Hermiona zbladła. Zabrał ją, pomyślała otępiała. Draco poczerwieniał z gniewu. Zszedł
z ogrodzenia i wpadł do domu, a Hermiona poszła za nim. Chwycił różdżkę ze
stolika do kawy i właśnie miał otworzyć frontowe drzwi, kiedy Hermiona
zapytała:
— Co robisz? Jeśli otworzysz drzwi i
ktoś cię zobaczy, zaklęcie przestanie działać.
— A jak myślisz? Idę za nim! — warknął
Draco.
— Draco, nawet nie wiemy, dokąd
poszedł… ani dokąd ją zabrał… — Do jej oczu zaczęły napływać łzy.
Przeklął pod nosem i przyciągnął ją do
siebie, by przytulić.
— Znajdziemy ją. Obiecuję. I sprawię,
że zostanie ukarany, jeśli coś zrobi tej małej dziewczynce — szepnął, gdy
próbowała powstrzymać łzy.
— Będziesz musiał ustawić się w
kolejce — powiedziała ponuro.
— Musimy skontaktować się z Harrym —
mruknął Draco. — W końcu w tym się specjalizuje.
Hermiona skinęła głową, podbiegła do
torebki, która wisiała na haczyku przy drzwiach, i zaczęła wysypywać zawartość.
— Co robisz? — zapytał.
— Sekunda… wiem, że gdzieś tu jest…
Mam! — zawołała, podnosząc srebrny sykl.
— Sykl? Co…
— Nie jest prawdziwy. Przypomina te,
które zrobiłam na piątym roku dla Gwardii Dumbledore’a.
Draco spojrzał na nią pytająco, gdy
chwyciła różdżkę i dotknęła nią czubka monety, a ta zaświeciła się na czerwono.
— Dobrze, powinien tu być lada chwila
— powiedziała Hermiona, rozglądając się nerwowo.
— Kto? — zapytał zdezorientowany
Draco.
— Harry. On, Ginny i ja mamy połączone
monety, więc jeśli któreś z nas je aktywuje, oznacza to, że zaistniała sytuacja
awaryjna.
— Skąd będzie wiedział, kto ją
aktywował?
— Moja świeci na czerwono, a Giny na
żółto — wyjaśniła.
Zanim Draco zdążył zadać więcej pytań,
Harry aportował się tuż obok niego.
— Co się stało? — zapytał pospiesznie,
patrząc między Draco a Hermioną.
Draco zauważył, że Harry trzymał w
dłoni pasującą monetę.
— Chodzi o Rose. Lucjusz ją zabrał —
powiedziała Hermiona, walcząc ze łzami, które ponownie próbowały się formować.
Wzięła kilka uspokajających oddechów, żeby się opanować.
— Co?! Jak, do diabła, to się stało?!
— spytał Harry, zaczynając chodzić po domu, jakby dla pewności, że dziewczynka
się nie ukrywa.
— Ogródek. Jakoś się wydostała. Felix
kopał dziurę, o której nie wiedzieliśmy… sądzimy, że oboje tamtędy uciekli, bo
on też zaginął — wyjaśniła Hermiona, gdy Harry wybiegł na podwórko.
Kiedy wrócił, zapytał:
— Jesteście w stu procentach pewni, że
Lucjusz ją zabrał?
Draco skinął głową.
— Zdecydowanie. Na własne oczy
widziałem, jak zniknął razem z nią.
Harry wyjrzał przez frontowe okno i
zbladł.
— Chyba widzę Felixa… — szepnął.
Draco i Hermiona podbiegli do okna i
Hermiona sapnęła. Po drugiej stronie ulicy na bruku leżał pies. Krew ciekła po
chodniku.
— Idę po niego — powiedział Draco,
ponownie sięgając do klamki.
— NIE! — zawołali razem Harry i
Hermiona.
Draco spojrzał na nich.
— Nie możemy go tam tak zostawić! —
ryknął.
Harry wyciągnął srebrzysty płaszcz i
podał go Draco.
— Masz, użyj tego. To moja
peleryna-niewidka — powiedział.
Draco naciągnął ją na siebie, a kiedy
potwierdzili, że go nie widać, aportował się z trzaskiem obok psa na zewnątrz.
Rozejrzał się, by mieć pewność, że nikogo nie ma w pobliżu, podniósł Felixa i
włożył go pod pelerynę, po czym z powrotem aportował się do domu Hermiony.
Zrzucił pelerynę i powiedział:
— On żyje! Czuję, jak oddycha. —
Położył psa na podłodze i obejrzał go. — Krwawi z głowy. Myślę, że ten drań go
kopnął — mruknął, głaszcząc psa.
— Co ma w pysku? — zapytała Hermiona.
Draco otworzył pysk małego psa i
wyciągnął kawałek materiału.
— Wygląda na jakąś tkaninę… może to
fragment ubrania mojego ojca? — zastanawiał się Draco.
Hermiona wzięła materiał i obejrzała
go.
— Może tak być… — powiedziała.
— Może ci to jakoś pomóc? — zapytał
Harry Hermionę. — Czy to w jakiś sposób mogłoby nam pomóc ustalić miejsce,
gdzie on się znajduje?
— Będę musiała sprawdzić moje księgi.
Może istnieć zaklęcie lokalizujące, którego możemy użyć. Byłoby jednak
najlepiej, gdybyśmy mieli skórę lub krew, żeby zadziałało. Istnieje możliwość,
że na materiale są jakieś ślady, po prostu trudno to stwierdzić, bo jest ciemny
— wyjaśniła, wchodząc do swojego pokoju.
Draco ponownie zaklął pod nosem i
zaczął chodzić.
— Uspokój się, Draco, znajdziemy ją —
powiedział Harry, starając się zachować spokój.
Draco zwrócił się w jego stronę.
— Naprawdę? Tak, jak przez kilka
tygodni nie mogłeś znaleźć mojego ojca… wiadomość dnia! Wciąż go nie
odnalazłeś, a teraz on ma Rose! — warknął.
— Nie mieliśmy żadnych tropów! —
powiedział Harry pod nosem. — Zaczynamy się zastanawiać czy używał zaklęć
pamięciowych lub jakichś podobnych.
Draco kontynuował spacer z rękami
zaciśniętymi w pięści. Bez namysłu podszedł do najbliższej ściany i uderzył w
nią, a potem przeklął, krwawiąc.
— Lepiej ci? — zapytał drwiąco Harry,
podchodząc do ściany i naprawiając wgniecenie, które Draco spowodował.
— Co się dzieje? — zapytała Hermiona,
wychodząc ze swojego pokoju i rozglądając się. — Myślałam, że usłyszałam… och,
Draco… — powiedziała z westchnieniem, widząc jego krwawiące knykcie.
— Przepraszam — mruknął.
— Przyniosę apteczkę — powiedział
Harry, zostawiając Hermionę i Draco samych.
Hermiona podeszła do niego i
poczekała, aż na nią spojrzy, zanim powiedziała:
— Ja też się martwię i jestem
wściekła. Znajdziemy ją. Mam tyle książek, że na pewno jest tu taka, w której
znajdziemy sposób. — Starała się brzmieć uspokajająco. Ujęła dłońmi bok jego
twarzy, a on pochylił się ku niej, zamykając oczy.
— Tak mi przykro, Hermiono.
— Ciii, już dobrze. — Pocałowała go w
policzek. — Nie zrobiłeś nic złego. Wyjmę kilka moich ksiąg, które przechowuję
w kufrze w moim pokoju, i coś znajdziemy.
— Jeśli do rana nie znajdziemy
rozwiązania, idę go szukać — powiedział Draco.
— Draco, obiecałeś zostać…
— Nie, obiecałem zatrzymać się tutaj,
by zapewnić wam obu bezpieczeństwo. Teraz ta mała dziewczynka jest z moim ojcem
— powiedział, trzęsąc się ze złości.
Hermiona spojrzała na niego przez
chwilę, po czym skinęła głową.
— Dobrze. Jeśli do rana nie znajdziemy
sposobu, oboje pójdziemy, dobrze?
— Hermiono, nie...
— Albo idziemy razem, albo zostajemy —
powiedziała stanowczo.
Przyciągnął ją do kolejnego uścisku i
trzymał, póki Harry nie wrócił z apteczką.
— Przepraszam, że to trwało tak długo.
Napisałem sowę do biura aurorów, aby wiedzieli, co się dzieje. Mają szukać
Lucjusza, póki go nie odnajdą — wyjaśnił, wręczając Hermionie apteczkę.
— Dzięki, Harry — powiedziała cicho.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Gdy tego wieczoru przeglądali księgi,
Lucjusz był we Wrzeszczącej Chacie, zastanawiając się, co powinien zrobić, gdy
ma dziewczynkę. Siedziała na brudnym materacu na podłodze, ściskając starego,
pluszowego królika i wpatrując się w niego. Płakała, wręcz krzyczała kolejną
godzinę z rzędu. Po tym, jak warknął i zagroził, że ją uderzy, przestała; jej
dolna warga drżała, ale nie wydawała żadnego dźwięku. Wcześniej tego dnia
znalazł w Hogsmeade trochę jedzenia i rzucił jej chleb oraz kilka frytek.
Zjadła łapczywie i skrzywiła się, gdy poprosiła o „piciu”, a on niechętnie
napełnił kubek wodą.
Powinienem
ją po prostu zabić, pomyślał ze złością, zostawić na ulicy przed ich domem, jak
zrobiłem z psem. Znów spojrzał na dziewczynkę, patrzącą na niego
przerażonymi oczami. Nie, zostawię ją
żywą. Użyję jej jako narzędzia do negocjacji, mruczał do siebie, układając
plan.
— Mama? — zapytała cicho.
— Nie ma tu twojej szlamowatej matki,
bachorze. A teraz kładź się i śpij, jeśli nie chcesz, żebym cie zmusił —
warknął.
Rose pociągnęła nosem i powiedziała
„dobla”, kiedy położyła się na posłaniu. Obserwowała przerażającego mężczyznę z
miejsca, w którym leżała. Była śpiąca, więc schowała twarz w ukochanym,
pluszowym króliku.
Lucjusz chodził po pokoju. Musiał
przekazać wiadomość swojemu synowi. Dać mu znać, że odda dziecko, kiedy Draco
zostawi jej szlamowatą matkę. Może
powinienem nawet zmusić go do zabicia jej, pomyślał ze złowrogim uśmiechem.
Spojrzał na dziecko, które miało
zamknięte oczy i czkało przez sen, po czym dostrzegł królika i uśmiechnął się
na myśl o swoim pomyśle. Podszedł i ostrożnie wyjął wypchane zwierzę z uścisku
dziewczynki. Teraz dostanę to, czego
potrzebuję…
Teleportował się z trzaskiem,
zostawiając małą dziewczynkę śpiącą i samą we Wrzeszczącej Chacie.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
— To też nie zadziała! — powiedziała
Hermiona, zatrzaskując kolejną książkę i kładąc ją na stosie obok niej.
Harry wyszedł ponad godzinę temu, aby
udać się do biura i otrzymać aktualne informacje od zespołu. Draco siedział
obok niej, przeglądając swoją księgę, chociaż jego oczy wyglądały na ciężkie i
senne.
— Draco, może pójdziesz spać? Chcę
sprawdzić jeszcze kilka…
— Nie — wymamrotał. — I tak nie zasnę,
wiedząc, że nie ma jej w pokoju.
Położyła dłoń na jego kolanie.
— Ja też.
— A tak w ogóle, która jest godzina? —
zapytał Draco, próbując ukryć ziewnięcie.
— Blisko północy — powiedziała
Hermiona.
Draco z roztargnieniem pokiwał głową,
myśląc o tym, że minęło prawie siedem godzin, odkąd Rose została porwana. Miał
tylko nadzieję, że wszystko z nią w porządku, że śpi i niezbyt się boi.
— Zrobię herbatę — mruknął, wstając z
kanapy. — Chcesz?
— Tak, poproszę — powiedziała
Hermiona, nie odrywając oczu od otwartej strony.
Draco napełnił czajnik wodą i postawił
go na kuchence, aby woda się zagotowała. Gapił się tępo przez okno, aż czajnik
zagwizdał, a potem zaparzył herbatę. Trzymając w rękach parujące kubki, wszedł
do salonu i zobaczył Hermionę, siedzącą w tym samym miejscu, w którym ją
zostawił, płaczącą w swoje ręce.
Podszedł, postawił kubki na stoliku do
kawy, po czym usiadł obok niej i przyciągnął do siebie. Pozwolił jej płakać w
jego ramię, aż usnęła z wyczerpania.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Harry siedział w swoim gabinecie i
przeglądał najnowszy raport członków jego zespołu aurorów. Wciąż nie ma po nim śladu ani po Rose. Cholera! Porwał raport i
wrzucił go do kosza na śmieci. Spojrzał na zegar i przeklął pod nosem, gdy
zrozumiał, że jest prawie pierwsza w nocy. Wcześniej wysłał sowę do Ginny i dał
jej znać, że będzie pracować do późna, ale nie był w stanie zostać w pracy aż
tak długo. Zebrał swoje rzeczy, włożył płaszcz i wrócił do domu. Minęło kilka
minut w jego pustym biurze, kiedy przyleciała sowa i upuściła paczkę na biurko.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Hermiona obudziła się nagle i
rozejrzała po swoim otoczeniu. Draco był obok niej, wciąż śpiąc i obejmując ją
ramionami, gdy siedzieli na kanapie. Ostatnią rzeczą, jaką pamiętała, był płacz
przy nim, kiedy ją trzymał. Uśmiechnęła się lekko, gdy również się obudził.
— Dzień dobry — powiedziała.
— Dzień dobry — mruknął sennie, po
czym podskoczył. — Cholera, zasnęliśmy — dodał, przecierając oczy.
— Czy Harry wrócił w nocy? — zapytała
Hermiona, podnosząc dwa kubki zimnej herbaty i idąc do kuchni, by zaparzyć
nową.
— Nic mi o tym nie wiadomo. Musiałem
zasnąć wkrótce po tobie — odpowiedział, wstając i ruszając za nią.
Hermiona skinęła głową.
— Więc pewnie jeszcze niczego nie
znaleźli — wymamrotała, starając się, by jej głos się nie łamał. Draco podszedł
do niej, owinął ramiona wokół jej talii i przytulił ją. Uśmiechnęła się i
oparła o niego. — Chcesz coś zjeść? — zapytała.
— Może tosty. Nie jestem bardzo głodny
— zaproponował, puszczając ją.
Zjedli tosty i jajka, które Hermiona
uparcie przygotowała. Właśnie zmywali naczynia, kiedy Harry aportował się w
salonie.
— Harry! — zawołała Hermiona, podbiegając
do niego. — Czy znalazłeś…
— Jeszcze nie, chociaż zostawił coś
dla mnie w moim gabinecie. — Sięgnął do kieszeni i podał Hermionie to, co było
w paczce, która leżała na jego biurku.
— Kic-kic… — wymamrotała cicho,
przytulając pluszaka do piersi, zanim spojrzała na Harry’ego. — Co to znaczy?
— Dołączył też notatkę. Wiedział, że
przyciągnie naszą uwagę — powiedział Harry.
— Co napisał? — zapytał niecierpliwie
Draco.
Harry wręczył mu notatkę, którą
przechowywał w drugiej kieszeni.
Mam
dziewczynkę.
Powiedz
mojemu synowi, żeby spotkał się ze mną sam.
U
Borgina i Burkesa w południe.
Żadnych
aurorów albo ją zabiję.
Draco przeczytał wiadomość i podał ją
Hermionie, która zbladła po przeczytaniu ostatniej linijki.
— Nie czekam do południa. Idę teraz —
oświadczył Draco, chwytając swoją różdżkę.
— Malfoy, nie — zaczął Harry.
— Dlaczego, Potter? Jeśli on na mnie
czeka, to dlaczego mam się wstrzymywać do południa? Pójdę teraz, odzyskam Rose
i…
— Mam tam kilku ludzi, którzy pilnują
tego miejsca. Dadzą nam znać, gdy przybędzie.
— Ale powiedział: żadnych aurorów! —
krzyknęła Hermiona. — Jeśli ich zobaczy…
— Nie zobaczy. Poszedłem tam pod
niewidką, żeby to sprawdzić. Sklep jest pusty. Zwęglony w środku, ale pusty.
Nie wydaje mi się, żeby tam mieszkał, to tylko miejsce spotkania. Mam tajniaków
w okolicznych sklepach i Uszy Dalekiego Zasięgu, abyśmy mogli wiedzieć, kiedy
tam dotrze. Jak tylko przybędzie, nie będę cię zatrzymywał — powiedział Harry.
— Ja też idę — rzekła Hermiona.
— Napisał, że tylko ja — powiedział
Draco. Naprawdę nie chciał, żeby mu towarzyszyła, na wypadek, gdyby coś poszło
nie tak.
— Mam to gdzieś. Idę. On ma moje
dziecko! — warknęła ze złością. Teraz, kiedy wiedziała, że jej córka wciąż
żyje, nie była zdenerwowana ani smutna; była zła. Naprawdę, naprawdę zła.
Draco wiedział, że lepiej się nie
kłócić i zgodził się, żeby poszła razem z nim.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
W samo południe Hermiona i Draco
aportowali się do sklepu Borgina i Burkesa. Był pusty, oczyszczony z towarów,
ponieważ wszystko zostało spalone. Ściany były nadal czarne, a w oknie wisiał
napis: „Na sprzedaż”. Kiedy Hermiona się rozejrzała, po jej kręgosłupie
przebiegł dreszcz. Draco sięgnął po jej dłoń i splótł ich palce. Czekali w
ciszy na pojawienie się Lucjusza.
Za nimi rozległ się dźwięk aportacji i
odwrócili się, celując różdżkami w przybysza.
— Myślałem, że wyraziłem się jasno.
Miałeś być sam — wycedził Lucjusz, patrząc na Hermionę z niesmakiem.
— Gdzie jest moja córka? — zażądała.
— Nie mów do mnie, szlamo — splunął.
— Gdzie jest dziecko, ojcze —
powiedział Draco ponuro.
Lucjusz odwrócił się, by skupić swoją
uwagę na synu.
— Dlaczego cię to obchodzi, Draco? Ona
nie jest twoja. To wytwór szlamy i zdrajcy krwi.
— Może nie jest moja, ale kocham ją tak,
jakby była moją własną córką. Więc, gdzie ona jest!? — zażądał.
— Spójrzcie w górę — powiedział
beztrosko Lucjusz.
Draco i Hermiona podnieśli głowy i
Hermiona sapnęła.
— Rose! — krzyknęła.
Dziesięć stóp nad nimi w powietrzu
lewitowała Rose. Nie wydawała się być świadoma.
— Co jej zrobiłeś?! — ryknął Draco.
— Nic, to tylko zwykły eliksir
nasenny, żeby nie płakała i nie krzyczała przez cały czas. Nie rozumiem,
dlaczego się unosisz — wyjaśnił Lucjusz, machając lekceważąco ręką.
— Sprowadź ją na dół, teraz — zażądał
Draco, celując różdżką prosto w ojca.
Lucjusz uśmiechnął się złośliwie.
— Och, widzę, że znalazłeś prezent,
który zostawiłem dla ciebie, kiedy ostatni raz odwiedziłem to miejsce. — Rozejrzał
się wokół, zanim kontynuował: — Przepraszam, że zabrałem twoją różdżkę, synu,
ale chciałem, żebyś zobaczył, jak to jest nie móc czarować, tak jak ja.
— W ogóle to na mnie nie wpłynęło.
Potrafię funkcjonować bez magii, jeśli zajdzie taka potrzeba, i nie zmieniać
się w szalonego wariata — zadrwił Draco.
Lucjusz spojrzał na niego i bez
zastanowienia wskazał własną różdżką syna.
— Nie chcę cię znowu karać, Draco.
— Śmiało, nie krępuj się — rzucił
odważnie Draco, zacieśniając uścisk wokół różdżki.
Lucjusz przyglądał mu się i zaczął
chodzić przed nimi.
— Więc. Chcesz dziewczynkę. Mogę to
załatwić. Chcę tylko, żebyś obiecał, że pozbędziesz się tej rzeczy obok ciebie — powiedział,
wskazując na Hermionę. — A żeby mieć pewność, że nie cofniesz danego słowa, złożysz
Wieczystą Przysięgę.
Hermiona wzięła szybki wdech, ale nie
odważyła się nic powiedzieć na wypadek, gdyby Lucjusz zaatakował Rose. Draco
spojrzał na swojego ojca.
— Nie. Nie mogę tego zrobić, ojcze.
— Dlaczego?
— Ponieważ ją kocham. Planuję ją
poślubić. Mieć z nią dzieci. I nic mnie przed tym nie powstrzyma — powiedział
do ojca. Potem odwrócił się do Hermiony i posłał jej uśmiech. — Przepraszam, że
dowiadujesz się w ten sposób. Chciałem ci o tym powiedzieć na osobności i
zapytać, czy za mnie wyjdziesz, kiedy to się skończy.
Hermiona zaniemówiła. Mogła tylko
zmusić się do powiedzenia:
— Ja też cię kocham, Draco.
Oczywiście, że za ciebie wyjdę.
Z satysfakcjonującym uśmiechem Draco
odwrócił się do swojego ojca.
— Tak, jak mówiłem. Kocham ją. Ona
kocha mnie. Nie masz nad tym kontroli. A teraz oddaj nam Rose i wszyscy
będziemy mogli się po prostu rozejść.
Twarz Lucjusza poczerwieniała ze
złości.
— Jak śmiesz? JAK ŚMIESZ?! — ryknął. —
Nie poślubisz tej szla…
— NIE NAZYWAJ JEJ TAK! — krzyknął
Draco, podchodząc do niego o krok.
— Nie mów mi, co mam robić! Jestem
twoim ojcem! — odkrzyknął Lucjusz.
Ponownie wycelował różdżkę w Draco i
rzucił Crucio, ale Draco z łatwością
go uniknął.
— Tym razem jestem gotowy. Nie będzie tak
łatwo rzucić na mnie zaklęcia niewybaczalnego — powiedział, wpatrując się w
ojca.
Lucjusz spojrzał na Draco, a potem na
Hermionę, po czym na dziecko nad nimi. Na jego twarzy pojawił się mały,
porozumiewawczy uśmiech, który został zauważony przez Draco i Hermionę.
W chwili, gdy Lucjusz zdołał unieść
różdżkę, skierować na dziecko i krzyknąć: „AVADA
KE…”, został uderzony Expelliarmusem i oszołomiony jednocześnie przez Draco
i Hermionę. Różdżka wyleciała mu z ręki, a on wpadł na ścianę.
Draco podszedł do niego i powiedział: —
Petrificus Totalus — unieruchamiając
go. Ukląkł obok ojca i dodał: — Mam nadzieję, że zgnijesz w Azkabanie, ty
sukinsynu.
Hermiona, stojąca pod córką, cicho
płacząc, powiedziała: „Finite”. Rose
spadła z powietrza i wylądowała bezpiecznie w ramionach Hermiony dokładnie w
chwili, gdy Harry i jego aurorzy przeszli przez drzwi. Rose powoli otworzyła
oczy; siła spadania wybudziła ją z głębokiego snu. Spojrzała na Hermionę i
powiedziała:
— Mama?
Hermiona przytuliła ją mocno i
pocałowała.
— Tak, kochanie, mama jest tutaj.
Kocham cię. Tak bardzo cię kocham. Przepraszam, skarbie. — Całowała, przytulała
i kołysała córkę, podczas gdy Draco i Harry rozmawiali na boku.
— Dobrze się spisałeś, Draco —
powiedział Harry, podając mu rękę. — Wiem, jak bardzo chciałeś go zabić. Cieszy
mnie, że się powstrzymałeś. Teraz będzie siedział w Azkabanie do końca życia.
Draco uścisnął jego dłoń.
— Dzięki, Harry.
Spojrzał na Hermionę, która przytulała
się do Rose. Zerknęła na niego, gdy podszedł. Pocałował ją w czoło, po czym
zerknął na Rose.
— Hej, Bąbelku. Czy ja też mogę się
przytulić?
Rose bez wahania rzuciła się w ramiona
Draco. Uściskał dziewczynkę i powiedział:
— Kocham cię, Rosie.
Odsunęła się i spojrzała na niego z
uśmiechem.
— Kofam ciem, Daco!
— Wiem, że jesteś młoda i możesz tego
nie rozumieć, ale chciałem ci powiedzieć, że bardzo kocham ciebie i twoją mamę.
Chciałbym ją poślubić. Myślisz, że to dobry pomysł?
Oczy Hermiony napełniły się łzami, gdy
rozmawiał z jej dzieckiem.
Rose jeszcze raz uściskała Draco i
powiedziała:
— Tiak!
Przesunął Rose na biodro, a potem
objął Hermionę ramieniem i powiedział:
— Wracajmy do domu.
_____________
Witajcie :) w niedzielny wieczór pojawiam się z kolejnym rozdziałem tej historii. Jak zapewne się domyślaliście Draco wraz z Hermioną ruszyli na misję ratunkową. W gruncie rzeczy Lucjusz sam jest sobie winien, ale cieszę się, że wszystko skończyło się dobrze. A Wy co sądzicie? Dajcie znać!
Nie przedłużając, zapraszam na Epilog tej historii, który także dzisiaj został opublikowany. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)