Kiedy Draco wrócił do kuchni,
towarzyszyła mu matka. Usiadł obok Hermiony, a pani Malfoy zajęła jego
poprzednie miejsce pośrodku stołu. Teraz Kamari była wciśnięta pomiędzy dwie
kobiety.
Hermiona bezgłośnie, tylko wzrokiem,
wypytywała Draco, jak poszło. Była prawie pewna, że mężczyzna powiedział matce
prawdę o Kamari, ponieważ starsza kobieta postanowiła usiąść obok swojej
wnuczki.
Wzruszył ramionami w odpowiedzi, po
czym pochylił się ku Hermionie i wymamrotał:
— Jest zachwycona. Mówi, że mała ma
oczy mojego ojca, ale jest trochę niezadowolona, że wszystko wydarzyło się w
nietradycyjny sposób.
Hermiona skinęła głową, rozumiejąc
obawy pani Malfoy.
— Kamari, to moja matka, pani Malfoy —
przedstawił ją Draco.
Matka rzuciła mu ponure spojrzenie, a
Hermiona zastanawiała się, czy kobieta nie była bardziej zdenerwowana faktem,
że nie mogła zostać przedstawiona jako babcia dziewczynki.
— Cześć, chciałabyś dekorować z nami?
Możemy dokończyć mój.
Wyraz twarzy pani Malfoy natychmiast
złagodniał, a oczy zaszły łzami.
— Bardzo bym chciała, dziękuję —
wykrztusiła łzawym głosem.
Draco szturchnął Hermionę łokciem w
żebra. Uśmiechał się szeroko z zadowoleniem, jakby mówił Hermionie, że miał
rację; pani Malfoy dosłownie zamieniała się w papkę na dźwięk głosu wnuczki.
Ani Hermiona, ani Draco nie zwracali w
tym momencie większej uwagi na swoje piernikowe domki, po prostu udawali, że są
zainteresowani tą aktywnością. Uznali, że nawiązująca się więź pomiędzy Kamari
a panią Malfoy była o wiele ciekawsza i zabawniejsza. Starsza kobieta była
profesjonalistką w dekorowaniu, robiła to od wielu lat, więc mogła bardzo pomóc
sześciolatce. A Kamari była chętna do nauki wszystkiego, co tylko mogła,
wyrażając swój zachwyt nad fajnymi rzeczami, które pani Malfoy mogła
zaprojektować z cukierków i lukru.
— Och, jest przepiękne!
Pani Malfoy patrzyła na ich pracę, gdy
była skończona. Wybrały zielono-biały motyw na cześć domu Slytherinu.
— Pamiętam, że robiłem ten motyw po
tym, jak zostałem przydzielony do Slytherinu — wspominał Draco.
— Myślisz, że pójdę do Hogwartu? —
zapytała Kamari.
— Oczywiście, że pójdziesz, dlaczego
miałabyś nie pójść? — zapytała pani Malfoy.
— Nie mam zdolności magicznych —
odpowiedziała obojętnie dziewczynka.
— Jesteś jeszcze dość młoda —
zapewniła ją Hermiona.
Kiedy domki zostały odłożone na półkę
jako dekoracja, pani Malfoy zaproponowała, że pokaże Kamari swój ogród.
Dziewczynka dowiedziała się, że są tam też konie, więc również chciała je
zobaczyć. Hermiona i Draco obserwowali, jak znikają we wspaniałym ogrodzie,
zostawiając ich samych.
— Kiedy powiesz Kamari? — zapytała go
Hermiona, wpatrując się w dal.
— Co jej powiem?
Hermiona oderwała wzrok od pięknego
krajobrazu.
— Że jesteś jej ojcem — odpowiedziała
bez ogródek.
— Nie zamierzam.
Hermiona zacisnęła szczękę.
— Nie uważasz, że zasługuje na to, by
wiedzieć?
Draco spojrzał jej w oczy i wyciągnął
dłoń, by wziąć ją za rękę.
— Myślę, że dla wszystkich
zaangażowanych będzie najlepiej, jeśli po prostu udam, że ją adoptuję i problem
się rozwiąże.
Hermiona pokręciła głową,
niezadowolona z jego pomysłu. Wyślizgnęła się z jego dłoni i skrzyżowała
ramiona na piersi.
— Boisz się, że społeczeństwo zhańbi
twoje nazwisko!
Zacisnął usta.
— Obiecałaś, że nie będziesz rzucać
fałszywych osądów wobec mnie — przypomniał jej stanowczo.
Hermiona westchnęła.
— Pomóż mi zrozumieć, dlaczego nie
chcesz uznać tego cudownego dziecka za swoje!
Łzy napłynęły jej do oczu, była
sfrustrowana jego zachowaniem. Dlaczego?! Dlaczego to robił?!
— Nie sądzisz, że będzie o wiele
szczęśliwsza adopcją niż gdyby się dowiedziała, że jestem jej ojcem – tym,
którego do niedawna nie było w jej życiu?
— Nie sądzę, żeby ją to obchodziło!
Myślę, że bardziej się przejmie, kiedy się dowie, że ją okłamałeś! Dowie się,
Draco, oni zawsze się dowiadują!
— Zrozum, ona będzie chciała, żebym
opowiadał jej historie o jej matce, a ja nie mam ich zbyt wiele do
opowiedzenia. Tak naprawdę w ogóle się nie znaliśmy poza krótkim „cześć” i „do
widzenia”.
— Czyli to było tylko bzykanko i
dziękuję, do widzenia — podsumowała Hermiona z wyrzutem.
Draco roześmiał się.
— Właściwie było o wiele zabawniej…
— Zapłodnienie kobiety na pierwszej i
jedynej randce nie jest zabawne.
Draco dotknął palcem jej ust.
— Chociaż uważam, że jesteś urocza w
tej swojej złości…
Hermiona jęknęła, cofając się.
Podniosła palec.
— Hola, hola, nie waż się mi
schlebiać!
Przyłożyła palec do miejsca, w którym
zatrzymał się jego dotyk. Usta ją mrowiły i coś podskakiwało w żołądku.
Zesztywniała, zdając sobie sprawę z tego, co się dzieje. Zmrużyła oczy, patrząc
na niego.
— Powiem to tylko raz, Draco Malfoyu,
ty i ja mamy być tylko przyjaciółmi, słyszysz? Niczym więcej! Nie pozwolę, żeby
życie tej małej dziewczynki zostało zrujnowane, ponieważ nie potrafimy
kontrolować się jak odpowiedzialni dorośli.
Brwi Draco uniosły się, a na jego
ustach zagościł niewielki uśmieszek.
— Poczułaś coś, kiedy cię dotknąłem,
prawda?
Hermiona prychnęła.
— Nie! — zaprzeczyła.
Draco cmoknął językiem.
— No nie wiem, Hermiono, nie brzmisz
przekonująco.
— Och, po prostu… ty… — jąkała się,
niezdolna do myślenia. Podniosła ręce, wypuszczając powietrze, co sprawiło, że
zaśmiał się z absurdu tej sytuacji. — Idź w cholerę! — warknęła i czmychnęła.
Na zewnątrz było niesamowicie zimno,
ale jej twarz była tak gorąca ze wstydu.
Na górze, w swoim pokoju, nie mogła
wyrzucić z głowy myśli o mrowiących ustach. Z pewnością spowodował to mróz,
prawda? Ale dlatego żołądek omal nie podszedł jej do gardła?
Rzuciła się na łóżko z jękiem,
przyciskając poduszkę do twarzy. Mogłaby po prostu umrzeć tu i teraz!
— Przyniosłem ci coś.
Można było usłyszeć Draco mówiącego z
progu jej pokoju. Najwyraźniej zapomniała zamknąć drzwi.
Dramatycznie zdjęła poduszkę z twarzy
i zobaczyła, że trzymał małą roślinkę.
— Jesteś głupkiem! — krzyknęła,
rzucając w niego poduszką. Draco roześmiał się, gdy jemioła spadła na podłogę u
jego stóp. — Tak bardzo cię nienawidzę! Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę,
jak dziecinny potrafisz być?!
— Daj spokój, to tylko żart — powiedział
Draco, wchodząc do pokoju. Ton jego głosu brzmiał poważnie. — Musimy
porozmawiać.
— Nie, nie musimy.
— Próbowałem ci coś powiedzieć, zanim
zwiałaś.
Hermiona usiadła z jękiem. Nie mogła
na niego spojrzeć, zbyt zawstydzona tym, co się stało.
— Będę trzymać ręce przy sobie, jeśli
to sprawi, że poczujesz się lepiej.
Niechętnie podniosła wzrok, by
odważnie na niego spojrzeć.
To
tylko dlatego, że minęło trochę czasu, odkąd jakikolwiek mężczyzna cię dotknął
— przekonywała samą siebie.
Tak czy inaczej, brzmiało to
sensownie.
Odsuwając na bok myśl o pulsującym
sercu, gestem dała znak Draco, żeby zaczął mówić.
— Pewnej nocy, kilka lat temu, ja i
mój przyjaciel wypiliśmy za dużo drinków. Przeglądaliśmy mugolskie czasopismo,
oczywiście żartując z niego, i dowiedzieliśmy się o czymś takim jak klinika
leczenia niepłodności. Najwyraźniej mężczyźni mogli… dokonać darowizny, a mugolskie kobiety przeglądały katalogi tych darowizn i ostatecznie wybierały tę,
która odpowiadała ich preferencjom. Cóż, naturalnie, jako młodzi mężczyźni,
musieliśmy to zrobić! Nigdy nie myśleliśmy, że nasze odpowiedzi na pytania
mugoli zostaną wybrane. Chodzi mi o to, która mugolska kobieta uznałaby miotłę
za najlepszy środek transportu?
— Ale to nie mugolka wybrała twoją
darowiznę — szybko powiedziała Hermiona, zdając sobie sprawę z jego słów. — Nic
dziwnego, że byłeś taki zdenerwowany, kiedy oskarżyłam cię o przygodę na jedną
noc!
Wzruszył ramionami.
— To było głupie, ale kto mógł przypuszczać? — zaśmiał się nerwowo.
— Merlinie, przepraszam — powiedziała
szczerze, wstając z łóżka.
Podeszła do niego i wzięła go za rękę,
przepraszająco ją ściskając.
Ich oczy się spotkały i zatrzymały na
chwilę, która wydawała się wiecznością, zanim odchrząknął i się od niej
odsunął.
— Odpowiedzialni dorośli — przypomniał
jej chrapliwie.
Skinęła głową na znak potwierdzenia.
— Racja — zgodziła się Hermiona,
chowając ręce za plecami.
Jej policzki pokryły się rumieńcem i
szybko odwróciła wzrok, mając nadzieję, że jej twarz nie jest tak czerwona, jak
czuła.
— No cóż — kaszlnął. — Ja już pójdę.
— Nie zapomnij o jemiole.
~*~*~*~*~*~*~*~*~
— To wszystko dla mnie? — pisnęła Kamari w bożonarodzeniowy poranek, gdy zobaczyła
wszystkie prezenty, które w ostatniej chwili zostały schowane pod choinką.
Trójka dorosłych spędziła ostatnie dwa
dni na pakowaniu różnych rzeczy, które, jak mieli nadzieję, spodobają się
dziewczynce.
Pani Malfoy była równie wyrozumiała
jak jej syn i szybko zaprzyjaźniła się z Hermioną. Draco poinformował matkę o
roli Hermiony w życiu Kamari, a kobieta nie wyraziła w żaden sposób swojego
zdania.
Przynajmniej takie informacje miała
Hermiona.
Draco i Hermiona komunikowali się
tylko wtedy, gdy było to konieczne. Po tym prywatnym incydencie, każde z nich
uważało, że najlepiej będzie nie zbliżać się do siebie, ponieważ obawiali się,
że mogłoby wydarzyć się coś więcej. Ich jedynym celem było opiekowanie się
Kamari.
— Tak, moja Kamari — powiedziała pani
Malfoy wnuczce z błyszczącymi oczami. — To wszystko dla ciebie!
— Wow, muszę być najszczęśliwszą
sierotą!
Dorośli wymienili spojrzenia i podczas
gdy Kamari była zachwycona, pozostali nagle poczuli przygnębienie.
— Kamari — odezwał się Draco,
odciągając jej uwagę od góry prezentów. — Mogłabyś tu podejść na chwilę?
Kamari pospieszyła do Draco, patrząc z
wielkim zainteresowaniem na swoje prezenty.
— Co się stało? — zapytała, gdy
zauważyła, że zrobił się nerwowy.
Draco wymienił spojrzenia z
czarownicami, które milczały, czekając, co zrobi.
Draco posadził Kamari na kolanach.
— Czy chciałabyś tu mieszkać?
— Na zawsze?
Draco skinął głową.
— I będziesz moim tatusiem?
— Oczywiście.
Kamari odwróciła głowę, żeby spojrzeć
na Hermionę.
— Hermiona będzie moją nową mamusią?
— Będzie twoją matką chrzestną.
— Jak wróżka chrzestna?
— Coś w tym rodzaju.
— Myślę, że Hermiona jest na to za
młoda.
Dorośli zaśmiali się na te słowa
Kamari.
— Kochanie, już jestem matką chrzestną
dzieci Harry’ego.
Kamari zmarszczyła brwi w głębokim
zamyśleniu.
— Więc ty i Draco nie zamierzacie się
pobrać?
— Merlinie, nie — powiedział Draco z
wdechem. On i Hermiona unikali swojego wzroku. — Skąd w ogóle taki pomysł?
— Lubicie się, a Hermiona byłaby dobrą
żoną i nową mamą. Ona mnie kocha i ciebie też.
Pani Malfoy zachichotała cicho, ale
nie na tyle cicho, żeby Hermiona i Draco nie mogli usłyszeć.
— Cóż, nie patrzcie na mnie i nie
mówcie, że się myli! — prychnęła kobieta, gdy obrzucono ją podejrzliwymi
spojrzeniami.
— Powinieneś się oświadczyć Hermionie.
— Kamari poradziła Draco głośnym szeptem.
Draco wstał i postawił córkę na nogi.
Odwrócił się od grupy, przeczesując włosy dłonią.
— Kamari — zaczęła czule Hermiona,
odzyskując głos. Jednak gula, która utworzyła się w jej gardle, świadczyła o
tym, że straci zdolność mówienia. — Draco i ja jesteśmy tylko przyjaciółmi,
skarbie.
— Hermiono — zwrócił się do kobiety.
Nadal stał tyłem do reszty. — Chciałbym chwilę z tobą porozmawiać, proszę. —
Ton jego głosu był oficjalny, ale wiedziała, że również boryka się ze swoimi
problemami.
— Może powinniśmy poczekać —
zasugerowała Hermiona, wcale nie mając chęci, by spędzić choć chwilę sam na sam
z mężczyzną. — Kamari ma mnóstwo prezentów do otwarcia.
Kamari skrzyżowała ramiona na piersi.
— Mogę poczekać — oznajmiła znacząco.
— Idź i zobacz, co ma do powiedzenia,
panno Granger. Nie bądź Puchonką.
Draco lekko się odwrócił, by spojrzeć
na matkę, która jako ostatnia się odezwała, po czym jego wzrok powędrował w
stronę Hermiony, która wymieniła z nim spojrzenie. Gwałtownie kiwnął głową,
dając jej znak, by poszła za nim, i wyszedł z pokoju.
— Nie zamierzasz z nim porozmawiać? —
zapytała Kamari, gdy Hermiona nie wstała od razu ze swojego miejsca.
Zarówno dziewczynka, jak i kobieta
patrzyły na nią z oczekiwaniem.
— Czy mój syn naprawdę jest taki
okropny?
Hermiona spojrzała w kierunku, gdzie
poszedł Draco.
Nie,
jej umysł odpowiedział na pytanie pani Malfoy. Był naprawdę niesamowity.
Potrafił ją rozśmieszyć, był wrażliwy i praktycznie cały obraz, jaki o nim
miała, był całkowitą farsą! Jasne, potrafił działać jej na nerwy i podnosić
ciśnienie, ale być może to było coś, co ją pociągało. Może nie przeszkadzały
jej ich wzajemne docinki.
W milczeniu wstała z fotela, w którym
siedziała, i pospieszyła do wyjścia z pokoju, mając nadzieję, że Draco nie
zmienił zdania.
Odetchnęła z ulgą, gdy zobaczyła go na
korytarzu. Patrzył na stary obraz. Ostrożnie zrobiła kilka kroków w jego
stronę, próbując zdecydować, czy wypowiedzieć jego imię, czy się wycofać, ale w
momencie, gdy zdecydowała się przemówić, odwrócił się, wyczuwając jej obecność.
Podeszli do siebie, ich oczy
komunikowały się ze sobą, a kolana Hermiony nagle stały się miękkie. Zanim się
zorientowała, ich ramiona były oplecione wokół siebie, a usta złączone, jakby
były jednym. Hermiona mogła poczuć zapach mięty pieprzowej, która do niego
przylgnęła — ostatnią rzeczą, którą jadł, była laska cukrowa. Jej oczy
zatrzepotały i pozwoliła, by dotyk tego mężczyzny ją pochłonął.
A potem było po wszystkim i pragnęła
więcej, lecz ich usta się rozchyliły, a jej zmysły powróciły do normy. Powoli.
— Czy my właśnie… — powstrzymała się
przed odmówieniem im szczęścia, które mogli mieć.
Kamari była ważna, ale co jeśli
udałoby im się sprawić, by ten związek się udał?
— Hermiono. — Wziął ją za rękę, a ona
prawie zemdlała, patrząc na niego. Żaden mężczyzna nigdy nie patrzył na nią
tak, jakby była jedyną rzeczą, która ma znaczenie! — Zawsze cię podziwiałem i
nie oświadczę się dzisiaj, bo wiem, że jesteś osobą, która chce długich
zalotów, ale doceniłbym, gdybyś dała… — przerwał, unosząc jej dłoń do ust, na
którą złożył pocałunek delikatny jak piórko — temu szansę.
Hermiona zamknęła oczy, powstrzymując
jęk. Ten pocałunek wywołał dreszcze w całym jej ciele.
— Kamari — powiedziała z trudem,
ignorując wariujący umysł, który sprzeciwiał się powrotowi do rzeczywistości.
— Kamari chce, żebyśmy byli razem. Nie
pamiętasz? Zasugerowała, że powinniśmy się pobrać.
— Nie powinniśmy…
— Ale chcesz?
Draco przesunął teraz kciukiem po
wierzchu jej palców. To dosłownie doprowadzało ją do szału. Prawie krzyknęła
„tak”.
— Jeśli się nie uda, to może ją
zranić.
— A jeśli się uda?
Hermiona uśmiechnęła się łagodnie na
myśl o nich razem, wychowujących Kamari jak prawdziwi rodzice.
— To byłoby cudowne — przyznała.
—
Jest Boże Narodzenie — wyszeptał zachęcająco. — Myślisz, że przebiliśmy
bożonarodzeniowe cuda w tym roku?
Hermiona owinęła jego ramiona wokół
swojej talii i zarzuciła swoje na jego szyję.
— Myślę, że jest miejsce na jeszcze
jeden — powiedziała mu, w końcu ulegając. — Co to za życie bez ryzyka?
Zaśmiała się cicho i przycisnęła swoje
usta do jego.
— Poczekaj, aż moja matka o tym
usłyszy! — mruknął Draco i oboje parsknęli śmiechem.
Następnie razem wrócili do pokoju,
gdzie mieli ogłosić swój oficjalny związek.
_____________
Tak oto kończy się ta słodka, świąteczna historia. Miło było wrócić razem z nią i móc się nią z Wami podzielić. Mam nadzieję, że niejeden raz spowodowała uśmiech na Waszych twarzach. Dziękuję, że nadal ze mną jesteście, mimo dużych przerw spowodowanych życiowymi zawirowaniami. Mam nadzieję, że ten rok będzie lepszy, ponieważ mam dość ambitne plany tłumaczeniowe. Jeśli wszystko pójdzie tak, jak chcę, to w niedalekiej przyszłości na ao3 pojawi się coś, czego nikt prawdopodobnie by się po mnie nie spodziewał, no ale lubię wyzwania i stawiam sobie poważne cele. Trzymajcie kciuki!
Mój urlop jutro się kończy i wracam do szarej rzeczywistości, ale nie rozstaję się z Wami na długo. Na początek planuję nadrobić trochę "Apartamentu 9 i 3/4". Do tej historii nie potrzebuję bety, więc tłumaczenie i publikacje powinny być dość regularne. Przynajmniej mam taką nadzieję. W międzyczasie kontynuacja "Dziesięć na dziesięć", na które zapewne od dawna czekacie. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie sprawnie.
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego weekendu! Enjoy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)