piątek, 7 marca 2025

[T] Dziesięć na dziesięć: Dzień jedenasty

Po lunchu jedenastego dnia Hermiona wyszła z łazienki, wciąż mokra po prysznicu, i zobaczyła stojącego w jej pokoju Malfoya.

— Malfoy! — krzyknęła, mocniej zaciskając poły szlafroka.

— Hermiono — odpowiedział.

Wydawał się kompletnie niewzruszony, stojąc przy jej biurku i przeszukując otwarte szuflady.

— A co, gdybym wyszła nago? — zażądała odpowiedzi.

Zachichotał i po raz pierwszy na nią spojrzał.

— Gdybyś tylko. Może i wiodłem uprzywilejowane życie, ale nigdy nie byłem szczęściarzem.

Zacisnęła usta.

— Co tutaj robisz? Co z zaufaniem?

— W sensie? — zapytał, podnosząc parę koronkowych, czarnych majtek. — Naprawdę myślałaś, że nie przejrzę twojego pokoju po tym, jak obejrzałem pozostałe?

Prawdę mówiąc, nie myślała o tym zbyt wiele.

— Nie wiem — powiedziała, krocząc przez pokój i wyrywając mu bieliznę z rąk. — To po prostu wydaje się zwykłą uprzejmością.

— Może dla innych ludzi — mruknął, uśmiechając się do niej. — Ale jesteśmy małżeństwem. Już ci mówiłem, że uczę się o mugolach… i o mojej żonie.

Wskazał na zestaw przedmiotów, które rozłożył na jej łóżku, a serce Hermiony zamarło, gdy dostrzegła wśród nich swój wibrator.

— Tyle fascynujących rozwiązań, które mugole opracowali na tak wiele różnych problemów.

Hermiona wpatrywała się w narzutę, modląc się, żeby miał na myśli temperówkę lub zalotkę do rzęs, ale z uśmieszkiem rozprzestrzeniającym się na jego twarzy, straciła na to wszelką nadzieję. Nie mogąc tego dłużej znieść, sięgnęła do przodu i zgarnęła fioletową zabawkę z łóżka, depcząc ją i bezceremonialnie wrzucając do szuflady stolika nocnego, z której ją wyjął.

— Szczególnie to mnie zaciekawiło — powiedział. — Zasilane bez wtyczki?

— Ma baterię — odpowiedziała, starając się zachować spokój. — To przenośna forma elektryczności.

— Jakie to interesujące. Zastanawiam się, do czego można używać tego urządzenia?

— To masażer.

— Rozumiem — rzekł Malfoy, kiwając powoli głową. — Ale trochę podejrzany kształt, prawda?

Hermiona warknęła z frustracji, zaciskając pięści po bokach.

— Po co pytasz, skoro wiesz, co to jest? Lubisz się nade mną znęcać?

Zaśmiał się.

— Cóż, wiesz, że tak — mruknął, stając przed nią. — I nie wiem, co to jest, ale jeśli to jest to, co myślę, to jest to bardzo pomocna informacja.

— A to niby dlaczego? — zapytała, patrząc na niego wyzywająco.

Jej policzki płonęły, ale nie dała się zawstydzić za dbanie o własne potrzeby.

Stanął bliżej niej, jego dłonie przesuwały się lekko po bokach jej ud, a jego skóra ją parzyła, nawet przy utrzymującym się gorącu prysznica.

— Bo ewidentnie problem tkwił w twoich innych partnerach — powiedział cicho, pochylając głowę, by przemówić blisko jej ucha. Oparła dłonie o jego klatkę piersiową, gdy jego palce drażniły dół jej pleców. — Teraz wiem, że wiesz, co lubisz… Muszę cię tylko przekonać, żebyś mi powiedziała. — Wciągnęła drżący oddech, gdy jego dłonie gładziły krągłości jej tyłka. — Albo mi pokazała — dodał, a ona poczuła uśmieszek na swoim policzku. — Jak wolisz.

Gorąco zalało ją, gdy jego dłonie bezczelnie dotykały ją przez delikatną tkaninę. Ścisnęła jego koszulę w pięści, czując, że przesuwa się w miejsce, w którym jej pośladki stykały się z udami.

— Teraz? — pisnęła.

— Nie, nie teraz — powiedział łagodnie. — Kiedy poczujesz się komfortowo, kochanie.

— Nie mów tak do mnie — wymamrotała Hermiona, uśmiechając się do znanej już rutyny.

Malfoy odchylił się, by się do niej uśmiechnąć, a jego dłonie uniosły się, by objąć jej twarz.

— Jest i ona — wymamrotał, opuszkiem palca przejeżdżając po jej dolnej wardze. — Czujesz się lepiej?

Skinęła głową, nie odrywając wzroku od jego ust. Wsunął wargę między zęby, po czym pochylił się i…

— To dobrze — wyszeptał w kącik jej ust.

Hermiona potknęła się, gdy się od niej odsunął i jęknęła z szoku.

Wyszedł z pomieszczenia, zanim zdążyła się zorientować, co się stało.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Kiedy Hermiona weszła do kuchni, już w pełni ubrana, Malfoy stał przy blacie i jadł mandarynkę.

Zauważyła, że wziął na siebie obowiązek uaktualnienia ich postępów do „5” — liczby, na której byli przed ostatnim pocałunkiem.

Oparła się o blat naprzeciwko niego, a on stanął z nią twarzą w twarz.

— Myślałam, że mnie pocałujesz — powiedziała wprost.

Przełknął owoc w ustach i zlizał kroplę soku z kciuka.

— Naprawdę?

— Tak — odpowiedziała lekko zirytowana.

Oczywiście, że tak myślała.

— Chcesz, żebym cię pocałował?

Wciągnęła gwałtownie powietrze, nie spodziewając się, że zapyta tak po prostu. Uniósł brwi.

Jej serce zaczęło dudnić w piesi i nie było sensu zaprzeczać.

— Tak.

Odepchnął się od blatu i od razu przeszedł przez podłogę, przyciskając się do niej. Jego dłonie mocno zacisnęły się na jej talii.

— W taki sposób? — zapytał przy jej ustach.

— T-tak — wyjąkała.

Jego usta opadły na jej usta, a jej umysł zamarł w błogiej pustce, gdy poczuła słodki smak cytrusów na jego języku. Przyciągnął ją do siebie, unosząc kciuki, by musnąć boki jej piersi, a z jej ust wyrwał się jęk, gdy oplotła ramiona wokół jego szyi.

— Tak? — spytał, odsuwając się na sekundę, by złożyć małe pocałunki na każdej z jej warg osobno.

— Tak — jęknęła, chwytając go za szczękę i przesuwając językiem po jego ustach. Jęknął, a wibracja zdawała się przechodzić przez całe jej ciało. Jej biodra przesuwały się przy jego tak mocno, jak tylko mogły, gdy ją przygwoździł, opuszczając ręce na tył jej ud i szybko sadzając ją na blat.

Jęknęła z determinacją, przyciskając się do niego, a fala oczekiwania zalała jej wnętrze. Wbił palce w jej uda, gdy wciągnął jej dolną wargę między zęby, a ona przerwała pocałunek, zmieniając ułożenie ust i całując go raz po raz i…

Głośne pukanie rozległo się od tylnych drzwi.

Odsunęli się od siebie, dysząc w przestrzeni między ustami, a Hermiona oblizała wargi.

Malfoy poluzował uścisk i zdawał się chcieć coś powiedzieć, gdy pukanie się powtórzyło.

— To pewnie Gemma — powiedziała cicho Hermiona. — Myślę, że trochę się o nas martwiła.

Malfoy skinął głową, cofając się.

— Miałem ci powiedzieć, że mnie pytała o… pewnie nie powinienem był…

— W porządku — przerwała mu Hermiona. — Mnie też pytała.

— Kiedy? — zapytał, marszcząc brwi. — Nie wychodziłaś z domu.

— Zadzwoniła do mnie wczoraj, zanim przyszedłeś przeprosić.

— Zadzwoniła? — powtórzył.

Pukanie nie ustawało, więc Hermiona zeskoczyła z blatu, klepiąc go po piersi.

— Później wytłumaczę, jak działają telefony.

Udała się w kierunku salonu, zatrzymując się na chwile, by zaktualizować tablicę do „6”.

Kiedy zerknęła przez ramię, Malfoy uśmiechnął się.

I rzeczywiście, Gemma tam była, czekała przy tylnych drzwiach, ubrana w strój do pływania.

— Cześć, Gemmo — powiedziała Hermiona, otwierając drzwi.

— Hej, Hermiono — przywitała się dziewczynka.

Pochyliła się, by zajrzeć za Hermionę w bardzo niesubtelny sposób, jakby chciała sprawdzić, czy są jakieś dowody na to, że Malfoy nadal tu mieszka.

— Masz dziś lekcje pływania? — zapytała Hermiona, mimo że to nie było w zwyczajnym harmonogramie.

— Nie — powiedziała Gemma. — Po prostu chciałam pojechać na basen. Chcesz też?

Hermiona uśmiechnęła się do dziecka. Chociaż zaproszenie brzmiało niewinnie, Hermiona wiedziała, że prawdopodobnie oznaczało, że mama Gemmy powiedziała jej, iż będzie zbyt zajęta, by ją dziś zabrać na basen, a ponieważ starszej siostry dziewczynki nie było w kraju, Hermiona była najlepszym wyborem na opiekunkę.

Gdy twarz Gemmy rozpromienił uśmiech na widok Malfoya w pokoju, Hermiona podejrzewała również, że dziewczynka może mieć trudności z tym, że obecnie widuje tatę tylko w weekendy.

— Chciałbyś popływać? — zapytała Draco Hermiona, gdy podszedł do drzwi.

Uśmiechnął się ciepło do Gemmy stojącej tam w kostiumie kąpielowym i z ręcznikiem.

— Z przyjemnością.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Hermiona odesłała Gemmę do domu, obiecując, że odbierze ją za dziesięć minut, a po przebraniu się zeszła po schodach, grzebiąc w torbie plażowej w poszukiwaniu butelki kremu z filtrem przeciwsłonecznym.

Spojrzała w górę, gdy Malfoy wydał z siebie bardzo niegodny, skrzeczący dźwięk.

— Co? — zapytała, wchodząc do salonu.

Wstał z fotela, gdzie czekał ubrany już w koszulkę i kąpielówki.

— Co to jest?

Wykonał niejasny gest w jej stronę.

— Ale co? — powtórzyła, zerkając na swoje bikini. — To?

Złapała za jedno z ramiączek trójkątnego stanika.

— Tak pójdziesz? — Brzmiał na rozgorączkowanego.

— Oczywiście, że tak. Właśnie w to poszłam się przebrać.

— Ale to…

Wykonał ten sam niejasny gest, co poprzednio, przeczesując włosy jedną ręką.

— Na pewno widziałeś kiedyś mugolskie stroje kąpielowe.

Poruszył się niespokojnie.

— Cóż, tak, ale tylko na zdjęciach, a nie na…

Hermiona uśmiechnęła się z politowaniem.

— Twojej żonie?

Przełknął ślinę.

— Po prostu myślałem, że te zwyczajne są…. Cóż, większe.

— Zwyczajne? Co to były za zdjęcia?

Jego policzki zarumieniły się na jaskrawy róż, a Hermiona przypomniała sobie, że szukała kremu przeciwsłonecznego.

— Cóż, przykro mi, że muszę cię rozczarować — powiedziała, odkładając torbę na stolik kawowy, by ją dokładniej przeszukać — ale to bikini wygląda na mnie bardzo dobrze i je założę.

Kiedy Malfoy milczał, wyprostowała się.

— Masz coś przeciwko? — zapytała, przesuwając palcem po krzywiźnie jednej piersi. — Nie uważasz, że wygląda dobrze?

— Oczywiście, że tak, Granger — warknął. — Ale jesteś praktycznie naga.

— Och, rozumiem — powiedziała, podchodząc bliżej i przesuwając palcami po brzuchu na pośladki. — To więź? Sprawia, że czujesz się niekomfortowo na myśl o dziesiątkach obcych mężczyzn, patrzących na mnie?

Przełknął ślinę, nie spuszczając wzroku z jej dłoni, a następnie skinął głową.

Hermiona stanęła na palcach i delikatnie pocałowała go w kącik ust.

— Dobrze.

Wydał z siebie żałosne jęknięcie, bardzo przypominające to, które wcześniej spowodował u niej, a ona czule pogłaskała go po policzku.

— Nie zabij nikogo.

— Nie mogę obiecać — mruknął.

Hermiona odwróciła się do swojej torby i włożyła letnią sukienkę, rzucając mu spojrzenie z ukosa.

Pokręcił głową.

— Dobrze wiedzieć, że ty też lubisz mnie torturować.

— Tylko emocjonalnie — powiedziała Hermiona, w końcu wyciągając krem z filtrem. — Nie mam ochoty być żoną homara, więc zdejmuj koszulkę i odwróć się.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Po obiecanych dziesięciu minutach Hermiona zapukała do drzwi sąsiadów.

Gemma otworzyła je natychmiast, a jej matka deptała jej po piętach.

— Ratujesz nam życie — oznajmiła starsza kobieta, wyciągając rękę, by uściskać ramię Hermiony. — Bardzo ci dziękuję… och.

Przerwała, gdy dostrzegła Malfoya.

— Maureen, to mój… mąż, Draco Malfoy. Mal… Draco, to mama Gemmy, Maureen Walsh.

— Miło cię poznać — powiedział Malfoy, wyciągając dłoń.

Maureen uścisnęła ją beznamiętnie, spoglądając między nimi. Hermiona przestąpiła z nogi na nogę.

— Przepraszam — powiedziała kobieta po chwili, wydając z siebie śmiech przepełniony szokiem. — Miło cię poznać, po prostu gdy Gemma powiedziała, że Hermiona wyszła za mąż za kogoś o imieniu Draco… sam rozumiesz.

Przestała ściskać mu dłoń i spojrzała na Hermionę.

— Wiesz, że ona ma bujną wyobraźnię, nigdy bym nie pomyślała… — Położyła ręce na biodrach, patrząc surowo. — Hermiono.

Hermiona skrzywiła się, wiedząc, że kobieta dostrzegła poważne niedopatrzenie, o którym Gemma nawet nie pomyślała. Bez wątpienia cała rodzina powinna zostać zaproszona na ślub.

— To długa historia — wyjaśniła Hermiona.

Wzrok Maureen opadł na jej talię. Brak subtelności był raczej rodzinną cechą.

— Nie o to chodzi — zaprzeczyła Hermiona, krzyżując ramiona. — Po prostu wszystko stało się bardzo szybko. A ślub był skromny. Tylko my.

— Hm. — Maureen wydawała się nieprzekonana, ale trzeba przyznać, że uśmiechnęła się ciepło do Malfoya. — Cóż, jesteś szczęściarzem. Hermiona to niezła partia.

Malfoy odwzajemnił uśmiech, kładąc dłoń na plecach Hermiony.

— Owszem.

— Mamo — odezwała się Gemma, przyglądając się rozmowie. — Możemy już iść?

— Tak, dobrze. Idźcie — powiedziała czule, odganiając ich rękoma.

Gemma pobiegła podjazdem i natychmiast wdrapała się na tylne siedzenie samochodu, który Hermiona postanowiła zatrzymać po wyjeździe rodziców.

— Po prostu pociągnij za klamkę — poinstruowała Malfoya, gdy ten niezręcznie stał obok siedzenia pasażera.

Zrobił to, wsuwając się na fotel przez otwarte drzwi.

Hermiona odwróciła się, by sprawdzić, czy Gemma zapięła pasy, a następnie, uśmiechając się do siebie, sięgnęła nad Malfoyem, by zapiąć mu pas.

Obserwował, jak zapina klamrę na jego siedzeniu, ale najwyraźniej zdawał sobie sprawę, że to nie jest czas na zadawanie pytań na ten temat.

— Dlaczego prowadzisz, Hermiono? — zapytała Gemma, gdy Hermiona wycofywała na ulicę.

Hermiona uśmiechnęła się złośliwie.

— Cóż, niestety Draco nie jest w tym tak dobry, jak w tańczeniu walca, więc to ja muszę. — Spotkała wzrok Gemmy w lusterku wstecznym i puściła jej oko. — Jestem najlepsza w prowadzeniu auta.

Dziewczynka była bardzo pod wrażeniem, a Hermiona uznała to za zwycięstwo feminizmu.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Jednak ta wygrana nie trwała długo. Basen był zatłoczony, a gdy tylko Hermiona zdjęła sukienkę, Malfoy wyglądał tak, jakby miał zaraz mieć załamanie nerwowe.

— Załóż je — warknęła Hermiona, wpychając mu do ręki zapasową parę ciemnych okularów przeciwsłonecznych, gdy Gemma pobiegła wskoczyć do basenu. — I przestań patrzeć na mnie jak jakiś cholerny jaskiniowiec.

Jego usta zacisnęły się w cienką linię, ale założył okulary. Hermiona związała włosy w kok i Malfoy wydawał się znacznie bardziej zrelaksowany, gdy już weszli do wody, a jej ciało było w dużej mierze zasłonięte.

Jak zwykle Gemma była nie do zdarcia i spędziła pierwsze pół godziny, demonstrując wszystkie style, których nauczyła się na lekcjach pływania. Drugie pół godziny spędziła, rzucając każdemu z nich wyzwanie w różnych konkurencjach: kto najdłużej wstrzyma oddech, kto najszybciej popłynie, kto najbardziej płynnie unosi się na wodzie. Trzecie półgodziny Malfoy spędził, wielokrotnie podnosząc Gemmę, by usiadła mu na ramionach, tak aby mogła wrzeszczeć ze zdziwienia, gdy zrzucał ją do wody.

Na szczęście później przybyło kilku uczniów ze szkoły Gemmy i Hermiona z Malfoyem zostali szybko porzuceni dla nowych i bardziej ekscytujących perspektyw.

Hermiona odpoczywała z łokciami na krawędzi basenu — czytając książkę, którą zabezpieczyła bardzo subtelnym, nieprzemakalnym urokiem — gdy poczuła, jak Malfoy opiera się o jej plecy z westchnieniem.

— Nie wydaje mi się, żeby kiedykolwiek miała tyle energii — powiedziała Hermiona ze współczuciem.

— Jestem pewny, że ty miałaś, mając prawie dziewięć lat.

Uśmiechnęła się, widząc, że jest pod wrażeniem samouwielbienia dziewczynki.

— Od miesięcy mówi, że tyle ma, a wciąż brakuje jej dwa lata.

— Na pewno możesz się w tym utożsamić — mruknął w jej ramię. — Czy nie planowałaś zostać najmłodszym Ministrem Magii, gdy tylko dowiedziałaś się, że możesz nim zostać?

Zanuciła.

— Owszem. Dopóki nie pojawił się okropny chłopiec i nie pokazał mi, gdzie jest moje miejsce.

— Doprawdy? — zapytał, obejmując ją w talii.

— Tak. Wtedy postanowiłam, że stanie się to jeszcze szybciej.

Przelotnie pocałował ją w szyję, sprawiając, że zadrżała.

— Nie ma za co.

— Jeszcze sobie nie dziękuj — zrzędziła. — Zostało mi tylko dwanaście lat, a teraz będę musiała doliczyć jeszcze trójkę dzieci.

Szybko przekalkulowała w głowie. Ministerstwo przeznaczyło rok na zajście w ciążę z pierwszym, trzy lata na drugie i pięć na trzecie. Do tego czasu miałaby trójkę dzieci poniżej dziesiątego roku życia.

— Oczywiście, że ci pomogę — powiedział Malfoy. — Moi rodzice zawsze pragnęli mieć ministra w rodzinie, ale powinni być bardziej konkretni.

Hermiona uśmiechnęła się wbrew sobie.

— Ale ty byłbyś zadowolony, będąc ministrem Malfoyem, czyż nie?

— Pozwolić komuś innemu wykonywać ciężką robotę, a samemu prześlizgiwać się dzięki nazwisku? — zastanawiał się. — Brzmi jak coś, po co się urodziłem.

Zamknęła książkę i odwróciła się do niego, rzucając spojrzenie na Gemmę, która obecnie dowodziła armii w bitwie na gigantycznym, nadmuchiwanym koniku morskim.

— Nieco mnie niepokoi, że uważasz wychowywanie naszych dzieci za ciężką pracę. Czy ostatni tydzień niczego cię nie nauczył?

— Właściwie tak — mruknął zadowolony z siebie, całując czubek jej nosa. — Dowiedziałem się, że dzieci są dziwne, ale też całkiem zabawne. Poza tym jestem pewien, że Gemma kiedyś będzie doskonałą opiekunką do dzieci.

Hermiona wciągnęła krótki oddech. Łatwo było żartować o zostaniu ministrem — marzenie, co do którego już dawno zmieniła zdanie — i jeszcze łatwiej żartować o byciu ministrem Malfoyem. Gdyby w jakiś sposób udało jej się zdobyć najwyższe stanowisko, złamałaby różdżkę, która pozwoliłaby wydrukować choć jeden plakat bez nazwiska Granger.

Co zaskakujące, dość łatwo było snuć plany o trójce hipotetycznych dzieci, które kiedyś będą mieć. Nawet jeśli ten dzień nadszedł dużo wcześniej, niż Hermiona kiedykolwiek się spodziewała, a hipotetyczny ojciec nie był już hipotetyczny, ale… całkowicie nieunikniony.

Ale z jakiegoś powodu jego sugestia, że Gemma nadal będzie ich sąsiadką za dziesięć lat, sprawiła, że Hermiona poczuła bolesny ucisk w piersi.

— Co? — zapytał, wpatrując się w jej twarz.

— Ty… ty chcesz zostać w domu?

Wydawał się zdezorientowany sugestią, że mogliby zrobić inaczej.

— A ty nie?

— Cóż, tak, ale… — urwała, potrząsając głową. — Nie wiem. Zawsze zakładałam, że w pewnym momencie będziesz chciał wrócić do Dworu.

— Nie sądziłem, że ty kiedykolwiek chciałabyś tam wrócić.

— Nie chciałabym — powiedziała szczerze Hermiona. — Ale kiedyś będę musiała, prawda? Przecież chcesz, żeby twoje dzieci odwiedzały miejsce, w którym dorastałeś?

Powoli skinął głową, jakby się zastanawiając.

— Chyba tak, ale na razie wolę twój dom. — Hermiona się uśmiechnęła, a on pochylił się, żeby szepnąć jej do ucha. — Chociaż w końcu będziemy musieli dzielić sypialnię. Wiesz, żeby zrobić miejsce dla dzieci.

Jej policzki zaróżowiały, gdy rzeczywistość ich obecnej sytuacji znów do niej dotarła.

— Tak, cóż, możemy to omówić za kilka dni.

Dłonie Malfoya zacisnęły się na jej biodrach.

— Może za trzy?

— Plus minus — wyszeptała.

Pocałował ją w policzek.

— No to jesteśmy umówieni.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Jak się okazało, jedyną rzeczą bardziej niewyczerpalną niż zapas energii Gemmy był jej apetyt. Chociaż zjadła wszystkie przekąski owocowe i batony zbożowe, które Hermiona spakowała do swojej torby, i tak zadzwonili do Maureen z pytaniem, czy mogą zatrzymać się na hamburgery w drodze powrotnej.

— To był Caleb — powiedziała Gemma z ustami pełnymi chipsów w połowie opowieści o jednym z chłopaków z basenu. — Mieszka na końcu ulicy. Moglibyśmy tam jutro pojechać na rowerach, jeśli chcecie zobaczyć.

Hermiona powstrzymała uśmiech na widok lekko przestraszonej miny Malfoya.

— Nie sądzę, żeby Draco umiał jeździć na rowerze — oznajmiła łagodnie.

Gemma wyglądała na zdezorientowaną.

— Nie umiesz?

Wzruszył ramionami, wziął kolejny kęs hamburgera i wyglądał na zirytowanego.

— Cóż, mnie nauczył mój tata — powiedziała Gemma z namysłem. — Ale teraz możesz być już za stary, by się nauczyć.

Hermiona stłumiła śmiech.

— Zamiast tego moglibyśmy oglądać telewizję — zaproponowała.

— Oglądałem różne rzeczy w telewizji — oznajmił Malfoy dumnie, jakby się cieszył, że ma coś do dodania. — Programy i filmy.

— Jaki jest twój ulubiony film? — zapytała Gemma.

Znów wyglądał na zirytowanego.

— Cóż, nie powiedziałbym, że mam ulubiony — mruknął, skubiąc chipsy.

— Mój to 101 dalmatyńczyków.

Malfoy się zakrztusił.

— Naprawdę, Granger? — jęknął, wyglądając na absolutnie oburzonego. — Pokazałaś jej swój film o zabójstwie psów?

— To nie jest mój film i nie jest tak zły, jak to przedstawiałam — wyjaśniła na szybko. — To raczej próba zabójstwa.

Wyraz jego twarzy świadczył jedynie o tym, że to marne wyjaśnienie.

— I to nawet nie to! — szybko się poprawiła. — To głównie spisek w celu popełnienia morderstwa.

Gemma spojrzała na nich z ukosa, a potem powiedziała:

— Zawsze chciałam mieć psa, ale mama powiedziała nie.

Hermiona mruknęła współczująco, popijając swój koktajl mleczny, podczas gdy Malfoy kończył swojego burgera w zgorszonej ciszy.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Gdy dotarli na autostradę, Hermiona opuściła szyby na prośbę Gemmy i dziewczynka zachichotała, gdy ich włosy zostały potargane przez pęd powietrza. Hermiona zerknęła przelotnie na Malfoya i spotkała się z jego zaskoczonym uśmiechem. Blond pasma zamigotały mu przed oczami, gdy wyciągnął rękę przez okno, sprawdzając opór powietrza na swojej dłoni. Słońce dopiero zaczynało tonąć na cynamonowym niebie, a Hermiona odetchnęła głęboko i powoli, gdy ciepłe światło zalało kolejny niekończący się letni dzień.

Kiedy samochód skręcił w ich ulicę, Hermiona uśmiechnęła się czule w lusterku wstecznym do pochylonej głowy Gemmy. Wjechała na podjazd i wyłączyła silnik, odwracając się na siedzeniu, żeby spojrzeć. Malfoy zrobił to samo i zaśmiał się na widok dziewczynki śpiącej z szyją wygiętą pod niemożliwym kątem.

— To wygląda okropnie niewygodnie — stwierdził.

— Cóż, wiesz, jak jest. Jesteś niezniszczalny, gdy masz prawie dziewięć lat.

Wysiedli z samochodu, zamykając drzwi tak cicho, jak tylko się dało, a Hermiona pomogła uwolnić Gemmę z pasów bezpieczeństwa, gdy Malfoy wziął dziecko na ręce. Instynktownie do niego przylgnęła, wyglądają jak koala z głową opartą na jego ramieniu. Hermiona wsunęła kasztanowe pasmo włosów za ucho Gemmy, gdy czekali, aż Maureen otworzy drzwi.

Gdy to zrobiła, na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.

— Dziękuję — wyszeptała, robiąc krok do przodu, aby Malfoy mógł oddać jej Gemmę. — Wkrótce będzie na to za duża — powiedziała, podciągając dziewczynkę na biodrze. — I będę za tym tęsknić.

Hermiona pochyliła się do drzwi, żeby odłożyć torbę z rzeczami Gemmy i powiedziała cicho:

— Ja też.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Gdy tylko weszli do domu, Hermiona zdjęła letnią sukienkę i wrzuciła wilgotne ubranie do kosza obok pralki. Gdy się odwróciła Malfoy znów wpatrywał się w jej bikini.

— Chcę tylko, żebyś wiedziała, że w tym czymś stanowisz cholerne zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego.

— Cóż, jestem pod wrażeniem twojej powściągliwości — powiedziała beztrosko. — Chociaż trochę się martwiłam, że już zawsze będziesz patrzył wilkiem.

— Nie patrzę tak.

I rzeczywiście tego nie robił.

Zamiast tego patrzył na nią tak, jakby była czymś, co chciałby pożreć. Gęsia skórka pojawiła się na jej skórze, gdy poczuła chłodne powietrze na sobie, i była pewna, że widział jej twardniejące sutki przez cienką tkaninę.

Zrobił krok w jej stronę, a ona przełknęła ślinę.

— Chcesz coś obejrzeć przed snem?

Zatrzymał się, a potem skinął głową.

— Jasne.

— Okej — powiedziała Hermiona. Może po prostu najpierw się przebierzemy?

— Pewnie.

Nie ruszył się, więc musiała przejść obok niego, wychodząc z kuchni, i była bardzo świadoma faktu, że podążał za nią po schodach. Prawie czuła jego wzrok na swoim tyłku, który przesuwał się z jednej na drugą stronę przy każdym kroku.

Nie obejrzała się za nim, gdy dotarła na piętro, tylko po prostu poszła korytarzem do ich pokojów. Sięgała właśnie po klamkę do drzwi, gdy przemówił.

Kurwa.

Może „przemówił” nie było do końca właściwym słowem na opisanie tego, co zrobił, ale to był słowo, które wyrwało się z jego ust, gdy złapał ją za biodra i przyciągnął do siebie.

— Kurwa, myślałem, że to zniosę — powiedział szorstko w tył jej szyi. — Ale nie mogę.

Hermiona oparła dłonie o drzwi, gdy jej oczy opadły, a ciepło zalało brzuch.

— Co zniesiesz? — jęknęła, gdy jego zęby przesunęły się po jej ramieniu.

Uniósł rękę, by zaplątać ją między węzeł na jej plecach.

— Wiedzę, że zaraz wejdziesz do tego pokoju i pociągniesz za te małe sznurki, a te maleńkie skrawki materiału, które ledwo zakrywają twoje pieprzone cycki, spadną na podłogę.

Zacisnęła usta, by stłumić jęk, gdy ten obraz i te słowa wywołały dreszcz podniecenia w jej cipce.

— Śmiało — szepnęła.

Zatrzymał się z ustami na jej szyi i poczuła, jak jego głowa się cofa.

— Co?

— No dalej, pociągnij za sznurki — powiedziała.

— Granger…

— Jeśli chcesz — dodała.

Kurwa.

Poczuła, że odsunął się na tyle, by móc obserwować, jak kokarda się rozwiązuje, gdy powoli przeciągnął jeden koniec przez jej plecy. Prawie dyszała, gdy węzeł puścił, a on jęknął, przesuwając dłonią po nagiej powierzchni skóry.

— Teraz drugi — powiedziała, pochylając się do przodu i opierając na przedramionach o drzwi.

— Kurwa mać — mruknął, gdy jego palce zamknęły się na kokardce przy jej szyi.

Pociągnął prosto w dół, jego knykcie muskały długość jej kręgosłupa i poczuła, że może wybuchnąć płomieniami, zanim w końcu się uwolni.

Choć to nic w porównaniu z tym, co czuła, gdy pasek faktycznie się rozplątał, materiał zsunął się z jej piersi i wylądował na podłodze przed nią z ledwo słyszalnym szelestem.

Malfoy oddychał ciężko na jej karku i czuła jego czoło przyciśnięte do jej włosów. Nie patrzył. Mógł z łatwością spojrzeć przez jej ramię, ale tego nie zrobił, a to w pewnym stopniu uczyniło całą sytuację jeszcze bardziej nie do zniesienia.

— No dalej — wyszeptała ponownie.

— Na Merlina, Granger — jęknął.

Ale tym razem nie musiała mu powtarzać dwa razy.

Jego dłonie powoli przesunęły się w górę po jej żebrach, przesuwając się do przodu i w końcu podnosząc się, by objąć jej piersi.

— O, Boże — jęknęła, gdy jego kciuki musnęły jej sutki.

Były boleśnie twarde od podniecenia i chłodu wilgotnego kostiumu, który miała na sobie, i wygięła się pod jego dotykiem, gdy je otaczał.

— Kurwa — jęknęła, przyciskając się do niego.

— Bogowie, wykończysz mnie, Granger — powiedział. — Jak możesz oczekiwać, że… — urwał z jękiem, pozwalając ciężarowi jej piersi wypełnić swoje dłonie. — Z tymi pieprzonymi cyckami. — Jedna jego ręka przesunęła się po jej dekolcie, a palce obrysowały grzbiet jej blizny. — I tym cholernym tatuażem.

O, kurwa. Podejrzewała, że mu się to podoba, ale słysząc to, poczuła ciepły miód w swoich żyłach.

Wtuliła tyłek w jego biodra, gdy dotykał ją palcami i drażnił, i nagle zdała sobie sprawę, że szuka rytmu dopasowanego do niego. Może gdyby się wystarczająco pochyliła, mogłaby poczuć…

Nie. Nie, nie. Nic z tych rzeczy. Musiała jakoś odzyskać przewagę.

— Malfoy?

— Tak?

— Jeśli pierwszy będziesz gotowy, może wybierzesz film?

Jego dłonie przestały dotykać jej klatkę piersiową, gdy próbował przetrawić jej słowa.

— C-co?

— Nadal chcesz oglądać, prawda?

Jego dłonie opadły na jej biodra, a twarz wtulił w jej włosy.

— Kurwa, jasne, jeśli chcesz. Kurwa.

Sięgnęła po klamkę i pchnęła drzwi, wchodząc do swojego pokoju i odwracając się, by dać mu sekundę na obserwowanie swoich piersi.

— Świetnie.

Następnie zamknęła drzwi przed jego oniemiałą twarzą.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Kiedy Hermiona usłyszała skrzypienie podłogi między ich pokojami, odczekała jeszcze minutę, zanim wysunęła głowę za drzwi. Zauważyła migoczące światło z telewizora na dole schodów, więc przebiegła przez korytarz i otworzyła drzwi do pokoju Malfoya.

Nie wiedziała, czego się spodziewać, ale jego obecność w tym pomieszczeniu nie wyróżniała się niczym szczególnym. Ściany pomalowano tym samym neutralnym beżem, co jej pokój, pościel miała ten sam szary kolor, co pierwszego dnia. Jedynym znakiem, że ktoś ze zdolnościami magicznymi tu przebywał, było miniaturowe laboratorium eliksirów ustawione wzdłuż tylnej ściany. Ale nawet ono było niezwykle schludne i tak dobrze zorganizowane, że nie wydawało się odstawać od reszty mugolskiego wystroju.

Hermiona otworzyła kilka szuflad jego komody, szybko znajdując to, czego szukała i ponownie je zamknęła. Pomacała i podrażniła kilka osobistych rzecz w pokoju, a następnie udała się do łazienki.

Tam również było wyjątkowo schludnie, a zestaw do golenia wyglądał na niedawno używany. Wcześniej o tym nie myślała, ale za każdym razem, gdy dotykała jego twarzy, była całkowicie gładka — nawet gdy całowali się wczoraj późnym wieczorem.

Lekko pokręciła głową z rozbawieniem, myśląc, że miał zwyczaj golić się dwa razy dziennie — takie malfoyowskie — ale nie skupiła się na tym zbyt ponieważ przyszła następna bardzo żywa myśl o tym, jak cudownie byłoby poczuć tę gładką skórę na swoich sutkach czy udach.

Szybko odwróciła się, by wyjść z pomieszczenia, ale dostrzegła znak nad toaletą, o którym Malfoy wspomniał. Rzeczywiście wesoły, mały wianek z kwiatów i zieleni otaczał słowa Cześć, piękny napisane ekstrawagancką kaligrafią.

Uśmiechając się do siebie, Hermiona szybko zakradła się na korytarz i zastąpiła znak tym z pokoju rodziców, który, jak myślała, mógłby złagodzić jego ego.

Ciesz się małymi rzeczami.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Kiedy Hermiona weszła w pole widzenia sofy, podwójne spojrzenie Malfoya było warte napisu SLYTHERIN, który obecnie widniał na jej piersi.

Otworzył usta ze zdziwienia, gdy zobaczył ją stojącą tam w jego koszulce, z gołymi nogami wystającymi spod niej.

Uśmiechnęła się do niego z zadowoleniem, siadając obok na poduszkach i wtulając się w jego bok.

— Wygodnie? — zapytał, wciąż ją obserwując.

— Bardzo, dziękuję — odpowiedziała, wyciągając rękę na przód jego talii.

Nie miał nic do gadania, skoro nie miał na sobie koszulki tylko zielone, dresowe spodnie. Właściwie ich stroje były dopasowanym zestawem.

— Co oglądamy? — zapytała z rozbawieniem, gdy on po prostu dalej się gapił.

— Zapomniałem tytuł — powiedział — ale już wiem, że to będzie mój nowy ulubiony film.

— Myślałam, że nie masz ulubionego.

Jego palce przesunęły się wzdłuż brzegu koszulki, muskając jej nagie udo.

— Teraz już mam.

Okazało się, że jego nowym ulubionym filmem był Król Lew. Hermiona myślała, że Gemma będzie zachwycona, gdy się dowie, choć może mogliby przymknąć oko na to, co było decydującym czynnikiem w przeniesieniu go na szczyt listy.

Hermiona uznała za całkiem urocze, że spodobał mu się kolejny film dla dzieci, ale okazało się, że to wielka korzyść. Malfoy był o wiele mniej zdezorientowany wewnętrznym funkcjonowaniem stada zwierząt niż światem amerykańskich konkursów piękności, co w zasadzie miało wiele sensu. Hermiona zdecydowała, że lepiej będzie wplatać filmy zawierające bardziej złożone lub obce, mugolskie koncepcje. Na szczęście jej kolekcja Disneya była bardzo bogata — będą mieć wystarczająco dużo, aby wypełnić większość repertuaru.

Gdy oglądali, Hermiona odkryła, że coraz bardziej opiera się o Malfoya z powodu wyczerpania po dniu. W końcu postanowiła odpuścić i po prostu położyć się głową na podłokietniku sofy i stopami wcisnąć się w jego udo. Uśmiechnął się do niej, pociągając jej stopy na swoje kolana.

Och — jęknęła głośno, gdy wbił kciuk w wygięcie jej stopy, mocno naciskając.

Przerwał, patrząc na nią z uniesionymi brwiami.

— Przepraszam — mruknęła. — To… przyjemne.

Wrócił do pocierania, wyglądając na rozbawionego.

— Nie przepraszaj, ale… pamiętasz, co mówiłem o udawaniu?

— Nie udawałam! — upierała się. — Po prostu się tego nie spodziewałam.

— Skoro tak mówisz.

Kontynuował masowanie jej stóp, a jedna ręka powoli przesunęła się w stronę jej kostek. Starała się ograniczać hałasy do minimum, ale gdy ściskał jej obolałe łydki, nie mogła powstrzymać zadowolonego mruczenia, które wydobyło się z jej ust. Poza tym nie chciała, żeby pomyślał, że jej się to nie podoba i przestał. Zwłaszcza, gdy dotarł do jej uda, mocno ugniatając tuż nad kolanem. Jego dłonie były tak duże, że nie mogła uwierzyć w ich siłę, gdy pracował nad jej zmęczonymi mięśniami, jakby to było nic wielkiego.

Kiedy zdała sobie sprawę, że muśnięcie jego palców po wewnętrznej stronie jej ud sprawia, że jej oddech staje się płytki, jego dłonie były już prawie przy rąbku koszulki. Niezależnie od tego, wydawało się jej, że to najbardziej naturalna rzecz na świecie, by przewrócić się na plecy i przesunąć jedną nogę za siebie, obejmując jego biodra.

Malfoy odwrócił się na sofie twarzą do niej, podciągając jedno kolano pod siebie i chociaż Hermiona poczuła się lekko winna na myśl o całowaniu się tak szybko po śmierci Mufasy, czyż nie na tym polega krąg życia?

Jej serce zabiło mocniej, gdy dłonie Malfoya przesunęły się w górę, unosząc koszulkę wokół jej bioder, a ona uśmiechnęła się szeroko na widok jego twarzy, gdy zauważył czarne bokserki, które miała pod spodem.

Widziała już wcześniej ludzi, których opisywano jako dzikich, ale to był pierwszy raz, kiedy była tego świadkiem na własne oczy. Jego wzrok pociemniał, a nozdrza rozszerzyły się. Zagryzł zębami dolną wargę i wbił palce w jej uda.

— Granger — wychrypiał łamiącym się głosem, przesuwając jedną dłoń po materiale, który ją okrywał. — To moje.

Hermiona zacmokała.

— Nie wiedziałam, że mój mąż jest takim hipokrytą — powiedziała, obdarzając go nieśmiałym uśmiechem. — Teraz też są moje.

Jęknął, podciągając jej koszulkę pod żebra i głaszcząc skórę brzucha.

— Merlinie, wiedźmo, naprawdę mnie wykończysz.

— Może to był mój plan od samego początku — wyszeptała.

Jego ręka wślizgnęła się pod koszulkę, a ona westchnęła, gdy jego palce znalazły sutek.

— To kurwa działa.

Jej biodra się poruszyły, a on przesunął się do przodu, aż jej uda znalazły się na nim. Oblizała usta, obserwując mięśnie jego klatki piersiowej i brzucha. Oparł dłoń o jej głowę i pochylił się nad nią, a ona przesunęła palcami po jego ramieniu.

Całował ją powoli i głęboko, przyciskając jej głowę do poduszki, ale gdy próbowała odwzajemnić pocałunek, odsunął się. Był tuż poza zasięgiem, a jej szyja naprężyła się, gdy próbowała gonić jego usta. Westchnęła, gdy znów się pochylił, a on jedynie przejechał językiem po jej ustach, muskając je drażniącymi pocałunkami. Jęknęła, a on uśmiechnął się, gdy jej biodra drgnęły przy nim.

— Otwórz usta — powiedział.

Zrobiła to od razu, mając nadzieję, że porządnie ją pocałuje. Nie była w ogóle przygotowana na powódź przyjemności, która miała ją zalać, gdy mocno polizał jej odsłonięty język.

Jęk rozległ się w jego ustach, gdy zamknął je na jej, a ona pocałowała go rozpaczliwie, wyginając się pod nim.

— Podoba ci się to? — zapytał.

Nie odpowiedziała, ale jęknęła ponownie, gdy przesunął rękę pod koszulkę, drażniąc jej drugi sutek.

— Myślę, że tak — mruknął.

Jego otwarte usta zawisły nad jej, jakby chciał wciągnąć dźwięki, które się z niej wydobywały. Nie pocałował jej, ale ich usta zetknęły się ze sobą, gdy wiła się pod nim. Chłodny, świeży zapach jego wody po goleniu był pomieszany z najlżejszą nuta chloru, a ona nigdy nie czuła czegoś tak odurzającego.

Gorąco pulsowało w jej cipce, gdy pocierał i naciskał na jej sutek. Zastanawiała się, co będzie musiała zrobić, żeby jego usta się tam znalazły.

Zapytaj, podpowiedział jej mózg. Ale to wydawało się o wiele za trudne. Więc wystawiła język, a on go polizał.

Wydała śmieszny jęk, gdy jej cipka się zacisnęła, ale nigdy wcześniej nie czuła czegoś takiego. Oczywiście całowała się z językiem, ale nigdy w tak sprośny, rozwiązły sposób. To sprawiało, że czuła, iż mógłby zrobić wszystko, czego pragnęła. Gdyby tylko mogła znaleźć słowa…

— Podoba ci się sposób, w jaki cię dotykam? — zapytał przy jej ustach.

Kiwnęła gorliwie głową.

— Tutaj?

Uszczypnął ją w sutek.

— Tak — wysapała.

— A tutaj?

Ugryzł ją w wargę.

— Tak, kurwa.

— Chcesz, żebym cię dotknął gdzieś indziej?

Jęk wyrwał się z jej gardła, gdy poruszył biodrami do przodu i poczuła go napierającego na nią. Była mokra — gotowa — czuła wilgoć, gdy tylko się do niej przycisnął.

— Tak — powiedziała ponownie.

Usiadł na piętach, a jego dłonie powoli przesuwały się w dół po jej przodzie. Koszulka wciąż zakrywała jej piersi i zastanawiała się, czy zostawił ją tak dla jej wygody. Albo może uznał, że możliwość czucia, ale nie widzenia, jest podniecająca.

Podejrzewała, że tak może być, gdy delikatnie przesunął palcami pod klapką materiału zakrywającą otwór z przodu bokserek, które miała na sobie.

— Wiesz, że noszenie mojej bielizny znaczy, że mam łatwy dostęp?

Wciągnęła drżący oddech, gdy jego kciuk musnął jej nabrzmiałą łechtaczkę przez cienki materiał.

— Chcesz, żebym zrobił ci dobrze, księżniczko?

— Nie nazywaj mnie tak — jęknęła, gdy powtórzył ten sam drażniący ruch.

Uśmiechnął się.

— Wezmę to za tak.

Kurwa, kurwa, kurwa. Całe jej ciało rozbłysło, gdy przesunął materiał wystarczająco, by przycisnąć go bezpośrednio do jej łechtaczki. Jej kolana opadły, a biodra uniosły się w mimowolnym pchnięciu w jego kciuk.

— Czas powiedzieć mi, co lubisz — wyszeptał.

Jej oczy zacisnęły się na samą myśl. Już samo dotykanie jej tam było tak przyjemne. Ale wiedziała, że to nie wystarczy. Pomyślała o tym, co by zrobiła, gdyby była sama.

— M-mokro — powiedziała po chwili. — Lubię, gdy jej mokro.

Jego dłoń natychmiast podniosła się do ust, a ona patrzyła, jak nakłada na czubki palców sporą ilość śliny. Miała ochotę wspomnieć, że gdyby sprawdził kilka centymetrów niżej, okryłby, że jest idealnie mokra, ale wtedy ciepło śliny przesunęło się po niej i prawie ujrzała gwiazdy.

— Grzeczna dziewczynka.

Jej policzki zapłonęły od tego pieszczotliwego określenia, ale z jakiegoś powodu nie przyszło jej do głowy, żeby jej tak nie nazywał. Zwłaszcza, gdy jego kciuk zaczął ślizgać się po skórze, delikatnie ją okrążając.

— Co jeszcze?

Ścisnęła jego przedramiona, wbijając w nie palce.

— Powoli — poinstruowała go. — Wolniej… i…

Urwała z jękiem, gdy zwolnił tempo.

— I? — zachęcił.

Jej biodra znów się potoczył, wciągając się pod jego dotyk w sposób, który lubiła.

— W górę i w dół — powiedziała, naśladując ruch kciukiem na jego ramieniu. — Tuż nad.

Jego oczy błyszczały, gdy na nią patrzył, i oblizał usta, zanim dotknął ją w sposób, który opisała.

Och, kurwa mać. Jej oczy niemal wywróciły się do tyłu, gdy idealnie ją nacisnął. Czuła, jak łechtaczka zaczepia o opuszek jego palca przy każdym płynnym ruchu, a jej cipka zacisnęła się rozpaczliwie, błagając o wypełnienie.

— Tak doskonale — powiedział, brzmiąc niemal z podziwem.

— Tak — nie mogła się powstrzymać, by się nie zgodzić.

Dodał kolejną porcję śliny, zanim znów się pochylił, kładąc wolną rękę obok jej głowy i kontynuując ten sam ruch, gdy przycisnął do niej swojego penisa.

— O mój Boże — jęknęła, gdy poczuła, jak główka jego kutasa szturcha jej wejście przez ich ubrania. Przemoczyła jego bieliznę, co było cholernie podniecające, a cichy jęk przyjemności, który wydał, gdy na nią napierał, trafił mocno do jej rdzenia.

— Więcej — błagała.

To była strasznie niejasna instrukcja, co natychmiast do niej dotarło, gdy mocniej nacisnął jej łechtaczkę.

— Nie, nie — powiedziała żarliwie. Jego wcześniejszy sposób był idealny. — Miałam na myśli…

Słowa uciekały jej, więc pokazała ponownie, przesuwając kciuk po jego ramieniu szerszym pociągnięciem, pokonując większy dystans przy każdym ruchu.

Szybko wcielił w życie jej instrukcje i jego kciuk przesunął się wyżej, a następnie w dół do szczytu jej cipki.

— O, kurwa… o mój Boże

— Tak? — zapytał, muskając ustami jej usta, gdy powoli się przy niej kołysał.

— Tak, kurwa.

— Tutaj?

— Aha.

Miała ochotę płakać, gdy znów oblizał jej usta.

— Tego potrzebujesz?

— Tak, proszę

Przyjemność zaciskała się w niej, napinając jak żądło przy każdym ruchu, a ona zapadała się w nią, poruszając się razem z nim.

— Czy to zadziała?

Jej oczy szeroko się otworzyły, gdy zarejestrowała to pytanie. Czy to sprawi, że dojdzie?

— Tak — wyszeptała.

Było idealnie, ale… czy naprawdę miała mieć orgazm? Kiedy na nią patrzył, był całkowicie przytomny, nawet nie pochłonięty własną przyjemnością? Orgazm tuż-tuż, w salonie, ze wszystkimi włączonymi światłami i pieprzonym Hakuna Matata w tle?

Jego ręka zatrzymała się, a on się uśmiechnął.

— Dobrze.

A potem wstał z sofy.

— C-co? — jęknęła, patrząc jak poprawia swoje spodnie dresowe. Uśmiechnął się z politowaniem na widok mokrej plamy na przodzie.

Nie odpowiedział, tylko wyszedł z pokoju i wszedł do kuchni.

Hermiona wpatrywała się w sufit, ciężko dysząc, a jej cipka drgała z niespełnionego oczekiwania.

— Myślę, że to zasługuje na osiem, prawda? — zawołał.

Zacisnęła zęby.

— Siedem — odkrzyknęła.

Zaśmiał się.

— Absolutnie nie.

— Siedem i pół — mruknęła.

To było o wiele dalej niż poprzednio, a ona wciąż miała zamiar dojść.

Pojawił się nad jej głową, pochylając się nad podłokietnikiem sofy.

— Osiem. — Pocałował ją mocno, a potem powiedział: — Dobranoc.

Hermiona poważnie wątpiła, że taka będzie.

_________________________

Witajcie :) w piątek pojawiam się z nowym rozdziałem. Wiele się tu działo i szczerze mówiąc, zostały tylko fajne rozdziały do końca. Cieszę się, że w miarę sprawnie udało mi się wrócić na właściwe tory i że zmierzamy do końca tej historii. Ale nie martwcie się, mam w zanadrzu kilka, które z pewnością Wam się spodobają.

Na kolejny rozdział zapraszam w poniedziałek. W przyszłym tygodniu planuję opublikować wszystkie trzy pozostałe rozdziały. Mam ndzieję, że plany się nie zmienią. Trzymajcie kciuki! :)

Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego weekendu. Enjoy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy