Hermiona
Granger czuła się wypoczęta i chętna do rozpoczęcia nowego semestru. Była
podekscytowana, że będzie uczęszczać na ostatni rok nauki w Szkole Magii i
Czarodziejstwa w Hogwarcie, planując wykorzystać to jako trampolinę do
specjalizacji na Oksfordzie. Przed pójściem do Hogwartu uczyła się w Akademii
Magii Beauxbatons we Francji. To była fajna szkoła, ale Hogwart to elita. Miał ją przygotować do
Zaawansowanego Programu Specjalistycznej Magii na Oksfordzie, a studia do pracy
w Ministerstwie Magii. Miała dziesięcioletni plan, a Hogwart to dopiero
początek.
Zaraz
po przybyciu wpadła na profesora Lupina. Mężczyzna był dla niej wzorem do
naśladowania. Dorastał w jeszcze mniejszej wiosce niż ona i ukończył dwa
programy specjalistyczne na Oksfordzie. Uśmiechnęła się do niego.
—
Dzień dobry, profesorze Lupin — powiedziała podekscytowana.
—
Ach, panno Granger. Jak minęły wakacje? — zapytał uprzejmie.
—
Wspaniale! Przeczytałam wszystkie książki z polecanej listy lektur dwa razy i
miałam też czas, by przeczytać kilka z listy bestsellerów London Timesa z
literatury mugolskiej!
—
Ach, brzmi cudownie — powiedział profesor Lupin, brzmiąc tak, jakby mówił
poważnie.
To
był jeden z powodów, dla których go lubiła. Sprawiał, że wszyscy czuli się,
jakby byli najważniejszymi osobami w pomieszczeniu, gdy do nich mówił, co było
rzadkością w Hogwarcie, przynajmniej z jej doświadczenia. Profesorowie byli
zazwyczaj mili, ale grono uczniów nie było tak wyrozumiałe dla czarownic i
czarodziejów jej pochodzenia.
Wyciągnęła
z torby gruby rulon pergaminu i podała mu go.
—
Jak pan prosił, mój życiorys i kilka artykułów o aktualnych ruchach na rzecz
praw czarodziejów.
Profesor
Lupin parsknął śmiechem.
—
To wystarczyłoby na biografię, jestem pewien, że wystarczy do listu
polecającego.
Hermiona
uśmiechnęła się do niego promiennie. Pozdrowił ją pergaminem i skierował się ku
szkole. Hermiona zatrzymała się, by przywitać się z Hagridem, uprzejmym
gajowym, zanim zakończyła swoją wędrówkę do zamku. Grupa chłopaków z drużyny
Quidditcha przemknęła obok na fantazyjnych, nowych miotłach wyścigowych, przez
co błoto wzbiło się w powietrze i opadło na jej piszczele. Kilku uczniów
zachichotało na tę scenę. Hermiona rzuciła szybkie zaklęcie czyszczące, by
usunąć błoto, a na jej policzki wpełzł rumieniec.
Pansy
Malfoy, która stała nieopodal, otoczona przez swoich sługusów, uśmiechnęła się
z zadowolenia na jej nieszczęście. Hermiona ją zignorowała. Zasłużyła na swoje
miejsce w szkole i żadne szyderstwa nie mogły jej tego odebrać.
Niektóre
rodziny, szczególnie te należącego do Nienaruszalnej Dwudziestki Ósemki,
elitarnych rodzin ze świata czarodziejów, uważały, że status krwi definiuje
czarownicę lub czarodzieja. Nienaruszalna Dwudziestka Ósemka miała więcej
władzy i pieniędzy niż królewskie pokolenia. Wszyscy tu chodzili. Uczęszczali
na te same przyjęcia. Studiowali na Oksfordzie lub Cambridge. Wykonywali te
same zawody i żenili się z członkami tych samych rodzin. Prawdziwy mikrokosmos
elitarnej klasy czarodziejów.
Zwłaszcza
Malfoyowie wiedli prym. Każda okazja była dla nich dostępna. Ich wpływy nie
miały granic. Jedyną przewagą Hermiony był fakt, że zwykle była dla nich
niewidzialna i wykorzystywała to na swoją korzyść. Nie mogła sobie pozwolić na
ich pogardę, jeśli miała nadzieję wślizgnąć się za nimi i dostać się na
Oksford. Gdyby udało jej się tam dotrzeć, otworzyłyby się przed nią drzwi
prowadzące do Ministerstwa, pomimo jej statusu krwi. Nie mogła sobie pozwolić
na przegapienie takiej okazji.
Ginny
Weasley, jej najlepsza przyjaciółka, zaczepiła ją w Wielkiej Sali.
—
Dałaś mu to? — zapytała.
—
W drodze do zamku — potwierdziła Hermiona.
—
Jesteś szczęściarą, że dostaniesz list polecający od profesora Lupina! On jest
taki fajny. Ja muszę się zadowolić listem od McGonagall.
—
Była najlepsza na swoim roku w Oksfordzie! — argumentowała Hermiona.
Ginny
prychnęła.
—
Tak, w tysiąc osiemset dziewięćdziesiątym!
Hermiona
się uśmiechnęła. Ginny była szczera i bezpośrednia, nie tak jak ich rówieśnicy.
Jako członkini Nienaruszalnej Dwudziestki Ósemki Ginny mogła siadać przy dowolnym
stole, gdyby tylko chciała. Jednak jej rodzice współczuli mugolakom, a
Nienaruszalna Dwudziestka Ósemka gardziła nimi jako zdrajcami krwi. Hermiona
nie miała pojęcia, jak dziewczyna znosi spojrzenia pełne obrzydzenia i pogardy.
Po
szybkim śniadaniu w Wielkiej Sali udały się na zajęcia zwane Kontakty z
mugolami. Profesor Lupin uśmiechnął się do nich uprzejmie, gdy weszły. Pansy
siedziała ze swoimi zarozumiałymi przyjaciółmi. Przynajmniej jej bliźniak Draco
i jego wieczny przydupas Teo nie byli obecni. Hermiona przewróciła oczami. Kto
inny miałby czelność opuścić pierwsze zajęcia w semestrze?
—
Panie i panowie, witajcie ponownie na Kontaktach z mugolami. Semestr zaczniemy
od lekkiej dyskusji na temat mugolskiej filozofii. Mam nadzieję, że
przeczytaliście zalecone lektury z Metafizyki
moralności i Krytyki praktycznego
rozumowania. Panie Smith, jakie są pana przemyślenia w tym temacie? —
zapytał Zachariasa Smitha.
Smith
spojrzał na niego z dziwnym wyrazem twarzy, zanim odpowiedział:
—
Chyba tam było coś w stylu „nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe”.
Lawender
Brown prychnęła.
—
To było w Biblii, nie u Kanta.
—
Może kategoryczny imperatyw Kanta próbuje nam zasugerować, że powinniśmy
ignorować konsekwencje naszych działań, jeśli wydaje się to słuszne — zasugerowała
Pansy.
—
Podstawą filozofii Kanta jest rozum, a nie uczucia — wtrąciła Hermiona.
—
W takim razie może Kant jest mniej istotny niż nam się wydaje — prychnęła
Pansy. — Ludzie potrafią myśleć, ale zazwyczaj kierują się uczuciami.
—
Dlatego to takie interesujące. To, że możemy podjąć inną decyzję, definiuje
siłę moralną — wyjaśniła Hermiona.
—
Tak, dobrze powiedziane! — powiedział profesor Lupin, zanim zmienił temat
rozmowy.
~*~*~*~*~*~*~*~
Po
zajęciach Hermiona spotkała się z kilkoma uczniami, ponieważ przewodziła
Komitetowi Organizującemu doroczne przyjęcie powitalne.
—
Oświetlenie i catering są już przygotowane, ale musimy jeszcze zarezerwować
rozrywkę. Ginny, jakieś postępy z Fatalnymi Jędzami? Czy twój brat nadal
spotyka się z jedną z wokalistek?
—
Tak i wszystko prawie dogadane.
—
Doskonale — powiedziała Hermiona, odznaczając to na swojej liście. Przejrzała
papiery i zdała sobie sprawę, że zapomniała dać profesorowi Lupinowi kawałek
pergaminu. — Cholera — mruknęła.
—
Co jest? — spytała Ginny.
—
Zapomniałam o czymś. Spotkamy się później w Pokoju Wspólnym.
Ginny
skinęła głową, gdy Hermiona zbierała swoje rzeczy.
~*~*~*~*~*~*~*~
—
Przepraszam — powiedziała, przeciskając się przez tłum uczniów w drodze na górę
po marmurowych schodach i stamtąd do gabinetu profesora Lupina.
Weszła
do jego gabinetu i zatrzymała się, zszokowana, gdy zobaczyła, że on i Pansy
całują się namiętnie, i że trzymał ręce na koszuli Pansy. Profesor Lupin szybko
odsunął się od Pansy, gdy zauważył stojącą w drzwiach Hermionę.
—
Hermiono! — wysapał. — Hermiono, mogę to wyjaśnić… to nie jest to, na co
wygląda! — pospieszył z odpowiedzią.
Zrobił
krok w tył, poprawiając koszulę. Za nim Pansy zsunęła się z biurka, na którym
siedziała, i zaczęła gorączkowo zapinać guziki koszuli, odwracając się do
drzwi. Hermiona pokręciła głową i szybko się wycofała, nie chcąc mieć nic
wspólnego z tym, co się wydarzyło. To
naprawdę nie była jej sprawa, zdecydowała, potrząsając głową i próbując
pozbyć się obrazu wypalonego w jej umyśle.
~*~*~*~*~*~*~*~
Siedziała
na zajęciach oszołomiona, ignorując ciągłe pytania Ginny, czy wszystko w
porządku, czy coś się stało. Ostatnie spotkanie Komitetu Organizującego nie
przebiegło po jej myśli, więc zwołała kolejne, by ustalić szczegóły imprezy.
—
Rozwiesiłem plakaty, Hermiono — powiedział pomocnie Harry, poprawiając okulary
na nosie.
Uśmiechnęła
się do niego.
—
Dzięki, Harry.
—
Dumbledore chce, aby portrety drużyny Quidditcha wisiały w Wielkiej Sali,
ponieważ mogą wygrać Puchar Quidditcha po raz trzeci z rzędu z Durmstrangiem —
oświadczyła Ginny.
—
Mmm, spocony Draco Malfoy na miotle. Chciałabym mieć taki w pokoju. —
Zachichotała Cho Chang.
Hermiona
przewróciła oczami. Draco Malfoy był uosobieniem wszystkiego, co złe w
Nienaruszalnej Dwudziestce Ósemce. Przywileje, arogancja i ignorancja.
Nienawidziła go.
Ginny
kopnęła ją pod stołem, jej wzrok powędrował w stronę drzwi. Draco Malfoy szedł
w ich kierunku. O wilku mowa —
przeszło jej przez myśl. Jednak skupiła się z powrotem na spotkaniu, ignorując
go. Z zasady starała się przebywać w pomieszczeniach pełnych ludzi. Ginny
zerknęła przez ramię, słysząc chichot Cho Chang.
—
Mogę cię poprosić na chwilę? — zapytał Draco, kładąc dłoń na ramieniu Hermiony.
Wzruszyła
ramionami. Skinął głową raz i odwrócił się, by wyjść z pokoju, nie czekając,
czy pójdzie za nim. Westchnęła i złapała torbę, podążając za nim, ponieważ nie
miała żadnego powodu, by tego nie robić.
—
Henrietta, prawda? — zapytał, prowadząc ją do opuszczonej klasy.
—
Hermiona — wydusiła.
—
Tak. Wiedziałem, że zaczyna się na „H”. Zapewne wiesz, kim jestem — powiedział
pompatycznie.
—
Jeśli masz na myśli swoje nazwisko, to tak.
Przewróciła
oczami.
—
Jestem bratem Pansy. Chyba chodzi z tobą na zajęcia z Kontaktów z mugolami.
—
Też być był, gdybyś kiedykolwiek raczył się pojawić — zaszydziła.
—
Jasne. W każdym razie — powiedział i wyciągnął sakiewkę galeonów. — Chcę, żebyś
to wzięła. — Wcisnął jej złoto do ręki. — To, co widziałaś między Pansy i
Lupinem, nigdy się nie wydarzyło.
Patrzyła
na niego oszołomiona. Westchnął i wrzucił do jej ręki kilka dodatkowych monet.
—
Na chwilę obecną nie mam więcej. Jeśli będziesz siedziała cicho do końca roku,
podwoję to.
—
Wow! — prychnęła, odpychając złoto ku niemu. — Jesteś większym palantem, niż
sądziłam.
—
Zaczekaj, Henrietta, jeszcze nie skończyliśmy.
Zacisnęła
zęby z frustracji, ponieważ celowo użył niewłaściwego imienia.
—
Co, podarujesz mi bezcenny antyk? Albo najnowszy model miotły wyścigowej?
—
Jestem pewny, że te pieniądze by ci się przydały. Może na lepsze produkty do
włosów — zasugerował, ciągnąc za jeden z jej niesfornych loków.
Szarpnęła
głową do tyłu, a pasmo loków bez problemu wyślizgnęło mu się z palców.
—
Mam w torbie siedemnaście galeonów i osiem sykli, to więcej, niż potrzebuję,
więc możesz to odłożyć na swoje tygodniowe kieszonkowe od tatusia.
—
Mówisz poważnie? — prychnął.
Uśmiechnęła
się i upuściła monety na podłogę. Rozsypały się i potoczyły pod ławki. Wyszła z
sali, nie patrząc za siebie.
~*~*~*~*~*~*~*~
Ginny
znalazła ją później w bibliotece.
—
Co to było wcześniej, z Malfoyem? Czego chciał?
—
Nie powinnaś być na transmutacji? — zapytała Hermiona, unikając pytania.
Ginny
prychnęła.
—
Nie, Seamus znowu wysadził swoje biurko. McGonagall zwolniła nas wcześniej z
rozczarowania.
—
Szczęściara. Snape przydzielił nam pracę domową na dwa zwoje pergaminu na
następną lekcję — jęknęła Hermiona.
—
Gnojek — mruknęła Ginny ze współczuciem, zanim pobiegła na boisko do Quidditcha
po portrety, o które prosił Dumbledore.
~*~*~*~*~*~*~*~
Hermiona
ponownie udała się do gabinetu profesora Lupina. Zapukała głośno, zanim
otworzyła drzwi.
—
Halo, profesorze? — zapytała nieśmiało.
Spojrzał
na nią i uśmiechnął się niezręcznie.
—
Przyszłam tylko po dokumenty — powiedziała Hermiona.
—
Jasne, chwileczkę — mruknął, machając różdżką i posyłając w jej stronę stos
papierów. Złapała je i przekartkowała. Oddała mu jego list polecający.
—
Potrzebuję tylko dokumentów — wymamrotała.
Zmarszczył
brwi.
—
Nie napisałem tam niczego, co nie jest prawdą, panno Granger — wyjaśnił.
—
Z całym szacunkiem, profesorze Lupin, pańskie życie osobiste to nie moja
sprawa. Gdyby ktoś się o tym dowiedział, pana list byłby dla mnie
bezwartościowy.
Westchnął
i skinął głową.
—
Rozumiem.
~*~*~*~*~*~*~*~
—
Nie rozumiem, dlaczego Lupin nie może po prostu napisać ci listu, tak jak
obiecywał — powiedziała Ginny.
—
Mówiłam ci — odpowiedziała zirytowana Hermiona — pomyliłam rulony pergaminu i
teraz nie ma już czasu. To był mój błąd.
—
Czuję, że jest coś, o czym mi nie mówisz. Jesteś jakaś dziwna odkąd rozmawiałaś
z Malfoyem. Co się między wami wydarzyło?
—
Nic! — nalegała Hermiona.
—
Skoro tak mówisz. Wiesz, nikt nigdy nie odważył się poprosić profesora
Dumbledore’a o list polecający. To dyrektor.
—
Dlatego tym bardziej będzie to miało duże znaczenie dla Oksfordu, jeśli go dla
mnie napisze! — wyjaśniła Hermiona. — Zobaczymy się na boisku — powiedziała, a
Ginny skinęła głową, kierując się ku wyjściu, gdy Hermiona skręciła w stronę
gabinetu profesora Dumbledore’a.
Została
zaciągnięta do wnęki w pobliżu spiralnych schodów prowadzących do klasy
wróżbiarstwa. Widząc, że to Malfoy ją złapał, zmarszczyła brwi.
—
To ma być codzienny rytuał? — zapytała cierpko.
—
Negocjujmy, Henrietto.
—
Hermiona, głupolu.
—
Jak sobie życzysz, Henrietto.
Uśmiechnął
się złośliwie, trzaskając klamrą szaty.
Spojrzała
na niego wściekle.
—
Co ty robisz?
—
Och, dość bycia Matką Teresą. Każdy ma swoją cenę, kochanie. Ja tylko oferuję
ci inną formę wypłaty.
Prychnęła.
—
Po pierwsze, Malfoy…
—
Mów mi Draco, jeśli to sprawi, że poczujesz się lepiej — przerwał.
—
Po pierwsze, Malfoy — kontynuowała — gdybym była Matką Teresą, wzięłabym twoje
galeony i rozdałabym biednym.
—
Tak, ustaliliśmy, że nie chcesz moich pieniędzy dla siebie ani dla nikogo
innego. Oferuję ci małą przygodę z najbardziej pożądanym kawalerem w świecie
czarodziejów.
—
Myślałam, że prostytucja jest poniżej twojej godności, Malfoy.
—
Możesz być poniżej mojej godności, jeśli chcesz — powiedział uwodzicielsko,
podchodząc bliżej.
—
Alternatywnie, możesz iść do diabła — odpowiedziała z ironią.
Uśmiechnął
się, a jego oczy zabłysły.
—
To twoja definicja świntuszenia? —
zapytał, zbliżając się tak, że górował nad nią i musiała odchylić głowę do
tyłu, żeby na niego spojrzeć.
—
Jeden krok, Malfoy, a kopnę cię w jaja.
—
Więc powiedz mi, czego chcesz od mojej rodziny — mruknął, patrząc na nią z
góry.
—
Chciałabym zakazu zbliżania się —
powiedziała słodko.
Wysoko
nad nimi zapadnia profeto Trewlaney otworzyła się z hukiem i drabina opadła.
Uczniowie zaczęli schodzić po kamiennych schodach. Wciągnęła go głębiej do wnęki.
—
Jeśli zmieniłaś zdanie, kochanie, to chyba nie mam już nastroju.
Spojrzała
na niego ze złością i nadepnęła mu na stopę. Zaklął głośno.
—
Chcesz ceny, Malfoy? — syknęła, patrząc mu w oczy. — Trzymaj się ode mnie z
daleka. Mniej niż dwa metry to dla mnie za blisko.
Posłała
mu całusa i ominęła go, płynnie wtapiając się w tłum zmierzający na boisko
Quidditcha.
Hermiona
dołączyła do Ginny w pobliżu szatki, zamiast wchodzić na trybuny.
—
Słyszałam, że Dumbledore będzie na meczu, powinnaś go zapytać o list —
powiedziała Ginny na powitanie.
Hermiona
skinęła głową roztargniona, wciąż myśląc o spotkaniu z Malfoyem.
Stanęła
przed profesorem Dumbledore’em, gdy ten zbliżał na boisko.
—
Dzień dobry, profesorze. Czy mogę zająć chwilę?
—
Trochę się spieszę, panno Granger — powiedział uprzejmie.
—
Oczywiście, proszę pana. Zajmę tylko moment. Zastanawiałam się, czy mógłby pan
napisać dla mnie list polecający na Oksford?
—
Nie powinnaś była zająć się tym wcześniej? — zapytał, a ona się zarumieniła.
—
Proszę pana, pana zdanie liczy się najbardziej. Pomyślałam, że mogę
przynajmniej zapytać.
Spojrzał
na nią, zastanawiając się.
—
Panno Granger, oboje wiemy, że jesteś wzorową uczennicą. Być może
najbystrzejszą czarownicą w szkole. To jednak za mało, by cię polecić na
Oksford. Ledwie cię zauważam podczas twojego pobytu tutaj, panno Granger.
—
Proszę pana, w tym roku jestem przewodniczącą Komitetu Organizacyjnego —
powiedziała z nadzieją.
—
Jak organizacja przyjęcia powitalnego?
—
Przygotowania są w toku.
—
Przyjęcie musi dawać dobry obraz szkoły dla naszych uczniów i ich rodziców.
Ważne, żeby przebiegło bez problemów.
—
Rozumiem, proszę pana — powiedziała szybko.
—
Jeśli wszystko pójdzie dobrze i wykaże pani swoje zdolności przywódcze, rozważę
napisanie listu. A teraz proszę pozwolić mi zająć się moimi obowiązkami.
—
Oczywiście, dziękuję, proszę pana — powiedziała szybko, schodząc mu z drogi.
__________________
Witajcie :) pierwszy rozdział za nami, jak wrażenia? Draco tu jest bardzo bezpośredni, ale jeszcze nie raz się uśmiechniecie, czytając wymianę zdań naszej ulubionej pary. Możecie obstawiać, co wydarzy się dalej, chociaż pewnie się domyślacie :)
Kolejne rozdziały postaram się dodać w weekend. Prawdopodbnie też dwa, ponieważ moje plany na wiosnę są dość napięte i przez to wszystko zapomniałam poinformować, że prawdopodobnie w następnym tygodniu ruszy tłumaczenie The Thing Between Us, na razie jest u bety, ale mam nadzieję, że nie potrwa to długo. Planuję także dwa kolejne tłumaczenia The List i Don't think. Obie te historie mają w sobie coś wyjątkowego i zawsze z przyjemnością do nich wracam, więc mam nadzieję, że Wam też sie spodobają. Plany są duże, ale myślę, że zepnę się w sobie i wszystko pójdzie gładko. Po prostu potrzebuję bodźca do działania, a deadline bardzo w tym pomaga. :)
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego końca tygodnia! Enjoy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)