niedziela, 22 grudnia 2024

[T] Czas cudów: Rozdział 3

 

— Ech, aż tak źle? — zapytał Teo, gdy Hermiona wróciła do mieszkania.

Czarodziej zaoferował, że zajmie się Kamari podczas nieobecności Hermiony i obecnie próbował nauczyć dziewczynkę gry w szachy.

Wkurza mnie! — jęknęła Hermiona, opadając na sofę.

— Z pewnością to lubi. Zakładam, że powiedział nie?

— Króluję! — wtrąciła Kamari z szerokim uśmiechem.

— Nie, kochanie, w tej grze nie jesteśmy królami, pamiętasz? — Teo przypomniał jej delikatnie.

— Ta gra jest za trudna! — powiedziała Kamari, po czym wstała z podłogi, gdzie grali, wzięła książkę z półki i zaczęła czytać na głos.

Teo odłożył szachownicę i dołączył do Hermiony na sofie.

— Co zrobił tym razem?

— Powiedział, że chce się nad tym zastanowić! Możesz w to uwierzyć?

Teo wzruszył ramionami.

— To poważna decyzja, a on nigdy nie był ojcem. Rozumiem jego tok myślenia. Przynajmniej nie powiedział „nie”, prawda? To o wiele więcej niż zakładałaś.

Hermiona przygryzła wewnętrzną stronę wargi. Nic nie mówiła Teo, ale zastanawiała się, czy jej kłótnia z Malfoyem nie przyczyni się do odrzucenia Kamari. Z jednej strony czuła, że powinien zaopiekować się Kamari i postąpić słusznie, ale z drugiej strony naprawdę nie sądziła, że mógłby być dobrym ojcem. Nie mógł ofiarować Kamari miłości, której potrzebowała.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Następnego ranka Hermiona zrobiła Kamari małą porcję naleśników. Podobno to było jej ulubione śniadanie i powiedziała Hermionie, że kiedyś cały czas jadała je w szkole.

Gdy kobieta rozmyślała o podstawowej edukacji Kamari, zanim została zabrana ze świata mugoli, zadzwonił dzwonek do drzwi. Hermiona wyłączyła palnik, nie chcąc przypalić własnego naleśnika, i pobiegła do drzwi. Prawie podskoczyła, gdy zobaczyła, kto tam stoi, nie spodziewając się go.

— Malfoy! — jęknęła, nieco bez tchu.

— Niezła piżamka, Granger — pochwalił ją sarkastycznie, uśmiechając się na widok jej dwuczęściowej piżamy z nadrukiem bałwanów.

Zarzuciła kurtkę na siebie i kazała Kamari zostać przy stole, podczas gdy ona wyszła przed dom.

— Co tu robisz? — zapytała; jej zęby szczękały z powodu zimnego powietrza.

— Nie spałem całą noc — wyjaśnił, a Hermiona zauważyła, że wygląda na kompletnie zmęczonego.

Opuścił wzrok w ziemię, wsuwając ręce w szaty, by się ogrzać. Zauważyła, że czuł się dość nieswojo.

— Myślałeś o tym — podsumowała.

Uniósł ramiona nonszalancko.

— Po śmierci mojego ojca nigdy nie zamierzałem przedłużać rodu — powiedział cicho.

— Naprawdę? — To było zaskakujące dla Hermiony, chociaż wyjaśniało, dlaczego nigdy się nie ożenił. — Dlaczego nie?

Podniósł wzrok z ziemi i wypuścił wstrzymywane powietrze.

— Sama sobie na to wczoraj odpowiedziałaś; nie zasługuję na to. Kto chciałby mnie za ojca i męża?

Hermiona zacisnęła usta. Poczuła ucisk w żołądku, spowodowany poczuciem winy. Nie zdawała sobie sprawy, że tak nisko siebie oceniał.

— Wczoraj przesadziłam. Pozwoliłam, by emocje wzięły górę. I za to…

Szybko się powstrzymała. Co u licha, było z nią nie tak?! Czy zamierzała przeprosić Draco Malfoya?!

Tak, postanowiła. Tak, miała taki zamiar. Ale musiała szybko to z siebie wyrzucić, zanim zmieni zdanie.

— Przepraszam.

Zaśmiał się cicho.

— Chyba powinienem przeprosić za te potworne słowa.

— Racja — Hermiona zgodziła się niepewnie, drapiąc się po swędzącej szyi.

— Więc przepraszam za to, co powiedziałem wczoraj wieczorem — powiedział, przechylając lekko głowę. — I za to, że znęcałem się nad tobą przez te wszystkie lata w Hogwarcie.

Hermiona o mało nie zemdlała. Przeprosiny Malfoya nie były wymuszone. Brzmiał naprawdę… szczerze.

— Chyba mogę przyjąć twoje przeprosiny — wymamrotała, szukając w głowie odpowiednich słów.

Nadal była w szoku, że Malfoy potrafił zachowywać się jak człowiek. Może to było jego inne wcielenie i w końcu pozwolił jej je poznać.

Lub też była zbyt ślepa, żeby to zauważyć. Mógł mieć rację wczoraj. Mogła utknąć w przeszłości.

— Więc dlaczego stoisz przed moim domem? Podjąłeś decyzję?

— Myślę, że tak — odpowiedział, ale nie brzmiał zbyt przekonująco.

— Chciałbyś poznać Kamari? — zaproponowała.

— Skąd wiesz, że nie przyszedłem, by powiedzieć, że nie chcę być ojcem?

Hermiona posłała mu pytające spojrzenie.

— Szczerze wątpię, że odwiedziłbyś mnie, by mi to powiedzieć.

Malfoy potarł brodę, rozglądając się po cichej dzielnicy, w której mieszkała Hermiona. Wydawał się być rozdarty między pozostaniem tutaj a ucieczką.

— Wejdź — powiedziała Hermiona, namawiając go i chwytając jego fantazyjne, zimowe szaty, otwierając przy tym drzwi do mieszkania jednym szybkim ruchem. — Ona nie gryzie.

Malfoy nie stawiał oporu, pozwalając, by wciągnięto go do gościnnego, ciepłego domu.

— Nie ruszałam się, Hermiono — powiedziała z dumą Kamari.

Jej talerz był pusty, a Hermiona uśmiechnęła się, odwieszając płaszcz. Ta dziewczynka mogłaby zjeść konia z kopytami!

— Kamari, to jest… — Hermiona przerwała, wymieniając spojrzenie z Malfoyem, niepewna, czy naprawdę chce to zrobić.

Mężczyzna odchrząknął i zdjął wierzchnią szatę, narzucając ją na przedramię.

— Znałem twoją matkę — powiedział do dziecka.

— Byłeś jednym z jej przyjaciół? — zastanawiała się dziewczynka.

— Przypuszczam, że tak — odpowiedział obojętnie. — Chodziliśmy razem do szkoły.

— Chcesz zjeść naleśniki? Znaczy… — spojrzała na Hermionę, prosząc o pozwolenie — czy nie masz nic przeciwko, żeby zjadł?

— Jasne, że nie, skarbie. — Wzięła szaty od Malfoya. — Usiądź, zjesz śniadanie z Kamari.

Malfoy zawahał się, a Kamari musiała go zawołać, zanim w końcu się ruszył i praktycznie bezszelestnie usiadł naprzeciwko córki przy stole.

Hermiona podgrzała naleśniki prostym zaklęciem i położyła trzy z nich na talerzu Malfoya, lecz mężczyzna ledwo to dostrzegł. Patrzył się na dziewczynkę.

— Jesteś bardzo podobna do swojej matki — powiedział w końcu, sięgając po widelec.

— Tak! Mamusia ciągle mi to mówi!

— Czy kiedykolwiek rozmawiała z tobą o twoim ojcu?

Hermiona obserwowała ich ze swojego miejsca przy kuchence, podgrzewając patelnię, aby móc usmażyć drugą stronę swojego naleśnika, co przerwała jej niespodziewana wizyta.

— Powiedziała mi, że nie mam taty.

Malfoy wziął kęs, dokładnie go przeżuwając, zanim zapytał:

— Czy kiedykolwiek chciałaś mieć ojca?

Kamari przewróciła oczami.

— A czy zazwyczaj nie chcemy tego, czego nie możemy mieć?

Malfoy uniósł brwi i odchylił się na krześle. Potem się uśmiechnął.

— Chyba masz rację.

— Mamusia nie chciała wychodzić za mąż, ale chciała mieć mnie, więc powiedziała, że poprosiła o mnie Świętego Mikołaja i dziewięć miesięcy później się urodziłam!

Malfoy się roześmiał.

— Więc tak to było, co?

— Tak!

— Słyszałem, że twoja matka interesowała się komputerami mugoli.

— Sama zaprojektowała stronę internetową!

— Imponujące!

Hermiona ukryła uśmiech, wiedząc, że Malfoy nie ma pojęcia, czym jest strona internetowa. Musiała przyznać, że traktował Kamari całkiem nieźle.

— Ona była samowystarczalna!

— Zatrudniona, kochanie — poprawiła ją Hermiona, chichocząc. — Była samozatrudniona.

— Tak, zatrudniona. Ja też chcę być samozatrudniona. Będę pracować na własny rachunek.

— Możesz być kimkolwiek zechcesz. Nie pozwól, by ktokolwiek ci wmawiał, że jest inaczej — powiedział Malfoy.

— Nie pozwolę — odparła Kamari stanowczo. — Smakowały ci naleśniki?

Malfoy dość szybko opróżnił swój talerz.

— Oczywiście. Granger jest wspaniałą kucharką.

Hermiona, która była zajęta polewaniem swojego naleśnika syropem, zerknęła na Malfoya, który niesamowicie ją komplementował. Jednak całkowicie nie zwracał na nią uwagi, skupił się na Kamari.

— Tak, jej babcia nauczyła ją gotować — poinformowała go Kamari. — Teraz jest z mamusią. Obie umarły.

Malfoy spojrzał na Hermionę z lekkim grymasem na twarzy, a kobieta uśmiechnęła się do słodkiej dziewczynki, zanim sięgnęła, by posprzątać ze stołu.

— Hermiona nauczy mnie robić kartki świąteczne – chciałbyś też się nauczyć?

— Och, skarbie, tu nie ma wystarczająco dużo miejsca! — powiedziała Hermiona z żalem, dając Malfoyowi drogę wolną.

Nie wiedziała, czy miał plany na ten dzień, ale była świadoma, że musi dowiedzieć się więcej o Kamari.

— Moglibyśmy to zrobić u mnie w domu — zaproponował Malfoy.

— U ciebie? — zapytała Kamari. — Jest większy niż ten?

— Och, ogromny — podkreślił. — Chyba z tysiąc razy większy.

Oczy dziewczynki rozszerzyły się.

— Twój dom jest taki duży? — pisnęła z niedowierzaniem. — Musisz być bogaty!

— Jestem najbogatszym czarodziejem w regionie.

Kamari przechyliła głowę.

— Jesteś tak bogaty jak Bill Gates!

Hermiona próbowała powstrzymać śmiech, ale nadaremnie, bo zabrzmiał jak parsknięcie. Malfoy odwrócił głowę, żeby na nią spojrzeć i uniósł brew.

Kim jest Bill Gates? — zapytał ją bezpośrednio.

— Był właścicielem firmy, która zaprogramowała popularny system operacyjny… — Hermiona nie mogła kontynuować, wyraz twarzy Malfoya sprawił, że wybuchła śmiechem, a potem Kamari do niej dołączyła, dlatego, że uznała śmiech Hermiony za zabawny.

Malfoy siedział tam, kręcąc głową.

— Nie rozumiem co w tym śmiesznego!

— Myślę, że ona sobie z ciebie żartuje! — próbowała szepnąć Kamari, ale jej się to nie udało, bo wciąż chichotała. — To mugolskie rzeczy — wyjaśniła dziewczynka, gestykulując, by odwrócić uwagę od tematu. — Nie zrozumiałbyś!

Śmiech Hermiony pogłębił się, a ona z trudem oddychała, gdy w jej oczach pojawiły się łzy. Kiedy złapała oddech, zauważyła, że usta Malfoya rozciągnęły się w uśmiechu, gdy obserwował jej atak głupawki.

— Przepraszam! — powiedziała, opanowując się. — Ale wyraz twojej twarzy był zabawny – nie naśmiewałam się z ciebie!

— Hermiono! — zrugała ją Kamari, grożąc palcem wskazującym. Odwróciła się do Malfoya. — Śmiała się z ciebie, ale nie robiła tego specjalnie. Po prostu wyglądałeś głupio!

Malfoy pochylił się ku Kamari, jakby chciał podzielić się z nią sekretem.

— Nie tak głupio, jak ona, gdy dyszała z braku powietrza — powiedział, śmiejąc się głośno, gdy dziewczynka zachichotała.

Hermiona otarła łzy, które pozostały jej ze śmiechu.

— Kamari — zwróciła się do dziewczynki nieco poważniejszym tonem. — Czy chciałabyś pójść z Malfoyem do jego domu i robić kartki świąteczne?

— Oczywiście! — powiedziała podekscytowana Kamari. — Wszyscy możemy tam iść! Narysuję bałwanka!

— Myślałam, że Malfoy zabierze tylko ciebie. Ja mam pewną sprawę do załatwienia.

— Czyli nie pójdziesz z nami? — Dziewczynka nagle posmutniała. — Ale powiedziałaś, że mnie nauczysz!

— Tak, Granger, potrzebujemy cię, żebyś nas nauczyła. Nie umiem robić kartek okolicznościowych. Nigdy wcześniej tego nie robiłem!

Hermiona skrzyżowała ramiona na piersi.

— Naprawdę chcesz, żebym tam była?

— Tak! — odpowiedziała Kamari, ale to nie ją chciała usłyszeć Hermiona, tylko Malfoya.

Myślała, że będzie chciał poznać swoją córkę bez jej obecności, a to była idealna wymówka, by to zrobić.

Malfoy wzruszył ramionami.

— Jak na moje oko, jesteś jedyną osobą, która wie, jak ręcznie wykonać kartki. Wyobraź sobie, jakie bohomazy stworzylibyśmy bez twojej pomocy.

Hermiona wydała z siebie mruknięcie wątpliwości i tupnęła nogą. Wydawało się wysoce nieprawdopodobne, że Malfoy chciałby, żeby się z nim włóczyła, ale jedno spojrzenie na śliczną buzię Kamari wystarczyło, żeby się poddała.

— No dobrze — zgodziła się niechętnie i stanowczo wskazała palcem na Malfoya. — Ale nie chcę słyszeć od ciebie ani słowa, jeśli ten dzień będzie porażką!

— Nie zmuszaj mnie teraz do złożenia Wieczystej Przysięgi — odparł żartobliwie, sprawiając, że przewróciła oczami.

____________________

Witajcie :) wcześniej niż planowałam, pojawiam się z nowym rozdziałem. Prawdopodobnie pochłoną mnie świąteczne przygotowania i nie będę miała czasu na publikację rozdziału, dlatego robię to dzisiaj. Zaczyna się robić słodko i uroczo, ale chyba nie macie tego za złe. Świąteczne historie mają swój uroczy klimat, prawda? Dajcie znać, jak wrażenia po przeczytaniu.

Kolejne rozdziały prawdopodobnie pojawią się w przerwie świąteczno-noworocznej, przynajmniej taki mam plan. Zostaję dłużej u rodziny, więc będzie to dobra okazja do nadrobienia zaległości tłumaczeniowych. Ale o tym już wkrótce.

Korzystając z okazji, chciałam wszystkim życzyć wesołych świąt w rodzinnej, ciepłej atmosferze i kompletnego resetu tak potrzebnego w dzisiejszych czasach. Wszystkiego dobrego! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy