czwartek, 13 marca 2025

[T] Dziesięć na dziesięć: Dzień dwunasty

 

Mimo wszystko dwunastego dnia Hermiona obudziła się, czując się wyjątkowo zadowolona z siebie.

Po tym, jak Malfoy zostawił ją na lodzie, pobiegła do swojego pokoju i wpełzła do łóżka. Ale wcześniej wyjęła swój zaufany wibrator z szuflady.

Tylko dlatego, że jej mąż nie wydawał się szczególnie zainteresowany skończeniem tego, co zaczął, nie było powodu, dla którego nie mogłaby zająć się tym sama. I tak w taki sposób zaspokajała się od dłuższego czasu.

Oczywiście, zazwyczaj nie trzęsła się z potrzeby, gdy miała nastrój. Raczej robiła to z nudów. Albo przez kłopoty z zasypianiem.

Ale kiedy wsunęła silikon do otworu bokserek i z łatwością weszła do środka, nie mogła przestać myśleć, że tak właśnie miało być. Jej ciało wibrowało z przyjemności, mięśnie chciwie się ściskały i przełączyła na wyższy poziom.

Wibracje wydawały się niewiarygodnie głośne w cichym domu, więc natychmiast przywołała różdżkę do ręki, rzucając pospiesznie zaklęcie wyciszające. Nie wiedziała, czy faktycznie było głośno, czy tylko tak jej się wydawało, z uwagi na to, że nie używała go nigdy wcześniej przy obecności kogoś innego w domu, ale tak czy inaczej, mając na sobie płaszcz prywatności, mogła sobie pozwolić na rozkoszowanie się do woli.

Odbudowanie przyjemności nie było trudne; Malfoy wykonał wyjątkową robotę, doprowadzając ją niemal do szczytu. Choć oczywiście część zasługi należy się wyjątkowemu przewodnictwu, jakie otrzymał. Hermiona, czując się zadowolona, obśliniła palce i naśladowała sposób, w jaki dotykał jej łechtaczki, gdy wsuwała i wysuwała wibrator w dopasowanych pchnięciach.

Nie próbowała powstrzymywać jęków, które wydobywały się z jej ust, gdy się masturbowała. Mogła nawet sobie pozwolić na westchnięcia tak, gdy przypomniała sobie, że Malfoy pytał: Podoba ci się? i Tutaj?.

Onieśmielająco było spojrzeć w górę i zobaczyć te szare oczy patrzące na nią z taką intensywnością, gdy jej dotykał. Mimo że płonęły podnieceniem, a jego erekcja świadczyła o tym, że dobrze się bawił, przez długi czas zakładała, że nigdy nie spojrzy na nią niczym innym niż obrzydzeniem.

Jednak w bezpiecznym umyśle łatwo było sobie wyobrazić, jak na nią patrzy i myśli, że jest najpiękniejszą istotą, jaką kiedykolwiek widział. Może następnym razem zdejmie koszulkę, skoro wiedziała, że podobał mu się jej tatuaż.

Kurwa, może polizałby ją tak, jak lizał jej język. Bogowie, czemu to było takie seksowne? Z pewnością coś było z nią nie tak, ale samo myślenie o tym sprawiało, że jej biodra zadrżały. Tak, na pewno zdjęłaby koszulkę i pieprzyła się, myśląc, że on patrzy na nią tym wzrokiem. Może znowu nazwałby ją grzeczną dziewczynką. Może dotknąłby ją ustami. Och, tak, ssałby jej sutek, głaszcząc jej łechtaczkę i swojego kutasa…

Doszła z krzykiem, ramiona uniosły się nad materac, a siła orgazmu wygięła jej kręgosłup.

— Boże święty — wyszeptała, przewracając się na brzuch i ocierając się o materac przez resztę wstrząsów wtórnych, aż zapadła w sen graniczący ze śpiączką.

Teraz, leżąc tam w świetle dnia, Hermiona była gotowa przyznać, że nigdy wcześniej nie wyobrażała sobie, że sama jest w stanie dojść w ten sposób. Ta świadomość sprawiała, że wahała się, czy zejść na dół, gdzie będzie zmuszona stanąć twarzą w twarz z obiektem swojej fantazji. Zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że to wcale nie była fantazja.

Odrzuciła kołdrę i zsunęła nogi z łóżka, przypominając sobie, że może być nieświadomy tego, co zrobiła, gdy zostawił ją samą.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Kiedy weszła, Malfoy siedział już przy kuchennym stole, zajadając się imponującym jedzeniem. Hermiona założyła, że to uprzejmość Nilly.

— Dzień dobry — powiedziała radośnie, choć pozwoliła sobie na lekkie zmarszczenie brwi, gdy zerknęła na tablicę z 8 na samym środku.

— W rzeczy samej — odpowiedział, patrząc na nią znad szklanki z sokiem pomarańczowym. — Jak ci się spało?

— Wyśmienicie — oświadczyła zadowolona. — A tobie?

— Świetnie — mruknął. Następnie dodał z uśmieszkiem: — W końcu.

— Miałeś kłopoty ze snem?

Nałożyła sobie kawałek francuskiego tosta z półmiska między nimi, mając nadzieję, że nie spał całą noc z powodu bólu jąder.

— Niezupełnie.

Spojrzała w górę, ale nie wydawał się skłonny do rozwinięcia tematu. Wzruszyła ramionami i przeżuła kawałek bekonu.

Po chwili jednak odchrząknął.

— Tak między nami — zaczął, odstawiając sok. — Muszę ci coś powiedzieć.

Hermiona przerwała żucie, a potem przełknęła ślinę. Jej puls zdawał się szaleńczo przyspieszać w żyłach.

— Co takiego?

Otarł usta serwetką.

— Myślę, że twoja magia może być niestabilna przez niekompletne połączenie rdzeni… ponieważ twoje zaklęcia wyciszające są do bani.

Hermiona mrugnęła.

— Słucham?

Zacisnął usta, a potem skrzywił się, jakby chciał powiedzieć: przepraszam, że to ja ci o tym mówię.

Poczuła, jak jej twarz płonie, co stanowiło szokujący kontrast z mrożącą paniką rozprzestrzeniającą się w jej jelitach.

— Słyszałeś mnie?

Skinął głową.

Opuściła wzrok na stół, zaciskając dłonie na kolanach.

— O mój Boże.

— Nie ma powodu do wstydu.

Podniosła głowę.

— Nie ma powodu? Nie ma powodu?!

— Z pewnością mi to nie przeszkadzało.

Otworzyła usta.

— I przypuszczam, że nie przyszło ci do głowy, żeby wyciszyć mój pokój! Albo nie wiem… nie słuchać?

Uśmiechnął się złośliwie.

— Zdecydowanie nie.

— Ugh! — Rzuciła serwetkę na stół. — To by się nigdy nie wydarzyło, gdybyś sprawił, że dojdę…

— Och, ale doszłaś — powiedział z uśmiechem. — Czyż nie?

Wbiła w niego wzrok. Ze wszystkich aroganckich, egoistycznych…

Spojrzała na stół, gdy zdała sobie sprawę, że to prawda. Gdy wykonywała te same czynności, co zazwyczaj, by dojść, wyobrażała sobie, że Malfoy robiący jej te rzeczy spowodował orgazm, jakiego nigdy nie osiągnęła sama. Nie wspominając o jej wcześniejszych partnerach.

Gdy z powrotem spojrzała na zadowolony błysk w jego głupich oczach, uderzyło ją kolejne odkrycie.

— Zrobiłeś to celowo! — jęknęła.

Zacisnął usta, jakby chciał powstrzymać uśmiech.

— Zadziałało, prawda?

— Zadziałałoby też wcześniej!

— Nie, nie zadziałałoby — powiedział, lekko potrząsając głową. — Nie jesteś gotowa.

— Ja, do cholery, zdecyduję, kiedy będę gotowa! — krzyknęła.

— Oboje mamy prawo do własnych opinii.

— Ty kompletny dupku.

Jej dłonie opadły na stół z drżeniem, gdy wstała.

Skąd się wziął ten jego tupet? Jakby jego opinia na temat tego, czy ona jest gotowa czy nie, miała jakiekolwiek dla niej znaczenie.

Wybiegła z kuchni i pobiegła po schodach, trzaskając za sobą drzwiami. Zrobiła kilka okrążeń przez pokój, zanim zorientowała się, że nie zaparzyła kawy. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowała, był ból głowy spowodowany brakiem kofeiny. Dlatego z szarpnięciem otworzyła drzwi, niemal wpadając prosto na Malfoya w korytarzu.

— Ja też doszedłem — powiedział swobodnie, podając jej filiżankę kawy. — Na wypadek, gdybyś była ciekawa.

— Nie byłam — warknęła, wyrywając mu filiżankę i natychmiast wracając do swojego pokoju.

Wzięła duży łyk kawy, skrzywiła się na świadomość tego, jak perfekcyjnie była przygotowana, a potem krzyknęła Dziękuję przez zamknięte drzwi. Nie była kompletną suką.

— Dla ciebie wszystko, aniołku.

Jej usta drgnęły, ale mocno je zacisnęła.

— Proszę, nie nazywaj mnie tak — powiedziała cicho, opierając się o drzwi.

— Nigdy więcej — obiecał, a ona życzyła sobie, żeby nienawidziła uśmiechu, który słyszała w jego głosie.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Po tym, jak Malfoy zostawił ją z kawą, Hermiona kontynuowała spacer. Naprawdę nie była ciekawa, czy doszedł wczoraj wieczorem; w ogóle się nad tym nie zastanawiała. Ale teraz, gdy już wiedziała, że tak, ciekawość była jedynym słowem, które mogło opisać to, o czym myślała.

Miało to sens. Był twardy. Oczywiste było, że musiał się tym zająć. Zastanawiała się, czy zdecydował się to zrobić, zanim ją usłyszał. Powiedział, że nie przeszkadzało mu słuchanie, ale czy mu się to podobało? Czy pomogło mu to dojść? Pomimo zażenowania, że została podsłuchana — i obudzenia, że dyktuje jej, czy powinna spróbować z nim dojść — nie mogła zaprzeczyć, że myśl o tym, iż podnieca go słyszenie jej, była głęboko satysfakcjonująca.

Wiedziała, że musi być przynajmniej trochę zadowolony z jej wyglądu. Na pewno lubił ją oglądać w bikini — przynajmniej prywatnie. Ale może to była po prostu ogólna odsłaniająca natura stroju. Kiedy wyraziła obawy, że nie będzie mógł mu stanąć, zapewnił ją, że będzie miał przed sobą wszystko, czego potrzebuje, by to się stało. Ale co, jeśli jakaś naga dziewczyna będzie tym, czego potrzebuje? Chociaż nie była naga ostatniej nocy. Właściwie zostawił ją całkowicie zakrytą.

Miło byłoby wiedzieć, jaka jest prawda.

Zapukała do jego drzwi.

Wydawał się zaskoczony, gdy otworzył, by ją wpuścić, a ona poczuła niewytłumaczalne zdenerwowanie, gdy go minęła. Kręciła się w przestrzeni koło wejścia, a on usiadł na skraju łóżka, patrząc oczekująco.

— Chciałam po prostu… cóż. — Przełknęła ślinę, odwracając wzrok. — Zastanawiałam się nad wczorajszym wieczorem. Kiedy powiedziałeś, że doszedłeś. Czy ty… znaczy… o czym myślałeś?

Przez chwilę milczał, a ona spojrzała w górę, widząc, że marszczy brwi w konsternacji.

— Konkretnie o czym?

— Eee, tak — mruknęła.

Wydawał się rozważać, a następnie zgiął ręce, które spoczywały na jego udach.

— Cóż, myślałem o tym, jak seksownie wyglądasz w moich ubraniach. O tym, w jak cholernie sprośny sposób lubisz być całowana, gdy wystawiasz język. O twoich sutkach prześwitujących przez materiał mojego podkoszulka, jak mała prowokacja tego, co zobaczę, kiedy pokażesz mi je porządnie. O dźwiękach, które wydawałaś, gdy bawiłem się twoją łechtaczką. O tym, że nie wiedziałem, że ktokolwiek może być aż tak mokry. I przede wszystkim o tym, jak bardzo chciałem ściągnąć tę bieliznę, zatopić w tobie mojego kutasa i pieprzyć cię na kanapie.

Hermiona patrzyła na niego, bezskutecznie próbując złapać oddech, podczas gdy jej serce galopowało pod żebrami.

— Czy to wystarczająco szczegółowe? — zapytał.

Skinęła machinalnie głową.

— T-tak, to było… bardzo pomocne. Dziękuję.

Przyglądał jej się przez chwilę, zanim uniósł brew.

— Coś jeszcze?

— Nie — powiedziała z roztargnieniem, robiąc krok w jego stronę. — Ja po prostu…

Urwała, gdy zamknęła przestrzeń między nimi, stając między jego nogami. Prawdę mówiąc, nie wiedziała, czego chce, dopóki nie wspięła się na jego kolana.

— Chciałam ci je tylko odpowiednio pokazać — mruknęła cicho, gdy usiadła, obejmując kolanami jego biodra.

Wzrokiem śledził jej postępy, a jego dłonie instynktownie powędrowały do jej bioder, przesuwając się po luźnym materiale jej szortów.

— Tak? — zapytał.

— Jeśli chcesz — dodała.

Ścisnął jej pośladki, przyciskając ją do siebie, a ona jęknęła, gdy poczuła, że już jest twardy.

— Chcę — wyszeptał.

Uniosła ramiona.

— Śmiało.

Uśmiechnął się, gdy jego dłonie przesunęły się wzdłuż jej boków, podciągając koszulkę do góry i nad jej głowę. Obserwowała, jak jego wzrok opada na jej klatkę piersiową, skanując miseczki jej stanika. Sięgnęła za plecy i rozpięła go, po czym powoli ściągnęła i upuściła na podłogę.

Jego oczy były gorące na jej skórze, wchłaniając każdy cal jej nagiego ciała i była o krok od zakrycia się, gdy jego ręka pogładziła jej brzuch.

Dotknął ją czule, zaledwie musnął opuszkami palców, ale całe jej ciało zadrżało na ten dotyk. Jego druga ręka również się uniosła i objął jej piersi, jakby delektował się dotykiem w swoich dłoniach.

— Kurwa — szepnął, pozwalając jej sutkom wślizgnąć się między palce.

Wtedy Hermiona go pocałowała, owijając ramiona wokół jego szyi i obracając biodrami przy jego erekcji. Jęknął w jej usta, szczypiąc i szarpiąc jej klatkę piersiową, aż zaczęła kwilić.

— Tak? — zapytał, przerywając pocałunek, a ona pomyślała, że to może być jej nowe ulubione słowo.

— Tak — wyszeptała. — I…

Krzyknęła, gdy jego dłonie znów ścisnęły jej tyłek, a koniuszki palców wsunęły się pod materiał, by podrażnić ją między nogami.

— I? — zapytał.

Jej głowa przetoczyła się po szyi, gdy kołysał nią przy sobie, a jej sutki ocierały się o jego klatkę piersiową.

— I… lubię… ach… twoje usta.

— Wiem, że lubisz — mruknął, całując ją ponownie.

Jęknęła, gdy przeciągnął jej dolną wargę między zębami.

— Tutaj. — Poprawiła się, podnosząc obie ręce, by zakryć sutki palcami.

— Tutaj?

Złożył niewinny pocałunek na krzywiźnie jednej piersi.

— Tak — szepnęła.

— A może pod spodem? — zaproponował, całując jej dłonie.

Kiwnęła głową, powoli rozkładając palce, a jego język natychmiast wsunął się między nie.

— O, kurwa — jęknęła, patrząc, jak drażnił jej wrażliwy sutek.

Jej dłonie wślizgnęły się w jego włosy i bezwstydnie przycisnęła się do jego twarzy, gdy ją lizał i ssał.

Przyjemność znów narastała w jej cipce, gdy kręciła biodrami obok dowodu jego podniecenia. Pomyślała o tym, co powiedział o zatapianiu się w niej i zacisnęła się.

— To takie przyjemnie — wyszeptała, uderzając policzkiem o czubek jego głowy. — Kurwa, czuję…

Przerwała jęknięciem, gdy uniósł głowę, zastępując usta kciukami na każdym z sutków i powoli pocierając je.

Pocałował ją głęboko, zanim odsunął się, by obserwować jej twarz, gdy jej dotykał. Czuła się jak ciecz w jego dłoniach, ciepło przepływało przez nią strumieniami. Jej biodra zatrzęsły się, gdy znalazła idealny kąt przy łechtaczce.

Był w tym tak dobry, że ledwo mogła w to uwierzyć. Nagle przyszła jej do głowy nieproszona myśl, że musiał mieć sporo praktyki. Prawdopodobnie z dziewczynami o wiele ładniejszymi od niej. Wydawał się dokładnie wiedzieć, co robić, a myśl o tym, że dotykał kogoś innego w ten sposób, napełniła ją pustym bólem.

Oczywiście, że dotknąłby kogoś innego w ten sposób. Kogokolwiek innego. Ponieważ to był Draco Malfoy i nie byłoby go tu, gdyby Ministerstwo tego nie wymagało. Nigdy by na nią nie spojrzał. Wiła się na jego kolanach, praktycznie błagając go, żeby ją dotknął, prawdopodobnie wyglądając żałośnie i zdesperowanie, a on nawet jej nie wybrał. Wybrałby kogoś innego.

Ta więź dała jej również swego rodzaju zaborczość, ale zamiast złości, na myśl o tym, że mógłby komuś innemu dać dziecko, które powinno być jej, sprawiła, że poczuła, jakby jej serce kurczyło się w piersi. To było takie irracjonalne. Nawet nie chciała mieć dziecka. Ale tak rozpaczliwie pragnęła, żeby on chciał jej je dać. Jej i nikomu innemu. Nigdy.

— Hej — powiedział łagodnie, jedną ręką obejmując jej policzek. — Gdzie odpłynęłaś?

Zacisnęła oczy, gdy przyjemność wyciekła z niej jak z przeciekającego balonu.

— Przepraszam — powiedziała, potrząsając głową.

Objął ją ramionami za plecami, mocno przyciskając do swojej piersi.

— Nie sądzę, żebym mogła to zrobić — mruknęła łamiącym się głosem.

— Oczywiście, że możesz. — Sięgnął do tyłu jej głowy i przycisnął jej twarz do swojej szyi. Wciągnęła głęboko powietrze, wdychając kojący zapach. Ciepła skóra i chłodna woda po goleniu. — Mamy czas.

— Ledwo — wyszeptała, czując jak łzy szczypią ją w oczy.

To takie niesprawiedliwe.

— O co tak naprawdę chodzi?

Jego dłonie gładziły ją po plecach w górę i w dół, próbując ją uspokoić, ale w jej piersi wrzał gniew.

— Jestem wściekła! — wybuchła. — Nie powinnam się zastanawiać, bo nigdy nie powinnam była być zmuszana do małżeństwa z kimś, kto mnie nie chce. To niesprawiedliwe wobec każdego z nas. To jest cholernie okrutne i nikczemne, a ja…

Wciągnęła głęboko powietrze, trzęsąc się przy jej piersi.

— Na kogo jesteś wściekła? — zapytał cicho.

— Na Kingsleya — odpowiedziała natychmiast, wykrzywiając usta w reakcji na to nazwisko.

To głupie prawo małżeńskie było jego ulubionym projektem. Sparował ją ze znanym wrogiem, nie ostrzegając przed konsekwencjami.

— Co chciałabyś, żeby mu się stało?

— Nie wiem — mruknęła. — Coś złego.

— Myślę, że powinien ssać kutasa.

Hermiona natychmiast się odchyliła, wpatrując się w Malfoya.

— Mówię poważnie — warknęła.

— Ja też — powiedział poważnie. — Nie uważasz, że powinien ssać kutasa?

Czknęła z irytacją. Oczywiście, to była najgorsza kara, jaką mógł wymyślić heteroseksualny facet.

— Może lubi to robić — argumentowała.

— To możliwe — przyznał Malfoy. — Ale raczej w to wątpię.

Hermiona też w to wątpiła.

— Dobra, tak. Powinien ssać kutasa. Dużego, którym się udusi.

— Tylko jednego? — podpowiedział Malfoy.

— Nie — powiedziała stanowczo. — Kingsley powinien ssać cały worek kutasów.

Malfoy skinął głową, patrząc szczerze.

— A jeden z nich powinien trafić go w oko.

Malfoy zakrztusił się śmiechem.

— Merlinie, Granger.

— To naprawdę bolesne — upierała się, dla pokreślenia kładąc ręce na biodrach.

— Jestem pewien, że tak — powiedział, a jego usta zadrżały.

— Mówię poważnie — oświadczyła dobitnie, a jej własne usta się wygięły. — To jest, kurwa, najgorsze.

Malfoy zaczął wibrować od tłumionego śmiechu.

— Nie wątpię w to ani przez sekundę.

Jej ramiona zadrżały, gdy próbowała się powstrzymać.

— Zasługuje na to.

— Zdecydowanie. Cały worek kutasów prosto do oka.

Hermiona osunęła się na jego klatkę piersiową, śmiejąc się z absurdalnego obrazu. Śmiech Malfoya rozbrzmiał pod nią, a ciepły, nasycony dźwięk zdawał się roztapiać jej gniew i wątpliwości. Kiedy otarła oczy, po raz pierwszy od bardzo dawna, starła łzy radości. W końcu odzyskała nad sobą kontrolę. Gdy to zrobiła, Malfoy sięgnął po jej koszulkę, którą upuścił na łóżko i założył ją z powrotem przez jej głowę.

— Dziękuję — powiedziała, przekładając ręce przez rękawy.

Pozornie miała na myśli podkoszulek, ale gdy na niego spojrzała, pomyślała, że zrozumiał, iż miała na myśli wszystko, co się właśnie wydarzyło.

Skinął głową, zakładając jej loki za ucho.

— Powinnam iść — powiedziała.

— Jesteś pewna?

Skinęła głową.

— Muszę pobyć sama przez chwilę.

Delikatnie potarł jej nogi, zanim nachylił się, by ją pocałować.

— Będę tu, gdybyś mnie potrzebowała.

Hermiona obdarzyła go ciepłym uśmiechem, zanim wstała i podeszła do drzwi. Właśnie przekroczyła próg, kiedy przemówił.

— Wiem, że to moja wina.

Odwróciła się, by spojrzeć na niego ze zdziwieniem, ale on wpatrywał się w dywan przed sobą.

— Wiem, że nie jesteś typem osoby, która łatwo się zraża, i jestem pewien, że tylko czekasz, aż rzucę ci się do gardła. Wykorzystam przeciwko tobie wszystko to, co mi pokazałaś.

Podniósł oczy, żeby na nią spojrzeć, a Hermiona była zaskoczona, widząc, że są mokre.

— Ale już wcześniej byłaś wobec mnie bezbronna.

Jej wzrok przeskakiwał po jego twarzy, gdy rozważała jego słowa. Ostatnie kilka minut stanowiło tego niezbity dowód. I kiedy opowiedziała mu o swoich rodzicach. Jej załamanie na ślubie. Tortury z rąk Bellatrix.

Był obecny w niektórych z najgorszych momentów jej życia, ale pomimo całego okrucieństwa, jakiego doświadczyła z jego rąk, nigdy nie użył żadnego z nich, by ją dręczyć. Nigdy więcej o nich nie wspominał.

— Wiem, że to moja wina — powtórzył cicho — że łatwiej ci jest pokazać mi ból niż przyjemność. I jest mi z tego powodu bardzo przykro.

Hermiona przełknęła gulę w gardle, przytakując słabo. Czuła jego wzrok na plecach, gdy przechodziła przez korytarz i zamknęła za sobą drzwi do swojego pokoju, zanim się po nich osunęła.

___________________

Witajcie :) z małą obsuwą pojawiam się z kolejnym rozdziałem. Przepraszam za to, po prostu miałam urwanie głowy w pracy i wracałam mega zmęczona, nie mając siły na nic. Ale myślę, że rozdział Wam to wynagrodzi.

Nie przedłużając, zapraszam również na kolejny rozdział. Tam jest o wiele bardziej... pikantnie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy