poniedziałek, 13 marca 2023

[T] Lilie słonowodne: Rozdział 3

 Hermiona

 

Hermiona obudziła się wcześnie. Słońce ogrzewało pokój, a Malfoy cicho chrapał obok niej. Tępy ból na ramieniu przypomniał jej o poprzedniej nocy. Usiadła powoli i przeciągnęła się. Nie wiedziała, czy powinna zostać, póki się nie obudzi. Ostrożnie odrzuciła kołdrę i wyślizgnęła się z łóżka. Po założeniu szaty udała się do łazienki. Odświeżyła się i wytarła ostrożnie — aż nazbyt świadoma bólu i lekkiego kłucia między nogami.

Potem Hermiona stanęła przed lustrem.

Jej włosy były w nieładzie, a znak w kształcie półksiężyca na jej ramieniu był otoczony ciemnym siniakiem. Ten widok ją podniecił i było to uczucie, z którym nie do końca czuła się komfortowo. Ostatnia noc była zarówno przerażająca, jak i wspaniała. Mgła, która ją ogarnęła zeszłej nocy, usunęła wszelkie ślady strachu i oporu, a Hermiona była zdesperowana, by zbadać związaną z tym magię. Przesunęła palcem po znaku i jej magia zaszumiała.

Oderwała wzrok od znaku, by przyjrzeć się reszcie ciała, dysząc ciężko, gdy ściągnęła szatę. Od tygodni nie widziała swojego pełnego odbicia. Stała się zbyt chuda, a jej ciało było usiane siniakami, chociaż zauważyła, że jej najnowsze obrażenia — w tym obraźliwe słowo na ramieniu — wyglądały, jakby powstały kilka tygodni temu. Kręcąc głową w zakłopotaniu, włożyła z powrotem szaty i wróciła do sypialni. Malfoy przechadzał się obok łóżka, wyglądając na lekko spanikowanego.

— Kurwa. Nic ci nie jest. Nie rób tego więcej. Myślałem… myśleliśmy, że poszłaś. — Podbiegł do niej i przyciągnął do siebie.

Ostrożnie odwzajemniła uścisk i powiedziała:

— Serio, Malfoy, dokąd miałabym pójść? Nie mogę tak naprawdę odejść.

Na jej słowa zawstydził się. Jakby zapomniał, że trwa wojna i ona jest tu uwięziona. Wbił wzrok w podłogę i mamrotał coś do siebie.

— Przepraszam. Merlinie, tak cholernie przepraszam za ostatnią noc. Miałem dla ciebie eliksir na uspokojenie i nawet ci go nie dałem. Przejął kontrolę, a ja nie mogłem…

— To nie twoja wina, Malfoy.

Podniósł wzrok, zszokowany rozgrzeszeniem przez nią jego zbrodni, jego roli w jej nowej sytuacji.

— Dziękuję, że to powiedziałaś — odparł niemal szeptem.

Przesunął delikatnie palcem po śladzie, który zostawił poprzedniego wieczora. W przeciwieństwie do chwili, kiedy ona go dotknęła, nie usłyszeli szumu magii. Zamiast tego, przeszył ją dreszcz przyjemności, prosto do kręgosłupa. Westchnęła i chwyciła go za ramię, żeby nie upaść na kolana.

— Czy to boli? — zapytał czule.

— Nie.

Jeszcze raz przesunął palcami po jej ramieniu, a jej kolana znów się ugięły.

— Nie, kurwa, to nie boli — praktycznie wyjęczała.

Podniósł jej podbródek palcem wskazującym, tak, aż ich oczy się spotkały, i zobaczyła, że jego znów są złote. Delikatnie pogładził palcem znak jeszcze kilka razy, aż zaczęła dyszeć w jego ramionach.

— Moja — wyszeptał, a ona wiedziała, że Wilk był zadowolony z jej reakcji.

Ostre walenie w drzwi przerwało im i Malfoy warknął, obejmując ramieniem jej talię i przyciągając jej plecy do swojego brzucha. Kiedy to zrobił, Greyback wmaszerował do pokoju, zatrzymując się kilka stóp od nich.

— Zrobione? — zażądał stary wilk. W odpowiedzi Malfoy odsłonił jej ramię przed Śmierciożercą. Ten uśmiechnął się i powiedział: — Dobrze. Czarny Pan chce się z tobą zobaczyć.

Po czym wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi.

Przerwanie Greybacka było ostrym przypomnieniem o realności ich sytuacji.

— Powinienem iść — wymamrotał Malfoy. Wydawało się, że odzyskał panowanie nad sobą; jego oczy znów były szare. — Powinnaś wrócić do swojego pokoju. Zamknij drzwi i nie wpuszczaj nikogo, kto nie jest mną albo moimi rodzicami. Rozumiesz, Granger?

Chwycił ją za ramiona, gdy mówił, a przejęcie na jego twarzy niemal sprawiło, że się zarumieniła. Skinęła głową, a on pocałował ją w policzek, po czym podszedł do szafy i włożył czarny garnitur oraz szaty. Hermiona przesunęła palcem po policzku w miejscu, gdzie ją pocałował. Wydawało się, jakby nawet nie zauważył, że to zrobił.

Patrzyła, jak się ubiera, czując lekki zawód. On ją tutaj chronił. Nie wiedziała, czy mogłaby być bezpieczna bez niego. Odprowadził ją do jej pokoju i, zanim wyszedł, krótko uścisnął jej dłoń.

 

<><><><><><><><><><><><> 

 

Draco

 

Co on sobie, kurwa, myślał? Obmacując ten cholerny ślad na jej ramieniu jak zwierzę. Całując ją w policzek, na gacie Merlina! Draco miał naprawdę dość tego, że nie był w stanie się kontrolować.

Pomimo swojej irytacji, nie mógł zignorować faktu, że każdy krok z dala od niej sprawiał, że czuł, jakby ktoś odłupywał jego duszę. Pamiętał panikę związaną z budzeniem się bez niej i wiedział, że miał naprawdę przejebane. Dwa dni temu nawet nie lubił Granger, ale teraz…

Czarny Pan miał go w garści. A Draco zrobiłby wszystko, by ją chronić. Niestety, oznaczało to również ochronę jej przed nim samym i jego nowym alter-ego.

— Ach, Draco, mój chłopcze, podejdź i uklęknij. Mamy wiele spraw do omówienia. — Głos Czarnego Pana był jak lód na jego kręgosłupie, a on prawie zadrżał.

Jego ciotka klęczała u stóp Lorda Voldemorta w swojej zwykłej pozycji. Przypominała mu raczej kota, czyszczącego się u stóp swojego pana.

Draco ukląkł i opuścił głowę w ukłonie. Kiedy zezwolono, wstał i cofnął się w pół kroku. Nigdy wcześniej nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo Czarny Pan śmierdział śmiercią i zgnilizną.

— Mam dla ciebie propozycję. Poinformowano mnie o kryjówce Zakonu, domku nad morzem. Uważa się, że właśnie tam uciekł Chłopak i jego przyjaciele. Odzyskasz naszych zaginionych więźniów i jeśli Potter tam będzie, przyprowadzisz go do mnie. Każdy inny w domu jest… niedokończoną sprawą, której możesz się pozbyć.

Czarny Pan utkwił swój zimny wzrok w Draco, czekając na oznakę słabości. Odmawiając jej pokazania, Draco po prostu skinął głową.

— Tak, mój Panie.

Blada dłoń machnęła lekceważąco i Draco odwrócił się, by odejść. Był już prawie przy drzwiach, kiedy ten zimny i piskliwy głos powiedział:

— Och, Draco… pogratuluj swojej żonie lub Partnerce, jak wolisz ją nazywać.

Draco zamarł. Wiedział, że to było proste przypomnienie, że jeśli mu się nie uda, to nie on zostanie ukarany.

 

<><><><><><><><><><><><> 

 

Hermiona

 

Chodziła po pokoju przez około trzy minuty, zanim Milly pojawiła się w zasięgu wzroku.

— Panienka ma się ubrać i przyjść na śniadanie — poinformowała mała skrzatka, gdy głęboko się ukłoniła.

— Śniadanie?

— Tak, panienko, tak nazywa się jedzenie, które jesz rano — odpowiedziała niecierpliwie skrzatka.

Jej ton prawie przypomniał Hermionie Narcyzę i uśmiechnęła się do siebie. Najwyraźniej pani Malfoy dawała skrzatce lekcje, gdy były same.

— Wiem, czym jest śniadanie, Milly. Po prostu nie sądziłam, że je dostanę.

Skrzatka wyglądała na zirytowaną.

— Dlaczego nie? Milly przyniosła ci śniadanie nawet do piwnicy. Poza tym, panienka jest teraz żoną pana Draco. Panienka je śniadanie z rodziną.

Milly przebiegła obok Hermiony do szafy i wyjęła komplet zielonych szat.

Hermiona była oszołomiona. Jak przeszła od uwięzienia do posiadania własnego pokoju i bycia zapraszaną na śniadanie z rodziną? Z pewnością to była pułapka.

— Milly, nie sądzę…

— Ach, tak, panienko, nie myślisz. Nie musisz. Milly myśli za ciebie. Te szaty będą bardzo ładnie się komponować z włosami panienki.

Dwadzieścia pięć minut później wyprowadzała ją z pokoju najbardziej apodyktyczna skrzatka, jaką kiedykolwiek spotkała. Hermiona protestowała i próbowała wytłumaczyć, że Draco prosił ją, aby tu została, ale Milly po prostu powiedziała:

— Pani mówi Milly, że mężczyźni nie wiedzą, co jest dobre i że powinni tylko myśleć, że rządzą.

Hermiona została zaprowadzona do małej jadalni połączonej z przytulnym salonem. Stół nakryto dla czterech osób, chociaż mógł pomieścić ich sześć. Lucjusz Malfoy siedział u szczytu, a Narcyza po jego prawej stronie.

— Ach, panno… — Lucjusz wyraźnie nie wiedział, jak należy się do niej zwracać.

— Proszę, usiądź, moja droga — wtrąciła się Narcyza, wskazując, że powinna zająć miejsce naprzeciwko niej. — Przede wszystkim, powinniśmy ustalić, jak chcesz, abyśmy się do ciebie zwracali. Rozumiem, jeśli jest za wcześnie, by zwracać się do ciebie per pani Malfoy.

Hermionie nie przyszło do głowy, że to może być problem. Jeśli miała być ze sobą szczera, nie zdawała sobie sprawy, że Malfoyowie w ogóle będą chcieli się do niej odzywać, nie mówiąc już o traktowaniu jej jak część rodziny.

Narcyza kontynuowała, pozornie nieświadoma wewnętrznego niepokoju Hermiony.

— Oczywiście, to może być mylące, skoro obie jesteśmy paniami Malfoy. Może mogłabyś po prostu mówić do mnie Narcyza, a ja będę zwracać się do ciebie Hermiono?

Spojrzała na Hermionę, szukając odpowiedzi, gdy nalewała wszystkim herbatę. Hermiona skinęła głową.

— Doskonale. Lucjusz może nas nazywać, jak sobie życzy.

Rzuciła surowe spojrzenie mężowi, które zasugerowało, że cokolwiek by sobie życzył nie może zawierać niczego poza jej imieniem. Po prostu skinął głową w odpowiedzi i wziął łyk herbaty.

— Dziękuję za zaproszenie na śniadanie. Nie byłam pewna… Mal… Draco kazał mi zostać w moim pokoju — powiedziała Hermiona, niepewna, czy naprawdę powinna tu być.

— Nonsens. Jest po prostu nadopiekuńczy. Zawsze jemy śniadanie jak rodzina. Lunch zależy od tego, kto co robi. Jestem pewna, że dość często będziemy tylko my, kiedy Lucjusz i Draco będą… zajęci. — Wyraz niesmaku przemknął przez arystokratyczne rysy twarzy Narcyzy. — Kolacja wygląda praktycznie tak samo, ale raz w tygodniu Czarny Pan dołącza do nas, podobnie jak większość osób z jego najbliższego kręgu. Te posiłki są spożywane w głównej jadalni.

W tym momencie Malfoy wpadł do pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi. Czarodziej praktycznie rzucił się na krzesło obok niej i zaczął jeść. Nie spojrzał na nią ani razu. Lucjusz uniósł brew, ale dalej cicho jadł.

— Wszystko w porządku, Draco? — zapytała Narcyza z nonszalancją.

Ten tylko skinął głową w odpowiedzi.

Hermiona sięgnęła po nóż i widelec i zaczęła jeść śniadanie, starając się stać tak małą, jak to możliwe. Cichy głos w jej głowie powiedział, że jego wściekłość to jej wina. Nie zadowoliła go zeszłej nocy. Najwyraźniej zawiodła w swoich obowiązkach jako jego Partnerka.

 

<><><><><><><><><><><><> 

 

Draco

 

Wszystko w porządku? Nie, kurwa, nic nie było w porządku. Nie tylko musiał zapewnić Granger bezpieczeństwo, ale teraz miał także zabić jej przyjaciół. Cudownie.

Zerknął na Granger, która uparcie na niego nie patrzyła, kiedy jadła jajka. Nawet aromaty wypełniające jadalnię nie były w stanie zagłuszyć wszechobecnego zapachu lilii i morskiej wody.

— Wydawało mi się, że kazałem ci zostać w twoim pokoju — warknął. Przestań, dobrze jest mieć ją tutaj. Trzymaj ją blisko siebie. — Ty też możesz się zamknąć — pomyślał, kiedy Wilk próbował się przedrzeć.

Hermiona wyglądała na raczej zszokowaną, gdy zwrócił się do niej.

— Twoja mama zaprosiła mnie na śniadanie.

Wyglądała na zdenerwowaną. Bała się go i nie winił jej za to.

— Tak. I będzie jadła z nami wszystkie posiłki w dającej się przewidzieć przyszłości — przerwała Narcyza.

Draco dostrzegł miły uśmiech, który posłała Granger. Spojrzał na matkę i chwycił sztućce w dłoniach tak mocno, że całkowicie wygiął nóż.

Narcyza zawołała skrzata, który przyniósł mu nowy komplet sztućców i nie poruszyła więcej tego tematu.

— Draco, czego chciał od ciebie Czarny Pan? — zapytał Lucjusz, odkładając nóż i widelec.

Draco zerknął na Granger, zanim odpowiedział.

— Jest kryjówka Zakonu, którą chce, żebym sprawdził. — Granger zamarła na swoim miejscu, ale nie odwróciła się w jego stronę. — On myśli, że Potter tam się ukrywa.

— Nie będzie go tam. Harry nie jest głupi. Nigdy nie ukryłby się w kryjówce. Jedyne miejsce, które było naprawdę bezpieczne, zostało odkryte. Nie znajdziesz go. — Głos Hermiony był pewny i przepełniony jadem, który zarówno go podniecał, jak i przerażał.

— Nie jest zbyt mądry, gdy go nie ochraniasz, Granger. Myślę, że przeceniasz waszego Wybrańca.

Draco nie był pewien, dlaczego ją prowokował. Wiedział, że będzie zdenerwowana jego misją, ale i tak mówił o tym przy niej. Teraz zidentyfikował problem. Granger była zbyt spokojna, przypuszczał, że chce zobaczyć, jak ona pęka. Potrzebował dowodu, że Hermiona Granger wciąż miała w sobie trochę ognia do walki.

— Nie wiesz, o czym mówisz, Malfoy. Więc zamknij się.

Ostrożnie położyła sztućce na stole. Draco niemal widział, jak jej samokontrola się chwieje. Przypominało mu to trzeci rok, chwilę przed tym, jak uderzyła go w nos.

— Serio? Naprawdę wierzysz, że Potter i Łasic nie ukrywają się w jakimś małym domku nad morzem, wymyślając powody, by cię nie ratować? Chcesz wiedzieć, dlaczego cię zostawili, Hermiono? Powiem ci. Dlatego, że byli zbyt głupi, by zdać sobie sprawę, jak bardzo cię potrzebują.

Zrobił to. Jej wściekłość była wyczuwalna. Stół praktycznie zatrząsł się pod jej palcami i Draco był wdzięczny, że ona nie ma różdżki.

Wilk zawył, a Draco prychnął, gdy jej pięść zetknęła się z jego szczęką.

 

<><><><><><><><><><><><> 

 

Hermiona

 

Wiedziała, że uderzenie Draco Malfoya w jego własnym domu, nad stołem jadalnym i przy jego rodzicach, było kiepskim posunięciem. Nawet jeszcze gorszym, skoro ten dom był obecnie kwaterą główną Toma Riddle’a, psychopatycznego mordercy i pełnego złudzeń władcy czarodziejskiego świata.

Hermiona wiedziała również, że zrobi to jeszcze raz, i znowu, i znowu. Ponieważ ten jeden cios sprawił, że poczuła się żywsza niż kiedykolwiek.

Draco przyłożył dłoń do szczęki i uśmiechnął się.

— Witaj z powrotem, Granger.

Potem wymaszerował z pokoju, kiwając rodzicom głową. Zadowolona z siebie fretka.

Narcyza uśmiechnęła się do swojego talerza, a Lucjusz ledwo powstrzymywał śmiech. Hermiona była zmieszana. Z pewnością powinna za to zostać wrzucona do lochów, prawda?

— Usiądź, kochanie, dokończ śniadanie, a potem przejdziemy się do ogrodów. Mam kilka roślin w szklarniach, którymi muszę się zająć i przydałaby mi się pomoc.

Hermiona zdecydowała, że chyba polubiła swoją teściową.

Chwilę później Hermiona i Narcyza były zajęte przesadzaniem dużej, jadowitej Tentaculi, kiedy Milly pojawiła się w polu widzenia.

— Pani jest proszona do salonu, pani Bellatrix tam jest — wydyszała mała skrzatka.

— Milly, zabierz Hermionę do jej pokoju i zostańcie tam. Zobaczę, czego chce moja siostra — powiedziała Narcyza niezbyt uprzejmie.

Hermiona stała zmrożona, obserwując Narcyzę idącą ścieżką w kierunku domu. W jakiś sposób zapomniała, że te dwie czarownice są siostrami. Uprzejmość, którą odnalazła w Narcyzie, była jaskrawym przeciwieństwem niepohamowanej przemocy otaczającej Bellatrix.

— Panienka pójdzie teraz z Milly — powiedziała skrzatka, chwytając Hermionę za rękę.

 

<><><><><><><><><><><><> 

 

Draco

 

Draco żałował swojego pokazu przy śniadaniu. Nie dlatego, że Hermiona go uderzyła. Nie, to było ekscytujące. Nawet Wilk był mile zaskoczony gwałtownością ich wiedźmy, chociaż reakcja Wilka pozostawiła Draco z kilkoma niesmacznymi obrazami w głowie. Większość z nich polegała na pokazaniu Hermionie, gdzie jest jej miejsce i to w skromnej ilości ubrań.

Draco żałował prowokowania jej dlatego, że nieświadomie się zdradziła. Na wybrzeżu znajdowała się kryjówka i było bardzo prawdopodobne, że Potter tam będzie. Gdyby powstrzymała swój temperament, Draco mógłby powiedzieć Czarnemu Panu, że ta misja jest stratą czasu. Teraz nie miał wyboru. Jedno spojrzenie w jego umysł i Lord Voldemort dowiedziałby się prawdy.

Znienawidzi go, nawet mocniej niż dotychczas. Draco nie mógł dokładnie określić, dlaczego tak bardzo go to niepokoiło. Wilk jęczał niemal nieustannie na myśl, że nie jest mu oddana i kilka razy próbował się przedrzeć, by do niej dotrzeć. Draco nie mógł na to pozwolić. Nie był pewien, jaki rodzaj magii ogarnął jego pokój, że Granger była taka uległa, ale coś się wydarzyło i więcej się nie powtórzy.

Musiał trzymać się z daleka. Obaj musieli. Dwór był na tyle duży, że często mógł nie przebywać z nią w tym samym skrzydle, nie mówiąc już o tym samym pokoju. Tak długo, jak był w stanie zignorować nieustanny ból w środku, błagający go o powrót do niej.

Wytrzymał pięć dni…

 

<><><><><><><><><><><><> 

 

Hermiona

 

Hermiona prawie nie widywała Malfoya od czasu ich kłótni w rodzinnej jadalni. Dni spędzała głównie w towarzystwie Narcyzy, która okazała się sympatyczną kobietą. Ich rozmowy ograniczały się głównie do zielarstwa, projektowania wnętrz, Hogwartu i sporadycznych dyskusji na temat run. Jeśli skupiłaby się naprawdę mocno, Hermiona mogłaby zapomnieć, że jest więźniem. Tylko ciągłe drganie jej prawej dłoni przypominało jej, że nie ma różdżki. Ten skurcz był również połączony z tępym bólem w dole brzucha, który zdawał się pogarszać z każdym dniem.

W miarę upływu dni zwróciła uwagę na działalność Śmierciożerców. Zawsze ktoś pilnował sieci Fiuu, dwie osoby strzegły bram i często widywała zamaskowane postacie spacerujące po terenach parami. Nie byłoby łatwo stąd uciec. Potwierdzała to obecność przerośniętego węża Voldemorta, który zdawał się wślizgiwać do każdego pokoju, w którym znajdowała się Hermiona. Za każdym razem, gdy myślała o ucieczce.

To był siódmy dzień jej niewoli. Hermiona siedziała w swoim pokoju i czytała Zawiłości wewnętrznego Wilka autorstwa Juliette Harkin, kiedy Malfoy wszedł, zamykając za sobą drzwi. Podskoczyła na siedzeniu przy oknie i wstała, wpatrując się w niego. Wyglądał na chorego. Był bledszy niż zwykle i może trochę wychudzony. Oddychał głęboko, wdychając powietrze, a Hermiona poznała po błysku złota w jego oczach, że spijał jej zapach.

— Musisz przyjść na kolację. Czarny Pan tego zażądał.

Nie spodziewała się, że zostanie zaproszona na cotygodniowe kolacje z Voldemortem i jego zwolennikami, ale skinęła poważnie głową i włożyła buty, po czym wygładziła zmarszczki na swojej ciemno czerwonej szacie i dała znak, że jest gotowa.

Malfoy w ciszy prowadził ją korytarz za korytarzem.

— Unikasz mnie — powiedziała cicho.

Brzmiała żałośnie, jak dziecko tęskniące za kimś do zabawy. Ale, w pewnym sensie, tęskniła za nim. Malfoy był znajomy i prawie bezpieczny; jego obecność coś w niej uspokajała.

— Uderzyłaś mnie — oświadczył łamiącym się głosem.

— Chciałeś, żebym to zrobiła.

Szli w milczeniu, aż dotarli do wysokich, czarnych drzwi. Otworzył je i razem przeszli wzdłuż stołu.

Lord Voldemort siedział w centralnym miejscu, Bellatrix po jego prawej stronie, a Snape po lewej. Hermiona próbowała złapać wzrok Snape’a, ale patrzył w innym kierunku. Pieprzony tchórz. Należał do Zakonu. Dlaczego jej nie pomagał? Być może Harry przez cały czas miał rację co do jego osoby.

Kiedy doszli do końca stołu, Hermiona rozpoznała Dołohova i Yaxleya. Cieszyła się, że zaklęcie pamięci, które na nich rzuciła po tym, jak zaatakowali ją, Harry’ego i Rona, zdawało się nadal działać. Nie dawali znaku, że ją rozpoznali.

Zajęli swoje miejsca przy stole, jak najdalej od Voldemorta. Najwyraźniej Malfoyowie nie byli obecnie doceniani. Lucjusz siedział na końcu stołu, naprzeciwko swojego Pana. Narcyza, Draco i Hermiona siedzieli w takiej samej konfiguracji, jak w rodzinnej jadalni. Draco, jak zauważyła Hermiona, był jedynym wilkołakiem przy stole. Nawet Greyback nie zasłużył na zaproszenie.

— Och, mój słodki siostrzeniec i jego żonka — zanuciła Bellatrix. — Mój Panie, wiem, że to rodzina… — wymówiła to słowo tak, jakby przykleiło jej się do zębów. — Ale z pewnością psy i szlam nie powinny siedzieć przy stole jadalnym.

Voldemort przyglądał się przez chwilę ciemnowłosej kobiecie, zanim się odezwał.

— Draco, mam nadzieję, że jesteś zadowolony ze swojej żony. Dowiedziałem się, że sparowane pary są często nierozłączne w pierwszym miesiącu po kryciu, ale ty wydajesz się być… zdystansowany. Usłyszałem, że jej nie odwiedzasz.

Malfoy siedział bardzo nieruchomo i wydawał się koncentrować na oddychaniu.

— Dałem jej czas na przystosowanie się do nowych okoliczności. Nie ma sensu narzucać się żonie, gdy jest wściekła, mój Panie. — Malfoy uśmiechnął się i uniósł kielich z winem.

— A pani Malfoy jest zadowolona ze swojego męża? Mam nadzieję, że już się dobrze zaaklimatyzowałaś.

Hermiona była gotowa na to, że jego uwaga przeniesie się na nią. Najwyraźniej grał z nimi w grę. Nie pozwoli mu wygrać.

— Jestem bardzo zadowolona, dziękuję, Tom. — Uśmiechnęła się do wężopodobnego mężczyzny i uniosła kielich, tak jak zrobił to Malfoy.

CRUCIO!

 

<><><><><><><><><><><><> 

 

Draco

 

Była pieprzoną idiotką. Przez cały jego pobyt w Hogwarcie, gdy mówiono mu i pokazywano, że jest inaczej, najwyraźniej ktoś zaczarował jego umysł. Hermiona Granger była najwyraźniej kompletnym imbecylem.

Chwilę po tym, jak klątwa Lorda Voldemorta uderzyła w Hermionę, zapanował chaos. Draco zerwał się na równe nogi i próbował rzucić się na Czarnego Pana. Lucjusz i Yaxley złapali go i przywiązali do krzesła łańcuchami. Jego ciotka krzyczała z radości, a matka zwróciła różdżkę we własną siostrę. Bellatrix uciekła z jadalni moment później, trzymając się za bok, gdzie z jej brzucha wyrastał piękny kwiat róży i mocno ją owijał. Narcyza zawsze była kreatywna w swoich karach.

Draco był zmuszony patrzeć, jak Lord Voldemort rzuca klątwę po klątwie na bezwładne ciało Granger. Chociaż faworyzował Cruciatusa, dodał także kilka zaklęć żądlących i tnących. Każde przekleństwo, które uderzało w jej ciało, wstrząsało Draco do głębi. Ogarnęła go wściekłość i walczył jak opętany, by do niej dotrzeć.

Kiedy Lord Voldemort skończył, zostawił ją leżącą na podłodze i kontynuował kolację, jakby nic się nie stało. Draco czuł się tak, jakby się kruszył i spędził całe spotkanie, walcząc ze swoim Wilkiem, który wył i skomlał z bólu i wściekłości.

Gdzieś w oparach pierwotnej wściekłości i strachu, Draco otrzymał rozkaz przeprowadzenia nalotu na kryjówkę. Miał udać się do miejsca zwanego Muszelką razem z Yaxleyem, Snape’em i swoim ojcem. Stało się jasne, że Draco rządzi i jeśli coś pójdzie nie tak, to będzie jego wina. Nie mógł się zmusić do przejmowania się tym.

 

<><><><><><><><><><><><> 

 

Teraz Draco siedział obok łóżka Hermiony. Jej oddech był płytki, a kończyny drżały od wpływu Cruciatusa. Nie opuszczał jej przez prawie dwanaście godzin. Jeszcze się nie obudziła, ale Milly zapewniała, że to zrobi. W końcu.

— Draco, może powinieneś się trochę przespać. Jutro twój wielki dzień. — Jego matka wielokrotnie próbowała zachęcić go do spania, ale odmawiał. Zignorował ją i podniósł książkę, którą czytał Granger na głos. Narcyza spróbowała ponownie. — Co jej czytasz?

Alicję w Krainie Czarów. Czytała to. — Wskazał na zakładkę leżącą na nocnym stoliku.

— Może ja mogłabym kontynuować, kiedy ty się trochę prześpisz?

Wilk miał dość.

— Nie! Trzymaj się od niej z daleka. Ona jest moja.

Narcyza zatoczyła się do tyłu, przez chwilę w jej oczach błysnął strach. Kiwnęła głową i zebrała się w sobie.

— W porządku. Tylko upewnij się, że będziesz gotowy na jutro.

Drzwi zatrzasnęły się za nią i Wilk odwrócił się z powrotem do swojej Partnerki. Pochylił się do przodu i odetchnął głęboko.

— Malfoy, przestań mnie wąchać — wychrypiała Hermiona.

Podskoczył i odwrócił jej twarz w swoją stronę.

— Granger?

— Hmm… najwyraźniej już tak się nie nazywam.

Uśmiechnął się. Była sarkastyczna. Dobrze to wróżyło.

 

<><><><><><><><><><><><> 

 

Hermiona

 

Głos Draco przedarł się przez jej pełen bólu sen kilka godzin temu. Przynajmniej myślała, że upłynęło kilka godzin. Kilka razy próbowała otworzyć oczy, poruszyć palcami lub coś do niego powiedzieć, ale to było zbyt trudne. Wszystko ją bolało. Ból osiadł głęboko w jej kościach i nie miała siły, by cokolwiek z tym zrobić. Więc leżała tam, słuchając, jak Malfoy jej czyta, jednocześnie stanowczo odmawiając opuszczenia jej boku.

Kiedy w końcu z trudem przemówiła, jej gardło było suche i obolałe.

— Powinieneś być milszy dla swojej matki.

Wilk, którym był Malfoy, warknął gardłowo. Był mniej groźny i bardziej przypominał szczeniaka, którego skarcono za gryzienie mebli. Hermiona nie mogła powstrzymać uśmiechu na ten widok.

— Powinnaś napić się wody — wymamrotał. Kiwając głową, Hermiona przesunęła się i spróbowała usiąść, dysząc lekko z bólu. — Nie podnoś się. Nie powinnaś się jeszcze ruszać.

— Nie traktuj mnie tak, jakbym była ze szkła, Malfoy. Bez problemu mogę usiąść. — Przyłożył szklankę wody do jej ust i piła powoli. — Dziękuję. O wiele lepiej.

— Dobrze. Jeśli czujesz się na tyle dobrze, że możesz usiąść, napić się i być sarkastyczna, to możesz się także wytłumaczyć.

Hermiona wiedziała, co miał na myśli, ale było coś lekko zabawnego w obserwowaniu, jak Malfoy i Wilk walczą ze sobą, kiedy był zirytowany.

— Co masz na myśli?

— Chodzi mi o to, dlaczego, na Salazara, nazywasz go Tomem? — warknął Wilk.

— Ponieważ to jego imię, Malfoy.

— Kurwa! — Wstał tak gwałtownie, że krzesło się przewróciło. Przeklinając i mamrocząc pod nosem, zaczął chodzić po pokoju. — Nie masz instynktu samozachowawczego? To Czarny Pan! Nie możesz ot tak nazywać go Tomem i słodko się uśmiechać. Mógł cię zabić. Nie rozumiesz, co by to ze mną zrobiło? Ty głupia, głupia wiedźmo!

— Cóż, wersje wydarzeń są różne. Wędrówki z wilkołakami mówią, że zdziczejesz i prawdopodobnie przemienisz się i nie będziesz mógł tego odwrócić. Ale napisał to Gilderoy Lockhart, więc wątpię, żeby to było wiarygodne. W Człowieku i Wilku twierdzą, że umarłbyś z powodu złamanego serca. — Wiedziała, że usłyszał kpinę w jej głosie i zmusiła się, by powstrzymać uśmiech. Malfoy trzymał się słupka jej łóżka tak mocno, że zbielały mu kostki. — Inne książki sugerują, że po prostu byłbyś bardzo, bardzo smutny.

Oczy Malfoya błyszczały teraz bardziej roztopionym złotem niż wcześniej, a słupek łóżka roztrzaskał się pod jego uściskiem.

— Mógł cię zabić — powiedział przez zaciśnięte zęby.

— Tak. Ale tego nie zrobił.

Pewność, że nie została zabita, w jakiś sposób nieco uspokoiła Wilka. Obszedł łóżko i położył się obok niej, wpatrując się w sufit. Ostrożnie sięgnęła i położyła swoją dłoń na jego. Oddychał bardziej miarowo i zobaczyła, jak szarość zaczyna sączyć się przez złoto. Hermiona zignorowała kojące uczucie, które rozlało się po jej ciele, łagodząc ból, gdy trzymała go za rękę.

— Nie obchodzi cię to, prawda? — Brzmiał smutno. Wydawało jej się, że nigdy wcześniej nie słyszała jego smutku.

— Już nie żyję, Malfoy. Jestem tu uwięziona bez różdżki, bez możliwości wyjścia i bez nadziei na ratunek. To tylko kwestia czasu.

— Nie pozwoliłbym mu. Wiedziałem od pierwszego razu, kiedy cię zobaczyłem podczas pełni księżyca, że umrę, zanim na to pozwolę.

Hermiona pogłaskała kciukiem grzbiet jego dłoni.

— Tak myślałam, że to ty. Jesteś piękny, wiesz. Ten twój Wilk.

Malfoy parsknął śmiechem, a jego oczy całkowicie pokryły się szarością.

— Dzięki za to, potrzebował połechtania jego ego. — Po krótkiej pauzie dodał: — Ty też.

Hermiona nie była świadoma, że zasnęła, ale kiedy się obudziła, Malfoy wciąż był obok niej. Ich ręce były splecione, a on leżał twarzą do niej. Odgarnęła kosmyk włosów z jego twarzy i poruszył się.

— Kurwa, Granger, twoje włosy z rana to kompletne gniazdo.

Uderzyła go lekko w ramię i spróbowała się odsunąć. Malfoy wyciągnął rękę i przyciągnął ją do siebie. Zanim zdążyła zaprotestować, uciszył ją i powiedział:

— Proszę, tylko kilka minut… za kilka godzin mnie znienawidzisz.

— Może już cię nienawidzę? — dociekała.

Ton jego głosu był ponury, niemal mroczny. To sprawiało, że poczuła się nieswojo.

— Nie nienawidzisz mnie, Granger. Myślisz, że tak, ale nie.

Westchnęła i pozwoliła mu się obejmować przez chwilę. Ból z poprzedniego dnia zniknął. Przypisywała to eliksirom, które jej podano. Zignorowała bardzo prawdopodobny fakt, że to bliskość Malfoya uzdrowiła jej ciało.

— Dlaczego miałabym cię nienawidzić? — zapytała cicho.

— Dostałem zadanie od Czarnego Pana. Nalot na kryjówkę, o której wspomniałem. To dzisiaj. Ja… będę musiał zabić.

Hermiona nie wiedziała, co na to odpowiedzieć. Będzie musiał to zrobić. Wiedziała o tym, ale kogo musiałby zabić? Rona czy Harry’ego? A może Ginny i Lunę?

— Nie sądzę, żebym mógł to zrobić, Hermiono. Ale jeśli tego nie zrobię, on cię zabije, albo gorzej.

W swoim strachu brzmiał tak szczerze, że nie mogła się powstrzymać i pocieszała go. Absurdem było pocieszanie kogoś, kto najprawdopodobniej zabije twoich przyjaciół i rodzinę w ciągu kilku godzin.

— Nie znienawidzę cię.

Hermiona nie była pewna, ile w tym prawdy, ale nie miała pojęcia, co jeszcze powiedzieć. Wiedziała, że Draco nie był zabójcą. W jakiś sposób wiedziała to każdą cząstką swojego istnienia.

________________

Witajcie :) W poniedziałkowy wieczór zapraszam na nowy rozdział tłumaczenia. Dużo się tutaj działo, ale ogólnie chyba całkiem nieźle wszystko wyszło. Momentami sama z tego się śmiałam, też tak macie? Dajcie znać jak wrażenia.

Kolejny rozdział planuję opublikować w czwartek. Więc oczekujcie, bo będzie się działo.

Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia. Enjoy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy