— Malfoy? — zapytała zszokowana
Hermiona. — Co… co się dzieje?
— Nic ci nie jest? — zapytał
zatroskany Draco, zbliżając się kilka o kilka kroków do niej.
Zmarszczyła brwi.
— Wszystko w porządku. Dlaczego obaj
mnie o to pytacie? — zapytała, patrząc na Harry’ego, a potem z powrotem na
Draco.
— Mój ojciec — powiedział ze złością
Draco. — Zaatakował mnie. Najpierw Imperiusem,
a potem kilka rund Crucio. Na koniec
zabrał mi różdżkę — dodał z goryczą.
— Co? — spytała przerażona Hermiona. —
Wszystko w porządku? — Podeszła bliżej niego i zauważyła zaschniętą krew na
brodzie i posiniaczone knykcie prawej ręki. Ostrożnie sięgnęła ku niemu i
wzięła jego zranioną dłoń w swoją, pocierając kciukiem posiniaczony obszar, gdy
się temu przyglądała. — Co ci się stało w rękę? Uderzyłeś w coś?
— Taa, w twarz mojego ojca — mruknął
po prostu Draco.
— Och — jęknęła zdziwiona. Potem
zmarszczyła brwi, zmieszana. — Ale ja nie rozumiem. Myślałam, że ma areszt
domowy?
— Miał — wtrącił Harry. Hermiona, na
chwilę zapominając, że też był w pomieszczeniu, ze zdumieniem opuściła dłoń
Draco. — Jego wyrok skończył się ponad tydzień temu i odzyskał swoją różdżkę.
— Ale dlaczego ciągle pytacie, czy
wszystko u mnie dobrze? On mnie nie ściga… — Znowu spojrzała między dwóch
mężczyzn i poczuła ucisk w brzuchu, gdy zauważyła ich miny. — Ściga mnie?
Harry skinął głową.
— I najwyraźniej także Rose.
— Co?!
Strach zawładnął Hermioną. Odwróciła
się i pobiegła korytarzem do pokoju córki. Wzięła głęboki, trzeszczący oddech,
kiedy zobaczyła Rose; bezpieczną i zdrową, i nadal mocno śpiącą.
Gdy wróciła do salonu, spojrzała na
Harry’ego, a potem na Draco, ponownie zerkając na jego rękę.
— Może usiądziesz? — zaproponowała,
wskazując kanapę. — Przyniosę ci coś na to.
Po czym weszła do kuchni, a Harry
podążył za nią.
— Hermiono…
Zignorowała go, sięgając po apteczkę,
którą trzymała na lodówce.
— Hermiono — powtórzył, tym razem
stojąc przed nią, więżąc ją między lodówką a sobą, i czekając, aż na niego spojrzy,
zanim powiedział: — Pytałem o to już wcześniej, ale muszę zapytać jeszcze raz…
Co się dzieje między tobą i Malfoyem?
— Nic — odparła, próbując go obejść,
ale on po prostu znowu stanął jej na drodze.
— To nie wygląda na nic — powiedział
poważnie.
— To skomplikowane, jasne? — przyznała
w końcu.
— Więc coś się dzieje między wami? —
zapytał zaskoczony.
— Nie wiem, dobra? — warknęła. — Nie
wiem, co w tej chwili się dzieje, do diabła. Zostaliśmy przyjaciółmi i zaczęłam
dbać o niego, tak. A jeśli chodzi o wszystko inne, to… cóż, to naprawdę nie
twoja sprawa!
— To moja sprawa, bo teraz jego ojciec
cię ściga, a ja próbuję się dowiedzieć, dlaczego! — powiedział, idąc za nią z
powrotem do salonu. — Jeśli mam go schwytać, potrzebuję wszystkich informacji,
jakie mogę zdobyć.
— Chcesz informacji, Potter? — zapytał
Draco, gdy Hermiona usiadła obok niego i zaczęła wyciągać jakiś krem z
apteczki. — Jest tak, jak ci mówiłem w Ministerstwie. Mój ojciec oszalał.
Myślę, że kilka lat bez magii i pozostawanie w domu, to zbyt wiele dla
staruszka. Wkurzył się na mnie za kilka rzeczy, które zrobiłem, i wziął to za
osobistą obrazę. — Skrzywił się, kiedy Hermiona natarła kremem jego
posiniaczone knykcie. — Jeśli chodzi o mnie i Granger, spotkaliśmy się kilka
razy i musiał nas widzieć… albo ktoś inny nas zobaczył i mu o tym powiedział.
Kompletnie oszalał i mam przeczucie, że nie przestanie, dopóki… — urwał, nie
chcąc mówić, co miał na myśli, gdy spojrzał na Hermionę.
Harry jednak się tego domyślił i
skinął głową.
— Dobrze. To wszystko, co chciałem
wiedzieć.
Przez chwilę między nimi zapadła
niezręczna cisza, gdy Hermiona bandażowała dłoń Draco. Kiedy wkładała potem
cały sprzęt do apteczki, w okno zaczęła stukać sowa. Harry podszedł i wpuścił
ją, zabierając list z jej nogi.
— To do mnie — powiedział, otwierając
list.
— Od kogo? — zapytała Hermiona.
— Mojego zespołu aurorów — wyjaśnił, wciąż
czytając.
— Jakieś wieści o mojej matce? —
spytał Draco, wstając i podchodząc do Harry’ego.
— Twojej matce? — zapytała Hermiona z
ciekawością.
— Potter pomyślał, że dobrze byłoby do
niej dotrzeć, zanim zrobiłby to mój ojciec… jeśli już tego nie zrobił.
— Z twoją matką wszystko jest w
porządku — powiedział Harry. Hermiona zauważyła, ze Draco nieco się odprężył,
ale wciąż był podenerwowany, gdy Harry kontynuował: — Najwyraźniej nie
wiedziała, co robi Lucjusz. Wyszedł z domu po odzyskaniu różdżki i od tamtej
pory nie wrócił. Zgodziła się ukrywać, dopóki go nie znajdą.
Draco skinął głową.
— Dobrze. Gdzie ją zabrali?
— Obawiam się, że nie mogę ci tego
powiedzieć. Jeszcze nie — odpowiedział przepraszająco Harry.
— Jasne. A co z moim mieszkaniem?
Zostało sprawdzone?
— Jeszcze nie, ale mój zespół i ja
prawdopodobnie się tam udamy, jak tylko wrócę do Ministerstwa, co — spojrzał na
zegarek — powinno wydarzyć się teraz. Wy dwoje zostańcie tutaj, dobrze? —
Spojrzał na Hermionę, a potem na Draco. Hermiona skinęła głową na znak zgody,
ale Draco nie powiedział ani nie zrobił nic, by potwierdzić, że posłucha. —
Malfoy. Mówię serio. Musisz tu zostać. Jesteś teraz pod naszą opieką i nie
będziemy mogli cię ochronić, jeśli wyjdziesz poza ten dom.
— Więc mam tutaj siedzieć i czekać, aż
złapiecie mojego ojca? — dopytywał ze złością.
— W tej chwili naszym głównym
priorytetem jest zapewnienie bezpieczeństwa tobie i twojej matce. W tym
momencie oboje jesteście bezpieczni i tak musi pozostać. Wyślę sowę, jak wrócę
z twojego mieszkania, dobrze?
Draco skinął głową, po czym
powiedział:
— Hej, Potter?
— Tak?
— Jak już będziesz w moim mieszkaniu,
tam powinien być szczeniak. Nazywa się Felix. Możesz go tu przyprowadzić? —
Zwrócił się do Hermiony. — O ile nie masz nic przeciwko?
— Nie, w porządku. Krzywołap zazwyczaj
chowa się po domu w ciągu dnia, a wychodzi w nocy, więc nie powinno być z tym
problemu — powiedziała.
— Zobaczę, co da się zrobić —
oświadczył Harry. — Wyślę sowę, gdy tylko będę mógł, dobrze?
Uściskał Hermionę, a potem krótko
skinął głową do Draco, po czym zniknął.
Hermiona i Draco spojrzeli na siebie,
będąc po raz pierwszy sami, odkąd wszedł do jej domu.
— Więc, jak się czujesz tak naprawdę?
— zapytała niepewnie.
— Jest dobrze — mruknął.
Przygryzła wargę, niepewna, co zrobić
lub powiedzieć.
—
Czy… czy mogę ci coś przynieść? — zapytała.
— Wątpię, że masz Ognistą Whisky —
powiedział, zamykając oczy i pocierając skronie.
Potrząsnęła głową.
— Nie, nie mam, przepraszam. Może
herbatę?
— Jasne — zgodził się, idąc za nią do
kuchni.
Po raz pierwszy, odkąd postawił stopę
w jej domu, wreszcie miał okazję się rozejrzeć. Był mały, znacznie mniejszy niż
jego mieszkanie, ale sposób, w jaki został umeblowany, sprawiał, że czuł się
przytulnie, a nie ciasno. Zauważył podwyższenie przy stole wraz z bardzo
pogniecionym i zniszczonym egzemplarzem Tygodnika
Czarownica. Podszedł i podniósł go, chichocząc pod nosem. Trzymając
magazyn, powiedział do Hermiony:
— Wciąż go nosi, co?
Odwróciła się od kuchenki, uśmiechnęła
lekko i skinęła głową.
— Tak, nie wiem, ile razy musiałam go
naprawiać.
— Może teraz, gdy tu będę przez kilka
dni, pozwoli ci to wyrzucić — powiedział, siadając przy stole, krzywiąc się
lekko, gdy poczuł swoje ekstremalnie napięte i obolałe mięśnie od kilkukrotnie
rzucanej klątwy Cruciatus.
Hermiona zauważyła to.
— Mam też coś, co pomoże na ten ból,
ale sprawi, że poczujesz się senny, bo to środek rozluźniający mięśnie. Dam ci
go i możesz wziąć przed pójściem spać.
Podeszła do stołu z dwoma parującymi
kubkami gorącej herbaty w dłoniach i podała jedną Draco, siadając naprzeciwko
niego.
— Dzięki — mruknął, upijając łyk.
Mijały chwile, kiedy siedzieli, pijąc.
Hermiona spojrzała na niego i zauważyła, że pogrążył się w myślach, patrząc w
dal.
Sięgnęła i położyła dłoń na jego ręce.
— Draco? — powiedziała niepewnie.
Wydawało się, że dźwięk jego imienia
sprowadził go z powrotem, gdy skupił na niej wzrok. Cieszyła się, że nie
wydawał się zły, gdy zwróciła się do niego po imieniu.
— Przepraszam za to, co się stało —
powiedziała cicho.
Położył opatrzoną dłoń na jej dłoni.
— Nie przepraszaj. To nie twoja wina.
— Wiem. Ale nadal mi przykro, że to
się stało. Nikt nie powinien być tak traktowany przez rodziców — powiedziała ze
smutkiem.
Sięgnął zabandażowaną ręką i ujął jej
twarz, głaszcząc policzek. Pochyliła się nad nim, walcząc ze łzami.
— Hermiono, wszystko w porządku.
Jestem twardy. Trzeba się bardzo postarać, by mnie powalić — mruknął,
uśmiechając się do niej.
Odwzajemniła uśmiech i skinęła głową.
— Wiem.
Cofnął rękę i wrócił do picia herbaty,
a ona zrobiła to samo, jednak nadal trzymała go jedną ręką.
Kiedy skończyli, zaniosła oba kubki do
zlewu i zostawiła je tam, po czym ponownie zwróciła się do Draco, którego
przyłapała na krzywieniu się, gdy wstał od stołu.
— Ja… mam tylko jedno łóżko. Może je
weźmiesz, a ja…
— Nie. Nie wyrzucę cię z własnego
łóżka. Mogę spać na kanapie — powiedział.
— Ale jesteś zraniony i musisz
odpocząć, a tam będzie ci wygodniej…
— Hermiono. Doceniam ofertę, ale nie.
Będę spał w twoim łóżku tylko wtedy, gdy będziesz tam ze mną — oświadczył.
Zarumieniła się na myśl o dzieleniu
łóżka z Draco.
— Przyniosę… przyniosę ci pościel na
kanapę — wymamrotała, czując się sfrustrowana, gdy szła do szafy z pościelą.
Odrobinę rozczarowany, Draco poszedł
do salonu, czekając, aż wróci.
Przyszła, niosąc nie tylko pościel,
ale także koc i poduszkę.
— Właśnie sobie przypomniałam, że
kanapa przemienia się w łóżko. Muszę tylko rzucić zaklęcie.
Podała Draco stos pościeli, po czym odwróciła
się do kanapy i trzykrotnie postukała w nią różdżką. Ta natychmiast zamieniła
się w rozkładaną sofę. Potem Hermiona odwróciła się do Draco i spojrzała na
niego z nadzieją.
— Lepsze niż nic, prawda?
Uśmiechnął się.
— Będzie dobrze. Dziękuję — powiedział,
odkładając pościel.
Machnięciem różdżki Hermiona
pościeliła łóżko, by było przygotowane do snu.
Spojrzała nerwowo na Draco,
przygryzając dolną wargę.
— No cóż, idę do łóżka…
Draco zerknął na zegarek.
— Jest dwudziesta trzydzieści…
Hermiona wzruszyła ramionami.
— Rose budzi się wcześnie, więc ja też
muszę. Nie można spać, gdy w pobliżu jest maluch.
— Och — bąknął Draco.
— Możesz pooglądać telewizję, jeśli
chcesz. Ach, prawie zapomniałam. — Sięgnęła do kieszeni spodni od piżamy i
podała mu fiolkę. — Na ból mięśni i na sen — wyjaśniła.
— Dzięki — powiedział, kładąc eliksir
na małym stoliku obok sofy.
Po czym podszedł do niej, a ona
spojrzała na niego z niepokojem.
— Znowu mnie pocałujesz, prawda? —
zapytała nerwowo.
— Tylko, jeśli ty też tego chcesz —
mruknął.
Przyłożył rękę do jej twarzy i
odgarnął kilka rozczochranych loków za jej ucho.
Zamknęła oczy na ten kontakt, biorąc
głęboki oddech.
— Jestem taka zdezorientowana —
szepnęła.
Pochylił się i po prostu oparł swoje
czoło na jej czole.
— Ja też. Ale obiecuję, że nie będę
cię zmuszać do robienia czegokolwiek, co ci nie odpowiada.
Odczekała kilka chwil, zanim w końcu
sięgnęła niepewnie dłonią do jego policzka. Pocierając kciukiem jego dolną
wargę, przysunęła się i złożyła na niej delikatny, czuły pocałunek. Ciepło w
żołądku Draco wzrosło. To był pierwszy raz, kiedy zainicjowała pocałunek, i
wszystko w nim chciało przejąć kontrolę, ale pozwolił jej na prowadzenie.
Pocałunek był delikatny, słodki i tylko trochę niezdecydowany. Przerwała i
spojrzała na niego nerwowo.
— Powinnam iść. Dobranoc…
— Jeszcze nie — mruknął, całując ją
ponownie. — Proszę, jeszcze nie.
Znowu ją pocałował, lekko muskając
usta, zanim zaczął składać pocałunki wzdłuż jej szczęki, za uchem, w
zagłębieniu szyi i wreszcie odnalazł drogę z powrotem do jej ust. Jej ramiona
otoczyły jego szyję i przyciągnęła go bliżej, by pogłębić pocałunek. Bez
namysłu Draco cofnął się o krok i jego noga uderzyła o rozkładaną sofę,
sprawiając, że oboje na nią upadli. Draco jęknął z bólu, gdy Hermiona
wylądowała na nim.
— Och, Draco, bardzo przepraszam,
wszystko dobrze? — zapytała, odsuwając się na bok i starając się nie śmiać.
— Masz na myśli ten rozdzierający ból?
Tak, czuję się świetnie — powiedział, krzywiąc się, gdy usiadł.
— Naprawdę powinieneś wziąć eliksir na
ból — mruknęła, odwracając się i biorąc fiolkę ze stolika.
Podała mu ją i czekała, aż wypije
zawartość, zanim usiadła z powrotem obok niego.
— Lepiej? — zapytała.
— Trochę — powiedział oszołomiony.
Przesunął się tak, że już nie
siedział, tylko leżał na boku, patrząc na nią zaspanymi oczami.
Uśmiechnęła się do niego i zaczekała,
aż zamknie oczy, zanim wyszeptała:
— Dobranoc. Do zobaczenia rano.
Pochyliła się, odgarniając zabłąkane
kosmyki włosów z jego twarzy i pocałowała go w czoło. Wstała, i zanim zdążyła
się odwrócić, delikatnie chwycił ją za nadgarstek. Z wciąż zamkniętymi oczami
powiedział:
— Zostań. Proszę. Tylko na chwilę. Nie
chcę jeszcze być sam.
Wiedząc, że po tak strasznym dniu
potrzebuje pocieszenia, zgodziła się. Wsunęła się do łóżka i położyła na
plecach, gdy objął ją ramieniem w talii. Kiedy powoli zasypiał, przytulił się
do niej jeszcze mocniej. Minęła godzina, zanim Hermiona w końcu wyszła z jego
łóżka i udała się do swojego pokoju, zastanawiając, co zrobi z mężczyzną w
swoim salonie, w którym powoli zaczynała się zakochiwać.
__________
Witajcie :) wreszcie Hermiona się zaczyna ogarniać, prawda? W sumie cieszy taki obrót spraw, bo pasują do siebie i ich przyciąganie było aż nie do zniesienia. Dobrze, że Draco może znaleźć w niej oparcie po tak trudnym dniu. Jedynie nieco irytuje mnie Harry z tą swoją przesadną troską... ale może on też przejrzy na oczy.
Kolejny rozdział zostanie opublikowany we wtorek. Zostało sześć do końca i mam ambitny plan w tym tygodniu skończyć tłumaczenie i publikować co drugi dzień. Może się uda. Trzymajcie kciuki.
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia. Enjoy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)