niedziela, 16 kwietnia 2023

[T] Lilie słonowodne: Rozdział 7

 Hermiona

 

Hermiona obudziła się wcześnie; poprzednia noc była dość spokojna, gdy Draco przejął stery i zabrał stado na tereny. Kiedy Snape upewnił się, że nic jej nie dolega, pozwoliła Milly, żeby ją wykąpała i przebrała do snu.

Teraz, gdy słońce ogrzewało łóżko, łóżko Draco, czuła się zupełnie swobodnie. Przyjście do jego pokoju nie było świadomą decyzją, ale wydawało się słuszne. Nie była tu od nocy pokładzin i skorzystała z okazji, by w pełni to przetrawić.

Był to dość bezosobowy pokój i poza kilkoma zdjęciami zgromadzonymi na komodzie wyglądał jak kolejny pokój gościnny. W końcu zieleń była na porządku dziennym w domu należącym do rodziny Ślizgonów. Przyjrzała się dokładnie zdjęciom; na jednym Crabbe, Goyle i Draco siedzieli na murku, śmiejąc się i machając; byli młodzi, więc musiało zostać zrobione przed Hogwartem. Inne przedstawiało drużynę Quidditcha Slytherinu. W tle zauważyła Pansy Parkinson i Dafne Greengrass robiące miny do siebie. Było także jedno z jego rodzicami, inne z Draco i Zabinim oraz chłopakiem, którego niejasno rozpoznała jako Teodora Notta.

Uświadomiła sobie, że ci ludzie to jego rodzina. Tak jak Harry, Ron i Weasleyowie byli jej. Byli… to brzmiało dziwnie. Już nie są? Nie, oczywiście, że nie, powiedział głos. Nie ma ich tutaj. Nie przyszli cię uratować ani ochronić. Draco cię chroni. Czarny Pan cię ocalił. Oszczędził, poprawiła. Czarny Pan ją oszczędził. Nie, on cię uratował. Niejasno zastanowiła się, kiedy przestała nazywać go Voldemortem i zaczęła Czarnym Panem. Z pewnością był to zwyczaj, który przejęła od Malfoyów.

Zeszłej nocy w ogóle nie myślała o rodzinie Draco. Teraz zastanawiała się, jak się mają Narcyza i Lucjusz. Czy byli bezpieczni zeszłej nocy, kiedy Wilk i jego wataha krążyli na wolności?

Bez potrzeby się zamartwiała, bo kiedy przyszła na śniadanie, rodzice Draco siedzieli na swoich miejscach w rodzinnej jadalni. Obok Narcyzy siedział także Snape. Wszyscy przestali rozmawiać, gdy weszła.

— Dzień dobry — Hermiona starała się, by jej głos brzmiał lekko, gdy usiadła i nalała sobie herbaty.

— Dzień dobry, Hermiono. Słyszałam, że narobiłaś wczoraj bałaganu w salonie.

Narcyza nie wyglądała na zirytowaną, ale Hermiona przez chwilę poczuła się źle. Dlaczego? Nie zrobiłaś nic złego.

— Tak, bardzo przepraszam, naprawiłabym to, ale, jak widzisz, nie mam różdżki, więc… — Zmierzyła matronę Malfoyów twardym spojrzeniem.

— Już zostało naprawione, Narcyzo. Uważam też, że nasz syn jest winny w równym stopniu — wtrącił się Lucjusz.

Hermiona jęknęła, popijając herbatę. Najwyraźniej Snape opowiedział wszystko, co się wydarzyło, gdy on i Draco wrócili z Hogwartu.

Narcyza uśmiechnęła się.

— Widziałaś Draco dzisiaj rano?

— Nie. Jest wcześnie, ale jestem pewna, że niedługo przyjdzie. Prawdopodobnie jest zajęty, stado jest bardzo zdezorganizowane z tego, co widziałam. Pewnie stawia wszystkich do pionu.

Wzmianka o stadzie dolała oliwy do ognia. Greyback nie żył z ręki Draco. Hermiona poczuła zmianę atmosfery i czekała, aż ktoś poprosi o więcej szczegółów. Tak się jednak nie stało.

— Kiedy dojdzie do siebie, Czarny Pan zechce z nim porozmawiać — oświadczył Lucjusz, po czym on i Snape wstali i wymaszerowali z pokoju.

Gdy zostały same, Narcyza wyciągnęła rękę przez stół.

— Wszystko w porządku, Hermiono? Ostatnio wydajesz się inna. Od incydentu z Nim. Nie jesteś całkowicie sobą.

— Czuję się dobrze, dziękuję, Narcyzo. Przypuszczam, że właśnie przystosowałam się do nowej pozycji.

 

<><><><><><><><><><><><> 

 

Draco

 

Draco był nagi, do połowy zakopany w listowiu rozległego lasu posiadłości. Wokół niego członkowie Stada zaczęli wstawać; niektórzy mieli na sobie skrawki materiału, które nie zostały poszarpane podczas ich przemiany.

Podniósł się i przyjrzał gromadzie wilków, która była teraz pod jego dowództwem. Jeden po drugim podchodzili i ściskali mu dłoń, formalnie potwierdzając jego nową pozycję.

— Słuchaj, chciałem tylko powiedzieć, że nie będziemy już z nią zadzierać. To był pomysł Greybacka — powiedział chudy mężczyzna.

Draco prawie docenił ten gest.

— Oczywiście, że nie będziecie. Jeśli którykolwiek z was spojrzy na nią w zły sposób, nie dotrwa do kolejnej pełni.

Po tych słowach Draco odwrócił się i ruszył w stronę Dworu w poszukiwaniu śniadania i swojej wiedźmy.

Znalazł Hermionę i swoją matkę w rodzinnej jadalni, kończące śniadanie. Hermiona spojrzała na niego, po czym zeskoczyła z krzesła prosto w jego ramiona. Pocałował ją przelotnie, zanim odsunął się, by się jej przyjrzeć. Wilk nie uspokoi się, dopóki nie będzie świadom, że nic jej się nie stało po wydarzeniach z ubiegłej nocy.

Po części spodziewał się, że będzie patrzyła na niego z obrzydzeniem; w końcu widziała, jak odrywał głowę innemu wilkowi. To, co zobaczył, było całkowitą przeciwnością. W jej oczach zauważył uwielbienie i, jeśli się nie mylił, pożądanie.

— Draco, jeśli masz zamiar spóźnić się na śniadanie, przynajmniej załóż jakieś ubranie, zanim usiądziesz do stołu — zawołała jego matka, ale zignorował ją.

— Wydaje mi się, że już skończyłaś jeść, matko, i powinnaś wyjść.

Hermiona zaczęła drapać paznokciami po jego torsie, całując jego klatkę piersiową. Tak, zdecydowanie miał rację. Podnieciła ją przemoc. Podejrzewał to po tym, jak rzuciła się na niego, kiedy wciąż miał na sobie krew jej przyjaciół, ale wtedy zwalił to na jej zbytnią emocjonalność.

Słyszał, jak jego matka mamrocze z irytacją „poważnie”, kiedy wychodziła. Jego uwaga od poczucia winy, że przeszkodził matce w śniadaniu, została szybko odwrócona przez usta Hermiony. Jego wiedźma opadła na kolana i obsypywała pocałunkami jego twardniejącego kutasa. Wydał z siebie niski warkot, a ona uśmiechnęła się do niego. Wilk nadal przodował i nie był w nastroju do żartów. Chwycił garść jej włosów i odchylił jej głowę do tyłu, przyciskając czubek swojego kutasa do jej ust. Kiedy je otworzyła, wpił się w nie, ignorując zszokowane sapnięcie, gdy się nim zakrztusiła. Odsunął się, pozwalając jej odetchnąć, po czym ponownie ruszył do przodu, pieprząc jej usta, gdy drapała jego uda. Jej zduszone jęki wibrowały wokół niego, a on sam wydał niski jęk, gdy spojrzał w dół i zobaczył łzy w jej oczach.

— Wyglądasz tak ładnie na kolanach, Hermiono. Lubisz, jak Alfa używa twoich ust, prawda, księżniczko?

Nie zwolnił tempa, by pozwolić jej odpowiedzieć. Zamiast tego chwycił jej włosy i wcisnął się głębiej w jej usta, aż poczuł, jak zaciska gardło wokół niego, gdy doszedł. Połknęła wszystko, co jej dał, a kiedy się wysunął, Hermiona wzięła głęboki oddech. Sapiąc, spojrzała na niego; mała strużka śliny i spermy spłynęła po jej brodzie, a on wytarł ją kciukiem, wpychając palec z powrotem w jej usta, żeby mogła wyssać go do czysta.

Postawił ją na nogi i posadził sobie na kolanach, kiedy usiadł na krześle ojca przy stole.

— Nic ci nie jest? — zapytała orientacyjnie.

— Nigdy nie czułem się lepiej. Moja kochana — wymamrotał, biorąc głęboki oddech i wdychając jej delikatny, kwiatowy zapach. Moja. Wilk jęknął w jego głowie.

— Czarny Pan chce cię widzieć — powiedziała Hermiona, smarując mu tosty masłem.

— Chodź ze mną.

— Dlaczego? To nie mnie chce zobaczyć, Draco. Mam lepsze rzeczy do roboty.

Draco ugryzł kęs tosta i powiedział:

— Nie, nie masz.

Po krótkim postoju, aby założyć jakieś szaty, Draco i Hermiona udali się do salonu, gdzie Czarny Pan lubił przebywać. Pokój był pełen zamaskowanych, zakapturzonych postaci, a Czarny Pan zdawał się instruować Dołohova i innego, młodszego rekruta.

Młodsza postać nie była zamaskowana, ale miała na sobie kaptur do połowy zakrywający twarz. Dopiero gdy Czarny Pan przemówił, Draco zdał sobie sprawę z tego, kto to był.

— Powiedziano mi, że jest pani szczególnie dobra w zaklęciach uzdrawiających, panno Parkinson.

Cała adrenalina natychmiast opuściła ciało Draco i prawie się zachwiał. Hermiona posłała mu surowe spojrzenie, a on doprowadził się do pionu, zadowolony z maski zakrywającej jego twarz.

— Tak, mój Panie — nadeszła odpowiedź od Pansy.

— Dobrze. Myślę, że będziesz przydatna. Niektórzy z moich zwolenników nie są w stanie uchronić się przed niebezpieczeństwem. Nie możemy zbyt szybko tracić ludzi. — Machnął ręką, pozwalając jej odejść. — Możesz jutro wrócić do szkoły, kiedy Dołohov oceni twoje umiejętności.

Pansy ukłoniła się nisko i cofnęła w tłum. Draco próbował złapać jej wzrok, ale zbyt intensywnie wpatrywała się w swoje stopy.

— Ach, moja ulubiona szlama i jej pies! — zawołał Czarny Pan, jakby witał starych przyjaciół.

Ta zniewaga zabolała i Draco z trudem powstrzymał Wilka przed odpowiedzią warknięciem.

Ignorując chichoty dobiegające z kątów pokoju, zrobili krok do przodu. Draco ukłonił się, a Hermiona dygnęła tak nisko, że praktycznie usiadła na podłodze. Z perspektywy Hermiony było jasne, że próbowała wykonać niski ukłon Pansy. Spojrzała na Czarnego Pana, który posłał jej aprobujący uśmieszek, gdy wstała. Po plecach Draco przebiegł zimny dreszcz. Nie podobał mu się sposób, w jaki Hermiona i Czarny Pan patrzyli na siebie; było w tym coś na granicy podziwu.

— Twoje działania zeszłej nocy nie przeszły niezauważone. Wyjaśnij.

Kiedy zwrócił się do Draco, twarz Lorda Voldemorta była znowu zimna i nieczytelna.

— Greyback był słaby, stałby się obciążeniem. Nie potrafił kontrolować stada ani siebie. Ja mogę.

Jego odpowiedź była krótka i na temat. Nie było potrzeby upiększania faktów, a jego Pan nie doceniłby sentymentalizmu Wilka chroniącego swoją Partnerkę.

— Potrafisz utrzymać stado w ryzach?

Pytanie było bardziej wyzwaniem niż czymkolwiek innym.

— Tak, mój Panie. Zeszłej nocy nawet osłony nie były potrzebne, by trzymać ich z dala od posiadłości.

— Bardzo dobrze. Może jeszcze przywrócisz trochę honoru swojej rodzinie. — Potem Czarny Pan przemówił do całego pokoju. — Już prawie czas, moi przyjaciele, by zniszczyć Chłopaka. Na razie możecie świętować nasz przyszły sukces.

Rozległy się okrzyki radości i grupy zaczęły rozmawiać między sobą, gdy pojawiły się skrzaty, rozdające kieliszki z szampanem.

Zanim Hermiona i Draco zdołali wkroczyć w tłum Śmierciożerców, Czarny Pan wystąpił do przodu i szepnął coś do ucha Hermionie. Wilk warknął i Draco był pewien, że dało się to słyszeć. Potem Czarny Pan zniknął w tłumie, rzucając Draco okrutny uśmieszek.

— Co ci powiedział? — warknął Draco.

— Chce porozmawiać ze mną o Harrym, na osobności.

— Jebać to, nigdzie nie pójdziesz z nim sam na sam. Nadal nie wiemy, co ci zrobił ostatnim razem.

Twarz Hermiony przybrała pogodny wyraz, gdy położyła dłoń na jego piersi.

— Draco, on jest naszym Panem. Musimy robić to, o co prosi. To nie potrwa długo.

Potem złożyła długi pocałunek na jego policzku i wyszła za Lordem Voldemortem z pokoju.

 

<><><><><><><><><><><><> 

 

Hermiona

 

Hermiona wyszła za Czarnym Panem z salonu i przeszła przez kilka korytarzy, których wcześniej nie odkryła. Kiedy dotarli do pustego fragmentu ściany, zatrzymał się i machnął różdżką nad wyblakłą tapetą. Ściana rozpłynęła się i została zastąpiona prostymi drzwiami. Otworzył je i wszedł do środka, gestem zapraszając ją do pójścia za nim.

Wślizgnęła się nerwowo do pomieszczenia i z ulgą stwierdziła, że to tylko biuro. Na środku stało duże, drewniane biurko z krzesłami po obu stronach. Ściany zastawiono regałami z książkami i różnymi drobiazgami. Hermiona nie miała jednak czasu, by dokładnie przyjrzeć się tym rzeczom.

— Siadaj — syknął wężousty czarodziej, wskazując głową na jedno z krzeseł.

Usiadł na drugim i patrzył na nią wyczekująco.

— Może mógłbyś wyjaśnić, w jaki sposób mogę ci pomóc, mój Panie. Jestem trochę zdezorientowana.

— Tak, muszę wiedzieć, co wiesz na temat horkruksów i co o nich wie Harry Potter.

— Ja nie… nie mogę ci nic powiedzieć, mój Panie. Nic nie wiem.

Hermiona nie zdradziłaby Harry’ego i Zakonu w taki sposób.

Ale dlaczego? Zostawili cię. Nie są wobec ciebie lojalni. Dlaczego nalegasz na bycie lojalną wobec nich? Powinnaś być lojalna wobec swojego męża, swojego Partnera. Jest lojalny wobec Czarnego Pana, tak samo jak ty.

— Nie musisz nic mówić, dziewczyno, spójrz na mnie, a zobaczę.

Kiedy Hermiona nawiązała kontakt wzrokowy z Czarnym Panem, obrazy zaczęły tańczyć w jej umyśle. Harry siedzący w namiocie, wyliczający możliwe horkruksy i wymieniający te, które zniszczyli. Miecz Gryffindoru wnoszony do namiotu przez Rona z triumfalnym uśmiechem na twarzy. Cała trójka dyskutująca o najlepszym sposobie na zabicie węża. Miesiące ucieczki z chłopakami, wszystkie ich rozmowy o horkruksach. Widział to wszystko.

Bolała ją głowa, miała wrażenie, że zaraz eksploduje od ciśnienia. To uczucie było niesamowicie znajome, jakby miało miejsce wcześniej. Potem odrzuciło ją do tyłu i wylądowała z hukiem na drzwiach biura.

— Mój Panie?

Zignorował ją i wezwał Nagini. Jego wściekłość była ewidentna. Coś, co zobaczył, rozwścieczyło go. Gdy machał różdżką nad gigantycznym wężem, opadło na niego niebieskie światło. Hermiona rozpoznała to jako rodzaj ochronnego pola siłowego. Cholera. Pokazała mu wszystko, czego nie wiedział na pewno, i właśnie zostało to potwierdzone.

Co jest z tobą nie tak, dałaś mu wszystko. Dobrze. Dobrze zrobiłaś, pozwalając mu zobaczyć. Trwała walka jej podświadomości.

— Dobrze się spisałaś, szlamo, ale powinnaś wcześniej powiedzieć mi o waszych nikczemnych planach. Crucio.

Przeszył ją znajomy piekący ból i walczyła, by zapanować nad swoim ciałem, które drżało pod różdżką Czarnego Pana.

Przerwał po zaledwie kilku minutach i przeszedł nad nią, zostawiając ją samą w biurze. Cicho zawołała Milly.

_____________

Witajcie :) w niedzielny wieczór pojawiam się z kolejną dawką tej historii. Robi się mrocznie i dość zaskakująco, nie sądzicie? Pomysł na Hermionę jako horkruksa coraz bardziej do mnie przemawia, mimo że wiem, jakie będzie zakończenie... ale nie będę spojlerować, nie martwcie się. Dajcie znać, co sądzicie o tym rozdziale.

I od razu zapraszam na kolejny, bo też dzisiaj został opublikowany! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy