— Mama? Daco, mama? Daco lulu? —
zapytała Rose, wskazując na Draco, gdy Hermiona niosła ją obok niego, by dostać
się do kuchni.
— Ciii. Tak, kochanie. Draco jest
tutaj i śpi. Musimy być cicho, dobrze? — powiedziała Hermiona szeptem.
— Dobla — zgodziła się Rose nieco
wyższym szeptem.
Draco, słysząc wszystko, odwrócił się
i powoli otworzył oczy. Zobaczył Hermionę w kuchni, z Rose na biodrze, gdy
rozmawiały cicho. Jeszcze bardziej otworzył oczy, usiadł, ziewnął i przeciągnął
się.
— Daco! — pisnęła Rose, gdy go
zobaczyła, wiercąc się i próbując wydostać z ramion matki. Hermiona postawiła
ją na podłodze, a maluch pobiegł do rozkładanej sofy. — Ceść, Daco! Gója? Gója?
Gója? — skandowała, podnosząc głowę i skacząc w miejscu.
Draco zachichotał, podniósł
dziewczynkę i usadził ją obok siebie na łóżku.
— Cześć, Rose. Cieszysz się, że mnie
widzisz? — zapytał.
— Tiak! — Zwróciła się do Hermiony, która
podeszła. — Mama! Daco! Daco wstał!
— Widzę — powiedziała Hermiona,
uśmiechając się do córki, po czym spojrzała na Draco. — Mam nadzieję, że cię
nie obudziłyśmy?
Draco wzruszył ramionami.
— To nic. Kto mógłby się złościć na
ten mały budzik? — mruknął, łaskocząc boki brzucha Rose i sprawiając, że
pisnęła.
— Jak się czujesz? — dopytywała
Hermiona.
— Normalnie — powiedział, uśmiechając
się do niej. — Przy okazji, dzięki.
— Nie ma za co — rzekła, siadając na
skraju rozkładanej sofy, gdy jej córka zaczęła skakać po posłaniu. — Rosie,
bądź ostrożna, kochanie. Nie chcę, żebyś spadła i zrobiła sobie krzywdę.
— Dobla! — powiedziała, podskakując
jeszcze kilka razy, zanim opadła na tyłek i spojrzała na Draco. — Daco, baje?
Plose.
Draco zerknął na Hermionę w celu wyjaśnienia.
— Chce, żebyś włączył jej bajki —
wyjaśniła, sięgając po pilota. — Nie masz nic przeciwko?
Draco pokręcił głową.
— Nie, w porządku. — Już miał wstać,
kiedy Rose przyczołgała się do niego, usiadła mu na kolanach i oparła się o
niego, kładąc się wygodnie. Uśmiechnął się do niej, a potem spojrzał na
Hermionę. — Chyba też oglądam kreskówki.
Serce Hermiony podskoczyło, po czym
natychmiast się stopiło. Skinęła głową i powiedziała:
— Będę w kuchni, przygotuję śniadanie.
Mogą być jajka?
— Brzmi świetnie — zgodził się, po
czym zwrócił uwagę na telewizor.
Piętnaście minut później cała trójka
siedziała przy stole, jedząc jajecznicę, bekon i tosty, popijając sok
pomarańczowy, kiedy Sieć Fiuu ożyła w kominku i wszedł Harry. Zajrzał do
salonu, zanim udał się do kuchni, odnajdując ich przy stole.
— Arry! — powitała go radośnie Rose. —
Jem! — powiedziała, sięgając po tost i biorąc duży kęs.
— Hej, Rosie — powiedział, całując
czubek jej głowy, po czym spojrzał na Hermionę i Draco. — Dzień dobry.
— Dzień dobry, Harry. Chcesz coś
zjeść? — zaproponowała Hermiona.
Potrząsnął głową.
— Nie, dzięki, właśnie zjadłem u
siebie — wyjaśnił, siadając na ostatnim pustym krześle przy stole.
— Zawsze przychodzi bez zapowiedzi? —
zapytał Draco, wskazując na Harry’ego i biorąc kęs jajek.
Harry rzucił mu gniewne spojrzenie,
ale nic nie powiedział. Hermiona tylko wzruszyła ramionami.
— To rodzaj polityki otwartych drzwi
między naszymi domami.
— Właśnie coś sobie uzmysłowiłem,
Potter — powiedział Draco. — Wczoraj nie dostaliśmy żadnej sowy. Co znalazłeś w
moim mieszkaniu?
— Dlatego tu przyszedłem — zaczął
Harry. — Kiedy tam dotarliśmy… cóż, był tam niezły bałagan. Jestem pewien, że
twój ojciec tam wstąpił. Prawie wszystko było przetrząśnięte i połamane.
Draco zbladł.
— A co z Felixem? — zapytał o swojego
psa.
— Na początku nie mogliśmy go znaleźć,
ale jeden z naszych, którzy przeszukiwali twój pokój, znalazł go pod łóżkiem,
przerażonego. W końcu go wywołaliśmy i wyszedł, utykając. Zabraliśmy go do
weterynarza, by go zbadał. Dzisiaj po południu mam go odebrać.
Draco skinął głową, chociaż w jego
oczach pojawiła się wściekłość.
— Wpadł też twój przyjaciel, Zabini —
kontynuował Harry.
— Cholera… — wymamrotał Draco, ale,
widząc spojrzenie Hermiony, dodał: — Przepraszam. — Po czym zwrócił się do
Harry’ego. — Chciałem mu wczoraj wysłać sowę, ale kompletnie o tym zapomniałem.
— Wyjaśniliśmy, co się stało i
powiedziałem mu, że dzisiaj wyślesz do niego sowę. Rzuciliśmy zaklęcia na jego
mieszkanie, tak na wszelki wypadek, ale myślę, że jeśli twój ojciec do niego
nie przyszedł, to prawdopodobnie już nie przyjdzie, jednak nie chcemy
ryzykować.
Draco skinął głową.
— Dzięki, Potter, doceniam to.
— Na dwór też nałożyliśmy zaklęcia,
więc gdyby twój ojciec tam wrócił, zostaniemy o tym powiadomieni. Chociaż,
szczerze mówiąc, wątpię, żeby to zrobił, przynajmniej przez jakiś czas.
Draco znowu przytaknął.
— Prawda. Był tam uwięziony zbyt
długo. Będzie chciał trzymać się z daleka.
— Masz pomysł, gdzie mógł się udać? —
zapytał Harry.
— Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia.
Wszyscy jego przyjaciele nie żyją albo są w Azkabanie. Chyba że zatrzymał się w
jednym z ich pustych domów, ale naprawdę nie wiem.
— Obawiałem się tego. Myślisz, że
mógłbyś podać nam nazwiska tych, z którymi był najbliżej? Najpierw sprawdzimy
ich posiadłości.
— Mogę spróbować. Dam ci listę, gdy
przyjdziesz z Felixem — powiedział Draco, odgryzając kęs bekonu.
— Brzmi dobrze. Och, byłbym zapomniał.
— Harry wstał, grzebiąc w kieszeni płaszcza i wyciągając bardzo małą walizkę.
Stuknął w nią różdżką i wymamrotał zaklęcie, a walizka urosła do normalnych
rozmiarów i Draco w końcu rozpoznał swoją własność.
— Pomyślałem, że chciałbyś się
przebrać i mieć swoje osobiste rzeczy. Spakowałem to, co zdołałem znaleźć.
Jeśli potrzebujesz czegoś jeszcze, zawsze mogę pójść na Pokątną — zaproponował
Harry.
— Dzięki, Potter. Jestem pewien, że
wystarczy to, co spakowałeś. Na razie potrzebuję tylko dodatkowych ubrań.
— Nie mogłem znaleźć żadnej piżamy,
przepraszam — dodał Harry, chwytając ostatniego tosta z talerza.
— To dlatego, że ich nie noszę —
wyjaśnił Draco, mrugając do Hermiony.
Hermiona, która zaczęła sprzątać ze
stołu, odwróciła się szybko, gdy poczuła rumieniec.
Harry przewrócił oczami.
— Cóż, biorąc pod uwagę, że w tej
chwili nie mieszkasz sam, jakąś ci przyniosę — powiedział spokojnie.
Draco wzruszył ramionami, wstał i
również zaczął zbierać rzeczy ze stołu.
— Arry, bawi? — spytała Rose, kiedy
Hermiona ją wycierała.
Harry uśmiechnął się do niej.
— Przepraszam, Rosie, nie teraz. Muszę
iść do pracy. Ale wpadnę później, dobrze?
— Dobla! — powiedziała radośnie Rose,
gdy postawiono ją na podłodze, i pobiegła do swojego pokoju.
— Jak się miewa Ginny? — zapytała Hermiona,
idąc z Harrym w kierunku kominka. — Nie widziałam jej od jakiegoś czasu.
— W porządku. Tęskni za tobą. Pytała,
czy może wpaść później, jeśli nie masz nic przeciwko?
— Z przyjemnością — powiedziała
Hermiona z uśmiechem.
Harry pochylił się i powiedział cicho,
tak, żeby tylko ona mogła to usłyszeć:
— A jak jest tutaj? Nie sprawia ci
żadnych kłopotów?
Hermiona potrząsnęła głową.
— Wszystko w porządku, Harry. Poradzę
sobie z Draco.
— A więc teraz to „Draco”, tak? —
drażnił się z nią.
Zarumieniła się lekko i wzruszyła
ramionami, niepewna, co powiedzieć.
Harry potrząsnął głową, ale nadal się
uśmiechał.
— Nie powiem, że rozumiem, biorąc pod
uwagę, jaki Malfoy jest i w ogóle, ale… — urwał, posyłając jej krzywy uśmiech.
— Dzięki, Harry. Nadal staramy się to
wszystko rozgryźć.
Skinął głową.
— Cóż, powinienem już iść. Pamiętaj,
nie wychodź i…
— Tak, Harry. Znam zasady. Nie martw
się.
Uściskała przyjaciela, zanim wszedł do
kominka i wrócił do domu, do Ginny.
Hermiona
wróciła do kuchni, gdzie Draco stał przy zlewie i mył talerze.
— Draco, nie musisz tego robić —
powiedziała, podchodząc do niego.
— Nie mam nic przeciwko. Nie mogę
przyznać, że często myłem naczynia ręcznie, ale to nic trudnego.
Niepewna, co powiedzieć, stanęła na
palcach i pocałowała go w policzek, zyskując w zamian uśmiech. Chwyciła ręcznik
kuchenny i zaczęła wycierać naczynia, a potem odkładać je na miejsce.
Kiedy wszystko było umyte, Draco
poszedł wziąć prysznic i się przebrać, podczas gdy Hermiona sprawdziła, co u
Rose i również ją ubrała. Potem zaczęła proces przywracania kanapy do
normalnego stanu, dokładnie w chwili, gdy kominek ponownie ożył i tym razem
weszła Ginny.
— Ginny! — zawołała radośnie Hermiona,
podchodząc do niej i przytulając ją. — O mój Boże! Twój brzuch! — powiedziała,
przyglądając się przyjaciółce.
— Wiem! — powiedziała Ginny,
pocierając brzuch. — Dziecko ogromnie urosło w zeszłym tygodniu. Czuję się jak
wieloryb, ale Harry zapewnia mnie, że tak nie jest — dodała, chichocząc.
— Ślicznie wyglądasz, Gin. Naprawdę.
Może usiądziesz? Przynieść ci coś?
— Nie, dzięki, nie trzeba. Chyba
trochę postoję. Harry nie pozwala mi wstawać, a kiedy go nie ma, nakazuje
Stworkowi pilnować, czy odpoczywam. — Pokręciła głową.
— Więc Stworek jest u was? Myślałam,
że Harry każe mu zostać na Grimmauld Place?
— Tylko do czasu, aż dziecko się
urodzi — wyjaśniła Ginny, chodząc po salonie i rozprostowując nogi. — No więc,
gdzie jest twój gość? — zapytała.
— Bierze prysznic. Harry przyniósł mu
wcześniej trochę ubrań — powiedziała Hermiona, składając pościel, która leżała
na sofie.
Ginny miała właśnie zadać kolejne
pytanie, kiedy Draco wyszedł z łazienki, z wciąż mokrymi włosami i ręcznikiem
owiniętym w pasie. Minął dziewczyny, posłał Hermionie zakłopotany uśmiech i
powiedział:
— Zapomniałem zabrać walizki z kuchni.
Stały tam w milczeniu, obserwując go,
jak zabiera swoją walizkę i wraca do łazienki.
— Wow… — powiedziała Ginny, siadając
na kanapie. — Nie pamiętam, żeby Malfoy tak wyglądał, kiedy byłyśmy w
Hogwarcie.
— Ginny! — zawołała Hermiona, siadając
obok swojej przyjaciółki.
— Co? Nie powiedziałam niczego, co nie
było prawdą.
Hermiona tylko zachichotała, kręcąc
głową.
— Więc, jak jest? Chodzi mi o jego
obecność tutaj? — zapytała poważnie Ginny.
— Jak dotąd, w porządku —
odpowiedziała Hermiona, wracając do składania pościeli.
— A jak traktuje Rose? — dopytywała
Ginny z ciekawością.
— Właściwie, jest dla niej cudowny —
powiedziała, wspominając, jak przytulał się do jej córki na kanapie i oglądał z
nią bajki tego ranka. Wspomnienie wywołało uśmiech na jej twarzy.
Ginny spojrzała na swoją przyjaciółkę
i powiedziała cicho:
— Naprawdę go lubisz, prawda?
Hermiona skinęła głową.
— Tak, to szalone i pogmatwane… ale…
równocześnie wydaje się właściwe… nawet normalne.
— Czy coś… no wiesz… wydarzyło się
między wami?
Twarz Hermiony lekko się zarumieniła.
— Tylko trochę pocałunków — przyznała.
— I? — dopytywała Ginny.
— I co?
— Dobrze całuje?
— Ginny! — Hermiona spojrzała na nią
zszokowana. — Ja ciebie nie pytałam, czy Harry dobrze całuje, prawda? —
powiedziała, chichocząc.
— Harry wspaniale całuje. W łóżku też
jest całkiem niezły — odpowiedziała, mrugając.
— Na Merlina, Ginny, jest tylko kilka
rzeczy, których nie chcę wiedzieć o moich przyjaciołach, jasne? — poprosiła,
kręcąc głową.
— Nie odpowiedziałaś na moje pytanie —
kontynuowała Ginny, patrząc wyczekująco.
— Ja też jestem ciekaw odpowiedzi —
powiedział Draco, w końcu ubrany w czyste rzeczy i oparty o wejście do
korytarza, uśmiechając się złośliwie do dwóch plotkujących dziewczyn.
— Draco! — zawołała Hermiona,
odwracając się. — Ja… nie wiedziałam, że tam jesteś.
— Oczywiście — powiedział Draco, wciąż
się uśmiechając i podchodząc do nich. Przyciągnął Hermionę do siebie i
delikatnie ją pocałował, po czym uśmiechnął się do niej i spojrzał na Ginny,
kiwając krótko głową. — Pani Potter.
— Jeśli masz zamiar tak całować moją
przyjaciółkę, po prostu mów do mnie Ginny — zaproponowała, machając lekceważąco
ręką.
— Tylko z ciekawości — powiedział
Draco, zwracając uwagę na Hermionę. — Czy Rose powinna opróżniać wszystkie
szuflady na ubrania i rozrzucać ich zawartość po pokoju?
— O nie, znowu! — zawołała Hermiona,
odwracając się i kierując w stronę korytarza, krzycząc: — Rose Ginevro Granger!
Draco zachichotał i usiadł na kanapie
naprzeciwko Ginny. Patrzyli na siebie przez kilka chwil, zanim Draco zapytał:
— Więc, z tego, co wyciągnąłem z
podsłuchanego fragmentu rozmowy, nie masz nic przeciwko mnie i Hermionie razem?
— Cóż, nie jest tak, że mam coś do
powiedzenia w tej sprawie, ale tak. Nie przeszkadza mi to. Ale jeśli
skrzywdzisz ją lub moją bratanicę, przeklnę cię tak szybko, że nie będziesz
wiedział, co cię uderzyło — ostrzegła.
— Wiesz mi. Już wcześniej mnie
przeklęłaś, nie chciałbym doświadczyć tego ponownie — wymamrotał z cieniem
uśmiechu na twarzy.
Hermiona wróciła z Rose na czele, a
kiedy mała zobaczyła Ginny, podbiegła do niej i zawołała:
— Gin! Gója!
Ginny uśmiechnęła się i podniosła
dziewczynkę, sadzając ją na kolanach.
— Dzidzia? — zapytała Rose,
szturchając Ginny w brzuch.
Ta roześmiała się i powiedziała:
— Tak, kochanie, dzidzia jeszcze jest
w moim brzuszku, ale już niedługo.
— Jak daleko jesteś? — zapytał Draco z
ciekawością.
Jego głos przyciągnął uwagę Rose,
która uśmiechnęła się i powiedziała: „Daco!”, zanim zeskoczyła z kolan Ginny i
przeczołgała się przez kanapę na jego.
Ginny uśmiechnęła się, gdy dziecko i
mężczyzna usiedli wygodnie razem.
— Siedem miesięcy, więc zostały tylko
dwa — wyjaśniła.
Hermiona siedziała między Draco i
Ginny, rozmawiając, podczas gdy Rose biegała po pokoju, kolorowała albo
przynosiła zabawki, żeby się z nią pobawili.
Niedługo po obiedzie, Harry znów
wszedł przez Sieć Fiuu, tym razem z poruszającym się w jego ramionach psem.
— Hej, Felix, kolego! — powiedział
Draco, klękając, gdy pies podbiegł do niego i polizał go po twarzy.
Draco pogłaskał go po głowie, a potem
pies biegał po domu, obwąchując wszystko, podczas gdy Rose podążała za nim,
naśladując wszystko, co robił Felix.
— Co powiedział weterynarz? — zapytał
Draco Harry’ego.
— Myślą, że to tylko zwichnięcie i
mogło się tak stać, gdy biegał po domu, kiedy go przeszukiwano. Dali mu eliksir
przeciwbólowy i wygląda na to, że czuje się lepiej — wyjaśnił Harry, obejmując
Ginny ramieniem.
— Nadal żadnych wieści o moim ojcu? —
dopytywał Draco.
Harry potrząsnął głową.
— Nie, jeszcze nie. Udało ci się
przygotować listę jego byłych przyjaciół?
Draco wyjął z kieszeni złożony kawałek
pergaminu i podał go Harry’emu.
— To są ci, którzy przyszli mi do
głowy.
— Dzięki — mruknął Harry, chowając pergamin
do płaszcza. — Każdy trop, jaki uda nam się zdobyć na tym etapie, jest cenny.
Ginny ziewnęła, a Harry spojrzał na
nią.
— Powinniśmy chyba wracać do domu,
kochanie — zaproponował, całując ją w czoło.
— Przypuszczam, że masz rację. Czasami
czuję się jak małe dziecko, ale jeśli się nie zdrzemnę, przez większość
wieczorów zasypiam po siedemnastej — wymamrotała, znowu ziewając.
— Znam kogoś, kto potrzebuje drzemki —
powiedziała Hermiona, spoglądając na Rose, która była na czworakach i próbowała
szczekać jak szczeniak.
Harry podszedł do dziecka i podniósł
ją.
— Do zobaczenia później, dobrze?
— Dobla! — powiedziała, owijając
ramiona wokół szyi Harry’ego, zanim została przekazana Ginny i zrobiła to
samo. Papa, Arry! Papa, Gin! — pożegnała się, machając ręką.
Kiedy przyjaciele wyszli, Hermiona
uklękła przed Rose i powiedziała:
— Dobrze, kochanie, czas na drzemkę.
— Nie! Nie lulu, mama! — zawołała,
dąsając się i wskazując na szczeniaka. — Piesek!
— Będziesz mogła się bawić ze
szczeniakiem, kiedy się obudzisz — powiedziała Hermiona, próbując podnieść
córkę, która wyrwała się z jej ramion i rzuciła na podłogę.
— Nieeeee! — Rose ukryła twarz w
dywanie i płakała, kopiąc nogami w napadzie złości.
Draco obserwował dziewczynkę, a potem
spojrzał na Hermionę.
— Chyba pierwszy raz widzę, jak ma
atak.
Hermiona westchnęła.
— Ostatnio zdarza się to coraz
częściej. Myślę, że to dlatego, że niedługo skończy dwa lata. — Westchnęła
ponownie, podnosząc Rose, która natychmiast przestała płakać i zaczęła pociągać
nosem, chowając twarz w szyi matki. — Zaraz wrócę — powiedziała do Draco, idąc
do pokoju córki.
Kilka minut później, Hermiona cicho
zamknęła drzwi sypialni dziecka i wróciła do salonu, gdzie Draco siedział na
sofie; Felix drzemał u jego stóp.
Spojrzał na nią i uśmiechnął się.
— Wygląda na to, że tu utknąłem —
powiedział Draco, patrząc na psa.
Poklepał miejsce obok siebie, a
Hermiona usiadła tam, gdzie wskazał. Objął ją ramieniem i wtuliła się w niego.
Włączyła telewizor i oglądali, podczas gdy dziewczynka i pies ucinali sobie
drzemkę.
____________
Witajcie :) mamy wtorek, więc pora na kolejny rozdział tłumaczenia. W tym było trochę humoru i słodkości, ale po poprzednich wydarzeniach wszystkim było to bardzo potrzebne. Więź Draco i Rosie to coś szczególnego, uwielbiam ich razem. Ogólnie wszyscy bohaterowie są fajnie wykreowani, nawet ten szaleniec Lucjusz... A Wy co myślicie? Dajcie znać.
Na kolejny rozdział zapraszam w czwartek. Wszystko wskazuje na to, że uda się go opublikować w terminie, także czekajcie.
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia. Enjoy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)