niedziela, 20 listopada 2022

[T] Mine: Rozdział 19: Porwanie

 

Hermiona zbladła. Zabrał ją, pomyślała otępiała. Draco poczerwieniał z gniewu. Zszedł z ogrodzenia i wpadł do domu, a Hermiona poszła za nim. Chwycił różdżkę ze stolika do kawy i właśnie miał otworzyć frontowe drzwi, kiedy Hermiona zapytała:

— Co robisz? Jeśli otworzysz drzwi i ktoś cię zobaczy, zaklęcie przestanie działać.

— A jak myślisz? Idę za nim! — warknął Draco.

— Draco, nawet nie wiemy, dokąd poszedł… ani dokąd ją zabrał… — Do jej oczu zaczęły napływać łzy.

Przeklął pod nosem i przyciągnął ją do siebie, by przytulić.

— Znajdziemy ją. Obiecuję. I sprawię, że zostanie ukarany, jeśli coś zrobi tej małej dziewczynce — szepnął, gdy próbowała powstrzymać łzy.

— Będziesz musiał ustawić się w kolejce — powiedziała ponuro.

— Musimy skontaktować się z Harrym — mruknął Draco. — W końcu w tym się specjalizuje.

Hermiona skinęła głową, podbiegła do torebki, która wisiała na haczyku przy drzwiach, i zaczęła wysypywać zawartość.

— Co robisz? — zapytał.

— Sekunda… wiem, że gdzieś tu jest… Mam! — zawołała, podnosząc srebrny sykl.

— Sykl? Co…

— Nie jest prawdziwy. Przypomina te, które zrobiłam na piątym roku dla Gwardii Dumbledore’a.

Draco spojrzał na nią pytająco, gdy chwyciła różdżkę i dotknęła nią czubka monety, a ta zaświeciła się na czerwono.

— Dobrze, powinien tu być lada chwila — powiedziała Hermiona, rozglądając się nerwowo.

— Kto? — zapytał zdezorientowany Draco.

— Harry. On, Ginny i ja mamy połączone monety, więc jeśli któreś z nas je aktywuje, oznacza to, że zaistniała sytuacja awaryjna.

— Skąd będzie wiedział, kto ją aktywował?

— Moja świeci na czerwono, a Giny na żółto — wyjaśniła.

Zanim Draco zdążył zadać więcej pytań, Harry aportował się tuż obok niego.

— Co się stało? — zapytał pospiesznie, patrząc między Draco a Hermioną.

Draco zauważył, że Harry trzymał w dłoni pasującą monetę.

— Chodzi o Rose. Lucjusz ją zabrał — powiedziała Hermiona, walcząc ze łzami, które ponownie próbowały się formować. Wzięła kilka uspokajających oddechów, żeby się opanować.

— Co?! Jak, do diabła, to się stało?! — spytał Harry, zaczynając chodzić po domu, jakby dla pewności, że dziewczynka się nie ukrywa.

— Ogródek. Jakoś się wydostała. Felix kopał dziurę, o której nie wiedzieliśmy… sądzimy, że oboje tamtędy uciekli, bo on też zaginął — wyjaśniła Hermiona, gdy Harry wybiegł na podwórko.

Kiedy wrócił, zapytał:

— Jesteście w stu procentach pewni, że Lucjusz ją zabrał?

Draco skinął głową.

— Zdecydowanie. Na własne oczy widziałem, jak zniknął razem z nią.

Harry wyjrzał przez frontowe okno i zbladł.

— Chyba widzę Felixa… — szepnął.

Draco i Hermiona podbiegli do okna i Hermiona sapnęła. Po drugiej stronie ulicy na bruku leżał pies. Krew ciekła po chodniku.

— Idę po niego — powiedział Draco, ponownie sięgając do klamki.

— NIE! — zawołali razem Harry i Hermiona.

Draco spojrzał na nich.

— Nie możemy go tam tak zostawić! — ryknął.

Harry wyciągnął srebrzysty płaszcz i podał go Draco.

— Masz, użyj tego. To moja peleryna-niewidka — powiedział.

Draco naciągnął ją na siebie, a kiedy potwierdzili, że go nie widać, aportował się z trzaskiem obok psa na zewnątrz. Rozejrzał się, by mieć pewność, że nikogo nie ma w pobliżu, podniósł Felixa i włożył go pod pelerynę, po czym z powrotem aportował się do domu Hermiony. Zrzucił pelerynę i powiedział:

— On żyje! Czuję, jak oddycha. — Położył psa na podłodze i obejrzał go. — Krwawi z głowy. Myślę, że ten drań go kopnął — mruknął, głaszcząc psa.

— Co ma w pysku? — zapytała Hermiona.

Draco otworzył pysk małego psa i wyciągnął kawałek materiału.

— Wygląda na jakąś tkaninę… może to fragment ubrania mojego ojca? — zastanawiał się Draco.

Hermiona wzięła materiał i obejrzała go.

— Może tak być… — powiedziała.

— Może ci to jakoś pomóc? — zapytał Harry Hermionę. — Czy to w jakiś sposób mogłoby nam pomóc ustalić miejsce, gdzie on się znajduje?

— Będę musiała sprawdzić moje księgi. Może istnieć zaklęcie lokalizujące, którego możemy użyć. Byłoby jednak najlepiej, gdybyśmy mieli skórę lub krew, żeby zadziałało. Istnieje możliwość, że na materiale są jakieś ślady, po prostu trudno to stwierdzić, bo jest ciemny — wyjaśniła, wchodząc do swojego pokoju.

Draco ponownie zaklął pod nosem i zaczął chodzić.

— Uspokój się, Draco, znajdziemy ją — powiedział Harry, starając się zachować spokój.

Draco zwrócił się w jego stronę.

— Naprawdę? Tak, jak przez kilka tygodni nie mogłeś znaleźć mojego ojca… wiadomość dnia! Wciąż go nie odnalazłeś, a teraz on ma Rose! — warknął.

— Nie mieliśmy żadnych tropów! — powiedział Harry pod nosem. — Zaczynamy się zastanawiać czy używał zaklęć pamięciowych lub jakichś podobnych.

Draco kontynuował spacer z rękami zaciśniętymi w pięści. Bez namysłu podszedł do najbliższej ściany i uderzył w nią, a potem przeklął, krwawiąc.

— Lepiej ci? — zapytał drwiąco Harry, podchodząc do ściany i naprawiając wgniecenie, które Draco spowodował.

— Co się dzieje? — zapytała Hermiona, wychodząc ze swojego pokoju i rozglądając się. — Myślałam, że usłyszałam… och, Draco… — powiedziała z westchnieniem, widząc jego krwawiące knykcie.

— Przepraszam — mruknął.

— Przyniosę apteczkę — powiedział Harry, zostawiając Hermionę i Draco samych.

Hermiona podeszła do niego i poczekała, aż na nią spojrzy, zanim powiedziała:

— Ja też się martwię i jestem wściekła. Znajdziemy ją. Mam tyle książek, że na pewno jest tu taka, w której znajdziemy sposób. — Starała się brzmieć uspokajająco. Ujęła dłońmi bok jego twarzy, a on pochylił się ku niej, zamykając oczy.

— Tak mi przykro, Hermiono.

— Ciii, już dobrze. — Pocałowała go w policzek. — Nie zrobiłeś nic złego. Wyjmę kilka moich ksiąg, które przechowuję w kufrze w moim pokoju, i coś znajdziemy.

— Jeśli do rana nie znajdziemy rozwiązania, idę go szukać — powiedział Draco.

— Draco, obiecałeś zostać…

— Nie, obiecałem zatrzymać się tutaj, by zapewnić wam obu bezpieczeństwo. Teraz ta mała dziewczynka jest z moim ojcem — powiedział, trzęsąc się ze złości.

Hermiona spojrzała na niego przez chwilę, po czym skinęła głową.

— Dobrze. Jeśli do rana nie znajdziemy sposobu, oboje pójdziemy, dobrze?

— Hermiono, nie...

— Albo idziemy razem, albo zostajemy — powiedziała stanowczo.

Przyciągnął ją do kolejnego uścisku i trzymał, póki Harry nie wrócił z apteczką.

— Przepraszam, że to trwało tak długo. Napisałem sowę do biura aurorów, aby wiedzieli, co się dzieje. Mają szukać Lucjusza, póki go nie odnajdą — wyjaśnił, wręczając Hermionie apteczkę.

— Dzięki, Harry — powiedziała cicho.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Gdy tego wieczoru przeglądali księgi, Lucjusz był we Wrzeszczącej Chacie, zastanawiając się, co powinien zrobić, gdy ma dziewczynkę. Siedziała na brudnym materacu na podłodze, ściskając starego, pluszowego królika i wpatrując się w niego. Płakała, wręcz krzyczała kolejną godzinę z rzędu. Po tym, jak warknął i zagroził, że ją uderzy, przestała; jej dolna warga drżała, ale nie wydawała żadnego dźwięku. Wcześniej tego dnia znalazł w Hogsmeade trochę jedzenia i rzucił jej chleb oraz kilka frytek. Zjadła łapczywie i skrzywiła się, gdy poprosiła o „piciu”, a on niechętnie napełnił kubek wodą.

Powinienem ją po prostu zabić, pomyślał ze złością, zostawić na ulicy przed ich domem, jak zrobiłem z psem. Znów spojrzał na dziewczynkę, patrzącą na niego przerażonymi oczami. Nie, zostawię ją żywą. Użyję jej jako narzędzia do negocjacji, mruczał do siebie, układając plan.

— Mama? — zapytała cicho.

— Nie ma tu twojej szlamowatej matki, bachorze. A teraz kładź się i śpij, jeśli nie chcesz, żebym cie zmusił — warknął.

Rose pociągnęła nosem i powiedziała „dobla”, kiedy położyła się na posłaniu. Obserwowała przerażającego mężczyznę z miejsca, w którym leżała. Była śpiąca, więc schowała twarz w ukochanym, pluszowym króliku.

Lucjusz chodził po pokoju. Musiał przekazać wiadomość swojemu synowi. Dać mu znać, że odda dziecko, kiedy Draco zostawi jej szlamowatą matkę. Może powinienem nawet zmusić go do zabicia jej, pomyślał ze złowrogim uśmiechem.

Spojrzał na dziecko, które miało zamknięte oczy i czkało przez sen, po czym dostrzegł królika i uśmiechnął się na myśl o swoim pomyśle. Podszedł i ostrożnie wyjął wypchane zwierzę z uścisku dziewczynki. Teraz dostanę to, czego potrzebuję…

Teleportował się z trzaskiem, zostawiając małą dziewczynkę śpiącą i samą we Wrzeszczącej Chacie.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

— To też nie zadziała! — powiedziała Hermiona, zatrzaskując kolejną książkę i kładąc ją na stosie obok niej.

Harry wyszedł ponad godzinę temu, aby udać się do biura i otrzymać aktualne informacje od zespołu. Draco siedział obok niej, przeglądając swoją księgę, chociaż jego oczy wyglądały na ciężkie i senne.

— Draco, może pójdziesz spać? Chcę sprawdzić jeszcze kilka…

— Nie — wymamrotał. — I tak nie zasnę, wiedząc, że nie ma jej w pokoju.

Położyła dłoń na jego kolanie.

— Ja też.

— A tak w ogóle, która jest godzina? — zapytał Draco, próbując ukryć ziewnięcie.

— Blisko północy — powiedziała Hermiona.

Draco z roztargnieniem pokiwał głową, myśląc o tym, że minęło prawie siedem godzin, odkąd Rose została porwana. Miał tylko nadzieję, że wszystko z nią w porządku, że śpi i niezbyt się boi.

— Zrobię herbatę — mruknął, wstając z kanapy. — Chcesz?

— Tak, poproszę — powiedziała Hermiona, nie odrywając oczu od otwartej strony.

Draco napełnił czajnik wodą i postawił go na kuchence, aby woda się zagotowała. Gapił się tępo przez okno, aż czajnik zagwizdał, a potem zaparzył herbatę. Trzymając w rękach parujące kubki, wszedł do salonu i zobaczył Hermionę, siedzącą w tym samym miejscu, w którym ją zostawił, płaczącą w swoje ręce.

Podszedł, postawił kubki na stoliku do kawy, po czym usiadł obok niej i przyciągnął do siebie. Pozwolił jej płakać w jego ramię, aż usnęła z wyczerpania.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Harry siedział w swoim gabinecie i przeglądał najnowszy raport członków jego zespołu aurorów. Wciąż nie ma po nim śladu ani po Rose. Cholera! Porwał raport i wrzucił go do kosza na śmieci. Spojrzał na zegar i przeklął pod nosem, gdy zrozumiał, że jest prawie pierwsza w nocy. Wcześniej wysłał sowę do Ginny i dał jej znać, że będzie pracować do późna, ale nie był w stanie zostać w pracy aż tak długo. Zebrał swoje rzeczy, włożył płaszcz i wrócił do domu. Minęło kilka minut w jego pustym biurze, kiedy przyleciała sowa i upuściła paczkę na biurko.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Hermiona obudziła się nagle i rozejrzała po swoim otoczeniu. Draco był obok niej, wciąż śpiąc i obejmując ją ramionami, gdy siedzieli na kanapie. Ostatnią rzeczą, jaką pamiętała, był płacz przy nim, kiedy ją trzymał. Uśmiechnęła się lekko, gdy również się obudził.

— Dzień dobry — powiedziała.

— Dzień dobry — mruknął sennie, po czym podskoczył. — Cholera, zasnęliśmy — dodał, przecierając oczy.

— Czy Harry wrócił w nocy? — zapytała Hermiona, podnosząc dwa kubki zimnej herbaty i idąc do kuchni, by zaparzyć nową.

— Nic mi o tym nie wiadomo. Musiałem zasnąć wkrótce po tobie — odpowiedział, wstając i ruszając za nią.

Hermiona skinęła głową.

— Więc pewnie jeszcze niczego nie znaleźli — wymamrotała, starając się, by jej głos się nie łamał. Draco podszedł do niej, owinął ramiona wokół jej talii i przytulił ją. Uśmiechnęła się i oparła o niego. — Chcesz coś zjeść? — zapytała.

— Może tosty. Nie jestem bardzo głodny — zaproponował, puszczając ją.

Zjedli tosty i jajka, które Hermiona uparcie przygotowała. Właśnie zmywali naczynia, kiedy Harry aportował się w salonie.

— Harry! — zawołała Hermiona, podbiegając do niego. — Czy znalazłeś…

— Jeszcze nie, chociaż zostawił coś dla mnie w moim gabinecie. — Sięgnął do kieszeni i podał Hermionie to, co było w paczce, która leżała na jego biurku.

— Kic-kic… — wymamrotała cicho, przytulając pluszaka do piersi, zanim spojrzała na Harry’ego. — Co to znaczy?

— Dołączył też notatkę. Wiedział, że przyciągnie naszą uwagę — powiedział Harry.

— Co napisał? — zapytał niecierpliwie Draco.

Harry wręczył mu notatkę, którą przechowywał w drugiej kieszeni.

 

Mam dziewczynkę.

Powiedz mojemu synowi, żeby spotkał się ze mną sam.

U Borgina i Burkesa w południe.

Żadnych aurorów albo ją zabiję.

 

Draco przeczytał wiadomość i podał ją Hermionie, która zbladła po przeczytaniu ostatniej linijki.

— Nie czekam do południa. Idę teraz — oświadczył Draco, chwytając swoją różdżkę.

— Malfoy, nie — zaczął Harry.

— Dlaczego, Potter? Jeśli on na mnie czeka, to dlaczego mam się wstrzymywać do południa? Pójdę teraz, odzyskam Rose i…

— Mam tam kilku ludzi, którzy pilnują tego miejsca. Dadzą nam znać, gdy przybędzie.

— Ale powiedział: żadnych aurorów! — krzyknęła Hermiona. — Jeśli ich zobaczy…

— Nie zobaczy. Poszedłem tam pod niewidką, żeby to sprawdzić. Sklep jest pusty. Zwęglony w środku, ale pusty. Nie wydaje mi się, żeby tam mieszkał, to tylko miejsce spotkania. Mam tajniaków w okolicznych sklepach i Uszy Dalekiego Zasięgu, abyśmy mogli wiedzieć, kiedy tam dotrze. Jak tylko przybędzie, nie będę cię zatrzymywał — powiedział Harry.

— Ja też idę — rzekła Hermiona.

— Napisał, że tylko ja — powiedział Draco. Naprawdę nie chciał, żeby mu towarzyszyła, na wypadek, gdyby coś poszło nie tak.

— Mam to gdzieś. Idę. On ma moje dziecko! — warknęła ze złością. Teraz, kiedy wiedziała, że jej córka wciąż żyje, nie była zdenerwowana ani smutna; była zła. Naprawdę, naprawdę zła.

Draco wiedział, że lepiej się nie kłócić i zgodził się, żeby poszła razem z nim.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

W samo południe Hermiona i Draco aportowali się do sklepu Borgina i Burkesa. Był pusty, oczyszczony z towarów, ponieważ wszystko zostało spalone. Ściany były nadal czarne, a w oknie wisiał napis: „Na sprzedaż”. Kiedy Hermiona się rozejrzała, po jej kręgosłupie przebiegł dreszcz. Draco sięgnął po jej dłoń i splótł ich palce. Czekali w ciszy na pojawienie się Lucjusza.

Za nimi rozległ się dźwięk aportacji i odwrócili się, celując różdżkami w przybysza.

— Myślałem, że wyraziłem się jasno. Miałeś być sam — wycedził Lucjusz, patrząc na Hermionę z niesmakiem.

— Gdzie jest moja córka? — zażądała.

— Nie mów do mnie, szlamo — splunął.

— Gdzie jest dziecko, ojcze — powiedział Draco ponuro.

Lucjusz odwrócił się, by skupić swoją uwagę na synu.

— Dlaczego cię to obchodzi, Draco? Ona nie jest twoja. To wytwór szlamy i zdrajcy krwi.

— Może nie jest moja, ale kocham ją tak, jakby była moją własną córką. Więc, gdzie ona jest!? — zażądał.

— Spójrzcie w górę — powiedział beztrosko Lucjusz.

Draco i Hermiona podnieśli głowy i Hermiona sapnęła.

— Rose! — krzyknęła.

Dziesięć stóp nad nimi w powietrzu lewitowała Rose. Nie wydawała się być świadoma.

— Co jej zrobiłeś?! — ryknął Draco.

— Nic, to tylko zwykły eliksir nasenny, żeby nie płakała i nie krzyczała przez cały czas. Nie rozumiem, dlaczego się unosisz — wyjaśnił Lucjusz, machając lekceważąco ręką.

— Sprowadź ją na dół, teraz — zażądał Draco, celując różdżką prosto w ojca.

Lucjusz uśmiechnął się złośliwie.

— Och, widzę, że znalazłeś prezent, który zostawiłem dla ciebie, kiedy ostatni raz odwiedziłem to miejsce. — Rozejrzał się wokół, zanim kontynuował: — Przepraszam, że zabrałem twoją różdżkę, synu, ale chciałem, żebyś zobaczył, jak to jest nie móc czarować, tak jak ja.

— W ogóle to na mnie nie wpłynęło. Potrafię funkcjonować bez magii, jeśli zajdzie taka potrzeba, i nie zmieniać się w szalonego wariata — zadrwił Draco.

Lucjusz spojrzał na niego i bez zastanowienia wskazał własną różdżką syna.

— Nie chcę cię znowu karać, Draco.

— Śmiało, nie krępuj się — rzucił odważnie Draco, zacieśniając uścisk wokół różdżki.

Lucjusz przyglądał mu się i zaczął chodzić przed nimi.

— Więc. Chcesz dziewczynkę. Mogę to załatwić. Chcę tylko, żebyś obiecał, że pozbędziesz się tej rzeczy obok ciebie — powiedział, wskazując na Hermionę. — A żeby mieć pewność, że nie cofniesz danego słowa, złożysz Wieczystą Przysięgę.

Hermiona wzięła szybki wdech, ale nie odważyła się nic powiedzieć na wypadek, gdyby Lucjusz zaatakował Rose. Draco spojrzał na swojego ojca.

— Nie. Nie mogę tego zrobić, ojcze.

— Dlaczego?

— Ponieważ ją kocham. Planuję ją poślubić. Mieć z nią dzieci. I nic mnie przed tym nie powstrzyma — powiedział do ojca. Potem odwrócił się do Hermiony i posłał jej uśmiech. — Przepraszam, że dowiadujesz się w ten sposób. Chciałem ci o tym powiedzieć na osobności i zapytać, czy za mnie wyjdziesz, kiedy to się skończy.

Hermiona zaniemówiła. Mogła tylko zmusić się do powiedzenia:

— Ja też cię kocham, Draco. Oczywiście, że za ciebie wyjdę.

Z satysfakcjonującym uśmiechem Draco odwrócił się do swojego ojca.

— Tak, jak mówiłem. Kocham ją. Ona kocha mnie. Nie masz nad tym kontroli. A teraz oddaj nam Rose i wszyscy będziemy mogli się po prostu rozejść.

Twarz Lucjusza poczerwieniała ze złości.

— Jak śmiesz? JAK ŚMIESZ?! — ryknął. — Nie poślubisz tej szla…

— NIE NAZYWAJ JEJ TAK! — krzyknął Draco, podchodząc do niego o krok.

— Nie mów mi, co mam robić! Jestem twoim ojcem! — odkrzyknął Lucjusz.

Ponownie wycelował różdżkę w Draco i rzucił Crucio, ale Draco z łatwością go uniknął.

— Tym razem jestem gotowy. Nie będzie tak łatwo rzucić na mnie zaklęcia niewybaczalnego — powiedział, wpatrując się w ojca.

Lucjusz spojrzał na Draco, a potem na Hermionę, po czym na dziecko nad nimi. Na jego twarzy pojawił się mały, porozumiewawczy uśmiech, który został zauważony przez Draco i Hermionę.

W chwili, gdy Lucjusz zdołał unieść różdżkę, skierować na dziecko i krzyknąć: „AVADA KE…”, został uderzony Expelliarmusem i oszołomiony jednocześnie przez Draco i Hermionę. Różdżka wyleciała mu z ręki, a on wpadł na ścianę.

Draco podszedł do niego i powiedział: — Petrificus Totalus — unieruchamiając go. Ukląkł obok ojca i dodał: — Mam nadzieję, że zgnijesz w Azkabanie, ty sukinsynu.

Hermiona, stojąca pod córką, cicho płacząc, powiedziała: „Finite”. Rose spadła z powietrza i wylądowała bezpiecznie w ramionach Hermiony dokładnie w chwili, gdy Harry i jego aurorzy przeszli przez drzwi. Rose powoli otworzyła oczy; siła spadania wybudziła ją z głębokiego snu. Spojrzała na Hermionę i powiedziała:

— Mama?

Hermiona przytuliła ją mocno i pocałowała.

— Tak, kochanie, mama jest tutaj. Kocham cię. Tak bardzo cię kocham. Przepraszam, skarbie. — Całowała, przytulała i kołysała córkę, podczas gdy Draco i Harry rozmawiali na boku.

— Dobrze się spisałeś, Draco — powiedział Harry, podając mu rękę. — Wiem, jak bardzo chciałeś go zabić. Cieszy mnie, że się powstrzymałeś. Teraz będzie siedział w Azkabanie do końca życia.

Draco uścisnął jego dłoń.

— Dzięki, Harry.

Spojrzał na Hermionę, która przytulała się do Rose. Zerknęła na niego, gdy podszedł. Pocałował ją w czoło, po czym zerknął na Rose.

— Hej, Bąbelku. Czy ja też mogę się przytulić?

Rose bez wahania rzuciła się w ramiona Draco. Uściskał dziewczynkę i powiedział:

— Kocham cię, Rosie.

Odsunęła się i spojrzała na niego z uśmiechem.

— Kofam ciem, Daco!

— Wiem, że jesteś młoda i możesz tego nie rozumieć, ale chciałem ci powiedzieć, że bardzo kocham ciebie i twoją mamę. Chciałbym ją poślubić. Myślisz, że to dobry pomysł?

Oczy Hermiony napełniły się łzami, gdy rozmawiał z jej dzieckiem.

Rose jeszcze raz uściskała Draco i powiedziała:

— Tiak!

Przesunął Rose na biodro, a potem objął Hermionę ramieniem i powiedział:

— Wracajmy do domu.

_____________

Witajcie :) w niedzielny wieczór pojawiam się z kolejnym rozdziałem tej historii. Jak zapewne się domyślaliście Draco wraz z Hermioną ruszyli na misję ratunkową. W gruncie rzeczy Lucjusz sam jest sobie winien, ale cieszę się, że wszystko skończyło się dobrze. A Wy co sądzicie? Dajcie znać!

Nie przedłużając, zapraszam na Epilog tej historii, który także dzisiaj został opublikowany. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy