środa, 29 marca 2023

[T] Lilie słonowodne: Rozdział 6

Draco

 

Draco nie mógł być szczęśliwszy, że nie wrócił do Hogwartu na ostatni rok. W szkole panował bałagan. Snape’a zdawało się to nie obchodzić, a Carrowowie szaleńczo torturowali uczniów, zmuszając tych starszych do rzucania mrocznych klątw na pierwszoroczniaków.

Nie otrzymał konkretnych instrukcji, po prostu miał „zobaczyć, kto byłby otwarty na dołączenie do grupy”. Wszyscy w końcu to zrobią, ale Czarny Pan chciał wiedzieć wcześniej, kto się nadaje i jest chętny do przyłączenia się do jego zwolenników. W rezultacie Draco błąkał się bez celu po szkole przed swoim ostatnim przystankiem w Pokoju Wspólnym Slytherinu. To, co tam zastał, wstrząsnęło nim. Teo, Blaise, Pansy i Daphne prowadzili coś, co wyglądało jak cholerny oddział ratunkowy dla grupy rannych pierwszoroczniaków.

— Co się dzieje? — zapytał Draco.

Pansy pierwsza podniosła wzrok i rzuciła mu się w ramiona.

— Dzięki Salazarowi, nic ci nie jest! Słyszeliśmy plotki i nikt nie mógł się z tobą skontaktować, myśleliśmy…

— Nic mi nie jest, Pans — powiedział cicho. — Niektóre plotki są prawdopodobnie prawdziwe, nie wiem, co słyszeliście, ale on uważnie mnie obserwował. Nie chciałem ryzykować wplątania w to któregokolwiek z was.

Nie wiedział też, jak wytłumaczyć przyjaciołom, co się z nim stało. Miał przekonanie, że odwróciliby się od niego, gdyby im powiedział, że został przemieniony w wilkołaka, ale teraz nie był tego taki pewien. Sytuacja z Hermioną to zupełnie inna historia — taka, którą zachowa dla siebie.

— Co się dzieje? — zapytał ponownie, kierując swoje pytanie do Daphne, która do nich dołączyła.

— Powiedziano im, że mają rzucać Cruciatusa na swoich kolegów z rocznika, a kiedy tego nie zrobili, Carrowowie ich ukarali. Byli zbyt przestraszeni, by udać się do Skrzydła Szpitalnego, ponieważ ciągle są atakowani przez uczniów z innych domów, gdy tam przebywają. — Blondynka wzruszyła ramionami. — Więc im pomagamy. Co ty tu robisz, Draco?

— Załatwię to. To nie może dłużej trwać. Porozmawiam z nim.

— O tak, jestem pewien, że cię posłucha. Może przespacerujecie się po mugolskim Londynie, omawiając wady i zalety torturowania uczniów?— warknął Teo, bandażując rękę bladego chłopca.

— Oczywiście, że nie to miałem na myśli, Teo. Poprosił mnie, abym się tu udał i zobaczył, kto chciałby do niego dołączyć. Powiem mu, że obecny… reżim rozczarował dużą liczbę uczniów. Może uznać za stosowne zapanować na Carrowami.

Blaise i Teo pokiwali głowami, najwyraźniej nie widząc innego sposobu poradzenia sobie z tą sytuacją.

— Słuchajcie, nie mogę długo zostać, muszę wrócić wcześniej… chciałem tylko wiedzieć, czy ktoś z was czegoś nie potrzebuje.

— Nic nie możesz zrobić, Draco. Jest dobrze. — Pansy położyła uspokajająco dłoń na jego ramieniu i uśmiechnęła się, ale jej uśmiech nie objął oczu. — Nie powinieneś wracać przed wschodem księżyca?

— Wy wiecie. Skąd wiecie?

Twarz Draco poczerwieniała z zakłopotania i walczył, by utrzymać głowę w górze. Wilk warknął złowieszczo; nie podobało mu się zakłopotanie Draco.

— Alecto nie potrafi trzymać gęby na kłódkę. Wiemy też o Granger. — W głosie Blaise’a nie było złośliwości, ale Wilk nie był zadowolony, gdy inny mężczyzna mówił o Hermionie. — Ej, spokojnie, nic z tych rzeczy, kolego. Chociaż masz ładne oczy. — Blaise podniósł ręce w geście poddania się i Wilk się uspokoił.

— Przepraszam, trudno go kontrolować, gdy nie jestem z nią.

— W porządku, zdecydowanie mogłeś trafić gorzej. Zawsze była mądra i kiedy ostatnio ją widziałem, wyglądała dobrze. — Teo uśmiechnął się, gdy Draco spojrzał na swoje stopy. — Po prostu nie próbuj zjeść żadnego z nas i wszystko będzie dobrze, kiedy tylko wydostaniemy się z tego szamba.

Został i pomagał leczyć młodszych uczniów, rozmawiając z niektórymi z piątego i szóstego roku, aby podtrzymać swój postęp w rekrutacji chętnych, zanim wrócił do Wielkiej Sali, by spotkać się ze Snape’em. To była strata czasu. Żaden z uczniów nie chciał dołączyć do Lorda Voldemorta. Chcieli tylko wydostać się ze szkoły.

Zjadł obiad z dyrektorem, delektując się smakami potraw Hogwartu i nostalgią, jaką przynosiły. Kiedy jadł, uważnie obserwował stół Slytherinu i dumne pozy swoich przyjaciół. Wiedzieli przynajmniej, jak dobrze grać. Czarny Pan nie usłyszy w najbliższym czasie o jakichkolwiek wahaniach lojalności od kogokolwiek stąd.

 

<><><><><><><><><><><><> 

 

Hermiona

 

Hermiona była w salonie, czytając tę samą stronę od godziny. Jej rozmowa z Czarnym Panem sprawiła, że poczuła się dziwnie. Nie mogła skoncentrować się na niczym innym poza dręczącym ją uczuciem z tyłu głowy, które mówiło jej, że przegapiła coś ważnego. Była tak pogrążona we własnych myślach, że nie usłyszała otwierających się drzwi do salonu.

Czyjaś ręka chwyciła Hermionę za włosy i została wyciągnięta z fotela. Rozejrzała się rozpaczliwie dookoła, szukając czegoś, czym mogłaby się obronić. Ręka należała do Greybacka. Towarzyszyło mu sześć innych wilków. Stado.

— Gdzie jest twój Partner, szlamo?

Nie zamierzała pozwolić im zobaczyć, że się boi, więc panowała nad głosem, nawet gdy odpowiedziała:

— Jest zajęty, będąc użytecznym dla naszego Pana. W przeciwieństwie do ciebie.

Potem splunęła Alfie w twarz. Gdy tylko to zrobiła, wylądowała na podłodze; ból w szczęce uświadomił jej, że została uderzona. To posunięcie było bezsensowne, ale miała to gdzieś. Nie mógł jej skrzywdzić. Nie bardzo.

Hermiona nie była pewna, skąd wzięła się ta pewność, ale wiedziała, że Greyback nie miał siły, by poważnie ją skrzywdzić, już nie. Dręczące uczucie spowodowało kolejne szarpnięcie z tyłu jej głowy, gdy gramoliła się na nogi. Była otoczona i nie bardzo wiedziała, jak wyjść z tej sytuacji.

— Wiesz, szlamo, pełnia księżyca sprawia, że chłopcy są trochę niespokojni. Pomyślałem, że pozwolę im ciebie wykorzystać do pozbycia się tej całej stłumionej energii.

Greyback łypnął na nią; stał o wiele za blisko, a jego oddech był nieświeży. Hermiona mogłaby spanikować, gdyby to uczucie nie szarpnęło nią ponownie.

— Spróbuj…

Gdy tylko Greyback złapał ją w talii, poczuła iskrę mocy w brzuchu. Rosła, gdy przesunął dłonią po jej plecach w kierunku zamka sukienki. Przycisnął język do jej ramienia, tuż pod znakiem godowym, i wtedy… z ostrym skrętem w jej brzuchu, Greyback i wilki zostały odrzucone do tyłu. Żyrandol zadrżał i kilka szklanych łez spadło na podłogę. Ramy obrazów zsunęły się z haczyków i wyczuła, że ściany lekko się zatrzęsły. Zadrżała, po czym poprawiła sukienkę.

— Mój mąż wkrótce wróci do domu, psie. Byłoby lepiej, gdyby cię tutaj nie było, kiedy przybędzie — wyszeptała Hermiona do Alfy, zanim przeszła nad nim i resztą stada, wychodząc.

— Co zrobiłaś, Hermiono?

Severus Snape stał na zewnątrz pokoju, dysząc lekko, jakby po biegu, a jego podobny do nietoperza płaszcz owijał się wokół niego.

— Nie wiem. Gdzie jest Draco?

 

<><><><><><><><><><><><> 

 

Draco

 

Kiedy godzinę później Draco podążał za Snape’em przez Sieć Fiuu, wiedział, że jest niemal za późno; miał tylko dwadzieścia minut, zanim będzie musiał wyjść na tereny. Chciał najpierw zobaczyć się z Hermioną, ale uznał, że to zbyt duże ryzyko. Wciągnął powietrze; znajdowała się w salonie, stamtąd dobiegał jej zapach. Pozwolił, by woń lilii i morza zawładnął nim, uspokajając go, ale wyczuł coś jeszcze. Nie była sama.

Spojrzał na zegarek i skierował się ku jej zapachowi. Skręcił za róg, kiedy przez posiadłość przetoczyła się fala magii; na jego ramionach pojawiła się gęsia skórka i prawie upadł pod jej wpływem. Draco stał nieruchomo przez minutę, by odzyskać równowagę, zanim pobiegł za ostatni róg i korytarzem do salonu.

 

<><><><><><><><><><><><> 

 

Hermiona

 

— Gdzie jest Draco? — Gdy te słowa opuściły jej usta, zobaczyła go. Biegł w jej stronę, jego oczy były całkowicie złote.

— Co się stało? Wszystko w porządku? — Nie był nawet zdyszany, kiedy do niej dotarł.

— Panno Granger…

— Pani Malfoy — przerwali mu jednocześnie Draco i Hermiona.

— …w porządku, Draco, niewątpliwie wyczułeś jej magię. — Głos Snape’a był pewny, ale Hermiona czuła mocny ucisk, gdy dotknął jej ramienia. Coś było nie tak.

— Zrobiłaś to? — Draco wyglądał na zdumionego. — Dlaczego? Jak? Nie masz nawet różdżki.

— Nie wiem. Greyback i stado otoczyli mnie i… — urwała.

Oczy Draco pociemniały, gdy podszedł do niej bliżej.

— Co powiedziałaś?

Przeszył ją dreszcz na widok wściekłego Partnera.

— Sądzę, że stado próbowało ją zaczepić i pod groźbą tak zareagowała magia twojej żony. Nie wierzę, że to było zamierzone — wyjaśnił Snape.

— Gdzie oni teraz są? — Oczy Draco wpatrywały się w jej twarz; wydawał się ją badać. Snape skinął głową w stronę zamkniętych drzwi salonu. — Wszyscy nadal tam są?

Draco zerknął na zegarek i kiedy znów się odezwał, był przerażony.

— Musisz stąd uciekać, do wschodu księżyca zostało sześć minut. Nie mam czasu, by wyjść za osłony, nie mówiąc już o skierowaniu ich do lasu. — Potem ujął twarz Hermiony w dłonie i pocałował ją lekko. — Nie martw się, zapłaci za to.

Hermiona patrzyła, jak Draco w milczeniu otwiera drzwi do salonu. Chciała zobaczyć jego reakcję na wygląd pomieszczenia i na to, co zrobiła sforze. Będzie z ciebie bardzo dumny, Hermiono. Po co w ogóle mieć władzę, jeśli nie uczysz tych, którzy są pod tobą, jak się zachowywać?

— Musimy już iść — warknął Snape.

Wzruszyła ramionami.

Z pokoju dobiegało teraz dzikie wycie i warczenie. Po trzasku rozległo się kwilenie i dźwięk, który mógł być ludzkim krzykiem.

— Nie. Chcę zobaczyć.

O tak, chciała zobaczyć, jak jej Partner wdziera się do stada. Chciała usłyszeć ich krzyki, kiedy kazał im płacić za to, że patrzyli na nią. Chciała ujrzeć upadek Greybacka. Hermiona poczuła, jak coś przyciąga jej uwagę, głęboko w zakamarkach jej umysłu. Cichy głos mówił jej, że się myliła, że się boi i powinna uciekać. Zignorowała to. Drugi głos, wyraźnie nie jej, był silniejszy. Popychał ją, zachęcając i namawiając, by zbliżyła się do drzwi. Zdawało jej się, że usłyszała Snape’a mówiącego coś w tle, ale to było nieistotne. Chciała zobaczyć.

Widok, który ukazał się Hermionie, kiedy otworzyła drzwi, był niczym innym jak rzeźnią. Zniszczenia, jakie wyrządziła w pomieszczeniu, zostały podwojone dzięki działaniom Draco. Duży, biały wilk stał pośrodku pokoju, krew chlapała mu na paszczę i ciało. Czerwień odznaczała się na jego białym futrze.

Kilka wilków, wszystkie mniejsze od Draco, stały przed nim z pochylonymi głowami, poplamione krwią. Jeden wilk leżał martwy albo nieprzytomny u jego stóp. Największy wilk po Draco został przygwożdżony do podłogi pod jego masywną łapą, skomląc, gdy Draco pochylił się do przodu i ugryzł go w gardło. Z niskim, gardłowym warknięciem oderwał łeb od jego ramion. Gorąca, gęsta krew trysnęła z szyi martwego wilka, rozpryskując się po twarzy Hermiony.

 

<><><><><><><><><><><><> 

 

Draco

 

Nigdy nie myślał o sobie jako o osobie stosującej przemoc. Nie lubił zabijać albo nie lubił tego przed Hermioną. Jej pozwolenie i zachęta sprawiły, że odniósł sukces w atakach, był nawet dumny ze swojej pracy. Mimo to nie nazwałby siebie agresywnym, ale wściekłość, która ogarnęła zarówno jego, jak i jego Wilka, gdy stanął w obliczu zagrożenia jego Partnerki, była inna.

Draco poczuł pierwsze iskry bólu, gdy wszedł do salonu. Miał się przemienić, tu i teraz. Nic nie mógł na to poradzić. Nawet podczas mgły łamania kości uderzyły go zniszczenia, jakie spowodowała. Pokój był zrujnowany. Ona to zrobiła. Jego czarownica. Jego Partnerka. Wilk ryknął z dumy.

Szok transformacji powoli obudził stado. Pierwszy wilk rzucił się na dużego, białego wilka i został pokonany ostrym machnięciem pazurów. Zacisnął zęby na gardle płowego wilka, delektując się smakiem krwi. Inny próbował go zaatakować i mniejsze zwierzę zostało rzucone na ścianę. Raz za razem zrzucał z siebie wilki, gryząc je i drapiąc.

Następnie sam Greyback wyszedł do przodu. Wilk zawył i skoczył na Alfę. Dwa wilki przetoczyły się po sobie, kłapiąc zaciekle, aż w końcu Wilk przygwoździł Greybacka łapami. Zmusił Alfę do opadnięcia, do uklęknięcia z uległością.

Potem poczuł jej zapach; obezwładnił go zapach lilii. Patrzyła. Wilk warknął z uznaniem. Tak. Chciałaby to zobaczyć. Zasłużyła, by zobaczyć. Zatopił zęby w gardle Greybacka i rozerwał.

Głowa Greybacka opadła na podłogę, a Wilk odwrócił się do swojej Partnerki. Nie drgnęła. Kolejny wilk ruszył ku niemu, a Wilk warknął. Zarówno mężczyzna, jak i Wilk byli zsynchronizowani. Rozpoznał ją i nawet jeśli inni tego nie zrobili, wiedzieli, że nie wolno jej dotykać. Mieli teraz nowego Alfę.

 

<><><><><><><><><><><><> 

 

Hermiona

 

Wilk podszedł bliżej. Serce Hermiony zabiło szybciej. Musiał ją rozpoznać, inaczej byłaby martwa — przekonywała samą siebie. Wyciągnęła rękę, a Wilk potarł o nią głową jak pies. Uśmiechnęła się i wydawało jej się, że dostrzegła ślad szarości wśród złota.

— Dziękuję — wyszeptała.

 

<><><><><><><><><><><><> 

 

Draco

 

Draco nigdy nie czuł się potężniejszy ani bardziej żywy. Czysta, niefiltrowana moc i adrenalina wezbrały się w jego żyłach, gdy biegł po terenach, a jego stado deptało mu po piętach. Smak krwi Greybacka pozostał na jego paszczy i rozkoszował się tym. Wiatr targał jego futrem, a ziemia była twarda pod masywnymi łapami.

Alfa, Alfa, Alfa.

To słowo odbijało się echem w jego umyśle i Wilk zawył.

Stado z łatwością poddało się jego woli, kiedy udowodnił swoją wartość i każdy przyniósł mu zdobycz; u jego stóp leżał jeleń obok kilku królików i jednego pawia. Potężny Wilk pochylał się i wąchał każdą ofiarę, zanim zatopił zęby w tylnych łapach jelenia.

______________

Witajcie :) wreszcie pojawiam się z nowym rozdziałem. Miał zostać opublikowany wcześniej, ale przez moją pracę wszystko się skomplikowało. No ale jest i mam nadzieję, że mimo wszystko Wam się podoba. Mogę tylko zdradzić, że później będzie jeszcze bardziej mrocznie. Dajcie znać, jak wrażenia.

Mam nadzieję, że kolejną część uda mi się opublikować jeszcze w tym tygodniu. Także czekajcie.

Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Enjoy!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy