wtorek, 1 listopada 2022

[T] Mine: Rozdział 15: Bokserki czy slipki?

 

— Mama? Daco, mama? Daco lulu? — zapytała Rose, wskazując na Draco, gdy Hermiona niosła ją obok niego, by dostać się do kuchni.

— Ciii. Tak, kochanie. Draco jest tutaj i śpi. Musimy być cicho, dobrze? — powiedziała Hermiona szeptem.

— Dobla — zgodziła się Rose nieco wyższym szeptem.

Draco, słysząc wszystko, odwrócił się i powoli otworzył oczy. Zobaczył Hermionę w kuchni, z Rose na biodrze, gdy rozmawiały cicho. Jeszcze bardziej otworzył oczy, usiadł, ziewnął i przeciągnął się.

— Daco! — pisnęła Rose, gdy go zobaczyła, wiercąc się i próbując wydostać z ramion matki. Hermiona postawiła ją na podłodze, a maluch pobiegł do rozkładanej sofy. — Ceść, Daco! Gója? Gója? Gója? — skandowała, podnosząc głowę i skacząc w miejscu.

Draco zachichotał, podniósł dziewczynkę i usadził ją obok siebie na łóżku.

— Cześć, Rose. Cieszysz się, że mnie widzisz? — zapytał.

— Tiak! — Zwróciła się do Hermiony, która podeszła. — Mama! Daco! Daco wstał!

— Widzę — powiedziała Hermiona, uśmiechając się do córki, po czym spojrzała na Draco. — Mam nadzieję, że cię nie obudziłyśmy?

Draco wzruszył ramionami.

— To nic. Kto mógłby się złościć na ten mały budzik? — mruknął, łaskocząc boki brzucha Rose i sprawiając, że pisnęła.

— Jak się czujesz? — dopytywała Hermiona.

— Normalnie — powiedział, uśmiechając się do niej. — Przy okazji, dzięki.

— Nie ma za co — rzekła, siadając na skraju rozkładanej sofy, gdy jej córka zaczęła skakać po posłaniu. — Rosie, bądź ostrożna, kochanie. Nie chcę, żebyś spadła i zrobiła sobie krzywdę.

— Dobla! — powiedziała, podskakując jeszcze kilka razy, zanim opadła na tyłek i spojrzała na Draco. — Daco, baje? Plose.

Draco zerknął na Hermionę w celu wyjaśnienia.

— Chce, żebyś włączył jej bajki — wyjaśniła, sięgając po pilota. — Nie masz nic przeciwko?

Draco pokręcił głową.

— Nie, w porządku. — Już miał wstać, kiedy Rose przyczołgała się do niego, usiadła mu na kolanach i oparła się o niego, kładąc się wygodnie. Uśmiechnął się do niej, a potem spojrzał na Hermionę. — Chyba też oglądam kreskówki.

Serce Hermiony podskoczyło, po czym natychmiast się stopiło. Skinęła głową i powiedziała:

— Będę w kuchni, przygotuję śniadanie. Mogą być jajka?

— Brzmi świetnie — zgodził się, po czym zwrócił uwagę na telewizor.

Piętnaście minut później cała trójka siedziała przy stole, jedząc jajecznicę, bekon i tosty, popijając sok pomarańczowy, kiedy Sieć Fiuu ożyła w kominku i wszedł Harry. Zajrzał do salonu, zanim udał się do kuchni, odnajdując ich przy stole.

— Arry! — powitała go radośnie Rose. — Jem! — powiedziała, sięgając po tost i biorąc duży kęs.

— Hej, Rosie — powiedział, całując czubek jej głowy, po czym spojrzał na Hermionę i Draco. — Dzień dobry.

— Dzień dobry, Harry. Chcesz coś zjeść? — zaproponowała Hermiona.

Potrząsnął głową.

— Nie, dzięki, właśnie zjadłem u siebie — wyjaśnił, siadając na ostatnim pustym krześle przy stole.

— Zawsze przychodzi bez zapowiedzi? — zapytał Draco, wskazując na Harry’ego i biorąc kęs jajek.

Harry rzucił mu gniewne spojrzenie, ale nic nie powiedział. Hermiona tylko wzruszyła ramionami.

— To rodzaj polityki otwartych drzwi między naszymi domami.

— Właśnie coś sobie uzmysłowiłem, Potter — powiedział Draco. — Wczoraj nie dostaliśmy żadnej sowy. Co znalazłeś w moim mieszkaniu?

— Dlatego tu przyszedłem — zaczął Harry. — Kiedy tam dotarliśmy… cóż, był tam niezły bałagan. Jestem pewien, że twój ojciec tam wstąpił. Prawie wszystko było przetrząśnięte i połamane.

Draco zbladł.

— A co z Felixem? — zapytał o swojego psa.

— Na początku nie mogliśmy go znaleźć, ale jeden z naszych, którzy przeszukiwali twój pokój, znalazł go pod łóżkiem, przerażonego. W końcu go wywołaliśmy i wyszedł, utykając. Zabraliśmy go do weterynarza, by go zbadał. Dzisiaj po południu mam go odebrać.

Draco skinął głową, chociaż w jego oczach pojawiła się wściekłość.

— Wpadł też twój przyjaciel, Zabini — kontynuował Harry.

— Cholera… — wymamrotał Draco, ale, widząc spojrzenie Hermiony, dodał: — Przepraszam. — Po czym zwrócił się do Harry’ego. — Chciałem mu wczoraj wysłać sowę, ale kompletnie o tym zapomniałem.

— Wyjaśniliśmy, co się stało i powiedziałem mu, że dzisiaj wyślesz do niego sowę. Rzuciliśmy zaklęcia na jego mieszkanie, tak na wszelki wypadek, ale myślę, że jeśli twój ojciec do niego nie przyszedł, to prawdopodobnie już nie przyjdzie, jednak nie chcemy ryzykować.

Draco skinął głową.

— Dzięki, Potter, doceniam to.

— Na dwór też nałożyliśmy zaklęcia, więc gdyby twój ojciec tam wrócił, zostaniemy o tym powiadomieni. Chociaż, szczerze mówiąc, wątpię, żeby to zrobił, przynajmniej przez jakiś czas.

Draco znowu przytaknął.

— Prawda. Był tam uwięziony zbyt długo. Będzie chciał trzymać się z daleka.

— Masz pomysł, gdzie mógł się udać? — zapytał Harry.

— Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia. Wszyscy jego przyjaciele nie żyją albo są w Azkabanie. Chyba że zatrzymał się w jednym z ich pustych domów, ale naprawdę nie wiem.

— Obawiałem się tego. Myślisz, że mógłbyś podać nam nazwiska tych, z którymi był najbliżej? Najpierw sprawdzimy ich posiadłości.

— Mogę spróbować. Dam ci listę, gdy przyjdziesz z Felixem — powiedział Draco, odgryzając kęs bekonu.

— Brzmi dobrze. Och, byłbym zapomniał. — Harry wstał, grzebiąc w kieszeni płaszcza i wyciągając bardzo małą walizkę. Stuknął w nią różdżką i wymamrotał zaklęcie, a walizka urosła do normalnych rozmiarów i Draco w końcu rozpoznał swoją własność.

— Pomyślałem, że chciałbyś się przebrać i mieć swoje osobiste rzeczy. Spakowałem to, co zdołałem znaleźć. Jeśli potrzebujesz czegoś jeszcze, zawsze mogę pójść na Pokątną — zaproponował Harry.

— Dzięki, Potter. Jestem pewien, że wystarczy to, co spakowałeś. Na razie potrzebuję tylko dodatkowych ubrań.

— Nie mogłem znaleźć żadnej piżamy, przepraszam — dodał Harry, chwytając ostatniego tosta z talerza.

— To dlatego, że ich nie noszę — wyjaśnił Draco, mrugając do Hermiony.

Hermiona, która zaczęła sprzątać ze stołu, odwróciła się szybko, gdy poczuła rumieniec.

Harry przewrócił oczami.

— Cóż, biorąc pod uwagę, że w tej chwili nie mieszkasz sam, jakąś ci przyniosę — powiedział spokojnie.

Draco wzruszył ramionami, wstał i również zaczął zbierać rzeczy ze stołu.

— Arry, bawi? — spytała Rose, kiedy Hermiona ją wycierała.

Harry uśmiechnął się do niej.

— Przepraszam, Rosie, nie teraz. Muszę iść do pracy. Ale wpadnę później, dobrze?

— Dobla! — powiedziała radośnie Rose, gdy postawiono ją na podłodze, i pobiegła do swojego pokoju.

— Jak się miewa Ginny? — zapytała Hermiona, idąc z Harrym w kierunku kominka. — Nie widziałam jej od jakiegoś czasu.

— W porządku. Tęskni za tobą. Pytała, czy może wpaść później, jeśli nie masz nic przeciwko?

— Z przyjemnością — powiedziała Hermiona z uśmiechem.

Harry pochylił się i powiedział cicho, tak, żeby tylko ona mogła to usłyszeć:

— A jak jest tutaj? Nie sprawia ci żadnych kłopotów?

Hermiona potrząsnęła głową.

— Wszystko w porządku, Harry. Poradzę sobie z Draco.

— A więc teraz to „Draco”, tak? — drażnił się z nią.

Zarumieniła się lekko i wzruszyła ramionami, niepewna, co powiedzieć.

Harry potrząsnął głową, ale nadal się uśmiechał.

— Nie powiem, że rozumiem, biorąc pod uwagę, jaki Malfoy jest i w ogóle, ale… — urwał, posyłając jej krzywy uśmiech.

— Dzięki, Harry. Nadal staramy się to wszystko rozgryźć.

Skinął głową.

— Cóż, powinienem już iść. Pamiętaj, nie wychodź i…

— Tak, Harry. Znam zasady. Nie martw się.

Uściskała przyjaciela, zanim wszedł do kominka i wrócił do domu, do Ginny.

Hermiona wróciła do kuchni, gdzie Draco stał przy zlewie i mył talerze.

— Draco, nie musisz tego robić — powiedziała, podchodząc do niego.

— Nie mam nic przeciwko. Nie mogę przyznać, że często myłem naczynia ręcznie, ale to nic trudnego.

Niepewna, co powiedzieć, stanęła na palcach i pocałowała go w policzek, zyskując w zamian uśmiech. Chwyciła ręcznik kuchenny i zaczęła wycierać naczynia, a potem odkładać je na miejsce.

Kiedy wszystko było umyte, Draco poszedł wziąć prysznic i się przebrać, podczas gdy Hermiona sprawdziła, co u Rose i również ją ubrała. Potem zaczęła proces przywracania kanapy do normalnego stanu, dokładnie w chwili, gdy kominek ponownie ożył i tym razem weszła Ginny.

— Ginny! — zawołała radośnie Hermiona, podchodząc do niej i przytulając ją. — O mój Boże! Twój brzuch! — powiedziała, przyglądając się przyjaciółce.

— Wiem! — powiedziała Ginny, pocierając brzuch. — Dziecko ogromnie urosło w zeszłym tygodniu. Czuję się jak wieloryb, ale Harry zapewnia mnie, że tak nie jest — dodała, chichocząc.

— Ślicznie wyglądasz, Gin. Naprawdę. Może usiądziesz? Przynieść ci coś?

— Nie, dzięki, nie trzeba. Chyba trochę postoję. Harry nie pozwala mi wstawać, a kiedy go nie ma, nakazuje Stworkowi pilnować, czy odpoczywam. — Pokręciła głową.

— Więc Stworek jest u was? Myślałam, że Harry każe mu zostać na Grimmauld Place?

— Tylko do czasu, aż dziecko się urodzi — wyjaśniła Ginny, chodząc po salonie i rozprostowując nogi. — No więc, gdzie jest twój gość? — zapytała.

— Bierze prysznic. Harry przyniósł mu wcześniej trochę ubrań — powiedziała Hermiona, składając pościel, która leżała na sofie.

Ginny miała właśnie zadać kolejne pytanie, kiedy Draco wyszedł z łazienki, z wciąż mokrymi włosami i ręcznikiem owiniętym w pasie. Minął dziewczyny, posłał Hermionie zakłopotany uśmiech i powiedział:

— Zapomniałem zabrać walizki z kuchni.

Stały tam w milczeniu, obserwując go, jak zabiera swoją walizkę i wraca do łazienki.

— Wow… — powiedziała Ginny, siadając na kanapie. — Nie pamiętam, żeby Malfoy tak wyglądał, kiedy byłyśmy w Hogwarcie.

— Ginny! — zawołała Hermiona, siadając obok swojej przyjaciółki.

— Co? Nie powiedziałam niczego, co nie było prawdą.

Hermiona tylko zachichotała, kręcąc głową.

— Więc, jak jest? Chodzi mi o jego obecność tutaj? — zapytała poważnie Ginny.

— Jak dotąd, w porządku — odpowiedziała Hermiona, wracając do składania pościeli.

— A jak traktuje Rose? — dopytywała Ginny z ciekawością.

— Właściwie, jest dla niej cudowny — powiedziała, wspominając, jak przytulał się do jej córki na kanapie i oglądał z nią bajki tego ranka. Wspomnienie wywołało uśmiech na jej twarzy.

Ginny spojrzała na swoją przyjaciółkę i powiedziała cicho:

— Naprawdę go lubisz, prawda?

Hermiona skinęła głową.

— Tak, to szalone i pogmatwane… ale… równocześnie wydaje się właściwe… nawet normalne.

— Czy coś… no wiesz… wydarzyło się między wami?

Twarz Hermiony lekko się zarumieniła.

— Tylko trochę pocałunków — przyznała.

— I? — dopytywała Ginny.

— I co?

— Dobrze całuje?

— Ginny! — Hermiona spojrzała na nią zszokowana. — Ja ciebie nie pytałam, czy Harry dobrze całuje, prawda? — powiedziała, chichocząc.

— Harry wspaniale całuje. W łóżku też jest całkiem niezły — odpowiedziała, mrugając.

— Na Merlina, Ginny, jest tylko kilka rzeczy, których nie chcę wiedzieć o moich przyjaciołach, jasne? — poprosiła, kręcąc głową.

— Nie odpowiedziałaś na moje pytanie — kontynuowała Ginny, patrząc wyczekująco.

— Ja też jestem ciekaw odpowiedzi — powiedział Draco, w końcu ubrany w czyste rzeczy i oparty o wejście do korytarza, uśmiechając się złośliwie do dwóch plotkujących dziewczyn.

— Draco! — zawołała Hermiona, odwracając się. — Ja… nie wiedziałam, że tam jesteś.

— Oczywiście — powiedział Draco, wciąż się uśmiechając i podchodząc do nich. Przyciągnął Hermionę do siebie i delikatnie ją pocałował, po czym uśmiechnął się do niej i spojrzał na Ginny, kiwając krótko głową. — Pani Potter.

— Jeśli masz zamiar tak całować moją przyjaciółkę, po prostu mów do mnie Ginny — zaproponowała, machając lekceważąco ręką.

— Tylko z ciekawości — powiedział Draco, zwracając uwagę na Hermionę. — Czy Rose powinna opróżniać wszystkie szuflady na ubrania i rozrzucać ich zawartość po pokoju?

— O nie, znowu! — zawołała Hermiona, odwracając się i kierując w stronę korytarza, krzycząc: — Rose Ginevro Granger!

Draco zachichotał i usiadł na kanapie naprzeciwko Ginny. Patrzyli na siebie przez kilka chwil, zanim Draco zapytał:

— Więc, z tego, co wyciągnąłem z podsłuchanego fragmentu rozmowy, nie masz nic przeciwko mnie i Hermionie razem?

— Cóż, nie jest tak, że mam coś do powiedzenia w tej sprawie, ale tak. Nie przeszkadza mi to. Ale jeśli skrzywdzisz ją lub moją bratanicę, przeklnę cię tak szybko, że nie będziesz wiedział, co cię uderzyło — ostrzegła.

— Wiesz mi. Już wcześniej mnie przeklęłaś, nie chciałbym doświadczyć tego ponownie — wymamrotał z cieniem uśmiechu na twarzy.

Hermiona wróciła z Rose na czele, a kiedy mała zobaczyła Ginny, podbiegła do niej i zawołała:

— Gin! Gója!

Ginny uśmiechnęła się i podniosła dziewczynkę, sadzając ją na kolanach.

— Dzidzia? — zapytała Rose, szturchając Ginny w brzuch.

Ta roześmiała się i powiedziała:

— Tak, kochanie, dzidzia jeszcze jest w moim brzuszku, ale już niedługo.

— Jak daleko jesteś? — zapytał Draco z ciekawością.

Jego głos przyciągnął uwagę Rose, która uśmiechnęła się i powiedziała: „Daco!”, zanim zeskoczyła z kolan Ginny i przeczołgała się przez kanapę na jego.

Ginny uśmiechnęła się, gdy dziecko i mężczyzna usiedli wygodnie razem.

— Siedem miesięcy, więc zostały tylko dwa — wyjaśniła.

Hermiona siedziała między Draco i Ginny, rozmawiając, podczas gdy Rose biegała po pokoju, kolorowała albo przynosiła zabawki, żeby się z nią pobawili.

Niedługo po obiedzie, Harry znów wszedł przez Sieć Fiuu, tym razem z poruszającym się w jego ramionach psem.

— Hej, Felix, kolego! — powiedział Draco, klękając, gdy pies podbiegł do niego i polizał go po twarzy.

Draco pogłaskał go po głowie, a potem pies biegał po domu, obwąchując wszystko, podczas gdy Rose podążała za nim, naśladując wszystko, co robił Felix.

— Co powiedział weterynarz? — zapytał Draco Harry’ego.

— Myślą, że to tylko zwichnięcie i mogło się tak stać, gdy biegał po domu, kiedy go przeszukiwano. Dali mu eliksir przeciwbólowy i wygląda na to, że czuje się lepiej — wyjaśnił Harry, obejmując Ginny ramieniem.

— Nadal żadnych wieści o moim ojcu? — dopytywał Draco.

Harry potrząsnął głową.

— Nie, jeszcze nie. Udało ci się przygotować listę jego byłych przyjaciół?

Draco wyjął z kieszeni złożony kawałek pergaminu i podał go Harry’emu.

— To są ci, którzy przyszli mi do głowy.

— Dzięki — mruknął Harry, chowając pergamin do płaszcza. — Każdy trop, jaki uda nam się zdobyć na tym etapie, jest cenny.

Ginny ziewnęła, a Harry spojrzał na nią.

— Powinniśmy chyba wracać do domu, kochanie — zaproponował, całując ją w czoło.

— Przypuszczam, że masz rację. Czasami czuję się jak małe dziecko, ale jeśli się nie zdrzemnę, przez większość wieczorów zasypiam po siedemnastej — wymamrotała, znowu ziewając.

— Znam kogoś, kto potrzebuje drzemki — powiedziała Hermiona, spoglądając na Rose, która była na czworakach i próbowała szczekać jak szczeniak.

Harry podszedł do dziecka i podniósł ją.

— Do zobaczenia później, dobrze?

— Dobla! — powiedziała, owijając ramiona wokół szyi Harry’ego, zanim została przekazana Ginny i zrobiła to samo.  Papa, Arry! Papa, Gin! — pożegnała się, machając ręką.

Kiedy przyjaciele wyszli, Hermiona uklękła przed Rose i powiedziała:

— Dobrze, kochanie, czas na drzemkę.

— Nie! Nie lulu, mama! — zawołała, dąsając się i wskazując na szczeniaka. — Piesek!

— Będziesz mogła się bawić ze szczeniakiem, kiedy się obudzisz — powiedziała Hermiona, próbując podnieść córkę, która wyrwała się z jej ramion i rzuciła na podłogę.

— Nieeeee! — Rose ukryła twarz w dywanie i płakała, kopiąc nogami w napadzie złości.

Draco obserwował dziewczynkę, a potem spojrzał na Hermionę.

— Chyba pierwszy raz widzę, jak ma atak.

Hermiona westchnęła.

— Ostatnio zdarza się to coraz częściej. Myślę, że to dlatego, że niedługo skończy dwa lata. — Westchnęła ponownie, podnosząc Rose, która natychmiast przestała płakać i zaczęła pociągać nosem, chowając twarz w szyi matki. — Zaraz wrócę — powiedziała do Draco, idąc do pokoju córki.

Kilka minut później, Hermiona cicho zamknęła drzwi sypialni dziecka i wróciła do salonu, gdzie Draco siedział na sofie; Felix drzemał u jego stóp.

Spojrzał na nią i uśmiechnął się.

— Wygląda na to, że tu utknąłem — powiedział Draco, patrząc na psa.

Poklepał miejsce obok siebie, a Hermiona usiadła tam, gdzie wskazał. Objął ją ramieniem i wtuliła się w niego. Włączyła telewizor i oglądali, podczas gdy dziewczynka i pies ucinali sobie drzemkę.

____________

Witajcie :) mamy wtorek, więc pora na kolejny rozdział tłumaczenia. W tym było trochę humoru i słodkości, ale po poprzednich wydarzeniach wszystkim było to bardzo potrzebne. Więź Draco i Rosie to coś szczególnego, uwielbiam ich razem. Ogólnie wszyscy bohaterowie są fajnie wykreowani, nawet ten szaleniec Lucjusz... A Wy co myślicie? Dajcie znać.

Na kolejny rozdział zapraszam w czwartek. Wszystko wskazuje na to, że uda się go opublikować w terminie, także czekajcie.

Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia. Enjoy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy