środa, 19 marca 2025

[T] Ocean między nami: Rozdział 1

 

Hermiona Granger czuła się wypoczęta i chętna do rozpoczęcia nowego semestru. Była podekscytowana, że będzie uczęszczać na ostatni rok nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, planując wykorzystać to jako trampolinę do specjalizacji na Oksfordzie. Przed pójściem do Hogwartu uczyła się w Akademii Magii Beauxbatons we Francji. To była fajna szkoła, ale Hogwart to elita. Miał ją przygotować do Zaawansowanego Programu Specjalistycznej Magii na Oksfordzie, a studia do pracy w Ministerstwie Magii. Miała dziesięcioletni plan, a Hogwart to dopiero początek.

Zaraz po przybyciu wpadła na profesora Lupina. Mężczyzna był dla niej wzorem do naśladowania. Dorastał w jeszcze mniejszej wiosce niż ona i ukończył dwa programy specjalistyczne na Oksfordzie. Uśmiechnęła się do niego.

— Dzień dobry, profesorze Lupin — powiedziała podekscytowana.

— Ach, panno Granger. Jak minęły wakacje? — zapytał uprzejmie.

— Wspaniale! Przeczytałam wszystkie książki z polecanej listy lektur dwa razy i miałam też czas, by przeczytać kilka z listy bestsellerów London Timesa z literatury mugolskiej!

— Ach, brzmi cudownie — powiedział profesor Lupin, brzmiąc tak, jakby mówił poważnie.

To był jeden z powodów, dla których go lubiła. Sprawiał, że wszyscy czuli się, jakby byli najważniejszymi osobami w pomieszczeniu, gdy do nich mówił, co było rzadkością w Hogwarcie, przynajmniej z jej doświadczenia. Profesorowie byli zazwyczaj mili, ale grono uczniów nie było tak wyrozumiałe dla czarownic i czarodziejów jej pochodzenia.

Wyciągnęła z torby gruby rulon pergaminu i podała mu go.

— Jak pan prosił, mój życiorys i kilka artykułów o aktualnych ruchach na rzecz praw czarodziejów.

Profesor Lupin parsknął śmiechem.

— To wystarczyłoby na biografię, jestem pewien, że wystarczy do listu polecającego.

Hermiona uśmiechnęła się do niego promiennie. Pozdrowił ją pergaminem i skierował się ku szkole. Hermiona zatrzymała się, by przywitać się z Hagridem, uprzejmym gajowym, zanim zakończyła swoją wędrówkę do zamku. Grupa chłopaków z drużyny Quidditcha przemknęła obok na fantazyjnych, nowych miotłach wyścigowych, przez co błoto wzbiło się w powietrze i opadło na jej piszczele. Kilku uczniów zachichotało na tę scenę. Hermiona rzuciła szybkie zaklęcie czyszczące, by usunąć błoto, a na jej policzki wpełzł rumieniec.

Pansy Malfoy, która stała nieopodal, otoczona przez swoich sługusów, uśmiechnęła się z zadowolenia na jej nieszczęście. Hermiona ją zignorowała. Zasłużyła na swoje miejsce w szkole i żadne szyderstwa nie mogły jej tego odebrać.

Niektóre rodziny, szczególnie te należącego do Nienaruszalnej Dwudziestki Ósemki, elitarnych rodzin ze świata czarodziejów, uważały, że status krwi definiuje czarownicę lub czarodzieja. Nienaruszalna Dwudziestka Ósemka miała więcej władzy i pieniędzy niż królewskie pokolenia. Wszyscy tu chodzili. Uczęszczali na te same przyjęcia. Studiowali na Oksfordzie lub Cambridge. Wykonywali te same zawody i żenili się z członkami tych samych rodzin. Prawdziwy mikrokosmos elitarnej klasy czarodziejów.

Zwłaszcza Malfoyowie wiedli prym. Każda okazja była dla nich dostępna. Ich wpływy nie miały granic. Jedyną przewagą Hermiony był fakt, że zwykle była dla nich niewidzialna i wykorzystywała to na swoją korzyść. Nie mogła sobie pozwolić na ich pogardę, jeśli miała nadzieję wślizgnąć się za nimi i dostać się na Oksford. Gdyby udało jej się tam dotrzeć, otworzyłyby się przed nią drzwi prowadzące do Ministerstwa, pomimo jej statusu krwi. Nie mogła sobie pozwolić na przegapienie takiej okazji.

Ginny Weasley, jej najlepsza przyjaciółka, zaczepiła ją w Wielkiej Sali.

— Dałaś mu to? — zapytała.

— W drodze do zamku — potwierdziła Hermiona.

— Jesteś szczęściarą, że dostaniesz list polecający od profesora Lupina! On jest taki fajny. Ja muszę się zadowolić listem od McGonagall.

— Była najlepsza na swoim roku w Oksfordzie! — argumentowała Hermiona.

Ginny prychnęła.

— Tak, w tysiąc osiemset dziewięćdziesiątym!

Hermiona się uśmiechnęła. Ginny była szczera i bezpośrednia, nie tak jak ich rówieśnicy. Jako członkini Nienaruszalnej Dwudziestki Ósemki Ginny mogła siadać przy dowolnym stole, gdyby tylko chciała. Jednak jej rodzice współczuli mugolakom, a Nienaruszalna Dwudziestka Ósemka gardziła nimi jako zdrajcami krwi. Hermiona nie miała pojęcia, jak dziewczyna znosi spojrzenia pełne obrzydzenia i pogardy.

Po szybkim śniadaniu w Wielkiej Sali udały się na zajęcia zwane Kontakty z mugolami. Profesor Lupin uśmiechnął się do nich uprzejmie, gdy weszły. Pansy siedziała ze swoimi zarozumiałymi przyjaciółmi. Przynajmniej jej bliźniak Draco i jego wieczny przydupas Teo nie byli obecni. Hermiona przewróciła oczami. Kto inny miałby czelność opuścić pierwsze zajęcia w semestrze?

— Panie i panowie, witajcie ponownie na Kontaktach z mugolami. Semestr zaczniemy od lekkiej dyskusji na temat mugolskiej filozofii. Mam nadzieję, że przeczytaliście zalecone lektury z Metafizyki moralności i Krytyki praktycznego rozumowania. Panie Smith, jakie są pana przemyślenia w tym temacie? — zapytał Zachariasa Smitha.

Smith spojrzał na niego z dziwnym wyrazem twarzy, zanim odpowiedział:

— Chyba tam było coś w stylu „nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe”.

Lawender Brown prychnęła.

— To było w Biblii, nie u Kanta.

— Może kategoryczny imperatyw Kanta próbuje nam zasugerować, że powinniśmy ignorować konsekwencje naszych działań, jeśli wydaje się to słuszne — zasugerowała Pansy.

— Podstawą filozofii Kanta jest rozum, a nie uczucia — wtrąciła Hermiona.

— W takim razie może Kant jest mniej istotny niż nam się wydaje — prychnęła Pansy. — Ludzie potrafią myśleć, ale zazwyczaj kierują się uczuciami.

— Dlatego to takie interesujące. To, że możemy podjąć inną decyzję, definiuje siłę moralną — wyjaśniła Hermiona.

— Tak, dobrze powiedziane! — powiedział profesor Lupin, zanim zmienił temat rozmowy.

 

~*~*~*~*~*~*~*~

 

Po zajęciach Hermiona spotkała się z kilkoma uczniami, ponieważ przewodziła Komitetowi Organizującemu doroczne przyjęcie powitalne.

— Oświetlenie i catering są już przygotowane, ale musimy jeszcze zarezerwować rozrywkę. Ginny, jakieś postępy z Fatalnymi Jędzami? Czy twój brat nadal spotyka się z jedną z wokalistek?

— Tak i wszystko prawie dogadane.

— Doskonale — powiedziała Hermiona, odznaczając to na swojej liście. Przejrzała papiery i zdała sobie sprawę, że zapomniała dać profesorowi Lupinowi kawałek pergaminu. — Cholera — mruknęła.

— Co jest? — spytała Ginny.

— Zapomniałam o czymś. Spotkamy się później w Pokoju Wspólnym.

Ginny skinęła głową, gdy Hermiona zbierała swoje rzeczy.

 

~*~*~*~*~*~*~*~

 

— Przepraszam — powiedziała, przeciskając się przez tłum uczniów w drodze na górę po marmurowych schodach i stamtąd do gabinetu profesora Lupina.

Weszła do jego gabinetu i zatrzymała się, zszokowana, gdy zobaczyła, że on i Pansy całują się namiętnie, i że trzymał ręce na koszuli Pansy. Profesor Lupin szybko odsunął się od Pansy, gdy zauważył stojącą w drzwiach Hermionę.

— Hermiono! — wysapał. — Hermiono, mogę to wyjaśnić… to nie jest to, na co wygląda! — pospieszył z odpowiedzią.

Zrobił krok w tył, poprawiając koszulę. Za nim Pansy zsunęła się z biurka, na którym siedziała, i zaczęła gorączkowo zapinać guziki koszuli, odwracając się do drzwi. Hermiona pokręciła głową i szybko się wycofała, nie chcąc mieć nic wspólnego z tym, co się wydarzyło. To naprawdę nie była jej sprawa, zdecydowała, potrząsając głową i próbując pozbyć się obrazu wypalonego w jej umyśle.

 

~*~*~*~*~*~*~*~

 

Siedziała na zajęciach oszołomiona, ignorując ciągłe pytania Ginny, czy wszystko w porządku, czy coś się stało. Ostatnie spotkanie Komitetu Organizującego nie przebiegło po jej myśli, więc zwołała kolejne, by ustalić szczegóły imprezy.

— Rozwiesiłem plakaty, Hermiono — powiedział pomocnie Harry, poprawiając okulary na nosie.

Uśmiechnęła się do niego.

— Dzięki, Harry.

— Dumbledore chce, aby portrety drużyny Quidditcha wisiały w Wielkiej Sali, ponieważ mogą wygrać Puchar Quidditcha po raz trzeci z rzędu z Durmstrangiem — oświadczyła Ginny.

— Mmm, spocony Draco Malfoy na miotle. Chciałabym mieć taki w pokoju. — Zachichotała Cho Chang.

Hermiona przewróciła oczami. Draco Malfoy był uosobieniem wszystkiego, co złe w Nienaruszalnej Dwudziestce Ósemce. Przywileje, arogancja i ignorancja. Nienawidziła go.

Ginny kopnęła ją pod stołem, jej wzrok powędrował w stronę drzwi. Draco Malfoy szedł w ich kierunku. O wilku mowa — przeszło jej przez myśl. Jednak skupiła się z powrotem na spotkaniu, ignorując go. Z zasady starała się przebywać w pomieszczeniach pełnych ludzi. Ginny zerknęła przez ramię, słysząc chichot Cho Chang.

— Mogę cię poprosić na chwilę? — zapytał Draco, kładąc dłoń na ramieniu Hermiony.

Wzruszyła ramionami. Skinął głową raz i odwrócił się, by wyjść z pokoju, nie czekając, czy pójdzie za nim. Westchnęła i złapała torbę, podążając za nim, ponieważ nie miała żadnego powodu, by tego nie robić.

— Henrietta, prawda? — zapytał, prowadząc ją do opuszczonej klasy.

— Hermiona — wydusiła.

— Tak. Wiedziałem, że zaczyna się na „H”. Zapewne wiesz, kim jestem — powiedział pompatycznie.

— Jeśli masz na myśli swoje nazwisko, to tak.

Przewróciła oczami.

— Jestem bratem Pansy. Chyba chodzi z tobą na zajęcia z Kontaktów z mugolami.

— Też być był, gdybyś kiedykolwiek raczył się pojawić — zaszydziła.

— Jasne. W każdym razie — powiedział i wyciągnął sakiewkę galeonów. — Chcę, żebyś to wzięła. — Wcisnął jej złoto do ręki. — To, co widziałaś między Pansy i Lupinem, nigdy się nie wydarzyło.

Patrzyła na niego oszołomiona. Westchnął i wrzucił do jej ręki kilka dodatkowych monet.

— Na chwilę obecną nie mam więcej. Jeśli będziesz siedziała cicho do końca roku, podwoję to.

— Wow! — prychnęła, odpychając złoto ku niemu. — Jesteś większym palantem, niż sądziłam.

— Zaczekaj, Henrietta, jeszcze nie skończyliśmy.

Zacisnęła zęby z frustracji, ponieważ celowo użył niewłaściwego imienia.

— Co, podarujesz mi bezcenny antyk? Albo najnowszy model miotły wyścigowej?

— Jestem pewny, że te pieniądze by ci się przydały. Może na lepsze produkty do włosów — zasugerował, ciągnąc za jeden z jej niesfornych loków.

Szarpnęła głową do tyłu, a pasmo loków bez problemu wyślizgnęło mu się z palców.

— Mam w torbie siedemnaście galeonów i osiem sykli, to więcej, niż potrzebuję, więc możesz to odłożyć na swoje tygodniowe kieszonkowe od tatusia.

— Mówisz poważnie? — prychnął.

Uśmiechnęła się i upuściła monety na podłogę. Rozsypały się i potoczyły pod ławki. Wyszła z sali, nie patrząc za siebie.

 

~*~*~*~*~*~*~*~

 

Ginny znalazła ją później w bibliotece.

— Co to było wcześniej, z Malfoyem? Czego chciał?

— Nie powinnaś być na transmutacji? — zapytała Hermiona, unikając pytania.

Ginny prychnęła.

— Nie, Seamus znowu wysadził swoje biurko. McGonagall zwolniła nas wcześniej z rozczarowania.

— Szczęściara. Snape przydzielił nam pracę domową na dwa zwoje pergaminu na następną lekcję — jęknęła Hermiona.

— Gnojek — mruknęła Ginny ze współczuciem, zanim pobiegła na boisko do Quidditcha po portrety, o które prosił Dumbledore.

 

~*~*~*~*~*~*~*~

 

Hermiona ponownie udała się do gabinetu profesora Lupina. Zapukała głośno, zanim otworzyła drzwi.

— Halo, profesorze? — zapytała nieśmiało.

Spojrzał na nią i uśmiechnął się niezręcznie.

— Przyszłam tylko po dokumenty — powiedziała Hermiona.

— Jasne, chwileczkę — mruknął, machając różdżką i posyłając w jej stronę stos papierów. Złapała je i przekartkowała. Oddała mu jego list polecający.

— Potrzebuję tylko dokumentów — wymamrotała.

Zmarszczył brwi.

— Nie napisałem tam niczego, co nie jest prawdą, panno Granger — wyjaśnił.

— Z całym szacunkiem, profesorze Lupin, pańskie życie osobiste to nie moja sprawa. Gdyby ktoś się o tym dowiedział, pana list byłby dla mnie bezwartościowy.

Westchnął i skinął głową.

— Rozumiem.

 

~*~*~*~*~*~*~*~

 

— Nie rozumiem, dlaczego Lupin nie może po prostu napisać ci listu, tak jak obiecywał — powiedziała Ginny.

— Mówiłam ci — odpowiedziała zirytowana Hermiona — pomyliłam rulony pergaminu i teraz nie ma już czasu. To był mój błąd.

— Czuję, że jest coś, o czym mi nie mówisz. Jesteś jakaś dziwna odkąd rozmawiałaś z Malfoyem. Co się między wami wydarzyło?

— Nic! — nalegała Hermiona.

— Skoro tak mówisz. Wiesz, nikt nigdy nie odważył się poprosić profesora Dumbledore’a o list polecający. To dyrektor.

— Dlatego tym bardziej będzie to miało duże znaczenie dla Oksfordu, jeśli go dla mnie napisze! — wyjaśniła Hermiona. — Zobaczymy się na boisku — powiedziała, a Ginny skinęła głową, kierując się ku wyjściu, gdy Hermiona skręciła w stronę gabinetu profesora Dumbledore’a.

Została zaciągnięta do wnęki w pobliżu spiralnych schodów prowadzących do klasy wróżbiarstwa. Widząc, że to Malfoy ją złapał, zmarszczyła brwi.

— To ma być codzienny rytuał? — zapytała cierpko.

— Negocjujmy, Henrietto.

— Hermiona, głupolu.

— Jak sobie życzysz, Henrietto.

Uśmiechnął się złośliwie, trzaskając klamrą szaty.

Spojrzała na niego wściekle.

— Co ty robisz?

— Och, dość bycia Matką Teresą. Każdy ma swoją cenę, kochanie. Ja tylko oferuję ci inną formę wypłaty.

Prychnęła.

— Po pierwsze, Malfoy…

— Mów mi Draco, jeśli to sprawi, że poczujesz się lepiej — przerwał.

— Po pierwsze, Malfoy — kontynuowała — gdybym była Matką Teresą, wzięłabym twoje galeony i rozdałabym biednym.

— Tak, ustaliliśmy, że nie chcesz moich pieniędzy dla siebie ani dla nikogo innego. Oferuję ci małą przygodę z najbardziej pożądanym kawalerem w świecie czarodziejów.

— Myślałam, że prostytucja jest poniżej twojej godności, Malfoy.

— Możesz być poniżej mojej godności, jeśli chcesz — powiedział uwodzicielsko, podchodząc bliżej.

— Alternatywnie, możesz iść do diabła — odpowiedziała z ironią.

Uśmiechnął się, a jego oczy zabłysły.

— To twoja definicja świntuszenia? — zapytał, zbliżając się tak, że górował nad nią i musiała odchylić głowę do tyłu, żeby na niego spojrzeć.

— Jeden krok, Malfoy, a kopnę cię w jaja.

— Więc powiedz mi, czego chcesz od mojej rodziny — mruknął, patrząc na nią z góry.

Chciałabym zakazu zbliżania się — powiedziała słodko.

Wysoko nad nimi zapadnia profeto Trewlaney otworzyła się z hukiem i drabina opadła. Uczniowie zaczęli schodzić po kamiennych schodach. Wciągnęła go głębiej do wnęki.

— Jeśli zmieniłaś zdanie, kochanie, to chyba nie mam już nastroju.

Spojrzała na niego ze złością i nadepnęła mu na stopę. Zaklął głośno.

— Chcesz ceny, Malfoy? — syknęła, patrząc mu w oczy. — Trzymaj się ode mnie z daleka. Mniej niż dwa metry to dla mnie za blisko.

Posłała mu całusa i ominęła go, płynnie wtapiając się w tłum zmierzający na boisko Quidditcha.

Hermiona dołączyła do Ginny w pobliżu szatki, zamiast wchodzić na trybuny.

— Słyszałam, że Dumbledore będzie na meczu, powinnaś go zapytać o list — powiedziała Ginny na powitanie.

Hermiona skinęła głową roztargniona, wciąż myśląc o spotkaniu z Malfoyem.

Stanęła przed profesorem Dumbledore’em, gdy ten zbliżał na boisko.

— Dzień dobry, profesorze. Czy mogę zająć chwilę?

— Trochę się spieszę, panno Granger — powiedział uprzejmie.

— Oczywiście, proszę pana. Zajmę tylko moment. Zastanawiałam się, czy mógłby pan napisać dla mnie list polecający na Oksford?

— Nie powinnaś była zająć się tym wcześniej? — zapytał, a ona się zarumieniła.

— Proszę pana, pana zdanie liczy się najbardziej. Pomyślałam, że mogę przynajmniej zapytać.

Spojrzał na nią, zastanawiając się.

— Panno Granger, oboje wiemy, że jesteś wzorową uczennicą. Być może najbystrzejszą czarownicą w szkole. To jednak za mało, by cię polecić na Oksford. Ledwie cię zauważam podczas twojego pobytu tutaj, panno Granger.

— Proszę pana, w tym roku jestem przewodniczącą Komitetu Organizacyjnego — powiedziała z nadzieją.

— Jak organizacja przyjęcia powitalnego?

— Przygotowania są w toku.

— Przyjęcie musi dawać dobry obraz szkoły dla naszych uczniów i ich rodziców. Ważne, żeby przebiegło bez problemów.

— Rozumiem, proszę pana — powiedziała szybko.

— Jeśli wszystko pójdzie dobrze i wykaże pani swoje zdolności przywódcze, rozważę napisanie listu. A teraz proszę pozwolić mi zająć się moimi obowiązkami.

— Oczywiście, dziękuję, proszę pana — powiedziała szybko, schodząc mu z drogi.

__________________

Witajcie :) pierwszy rozdział za nami, jak wrażenia? Draco tu jest bardzo bezpośredni, ale jeszcze nie raz się uśmiechniecie, czytając wymianę zdań naszej ulubionej pary. Możecie obstawiać, co wydarzy się dalej, chociaż pewnie się domyślacie :)

Kolejne rozdziały postaram się dodać w weekend. Prawdopodbnie też dwa, ponieważ moje plany na wiosnę są dość napięte i przez to wszystko zapomniałam poinformować, że prawdopodobnie w następnym tygodniu ruszy tłumaczenie The Thing Between Us, na razie jest u bety, ale mam nadzieję, że nie potrwa to długo. Planuję także dwa kolejne tłumaczenia The List Don't think. Obie te historie mają w sobie coś wyjątkowego i zawsze z przyjemnością do nich wracam, więc mam nadzieję, że Wam też sie spodobają. Plany są duże, ale myślę, że zepnę się w sobie i wszystko pójdzie gładko. Po prostu potrzebuję bodźca do działania, a deadline bardzo w tym pomaga. :)

Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego końca tygodnia! Enjoy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy