Zszokowany
Draco patrzył, jak Granger szybko wychodzi z kuchni, a jej bosa stopa rozgniata
resztki szkła. Więź natarczywie szarpnęła go za żebra, gdy jego oczy
spostrzegły małą plamę krwi, którą zostawiła za sobą — dowód, że jego żona jest
ranna.
Podniósł
rękę do piersi i z roztargnieniem potarł fantomowy ból, starając się, by jego
stopy pozostały mocno osadzone na podłodze. Oczywiście wiedział, że sama
poradzi sobie z raną, nawet będąc wstawioną, a pójście za nią nie wróży nic
dobrego.
Z
westchnieniem przeszedł po kafelkach i opadł na krzesło przy kuchennym stole,
chowając ręce we włosach. Próbował się opanować i zachować spokój bez względu
na wszystko, gdy czekał na jej powrót, ale widok malinki na jej szyi
natychmiast zakwestionował wszystko, o czym zapewniała go matka.
— Jak więź rdzenia wpływa na…
wierność?
Usta Narcyzy rozchyliły się, gdy
wzięła mały oddech, zanim spojrzała na jego ojca stojącego za biurkiem. Lucjusz
skinął głową.
— Poważny romantyczny związek z
inną osobą nie wchodzi w grę — wyjaśniła Narcyza. — Emocjonalnie nie będzie do
tego zdolna.
Draco przełknął żółć podchodzącą do
gardła.
— A co z przelotnymi znajomościami?
Narcyza zmarszczyła brwi.
— Draco… czy coś się…
— Proszę, mamo — przerwał,
zaciskając oczy. — Po prostu mi powiedz.
— Cóż — zaczęła, ponownie zerkając
na Lucjusza. — Kiedy więź się dopełni, będzie niezwykle mało prawdopodobne, że…
zbłądzi. Z pewnością nie będzie mogła czerpać z tego żadnej przyjemności.
— A dopóki pozostanie niekompletna?
Narcyza wyglądała jakby kusiło ją,
żeby znów wściubiać nos w nie swoje sprawy, ale powstrzymała się.
— Nie powiem, że to niemożliwe,
Draco, ale nawet w tej sytuacji wyobrażam sobie, że dotyk kogoś innego byłby
dla niej czymś bardzo nieprzyjemnym.
Draco wypuścił drżący oddech. Było
lepiej, niż się spodziewał.
Ale
zapomniał. W chwili, gdy zobaczył dowody na jej ciele, oślepiająca wściekłość
opadła na niego jak kurtyna. Dopiero gdy ujrzał gasnący ogień w jej oczach,
który odsłonił pustą, bolesną rozpacz pod spodem, powróciła jasność umysłu.
To
była gra. Wszystko. Ale jej starannie wyreżyserowany występ udowodnił więcej
niż jeden punkt.
Malinka
nie była dowodem na seks, ale na to, że pozwoliła komuś położyć na niej usta,
mimo że prawdopodobnie uznała to za odrażające. To udowadniało, że jego zdrada
ją do tego popchnęła.
Spojrzał
na mętną kałużę pod tablicą. Nie był zaskoczony, że wymazała ich postępy, ale
jej reakcja była zupełnie nieoczekiwana. Nie poświęcał wiele uwagi małemu
serduszku, które zawsze znajdowało się w kąciku, ale teraz to niejasne uczucie,
które wydawało mu znajome, łaskotało skraj jego świadomości.
Powoli
podniósł się i wspiął po schodach, rzucając spojrzenie na ciemność pod drzwiami
do pokoju Granger. Nie podszedł do nich, ani do swojego pokoju, tylko do tego,
który należał do jej rodziców.
Usiadł
na skraju łóżka i otworzył szufladę szafki nocnej. W środku znajdowały się te
same rzeczy osobiste, które widział wcześniej: para okularów do czytania,
powieść historyczna, kilka par spinek do mankietów, diamentowa szpilka do
krawata.
I
stos kartek okolicznościowych.
Rzucił
tylko okiem na pierwszą z nich (Wszystkiego
najlepszego z okazji rocznicy), czując, że przeczytanie ręcznie napisanej
wiadomości to krok za daleko.
Ale
jego wzrok znów spoczął na podpisie, a twarz skrzywiła się, gdy zarejestrował
imię matki Granger i boleśnie znajomy zestaw zakrzywionych linii.
Wyciągając
resztę stosu, powoli przejrzał każdą z nich. Dwadzieścia lat małżeństwa,
dwadzieścia kartek rocznicowych i dwadzieścia podpisów Jean z dwudziestoma
małymi serduszkami.
Draco
odłożył kartki do szuflady, zanim ją zamknął i po cichu wrócił na korytarz.
Potarł dłonią klatkę piersiową, próbując rozpaczliwie nie słyszeć szlochów
dochodzących z pokoju Granger, który był słabo wyciszony.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Hermiona
obudziła się dziesiątego dnia, słysząc jak Nilly pojawia się w jej pokoju.
Przetarła oczy dłońmi, krzywiąc się na dowód, że zasnęła płacząc.
—
Nilly bardzo przeprasza, że cię budzi, panienko — powiedziała cicho skrzatka
stojąca obok łóżka. — Ale pan nalega, żebym to przyniosła.
Hermiona
zacisnęła jedno oko, próbując usiąść, i nie wstydziła się przyznać, jak bardzo
się cieszy na widok eliksiru na kaca w dłoni Nilly.
—
Dziękuję — wykrztusiła, pijąc go, gdy tylko Nilly włożyła go do jej
wyciągniętej ręki.
—
Panienka powinna wypić też to — powiedziała, podając Hermionie szklankę wody.
Hermiona
wypiła ją z wdzięcznością, opadając na poduszki, gdy szklanka była pusta.
Nilly
zebrała szklankę i pustą fiolkę, i zdawała się szykować do teleportacji, ale
Hermiona nagle rozpaczliwie zapragnęła, żeby tego nie robiła. Teraz, gdy już
się obudziła, czuła się zupełnie nieprzygotowana na samotne stawienie czoła
temu dniu i pustej tablicy na dole.
—
Poczekaj — powiedziała bez zastanowienia i natychmiast skrzywiła się, że
nieumyślnie wydała rozkaz. — Zastanawiałam się, czy jeśli nie jesteś zajęta,
może chciałabyś chwilę ze mną zostać?
Skrzatka
wyglądała na zaskoczoną, ale obdarzyła Hermionę promiennym uśmiechem.
—
Oczywiście, panienko.
Odstawiła
puste naczynia i na chwilę przystanęła, rozglądając się po pokoju.
—
Możesz usiąść tutaj, jeśli chcesz — zaproponowała Hermiona, wskazując drugą
stronę łóżka.
Nilly
skinęła głową i wpełzła na kołdrę, siadając obok głowy Hermiony na zapasowej
poduszce. Włosy Hermiony były wszędzie po niespokojnym śnie, a Nilly musiała je
trochę przesunąć, żeby na nich nie usiąść.
—
Przepraszam — mruknęła Hermiona. — Są w strasznym nieładzie.
—
Och, nie — powiedziała Nilly z szacunkiem, kładąc pasmo loków na
kolanach. — Panienka ma piękne włosy.
Hermiona
zacisnęła usta, by powstrzymać nagły wybuch emocji, gdy skrzatka zaczęła
delikatnie przeczesywać palcami splątane pasma.
—
Dziękuję — wyszeptała.
Nilly
skinęła głową nieobecnie, przesuwając się wzdłuż całej długości w kierunku
skóry głowy Hermiony.
—
Minęło wiele lat, odkąd pan pozwalał Nilly dbać o swoje włosy — mruknęła po
chwili, zwinnymi palcami pracując z tyłu głowy Hermiony.
—
Robiłaś to kiedyś? — zapytała Hermiona.
—
Och, tak — odpowiedziała cicho Nilly. — Zanim poszedł do szkoły, kiedy nosił je
długie jak pa… jak jego ojciec.
Hermiona
dostrzegła zacięcie w głosie Nilly na wzmiankę o Lucjuszu i z bólem zastanowiła
się nad tym, jak traktował inne skrzaty, którymi władał.
—
Nosił długie włosy?
Hermionie
trudno było to sobie wyobrazić.
—
Mhm — zanuciła skrzatka. — To były najpiękniejsze włosy, jakie kiedykolwiek
widziałam u małego chłopca, a Nilly zawsze kręciła je w loki, gdy bawił się we
francuskiego szlachcica, albo w warkocze, gdy chciał być wojownikiem Wikingów.
Usta
Hermiony wygięły się w niechętnym uśmiechu na tę wizję.
—
A potem pan poszedł do szkoły i stał się o wiele za dorosły i ważny, żeby
potrzebować pomocy Nilly.
Zachichotała
czule, a Hermiona pomyślała o jego zaczesanej do tyłu fryzurze, którą nosił we
wczesnych latach szkoły. Najwyraźniej Nilly uważała, że mogłaby zrobić to
lepiej.
—
Powinnaś poprosić, żeby pokazał ci elektryczną suszarkę do włosów —
zasugerowała Hermiona. — Może pozwoliłby ci, żebyś na nowo go wystylizowała.
Skrzatka
wydała z siebie cichy odgłos zaintrygowania.
—
Nilly tak zrobi. Dziękuję, panienko.
—
Nie ma za co — powiedziała Hermiona cicho, jej powieki opadły, gdy dłonie Nilly
przeczesywały jej linię włosów.
—
Nilly również chętnie pomoże panience, gdyby coś panienka chciała zrobić z
włosami — zaproponowała skrzatka, trochę nieśmiało. — Oczywiście panienka ma
już loki, ale Nilly może też robić inne rzeczy.
—
To bardzo miłe — powiedziała Hermiona, jej głos był chrapliwy. Czuła wilgoć
zbierającą się w kąciku oka. — Przypomina mi to m-moją mamę.
Tylna
strona palców Nilly delikatnie musnęła jej policzek.
—
Panienka wkrótce poczuje się lepiej — wyszeptała.
Hermiona
poważnie w to wątpiła, ale mimo wszystko skinęła głową w poduszkę, pozwalając,
by czułe pieszczoty skrzatki ukołysały ją do snu.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Hermiona
obudziła się następnym razem, słysząc dzwoniący telefon. Nie wiedziała, ile
czasu minęło, ale Nilly zniknęła. Przeczołgała się przez pokój i podniosła
telefon.
—
Halo?
—
Cześć, Hermiono.
—
Cześć, Gemmo — powiedziała z uśmiechem, siadając przy biurku i odsuwając
zasłony, żeby móc pomachać do małej dziewczynki w oknie po drugiej stronie. —
Jak się masz?
—
W porządku. — Gemma pomachała, mocno ściskając telefon w drugiej ręce, a
Hermiona patrzyła jak do niego mówi. — Jak się masz?
—
Bywało lepiej. — Westchnęła.
Gemma
oparła łokieć o parapet.
—
Pokłóciłaś się z Draco?
Hermiona
skrzywiła się, szczerze mając nadzieję, że Gemma nie słyszała ich kłótni na
zewnątrz.
—
Tak, skąd wiesz?
—
Wydawał się smutny — odpowiedziała po prostu Gemma. — I powiedział, że jesteś
na niego zła.
—
Och. — Hermiona nie była pewna, czy to było do końca stosowne, ale wiedziała,
jak uparta potrafi być dziewczynka. Nie wyglądało na to, żeby Malfoy jej
szukał, by o tym porozmawiać. — Cóż, tak, czasami tak się zdarza.
Hermiona
patrzyła, jak Gemma bawi się koronkową firanką w starym pokoju swojej siostry.
—
Myślisz, że weźmiecie rozwód?
Serce
Hermiony ścisnęło się w piersi. Ojciec Gemmy wyprowadził się w zeszłym roku.
—
Nie, nie zrobimy tego — powiedziała cicho, czując, jak w jej żołądku kotłuje
się poczucie winy, ponieważ to ona sama rozpaczliwie szukała sposobu, żeby do
tego doprowadzić. — Poradzimy sobie.
Nie
mieli wyboru.
Gemma
wydawała się pokrzepiona, ale Hermiona wiedziała, że prawdopodobnie zadzwoni do
siostry. Shannon się wścieknie, gdy dowie się od Gemmy, że Hermiona wyszła za
mąż. Ponieważ starsza siostra była na studiach w Nowym Jorku, Hermiona
założyła, że znajdzie sposób, by się z tego wymigać, zanim będzie musiała o tym
wspominać, ale nie wzięła pod uwagę małego szpiega z sąsiedztwa. Musiała
wymyślić jakieś wytłumaczenie.
Hermiona
patrzyła, jak Gemma zerka przez ramię na kogoś w drzwiach.
—
Muszę iść. Pa.
—
Pa.
Hermiona
odłożyła telefon, ale zanim zdążyła zasunąć zasłonę, po drugiej stronie
pojawiła się Świstoświnka. Hermiona szybko otworzyła okno i zabrała zwój z nogi
małej sówki.
Tym
razem był to list od Harry’ego, szczegółowo opisujący kolejne dopasowania,
które wytropili. Wszystkie nadal pasowały do politycznego schematu. Hermiona
westchnęła ze zrezygnowaniem i wygoniła Świstoświnkę z pokoju, nie odpisując. W
pewnym momencie będzie musiała powiedzieć swoim przyjaciołom o beznadziejności
swojej sytuacji, ale nie mogła tego zrobić w tej chwili.
Wracała
do łóżka, gdy rozległo się ciche pukanie do drzwi.
—
Granger?
Stała
tam, gapiąc się na białe drewno.
—
Wiem, że mnie słyszysz — dodał Malfoy.
—
Co ty nie powiesz — wycedziła.
—
Twoje zaklęcia wyciszające przestały działać. Ja też cię słyszę.
Hermiona
zazgrzytała zębami.
—
Ale nie musisz nic mówić — powiedział, brzmiąc na wyczerpanego. — Po prostu,
proszę, posłuchaj.
Przerwał,
może czekając na falę magii po wyciszeniu drzwi, ale ona po prostu skrzyżowała
ramiona i opadła na materac.
—
Przepraszam — zaczął. — Nie żałuję, że jesteśmy małżeństwem, bo to był właściwy
wybór, ale żałuję, że pozwoliłem ci odbyć ceremonię, nie informując przedtem o
konsekwencjach.
Hermiona
obserwowała, jak jego cień lekko przesuwa się w przestrzeni pod drzwiami.
—
To nie jest wymówka — kontynuował — ale naprawdę do bani było myśleć, że ktoś
wolałby spędzić dwadzieścia lat z dementorami zamiast ze mną. Wiem, że moje ego
wydaje się niezniszczalne, ale odebranie ci tego wyboru było samolubne z więcej
niż jednego powodu. Tak, mnie też uchroniło to przed więzieniem, ale ciebie
również.
Hermiona
podniosła krawędź kołdry i owinęła ją wokół ramion.
—
Chyba wyjaśniłem, dlaczego to był słuszny wybór.
—
Nie bądź samokrytyczny — strofowała go Hermiona, nie mogąc się powstrzymać. —
Mam lepsze rzeczy do roboty niż słuchanie twojego marudzenia.
—
Powiedziałem, żebyś po prostu słuchała!
—
Dobra.
Usłyszała,
jak wzdycha dramatycznie, a potem uderza w drzwi, szczerze miała nadzieję, że
czołem.
—
Przysięgam, że nie wiedziałem o tym wspólnym odczuwaniu przyjemności —
kontynuował. — Założyłem, że obopólne korzyści oznaczają coś znacznie bardziej
ogólnego. W końcu chciałem ci powiedzieć o więzi rdzenia… Po prostu wydawało mi
się, że lepiej zrobić to później. Może wtedy, gdy nie będzie się to wydawało
tak okropnym losem. Nigdy nie sądziłem, że będę musiał zdobyć twoje zaufanie w
ciągu dwóch tygodni, a teraz… kurwa…
Kolejny
łomot.
—
I teraz wróciliśmy do zera.
Hermiona
przełknęła ślinę, żując wargę, by powstrzymać się od mówienia.
—
Miałaś rację, co do tego, co powiedziałaś wczoraj wieczorem — kontynuował,
brzmiąc boleśnie. — Nie zasługuję na twoje zaufanie i możesz zamienić moje
życie w piekło, jeśli chcesz – co jest najbardziej prawdopodobne.
Jego
cień znów się przesunął i coś otarło się o drewno drzwi.
—
Przykro mi, że ci to zrobili. Przepraszam, że to ja.
Jego
głos był teraz cichszy, a Hermiona wstała z łóżka, ciągnąc za sobą kołdrę.
—
Wiem, że myślisz, iż mogłabyś przetrwać w Azkabanie, ale został zbudowany dla
czarnoksiężników. Trafić tam jako ktoś niewinny, ktoś, kto wierzy w lepszy
świat i żyje nadzieją… — Przełknął głośno ślinę. — Twoja dobroć byłaby jak
latarnia morska.
Hermionę
przeszedł dreszcz.
—
Powiedziałem sobie, że to było warte zachodu. Miałem moc, żeby temu zapobiec.
Miałem szansę coś zrobić, chociaż
raz…
Urwał,
a ona wychyliła się, by usłyszeć jego następne słowa.
—
Nie zajęło mi nawet tygodnia, by to zrozumieć. Dementorzy nie zasługują na
twoją magię, ale ja też nie.
Hermiona
oparła się o drzwi.
—
Nie proszę cię o szczęśliwe zakończenie, ale proszę, byś pozwoliła mi utrzymać
cię przy życiu. W ciągu następnych czterech dni zrobię wszystko, by tak się
stało… o ile mi pozwolisz.
Hermiona
czekała, ale wyglądało na to, że skończył. Po chwili usłyszała skrzypiącą
podłogę, a potem jego ciche kroki na schodach.
Położyła
kołdrę na łóżku i umyła twarz, po czym poszła za nim na dół.
Kiedy
weszła do kuchni, siedział przy stole z głową w dłoniach. Natychmiast podniósł
wzrok, ale ona się nie zatrzymała, ani nie odezwała. Po prostu podeszła do
tablicy i podniosła kredę, z determinacją skrobiąc po czystej powierzchni.
1
Odłożyła
kredę na tackę i odwróciła się, żeby wyjść, ale Malfoy wstał ze swojego
miejsca, przesuwając się przed nią. Miała mnóstwo możliwości na ominięcie go,
nie blokował jej drogi ucieczki, ale i tak się zatrzymała. A kiedy zrobił krok
do przodu i przyciągnął ją do siebie, pozwoliła mu.
—
Przepraszam — wymamrotał w jej czubek głowy, mocno obejmując ramionami jej
ramiona.
—
Wybaczam ci.
Prychnął
w jej włosy.
—
Nie, wcale nie.
—
Tak, wybaczam. — Westchnęła. — Nie mam czasu na chowanie urazy, co jest naprawdę
przykre, bo mogłabym to ciągnąć w nieskończoność.
Poczuła,
jak jego klatka piersiowa opada, gdy wypuścił powietrze.
—
Poza tym — kontynuowała — wybaczenie to
dar, który ofiarujesz samemu sobie.
Pod
jej policzkiem rozległ się chichot.
—
Gdzie taki jest?
—
Na strychu — odpowiedziała. — Mama uważała, że ciągłe przebywanie na zewnątrz
jest zbyt przygnębiające.
—
Cóż, to chyba mój faworyt jak dotąd.
Odchyliła
się, by na niego spojrzeć, a on się uśmiechnął. Wyrwała się z jego uścisku i
wróciła do tablicy, odpowiednio ją aktualizując.
3
Zaczęła
odkładać kredę na tacę, ale Malfoy zrobił krok do przodu i delikatnie wziął ją
z jej ręki. Zawahał się przez chwilę, obracając zakurzony kawałek między
opuszkami palców, a potem skinął głową, jakby podjął decyzję.
Wyciągnął rękę i
narysował na nowo małe, kredowe serduszko jej mamy.
Hermiona
zamrugała gwałtownie, by przezwyciężyć nagłe pieczenie w oczach. Nie mógł
wiedzieć, co to dla niej znaczyło, ale wyraźnie miał świadomość, że coś
znaczyło. I to wystarczyło.
Uśmiechnęła
się do niego drżąco, a on odłożył kredę, wyglądając na nieco zaniepokojonego.
—
Mam propozycję — powiedział. — Nie wolno mi warzyć veritaserum. — Wskazał na
Mroczny Znak widoczny pod rękawem koszulki. — Ale powiem ci wszystko, co chcesz
wiedzieć.
—
Byłbyś skłonny przyjąć veritaserum? — zapytała Hermiona, czując się lekko
zdezorientowana.
Łatwo
mu było powiedzieć, gdy nie było żadnego pod ręką.
—
Jestem ci winien trochę szczerości, nie uważasz?
Tak
i chętnie mu w tym pomoże.
—
Mam nadzieję, że to nie jest kolejna obietnica bez pokrycia — powiedziała
zadowolona z siebie. — Albo znów źle zaczniemy.
Jego
oczy się rozszerzyły.
—
Masz trochę?
Skinęła
głową.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Siedzieli
naprzeciwko siebie przy kuchennym stole, a między nimi stała kryształowa fiolka
z przezroczystym płynem.
Malfoy
nie wyglądał na zachwyconego tą perspektywą, ale też się nie wycofał, więc
Hermiona była pod wrażeniem.
Wyglądał
na zszokowanego, gdy wyciągnęła rękę i wzięła pierwszy łyk.
—
Zaufanie działa w obie strony — powiedziała w odpowiedzi na jego spojrzenie.
Następnie wskazała na ślad na szyi. — To jest fałszywe. Nikt inny mnie nie
dotknął. Użyłam zaklęcia, by sobie to zrobić.
Malfoya
zatkało. Otworzył usta, zamknął je i otworzył ponownie. W końcu przesunął
dłonią po twarzy.
—
Ty pieprzona Ślizgonko — wymamrotał.
—
Zasłużyłeś — oświadczyła pewnie, czując się całkowicie zadowolona z siebie, że
udało jej się udowodnić swoje racje, nie robiąc nic, co mogłoby zachwiać jego
zaufaniem.
—
Wiem, ale kurwa, Granger. Miałem ochotę kogoś zabić, gdy to zobaczyłem. — Ponownie spojrzał na ranę i skrzywił
się. — Czy mogę… czy mogę to wyleczyć? Widząc to, mam ochotę mordować.
Hermiona
przewróciła oczami, ale odwróciła głowę, by dać mu dostęp.
—
Brutalne — wymamrotała, czując, jak jego różdżka naciska na miejsce.
—
Nie zaprzeczę.
Odłożył
różdżkę na stół, gdy skończył, a następnie sięgnął po fiolkę. Wziął głęboki
oddech, zanim przełknął łyk.
Hermiona
wskazała na jego Mroczny Znak.
—
Czy to bolało?
Zmarszczył
brwi.
—
To chcesz wiedzieć?
Wzruszyła
ramionami. Zawsze była ciekawa.
—
Tak — powiedział, patrząc na nią. — Najgorszy ból w moim życiu.
—
Gorszy niż Crucio?
Jego
wzrok znów powędrował ku niej, a ona zastanawiała się, czy wciąż słyszy echo
jej krzyków.
—
Jak Crucio — odpowiedział po chwili.
— Ale skoncentrowany na moim ramieniu.
Skinęła
głową.
—
Czy to był dla ciebie najgorszy moment wojny?
—
Merlinie, Granger, nie krępuj się — zrzędził, po czym dodał: — Nie, nie był.
—
Więc co nim było?
Wyglądał,
jakby bardzo żałował tego wszystkiego.
—
Kiedy myślałem, że Bellatrix cię zabije.
Hermiona
zamrugała ze zdziwienia, ale nie skończył.
—
Kiedy zdałem sobie sprawę, że nie kiwnę palcem, by to powstrzymać. Że nawet nie
chciałem.
—
Mrocznie — powiedziała.
Parsknął
śmiechem.
—
Tak, cóż, nie spodziewałem się, że będę musiał tak długo żyć z poczuciem winy.
Byłem gotów pomóc Potterowi, ponieważ uważałem, że jest najlepszym kandydatem
do pokonania Czarnego Pana. Ty mnie nie obchodziłaś.
—
Ja też pozwoliłabym komuś cię zabić — zadrwiła.
Uśmiechnął
się.
—
Dzięki, Granger.
—
Mój był podczas ostatniej bitwy — powiedziała cicho. — Harry myślał, że musi
pozwolić Voldemortowi się zabić, aby zniszczyć ostatniego horkruksa, ale nie
byłam pewna, czy to zadziała. — Wzięła głęboki oddech. — Właściwie byłam
przekonana, że nigdy nie wyjdzie z tego lasu, a Voldemort pozostanie
niezniszczalny, ale i tak go puściłam. Po prostu nie miałam lepszych pomysłów.
Malfoy
skinął głową.
—
Wojna jest… bardzo niezdrowa.
Hermiona
postukała palcem w brodę.
—
To wyglądałoby lepiej na koszulce niż na znaku.
Kącik
jego ust się uniósł, ale wiedziała, że obawiał się jej kolejnego pytania.
—
Dlaczego używałeś oklumencji na naszym ślubie?
Zacisnął
usta, nie wiedziała, czy z zaskoczenia, że to zauważyła, czy z niechęci do
odpowiedzi, ale ostatecznie odpowiedział:
—
Nigdy nie spodziewałem się, że poślubię kogoś z miłości, ale też nigdy nie
spodziewałem się, że poślubię kogoś, kto mnie nienawidzi. Mam nadzieję, że mi
wybaczysz, że nie chciałem być tam w pełni obecny.
Szczęka
Hermiony opadła w szoku.
—
To ty mnie nienawidziłeś!
Brwi
Malfoya zmarszczyły się.
—
Że co proszę?
—
Myślałam, że robisz to, bo nie możesz znieść konieczności poślubienia szlamy.
Prychnął.
—
Wiesz, że mam to w dupie.
—
Wiem?
Wyciągnął
rękę i wziął kolejny łyk veritaserum dla podkreślenia.
—
Nie obchodzi mnie twój status krwi, Granger. Jestem w stanie cię nienawidzić za
to, jaką jesteś osobą. — Gdy przewróciła oczami, uśmiechnął się złośliwie. —
Jestem bardzo otwarty pod tym względem.
—
Gratulacje z okazji dołączenia do cywilizowanego świata — powiedziała
beznamiętnie. — Pewnie zrozumiesz, dlaczego nie zorganizuję ci imprezy z tego
powodu.
—
Lepiej późno niż wcale.
—
W sumie racja.
Odchylił
się na krześle i skrzyżował ramiona na piersi, wyglądając na zbyt zadowolonego.
Hermiona postanowiła naciskać.
—
Jeśli nie planowałeś ślubu z miłości, dlaczego nasz układ był tak irytujący?
Malfoy
wydawał się uważać to za tani chwyt, ponieważ jego twarz zachmurzyła się ze
złości.
—
Rozumiem, że trudno ci to sobie wyobrazić, ale dla każdej z elitarnych czarownic,
którym mogliby mnie sprzedać moi rodzice, miałem wiele do zaoferowania, mimo że
byłem najmłodszym śmierciożercą w historii. — Ponownie pochylił się do przodu,
odliczając na palcach. — Pieniądze, status, znajomości, błyskotliwy dowcip i
naprawdę spektakularnego kutasa, ale oczywiście musiało paść na potencjalnie
jedyną czarownicę w całym kraju, która dosłownie miała to wszystko w dupie.
Hermiona
przez chwilę mamrotała bezgłośnie.
—
Cóż, w sumie tak, ale… co to znaczy… spektakularnego?
—
Granger — warknął Malfoy, opierając czoło na dłoni. — Skup się, proszę.
—
Racja, przepraszam — powiedziała, czując, że jej policzki płoną. — To musiało
być bardzo trudne. Ja… cieszę się, że twoje ego nie ucierpiało.
Pokręcił
głową ze śmiechem.
—
To ten cholerny dom. Za każdym razem gdy sikam, muszę gapić się na znak cześć, piękny. Czego się spodziewałaś?
—
Że lada dzień twoja szyja pęknie pod ciężarem tej gigantycznej głowy.
—
To rozwiązałoby wiele problemów — stwierdził.
—
Denerwujesz się przed skonsumowaniem? — wyrzuciła z siebie, w końcu dając wyraz
obawom, które miała od dawna.
Malfoy
przewrócił oczami.
—
Jestem przerażony.
Jej
usta się skrzywiły. To był ewidentny sarkazm, nie kłamstwo, ale to nie
znaczyło, że nie było w tym nuty prawdy…
—
Rozumiem, że jesteś pod sporą presją — powiedziała. — Aby się wykazać.
—
Wykazać się? — powtórzył, wyglądając na rozbawionego. — Jeśli spodziewasz się
cyrkowych sztuczek, to przykro mi, ale będziesz mocno rozczarowana.
—
Chodzi mi o to, że będzie musiał… no wiesz, że będzie musiał… — urwała,
gestykulując niejasno.
—
Mi stanąć? — zapytał Malfoy z niedowierzaniem.
Jego
twarz zdawała się wskazywać na to, że ledwo mógł uwierzyć, że o tym wspomina.
—
Cóż, to zwykle pomaga — warknęła.
Wyglądał
na głęboko urażonego.
—
Mam dwadzieścia jeden lat, Granger. Zapewniam cię, że to nie będzie problemem.
—
Nie miałam na myśli, że mógłbyś mieć problemy fizjologiczne! — argumentowała,
czując rumieniec na twarzy. — Ale psychicznie, jeśli to nie jest… znaczy, jeśli
ja nie jestem… jeśli ty mnie…
Nie chcesz.
Kiedy
znów spojrzała na Malfoya, jego twarz wciąż była naznaczona konsternacją. Więc
sama doszła do własnych wniosków.
—
Och, no tak — mruknęła, potrząsając głową. — Jestem pewna, że będziesz w stanie
po prostu pomyśleć o czymś… czymś innym.
Z
jakiegoś powodu nie mogła się zmusić, by powiedzieć o kimś innym. Miała
nadzieję, że zrobi tak, jak ona planowała — po prostu pomyśli o przypadkowym
zbiorze obrazów z przeszłości. Choć przyznawała, że nigdy nie rozmawiała o
psychicznych aspektach masturbacji z chłopakiem przed…
—
Granger.
Opuściła
dłoń z twarzy, nie pamiętając, kiedy ją zakryła.
Malfoy
pochylił się nad stołem i wziął ją za rękę, delikatnie ściskając.
—
Proszę, pozwól mi być całkowicie szczerym w tej sprawie.
Wstrzymała
oddech.
—
Kiedy nadejdzie czas, będę miał wszystko, czego potrzebuję, tuż przed sobą.
Przełknęła
ślinę, czując jego gorące spojrzenie; jej płuca najwyraźniej odmawiały
wypełnienia się tlenem.
—
O-Okej — wyszeptała resztką powietrza, które jej zostało.
Skinął
głową, zanim zadał kolejne pytanie.
—
Z iloma osobami spałaś?
Hermiona
zastanawiała się, czy veritaserum powinno już na nią przestać działać.
—
Z trzema — odpowiedziała szczerze.
—
A ilu z nich sprawiło, że doszłaś?
Oblizała
usta.
—
Jeden.
Ku
jej zaskoczeniu, Malfoy uśmiechnął się.
—
Działa wbrew okolicznościom, prawda? Jakież to ekscytujące.
Hermiona
pokręciła głową.
—
Wydajesz się być bardzo pewny siebie.
—
Jestem.
—
Cóż, przypuszczam, że jedno z nas powinno być.
—
Będziesz musiała mi zaufać.
—
Ufam.
Malfoy
odchylił się do tyłu zaskoczony, ze wzrokiem spuszczonym na eliksir między
nimi, jakby nie mógł uwierzyć, że to prawda.
—
Muszę ci wyznać jeszcze jedną rzecz — powiedziała Hermiona, sięgając po fiolkę
i biorąc kolejny mały łyk. — Tak naprawdę nazywam się Albus Dumbledore.
Malfoy
zamrugał zdezorientowany, marszcząc brwi.
Hermiona
podała mu fiolkę z resztką płynu.
Przełknął,
a po chwili powiedział:
—
Nazywam się Harry Potter.
Hermiona
uśmiechnęła się.
Malfoy
kilka razy spojrzał między nią a pustą fiolką, a potem ścisnął grzbiet nosa.
—
To była woda.
—
To była woda — potwierdziła Hermiona.
—
Ty pieprzona Ślizgonko!
—
Masz na mnie zły wpływ — powiedziała z uśmiechem.
—
Kurwa, chciałbym móc przypisać sobie zasługę za to — mruknął, rzucając fiolkę
na stół. — To było diaboliczne. — Pokręcił głową, patrząc na nią. — Ale… mogłem
kłamać.
—
Nie zrobiłeś tego — powiedziała po prostu. — Wiedziałbyś, że to podróbka,
gdybyś kłamał. Ale teraz wiem, że chcesz być ze mną szczery, nawet jeśli nie
musisz. To jest warte więcej niż cokolwiek, do czego prawdziwy eliksir mógłby
cię zmusić.
Nadal
kręcił głową, ale się uśmiechnął.
—
A co z tym?
Obserwowała,
jak jego oczy znajdują miejsce na szyi, gdzie znajdowała się udawana malinka.
Uznając,
że zasługuje na odrobinę dobrej woli, aby zrekompensować jej zdradę, podniosła
różdżkę i przyłożyła jej czubek do cienkiej skóry nadgarstka.
—
Exsugo — zaintonowała, a Malfoy
pochylił się do przodu.
Oboje
obserwowali, jak zaczyna pojawiać się różowy rumieniec zamiast siniaka.
Malfoy
wyciągnął rękę i położył dłoń na jej dłoni, a Hermiona odłożyła różdżkę.
—
Co do reszty — powiedziała — musisz mi zaufać.
Jego
nadgarstek lekko ścisnął wnętrze jej dłoni.
—
Ufam.
_________________________
Witajcie :) po krótkiej przerwie spowodowanej nawałem pracy i całkowitym pochłonięciu przez serial, wracam z nowym rozdziałem tłumaczenia. Ta szczera rozmowa między Hermioną a Draco zadziała oczyszczająco i można powiedzieć, że to swego rodzaju punkt zwrotny historii. Teraz dopiero będzie się działo. Jak Wasze wrażenia? Dajcie znać.
Aktualnie walczę z przeziębieniem i mam chwilę wolnego, więc prawdopodobnie w weekend pojawi się kolejny rozdział. Od razu ostrzegam, że nowe rozdziały nie będą betowane, więc z góry przepraszam za błędy. Gdyby ktoś z Was miał czas i chęci pomóc z ich wyłapaniem, to byłabym wdzięczna. Jak na razie będę działać solo, zobaczymy jak wyjdzie. :)
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia. Enjoy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)