— Ech, aż tak źle? — zapytał Teo, gdy
Hermiona wróciła do mieszkania.
Czarodziej zaoferował, że zajmie się
Kamari podczas nieobecności Hermiony i obecnie próbował nauczyć dziewczynkę gry
w szachy.
— Wkurza
mnie! — jęknęła Hermiona, opadając na sofę.
— Z pewnością to lubi. Zakładam, że
powiedział nie?
— Króluję! — wtrąciła Kamari z
szerokim uśmiechem.
— Nie, kochanie, w tej grze nie
jesteśmy królami, pamiętasz? — Teo przypomniał jej delikatnie.
— Ta gra jest za trudna! — powiedziała
Kamari, po czym wstała z podłogi, gdzie grali, wzięła książkę z półki i zaczęła
czytać na głos.
Teo odłożył szachownicę i dołączył do
Hermiony na sofie.
— Co zrobił tym razem?
— Powiedział, że chce się nad tym
zastanowić! Możesz w to uwierzyć?
Teo wzruszył ramionami.
— To poważna decyzja, a on nigdy nie
był ojcem. Rozumiem jego tok myślenia. Przynajmniej nie powiedział „nie”,
prawda? To o wiele więcej niż zakładałaś.
Hermiona przygryzła wewnętrzną stronę
wargi. Nic nie mówiła Teo, ale zastanawiała się, czy jej kłótnia z Malfoyem nie
przyczyni się do odrzucenia Kamari. Z jednej strony czuła, że powinien
zaopiekować się Kamari i postąpić słusznie, ale z drugiej strony naprawdę nie
sądziła, że mógłby być dobrym ojcem. Nie mógł ofiarować Kamari miłości, której
potrzebowała.
~*~*~*~*~*~*~*~*~
Następnego ranka Hermiona zrobiła
Kamari małą porcję naleśników. Podobno to było jej ulubione śniadanie i
powiedziała Hermionie, że kiedyś cały czas jadała je w szkole.
Gdy kobieta rozmyślała o podstawowej
edukacji Kamari, zanim została zabrana ze świata mugoli, zadzwonił dzwonek do
drzwi. Hermiona wyłączyła palnik, nie chcąc przypalić własnego naleśnika, i
pobiegła do drzwi. Prawie podskoczyła, gdy zobaczyła, kto tam stoi, nie
spodziewając się go.
— Malfoy! — jęknęła, nieco bez tchu.
— Niezła piżamka, Granger — pochwalił
ją sarkastycznie, uśmiechając się na widok jej dwuczęściowej piżamy z nadrukiem
bałwanów.
Zarzuciła kurtkę na siebie i kazała
Kamari zostać przy stole, podczas gdy ona wyszła przed dom.
— Co tu robisz? — zapytała; jej zęby
szczękały z powodu zimnego powietrza.
— Nie spałem całą noc — wyjaśnił, a
Hermiona zauważyła, że wygląda na kompletnie zmęczonego.
Opuścił wzrok w ziemię, wsuwając ręce
w szaty, by się ogrzać. Zauważyła, że czuł się dość nieswojo.
— Myślałeś o tym — podsumowała.
Uniósł ramiona nonszalancko.
— Po śmierci mojego ojca nigdy nie
zamierzałem przedłużać rodu — powiedział cicho.
— Naprawdę? — To było zaskakujące dla
Hermiony, chociaż wyjaśniało, dlaczego nigdy się nie ożenił. — Dlaczego nie?
Podniósł wzrok z ziemi i wypuścił
wstrzymywane powietrze.
— Sama sobie na to wczoraj
odpowiedziałaś; nie zasługuję na to.
Kto chciałby mnie za ojca i męża?
Hermiona zacisnęła usta. Poczuła ucisk
w żołądku, spowodowany poczuciem winy. Nie zdawała sobie sprawy, że tak nisko
siebie oceniał.
— Wczoraj przesadziłam. Pozwoliłam, by
emocje wzięły górę. I za to…
Szybko się powstrzymała. Co u licha,
było z nią nie tak?! Czy zamierzała przeprosić Draco Malfoya?!
Tak, postanowiła. Tak, miała taki
zamiar. Ale musiała szybko to z siebie wyrzucić, zanim zmieni zdanie.
— Przepraszam.
Zaśmiał się cicho.
— Chyba powinienem przeprosić za te
potworne słowa.
— Racja — Hermiona zgodziła się
niepewnie, drapiąc się po swędzącej szyi.
— Więc przepraszam za to, co
powiedziałem wczoraj wieczorem — powiedział, przechylając lekko głowę. — I za
to, że znęcałem się nad tobą przez te wszystkie lata w Hogwarcie.
Hermiona o mało nie zemdlała.
Przeprosiny Malfoya nie były wymuszone. Brzmiał naprawdę… szczerze.
— Chyba mogę przyjąć twoje przeprosiny
— wymamrotała, szukając w głowie odpowiednich słów.
Nadal była w szoku, że Malfoy potrafił
zachowywać się jak człowiek. Może to było jego inne wcielenie i w końcu pozwolił jej je poznać.
Lub też była zbyt ślepa, żeby to zauważyć. Mógł mieć rację wczoraj. Mogła utknąć w przeszłości.
— Więc dlaczego stoisz przed moim
domem? Podjąłeś decyzję?
— Myślę, że tak — odpowiedział, ale
nie brzmiał zbyt przekonująco.
— Chciałbyś poznać Kamari? —
zaproponowała.
— Skąd wiesz, że nie przyszedłem, by
powiedzieć, że nie chcę być ojcem?
Hermiona posłała mu pytające
spojrzenie.
— Szczerze wątpię, że odwiedziłbyś
mnie, by mi to powiedzieć.
Malfoy potarł brodę, rozglądając się
po cichej dzielnicy, w której mieszkała Hermiona. Wydawał się być rozdarty
między pozostaniem tutaj a ucieczką.
— Wejdź — powiedziała Hermiona,
namawiając go i chwytając jego fantazyjne, zimowe szaty, otwierając przy tym drzwi
do mieszkania jednym szybkim ruchem. — Ona nie gryzie.
Malfoy nie stawiał oporu, pozwalając,
by wciągnięto go do gościnnego, ciepłego domu.
— Nie ruszałam się, Hermiono —
powiedziała z dumą Kamari.
Jej talerz był pusty, a Hermiona
uśmiechnęła się, odwieszając płaszcz. Ta dziewczynka mogłaby zjeść konia z
kopytami!
— Kamari, to jest… — Hermiona
przerwała, wymieniając spojrzenie z Malfoyem, niepewna, czy naprawdę chce to
zrobić.
Mężczyzna odchrząknął i zdjął
wierzchnią szatę, narzucając ją na przedramię.
— Znałem twoją matkę — powiedział do
dziecka.
— Byłeś jednym z jej przyjaciół? —
zastanawiała się dziewczynka.
— Przypuszczam, że tak — odpowiedział
obojętnie. — Chodziliśmy razem do szkoły.
— Chcesz zjeść naleśniki? Znaczy… —
spojrzała na Hermionę, prosząc o pozwolenie — czy nie masz nic przeciwko, żeby
zjadł?
— Jasne, że nie, skarbie. — Wzięła
szaty od Malfoya. — Usiądź, zjesz śniadanie z Kamari.
Malfoy zawahał się, a Kamari musiała
go zawołać, zanim w końcu się ruszył i praktycznie bezszelestnie usiadł
naprzeciwko córki przy stole.
Hermiona podgrzała naleśniki prostym
zaklęciem i położyła trzy z nich na talerzu Malfoya, lecz mężczyzna ledwo to
dostrzegł. Patrzył się na dziewczynkę.
— Jesteś bardzo podobna do swojej
matki — powiedział w końcu, sięgając po widelec.
— Tak! Mamusia ciągle mi to mówi!
— Czy kiedykolwiek rozmawiała z tobą o
twoim ojcu?
Hermiona obserwowała ich ze swojego
miejsca przy kuchence, podgrzewając patelnię, aby móc usmażyć drugą stronę
swojego naleśnika, co przerwała jej niespodziewana wizyta.
— Powiedziała mi, że nie mam taty.
Malfoy wziął kęs, dokładnie go
przeżuwając, zanim zapytał:
— Czy kiedykolwiek chciałaś mieć ojca?
Kamari przewróciła oczami.
— A czy zazwyczaj nie chcemy tego,
czego nie możemy mieć?
Malfoy uniósł brwi i odchylił się na
krześle. Potem się uśmiechnął.
— Chyba masz rację.
— Mamusia nie chciała wychodzić za
mąż, ale chciała mieć mnie, więc powiedziała, że poprosiła o mnie Świętego
Mikołaja i dziewięć miesięcy później się urodziłam!
Malfoy się roześmiał.
— Więc tak to było, co?
— Tak!
— Słyszałem, że twoja matka
interesowała się komputerami mugoli.
— Sama zaprojektowała stronę
internetową!
— Imponujące!
Hermiona ukryła uśmiech, wiedząc, że
Malfoy nie ma pojęcia, czym jest strona internetowa. Musiała przyznać, że
traktował Kamari całkiem nieźle.
— Ona była samowystarczalna!
— Zatrudniona, kochanie — poprawiła ją
Hermiona, chichocząc. — Była samozatrudniona.
— Tak, zatrudniona. Ja też chcę być
samozatrudniona. Będę pracować na własny rachunek.
— Możesz być kimkolwiek zechcesz. Nie
pozwól, by ktokolwiek ci wmawiał, że jest inaczej — powiedział Malfoy.
— Nie pozwolę — odparła Kamari
stanowczo. — Smakowały ci naleśniki?
Malfoy dość szybko opróżnił swój
talerz.
— Oczywiście. Granger jest wspaniałą
kucharką.
Hermiona, która była zajęta polewaniem
swojego naleśnika syropem, zerknęła na Malfoya, który niesamowicie ją
komplementował. Jednak całkowicie nie zwracał na nią uwagi, skupił się na
Kamari.
— Tak, jej babcia nauczyła ją gotować
— poinformowała go Kamari. — Teraz jest z mamusią. Obie umarły.
Malfoy spojrzał na Hermionę z lekkim
grymasem na twarzy, a kobieta uśmiechnęła się do słodkiej dziewczynki, zanim
sięgnęła, by posprzątać ze stołu.
— Hermiona nauczy mnie robić kartki
świąteczne – chciałbyś też się nauczyć?
— Och, skarbie, tu nie ma
wystarczająco dużo miejsca! — powiedziała Hermiona z żalem, dając Malfoyowi
drogę wolną.
Nie wiedziała, czy miał plany na ten dzień,
ale była świadoma, że musi dowiedzieć się więcej o Kamari.
— Moglibyśmy to zrobić u mnie w domu —
zaproponował Malfoy.
— U ciebie? — zapytała Kamari. — Jest
większy niż ten?
— Och, ogromny — podkreślił. — Chyba z tysiąc
razy większy.
Oczy dziewczynki rozszerzyły się.
— Twój dom jest taki duży? — pisnęła z
niedowierzaniem. — Musisz być bogaty!
— Jestem najbogatszym czarodziejem w
regionie.
Kamari przechyliła głowę.
— Jesteś tak bogaty jak Bill Gates!
Hermiona próbowała powstrzymać śmiech,
ale nadaremnie, bo zabrzmiał jak parsknięcie. Malfoy odwrócił głowę, żeby na
nią spojrzeć i uniósł brew.
— Kim
jest Bill Gates? — zapytał ją bezpośrednio.
— Był właścicielem firmy, która
zaprogramowała popularny system operacyjny… — Hermiona nie mogła kontynuować,
wyraz twarzy Malfoya sprawił, że wybuchła śmiechem, a potem Kamari do niej
dołączyła, dlatego, że uznała śmiech Hermiony za zabawny.
Malfoy siedział tam, kręcąc głową.
— Nie rozumiem co w tym śmiesznego!
— Myślę, że ona sobie z ciebie
żartuje! — próbowała szepnąć Kamari, ale jej się to nie udało, bo wciąż
chichotała. — To mugolskie rzeczy — wyjaśniła dziewczynka, gestykulując, by
odwrócić uwagę od tematu. — Nie zrozumiałbyś!
Śmiech Hermiony pogłębił się, a ona z
trudem oddychała, gdy w jej oczach pojawiły się łzy. Kiedy złapała oddech,
zauważyła, że usta Malfoya rozciągnęły się w uśmiechu, gdy obserwował jej atak
głupawki.
— Przepraszam! — powiedziała,
opanowując się. — Ale wyraz twojej twarzy był zabawny – nie naśmiewałam się z
ciebie!
— Hermiono! — zrugała ją Kamari,
grożąc palcem wskazującym. Odwróciła się do Malfoya. — Śmiała się z ciebie, ale
nie robiła tego specjalnie. Po prostu wyglądałeś
głupio!
Malfoy pochylił się ku Kamari, jakby
chciał podzielić się z nią sekretem.
— Nie tak głupio, jak ona, gdy dyszała
z braku powietrza — powiedział, śmiejąc się głośno, gdy dziewczynka
zachichotała.
Hermiona otarła łzy, które pozostały
jej ze śmiechu.
— Kamari — zwróciła się do dziewczynki
nieco poważniejszym tonem. — Czy chciałabyś pójść z Malfoyem do jego domu i
robić kartki świąteczne?
— Oczywiście! — powiedziała
podekscytowana Kamari. — Wszyscy możemy tam iść! Narysuję bałwanka!
— Myślałam, że Malfoy zabierze tylko
ciebie. Ja mam pewną sprawę do załatwienia.
— Czyli nie pójdziesz z nami? —
Dziewczynka nagle posmutniała. — Ale powiedziałaś, że mnie nauczysz!
— Tak, Granger, potrzebujemy cię,
żebyś nas nauczyła. Nie umiem robić kartek okolicznościowych. Nigdy wcześniej
tego nie robiłem!
Hermiona skrzyżowała ramiona na
piersi.
— Naprawdę chcesz, żebym tam była?
— Tak! — odpowiedziała Kamari, ale to
nie ją chciała usłyszeć Hermiona, tylko Malfoya.
Myślała, że będzie chciał poznać swoją
córkę bez jej obecności, a to była idealna wymówka, by to zrobić.
Malfoy wzruszył ramionami.
— Jak na moje oko, jesteś jedyną
osobą, która wie, jak ręcznie wykonać kartki. Wyobraź sobie, jakie bohomazy
stworzylibyśmy bez twojej pomocy.
Hermiona wydała z siebie mruknięcie
wątpliwości i tupnęła nogą. Wydawało się wysoce nieprawdopodobne, że Malfoy
chciałby, żeby się z nim włóczyła, ale jedno spojrzenie na śliczną buzię Kamari
wystarczyło, żeby się poddała.
— No dobrze — zgodziła się niechętnie
i stanowczo wskazała palcem na Malfoya. — Ale nie chcę słyszeć od ciebie ani
słowa, jeśli ten dzień będzie porażką!
— Nie zmuszaj mnie teraz do złożenia Wieczystej Przysięgi — odparł żartobliwie, sprawiając, że przewróciła oczami.
____________________
Witajcie :) wcześniej niż planowałam, pojawiam się z nowym rozdziałem. Prawdopodobnie pochłoną mnie świąteczne przygotowania i nie będę miała czasu na publikację rozdziału, dlatego robię to dzisiaj. Zaczyna się robić słodko i uroczo, ale chyba nie macie tego za złe. Świąteczne historie mają swój uroczy klimat, prawda? Dajcie znać, jak wrażenia po przeczytaniu.
Kolejne rozdziały prawdopodobnie pojawią się w przerwie świąteczno-noworocznej, przynajmniej taki mam plan. Zostaję dłużej u rodziny, więc będzie to dobra okazja do nadrobienia zaległości tłumaczeniowych. Ale o tym już wkrótce.
Korzystając z okazji, chciałam wszystkim życzyć wesołych świąt w rodzinnej, ciepłej atmosferze i kompletnego resetu tak potrzebnego w dzisiejszych czasach. Wszystkiego dobrego! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)