerkając na zegarek, upewniając się, że się nie spóźniła; nic z tych rzeczy.

— Jestem tu od jakiegoś czasu. Na dworze jest ładna pogoda, wiec postanowiłem przyjść wcześniej i poczytać — powiedział, wzruszając ramionami.

— Och, rozumiem — powtórzyła.

Przez kilka chwil siedzieli w milczeniu; Hermiona wyglądała na trochę spiętą i niepewną, podczas gdy Draco czuł się swobodnie, po prostu ją obserwując. Zauważył, że trochę się uspokoiła, kiedy kelnerka wróciła z jedzeniem, a potem znów się spięła, kiedy odeszła.

— Jak się miewa Rose? — zapytał konwersacyjnie.

Zaskoczona, uśmiechnęła się na myśl o córce.

— W porządku — odpowiedziała Hermiona, odgryzając kanapkę.

— Nadal nosi ze sobą ten Tygodnik Czarownica? — dopytywał, lekko się uśmiechając.

Hermiona zachichotała i skinęła głową.

— O, tak. Już wygląda na bardzo zużyty i pewnego dnia miała ogromne załamanie nerwowe, kiedy się rozerwał. Musiałam go naprawić, żeby się uspokoiła.

Draco uśmiechnął się na tę historię i zauważył, że Granger nie była zbyt zdenerwowana ani spięta, kiedy mówiła o córce.

— Czy ona zawsze przywiązuje się do takich rzeczy? — pytał, sięgając po frytki na jej talerzu.

Pokręciła głową.

— Niezupełnie. Ma swojego pluszowego królika…

— Kic-kica — dokończył, kiwając głową.

Zaskoczona, a nawet trochę poruszona tym, że pamięta, skinęła głową.

— Tak. Ma królika, którego wszędzie nosi. A teraz ten magazyn. Na szczęście paraduje z nim tylko po domu i zostawia go tam, gdy gdziekolwiek wychodzimy.

— Czy kiedykolwiek przeczytałaś? Mam na myśli wywiad ze mną — zapytał z zaciekawieniem.

Skinęła głową, biorąc łyk napoju.

— Tak, tak.

— I? — dopytywał. — Co myślisz? O tym, co powiedziałem?

— Pomyślałam… cóż, pomyślałam, że to bardzo dojrzałe, a może nawet odważne z twojej strony, że nie podążasz już za poglądami swojej rodziny na temat statusu krwi — powiedziała szczerze.

Skinął głową i posłał jej niewielki uśmiech.

— Dzięki — wymamrotał, po czym nerwowo odchrząknął i kontynuował: — Posłuchaj, Granger… powodem, dla którego wcześniej zaprosiłem cię na kawę, było to, że… cóż, chciałem przeprosić za to, w jaki sposób cię traktowałem, gdy byliśmy w szkole.

Odłożyła kanapkę i oparła się o krzesło, słuchając.

— Dobrze.

— Byłem palantem, teraz to wiem. Dorastałem, myśląc, że każdy, kto nie miał czystej krwi, jest gorszy ode mnie i mogę go tak traktować. Tak zostałem wychowany. Dużo czasu zajęło mi uświadomienie sobie, że status krwi nie ma tak naprawdę znaczenia, jeśli chodzi o bycie czarownicą czy czarodziejem — wyjaśnił.

Hermiona skinęła głową, pozwalając mu kontynuować.

— Więc chyba chodzi mi o to, że… przepraszam. Przepraszam za sposób, w jaki cię traktowałem w szkole. I również przepraszam za nazywanie cię tym… słowem.

Hermiona pomyślała o tym, co powiedział, i spojrzała na niego.

— Dziękuję za przeprosiny.

— Więc… wybaczysz mi? — zapytał z nadzieją.

— Ja… ja naprawdę nie wiem — wymamrotała, przygryzając wargę.

Spojrzał na nią zmieszany.

— Przeprosiłem. Wybaczysz mi lub nie.

— To nie takie proste — powiedziała cicho.

— Dlaczego nie? — zapytał zirytowany.

Zmarszczyła brwi, słysząc jego ton.

— Nie wiesz, jak to jest być prześladowanym. Właśnie dowiedziałam się, że jestem czarownicą, próbowałam przed wszystkimi udowodnić swoją wartość, a potem pojawiłeś się ty i twoi przyjaciele, wyzywając mnie i traktując okropnie. Wszystko z powodu czegoś, nad czym nie miałam kontroli. Musiałam harować w szkole tylko po to, żeby udowodnić, że jestem tak dobra, jak wszyscy inni. Zbyt wiele nocy przepłakałam przed snem z powodu twoich słów i czynów. — Nie miała zamiaru pozwolić, by ostatnią częścią jej wypowiedzi zawładnęły emocje i Draco przeklął swoje młodsze ja za to, że sprawił jej tyle bólu.

Hermiona wzięła głęboki oddech, próbując się uspokoić.

— Przeprosiłeś, za co jestem wdzięczna. I chociaż powiem, że przyjmuję twoje przeprosiny, po prostu nie jestem pewna, czy mogę ci wybaczyć. Jeszcze nie.

Wstała i położyła na stole mugolskie pieniądze za kanapkę i napój.

— Dziękuję za spotkanie. Muszę wracać do pracy — powiedziała cicho.

— Poczekaj — rzucił, chwytając ją za rękę. — Co mogę zrobić, żebyś mi wybaczyła? — dopytywał.

Spojrzała na jego dłoń, która złapała jej, i szybko puścił, dotrzymując obietnicy, że będzie trzymał ręce przy sobie, bez względu na to, jak bardzo chciał ją trzymać.

Zerknęła na niego z zaciekawieniem.

— Dlaczego tak bardzo pragniesz mojego przebaczenia?

Zawahał się. Naprawdę nie był pewien dlaczego. Pomyślał o tym, zanim powiedział:

— Po prostu… muszę wiedzieć, czy to możliwe. Czy można wybaczyć komuś, kogo tak długo nienawidziłaś.

Hermiona westchnęła i usiadła, co go zaskoczyło.

— Jestem pewna, że to możliwe. To po prostu wymaga czasu.

Powoli skinął głową, rozumiejąc.

— Jestem ciekawy czy… nadal mnie nienawidzisz?

Hermiona spojrzała na mężczyznę przed sobą, patrzącego na nią niemal błagalnie. Potrząsnęła głową.

— Nie. Nie nienawidzę cię.

Posłał jej niewielki uśmiech.

— Co innego mówiłaś tamtego dnia.

Wzruszyła ramionami.

— Cóż, wkurzyłeś mnie. I może w tamtym momencie nadal cię nienawidziłam, ale… sprawy się zmieniają.

Znowu wstała i tym razem Draco stanął obok niej. Posłała mu uśmiech i powiedziała:

— Czasami możesz mnie wkurzać i wprawiać w zakłopotanie, ale widzę, że się zmieniłeś. I przepraszam, że nie zauważyłam tego wcześniej.

Skinął głową, niepewny, co powiedzieć, chociaż cieszył się, że była przez niego tak samo zakłopotana, jak on przez nią. Musiał o tym pomyśleć.

Wyciągnęła dłoń, a on ją ujął, delikatnie potrząsając.

— Na razie, Malfoy.

— Na razie, Granger — powiedział, kiedy odwróciła się i odeszła. Obserwował ją przez chwilę, zanim zawołał: — Hej, Granger? Jestem tylko ciekaw… co się stało z tym facetem, z którym wyszłaś z bankietu?

Odwróciła się, rzucając mu zaciekawione spojrzenie, po czym powiedziała:

— Nie wyszło. — Uśmiechnęła się do niego i pomachała. — Do zobaczenia, Malfoy.

Odmachał i wymamrotał:

— Do zobaczenia, Hermiono…

Przeszedł niewielką odległość do swojego mieszkania, gdzie rozmyślał o rozmowie, którą z nią odbył, wciąż zdezorientowany jak zawsze, ale czuł się trochę lepiej z tym wszystkim. Teraz musiał tylko wymyślić, co zrobić, by znowu ją zobaczyć.

____________

Witajcie :) w niedzielne popołudnie pora na kolejną część tłumaczenia. Z powodów zdrowotnych musiałam przesunąć publikację, ale zapewne i tak jesteście zadowoleni. Draco w tym opowiadaniu jest po prostu cudowny. Uwielbiam taką jego kreację. A Wy co sądzicie? Dajcie znać.

Kolejny rozdział jest chyba najdłuższy ze wszystkich, ale myślę, że powinien pojawić się we wtorek. Jeżeli wszystko dobrze pójdzie. Będzie sporo Rosie i Draco, więc będziecie zadowoleni. :)

Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia! Enjoy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy