niedziela, 30 października 2022

[T] Mine: Rozdział 14: Bezpieczeństwo

 

— Malfoy? — zapytała zszokowana Hermiona. — Co… co się dzieje?

— Nic ci nie jest? — zapytał zatroskany Draco, zbliżając się kilka o kilka kroków do niej.

Zmarszczyła brwi.

— Wszystko w porządku. Dlaczego obaj mnie o to pytacie? — zapytała, patrząc na Harry’ego, a potem z powrotem na Draco.

— Mój ojciec — powiedział ze złością Draco. — Zaatakował mnie. Najpierw Imperiusem, a potem kilka rund Crucio. Na koniec zabrał mi różdżkę — dodał z goryczą.

— Co? — spytała przerażona Hermiona. — Wszystko w porządku? — Podeszła bliżej niego i zauważyła zaschniętą krew na brodzie i posiniaczone knykcie prawej ręki. Ostrożnie sięgnęła ku niemu i wzięła jego zranioną dłoń w swoją, pocierając kciukiem posiniaczony obszar, gdy się temu przyglądała. — Co ci się stało w rękę? Uderzyłeś w coś?

— Taa, w twarz mojego ojca — mruknął po prostu Draco.

— Och — jęknęła zdziwiona. Potem zmarszczyła brwi, zmieszana. — Ale ja nie rozumiem. Myślałam, że ma areszt domowy?

— Miał — wtrącił Harry. Hermiona, na chwilę zapominając, że też był w pomieszczeniu, ze zdumieniem opuściła dłoń Draco. — Jego wyrok skończył się ponad tydzień temu i odzyskał swoją różdżkę.

— Ale dlaczego ciągle pytacie, czy wszystko u mnie dobrze? On mnie nie ściga… — Znowu spojrzała między dwóch mężczyzn i poczuła ucisk w brzuchu, gdy zauważyła ich miny. — Ściga mnie?

Harry skinął głową.

— I najwyraźniej także Rose.

— Co?!

Strach zawładnął Hermioną. Odwróciła się i pobiegła korytarzem do pokoju córki. Wzięła głęboki, trzeszczący oddech, kiedy zobaczyła Rose; bezpieczną i zdrową, i nadal mocno śpiącą.

Gdy wróciła do salonu, spojrzała na Harry’ego, a potem na Draco, ponownie zerkając na jego rękę.

— Może usiądziesz? — zaproponowała, wskazując kanapę. — Przyniosę ci coś na to.

Po czym weszła do kuchni, a Harry podążył za nią.

— Hermiono…

Zignorowała go, sięgając po apteczkę, którą trzymała na lodówce.

— Hermiono — powtórzył, tym razem stojąc przed nią, więżąc ją między lodówką a sobą, i czekając, aż na niego spojrzy, zanim powiedział: — Pytałem o to już wcześniej, ale muszę zapytać jeszcze raz… Co się dzieje między tobą i Malfoyem?

— Nic — odparła, próbując go obejść, ale on po prostu znowu stanął jej na drodze.

— To nie wygląda na nic — powiedział poważnie.

— To skomplikowane, jasne? — przyznała w końcu.

— Więc coś się dzieje między wami? — zapytał zaskoczony.

— Nie wiem, dobra? — warknęła. — Nie wiem, co w tej chwili się dzieje, do diabła. Zostaliśmy przyjaciółmi i zaczęłam dbać o niego, tak. A jeśli chodzi o wszystko inne, to… cóż, to naprawdę nie twoja sprawa!

— To moja sprawa, bo teraz jego ojciec cię ściga, a ja próbuję się dowiedzieć, dlaczego! — powiedział, idąc za nią z powrotem do salonu. — Jeśli mam go schwytać, potrzebuję wszystkich informacji, jakie mogę zdobyć.

— Chcesz informacji, Potter? — zapytał Draco, gdy Hermiona usiadła obok niego i zaczęła wyciągać jakiś krem z apteczki. — Jest tak, jak ci mówiłem w Ministerstwie. Mój ojciec oszalał. Myślę, że kilka lat bez magii i pozostawanie w domu, to zbyt wiele dla staruszka. Wkurzył się na mnie za kilka rzeczy, które zrobiłem, i wziął to za osobistą obrazę. — Skrzywił się, kiedy Hermiona natarła kremem jego posiniaczone knykcie. — Jeśli chodzi o mnie i Granger, spotkaliśmy się kilka razy i musiał nas widzieć… albo ktoś inny nas zobaczył i mu o tym powiedział. Kompletnie oszalał i mam przeczucie, że nie przestanie, dopóki… — urwał, nie chcąc mówić, co miał na myśli, gdy spojrzał na Hermionę.

Harry jednak się tego domyślił i skinął głową.

— Dobrze. To wszystko, co chciałem wiedzieć.

Przez chwilę między nimi zapadła niezręczna cisza, gdy Hermiona bandażowała dłoń Draco. Kiedy wkładała potem cały sprzęt do apteczki, w okno zaczęła stukać sowa. Harry podszedł i wpuścił ją, zabierając list z jej nogi.

— To do mnie — powiedział, otwierając list.

— Od kogo? — zapytała Hermiona.

— Mojego zespołu aurorów — wyjaśnił, wciąż czytając.

— Jakieś wieści o mojej matce? — spytał Draco, wstając i podchodząc do Harry’ego.

— Twojej matce? — zapytała Hermiona z ciekawością.

— Potter pomyślał, że dobrze byłoby do niej dotrzeć, zanim zrobiłby to mój ojciec… jeśli już tego nie zrobił.

— Z twoją matką wszystko jest w porządku — powiedział Harry. Hermiona zauważyła, ze Draco nieco się odprężył, ale wciąż był podenerwowany, gdy Harry kontynuował: — Najwyraźniej nie wiedziała, co robi Lucjusz. Wyszedł z domu po odzyskaniu różdżki i od tamtej pory nie wrócił. Zgodziła się ukrywać, dopóki go nie znajdą.

Draco skinął głową.

— Dobrze. Gdzie ją zabrali?

— Obawiam się, że nie mogę ci tego powiedzieć. Jeszcze nie — odpowiedział przepraszająco Harry.

— Jasne. A co z moim mieszkaniem? Zostało sprawdzone?

— Jeszcze nie, ale mój zespół i ja prawdopodobnie się tam udamy, jak tylko wrócę do Ministerstwa, co — spojrzał na zegarek — powinno wydarzyć się teraz. Wy dwoje zostańcie tutaj, dobrze? — Spojrzał na Hermionę, a potem na Draco. Hermiona skinęła głową na znak zgody, ale Draco nie powiedział ani nie zrobił nic, by potwierdzić, że posłucha. — Malfoy. Mówię serio. Musisz tu zostać. Jesteś teraz pod naszą opieką i nie będziemy mogli cię ochronić, jeśli wyjdziesz poza ten dom.

— Więc mam tutaj siedzieć i czekać, aż złapiecie mojego ojca? — dopytywał ze złością.

— W tej chwili naszym głównym priorytetem jest zapewnienie bezpieczeństwa tobie i twojej matce. W tym momencie oboje jesteście bezpieczni i tak musi pozostać. Wyślę sowę, jak wrócę z twojego mieszkania, dobrze?

Draco skinął głową, po czym powiedział:

— Hej, Potter?

— Tak?

— Jak już będziesz w moim mieszkaniu, tam powinien być szczeniak. Nazywa się Felix. Możesz go tu przyprowadzić? — Zwrócił się do Hermiony. — O ile nie masz nic przeciwko?

— Nie, w porządku. Krzywołap zazwyczaj chowa się po domu w ciągu dnia, a wychodzi w nocy, więc nie powinno być z tym problemu — powiedziała.

— Zobaczę, co da się zrobić — oświadczył Harry. — Wyślę sowę, gdy tylko będę mógł, dobrze?

Uściskał Hermionę, a potem krótko skinął głową do Draco, po czym zniknął.

Hermiona i Draco spojrzeli na siebie, będąc po raz pierwszy sami, odkąd wszedł do jej domu.

— Więc, jak się czujesz tak naprawdę? — zapytała niepewnie.

— Jest dobrze — mruknął.

Przygryzła wargę, niepewna, co zrobić lub powiedzieć.

— Czy… czy mogę ci coś przynieść? — zapytała.

— Wątpię, że masz Ognistą Whisky — powiedział, zamykając oczy i pocierając skronie.

Potrząsnęła głową.

— Nie, nie mam, przepraszam. Może herbatę?

— Jasne — zgodził się, idąc za nią do kuchni.

Po raz pierwszy, odkąd postawił stopę w jej domu, wreszcie miał okazję się rozejrzeć. Był mały, znacznie mniejszy niż jego mieszkanie, ale sposób, w jaki został umeblowany, sprawiał, że czuł się przytulnie, a nie ciasno. Zauważył podwyższenie przy stole wraz z bardzo pogniecionym i zniszczonym egzemplarzem Tygodnika Czarownica. Podszedł i podniósł go, chichocząc pod nosem. Trzymając magazyn, powiedział do Hermiony:

— Wciąż go nosi, co?

Odwróciła się od kuchenki, uśmiechnęła lekko i skinęła głową.

— Tak, nie wiem, ile razy musiałam go naprawiać.

— Może teraz, gdy tu będę przez kilka dni, pozwoli ci to wyrzucić — powiedział, siadając przy stole, krzywiąc się lekko, gdy poczuł swoje ekstremalnie napięte i obolałe mięśnie od kilkukrotnie rzucanej klątwy Cruciatus.

Hermiona zauważyła to.

— Mam też coś, co pomoże na ten ból, ale sprawi, że poczujesz się senny, bo to środek rozluźniający mięśnie. Dam ci go i możesz wziąć przed pójściem spać.

Podeszła do stołu z dwoma parującymi kubkami gorącej herbaty w dłoniach i podała jedną Draco, siadając naprzeciwko niego.

— Dzięki — mruknął, upijając łyk.

Mijały chwile, kiedy siedzieli, pijąc. Hermiona spojrzała na niego i zauważyła, że pogrążył się w myślach, patrząc w dal.

Sięgnęła i położyła dłoń na jego ręce.

— Draco? — powiedziała niepewnie.

Wydawało się, że dźwięk jego imienia sprowadził go z powrotem, gdy skupił na niej wzrok. Cieszyła się, że nie wydawał się zły, gdy zwróciła się do niego po imieniu.

— Przepraszam za to, co się stało — powiedziała cicho.

Położył opatrzoną dłoń na jej dłoni.

— Nie przepraszaj. To nie twoja wina.

— Wiem. Ale nadal mi przykro, że to się stało. Nikt nie powinien być tak traktowany przez rodziców — powiedziała ze smutkiem.

Sięgnął zabandażowaną ręką i ujął jej twarz, głaszcząc policzek. Pochyliła się nad nim, walcząc ze łzami.

— Hermiono, wszystko w porządku. Jestem twardy. Trzeba się bardzo postarać, by mnie powalić — mruknął, uśmiechając się do niej.

Odwzajemniła uśmiech i skinęła głową.

— Wiem.

Cofnął rękę i wrócił do picia herbaty, a ona zrobiła to samo, jednak nadal trzymała go jedną ręką.

Kiedy skończyli, zaniosła oba kubki do zlewu i zostawiła je tam, po czym ponownie zwróciła się do Draco, którego przyłapała na krzywieniu się, gdy wstał od stołu.

— Ja… mam tylko jedno łóżko. Może je weźmiesz, a ja…

— Nie. Nie wyrzucę cię z własnego łóżka. Mogę spać na kanapie — powiedział.

— Ale jesteś zraniony i musisz odpocząć, a tam będzie ci wygodniej…

— Hermiono. Doceniam ofertę, ale nie. Będę spał w twoim łóżku tylko wtedy, gdy będziesz tam ze mną — oświadczył.

Zarumieniła się na myśl o dzieleniu łóżka z Draco.

— Przyniosę… przyniosę ci pościel na kanapę — wymamrotała, czując się sfrustrowana, gdy szła do szafy z pościelą.

Odrobinę rozczarowany, Draco poszedł do salonu, czekając, aż wróci.

Przyszła, niosąc nie tylko pościel, ale także koc i poduszkę.

— Właśnie sobie przypomniałam, że kanapa przemienia się w łóżko. Muszę tylko rzucić zaklęcie. 

Podała Draco stos pościeli, po czym odwróciła się do kanapy i trzykrotnie postukała w nią różdżką. Ta natychmiast zamieniła się w rozkładaną sofę. Potem Hermiona odwróciła się do Draco i spojrzała na niego z nadzieją.

— Lepsze niż nic, prawda?

Uśmiechnął się.

— Będzie dobrze. Dziękuję — powiedział, odkładając pościel.

Machnięciem różdżki Hermiona pościeliła łóżko, by było przygotowane do snu.

Spojrzała nerwowo na Draco, przygryzając dolną wargę.

— No cóż, idę do łóżka…

Draco zerknął na zegarek.

— Jest dwudziesta trzydzieści…

Hermiona wzruszyła ramionami.

— Rose budzi się wcześnie, więc ja też muszę. Nie można spać, gdy w pobliżu jest maluch.

— Och — bąknął Draco.

— Możesz pooglądać telewizję, jeśli chcesz. Ach, prawie zapomniałam. — Sięgnęła do kieszeni spodni od piżamy i podała mu fiolkę. — Na ból mięśni i na sen — wyjaśniła.

— Dzięki — powiedział, kładąc eliksir na małym stoliku obok sofy.

Po czym podszedł do niej, a ona spojrzała na niego z niepokojem.

— Znowu mnie pocałujesz, prawda? — zapytała nerwowo.

— Tylko, jeśli ty też tego chcesz — mruknął.

Przyłożył rękę do jej twarzy i odgarnął kilka rozczochranych loków za jej ucho.

Zamknęła oczy na ten kontakt, biorąc głęboki oddech.

— Jestem taka zdezorientowana — szepnęła.

Pochylił się i po prostu oparł swoje czoło na jej czole.

— Ja też. Ale obiecuję, że nie będę cię zmuszać do robienia czegokolwiek, co ci nie odpowiada.

Odczekała kilka chwil, zanim w końcu sięgnęła niepewnie dłonią do jego policzka. Pocierając kciukiem jego dolną wargę, przysunęła się i złożyła na niej delikatny, czuły pocałunek. Ciepło w żołądku Draco wzrosło. To był pierwszy raz, kiedy zainicjowała pocałunek, i wszystko w nim chciało przejąć kontrolę, ale pozwolił jej na prowadzenie. Pocałunek był delikatny, słodki i tylko trochę niezdecydowany. Przerwała i spojrzała na niego nerwowo.

— Powinnam iść. Dobranoc…

— Jeszcze nie — mruknął, całując ją ponownie. — Proszę, jeszcze nie.

Znowu ją pocałował, lekko muskając usta, zanim zaczął składać pocałunki wzdłuż jej szczęki, za uchem, w zagłębieniu szyi i wreszcie odnalazł drogę z powrotem do jej ust. Jej ramiona otoczyły jego szyję i przyciągnęła go bliżej, by pogłębić pocałunek. Bez namysłu Draco cofnął się o krok i jego noga uderzyła o rozkładaną sofę, sprawiając, że oboje na nią upadli. Draco jęknął z bólu, gdy Hermiona wylądowała na nim.

— Och, Draco, bardzo przepraszam, wszystko dobrze? — zapytała, odsuwając się na bok i starając się nie śmiać.

— Masz na myśli ten rozdzierający ból? Tak, czuję się świetnie — powiedział, krzywiąc się, gdy usiadł.

— Naprawdę powinieneś wziąć eliksir na ból — mruknęła, odwracając się i biorąc fiolkę ze stolika.

Podała mu ją i czekała, aż wypije zawartość, zanim usiadła z powrotem obok niego.

— Lepiej? — zapytała.

— Trochę — powiedział oszołomiony.

Przesunął się tak, że już nie siedział, tylko leżał na boku, patrząc na nią zaspanymi oczami.

Uśmiechnęła się do niego i zaczekała, aż zamknie oczy, zanim wyszeptała:

— Dobranoc. Do zobaczenia rano.

Pochyliła się, odgarniając zabłąkane kosmyki włosów z jego twarzy i pocałowała go w czoło. Wstała, i zanim zdążyła się odwrócić, delikatnie chwycił ją za nadgarstek. Z wciąż zamkniętymi oczami powiedział:

— Zostań. Proszę. Tylko na chwilę. Nie chcę jeszcze być sam.

Wiedząc, że po tak strasznym dniu potrzebuje pocieszenia, zgodziła się. Wsunęła się do łóżka i położyła na plecach, gdy objął ją ramieniem w talii. Kiedy powoli zasypiał, przytulił się do niej jeszcze mocniej. Minęła godzina, zanim Hermiona w końcu wyszła z jego łóżka i udała się do swojego pokoju, zastanawiając, co zrobi z mężczyzną w swoim salonie, w którym powoli zaczynała się zakochiwać.

__________

Witajcie :) wreszcie Hermiona się zaczyna ogarniać, prawda? W sumie cieszy taki obrót spraw, bo pasują do siebie i ich przyciąganie było aż nie do zniesienia. Dobrze, że Draco może znaleźć w niej oparcie po tak trudnym dniu. Jedynie nieco irytuje mnie Harry z tą swoją przesadną troską... ale może on też przejrzy na oczy.

Kolejny rozdział zostanie opublikowany we wtorek. Zostało sześć do końca i mam ambitny plan w tym tygodniu skończyć tłumaczenie i publikować co drugi dzień. Może się uda. Trzymajcie kciuki.

Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia. Enjoy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy