poniedziałek, 20 marca 2023

[T] Lilie słonowodne: Rozdział 5

 Draco

 

Gruz zaśmiecał ciemną ulicę, a eksplozje wstrząsały oknami mugolskiej rezydencji. W powietrzu unosił się chłód, który nie miał nic wspólnego z wiosenną bryzą. Śmierć czaiła się w każdym kącie i szczelinie, Draco czuł jej zapach. Ostrożnie podszedł do domu, niepewny, co zastanie w środku.

Nic nie poszło zgodnie z planem. Rabastan zbyt wcześnie odpalił ładunek wybuchowy i ulica została wysadzona w powietrze, pozostawiając Draco oddzielonego od Severusa i Alecto, których miał osłaniać. Teraz był sam, bezbronny. Ze wszystkich stron słychać było krzyki, jęki bólu, błagania o pomoc i litość podążające za nim, gdy szedł. Próbował przypomnieć sobie pożegnalne słowa Hermiony. Po prostu wróć do mnie. Oby to zrobił.

Drzwi zajęczały w proteście, gdy je pchnął, walcząc ze stosem gruzu za nimi. Było zbyt głośno; każdy przebywający w środku miałby świadomość, że tu jest. Ścisnął mocno różdżkę i podkradł się do najbliższych drzwi w długim korytarzu. Pierwsze dwa pokoje były puste, chociaż w większości zniszczone. Kiedy zbliżył się do trzeciego, wydawało mu się, że słyszy szelest w środku.

Bombarda! — krzyknął głos, gdy dotarł do drzwi.

Draco rzucił się w bok i spojrzał w samą porę, by zobaczyć błysk rudych włosów kogoś wbiegającego po schodach. Klątwa tnąca, którą rzucił w kierunku dziewczyny, dosięgła jej kostki i ta upadła. Na dźwięk jej krzyku głos z góry zawołał:

— Ginny?

Mógł ją tam zostawić, a ona wykrwawiłaby się wystarczająco szybko, zraniona w ścięgno Achillesa. Tak, prawie zginęła, pomyślał, przechodząc nad jej ciałem.

Na szczycie schodów spotkał dwóch chłopaków, których niejasno kojarzył ze szkoły, ale rzucali w niego zaklęciami z taką siłą, że nie zadał sobie trudu, by przypomnieć sobie ich imiona. Jeden próbował rzucić wybuchową klątwę prosto w jego klatkę piersiową. Draco postawił swoją tarczę tak szybko, z taką siłą i mocą, że zaklęcie odbiło się od drugiego chłopaka, który natychmiast został rozerwany, ochlapując go krwią. Odwrócił się do pozostawionego czarodzieja, który wpatrywał się w swojego przyjaciela. Dean. Tak miał na imię martwy chłopak.

Imperio.

Przerażony wyraz twarzy czarodzieja stał się pusty, a jego oczy zaszły mgłą. Draco zablokował przerażające krzyki, które przedostawały się przez otwarte okno. Mocno się skoncentrował i patrzył, jak Seamus Finnigan rzuca się przez balustradę. Wylądował z obrzydliwym chrupnięciem.

— Draco, tu jesteś. Cudowna robota. — Po schodach wbiegła Alecto Carrow. — Musimy iść, chłopcze. Po drodze zburzymy dom.

Kiedy wyszli, Alecto posłała strumień szatańskiej pożogi na budynek i roześmiała się, gdy ulica stanęła w płomieniach dymu i gorąca.

Pojawił się Severus i położył rękę na ramieniu Draco.

— Znak, rzuć go teraz.

Morsmordre.

Nie było wahania w umyśle Draco, kiedy rzucał zaklęcie. Coś w tym domu go zmieniło. Jakie to miało znaczenie, że zabił trzy osoby, trzech znajomych ze szkoły. Wracał do Hermiony. Potrzebowała go i będzie teraz bezpieczna.

Być może to właśnie ona go zmieniła.

 

<><><><><><><><><><><><> 

 

Hermiona

 

W przeciwieństwie do nocy podczas poprzedniego nalotu, Hermiona spała spokojnie. Nie siedziała i nie czekała z teściową ani nie chodziła niespokojnie po Dworze. Po prostu wzięła kąpiel, założyła zieloną, jedwabną koszulę nocną i ułożyła się pod kołdrą w swoim łóżku z baldachimem.

Przyszło jej do głowy, że prawdopodobnie powinna się czymś martwić. Powinna spróbować opuścić Dwór, ale po co?

Dlaczego miałaby odejść? Tu było jej dobrze. Bezpiecznie od wojny, z rodziną. Prawdziwą, magiczną rodziną. Zasłużyła na to po latach wychowywania przez mugoli. Była tam, gdzie jej miejsce.

Draco wrócił wczesnym rankiem. Drzwi jej sypialni otworzyły się na oścież, a ona sapnęła na jego widok. Był pokryty krwią i popiołem, jego oczy były jaśniejsze niż kiedykolwiek je widziała, i był całkowicie skupiony na niej.

Wstając z łóżka, Hermiona zapytała:

— Więc? Zrobiłeś to?

Pokiwał głową.

— Trzy.

Hermiona nie odpowiedziała. Zamiast tego rzuciła mu się w ramiona i pocałowała, ciągnąc za szaty. Draco pocałował ją mocniej, energicznie manewrując nią w stronę łóżka. Jej koszula nocna owijała się wokół kostek, a jego ręce błądziły po jej ciele, jakby musiał dotknąć każdego miejsca. Kiedy jego szaty zostały odrzucone, Hermiona opadła na kolana. Oczy Draco rozszerzyły się z szoku, a ona uśmiechnęła się do niego.

Wydał z siebie cichy jęk, gdy wzięła go do ust. Hermiona zakręciła językiem wokół czubka jego kutasa i uśmiechnęła się lekko, gdy mimowolnie pchnął do przodu. Ręka Draco zaplątała się w jej włosach i zaczął wsuwać się w jej usta. Zakrztusiła się, gdy jego długość uderzyła w tył jej gardła, ale przesunął kciukiem po jej policzku.

— Ciii, tak dobrze sobie radzisz, księżniczko. Możesz to wziąć.

Jęknęła na jego słowa, a on oparł się o słupek łóżka. Szarpiąc ją za włosy, wysunął się z jej ust i postawił na nogi.

Jego usta wędrowały po jej szyi, zostawiając na skórze gorące, mokre pocałunki.

— Obróć się.

Zrobiła to, a on pochylił ją nad łóżkiem, padając za nią na kolana. Hermiona jęknęła, gdy poczuła, jak jego palce ją rozdzielają. Językiem dotknął jej łechtaczki, zanim się odsunął, wydmuchując chłodny strumień powietrza na jej mokrą skórę. Wiła się i jęczała na to uczucie, a on wsunął w nią dwa palce.

Kciuk Draco zataczał kółka na jej łechtaczce, podczas gdy jego język przesuwał się po jej tylnym wejściu, drażniąc ją, aż drżała w jego dłoniach i napierała na niego.

— Właśnie tak, niech się stanie. Dojdź dla mnie, kochanie.

Orgazm przeszył ją i zostawił dysząca na łóżku. Draco jednak nie odpuścił; ledwie się otrząsnęła, kiedy zastąpił swój język kciukiem. Wtargnięcie ją zszokowało i próbowała się wyrwać.

— Ach, maleńka. Moja kolej.

Wilk. Gdzieś Draco stracił kontrolę. Nie obchodziło jej to. Trzymając mocno kciuk w jej tyłku, Wilk wepchnął swojego grubego kutasa w jej cipkę. Hermiona nie mogła powstrzymać jęku, który wyrwał się z niej, gdy ciepło zalało jej ciało. Pchnięcia były powolne i mocne, czuła, jak każdy cal jego ciała sunie po jej wnętrzu. Dodatkowo ucisk w jej tyłku potęgował przyjemność. Ręka owinęła się wokół jej gardła i została pociągnięta w górę tak, że jej plecy zrównały się z jego umięśnioną klatką piersiową. Ścisnął lekko jej gardło, a ta nowa pozycja sprawiła, że zaczęła błagać o spełnienie.

— Jeszcze nie, wytrzymaj, słodka dziewczyno — warknął. — Zdajesz sobie sprawę, jak dobrze się czujesz? Jakbyś była, kurwa, stworzona dla mnie. Jesteś, prawda?

— Tak, tak. Proszę.

Jej odpowiedź była niewyraźna i pozbawiona tchu. Hermiona była blisko, ale głęboko zakorzeniona potrzeba zadowolenia go powstrzymywała ją. Nacisk na boki jej gardła wzmógł się i oczy Hermiony wywróciły się do tyłu. Głowa opadła na jego ramię, gdy wyszeptał: teraz. To było wszystko, czego potrzebowała i Hermiona doszła z jego imieniem na ustach. Wilk popchnął ją z powrotem na łóżko i wszedł w nią chaotycznie, dysząc ciężko, aż niski jęk zasygnalizował jego uwolnienie.

Leżeli razem w ciszy, Wilk zaborczo gładził włosy Hermiony. Kiedy podniosła na niego wzrok, zobaczyła, że jego oczy powoli wracają do szarości. Uśmiechnął się.

— To pierwszy raz, kiedy byliśmy zsynchronizowani, ja i on.

— Dobrze, bo potrzebuję was obu. A teraz idź pod prysznic, jesteś cały we krwi. — Hermiona roześmiała się, lekko go szturchając.

— Cholera, nawet nie zdawałem sobie sprawy…

— W porządku. — Zastanowiła się przez chwilę i zapytała: — Do kogo należy?

Najwyraźniej nie była jego, w ogóle nie był ranny.

— Ginny Weasley i Deana Thomasa. Seamusa też. Nie jego krew, ale… — Wzruszył ramionami, jego wyjaśnienie było wystarczająco jasne.

Hermiona skinęła głową, ledwo rejestrując imiona i nazwiska jej przyjaciół. Tak naprawdę nie byli twoimi przyjaciółmi. Pocałowała go ponownie, po czym zeszła z łóżka i skierowała się do łazienki.

— Idziesz, panie Malfoy?

— Oczywiście, że tak, pani Malfoy.

 

<><><><><><><><><><><><> 

 

Draco

 

Obudził się wcześnie, Hermiona wciąż spała obok niego. Promienie słoneczne przebijające się przez zasłony oświetlały ją od tyłu, malując anielski obraz. Uśmiechnął się; była wszystkim, tylko nie tym. Dwie noce temu błagała go, by zabrał ją na korytarz prowadzący do kwater Czarnego Pana. Został do tego zmuszony i oboje zapomnieli rzucić zaklęcie wyciszające.

Biorąc prysznic, Draco myślał o minionym tygodniu. Nalot, w którym zabił Ginny Weasley, był dla nich punktem zwrotnym. Wydawała się akceptować mroczne zadania, które musiał wykonywać, czasami miał wrażenie, że ją to bawiło. W tym tygodniu wysłano go na dwa kolejne naloty, podczas których zabił sześciu mugoli i czterech członków Zakonu. Za każdym razem rzucała się na niego, gdy wracał. Jej zachęta i wsparcie w tych czynach uspokajało zarówno jego, jak i Wilka. Przez większość dni byli zsynchronizowani, łatwo dzieląc się swoimi przemyśleniami.

Tego ranka Wilk był na krawędzi, jęczał i warczał w głębi umysłu Draco. Dzisiejszej nocy była pełnia księżyca. Będzie musiał pozwolić Wilkowi przejąć kontrolę. Draco ubrał się szybko i napisał Hermionie wiadomość, że musi zobaczyć się ze Snape’em dzisiaj rano w Hogwarcie i wróci nie wcześniej niż przed wschodem księżyca. Czarny Pan chciał, aby Draco pomógł mu rekrutować spośród uczniów.

 

<><><><><><><><><><><><> 

 

Hermiona

 

Hermiona się nudziła. Dwór był ogromny, nieciekawy i pełen bezużytecznych rzeczy. Błonie wokół były równie nudne i ciągnęły się w nieskończoność, chociaż lubiła ćwiczyć magię bezróżdżkową, lewitować liście i tym podobne. Dzisiaj pawie zdołały zepsuć jej zabawę już po półgodzinie.

Tęskniła za Draco. Jego ostatnie sukcesy podczas nalotów oznaczały, że Czarny Pan powierzał mu coraz ważniejsze zadania. Chociaż była z niego dumna, nie znosiła samotności.

Hermiona rozważała pójście na poszukiwania Narcyzy, kiedy Nagini prześlizgnęła się po trawie w jej kierunku. Hermiona była zaskoczona, widząc, że strach, który zawsze towarzyszył przybyciu gigantycznego węża, został zastąpiony kojącą atmosferą.

Była tak zajęta kontemplacją tej zmiany, że nie zauważyła zbliżającego się Czarnego Pana, dopóki się nie odezwał.

— Szlamo.

— Tak, mój Panie?

Jej odpowiedź przyszła naturalnie i wyglądał na prawie zadowolonego.

— Dlaczego jesteś sama, dziewczyno?

— Nie wolno mi być samej? Nadal jestem na terenach. Poza tym teraz, gdy tu jesteś, już nie jestem sama, prawda, mój Panie?

— Wyhamuj z tym nastawieniem, szlamo. — Machnął ręką, odrzucając ten afront. — Chciałbym cię zapytać, co pamiętasz z tamtego wieczoru. Po porażce młodego Draco w chacie.

Hermionę ogarnęło dziwne uczucie. Wiedziała, że coś się stało. Luna była tam, a potem zniknęła. Hermiona obudziła się tydzień później w swoim łóżku. A jednak ból otoczył jej potargane wspomnienia. Czy to był ból? Nie wiedziała. Czarny Pan zabrał jej coś ważnego? Nie wiedziała.

— Pamiętam, że zostałam ukarana za niepowodzenie Draco. Bolało, ale zasłużyliśmy na to. Teraz już cię nie zawiedzie. — Jej głos brzmiał źle, z dystansem i był pozbawiony jakichkolwiek uczuć.

Pomyślała, że powinna brzmieć na zdenerwowaną.

— Dobrze — mruknął Czarny Pan i odszedł.

Nagini podążyła za nim, po drodze sycząc cicho na Hermionę.

___________

Witajcie :) ten rozdział jest trochę krótszy, ale mimo wszystko sporo się dzieje. Czy dark Hermiona Wam się podoba? Ja mam dość mieszane uczucia, bo jednocześnie mnie denerwuje ale i ciekawi. Muszę przyznać, że tłumaczenie tej historii to nielada wyzwanie, ale podoba mi się. Jakie są Wasze odczucia?

Kolejny rozdział planuję opublikować w czwartek. Także czekajcie, bo warto.

Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia. Enjoy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy