niedziela, 6 listopada 2022

[T] Mine: Rozdział 17: Lis polarny

 

Draco obudził się powoli następnego ranka, obejmując ciepłą Hermionę, leżącą obok niego. Ukrył twarz w jej włosach, uwielbiając ich zapach, i powoli zaczął zasypiać.

— Maaamaaa. Maaamaaa… Daaaco.

Hermiona jęknęła. Draco zachichotał i pocałował ją w policzek.

— Pójdę do niej. Śpij.

Szybko się ubrał i udał do pokoju Rose, gdzie został powitany uśmiechem.

— Daco! — powiedziała radośnie.

— Dzień doberek. Chciałaś wstać?

— Tiak! Gója, plose — powiedziała, trzymając ręce nad głową.

Podniósł ją i ustawił na podłodze, podając Kic-kica, zanim w ogóle o to poprosiła.

— Mama? — zapytała.

— Twoja mama śpi, więc musimy być cicho, dobrze? — poprosił szeptem.

— Dobla — wyszeptała. Potem owinęła ramiona wokół jego nogi i powiedziała: — Kofam ciem, Daco!

Bez słowa uklęknął do jej poziomu i uściskał ją.

— Ja też ciebie kocham, Rosie. I wiesz co? — szepnął, gdy na niego spojrzała. — Kocham też twoją mamę. Ale cii, to tajemnica, dobrze?

— Cii — powiedziała Rose, chichocząc.

Trzymała go za rękę, kiedy szli razem do kuchni. Posadził ją w jej krzesełku i dał miskę owoców do przekąszenia, po czym rozejrzał się po kuchni, zastanawiając, co zrobić na śniadanie. Zobaczył mieszankę na naleśniki i przeczytał instrukcję. Wydaje się dość łatwe, pomyślał, gdy zaczął zbierać składniki.

Dwadzieścia minut później do kuchni weszła Hermiona.

— Dzień dobry — powiedziała.

— Mama! — zawołała radośnie Rose.

— Hej, skarbie, tęskniłaś za mną? — zapytała, całując córkę w policzki.

— Tiak! Daco! — powiedziała, wskazując na jego plecy.

— Widzę Draco. Robi śniadanie? — zapytała córkę.

— Tiak! Daco gotuje!

— Cóż, próbuję — mruknął Draco, w końcu się odwracając.

Hermiona sapnęła.

— Draco! Jesteś cały w mące. — Zakryła usta, by się nie roześmiać.

— Gotowanie bez magii jest trochę trudniejsze niż myślałem — powiedział zrzędliwie Draco.

— Wiesz, że jeśli kiedykolwiek będziesz chciał pożyczyć moją różdżkę, to możesz — mruknęła Hermiona, podchodząc, by ocenić bałagan.

Spojrzał na nią zaskoczony i wzruszony.

— Naprawdę?

— Jasne, czemu nie? Znaczy, ona zawsze najbardziej będzie słuchać mnie, ale jestem pewna, że w razie potrzeby zrobi dla ciebie proste rzeczy.

— Dzięki, Hermiono — powiedział, pochylając się i całując ją.

Uśmiechnęła się do niego.

— Więc, co chciałeś zrobić?

— Naleśniki — odpowiedział. — Wszystko dobrze wymieszałem, ale żaden z nich nie wyszedł tak, jak twoje.

— To po prostu wymaga praktyki. Zrobimy tak: ja się tym zajmę, a tym idź się umyć — zaproponowała, biorąc od niego miskę.

Draco dąsał się przez całą drogę do stołu i usiadł.

— Nie sądzę, żeby twoja mama lubiła moje gotowanie — powiedział do Rose, udając, że jest zasmucony i wysuwając dolną wargę.

— Nie płacz, Daco — pocieszyła go Rose, klepiąc po ramieniu.

— Myślisz, że twoja mama powinna mnie pocałować, żebym poczuł się lepiej? — zapytał ją.

Hermiona spojrzała na Draco i przewróciła oczami, wracając do mieszania ciasta.

Rose skinęła głową.

— Tak, mama! Pocałuj Daco.

Draco uśmiechnął się do Hermiony.

— Widzisz, nawet twoja córka mówi, że jesteś mi winna buziaka.

— Naprawdę, Draco, nie powiedziałam, że nie podoba mi się twoje gotowanie. Po prostu wymaga praktyki, aby osiągnąć mój poziom umiejętności — powiedziała rzeczowo.

— Mama! Całuj! — powtórzyła Rose.

— Słyszałaś ją — zadrwił Draco.

Przygryzając wargę, by się nie roześmiać, rzuciła zaklęcie, by móc kontynuować tam, gdzie skończyła, a potem podeszła do Draco. Pochyliła się, by pocałować go w policzek, ale złapał ją i obrócił, aż usiadła na jego kolanach, po czym pochylił ją i pocałował namiętnie.

— Och, na brodę Merlina! — zawołał Harry, wchodząc i zakrywając oczy. — Musicie to robić tutaj? Tu jest dziecko.

— Nie przychodź wcześnie rano, Potter, to może nie będziesz świadkiem naszych pocałunków — powiedział Draco; jego usta nie opuszczały ust Hermiony, gdy mówił.

Hermiona roześmiała się, pocałowała go szybko i próbowała wstać, ale Draco nie puszczał jej, trzymając na kolanach.

— Przepraszam, Harry. Nie słyszeliśmy Sieci Fiuu — powiedziała, zwracając się do niego. Westchnęła i pokręciła głową. — Możesz odsłonić oczy, skończyliśmy.

— Na razie — mruknął Draco.

Hermiona zakryła usta Draco dłonią, po czym spojrzała na Harry’ego.

— Jak się ma Ginny?

Draco pocałował ją w rękę, po czym przeniósł ją na jej kolana, splatając ich palce.

— W porządku. Dziś już nie odczuwa bólu i skurczów — odpowiedział z ulgą.

— To wspaniale! — zawołała Hermiona, po czym, widząc, że naleśniki są gotowe, wstała, ułożyła je na dużym talerzu i przyniosła na stół. Pokroiła te dla Rose, słuchając rozmowy.

— Tak, ale dlaczego nie mogłeś po prostu wysłać sowy, tak, jak powiedziałeś Hermionie? A może jest coś więcej? — zapytał Draco.

— Jest… coś jeszcze. Nie ma to nic wspólnego z Ginny ani ze mną — powiedział szybko Harry, zanim Hermiona zdążyła zapytać. Spojrzał na Draco i kontynuował: — Znam odpowiedź, ale muszę zapytać ze względów prawnych… gdzie byłeś ostatniej nocy, między północą a drugą w nocy?

Draco zmarszczył brwi.

— Tutaj.

— Masz alibi?

Hermiona spojrzała na Harry’ego, zdziwiona.

— Będę jego alibi. Co się dzieje, Harry?

— Dzisiaj rano dostałem sowę. Wczoraj wieczorem coś się wydarzyło u Borgina i Burkesa — zaczął Harry.

— Mój ojciec? Był tam? — spytał Draco, napinając się.

— Tak myślimy. Ale nie było go tam, kiedy dotarliśmy na miejsce. Już dawno go nie było.

— Więc dlaczego sądzisz, że tam był? — zapytał z ciekawością Draco.

— Ponieważ zostawił to — wyjaśnił Harry, sięgając do tylnej kieszeni i wyciągając różdżkę.

— Moja różdżka… — mruknął Draco.

— Więc możesz potwierdzić, że to twoja różdżka? — zapytał Harry, podając różdżkę Draco.

— Tak — odpowiedział Draco, przyglądając mu się. — Więc… co? Mój ojciec tak po prostu podrzucił ją do sklepu czy jak?

— Zrobił o wiele więcej. Użył jej do spalenia tego miejsca. Borgin wciąż był w środku — powiedział ponuro Harry.

— Co? — sapnęła Hermiona.

— Najwyraźniej musiał się dowiedzieć, że użyłeś ich Sieci Fiuu, by uciec. Zemścił się, spalając sklep doszczętnie. Twoja różdżka została znaleziona na zwęglonym progu — kontynuował Harry.

— To wszystko moja wina… — wymamrotał Draco ze złością.

— Draco, nie — powiedziała Hermiona, wyciągając rękę i kładąc na jego dłoni. — Nie możesz winić siebie za coś, czego nie zrobiłeś.

— W zasadzie, to zrobiłem. Zdecydowałem się użyć ich Sieci Fiuu, żeby uciec, i to moją różdżką podpalono sklep — warknął z furią w oczach. — Gdyby mnie nie ścigał, nie spaliłby tego miejsca.

— Twój ojciec to szaleniec, Draco. To nie była twoja wina — powiedział poważnie Harry.

— Musimy go znaleźć, zanim kogoś zabije. Sprawdziłeś, co u mojej matki? Albo Blaise’a?

Harry skinął głową.

— Mój zespół pracuje nad tym teraz, gdy rozmawiamy.

— Co mogę zrobić, by pomóc? — zapytał Draco. — To mój ojciec, na pewno mogę pomóc go szukać czy coś…

— Nie. Teraz musisz pozostać w ukryciu. Jeśli coś się wydarzy i będziemy potrzebować twojej pomocy, dam ci znać. Ale na razie zostań tutaj, rozumiesz?

Draco zaklął pod nosem, ale skinął głową na znak zgody.

— Dobrze, przyjdę do was później. — Spojrzał między Hermioną i Draco, po czym dodał: — Może po prostu wyślę sowę.

Hermiona zarumieniła się, gdy Harry zniknął.

Spojrzała na Draco, który wpatrywał się ponuro w swój pusty talerz.

— Będziesz jeść? — zapytała, obsługując się.

— Jakoś nie jestem głodny — powiedział, wstając.

— Wszystko…

— Jest dobrze. Tylko… potrzebuję trochę powietrza. Wezmę Felixa na podwórko i pozwolę mu trochę pobiegać — powiedział.

Zagwizdał na psa i szczeniak podbiegł do niego z kojca. Wreszcie mógł ponownie użyć różdżki i zaczarował psa tak, że jego szczekanie i ujadanie nie było słyszalne przez nikogo na zewnątrz. Otworzył tylne drzwi na podwórko, zamykając je cicho za sobą.

— Daco, papa? — spytała Rose.

— Tylko wyszedł na podwórko. Niedługo wróci — wyjaśniła Hermiona, głaszcząc włosy córki i przesuwając je na bok. — A może się ubierzemy i pokolorujesz dla niego obrazek, by poprawić mu humor, dobrze?

— Dobla!

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Draco siedział na schodkach i patrzył, jak mały szczeniak biega dookoła i goni motyle. Rozmyślał i wiedział, że to nic nie da, ale nie miał pojęcia, co jeszcze mógłby zrobić. Chciał stąd wyjść, znaleźć ojca i sam się tym zająć. Ale wiedział też, że gdyby zaczął ścigać własnego ojca, trafiłby do Azkabanu za morderstwo. Jeśli Draco miałby być ze sobą szczery, nie widział innego sposobu na radzenie sobie z tą sytuacją. Pewnie dlatego Potter był lepszym czarodziejem do tej pracy.

Wiedział też, że Potter pozwolił mu zostać u Hermiony, aby pomógł się opiekować nią i jej małą córeczką. To był jeden z powodów, dla których błagał Pottera, by mógł ukryć się u niej; pierwotnie miał zostać umieszczony gdzie indziej. Numer 12 albo coś w tym stylu. Ale przekonał Harry’ego, że może jednocześnie się ukrywać i chronić Hermionę oraz Rose. Nigdy nie przyznałby się do tego Hermionie, która prawdopodobnie rzuciłaby klątwę zarówno na niego, jak i na Pottera tylko po to, by udowodnić, że sobie poradzi.

Jednak nie żałował. Czas spędzony z Hermioną był jednym z najszczęśliwszych od bardzo dawna. A Rose, ta mała dziewczynka, owinęła go wokół swojego palca. Nigdy wcześniej nie rozważał na poważnie posiadania dzieci, ale ostatnio myślał tylko o tym… posiadaniu własnych dzieci. Z Hermioną. O daniu Rose małego brata lub siostry. Może…

— O cholera… — mruknął, szybko wstając. — Chodź tutaj, Felix, idziemy do środka — powiedział.

Szczeniak wbiegł niezdarnie po schodach i wszedł do domu, gdy Draco otworzył drzwi.

— Hermiono? — zawołał.

— W salonie — odpowiedziała.

Wszedł i zobaczył Hermionę i Rose, siedzące przy stoliku do kawy, zajęte kolorowaniem.

— Ja muszę cię o coś zapytać — zaczął z wahaniem.

— Tak? — powiedziała, nie podnosząc wzroku znad swojego rysunku, który przedstawiał wydrę.

— Jeśli chodzi o ostatnią noc… my nie… znaczy, ja nie… Do diabła, w ogóle się nie zabezpieczyliśmy — powiedział z niepokojem.

Spojrzała na niego i posłała mu lekki uśmiech.

— Nie martw się. Biorę coś.

— Naprawdę? — spytał z ulgą, siadając na kanapie.

— Tak. Ginny stwierdziła, że to dobry pomysł, skoro tu mieszkasz — wyjaśniła, rumieniąc się.

— Błogosławmy rudą — wymamrotał z westchnieniem.

Rzuciła mu pytające spojrzenie.

— Co? Nie chcesz, żebym miała twoje dzieci? — zapytała żartobliwie.

— Ja… cóż… znaczy… — wyjąkał.

Hermiona roześmiała się.

— Draco, spokojnie. Tylko się z tobą drażnię.

— Och… dobrze — mruknął. Odchrząknął i w końcu spojrzał na to, co rysowały. — To wydra? — zapytał Hermionę.

Skinęła głową.

— Tak. Wygląda podobnie do mojego Patronusa.

— Wiesz, jak rzucić zaklęcie Patronusa? Chwila, oczywiście, że tak — powiedział, chichocząc.

— Daco, widzis? — zagadnęła Rose, podchodząc i wręczając mu kartkę pełną kolorowych bazgrołów.

— Och, jakie ładne — powiedział, uśmiechając się do niej.

Odpowiedziała tym samym i zaczęła kolorować kolejny obrazek.

— A ty wiesz, jak to rzucić? — zapytała Hermiona, wstając z podłogi i siadając obok niego.

— Ale co? — zapytał Draco, chwilowo zdezorientowany.

— Patronusa — odpowiedziała z uśmiechem.

Potrząsnął głową.

— Nie, nigdy się nie nauczyłem.

— A chciałbyś? Mogę ci pokazać. Wystarczy sięgnąć głęboko w pamięć i znaleźć szczęśliwe wspomnienie.

Uśmiechnął się do niej i pocałował ją czule.

— W tym momencie mam ich wiele — powiedział.

Pół godziny później Draco był w stanie z powodzeniem wyczarować cielesnego Patronusa; lisa polarnego, który hasał obok wydry Hermiony. Rose i Felix bawili się, próbując je złapać, aż Rose się zdenerwowała, że tak naprawdę nie może ich dotknąć, i miała załamanie.

— Och, chyba już pora — powiedziała Hermiona.

Podniosła Rose, kołysała ją i szeptała, a małe, niebieskie oczka dziewczynki zaczęły się mocno zamykać.

Kiedy Hermiona zabrała ją do sypialni, kominek ożył. Nie podnosząc wzroku, Draco zaczął zbierać papier i kredki ze stolika do kawy, mówiąc:

— Nie martw się, Potter, jeszcze się nie całujemy. Ale Rose poszła się zdrzemnąć, więc może zrobisz szybko, co masz zrobić…

— Trochę zgryźliwości, prawda? — powiedziała Ginny, uśmiechając się.

— Och — jęknął Draco, odwracając się, by na nią spojrzeć i uśmiechnąć się do niej. — Myślałem, że to twój mąż. Przyszedł do nas dzisiaj rano i zrobił wielką aferę, widząc, jak się całujemy.

Ginny przewróciła oczami.

— Czasami jest śmieszny. Mówiłam mu, żeby nie szedł do was tak wcześnie, ale po prostu musiał z tobą porozmawiać.

Usiadła na kanapie i z roztargnieniem potarła brzuch.

— Słyszałem, co się stało — powiedział, siadając obok niej. — Dziwię się, że Potter wypuścił cię z domu.

Ginny wzruszyła ramionami.

— Nie ma go w domu, wyszedł szukać… — urwała, zapominając na chwilę, z kim rozmawia.

— Mojego ojca. Tak, wiem — mruknął z westchnieniem.

— Wiesz, że to nie twoja wina — rzekła poważnie.

— Wszyscy mi to mówią.

— Bo to prawda. — Hermiona weszła do salonu, słysząc ostatni fragment rozmowy. Usiadła po drugiej stronie Draco i uśmiechnęła się do Ginny. — Hej, Ginny. Dobrze się czujesz?

— Mamy się dobrze. Trzymamy się — powiedziała.

— Myślę, że pójdę wziąć prysznic i pozwolę wam porozmawiać — powiedział Draco.

Pocałował Hermionę i udał się do łazienki.

— Więc, jak wyglą…

— Spaliśmy ze sobą — wypaliła nagle Hermiona.

Ginny zamrugała.

— Och… i?

— Było fantastycznie i cudownie. — Ukryła twarz w dłoniach i wymamrotała: — Czy jestem okropną osobą?

— Co? Nie, dlaczego tak myślisz? — spytała Ginny.

— Ginny, to pierwszy facet, z którym byłam od… od… — urwała, a Ginny skinęła głową ze zrozumieniem.

— Od Rona?

Hermiona przytaknęła.

— Hermiono, nawet Ron nie spodziewał się, że nie pójdziesz dalej po jego odejściu. Chciałby, żebyś była szczęśliwa. Jeśli Draco cię uszczęśliwia…

— Bardzo. Naprawdę. Ja… chyba się w nim zakochałam — wymamrotała, nerwowo przygryzając wargę.

Ginny uśmiechnęła się do przyjaciółki.

— Mogłam ci to powiedzieć.

— Mogłaś?

— Tak. Twoja twarz się rozjaśnia, gdy jest blisko ciebie. Zawsze się uśmiechasz w jego obecności. I oboje nie umiecie trzymać łap przy sobie, nawet jeśli tylko trzymacie się za ręce albo dotykacie, mijając w pokoju.

Hermiona zarumieniła się.

— Nie zdawałam sobie sprawy, że to robimy… nie celowo.

— Przestałaś też nosić na szyi pierścionek od Rona — dodała cicho Ginny.

Hermiona sięgnęła do miejsca na piersi, gdzie zawsze się znajdował, zaskoczona, że go nie poczuła.

— Nawet nie pamiętam, kiedy przestałam go nosić — przyznała.

— Zauważyłam, że wkrótce po tym, jak Draco zaczął tu mieszkać — powiedziała Ginny, wzruszając ramionami.

— Zawsze zdejmowałam go wieczorem i zakładałam z powrotem rano. Chyba po prostu… przestałam — wymamrotała nieśmiało Hermiona.

Ginny położyła dłoń na kolanie Hermiony.

— Zasługujesz na szczęście, Hermiono.

— Dzięki, Gin.

Ginny posłała Hermionie chytry uśmiech.

— Wiesz, co sprawia, że mężczyźni są naprawdę szczęśliwi?

— Co? — zapytała sceptycznie Hermiona.

— Seks-niespodzianka — powiedziała po prostu przyjaciółka. 

— Ginny!

— No co? Mówię tylko, że gdy przekroczyliście ten most, o wiele łatwiej jest po prostu zainicjować to w przypadkowych momentach, kiedy się tego nie spodziewa. Spodoba mu się.

— Trudno to zrobić, gdy w pobliżu jest dziecko — powiedziała Hermiona.

— Ona teraz drzemie. A on bierze prysznic… Jestem pewna, że tak inteligentna kobieta, jak ty, potrafi dodać dwa do dwóch — mruknęła beztrosko Ginny, wstając z kanapy.

— Gdzie idziesz? — zapytała Hermiona, również wstając.

— Do domu. Nagle jestem strasznie zmęczona. — Ziewnęła przesadnie, po czym mrugnęła do Hermiony. — Baw się dobrze — dodała, zanim weszła do kominka i wróciła do siebie.

Hermiona spojrzała nerwowo na drzwi łazienki, zastanawiając się, czy powinna spróbować. Zanim to przemyślała, stała przed nimi z ręką na klamce. Wzięła głęboki oddech i otworzyła je. Rozebrała się szybko i po cichu, po czym wślizgnęła pod prysznic, zaskakując Draco.

____________________

Witajcie :) w niedzielne popołudnie zapraszam na nowy rozdział tłumaczenia. Sielanka trwa w najlepsze i bardzo podoba mi się tutaj duet Harry i Ginny. Oboje na swój sposób kibicują Draco i Hermionie i to bywa dość komiczne, nie sądzicie? 

Kolejne dwa rozdziały znowu się łączą, dlatego zostaną wydane razem. Ich publikację planuję dopiero na piątek, ponieważ ten tydzień będzie dla mnie niezłym wyzwaniem. Ale myślę, że zostaną opublikowane w terminie. Epilog pojawi się w niedzielę!

Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia. Enjoy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy