Po
lunchu jedenastego dnia Hermiona wyszła z łazienki, wciąż mokra po prysznicu, i
zobaczyła stojącego w jej pokoju Malfoya.
—
Malfoy! — krzyknęła, mocniej zaciskając poły szlafroka.
—
Hermiono — odpowiedział.
Wydawał
się kompletnie niewzruszony, stojąc przy jej biurku i przeszukując otwarte
szuflady.
—
A co, gdybym wyszła nago? — zażądała odpowiedzi.
Zachichotał
i po raz pierwszy na nią spojrzał.
—
Gdybyś tylko. Może i wiodłem uprzywilejowane życie, ale nigdy nie byłem
szczęściarzem.
Zacisnęła
usta.
—
Co tutaj robisz? Co z zaufaniem?
—
W sensie? — zapytał, podnosząc parę koronkowych, czarnych majtek. — Naprawdę
myślałaś, że nie przejrzę twojego pokoju po tym, jak obejrzałem pozostałe?
Prawdę
mówiąc, nie myślała o tym zbyt wiele.
—
Nie wiem — powiedziała, krocząc przez pokój i wyrywając mu bieliznę z rąk. — To
po prostu wydaje się zwykłą uprzejmością.
—
Może dla innych ludzi — mruknął, uśmiechając się do niej. — Ale jesteśmy
małżeństwem. Już ci mówiłem, że uczę się o mugolach… i o mojej żonie.
Wskazał
na zestaw przedmiotów, które rozłożył na jej łóżku, a serce Hermiony zamarło,
gdy dostrzegła wśród nich swój wibrator.
—
Tyle fascynujących rozwiązań, które mugole opracowali na tak wiele różnych
problemów.
Hermiona
wpatrywała się w narzutę, modląc się, żeby miał na myśli temperówkę lub zalotkę
do rzęs, ale z uśmieszkiem rozprzestrzeniającym się na jego twarzy, straciła na
to wszelką nadzieję. Nie mogąc tego dłużej znieść, sięgnęła do przodu i
zgarnęła fioletową zabawkę z łóżka, depcząc ją i bezceremonialnie wrzucając do
szuflady stolika nocnego, z której ją wyjął.
—
Szczególnie to mnie zaciekawiło — powiedział. — Zasilane bez wtyczki?
—
Ma baterię — odpowiedziała, starając się zachować spokój. — To przenośna forma
elektryczności.
—
Jakie to interesujące. Zastanawiam się, do czego można używać tego urządzenia?
—
To masażer.
—
Rozumiem — rzekł Malfoy, kiwając powoli głową. — Ale trochę podejrzany kształt,
prawda?
Hermiona
warknęła z frustracji, zaciskając pięści po bokach.
—
Po co pytasz, skoro wiesz, co to jest? Lubisz się nade mną znęcać?
Zaśmiał
się.
—
Cóż, wiesz, że tak — mruknął, stając przed nią. — I nie wiem, co to jest, ale
jeśli to jest to, co myślę, to jest
to bardzo pomocna informacja.
—
A to niby dlaczego? — zapytała, patrząc na niego wyzywająco.
Jej
policzki płonęły, ale nie dała się zawstydzić za dbanie o własne potrzeby.
Stanął
bliżej niej, jego dłonie przesuwały się lekko po bokach jej ud, a jego skóra ją
parzyła, nawet przy utrzymującym się gorącu prysznica.
—
Bo ewidentnie problem tkwił w twoich innych partnerach — powiedział cicho,
pochylając głowę, by przemówić blisko jej ucha. Oparła dłonie o jego klatkę
piersiową, gdy jego palce drażniły dół jej pleców. — Teraz wiem, że wiesz, co lubisz… Muszę cię tylko przekonać,
żebyś mi powiedziała. — Wciągnęła drżący oddech, gdy jego dłonie gładziły
krągłości jej tyłka. — Albo mi pokazała — dodał, a ona poczuła uśmieszek na
swoim policzku. — Jak wolisz.
Gorąco
zalało ją, gdy jego dłonie bezczelnie dotykały ją przez delikatną tkaninę.
Ścisnęła jego koszulę w pięści, czując, że przesuwa się w miejsce, w którym jej
pośladki stykały się z udami.
—
Teraz? — pisnęła.
—
Nie, nie teraz — powiedział łagodnie. — Kiedy poczujesz się komfortowo,
kochanie.
—
Nie mów tak do mnie — wymamrotała Hermiona, uśmiechając się do znanej już
rutyny.
Malfoy
odchylił się, by się do niej uśmiechnąć, a jego dłonie uniosły się, by objąć
jej twarz.
—
Jest i ona — wymamrotał, opuszkiem palca przejeżdżając po jej dolnej wardze. —
Czujesz się lepiej?
Skinęła
głową, nie odrywając wzroku od jego ust. Wsunął wargę między zęby, po czym
pochylił się i…
—
To dobrze — wyszeptał w kącik jej ust.
Hermiona
potknęła się, gdy się od niej odsunął i jęknęła z szoku.
Wyszedł
z pomieszczenia, zanim zdążyła się zorientować, co się stało.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Kiedy
Hermiona weszła do kuchni, już w pełni ubrana, Malfoy stał przy blacie i jadł
mandarynkę.
Zauważyła,
że wziął na siebie obowiązek uaktualnienia ich postępów do „5” — liczby, na
której byli przed ostatnim pocałunkiem.
Oparła
się o blat naprzeciwko niego, a on stanął z nią twarzą w twarz.
—
Myślałam, że mnie pocałujesz — powiedziała wprost.
Przełknął
owoc w ustach i zlizał kroplę soku z kciuka.
—
Naprawdę?
—
Tak — odpowiedziała lekko zirytowana.
Oczywiście,
że tak myślała.
—
Chcesz, żebym cię pocałował?
Wciągnęła
gwałtownie powietrze, nie spodziewając się, że zapyta tak po prostu. Uniósł
brwi.
Jej
serce zaczęło dudnić w piesi i nie było sensu zaprzeczać.
—
Tak.
Odepchnął
się od blatu i od razu przeszedł przez podłogę, przyciskając się do niej. Jego
dłonie mocno zacisnęły się na jej talii.
—
W taki sposób? — zapytał przy jej ustach.
—
T-tak — wyjąkała.
Jego
usta opadły na jej usta, a jej umysł zamarł w błogiej pustce, gdy poczuła
słodki smak cytrusów na jego języku. Przyciągnął ją do siebie, unosząc kciuki,
by musnąć boki jej piersi, a z jej ust wyrwał się jęk, gdy oplotła ramiona
wokół jego szyi.
—
Tak? — spytał, odsuwając się na sekundę, by złożyć małe pocałunki na każdej z
jej warg osobno.
—
Tak — jęknęła, chwytając go za szczękę i przesuwając językiem po jego ustach.
Jęknął, a wibracja zdawała się przechodzić przez całe jej ciało. Jej biodra
przesuwały się przy jego tak mocno, jak tylko mogły, gdy ją przygwoździł,
opuszczając ręce na tył jej ud i szybko sadzając ją na blat.
Jęknęła
z determinacją, przyciskając się do niego, a fala oczekiwania zalała jej
wnętrze. Wbił palce w jej uda, gdy wciągnął jej dolną wargę między zęby, a ona
przerwała pocałunek, zmieniając ułożenie ust i całując go raz po raz i…
Głośne
pukanie rozległo się od tylnych drzwi.
Odsunęli
się od siebie, dysząc w przestrzeni między ustami, a Hermiona oblizała wargi.
Malfoy
poluzował uścisk i zdawał się chcieć coś powiedzieć, gdy pukanie się powtórzyło.
—
To pewnie Gemma — powiedziała cicho Hermiona. — Myślę, że trochę się o nas
martwiła.
Malfoy
skinął głową, cofając się.
—
Miałem ci powiedzieć, że mnie pytała o… pewnie nie powinienem był…
—
W porządku — przerwała mu Hermiona. — Mnie też pytała.
—
Kiedy? — zapytał, marszcząc brwi. — Nie wychodziłaś z domu.
—
Zadzwoniła do mnie wczoraj, zanim przyszedłeś przeprosić.
—
Zadzwoniła? — powtórzył.
Pukanie
nie ustawało, więc Hermiona zeskoczyła z blatu, klepiąc go po piersi.
—
Później wytłumaczę, jak działają telefony.
Udała
się w kierunku salonu, zatrzymując się na chwile, by zaktualizować tablicę do
„6”.
Kiedy
zerknęła przez ramię, Malfoy uśmiechnął się.
I
rzeczywiście, Gemma tam była, czekała przy tylnych drzwiach, ubrana w strój do
pływania.
—
Cześć, Gemmo — powiedziała Hermiona, otwierając drzwi.
—
Hej, Hermiono — przywitała się dziewczynka.
Pochyliła
się, by zajrzeć za Hermionę w bardzo niesubtelny sposób, jakby chciała
sprawdzić, czy są jakieś dowody na to, że Malfoy nadal tu mieszka.
—
Masz dziś lekcje pływania? — zapytała Hermiona, mimo że to nie było w
zwyczajnym harmonogramie.
—
Nie — powiedziała Gemma. — Po prostu chciałam pojechać na basen. Chcesz też?
Hermiona
uśmiechnęła się do dziecka. Chociaż zaproszenie brzmiało niewinnie, Hermiona
wiedziała, że prawdopodobnie oznaczało, że mama Gemmy powiedziała jej, iż
będzie zbyt zajęta, by ją dziś zabrać na basen, a ponieważ starszej siostry
dziewczynki nie było w kraju, Hermiona była najlepszym wyborem na opiekunkę.
Gdy
twarz Gemmy rozpromienił uśmiech na widok Malfoya w pokoju, Hermiona
podejrzewała również, że dziewczynka może mieć trudności z tym, że obecnie
widuje tatę tylko w weekendy.
—
Chciałbyś popływać? — zapytała Draco Hermiona, gdy podszedł do drzwi.
Uśmiechnął
się ciepło do Gemmy stojącej tam w kostiumie kąpielowym i z ręcznikiem.
—
Z przyjemnością.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Hermiona
odesłała Gemmę do domu, obiecując, że odbierze ją za dziesięć minut, a po
przebraniu się zeszła po schodach, grzebiąc w torbie plażowej w poszukiwaniu
butelki kremu z filtrem przeciwsłonecznym.
Spojrzała
w górę, gdy Malfoy wydał z siebie bardzo niegodny, skrzeczący dźwięk.
—
Co? — zapytała, wchodząc do salonu.
Wstał
z fotela, gdzie czekał ubrany już w koszulkę i kąpielówki.
—
Co to jest?
Wykonał
niejasny gest w jej stronę.
—
Ale co? — powtórzyła, zerkając na swoje bikini. — To?
Złapała
za jedno z ramiączek trójkątnego stanika.
—
Tak pójdziesz? — Brzmiał na rozgorączkowanego.
—
Oczywiście, że tak. Właśnie w to poszłam się przebrać.
—
Ale to…
Wykonał
ten sam niejasny gest, co poprzednio, przeczesując włosy jedną ręką.
—
Na pewno widziałeś kiedyś mugolskie stroje kąpielowe.
Poruszył
się niespokojnie.
—
Cóż, tak, ale tylko na zdjęciach, a nie na…
Hermiona
uśmiechnęła się z politowaniem.
—
Twojej żonie?
Przełknął
ślinę.
—
Po prostu myślałem, że te zwyczajne są…. Cóż, większe.
—
Zwyczajne? Co to były za zdjęcia?
Jego
policzki zarumieniły się na jaskrawy róż, a Hermiona przypomniała sobie, że
szukała kremu przeciwsłonecznego.
—
Cóż, przykro mi, że muszę cię rozczarować — powiedziała, odkładając torbę na
stolik kawowy, by ją dokładniej przeszukać — ale to bikini wygląda na mnie
bardzo dobrze i je założę.
Kiedy
Malfoy milczał, wyprostowała się.
—
Masz coś przeciwko? — zapytała, przesuwając palcem po krzywiźnie jednej piersi.
— Nie uważasz, że wygląda dobrze?
—
Oczywiście, że tak, Granger — warknął. — Ale jesteś praktycznie naga.
—
Och, rozumiem — powiedziała, podchodząc bliżej i przesuwając palcami po brzuchu
na pośladki. — To więź? Sprawia, że czujesz się niekomfortowo na myśl o
dziesiątkach obcych mężczyzn, patrzących na mnie?
Przełknął
ślinę, nie spuszczając wzroku z jej dłoni, a następnie skinął głową.
Hermiona
stanęła na palcach i delikatnie pocałowała go w kącik ust.
—
Dobrze.
Wydał
z siebie żałosne jęknięcie, bardzo przypominające to, które wcześniej
spowodował u niej, a ona czule pogłaskała go po policzku.
—
Nie zabij nikogo.
—
Nie mogę obiecać — mruknął.
Hermiona
odwróciła się do swojej torby i włożyła letnią sukienkę, rzucając mu spojrzenie
z ukosa.
Pokręcił
głową.
—
Dobrze wiedzieć, że ty też lubisz mnie torturować.
—
Tylko emocjonalnie — powiedziała Hermiona, w końcu wyciągając krem z filtrem. —
Nie mam ochoty być żoną homara, więc zdejmuj koszulkę i odwróć się.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Po
obiecanych dziesięciu minutach Hermiona zapukała do drzwi sąsiadów.
Gemma
otworzyła je natychmiast, a jej matka deptała jej po piętach.
—
Ratujesz nam życie — oznajmiła starsza kobieta, wyciągając rękę, by uściskać
ramię Hermiony. — Bardzo ci dziękuję… och.
Przerwała,
gdy dostrzegła Malfoya.
—
Maureen, to mój… mąż, Draco Malfoy. Mal… Draco, to mama Gemmy, Maureen Walsh.
—
Miło cię poznać — powiedział Malfoy, wyciągając dłoń.
Maureen
uścisnęła ją beznamiętnie, spoglądając między nimi. Hermiona przestąpiła z nogi
na nogę.
—
Przepraszam — powiedziała kobieta po chwili, wydając z siebie śmiech
przepełniony szokiem. — Miło cię poznać, po prostu gdy Gemma powiedziała, że
Hermiona wyszła za mąż za kogoś o imieniu Draco… sam rozumiesz.
Przestała
ściskać mu dłoń i spojrzała na Hermionę.
—
Wiesz, że ona ma bujną wyobraźnię, nigdy bym nie pomyślała… — Położyła ręce na
biodrach, patrząc surowo. — Hermiono.
Hermiona
skrzywiła się, wiedząc, że kobieta dostrzegła poważne niedopatrzenie, o którym
Gemma nawet nie pomyślała. Bez wątpienia cała rodzina powinna zostać zaproszona
na ślub.
—
To długa historia — wyjaśniła Hermiona.
Wzrok
Maureen opadł na jej talię. Brak subtelności był raczej rodzinną cechą.
—
Nie o to chodzi — zaprzeczyła Hermiona, krzyżując ramiona. — Po prostu wszystko
stało się bardzo szybko. A ślub był skromny. Tylko my.
—
Hm. — Maureen wydawała się nieprzekonana, ale trzeba przyznać, że uśmiechnęła
się ciepło do Malfoya. — Cóż, jesteś szczęściarzem. Hermiona to niezła partia.
Malfoy
odwzajemnił uśmiech, kładąc dłoń na plecach Hermiony.
—
Owszem.
—
Mamo — odezwała się Gemma, przyglądając się rozmowie. — Możemy już iść?
—
Tak, dobrze. Idźcie — powiedziała czule, odganiając ich rękoma.
Gemma
pobiegła podjazdem i natychmiast wdrapała się na tylne siedzenie samochodu,
który Hermiona postanowiła zatrzymać po wyjeździe rodziców.
—
Po prostu pociągnij za klamkę — poinstruowała Malfoya, gdy ten niezręcznie stał
obok siedzenia pasażera.
Zrobił
to, wsuwając się na fotel przez otwarte drzwi.
Hermiona
odwróciła się, by sprawdzić, czy Gemma zapięła pasy, a następnie, uśmiechając
się do siebie, sięgnęła nad Malfoyem, by zapiąć mu pas.
Obserwował,
jak zapina klamrę na jego siedzeniu, ale najwyraźniej zdawał sobie sprawę, że
to nie jest czas na zadawanie pytań na ten temat.
—
Dlaczego prowadzisz, Hermiono? — zapytała Gemma, gdy Hermiona wycofywała na
ulicę.
Hermiona
uśmiechnęła się złośliwie.
—
Cóż, niestety Draco nie jest w tym tak dobry, jak w tańczeniu walca, więc to ja
muszę. — Spotkała wzrok Gemmy w lusterku wstecznym i puściła jej oko. — Jestem
najlepsza w prowadzeniu auta.
Dziewczynka
była bardzo pod wrażeniem, a Hermiona uznała to za zwycięstwo feminizmu.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Jednak
ta wygrana nie trwała długo. Basen był zatłoczony, a gdy tylko Hermiona zdjęła
sukienkę, Malfoy wyglądał tak, jakby miał zaraz mieć załamanie nerwowe.
—
Załóż je — warknęła Hermiona, wpychając mu do ręki zapasową parę ciemnych
okularów przeciwsłonecznych, gdy Gemma pobiegła wskoczyć do basenu. — I
przestań patrzeć na mnie jak jakiś cholerny jaskiniowiec.
Jego
usta zacisnęły się w cienką linię, ale założył okulary. Hermiona związała włosy
w kok i Malfoy wydawał się znacznie bardziej zrelaksowany, gdy już weszli do
wody, a jej ciało było w dużej mierze zasłonięte.
Jak
zwykle Gemma była nie do zdarcia i spędziła pierwsze pół godziny, demonstrując
wszystkie style, których nauczyła się na lekcjach pływania. Drugie pół godziny
spędziła, rzucając każdemu z nich wyzwanie w różnych konkurencjach: kto
najdłużej wstrzyma oddech, kto najszybciej popłynie, kto najbardziej płynnie
unosi się na wodzie. Trzecie półgodziny Malfoy spędził, wielokrotnie podnosząc
Gemmę, by usiadła mu na ramionach, tak aby mogła wrzeszczeć ze zdziwienia, gdy
zrzucał ją do wody.
Na
szczęście później przybyło kilku uczniów ze szkoły Gemmy i Hermiona z Malfoyem
zostali szybko porzuceni dla nowych i bardziej ekscytujących perspektyw.
Hermiona
odpoczywała z łokciami na krawędzi basenu — czytając książkę, którą
zabezpieczyła bardzo subtelnym, nieprzemakalnym urokiem — gdy poczuła, jak
Malfoy opiera się o jej plecy z westchnieniem.
—
Nie wydaje mi się, żeby kiedykolwiek miała tyle energii — powiedziała Hermiona
ze współczuciem.
—
Jestem pewny, że ty miałaś, mając prawie
dziewięć lat.
Uśmiechnęła
się, widząc, że jest pod wrażeniem samouwielbienia dziewczynki.
—
Od miesięcy mówi, że tyle ma, a wciąż brakuje jej dwa lata.
—
Na pewno możesz się w tym utożsamić — mruknął w jej ramię. — Czy nie planowałaś
zostać najmłodszym Ministrem Magii, gdy tylko dowiedziałaś się, że możesz nim
zostać?
Zanuciła.
—
Owszem. Dopóki nie pojawił się okropny chłopiec i nie pokazał mi, gdzie jest
moje miejsce.
—
Doprawdy? — zapytał, obejmując ją w talii.
—
Tak. Wtedy postanowiłam, że stanie się to jeszcze szybciej.
Przelotnie
pocałował ją w szyję, sprawiając, że zadrżała.
—
Nie ma za co.
—
Jeszcze sobie nie dziękuj — zrzędziła. — Zostało mi tylko dwanaście lat, a
teraz będę musiała doliczyć jeszcze trójkę dzieci.
Szybko
przekalkulowała w głowie. Ministerstwo przeznaczyło rok na zajście w ciążę z
pierwszym, trzy lata na drugie i pięć na trzecie. Do tego czasu miałaby trójkę
dzieci poniżej dziesiątego roku życia.
—
Oczywiście, że ci pomogę — powiedział Malfoy. — Moi rodzice zawsze pragnęli
mieć ministra w rodzinie, ale powinni być bardziej konkretni.
Hermiona
uśmiechnęła się wbrew sobie.
—
Ale ty byłbyś zadowolony, będąc ministrem Malfoyem, czyż nie?
—
Pozwolić komuś innemu wykonywać ciężką robotę, a samemu prześlizgiwać się
dzięki nazwisku? — zastanawiał się. — Brzmi jak coś, po co się urodziłem.
Zamknęła
książkę i odwróciła się do niego, rzucając spojrzenie na Gemmę, która obecnie
dowodziła armii w bitwie na gigantycznym, nadmuchiwanym koniku morskim.
—
Nieco mnie niepokoi, że uważasz wychowywanie naszych dzieci za ciężką pracę.
Czy ostatni tydzień niczego cię nie nauczył?
—
Właściwie tak — mruknął zadowolony z siebie, całując czubek jej nosa. —
Dowiedziałem się, że dzieci są dziwne, ale też całkiem zabawne. Poza tym jestem
pewien, że Gemma kiedyś będzie doskonałą opiekunką do dzieci.
Hermiona
wciągnęła krótki oddech. Łatwo było żartować o zostaniu ministrem — marzenie,
co do którego już dawno zmieniła zdanie — i jeszcze łatwiej żartować o byciu
ministrem Malfoyem. Gdyby w jakiś sposób udało jej się zdobyć najwyższe
stanowisko, złamałaby różdżkę, która pozwoliłaby wydrukować choć jeden plakat
bez nazwiska Granger.
Co
zaskakujące, dość łatwo było snuć plany o trójce hipotetycznych dzieci, które
kiedyś będą mieć. Nawet jeśli ten dzień nadszedł dużo wcześniej, niż Hermiona
kiedykolwiek się spodziewała, a hipotetyczny ojciec nie był już hipotetyczny,
ale… całkowicie nieunikniony.
Ale
z jakiegoś powodu jego sugestia, że Gemma nadal będzie ich sąsiadką za dziesięć
lat, sprawiła, że Hermiona poczuła bolesny ucisk w piersi.
—
Co? — zapytał, wpatrując się w jej twarz.
—
Ty… ty chcesz zostać w domu?
Wydawał
się zdezorientowany sugestią, że mogliby zrobić inaczej.
—
A ty nie?
—
Cóż, tak, ale… — urwała, potrząsając głową. — Nie wiem. Zawsze zakładałam, że w
pewnym momencie będziesz chciał wrócić do Dworu.
—
Nie sądziłem, że ty kiedykolwiek chciałabyś tam wrócić.
—
Nie chciałabym — powiedziała szczerze Hermiona. — Ale kiedyś będę musiała,
prawda? Przecież chcesz, żeby twoje dzieci odwiedzały miejsce, w którym
dorastałeś?
Powoli
skinął głową, jakby się zastanawiając.
—
Chyba tak, ale na razie wolę twój dom. — Hermiona się uśmiechnęła, a on
pochylił się, żeby szepnąć jej do ucha. — Chociaż w końcu będziemy musieli
dzielić sypialnię. Wiesz, żeby zrobić miejsce dla dzieci.
Jej
policzki zaróżowiały, gdy rzeczywistość ich obecnej sytuacji znów do niej
dotarła.
—
Tak, cóż, możemy to omówić za kilka dni.
Dłonie
Malfoya zacisnęły się na jej biodrach.
—
Może za trzy?
—
Plus minus — wyszeptała.
Pocałował
ją w policzek.
—
No to jesteśmy umówieni.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Jak
się okazało, jedyną rzeczą bardziej niewyczerpalną niż zapas energii Gemmy był
jej apetyt. Chociaż zjadła wszystkie przekąski owocowe i batony zbożowe, które
Hermiona spakowała do swojej torby, i tak zadzwonili do Maureen z pytaniem, czy
mogą zatrzymać się na hamburgery w drodze powrotnej.
—
To był Caleb — powiedziała Gemma z ustami pełnymi chipsów w połowie opowieści o
jednym z chłopaków z basenu. — Mieszka na końcu ulicy. Moglibyśmy tam jutro
pojechać na rowerach, jeśli chcecie zobaczyć.
Hermiona
powstrzymała uśmiech na widok lekko przestraszonej miny Malfoya.
—
Nie sądzę, żeby Draco umiał jeździć na rowerze — oznajmiła łagodnie.
Gemma
wyglądała na zdezorientowaną.
—
Nie umiesz?
Wzruszył
ramionami, wziął kolejny kęs hamburgera i wyglądał na zirytowanego.
—
Cóż, mnie nauczył mój tata — powiedziała Gemma z namysłem. — Ale teraz możesz
być już za stary, by się nauczyć.
Hermiona
stłumiła śmiech.
—
Zamiast tego moglibyśmy oglądać telewizję — zaproponowała.
—
Oglądałem różne rzeczy w telewizji — oznajmił Malfoy dumnie, jakby się cieszył,
że ma coś do dodania. — Programy i filmy.
—
Jaki jest twój ulubiony film? — zapytała Gemma.
Znów
wyglądał na zirytowanego.
—
Cóż, nie powiedziałbym, że mam ulubiony — mruknął, skubiąc chipsy.
—
Mój to 101 dalmatyńczyków.
Malfoy
się zakrztusił.
—
Naprawdę, Granger? — jęknął, wyglądając na absolutnie oburzonego. — Pokazałaś
jej swój film o zabójstwie psów?
—
To nie jest mój film i nie jest tak
zły, jak to przedstawiałam — wyjaśniła na szybko. — To raczej próba zabójstwa.
Wyraz
jego twarzy świadczył jedynie o tym, że to marne wyjaśnienie.
—
I to nawet nie to! — szybko się poprawiła. — To głównie spisek w celu
popełnienia morderstwa.
Gemma
spojrzała na nich z ukosa, a potem powiedziała:
—
Zawsze chciałam mieć psa, ale mama powiedziała nie.
Hermiona
mruknęła współczująco, popijając swój koktajl mleczny, podczas gdy Malfoy
kończył swojego burgera w zgorszonej ciszy.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Gdy
dotarli na autostradę, Hermiona opuściła szyby na prośbę Gemmy i dziewczynka
zachichotała, gdy ich włosy zostały potargane przez pęd powietrza. Hermiona
zerknęła przelotnie na Malfoya i spotkała się z jego zaskoczonym uśmiechem.
Blond pasma zamigotały mu przed oczami, gdy wyciągnął rękę przez okno,
sprawdzając opór powietrza na swojej dłoni. Słońce dopiero zaczynało tonąć na
cynamonowym niebie, a Hermiona odetchnęła głęboko i powoli, gdy ciepłe światło
zalało kolejny niekończący się letni dzień.
Kiedy
samochód skręcił w ich ulicę, Hermiona uśmiechnęła się czule w lusterku
wstecznym do pochylonej głowy Gemmy. Wjechała na podjazd i wyłączyła silnik,
odwracając się na siedzeniu, żeby spojrzeć. Malfoy zrobił to samo i zaśmiał się
na widok dziewczynki śpiącej z szyją wygiętą pod niemożliwym kątem.
—
To wygląda okropnie niewygodnie — stwierdził.
—
Cóż, wiesz, jak jest. Jesteś niezniszczalny, gdy masz prawie dziewięć lat.
Wysiedli
z samochodu, zamykając drzwi tak cicho, jak tylko się dało, a Hermiona pomogła
uwolnić Gemmę z pasów bezpieczeństwa, gdy Malfoy wziął dziecko na ręce.
Instynktownie do niego przylgnęła, wyglądają jak koala z głową opartą na jego
ramieniu. Hermiona wsunęła kasztanowe pasmo włosów za ucho Gemmy, gdy czekali,
aż Maureen otworzy drzwi.
Gdy
to zrobiła, na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
—
Dziękuję — wyszeptała, robiąc krok do przodu, aby Malfoy mógł oddać jej Gemmę.
— Wkrótce będzie na to za duża — powiedziała, podciągając dziewczynkę na
biodrze. — I będę za tym tęsknić.
Hermiona
pochyliła się do drzwi, żeby odłożyć torbę z rzeczami Gemmy i powiedziała
cicho:
—
Ja też.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Gdy
tylko weszli do domu, Hermiona zdjęła letnią sukienkę i wrzuciła wilgotne
ubranie do kosza obok pralki. Gdy się odwróciła Malfoy znów wpatrywał się w jej
bikini.
—
Chcę tylko, żebyś wiedziała, że w tym czymś stanowisz cholerne zagrożenie dla
bezpieczeństwa publicznego.
—
Cóż, jestem pod wrażeniem twojej powściągliwości — powiedziała beztrosko. —
Chociaż trochę się martwiłam, że już zawsze będziesz patrzył wilkiem.
—
Nie patrzę tak.
I
rzeczywiście tego nie robił.
Zamiast
tego patrzył na nią tak, jakby była czymś, co chciałby pożreć. Gęsia skórka
pojawiła się na jej skórze, gdy poczuła chłodne powietrze na sobie, i była
pewna, że widział jej twardniejące sutki przez cienką tkaninę.
Zrobił
krok w jej stronę, a ona przełknęła ślinę.
—
Chcesz coś obejrzeć przed snem?
Zatrzymał
się, a potem skinął głową.
—
Jasne.
—
Okej — powiedziała Hermiona. Może po prostu najpierw się przebierzemy?
—
Pewnie.
Nie
ruszył się, więc musiała przejść obok niego, wychodząc z kuchni, i była bardzo
świadoma faktu, że podążał za nią po schodach. Prawie czuła jego wzrok na swoim
tyłku, który przesuwał się z jednej na drugą stronę przy każdym kroku.
Nie
obejrzała się za nim, gdy dotarła na piętro, tylko po prostu poszła korytarzem
do ich pokojów. Sięgała właśnie po klamkę do drzwi, gdy przemówił.
—
Kurwa.
Może
„przemówił” nie było do końca właściwym słowem na opisanie tego, co zrobił, ale
to był słowo, które wyrwało się z jego ust, gdy złapał ją za biodra i
przyciągnął do siebie.
—
Kurwa, myślałem, że to zniosę — powiedział szorstko w tył jej szyi. — Ale nie
mogę.
Hermiona
oparła dłonie o drzwi, gdy jej oczy opadły, a ciepło zalało brzuch.
—
Co zniesiesz? — jęknęła, gdy jego zęby przesunęły się po jej ramieniu.
Uniósł
rękę, by zaplątać ją między węzeł na jej plecach.
—
Wiedzę, że zaraz wejdziesz do tego pokoju i pociągniesz za te małe sznurki, a
te maleńkie skrawki materiału, które ledwo zakrywają twoje pieprzone cycki,
spadną na podłogę.
Zacisnęła
usta, by stłumić jęk, gdy ten obraz i te słowa wywołały dreszcz podniecenia w
jej cipce.
—
Śmiało — szepnęła.
Zatrzymał
się z ustami na jej szyi i poczuła, jak jego głowa się cofa.
—
Co?
—
No dalej, pociągnij za sznurki — powiedziała.
—
Granger…
—
Jeśli chcesz — dodała.
—
Kurwa.
Poczuła,
że odsunął się na tyle, by móc obserwować, jak kokarda się rozwiązuje, gdy
powoli przeciągnął jeden koniec przez jej plecy. Prawie dyszała, gdy węzeł
puścił, a on jęknął, przesuwając dłonią po nagiej powierzchni skóry.
—
Teraz drugi — powiedziała, pochylając się do przodu i opierając na
przedramionach o drzwi.
—
Kurwa mać — mruknął, gdy jego palce zamknęły się na kokardce przy jej szyi.
Pociągnął
prosto w dół, jego knykcie muskały długość jej kręgosłupa i poczuła, że może
wybuchnąć płomieniami, zanim w końcu się uwolni.
Choć
to nic w porównaniu z tym, co czuła, gdy pasek faktycznie się rozplątał,
materiał zsunął się z jej piersi i wylądował na podłodze przed nią z ledwo
słyszalnym szelestem.
Malfoy
oddychał ciężko na jej karku i czuła jego czoło przyciśnięte do jej włosów. Nie
patrzył. Mógł z łatwością spojrzeć przez jej ramię, ale tego nie zrobił, a to w
pewnym stopniu uczyniło całą sytuację jeszcze bardziej nie do zniesienia.
—
No dalej — wyszeptała ponownie.
—
Na Merlina, Granger — jęknął.
Ale
tym razem nie musiała mu powtarzać dwa razy.
Jego
dłonie powoli przesunęły się w górę po jej żebrach, przesuwając się do przodu i
w końcu podnosząc się, by objąć jej piersi.
—
O, Boże — jęknęła, gdy jego kciuki musnęły jej sutki.
Były
boleśnie twarde od podniecenia i chłodu wilgotnego kostiumu, który miała na
sobie, i wygięła się pod jego dotykiem, gdy je otaczał.
—
Kurwa — jęknęła, przyciskając się do niego.
—
Bogowie, wykończysz mnie, Granger — powiedział. — Jak możesz oczekiwać, że… —
urwał z jękiem, pozwalając ciężarowi jej piersi wypełnić swoje dłonie. — Z tymi
pieprzonymi cyckami. — Jedna jego ręka przesunęła się po jej dekolcie, a palce
obrysowały grzbiet jej blizny. — I tym cholernym tatuażem.
O, kurwa. Podejrzewała, że mu się to podoba, ale słysząc
to, poczuła ciepły miód w swoich żyłach.
Wtuliła
tyłek w jego biodra, gdy dotykał ją palcami i drażnił, i nagle zdała sobie
sprawę, że szuka rytmu dopasowanego do niego. Może gdyby się wystarczająco
pochyliła, mogłaby poczuć…
Nie. Nie, nie. Nic z tych rzeczy. Musiała jakoś
odzyskać przewagę.
—
Malfoy?
—
Tak?
—
Jeśli pierwszy będziesz gotowy, może wybierzesz film?
Jego
dłonie przestały dotykać jej klatkę piersiową, gdy próbował przetrawić jej
słowa.
—
C-co?
—
Nadal chcesz oglądać, prawda?
Jego
dłonie opadły na jej biodra, a twarz wtulił w jej włosy.
—
Kurwa, jasne, jeśli chcesz. Kurwa.
Sięgnęła
po klamkę i pchnęła drzwi, wchodząc do swojego pokoju i odwracając się, by dać
mu sekundę na obserwowanie swoich piersi.
—
Świetnie.
Następnie
zamknęła drzwi przed jego oniemiałą twarzą.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Kiedy
Hermiona usłyszała skrzypienie podłogi między ich pokojami, odczekała jeszcze
minutę, zanim wysunęła głowę za drzwi. Zauważyła migoczące światło z telewizora
na dole schodów, więc przebiegła przez korytarz i otworzyła drzwi do pokoju
Malfoya.
Nie
wiedziała, czego się spodziewać, ale jego obecność w tym pomieszczeniu nie
wyróżniała się niczym szczególnym. Ściany pomalowano tym samym neutralnym
beżem, co jej pokój, pościel miała ten sam szary kolor, co pierwszego dnia.
Jedynym znakiem, że ktoś ze zdolnościami magicznymi tu przebywał, było
miniaturowe laboratorium eliksirów ustawione wzdłuż tylnej ściany. Ale nawet
ono było niezwykle schludne i tak dobrze zorganizowane, że nie wydawało się
odstawać od reszty mugolskiego wystroju.
Hermiona
otworzyła kilka szuflad jego komody, szybko znajdując to, czego szukała i
ponownie je zamknęła. Pomacała i podrażniła kilka osobistych rzecz w pokoju, a
następnie udała się do łazienki.
Tam
również było wyjątkowo schludnie, a zestaw do golenia wyglądał na niedawno
używany. Wcześniej o tym nie myślała, ale za każdym razem, gdy dotykała jego
twarzy, była całkowicie gładka — nawet gdy całowali się wczoraj późnym
wieczorem.
Lekko
pokręciła głową z rozbawieniem, myśląc, że miał zwyczaj golić się dwa razy
dziennie — takie malfoyowskie — ale
nie skupiła się na tym zbyt ponieważ przyszła następna bardzo żywa myśl o tym,
jak cudownie byłoby poczuć tę gładką skórę na swoich sutkach czy udach.
Szybko
odwróciła się, by wyjść z pomieszczenia, ale dostrzegła znak nad toaletą, o
którym Malfoy wspomniał. Rzeczywiście wesoły, mały wianek z kwiatów i zieleni
otaczał słowa Cześć, piękny napisane
ekstrawagancką kaligrafią.
Uśmiechając
się do siebie, Hermiona szybko zakradła się na korytarz i zastąpiła znak tym z
pokoju rodziców, który, jak myślała, mógłby złagodzić jego ego.
Ciesz się małymi rzeczami.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Kiedy
Hermiona weszła w pole widzenia sofy, podwójne spojrzenie Malfoya było warte
napisu SLYTHERIN, który obecnie
widniał na jej piersi.
Otworzył
usta ze zdziwienia, gdy zobaczył ją stojącą tam w jego koszulce, z gołymi
nogami wystającymi spod niej.
Uśmiechnęła
się do niego z zadowoleniem, siadając obok na poduszkach i wtulając się w jego
bok.
—
Wygodnie? — zapytał, wciąż ją obserwując.
—
Bardzo, dziękuję — odpowiedziała, wyciągając rękę na przód jego talii.
Nie
miał nic do gadania, skoro nie miał na sobie koszulki tylko zielone, dresowe
spodnie. Właściwie ich stroje były dopasowanym zestawem.
—
Co oglądamy? — zapytała z rozbawieniem, gdy on po prostu dalej się gapił.
—
Zapomniałem tytuł — powiedział — ale już wiem, że to będzie mój nowy ulubiony
film.
—
Myślałam, że nie masz ulubionego.
Jego
palce przesunęły się wzdłuż brzegu koszulki, muskając jej nagie udo.
—
Teraz już mam.
Okazało
się, że jego nowym ulubionym filmem był Król
Lew. Hermiona myślała, że Gemma będzie zachwycona, gdy się dowie, choć może
mogliby przymknąć oko na to, co było decydującym czynnikiem w przeniesieniu go
na szczyt listy.
Hermiona
uznała za całkiem urocze, że spodobał mu się kolejny film dla dzieci, ale
okazało się, że to wielka korzyść. Malfoy był o wiele mniej zdezorientowany
wewnętrznym funkcjonowaniem stada zwierząt niż światem amerykańskich konkursów
piękności, co w zasadzie miało wiele sensu. Hermiona zdecydowała, że lepiej
będzie wplatać filmy zawierające bardziej złożone lub obce, mugolskie
koncepcje. Na szczęście jej kolekcja Disneya była bardzo bogata — będą mieć
wystarczająco dużo, aby wypełnić większość repertuaru.
Gdy
oglądali, Hermiona odkryła, że coraz bardziej opiera się o Malfoya z powodu
wyczerpania po dniu. W końcu postanowiła odpuścić i po prostu położyć się głową
na podłokietniku sofy i stopami wcisnąć się w jego udo. Uśmiechnął się do niej,
pociągając jej stopy na swoje kolana.
—
Och — jęknęła głośno, gdy wbił kciuk
w wygięcie jej stopy, mocno naciskając.
Przerwał,
patrząc na nią z uniesionymi brwiami.
—
Przepraszam — mruknęła. — To… przyjemne.
Wrócił
do pocierania, wyglądając na rozbawionego.
—
Nie przepraszaj, ale… pamiętasz, co mówiłem o udawaniu?
—
Nie udawałam! — upierała się. — Po prostu się tego nie spodziewałam.
—
Skoro tak mówisz.
Kontynuował
masowanie jej stóp, a jedna ręka powoli przesunęła się w stronę jej kostek.
Starała się ograniczać hałasy do minimum, ale gdy ściskał jej obolałe łydki,
nie mogła powstrzymać zadowolonego mruczenia, które wydobyło się z jej ust.
Poza tym nie chciała, żeby pomyślał, że jej się to nie podoba i przestał.
Zwłaszcza, gdy dotarł do jej uda, mocno ugniatając tuż nad kolanem. Jego dłonie
były tak duże, że nie mogła uwierzyć w ich siłę, gdy pracował nad jej
zmęczonymi mięśniami, jakby to było nic wielkiego.
Kiedy
zdała sobie sprawę, że muśnięcie jego palców po wewnętrznej stronie jej ud
sprawia, że jej oddech staje się płytki, jego dłonie były już prawie przy rąbku
koszulki. Niezależnie od tego, wydawało się jej, że to najbardziej naturalna
rzecz na świecie, by przewrócić się na plecy i przesunąć jedną nogę za siebie,
obejmując jego biodra.
Malfoy
odwrócił się na sofie twarzą do niej, podciągając jedno kolano pod siebie i
chociaż Hermiona poczuła się lekko winna na myśl o całowaniu się tak szybko po
śmierci Mufasy, czyż nie na tym polega krąg życia?
Jej
serce zabiło mocniej, gdy dłonie Malfoya przesunęły się w górę, unosząc
koszulkę wokół jej bioder, a ona uśmiechnęła się szeroko na widok jego twarzy,
gdy zauważył czarne bokserki, które miała pod spodem.
Widziała
już wcześniej ludzi, których opisywano jako dzikich, ale to był pierwszy raz,
kiedy była tego świadkiem na własne oczy. Jego wzrok pociemniał, a nozdrza
rozszerzyły się. Zagryzł zębami dolną wargę i wbił palce w jej uda.
—
Granger — wychrypiał łamiącym się głosem, przesuwając jedną dłoń po materiale,
który ją okrywał. — To moje.
Hermiona
zacmokała.
—
Nie wiedziałam, że mój mąż jest takim hipokrytą — powiedziała, obdarzając go
nieśmiałym uśmiechem. — Teraz też są moje.
Jęknął,
podciągając jej koszulkę pod żebra i głaszcząc skórę brzucha.
—
Merlinie, wiedźmo, naprawdę mnie wykończysz.
—
Może to był mój plan od samego początku — wyszeptała.
Jego
ręka wślizgnęła się pod koszulkę, a ona westchnęła, gdy jego palce znalazły
sutek.
—
To kurwa działa.
Jej
biodra się poruszyły, a on przesunął się do przodu, aż jej uda znalazły się na
nim. Oblizała usta, obserwując mięśnie jego klatki piersiowej i brzucha. Oparł
dłoń o jej głowę i pochylił się nad nią, a ona przesunęła palcami po jego
ramieniu.
Całował
ją powoli i głęboko, przyciskając jej głowę do poduszki, ale gdy próbowała
odwzajemnić pocałunek, odsunął się. Był tuż poza zasięgiem, a jej szyja
naprężyła się, gdy próbowała gonić jego usta. Westchnęła, gdy znów się
pochylił, a on jedynie przejechał językiem po jej ustach, muskając je
drażniącymi pocałunkami. Jęknęła, a on uśmiechnął się, gdy jej biodra drgnęły
przy nim.
—
Otwórz usta — powiedział.
Zrobiła
to od razu, mając nadzieję, że porządnie ją pocałuje. Nie była w ogóle
przygotowana na powódź przyjemności, która miała ją zalać, gdy mocno polizał
jej odsłonięty język.
Jęk
rozległ się w jego ustach, gdy zamknął je na jej, a ona pocałowała go
rozpaczliwie, wyginając się pod nim.
—
Podoba ci się to? — zapytał.
Nie
odpowiedziała, ale jęknęła ponownie, gdy przesunął rękę pod koszulkę, drażniąc
jej drugi sutek.
—
Myślę, że tak — mruknął.
Jego
otwarte usta zawisły nad jej, jakby chciał wciągnąć dźwięki, które się z niej
wydobywały. Nie pocałował jej, ale ich usta zetknęły się ze sobą, gdy wiła się
pod nim. Chłodny, świeży zapach jego wody po goleniu był pomieszany z
najlżejszą nuta chloru, a ona nigdy nie czuła czegoś tak odurzającego.
Gorąco
pulsowało w jej cipce, gdy pocierał i naciskał na jej sutek. Zastanawiała się,
co będzie musiała zrobić, żeby jego usta się tam znalazły.
Zapytaj, podpowiedział jej mózg. Ale to wydawało się o
wiele za trudne. Więc wystawiła język, a on go polizał.
Wydała
śmieszny jęk, gdy jej cipka się zacisnęła, ale nigdy wcześniej nie czuła czegoś
takiego. Oczywiście całowała się z językiem, ale nigdy w tak sprośny, rozwiązły
sposób. To sprawiało, że czuła, iż mógłby zrobić wszystko, czego pragnęła.
Gdyby tylko mogła znaleźć słowa…
—
Podoba ci się sposób, w jaki cię dotykam? — zapytał przy jej ustach.
Kiwnęła
gorliwie głową.
—
Tutaj?
Uszczypnął
ją w sutek.
—
Tak — wysapała.
—
A tutaj?
Ugryzł
ją w wargę.
—
Tak, kurwa.
—
Chcesz, żebym cię dotknął gdzieś indziej?
Jęk
wyrwał się z jej gardła, gdy poruszył biodrami do przodu i poczuła go
napierającego na nią. Była mokra — gotowa — czuła wilgoć, gdy tylko się do niej
przycisnął.
—
Tak — powiedziała ponownie.
Usiadł
na piętach, a jego dłonie powoli przesuwały się w dół po jej przodzie. Koszulka
wciąż zakrywała jej piersi i zastanawiała się, czy zostawił ją tak dla jej
wygody. Albo może uznał, że możliwość czucia, ale nie widzenia, jest
podniecająca.
Podejrzewała,
że tak może być, gdy delikatnie przesunął palcami pod klapką materiału
zakrywającą otwór z przodu bokserek, które miała na sobie.
—
Wiesz, że noszenie mojej bielizny znaczy, że mam łatwy dostęp?
Wciągnęła
drżący oddech, gdy jego kciuk musnął jej nabrzmiałą łechtaczkę przez cienki
materiał.
—
Chcesz, żebym zrobił ci dobrze, księżniczko?
—
Nie nazywaj mnie tak — jęknęła, gdy powtórzył ten sam drażniący ruch.
Uśmiechnął
się.
—
Wezmę to za tak.
Kurwa, kurwa, kurwa. Całe jej ciało rozbłysło, gdy przesunął
materiał wystarczająco, by przycisnąć go bezpośrednio do jej łechtaczki. Jej
kolana opadły, a biodra uniosły się w mimowolnym pchnięciu w jego kciuk.
—
Czas powiedzieć mi, co lubisz — wyszeptał.
Jej
oczy zacisnęły się na samą myśl. Już samo dotykanie jej tam było tak przyjemne.
Ale wiedziała, że to nie wystarczy. Pomyślała o tym, co by zrobiła, gdyby była
sama.
—
M-mokro — powiedziała po chwili. — Lubię, gdy jej mokro.
Jego
dłoń natychmiast podniosła się do ust, a ona patrzyła, jak nakłada na czubki
palców sporą ilość śliny. Miała ochotę wspomnieć, że gdyby sprawdził kilka
centymetrów niżej, okryłby, że jest idealnie mokra, ale wtedy ciepło śliny
przesunęło się po niej i prawie ujrzała gwiazdy.
—
Grzeczna dziewczynka.
Jej
policzki zapłonęły od tego pieszczotliwego określenia, ale z jakiegoś powodu
nie przyszło jej do głowy, żeby jej tak nie nazywał. Zwłaszcza, gdy jego kciuk
zaczął ślizgać się po skórze, delikatnie ją okrążając.
—
Co jeszcze?
Ścisnęła
jego przedramiona, wbijając w nie palce.
—
Powoli — poinstruowała go. — Wolniej… i…
Urwała
z jękiem, gdy zwolnił tempo.
—
I? — zachęcił.
Jej
biodra znów się potoczył, wciągając się pod jego dotyk w sposób, który lubiła.
—
W górę i w dół — powiedziała, naśladując ruch kciukiem na jego ramieniu. — Tuż
nad.
Jego
oczy błyszczały, gdy na nią patrzył, i oblizał usta, zanim dotknął ją w sposób,
który opisała.
Och, kurwa mać. Jej oczy niemal wywróciły się do tyłu, gdy
idealnie ją nacisnął. Czuła, jak łechtaczka zaczepia o opuszek jego palca przy
każdym płynnym ruchu, a jej cipka zacisnęła się rozpaczliwie, błagając o
wypełnienie.
— Tak doskonale —
powiedział, brzmiąc niemal z podziwem.
— Tak — nie mogła
się powstrzymać, by się nie zgodzić.
Dodał kolejną
porcję śliny, zanim znów się pochylił, kładąc wolną rękę obok jej głowy i
kontynuując ten sam ruch, gdy przycisnął do niej swojego penisa.
—
O mój Boże — jęknęła, gdy poczuła, jak główka jego kutasa szturcha jej wejście
przez ich ubrania. Przemoczyła jego bieliznę, co było cholernie podniecające, a
cichy jęk przyjemności, który wydał, gdy na nią napierał, trafił mocno do jej
rdzenia.
—
Więcej — błagała.
To
była strasznie niejasna instrukcja, co natychmiast do niej dotarło, gdy mocniej
nacisnął jej łechtaczkę.
—
Nie, nie — powiedziała żarliwie. Jego wcześniejszy sposób był idealny. — Miałam
na myśli…
Słowa
uciekały jej, więc pokazała ponownie, przesuwając kciuk po jego ramieniu
szerszym pociągnięciem, pokonując większy dystans przy każdym ruchu.
Szybko
wcielił w życie jej instrukcje i jego kciuk przesunął się wyżej, a następnie w
dół do szczytu jej cipki.
—
O, kurwa… o mój Boże…
—
Tak? — zapytał, muskając ustami jej usta, gdy powoli się przy niej kołysał.
—
Tak, kurwa.
—
Tutaj?
—
Aha.
Miała
ochotę płakać, gdy znów oblizał jej usta.
—
Tego potrzebujesz?
—
Tak, proszę…
Przyjemność
zaciskała się w niej, napinając jak żądło przy każdym ruchu, a ona zapadała się
w nią, poruszając się razem z nim.
—
Czy to zadziała?
Jej
oczy szeroko się otworzyły, gdy zarejestrowała to pytanie. Czy to sprawi, że
dojdzie?
—
Tak — wyszeptała.
Było
idealnie, ale… czy naprawdę miała mieć orgazm? Kiedy na nią patrzył, był
całkowicie przytomny, nawet nie pochłonięty własną przyjemnością? Orgazm
tuż-tuż, w salonie, ze wszystkimi włączonymi światłami i pieprzonym Hakuna Matata w tle?
Jego
ręka zatrzymała się, a on się uśmiechnął.
—
Dobrze.
A
potem wstał z sofy.
—
C-co? — jęknęła, patrząc jak poprawia swoje spodnie dresowe. Uśmiechnął się z
politowaniem na widok mokrej plamy na przodzie.
Nie
odpowiedział, tylko wyszedł z pokoju i wszedł do kuchni.
Hermiona
wpatrywała się w sufit, ciężko dysząc, a jej cipka drgała z niespełnionego
oczekiwania.
—
Myślę, że to zasługuje na osiem, prawda? — zawołał.
Zacisnęła
zęby.
—
Siedem — odkrzyknęła.
Zaśmiał
się.
—
Absolutnie nie.
—
Siedem i pół — mruknęła.
To
było o wiele dalej niż poprzednio, a ona wciąż miała zamiar dojść.
Pojawił
się nad jej głową, pochylając się nad podłokietnikiem sofy.
—
Osiem. — Pocałował ją mocno, a potem powiedział: — Dobranoc.
Hermiona poważnie wątpiła, że taka będzie.
_________________________
Witajcie :) w piątek pojawiam się z nowym rozdziałem. Wiele się tu działo i szczerze mówiąc, zostały tylko fajne rozdziały do końca. Cieszę się, że w miarę sprawnie udało mi się wrócić na właściwe tory i że zmierzamy do końca tej historii. Ale nie martwcie się, mam w zanadrzu kilka, które z pewnością Wam się spodobają.
Na kolejny rozdział zapraszam w poniedziałek. W przyszłym tygodniu planuję opublikować wszystkie trzy pozostałe rozdziały. Mam ndzieję, że plany się nie zmienią. Trzymajcie kciuki! :)
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego weekendu. Enjoy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)